Była sobie raz mleczanowa królewna. Ale zanim pojawiła się w tej bajce na scenie było tylko siedmiu pracowitych krasnoludków. A że to bardzo nowoczesna bajka, pracowali w nowoczesnej spalarni śmieci.
Ponieważ w tej bajce wszystko podlegało recyklingowi, jak to w zimnej i mroźnej Skandynawii zazwyczaj, do spalarni podjeżdżały co jakiś czas malutkie śmieciarki, wywalały kontenery odpadów, a pracowite krasnoludki wrzucały wszystko do pieca. Tak powstawała energia, która mogła posłużyć do ogrzania krasnoludkowego miasta, zasilania dziecięcej kolejki elektrycznej albo napędzania organizmu biegacza. Bo w końcu o bieganie tutaj chodzi.
Co kilkanaście minut zamiast śmieciarki pojawiała się ciężarówka z beczułkami mleczanu. Ponieważ w Skandynawii nawet z gówna zrobią pełnowartościowy surowiec, krasnoludki nauczyły się spalać mleczan i uzyskiwać z tego dodatkową energię. Naukowcy odkryli to zresztą całkiem niedawno temu, dawniej sądzili, że cały mleczan musi wyparowywać przez kilka dni i dlatego wmawiali biegaczom zakwasy. Teraz wiedzą już, że bolą mikrourazy, a mleczan zostaje spalony w 15-30 minut i również dostarcza energii do biegu.
Wszystko działa dobrze, póki biegacz biegnie wolno. Przyjeżdżają ciężarówki z mleczanem i śmieciarki z odpadami, zdradźmy już, że chodzi o glikogen. Kiedy piec się dobrze rozpali można spalać też tłuste śmieci i po pół godzinie biegu śmieciarki zaczynają go dowozić, coraz więcej i więcej. Będzie dobrze, póki będą też śmieciarki dowożące glikogen, bo inaczej piec się wystudzi i z energii wyjdzie najwyżej marszobieg.
Ale naprawdę źle robi się wtedy, kiedy pod spalarnię podjeżdżają na sygnale jedna za drugą ciężarówki z beczkami mleczanu czyli kwasu mlekowego. Zrzucają towar jedna po drugiej, zasypują wjazd, śmieciarki z glikogenem nie mają się jak przebić. A krasnoludki nie nadążają z wrzucaniem ich do pieca.
Pamiętajmy przy tym, że piec bez glikogenu zaczyna stygnąć. Wtedy wychodzi już nie marszobieg, a masochizm. Drogę biegaczowi zastępuje mleczanowa królewna, w ręku trzyma pejcz, każe paść na kolana, czołgać się i prosić o litość. Czego ani sobie, ani Wam na żadnym maratonie nie życzę. Ostatni raz spotkało mnie to w styczniu na Gran Canarii.
Bajkę o mleczanowej królewnie wymyśliłem pół roku temu podczas biegania z Kamilem w pierwszym zakresie. A do końca ułożyłem sobie na wtorkowym wolnym, godzinnym bieganiu w Lesie Kabackim. Pierwszy zakres, kilometry w okolicy 5:00.
Do wtorku byłem zadowolony ze swoich treningów. W środę miałem parę rzeczy do załatwienia na Bielanach i Bemowie – ze sportowych rzeczy odebrałem w końcu dyplom trenerski. Postanowiłem pobiegać po Lasku Bielańskim, miało być BNP a wyszło HGW. Najpierw 15 minut po 5:00, pierwszy zakres. Potem chciałem pobiegać uczciwy drugi zakres, czyli tempo I wg metody Danielsa – u mnie to 3:45. Dwa pierwsze kilometry jeszcze jak cię mogę, po jakieś 4:00, tłumaczyłem sobie, że to przez leśne ścieżki. Ale potem przyszła do mnie może nie mleczanowa królewna, ale mleczanowa calineczka i kazała biegać po 4:15 albo i wolniej. Próbowałem na koniec już na asfalcie przyspieszyć na pięć minut do trzeciego zakresu, wg Danielsa u mnie to 3:30 na kilometr. Wyszło ledwie 3:45.
Trening nie ma być celem samym w sobie, tylko drogą do celu. Dziś odpoczywałem. A jutro nie biegam kolejnego mocnego treningu, chociaż serce się rwie, a głowa odlicza nerwowo dni do Biegu Niepodległości. Jutro będzie spokojnie i regeneracyjnie. Jeśli trening ma do celu doprowadzić, to ma być dobrze zrobiony, a do tego trzeba mieć wysprzątaną i wypucowaną spalarnię.
sfx
2010/10/28 22:36:33
pierwszy
first
premier
erste
primo
primero
–
johnson.wp
2010/10/28 22:43:51
Nastał nowy… 🙂
–
bolek.03
2010/10/28 22:46:06
Wojtek, jest taki serial (genialny moim zdaniem) „Było sobie życie”. Nie byłeś tam scenarzystą?
–
mksmdk
2010/10/28 22:49:16
Wojtek ale pojechałeś z tymi krasnoludkami, spalarnią, Skandynawią i gównem
normalnie nie poznaje 🙂
–
johnson.wp
2010/10/28 22:52:46
Wojtek, to zabrzmiało jak słowa prawdziwego guru:) – „przełączyłem się na matrix i …zmusiłem organizm siłą woli, żeby bardziej efektywnie korzystał z tłuszczu”. Wyższy stopień wtajemniczenia… Chyba coś podobnego (oczywiście na moją miarę) miałem na finiszu w Dębnie, z czego cieszę się tutaj po raz trzeci:)) Wystartowałem z fazy „automatycznego pilota”. Chociaż po kilometrze poczułem złowróżbne mrowienie pod czaszką, to nie dałem się przez kolejne dwa:) Wiara czyni cuda, więc spróbuję tego kiedyś jeszcze raz.
–
johnson.wp
2010/10/28 22:54:52
biegofanko – na tej czystej karcie winszuję Ci rozkwitu talentu poetyckiego:)
–
wojciech.staszewski
2010/10/28 22:55:53
bolek03 – nie, byłem Młodym Widzem
(było takie hasło; TDC to była Telewizja Dziewcząt i Chłopców, ale coś z Młodymi Widzami też było. pomyśleć, że teraz programy dla tych samych dzieciaków nazywają się O co Kaman albo w inny porypany sposób)
no i jeszcze Ekran z Bratkiem. nie lubiłem, bo tam było mnóstwo o żeglarstwie, ale czasem puszczali Zorro
–
sfx
2010/10/28 22:55:54
bardzo ciekawego doświadczenia nabrałem po słowach mojego kolegi Marka (3:09:12), który dość niedawno stał się dyplomowanym masażystą z wyróżnieniem.
ano wybrałem się po raz pierwszy w życiu do niego na porządny masaż. przy okazji udało mi się rozdziewiczyć jego pierwszy i od razu profesjonalny przenośny stół, chciałoby się powiedzieć masarniczy 🙂
byłem tym samym pierwszym prawdziwym klientem.
ale w sumie nie o to chodzi.
przed masażem właściwym, aby właściwie do niego podejść trzeba właściwie sprawdzić właściwe mięśnie, co właściwie jest z nimi nie tak, a co jest z nimi tak.
po krótkim teście i obmacywaniu mych nóżek stwierdził jednoznacznie, że jest wszystko o.k. i można lecieć z koksem. w sumie, całość zabaw trwała ok. godziny.
przekazał mi tu ciekawą informację, że gdyby mięśnie mnie bolały (czego nie odczuwałem) to czułby pod palcami miejscowe ich zgrubienia – miejsca gdzie zbiera się może kwas, a może coś innego, co powoduje ból. wtedy właśnie należy wykonywać dość delikatny i ostrożny masaż, mający na celu rozdrobnienie i rozprowadzenie tych „zgrubień”. jeszcze za czasów, gdy masaż poznawał na pierwszych szczurach doświadczalnych (poza sobą), doświadczył tego przy nogach innego kolegi, który miał silne bóle mięśni po maratonie. wtedy właśnie miał sporo pracy z rozbijaniem tychże zgrubień.
wg. Marka, każdy z nas powinien korzystać z przywileju organizowanego dla maratończyków. właśnie taki masaż tuż „po” pozwala na zmniejszenie naszych dolegliwości… nawet wtedy gdy nie jest on do końca sprawny i profesjonalny. choć wydaje nam się, że nic on nie wnosi, to w rzeczywistości poprawia wiele. masaż ma m.in. na celu odprowadzenie gromadzących się w mięśniach toksyn do obiegu i wzmożenie ich absorpcji przez organizm.
–
wojciech.staszewski
2010/10/28 22:57:43
johnson, tylko nie guru 🙂
byłem w tym momencie uczniem Marysieńki, dobrym uczniem, bo pojętnym. dałem radę zastosować, co moja nauczycielka tłukła mi do głowy dzień wcześniej: biegnij głową!
–
johnson.wp
2010/10/28 22:58:45
z3us.pl – moje podwozie po debiucie maratońskim chwiało się przez 1.5 miesiąca. Wogóle nie umiałem potem nawet truchtać! Fajnie, że się już „przetarłes”:)
–
johnson.wp
2010/10/28 23:05:59
Moje nogi właśnie odpoczęły po maratonie, ale do rytuału wczesnego truchtania się nie zmuszałem. U mnie wystarczy samo nieróbstwo:) SFX – masaż w Dębnie był oczywiście.
Jutro napiszę o moim eksperymencie ortopedycznym…
–
ocobiegatu
2010/10/28 23:07:55
http://www.ploscompbiol.org/mirror/article/pcbi.1000960.html
przeklejam z bieganie.pl co tam ktos znalazł..
To lepsze od kryminału na wieczór ale ne miałem czasu czytać – jedno co po łebkach to trenujemy na głodzie …A zapasy glikogenu w mięśniach są specyficzne do miesni i tylko z danych miesni pochodza …
A wiec nie jest takie złe np. NW dla biegacza bo góra pracuje i wiecej jest pozniej glokogenu w bieganiu z miesni z ktorych tego sie nikt w bieganiu nie spodziewa…
Krasnoludki maja co robic..:) .
A wzor pan Profesor przechlapał na sciane w maratonie – trudny – całki , pierwiastki..
Mój jest znacznie bardziej prosty ..:).
No ale na zime bede mial lekture..:)
–
johnson.wp
2010/10/28 23:25:59
No dobra, napiszę teraz. Otóż dzień przed zakupem nowych butów udałem się do Dynasplitu po poradę, po 8 miesiącach uzywania wkładek. Z jednej porady skorzystałem – kupilem skarpety kompresyjne. Usłyszałem także, że nie wolno mi kupować butów dla pronatorów bo mam tylko jedną stopę pronującą. Za nowe wkładki uprzejmie podziękowałem, bo wolałem nowe buty. Na Expo przed MP szperałem długo za czymś odpowiednim. Aż tu nagle zobaczyłem stoisko z bieżnią i kamerą. Obejrzałem swoje biedne nóżki w butach przykazanych przez ortopedę, czyli dla normalsów, a potem w butach dla pronatorów. W tych pierwszych nóżki chwiały mi się jak trzcina na wietrze, mimo wkładek za trzy stówy. W tych dla pronatorów nareszcie zobaczyłem prawie stabilne stopy! Nie wahałem się zatem i… porzuciłem dobre rady. Nowe asicsy (bez wkładek od ortopedy) tak mnie nosiły przez następne dwa tygodnie, że aż miło. Biegałem w nich szybkie kawałki po 15sek szybciej niż w starych! Wiedziałem, że 2 tyg to za malo na dotarcie nowych butów, ale postanowiłem zaryzykowac ortopedycznie i… udało się. Nic mi nie strzeliło, nie mówiąc juz o obtarciach, a teraz po 4 dniach roztrenowania mogę ze spokojem się Wam do wszystkiego przyznać. Morał – nie wierz ortopedzie, który Cię nie obejrzy podczas biegu.
–
borowianka21
2010/10/29 08:34:31
Odkąd „ujechałam” się na maratonie(Londyn 1985 – 2.49.57), jak stara szkapa, nigdy więcej nie doświadczyłam co znaczy ból po biegu maratońskim..
Nie doświadczyłam nawet po warszawskim maratonie, którego tak naprawdę nie miałam prawa przebiec…no dobra nie w takim czasie w jakim przebiegłam…
No to dlaczego mi się udało??? Ano dlatego, że jak Wojtek wspomniał, biegam głową…nigdy nie wymagam od siebie więcej niźli mogę „wylatać”…i nigdy od początku biegu, nie biegnę na tzw…dopalaczach…
W maratonie druga połówkę, zawsze szybciej od pierwszej pokonuję..
Co do treningów…zawsze byłam wielkim leniem…
Plany treningowe???
Układałam będąc na treningu…znaczy biegałam na „czzuja”, nigdy nie zmuszałam sie do czegoś na co nie miałam ochoty…
No dobra…dość „prawienia”…za bardzo się rozpisałam:))
–
ocobiegatu
2010/10/29 09:40:10
To co teraz wyprawia Natura z pogodą to prawdziwy geniusz..:).
Jestem teraz zachłanny na bieganie bo szykowalem sie do maratonu tylko chodzac.
Pieknie byloby zrobic w te 3 wolne dni 3 oco-polmaratony pod rzad…:) .
Naprawde bym cos takiego chcial. Niezle byloby odchudzanie..;). Niestety nie da rady..A to najgorsze tez i latem bywa – biegales wczoraj ? to dzis Ci sie juz nie nalezy..:).
Jedno jest pewne , nie wiem ile razy pobiegne ale na pewno NA LUZIKU..:).
–
biegofanka
2010/10/29 11:05:24
Johnson – dziękuję, ale to żaden talent, to takie proste rymowanki, których w głowie coraz więcej się kłębi…
Ocobiegatu – faktycznie, pogoda jest wspaniała w tym tygodniu…. biegać, spacerować, podziwiać barwy jesieni…
–
moni.biega
2010/10/29 12:11:45
Przykre rzeczy się tu wczoraj wieczorem działy…
Niech będzie, że jestem stronnicza (wczoraj było takich więcej…) ale…przeczytałam dokładnie te dwa kluczowe wpisy sprzed 2 dni i trafia do mnie argumentacja Quentino.
No ale wiadomo, że ja jestem stronnicza…
Quentino, nie wygłupiaj się i wracaj na bloga! Nie tylko ja czekałam na Twoje posty na Wojtka blogu!
–
sfx
2010/10/29 12:24:29
„Gdyby kózka nie skakała…” – znacie to?
Kilkoro z Was już wie, że może nie w tak dramatyczny sposób, ale wcale nie dokońca fartownie zdecydowałem, że nie będę już walczył o puchar GP Klubu Biegacza w naszym Koszalinku. Na sobotni start wybieram się co najwyżej zmierzyć kolegom czas 🙂
We wtorek, po raz pierwszy po długaśnej przerwie spowodowanej startami i chęcią ominięcia ryzyka, wybrałem się na siatkówkę. A żem głupi (co już ukazałem, wymijając się ze swoimi butkami w Dębnie), to bez rozgrzewki zagrzała mnie potyczka „one to one” w kosza piłką od siatki. W jej trakcie poczułem lekkie pobolewanie w piszczelu. Grałem dalej. Później 6 setów siaty… wszystkie wygraliśmy, w pierwszym goniąc od wyniku 14:21, a wygrywając go 25:22. Po trzecim nawet przeszło mi przez myśl, żeby odpuścić… w końcu na boisku specjalnie nie jestem pomocny, bo jestem głównie niezawodnym licznikiem, który każdą zmianę na tablicy wyników głośno odnotowuje niczym oco w swym notatniku.
W domciu już nie było przyjemnie i ból się nasilał, co spowodowało też mało senną noc.
Środa stała się dniem odpoczynku.
We czwartek, z racji mojego nowego hobby – jeziornych kąpieli – zrobiłem sobie przebieżkę z kolegą Markiem, masażystą, właśnie nad jeziorko. Tym razem nie było 7k-kąpiel-7k, tylko dojechaliśmy bliżej i zrobiłem 3,5k-spacer0,5k-kąpiel4minutki-spacer2,5k(krótszą drogą). Nie dało się inaczej.
W piątek też boli. Nie mocniej, może troszkę słabiej, ale boli.
Tym miłym akcentem pozdrawiam.
–
ocobiegatu
2010/10/29 13:09:05
Moni ma racje – quentino nie wygłupiaj sie i daj glos..
Bo jak nie to sie wkurze i w intencji powrotu zrobie 50km chodem sportowym w parku a ze dystans przyzwoity to bys mial chlopa na sumieniu gdyby sie cos stalo..:)
–
sfx
2010/10/29 13:18:49
Myśli cały czas skaczą mi do tych miejsc z początków naszej emocjonującej rozgrywki z que. Myślę i zastanawiam się, jak było wedle mej subiektywnej oceny i jak mógłbym siebie obiektywnie ocenić. W końcu czytając nasze wypowiedzi postokroć mam jakiś zamysł, jak ja to widziałem. W każdym razie dostrzegłem też, że tak naprawdę nie udzieliłem żadnej odpowiedzi na stawiane tezy.
1. Na pewno nie startowałem na życiówkę i do końca próbowałem odnaleźć slasza, z którym miałem lecieć połówkę, a po niej zdecydować czy odpuszczam, czy lecę dalej.
2. Plan wcześniej zakładał nawet wolniejszy bieg na 3:20 z quentinem, którą to propozycję dawno temu słałem.
3. Jestem świadomy swoich aktualnych możliwości i kategorycznie wiem, że 3h na razie nie jest dla mnie osiągalne, choć zbliżam się do tej bariery nieuchronnie.
4. Obiektywnie oceniając swoje treningi uznałem, że maksimum, co mogę osiągnąć przy warunkach zbliżonych do Warszawy jest czas z pogranicza 3:03-3:04. Jednocześnie wielu osobom mówiłem, co jest oczywiście prawdą, że nie mam ochoty bić życiówki o jakieś 2 minuty, bo nie jest to moim celem. Większość z rozmówców mówiła, że powinienem mimo wszystko biec, ja jednak oponowałem i nie miałem zamiaru ustalania takich planów. Dębno od samego początku chciałem traktować lekko i tak zrobiłem. Koniec sezonu opisałbym tak:
if Wawa = życiówka poniżej 3:09:12 then dębno lajcik; else dębno poniżej 3:09:12
5. Wystartowałem za szybko i wiedziałem po 5k, że jest za szybko, ale nie zwolniłem do połowy. Gdy okazało się, że jest mocno za szybko (jak wspominałem, i w wawie i tu na zegarek spoglądałem co 5k) czyli 1:31 momentalnie zrezygnowałem z tego tempa, wiedząc, że nic dobrego to nie przyniesie – dawałoby to na mecie 3:02, a to już byłby wynik ponad moje umiejętności. A 3:04 i tak mnie nie podnieca (patrz punkt wyżej). Miałem zamiar zwolnić na tyle by ukończyć w okolicach planowanych przez slasza 3:10.
6. Do końca, co 5k patrzyłem na międzyczasy i wychodził mi wynik wciąż w okolicach życiówki, choć myślałem, że będzie to 3:10. Udało się mniej – trudno – no tak wyszło i podtrzymuję to luźne pojęcie. Ale czy to byłoby 3:09:59 czy 3:05:59 nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Z takiej życiówki (od 3:03 do 3:05) NAPRAWDĘ nie miałbym zadowolenia większego, niż miałem z tego maratonu bez życiówki.
7. Ogólnie biegłem naprawdę luźno. Nadzwyczaj często pozdrawiałem kibiców, kilkukrotnie krzycząc „dzięki” w ich kierunku, wielokrotnie przybijając piątki dzieciakom (kilka razy stawali w rzędzie), zagadując do nich. Nie omijałem też dorosłych. Na fotomaratonie można też zerknąć, jak zadziornie na 32 kilometrze wsuwam żelik… Podczas walki nie pozwalam sobie na tak wiele. Poza tym na agrafce zauważyłem Maryśkę i Slasza i jeszcze kogoś za slaszem (kto chyba się do mnie odezwał), ale moje rozpoznawanie twarzy szwankuje – co w bojowych warunkach w moim przypadku byłoby mało prawdopodobne… a do tego miało to miejsce zawsze pod wiatr 🙂
8. Niestety nikt od czasu problemów z Wrocławia i interwencji Maryśki nie podał mi na mecie lustra, ale już kolejny raz słyszałem, że na mecie wyglądam jak papier. Może tak mam. Ale tu ważne jest to co czuję, a nie to jak wyglądam… i od Wrocławia nie miałem już nigdy żadnego złego samopoczucia i nie ma potrzeby by ktoś pomagał mi usiąść. Gdybym tego potrzebował, to bym poprosił. Na miejscu posiłku niewiele zjadłem (bo grochówki i kiełbas po maratonie nie znoszę, i nie wiem kto takie coś wymyślił), tylko wypiłem z 8-10 szklanek słodkiej herbaty – to uwielbiam. Słodka herbata od życiowego Poznania 2009 jest moim sprzymierzeńcem na mecie. Bez względu na wynik.
Mam nadzieję, że wyczerpująco oddałem całość Dębna.
–
sfx
2010/10/29 13:21:23
Przepraszam kołcza za to wszystko co pojawiło się pod poprzednim weselnym – przeuroczym odcinkiem.
Przepraszam QUE, jeśli poczułeś się dotknięty jakimikolwiek moimi słowami. Wracaj na bloga i postaraj się zrozumieć moje dobre i nie zafałszowane intencje. Nikt nie wymusi na Tobie zmiany zdania, ale może… Do innych kwestii nie mogę się ustosunkować i ich wyjaśnić, bo podałeś tylko ogólne hasła – więc samemu trudno mi dojść, co Ciebie nurtuje. Może wyjaśnimy to telefonicznie – jeśli chciałbyś pogadać to zadzwoń, ja nie chciałbym się narzucać.
–
biega_czu
2010/10/29 13:51:23
Dzięki sfx za to co teraz robisz. Ten blog jest dla mnie tym czym nie są inne blogi (czy fora), gdzie większość dyskusji kończy się wylewaniem pomyj na siebie. Nie wiem o co chodzi. Nie wiem po czyjej stronie jest wina. Wiem natomiast, że Twoje i quentina-t komentarze pod zapiskami Kołcza są integralną częścią blogonoweli tego ostatniego. Żeby nie było nie tylko wasze 🙂 Ale sprawa dotyczy was dlatego o was piszę. Dlatego jeżeli to tylko jest możliwe jeszcze, to dogadajcie się i bądźcie tutaj obaj. Nawet jako równoległe byty. Albo każcie Kołczowi zlikwidować to zdjęcie, żeby nie było, że z rodziną to tylko na zdjęciu… 😉
–
biegofanka
2010/10/29 14:26:08
My kobiety, mamy swoje dni napięcia przed… Wy faceci macie swój testosteron i ambicję… i tak już jest. W każdym razie ja wiem, że będzie dobrze i wesoło dalej pod blogiem… wszystko jak w życiu, się ułoży…
Odnośnie testosteronu przypomniało mi się, jak się wczoraj uśmiałam rozmawiając z jednym „osiłkiem” w siłowni. Mówił do mnie, że kiedyś to on na dzień 10 jaj zjadał (po 5 na śniadanie i kolację) i całego kurczaka na obiad i tak mu się ten testosteron rzucił, że z bujnej długiej czupryny zrobiła się łysa głowa… tak powiedział… i dodał spoglądając na mojego męża, że małżonek mój też ma dużo testosteronu…
W tej siłowni też często wesoło jest…;)
–
borowianka21
2010/10/29 14:31:25
sfx…
Czuję się „wywołana” do tablicy..
Zaznaczam od razu, że nie staje po żadnej ze stron wcześniejszej „dysputy”, ale to co napiszę, może zostać odebrane, że obstaje, za sfx..
Moge potwierdzić…a doświadczenie dość spore mam, że we Wrocławiu sfx wyglądał jak pergamin…przezroczysty niemalże był..
We Warszawie…gdzie nabiegał życiówkę, wyglądał dużo lepiej, ale jak sam stwierdził, lepiej nie mógł nabiegać…może i prawda..ale przed startem był „kłębkiem” nerwów..
W Dębnie…takiego sfx-a jeszcze nie widziałam…naprawdę był wyluzowany…
Namawiałam Go by biegł na życiówkę…..powiedział NIE ZDĄŻYŁEM SIĘ JESZCZE TĄ Z WARSZAWY NACIESZYĆ..
.i pewnie mówił prawdę, że nie zależy mu na nowej:))
–
ocobiegatu
2010/10/29 14:39:30
sfx – nawet bez Twego opisu mysle , bysmy zrozumieli…Wszyscy wiemy , nawet ja „rekreacyjny” maratonczyk..) , ze w maratonie mozliwe jest wszystko np. jakies tam lecenie z rozpedu , na fali imprezy tego 21,1 albo super wolne 21,1 a pozniej jednak zyciowka.
Czy ktos zarzuci komus kto bardzo wolno robi 21,1 ale pozniej pociagnal zyciowke ,ze biegnie rekreacyjnie , bo tak wolno bylo na 21,1 ?
Niezaleznie od planow , czy ambitnych czy relaksowych , treningowych , wiele wychodzi „po drodze” bo to tak az trudny dystans…
Jutro lub w sb oco-polmaraton z planem na zlamanie zyciowki 2,50 na nowej trasie ..).
Ma byc na luziku…Kurcze , zeby tylko ktos nie stal na mecie przy Iglicy Wroclawskiej i nie powiedzial , ze nie jestem na luziku ale mam twarz w zolto-czerwonych kolorach parkowych lisci..:). Az sie boje..:).
Pisze ironicznie bo uwazam ,ze nie nalezy robic problemow tam gdzie ich nie ma..
–
basdlamas
2010/10/29 14:47:50
Panie i Panowie.. kończmy juz ten cyrk bo wstyd :). Najpierw Que wystrzelił…. może nie powinien a może powinien….SFX z cietym charakterem odpowiadal także. W paru postach przeprowadzona została niezła batalka… i teraz moje „ale” do sytuacji. Do końca nie wiem jak to wygląda nie analizowałem twoich postów SFX, nie znamy sei wiec…nei bardzo moge mowic czy tam scieme walisz czy jest spoko… ale może que ma powody wiec juz w to nie wnikam. Analizuje teraz sytuacje….. ze w ostatnich postach z dzisiaj SFX zagrał jak fachowy gracz polityczny.. respekt…. z tzw. modnego „jezyka nienawiści” zszedłeś na potu laska, słowa przepraszam ze chcesz pogadac przez telefon. I to dla mnie jest trochę „lisowate”. Żeby nie mieszać ludziką…. nie reagujcie na siebie. Que nie bądź baba i sie nie obrażaj…..Piwo postawisz i bedizmey kwita.
P.s. dajcie se po mordzie po razie i będzie miło 🙂
–
biega_czu
2010/10/29 15:03:38
basdlamas: proszę Cię o pomoc 🙂 Co to znaczy „potu laska”. Albo za szybko piszesz albo ja za wolno czytam. Żeby nie było czytałem dwa razy, ale za słaby jestem… 🙂
–
biega_czu
2010/10/29 15:04:54
Dobra 🙂 Przeczytałem jeszcze raz. Chyba miało być „potulaska” 🙂
–
z3us.pl
2010/10/29 16:37:06
johnson – musiałem się przetrzeć, Mistrz Jerzy S. powiada, że należy początkiem listopada wejść w plan treningowy na wiosenny maraton. Ja celuje w Kraków, więc trzeba zacząć „trenować”.
–
ocobiegatu
2010/10/29 16:48:41
potulaska – wg słownika : w przenośni laska za którą sie trzeba nabiegać, laska warta potu ..)
–
z3us.pl
2010/10/29 17:06:02
albo potulaska=pojemnik w kształcie laski wypełniony potem treningowym, w celu sprawdzenia ilości wydalanej w czasie biegu wody :-).
–
basdlamas
2010/10/29 17:22:36
POTULASEK = według słownika Basowego…. zdrobnienie od TULASKA (czyt. TULENIA), czyli miłe obcowanie z osobą płci przeciwnej lub tej samej ( jak kto woli)
inne. POTUSKLASEK – tulenie Donalda Tuska
POQUENTASEK – tulenie Quentina
SFX_QUENTASEK – SFX tuli sie z Que i juz wszystko dobrze 🙂
BIEGACZUTULASEK – wszyscy tulą Biegaczu.
inny słowem jak to mówi moja WIFE – ” TULI TULI MIŚ”
–
z3us.pl
2010/10/29 17:30:26
bass wybacz, ja sie do biega_czu nie tule :-). On nie chodzi w moim typie i nie ma (.Y.) :-).
–
ocobiegatu
2010/10/29 19:35:30
Że tak nawiążę na luziku , bo na blogu słowa te modne, do ostatniego sporu , niby sporu..
Naukowo wg mnie jest taki ranking zrozumienia sie miedzy ludzmi – zaznaczac nalezaloby ciagle – nic nie odkrywam , o tym wiemy , nie ojcuje na blogu itp..;).
A wiec oco-ranking na zrozumienie miedzy ludzmi i tego konsekwencje…
Wartosc rozmowy i zrozumienia sie -od tylu punktacja…
1. rozmowa wirtualna , nigdy nie bylo poznania realnego
2. rozmowa telefoniczna bez poznania realnego
3. rozmowa wirtualna z poznaniem w realu
4. rozmowa telefoniczna z poznaniem w realu
5. rozmowa w 4 oczy…
Rozmowa w 4 oczy ma punktacje 5 – jak 5 gwiazdek w koniaku..:).
Nr 1- taka rozmowa ma bardzo niska wartosc , ja sie przyznam , ze to doskonale znam , jako poszukiwacz NNNŻ lub NNNSŻ , czyli poszukuje kobiet w sieci i wiem ,ze wirtualne poznanie , klocenie sie na poziomie wirtualnym jest zupelnie bez sensu, w ogole kogos nie znamy, zle go oceniamy a to ktos jest swietny na przyklad…
Quentinio i sfx rozmawiaja na poziomie 3…czyli niskim ..
tu tez trudno o zrozumienie..
Nawet na poziomie 4 jest trudno o zrozumienie – jakze latwo o kłótne nawet w malzenstwie jak jest przez telefon a nie widac oczu , gestykulacji…
Jedynie prawdziwy poziom porozumienia jest na 5 punktow..:).
Czyli rozmowa w 4 oczy , siedzac na doopsku i wysuwajac czworki przed siebie..:).
Wszelkie inne rozmowy na punktacji 1-4 są pod katem naukowego rozpoznania rzeczy malo wartosciowe…).
4 oczy rozmowa , widzimy jak ktos ma cos do ukrycia to spuszcza wzrok albo to robi jak jest klopotliwe pytanie, mnozyc mozna przyklady , wszyscy mamy te doswiadczenia…
Kiedys to bylo proste ewolucyjnie bo nie bylo komorek , tv itp. Byla sprawa to sie siadalo w jaskini po pogoni za mamutem.
Ty Jacek …oddasz mi Jolke ? patrzymy mu w oczy , jest 50cm wyzszy od nas , ma dobra maczuge i jakas taka iskre w oku …
Noo… oddam Ci ją ..:)
–
johnson.wp
2010/10/29 20:36:14
oco – masz u mnie 5 gwiazdek, razem z koniakiem:)) Przy tym wywodzie czuję jakbym siedział czwórka w czwórkę koło Ciebie, chociaż wartość naszej znajomości zaledwie jedynkowa. Przyznaję Twojemu talentowi blogowemu najwyższą notę – po prostu napisałeś TEKST ROKU!:)
–
johnson.wp
2010/10/29 20:48:08
biegofanko – to śmieszne, ale SFX, gdy jechalismy w Bieszczady, puszczał nam na DVD (ma takie cudo w swojej cytrynie) film „Testosteron”. Piękna wykładnia co się dzieje z rozgrzanym męskim silnikiem gdy go zaleje testosteron własnie. Myślę, i czuję również :), że duży kilometraż tygodniowy, nie sprzyja łagodzeniu męskiej natury, ale działa proporcjonalnie odwrotnie …
Co do związku testosteronu i łysej głowy, to pamiętam takie przysłowie z czasów walki z hippisami: „Długie włosy, krótki rozum”. Można ze spokojem je odwrócić – kiedy włosy krótkie, wtedy długi…
–
ocobiegatu
2010/10/29 21:22:22
johnson -nie o tekst roku chodzi , bo taki tekst roku ma kazdy z nas jak trafi do kogos z tekstem piszac co czuje…Ja to jestem idealista i sie ciesze , ze jakis moj przekaz do kogos trafil , to mi w zupelnosci wystarcza..
A w 4 oczy z czwórkami swobodnie wysunietymi na fotelu do przodu , mam nadzieje , zrobimy przy okazji polowki w Sobotce ..
Licze tez na quentino i pozostale pol Poznania , Wawy, Pomorza i Slaska..:) .
A jak jakis region pominalem to sorry , no zwlaszcza Podlasie – ale jakos stamtad nikt sie nie odzywa..:)
–
piotrek.krawczyk
2010/10/29 22:27:39
Johnson. Zazdroszczę Tarantinemu i SFXowi brata Johnsona.
Dziki
–
piotrek.krawczyk
2010/10/29 22:33:09
Johnson – zazdroszczę Tarantinemu i SFXowi brata. Chciałbym mieć Cię za brata. Wiem, miałem trzy okazje. Wiem też, że dasz mi szansę dołączyć na trzeciego.
–
piotrek.krawczyk
2010/10/29 22:37:15
Wiem, miałem trzy okazje (w Sobótce, na Rzeźniku, w Krynicy). Zapisałem się na Bieg7Dolin w przyszłym roku. Wiem, że o rok za późno i mam nadzieję, że jednak nie. Dziki
–
johnson.wp
2010/10/30 11:39:43
Dziki – po Twoich słowach czuję się jak Old Shatterhand przyzywany na dalekie stepy przez Winnetou. Pamiętaj, że znak Twojego przymierza jest przytwierdzony do mojego wedrownego wozu. Też boleję, że nie zostalismy jeszcze połaczeni braterstwem krwi. Jednak, skoro tylko z gór zejdą śniegi, ścieżki naszych rumaków zejdą się we wspólnym celu. Pognamy razem ku przełęczy, oczekując niecierpliwie wschodu słońca. Jestem niezmiernie ciekaw Twojego świata, Twojej Puszczy. Tej jesieni muszę dać sobie odpoczynek, aby nie odnowily się stare rany, ale traperska dusza już zaczynia z cicha zawodzić. Jeśli nie wytrzymam to ruszę zimą w Twoje strony i może razem zapolujemy na tropach łosia? Zapraszam też Ciebie, Wirtualny Bracie, na mój traperski, rybny szlak wzdłuż Vartha River. Moi biali towarzysze, z którymi dzielę żywot w Forth Poznań, z pewnością ucieszą się na taką eskapadę.
–
biegofanka
2010/10/30 15:27:07
A ja dzisiaj w kolejnych zawodach z cyklu świdnickiego GP pobiegłam… znowu fajne spotkanie ze znajomymi biegaczami i statuetkę do kolekcji mam… zawody w kameralnej, sympatycznej atmosferze w parku w pięknej jesiennej otoczce przy słonecznej, choć wietrznej pogodzie:))
–
basdlamas
2010/10/30 16:44:53
Biegofanko – ale masz fajnie. ja za tydzień zaczynam GP Poznania w sobotę a w niedziele polówka w Kościanie….i ostatnia próba bicia zyciowki w tym roku 🙂
–
biegofanka
2010/10/30 17:58:45
No fajnie mam zwłaszcza, że w listopadzie sobie większy relaks zrobię, biegania bardzo mało, za to 2 x w tygodniu siłownia plus 1 x basen… trzeba zregenerować się, żeby znowu dobra motywacja była do biegania objętościowego:)
–
piotrek.krawczyk
2010/10/30 19:58:34
Biegofanka to Biega-profi-fanka! Znów podium i profesjonalne podejście do przerwy jesiennej. Dobry przykład dla dziczyzny blogowej. Johnson – niech zatem spadną a potem ruszą śniegi. Każdy mój łoś upolowany w tym czasie na siatkówce oka będzie Twoim, bowiem wielkim jesteś wojownikiem i łowcą. Dziki zaś przypomina sobie z nostalgią coś jakby świętego i skończy chyba wizytą w bibliotece przy półeczce „Karol May”.
–
ocobiegatu
2010/10/30 20:30:40
Karol May tez dla mnie kultowy..
A i sie fajnie oglada filmy z Winnetou mowiacym po niemiecku..:).
No i ta muzyka z Winnetou – moge tego sluchac i sluchac..
Dzis 10km wolno z eksperymentami z liscmi..:).
Ja biegam normalnie to szur , szur ciagle po lisciach…
jak lekko podnosze kolana to juz mniej a jak ewidentnie podnosze to inny dzwiek zupelnie ..
Wole byc blisko przy ziemi – mozna powiedziec przyziemny ze mnie czlowiek.:) ale dla biegacza to dobre , no chyba , ze sie myle..
–
johnson.wp
2010/10/30 21:06:35
Johnson zamienia się (na czas jakiś) w spokojne zwierzę domowe. Dzisiaj była cudna, pogodna przebieżka na lonży. Asia mnie wyprowadziła nad pobliski stawek. Ja kończę sezon, a ona zaczyna… Kopyta unosiłem wysoko i ćwiczyłem komendę „postawa!”. Dobrze mi z tym:) A od nowego miesiąca, zamiast galopady za rekordami, zabawa w pływanie. Problem w tym, że basen na 7 rano. Czy ja dam radę przełamać wieloletnie przyzwyczajenia i wstanę 2x w tygodniu o tak wczesnej porze?
–
piotrek.krawczyk
2010/10/30 22:47:57
Każdy się uspokaja. Roztrenowanie i halloween nowe tradycje A Ocobiegatu trenuje BIEGANIE, dziesiątki. I Asia Johnsona zaczyna, jak Johnson kończy. I kto tu jest dziki 🙂 Dziki
–
piotrek.krawczyk
2010/10/30 22:58:37
Ocobiegatu – szur szur po bezpieczym podlożu jak najbardziej ekonomiczne, w górach i krosach szur szur nie opłaca się. Andante zapłacił zerwaniem Rzeźnika chyba z tego powodu. Twój trening akustyczny jak muzyka. Ostatnie tygodnie szurania. Zacznie się kolana wysoko po śniegu i sztywne kolana po lodzie.
–
basdlamas
2010/10/31 09:02:12
Hej chciałbym napisać jedno spostrzeżenie – od momenty jak nasze dwa koguciki dały czadu na bloguuu….. dużo wiary uciekło( mało wpisów….) …. szkoda…naprawdę szkoda.
–
piotrek.krawczyk
2010/10/31 10:16:47
Albo tymczasowo przenieśli się na cmentarze. Ocobiegatu policzy, zrobi statystykę.
–
basdlamas
2010/10/31 10:18:38
Dziki – no niestety ja sadze ze nie bardzo ale miejmy nadzieje. …. Pytanie Dziki: Kiedy Wpadniesz do Poznania pobiegać z pyrkową drużyną? 🙂
–
moni.biega
2010/10/31 10:44:33
basdlamas – Dziki chyba ma rację bo niektórzy na pewno są w rozjazdach po Polsce.
Inna sprawa, że sfx a zwłaszcza quentino mieli sporo własnych wpisów na blogu i byli bardzo aktywni. Tzn. często reagowali na to co inni piszą.
Ja już pisałam, że brakuje mi postów quentino. Nawet gdy czasami były ostre to fajnie się czytało i humor od rana dzięki temu od razu był inny…
Ale jestem dobrej myśli i wierzę, że wróci na bloga! A teraz idę pobiegać ( 10 km)!
–
ocobiegatu
2010/10/31 11:18:22
Basdlamas – bo to jest „Krajobraz po bitwie” z tym ,ze w tym filmie to choc momenty byly..:)
Dziki – teraz chce duzo biegac bo jak spadnie snieg to juz mi Mleczanowa Krolowa Sniegu nie pozwoli .., bedzie chod i NW.
Quentino napisal,ze wroci jak sie nauczy biegac , juz umie..
A w razie czego jako chodziarz tez mozna pisac..:)
–
biegofanka
2010/10/31 14:58:51
Dziki – bo ja chcę, jak już kiedyś napisałam, trochę też nogi oszczędzać, żeby cieszyć się długie lata bieganiem… więc w sezonie pozastartowym chcę dać odpocząć moim kończynom:)
–
biegofanka
2010/10/31 15:02:26
Basdlamas – wg mnie Twoja teoria bez pokrycia jest… statystyki nie sprawdziłeś, a i długo pod blogiem nie komentujesz…;)
–
moni.biega
2010/10/31 17:39:18
Tak jak zapowiadałam, pobiegłam 10 kilometrów. Dobiegłam do Cytadeli, kilka kółek pomiędzy klombami;) i droga powrotna. Bardzo przyjemna pogoda, słoneczko, ok. 10 stopni. Podczas tego biegu myślałam o blogu, o Was, fajne myśli tylko szkoda, że trochę nerwowo się ostatnio zrobiło…ale będzie dobrze!
Myślałam też o relacjach z maratonu w Poznaniu. Jak zazdrościłam Tomikowi…pierwszy maraton, we współpracy z TAKIM pacemakerem…wróciłam i poczytałam o ich relacjach ze współnego biegu…marzy mi się kiedyś w odległej przyszłości taki debiut…
W tej chwili to wiem jedno – czeka mnie dużo pracy biegowej, muszę wyjść poza magiczne 10 kilometrów podczas treningu. Spokojnie, nigdzie się nie spieszę. Pozdrawiam wszystkich także w imieniu mojej koleżanki, Anii!
–
ocobiegatu
2010/10/31 19:32:17
Właśnie wytyczyłem sobie jutrzejszą trase chodziarską na google..
Jestem zarówno realistą , analitykiem ,jak i całkiem poprawnym romantykiem..Trasa ma ca. 19km a na 13km jest cmentarz.
Potrzebuje ta trase tez na odchudzanie i to jest moj wyrafinowany realizm… Nazwałem tą trasę „Marsz ku Oknom”. 5 okien na trasie , tam gdzie żyli moi bliscy a juz ich nie ma..Problem był ze stryjkiem , stryjek wydłużył mi swoimi oknami trasę o jakies 5km, stryjek zmarł dawno bo pamiętam , że jego pogrzeb był w moje 30-este urodziny. Nawet nie jest pochowany we Wroclawiu ale włączyłem okna stryjka..
Przejdę szybko pod oknami a na cmentarzu zrobię szybki „odwal” tj. kupie najtansze chryzantemy i znicze , bo nie to sie liczy dla mnie..
Nawiasem mowiac lezą mi imprezy tez biegackie ku czci , jaka byla po smierci w katastrofie smolenskiej pewnego biegacza. To nie samo zapalenie znicza , za iles tam zł, tu jest pot , zaduma na trasie. Pomysclie jak u Was by wygladal taki „Marsz ku Oknom”…
–
basdlamas
2010/10/31 19:35:29
moni – a ile czasu zajmuje ci te 10km średnio?
biegofanko – a to jak się za długo nie komentuje,.. to nie można mieć spostrzeżeń i wyciągać wniosków? no coraz lepiej tutaj…
( zwróć uwagę ile osób opowiadało,,,,komentowała warszawe,wroclaw, poznan…. a co się stało po Dębnie)
–
piotrek.krawczyk
2010/10/31 21:19:31
Basdlamas – Pyrkowa Stolica gościnna, wiem. Biegłem u Was maratony 2008 i 2009. Średnia maratonów Dzikiego z Poznania to 3:14:03 – bardzo gościnnie 🙂 Na wezwanie Johnsona stawię się na Vartha River Cross – na pewno. Maratony w przyszłym roku tylko egzotyczne (czyli nie biegane przez Dzikiego wcześniej) plus
Warszawa jako zając. Ale Dziki z udziałem Andantego organizuje w okolicy stolicy otwarte zdarzenie biegowe w kwietniu. Noclegi, medale, oznakownie 44-kilometrowej trasy, napoje i odżywianie na bieżąco, pełna akceptacja udziału na rowerze lub teamów rowerowo – biegowych. Tak Dziki będzie obchodził swoje 44. urodziny. Regulamin wkrótce, zapisy ogloszę razem z opublikowaniem regulaminu. Ale już zapraszam. Na ten mesjanistyczny bieg 🙂 44 km, czyli lekko ultra. Duży kawał będzie po Puszczy Kampinoskiej.
–
ocobiegatu
2010/10/31 21:42:00
to mi sie podoba , imprezy happeningowe !..:)
ja tez mam od dawna zapowiadany oco-polmaraton i tez bede mial noclegi , medale recznie malowane z Polska Biega w motywie ( biegofanka i quentino juz znaja..) i piwo od orga na mecie…
Postaram sie aby termin nie kolidowal..:)
–
tomikgrewinski
2010/10/31 22:18:52
najpierw zadyma na blogu – teraz zaduma
a nie tak dawno opisywalismy wspolnie Poznan…
Que mam nadzieje ze czytasz i sie usmiechasz 🙂
Dziki – a jaki masz limit startowy, 44 osoby? czy rozszerzysz troszke liste? 🙂
Moni – fajnie ze tak systematycznie biegasz te dyszki…
ja pierwsza przebieglem dopiero po 5 miesiacach treningu!! 🙂
a w maratonie zadebiutowalem po 2 latach…
czuje ze u ciebie wszystko pojdzie duzo szybciej 🙂
–
slaszldr
2010/10/31 22:25:10
a slasz dzisiaj wystartował w halloweenowym biegu przełajowo-krossowym z przeszkodami i niespodziankami na 5km.
Czas 21 minut i 6 sekund.
Cudne przetarcie po maratonowe, jest moc i noga podaje, trochę zmęczenie jeszcze siedzi ale na 11.11 będę gotowy.
que – napisz coś.
–
czepiak.czarny
2010/10/31 23:34:38
Trzeba wyleźć spod tej kołdry, bo za chwilę z czepiaka z drzewa zamienię się w niedźwiadka, co prześpi zimę 🙂 Nie mam o czym gadać, to już 21 dz. BB (bez biegania) i będzie ich dużo więcej. Rower też na razie odpada. Nuida. Panikuję, bo ucieka mi kochane Dębno. Hm, ono ucieka zanim odbyło się tegoroczne 😉 Ale smęty na bok.
Dziki, Twoja Puszcza mnie nie przyjmie, jeszcze nie teraz, ale nie potrzebujesz kogoś do pomocy w podawaniu picia, sznurowaniu butów, nawet entuzjastyczne podskoki (przynajmniej na jednej nodze) mogę obiecać ? 🙂 Może mała zabawa biegowa dla dzieci? Taka na delikatne muśnięcie Puszczy po części chaszczy :)))
To już druga taka impreza urodzinowa, fajnie wyglądają biegowe urodziny 🙂
Slasz napisał mało istotne fakty 😉 , jeśli ktoś jest ciekawy jak fajnie można pobiegać i pobawić się bieganiem, niech poszuka zdjęć z tej imprezy. Leżałam ze śmiechu 🙂 Chcę do Trójmiasta 🙂
–
slaszldr
2010/11/01 08:14:25
Parę fotek z Halloween na przełaj w Leśnictwie Kępino koło Wejherowa – magiczne miejsce.
picasaweb.google.com/117013059380179943274/BiegHalloween?feat=directlink#
–
basdlamas
2010/11/01 09:48:40
Dziki – to ja już się zapisuje:) trzymaj dla mnie miejsce!!!!
–
z3us.pl
2010/11/01 14:59:51
Witam Was.
Ja z prośbą o radę. Zastanawiałem się dzisiaj, czy przygotowywać się pod Kraków i pobiec w granicy 4:30 trenując według planów J.Skarżyńskiego. Czy lepiej odpuścić sobie Kraków i potrenować według jakiegoś planu na połówkę i postarać się zejść poniżej 2h. Przed Poznaniem nabiegałem 2:11 w Bytomiu.
Nie wiem co wybrać. Jurek pisze, że aby szybciej biegać maratony, trzeba szybciej biegać krótsze dystanse. Jak przetrenuję zimę pod połówkę poniżej 2h to mam jeszcze sporo czasu aby do Poznania potrenować na np 4:15 – czy jest to możliwe ?
–
ocobiegatu
2010/11/01 15:11:04
sorry za blog na blogu ale dzis mialem fantastyczny prywatny happening a wlasnie dostalem nowe kartki na wypowiedzi na listopad..:).
Wiem ,ze trzeba miec cos z glowa aby obejsc pol miasta ze stoperem , trafic na pewien grob i zlapac m.czas…. Nawet na cmentarzu majac chryzantemy w dwie rece chodzilem chodem sportowym a przeciez tam czas idzie tak powoli..:). Zdecydowanie bardziej mi sie podobalo jak rok temu , wtedy biegalem na jakiejs II strefie a wtedy nie da sie myslec o bliskich co odeszli.
Nie pasuje mi w tej chwili Halloween jako zabawa , ale jako jakis sportowy happening juz tak.
Nawiasem mowiac moja trasa miala kilka kilometrow dokladnie jak wroclawski maraton ..
Na tym maratonie na 34 km mozna spokojnie odbic w lewo te 1,3km, zapalic swieczki na cmentarzu Osobowickim i wrocic na trase…Nadróba 2,6km..
Moze kiedys..:)
–
ocobiegatu
2010/11/01 15:19:26
z3us – oczywiscie ,ze akurat moje podpowiedzi moga byc calkowicie niemodne..:)
Daj sobie spokoj z wynikiem na pierwszym maratonie, nie wiesz jak sie je to danie , polec w 4,45 czy 5, czy 5,30 – za to nie biją..:).
Wazne abys potem nie stekal i z miejsca mial radosc z biegania.
–
andante78
2010/11/01 16:06:24
Dziki, czekałem na ten coming out z imprezą urodzinową. A imię jego czterdzieści i cztery ;).
–
z3us.pl
2010/11/01 16:39:38
oco, ja już po debiucie maratonskim w Poznaniu w tym roku. Dlatego zastanawiam się co dalej 🙂 tej zimy robić.
–
piotrek.krawczyk
2010/11/01 19:08:54
Tu Dziki
Przeciek z Regulaminu Biegu Mesjańskiego Czterdzieści i Cztery! – Brak limitu, tylko limity rozsądku
– Na mecie po dekoracji wielka uczta na 44 potrawy z wielką żelazna beczką piwa, kto pierwszy dobiegnie szybciej się przyssie. Dla piwofobów wino zamienione w wodę, ale może trochę zostanie niezamienionego. – Bieg odbędzie się bez względu na porę roku tej wiosny
– Pierwsze miejsce z góry zarezerwowane dla Dzikiego
– Trasę można pokonać biegnąc, podbiegając, pieszo w tym chodem sportowym, lotem, rowerem, stylem dowolnym i mieszanym. – Na trasie nie karmić łosiów
Pełny tekst Regulaminu na Mikołajki. Uwaga, to będzie porządny i szanujący się bieg. Będzie zatem wpisowe 🙂 –
–
piotrek.krawczyk
2010/11/01 19:27:26
Zeus – jeśli wykonasz plany Skarżyńskiego to zrobisz planowany wynik. Tak są te plany skonstruowane, że jest 100% pewności jeśli przetrwasz zadane treningi. Uważam, że możesz zrobić jedno i drugie na wiosnę. Połówkę na złamanie 2 godzin jako start kontrolny przed Krakowem. Na długie wybieganie kwietniowe nie ma jak bieg Czterdzieści i Cztery 🙂 To poza Skarżyńskim, ale krzywdy nie będzie. A Ty Czepiaku do wiosny zatańczysz na urodzinach Dzikiego… Na tym biegu nie będzie wolno się ścigać, bo Dziki nie cierpi się ścigać :))