szacunek dla dziewczynek – 6 czerwca 2008

To co te dziewczynki robią, zawsze mnie zaskakuje. Szacunek.

Wybrałem się drugi raz w życiu na zajęcia do Mojej Sportowej Żony. Dziś było TBC, total body condition, a że kondycję ogólną mam, to byłem tak spokojny jak Leo Beenhakker przed meczem z Niemcami.

No i dostało mi się. Najpierw rozgrzewka, mały układ taneczny, hell back, szase (sorry, przejdę na pisownię fonetyczną) mambo po kwadracie, grep wajn z dodanymi ramionami, step out do przodu i do tyłu. Byłem z siebie zadowolony, MSŻ nawet mnie pochwaliła. Do gracji wprawdzie było daleko, ale prawidłowość kroków mnie samego zaskoczyła.

A potem zaczęły się schody. Ciężarki do rąk (półtora kilo) i ćwiczymy biceps, triceps i sriceps. Spróbujcie sami: takie małe obciążenie, ale pomachaj ciężarkami w wolnym tempie w jedną, drugą i piątą stronę, a ręce mdleją.

Ok, może nie miałem łokci uniesionych tak jak MSŻ i wszystkie osiem dziewczynek w wieku 15-50, ale tu jeszcze dałem radę. Gorzej, kiedy wzięliśmy maty i zabraliśmy się za nogi.

MSŻ przed zajęciami sama powiedziała, że na nogi to mnie nie zmęczy, bo musiałaby nie wiadomo co zrobić. Otóż wiadomo. Bo nogi na fitnessie to zupełnie inne nogi niż na bieganiu. Nogi na bieganiu to łydka i staw skokowy plus wzmocnienie energetyczne z uda. Nogi na fitnessie są połączone z brzuchem. Udajemy, że ćwiczymy nogi, a nie wytrzymują nam mięśnie brzucha.

Nie wierzycie? To walcie się na podłogę, nogi w górę, a potem w kolanach kąt prosty, a potem jedna w przód, a potem unosimy i opuszczamy, a potem szeroko, a potem wąsko, a potem opuszczacie nogi na ziemię, chociaż osiem dziewczynek w wieku 15-50 wytrwale ćwiczy, a to wy przecież jesteście biegaczem. Ale obciach.

Dawno stretching na koniec treningu nie był tak upragniony, przyjemny i odprężający. MSŻ wybrała specjalnie dla mnie piosenkę Angely McClusky, którą kiedyś jej bardzo rekomendowałem do rozciągania. Poczułem się jak w ósmym niebie.

Szacunek, dziewczyny, szacunek.