Dziś będzie o chamstwie na stadionie. Ale ani słowa o kibolach – tylko o dziwnym sprinterze, anglojęzycznych biegaczkach z psem, no i o mnie.
Przybiegam dziś rano na 333-metrowy stadion przy Koncertowej zrobić szybką piramidkę. 1 kółko, 2, 3, 4, 4, 3, 2, 1 szybko, naprawdę szybko w okolicy tempa 3:30, co się zwykle nie udawało o kilka sekund, ale trening zaliczony. Przerwy między szybkimi odcinkami – około dwóch minut marszu, luźnego ruchu. Zawsze zaczynam za szybko, pierwsze okrążenie w jakieś 1:08. To istotna liczba.
Zabieram się do roboty, a koło finiszu na pierwszym torze skacze gość na skakance. No żesz kurde, nie może sobie skakać obok. Musi stanąć na bieżni i blokować pierwszy tor. Znacie stadionowy sawułar wiwr? Że pierwszy tor jest do szybkiego biegania, a odpoczynkowe truchtu lub inne formy izi runningu należy wykonywać po torach od drugiego do zewnątrz. Naprawdę, nigdy nie truchtam na pierwszym torze. I tym bardziej nie wpadłbym na pomysł, żeby tam skakać na skakance (to zresztą dobre ćwiczenie plyometryczne, polecam).
– Przepraszam, mógłbyś zwolnić pierwszy tor do szybkiego biegania – zagaduję z kulturą.
– Ja też chcę porobić sprinty.
– No właśnie, ale teraz skaczesz.
Gościu niechętnie przesuwa się na drugi tor, więc i tak robię piramidki pięć centymetrów od jego ręki. Dlaczego nie może stanąć dwa metry obok?
Nie wiem, ale widzę, że dziwny jest. Kończy ze skakanką i w skupieniu maszeruje tyłem 20 metrów, po czym biegnie do przodu. Powtarza to kilka razy. Dziwny obrzęd, ale nie ma problemu – każdemu jego obrzęd, tylko dlaczego znów na pierwszym torze. Mógłby to sobie robić nawet na szóstym, biega te swoje 20 metrów po prostej. A mi przeszkadza w biegu przy krawężniku.
Ok, omijam go za każdym razem, gościu kończy. Nie będę go wychowywał, zajmuję się swoim bieganiem.
Mam jeszcze dwa ostatnie powtórzenia, ruszam, grzeję ze 20 metrów kiedy przez bramę wbiegają na stadion dwie dziewczyny. I co? I pies. Dwie fajne biegające dziewczyny, brunetka i blondynka z jednym szczekającym psem. Leci do mnie, szczeka. Przerywam i grzecznie pytam:
– Czy możecie zabrać tego psa?
– Aj dont spik połlisz.
Ok. Mam nadzieję, że przebiegną przez stadion i wylecą furtką z drugiej strony. Nie, nawracają.
– Ekskiuzmi, can ju tejk ałt dis dog?
Olewają mnie. Dziewczyny, bo pies – nie. Leci już z zębami, już mnie nienawidzi – za wszystkie psy złapane przez dziewiętnastowiecznych hycli, za wszystkie psy na zbyt krótkim łańcuchu, za wszystkie psy uśpione po tym, jak zaatakowały swoich właścicieli.
Znów udają, że nie rozumieją po polsku. Przebiegają po łuku i po drugiej stronie stadionu rżną głupa.
– Dis is forbiden to kam hijer łid dogs. Kud ju goł ałt łid dis dog! Aj sej inglisz! – jeżeli słyszeliście dziś takie echo rano na Ursynowie, to byłem ja. Sam się zdziwiłem, kiedy usłyszałem, jak mój krzyk odbija się od bloków.
Staje koło mnie jeszcze jeden biegacz, też przerwał trening po obszczekaniu. Gość, który szuflą zgarnia liście na boisku mówi, że idzie zadzwonić po straż miejską, żeby pogoniła dziewczyny. Ale przecież nie będę tu stał przez pół godziny, aż straż przyjedzie, przecież się nie pali. Co zrobić? Pójść nie kończąc treningu? Ale dlaczego? Przecież mam rację, mam wsparcie. Do tego momentu może nawet właściciele psów są po mojej stronie. Dlaczego mam się poddawać.
Adrenalina jest taka, że bierzemy sprawy w swoje ręce. Drugi biegacz używając niecenzuralnego słowa na p proponuje, żeby je wziąć za rękę i wyprowadzić ze stadionu. Oponuję, że nie będziemy się przecież z nimi szarpać.
– Łot for ju run łid dis dog hijer?! Goł ałt and ran in pis.
Blondynka znów mnie na bezczela omija. I wtedy odpowiadam chamstwem za chamstwo. Czy jestem z tego zadowolony? Nie. Czy się wstydzę? Nie. Nie umiałem znaleźć lepszego rozwiązania. Nie umiem go wskazać teraz, na spokojnie, a wtedy mam adrenalinę na poziomie Himalajów.
Łapię za szuflę do liści, żeby przepędzić psa.
– Goł ałt! [Ciąg dalszy do wykropkowania, młodsi – sami wiecie]
Sytuacja robi się dynamiczna. Za plecami słyszę krzyki, nie wiem, czy drugi biegacz nie zajął się wyprowadzaniem brunetki. Ale nie mam czasu zerknąć, bo rzuca się na mnie… – nie, nie pies, tylko blondynka. Usiłuje mi wyrwać szuflę.
To się nazywa eskalacja agresji. Próbuje uderzyć mnie w twarz, ale kończy się na lekkim zadrapaniu. Kopnąć w jajka, ale dosięga tylko czubkiem buta. Sam nie mogę w to uwierzyć, ale biorę nieoczekiwanie udział w stadionowej burdzie. Boję się, że blondynka wyrwie mi szuflę i zrobi mi krzywdę.
– Bierz go! – nie wiem, czy to jedyne słowa, jakie zna po polsku, ale czystą polszczyzną blondynka próbuje poszczuć psa na mnie.
Jakoś w tym momencie pojawia się brunetka, uspokaja koleżankę. Gadamy jeszcze chwilę kiepską angielszczyzną, one twierdzą, że rozmawiały z właścicielem stadionu i dowiedziały się, że psów nie można wprowadzać tylko w czasie meczu. I że to moja wina, bo pies odpowiada na moje emocje i dlatego na mnie szczeka.
Nie porozumiemy się za chińskiego boga. Czuję, że od bariery językowej jest tu jakaś inna, jeszcze silniejsza bariera. Ona kocha swojego psa jak dziecko. Nie potrafi się wczuć w moją obawę, nie daje mi prawa do wolności biegania po stadionie bez goniących za mną psów. Ja nie chcę wczuwać się w jej emocje, bo chcę respektowania swoich praw. Przypomina to dialog izraelsko-palestyński.
Ona ma swoją historię, którą opowiada, ciekawe w jakim języku, komuś przy kolacji – o strasznych, nietolerancyjnych Polakach, którzy napadli na jej psa i przepędzili ją ze stadionu. Ja mam swoją, którą Wam właśnie opowiedziałem.
Jeśli jest mi teraz przykro, to dlatego, że zdałem sobie sprawę, jak czasem niemożliwe jest porozumienie między ludźmi po dwóch stronach barykady. Obojętne na jakim tle ta barykada powstała.
Biegaliśmy wczoraj z biegaczką Sabiną po Ursynowie i po Lesie Kabackim. Gadaliśmy o psach, bo koło kilku zdarzało nam się przebiegać. Przestałem być fundamentalistą, akceptuję psy wolno biegające, kiedy rzeczywiście nie reagują na biegaczy. Są już w miastach takie psy. Ale są też takie sytuacje jak dzisiejsza, kiedy świat reguł wali się w gruzy.
Emocje miałem takie, że kiedy już dziewczyny z psem poszły i ruszyłem do szybkiego biegu, to ustanowiłem wczorajszy rekord okrążenia – 1:05. Ważną częścią treningu powinien być trening mentalny. Co zrobić, żeby adrenalina wydzielająca się na starcie mobilizowała mnie tak jak mnie mobilizuje (wiecie, że na zawodach biegam o wiele szybciej niż na treningach), a nie deprymowała, tak jak co poniektórych.
Nie wiem. W każdym razie nie biegajmy wolno po pierwszym torze.
popellus
2011/10/31 19:12:07
Uuuuhu.hu…Kolczu tu jest Polska,a na stadionie /ach nie ma reguł.Serio.
Ty biegasz dłużej,ja to zaakceptowalem już na wstępie. Nie uczynimy tego w pojedynkę,nie tutaj.
Najlepszego
Mimo wszystkoPope
–
podopieczny_bartek
2011/10/31 19:32:54
Wyobrażam sobie, że emocje musiały być na wysokim poziomie; niestety właściciele psów i biegacze chyba rzeczywiście znajdują się na totalnie przeciwnych biegunach – sam doświadczam tego na codzień biegając po parku szczęśliwickim… P.S. nie przejmowałbym się komentarzami nt. nietolerancyjnych Polaków – nikt tych dziewczyn nie zmusza do tego, żeby się w tej „nietolerancyjnej” Polsce tak męczyły (ups, chyba trąci nietolerancyjnością ta moja wypowiedź;))
–
basdlamas
2011/10/31 19:43:49
Bas jest biegaczem i ma psa. Ale jako biegacz nie chce psów bez smyczy w mieście ani nawet na ścieżkach w parkach, jako właściciel psa nie chce biegaczy na terenie specjalnie ogrodzonym dla wybiegów. Po prostu jak ktoś jest debil to i tak tego nie zrozumie. Każdy i wsyztsko ma sowje miejsce i biegacze i psy….. ale dla nich to na bank nie są stadiony.
–
quentino-tarantino
2011/10/31 20:35:23
Biegacz na trasie spotyka: innych biegaczy, spacerowiczów, rowerzystów, rodziców z wózkami, właścicieli z psami, kierowców ałtów. Ja zaliczam się do każdej z tych grup i dlatego jest mi łatwiej – się wczuwam. Thebile mają inne style.
Głową muru nie przebijesz, to go przeskocz.
–
quentino-tarantino
2011/10/31 20:36:14
Nocna Ściema Mocno Się Ma:
http://www.quentino.pl/
–
mbucz
2011/10/31 20:56:22
Historia dobrze opowiedziana i z życia wzięta. Ja mam taką zasadę, że jeśli pies biegnie w moją stronę bez pokojowych zamiarów i nie widać reakcji właściciela (no bo może w końcu pies się czasem mu urwać, czy zareagować niestandardowo – zdarza się i trzeba podejść ze zrozumieniem), niby przypadkiem wymierzam psu porządnego kopa, oczywiście nie na tyle, żeby psu stała się krzywda (w końcu to nie jego wina), ale na tyle, żeby mu się odechciało gryźć, a właściciel się sprawą swojego czworonoga zainteresował. Powtarzam do skutku, a z właścicielem nigdy nie wchodzę w polemikę.
–
akrzesak
2011/10/31 21:02:14
Na chamstwo nie ma rady.
Szkoda tylko zmarnowanego czasu na trening …
–
andante78
2011/10/31 21:03:01
Wojtek historia podniosła Ci pewnie mocno adrenalinę, ale dawno nie było takiego odcinka, który czytałem z pytaniem, co dalej będzie, co dalej się stanie :-). Każdy ma swoją opowieść z psami (nie każdy potrafi ją tak barwnie zrelacjonować), mnie najbardziej rozwala odpowiedź właściciela biegnącego w moim kierunku psa: „proszę się nie bać, on nie gryzie”.
–
piotrek.krawczyk
2011/10/31 21:04:44
Ufff! Ale historia! Znam te historie z pieskami z doświadczenia, tak opowiedzianej jeszcze nie słyszałem. Jeszcze mam adrenalinę od samego czytania… Dzięki John, dołączam swój głos…
Mój ostatni przed Ściemą trening w Puszczy, trochę się sciemnia, w lesie z przeciwka idą dwie postacie i lata duży pies, idący widzą mnie, nie reagują, znaczy pies wyuczony, wtem rzuca się ku mnie, biegnie z obnażonymi zębami jakieś 50 metrów, szykuje się do skoku do gardła, widzę to, czuję jak zwężają mi się naczynia, serce zaczyna walić, będę musiał walczyć o życie z psem, wrzeszczę coś, łapię konar i rzucam w jego stronę, właścicielka też krzyczy, biegnie w naszą stronę, pies trochę zwalnia, mam czas na podniesienie drugiej gałęzi, ale wybieram drzewo, wspinam się na wysokość 1,5 metra chyba w sekundę, kobieta w szlochu dopada do psa, zakłada smycz, on ma pianę, nadal chce mnie zabić, schodzę i tak stoimy. „On nigdy…” – znam to… On nigdy się nie rzucał, był na szkole, itd. Ale on nigdy nie widział dziwnie ubranego człowieka pędzącego po ciemku prosto na jego panią… Szkoła idzie się pieprzyć przy instynkcie. Rozmawiam z paniami, wszystko trwało kilka sekund, z rozmową może minutę. Nie lubię się zatrzymywać na treningu. Pani przeprasza, bije psa, proszę, żeby nie biła psa, pytam jak mam tłumaczyć właścicielom psów, żeby wiecej nie puszczali pupili, szczególnie w parku narodowym, pani jest miła i przejęta oraz przerażona, tłumaczy, że leśnik jej pozwolił puszczać psa pod warunkiem, ża w sytuacji zagrożenia weźmie go na smycz… Leśnik idiota, pani idiotka lub Dziki idiota. Ktoś tu jest idiotą. Pies nie jest idiotą. Pies robi swoje bo jest psem. Opowieść autentyczna, godzinę po zdarzeniu rozmawiałem z Johnsonem i trochę mu się poskarżyłem…
A Dziki dziś po Puszczy bieg po maratonie. Taka pogoda, że powłóczyłem się dwie godziny w tempie 5’15. Bez spotkań z pieskami. A na Nocnej Ściemie Dziki biegł z pulsometrem dla kontroli i z ciekawości. Średnie tętno maratonu 134/min. Na zbiegach nawet 121, na podbiegach maksymalne zapisane tętno 141/min. A Nocna Ściema już na Dziki Biega Po Świecie. Jeszcze dokonczę, bo mam zespół różnych wątpliwości… Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/10/31 21:11:55
Cześć Akrzesak 🙂
–
ocobiegatu
2011/10/31 21:13:43
Stara zasada – mijamy psa od strony właściciela ( wstępie przyjmujemy , że nie jest odwrotnie – tj,że pies nie jest właścicielem) i profilaktycznie lewym sierpowym należy przylać właściciela. Pies zajmuje się właścicielem a nie nami…:).
–
podopieczny_bartek
2011/10/31 21:26:11
osobiście nic przeciwko psom nie mam; jestem przeciwny puszczaniu ich luzem, bo nigdy nie wiadomo czy ogon macha psem czy pies ogonem…;)
–
majka.bally
2011/10/31 21:29:49
Andante- dokładnie.
Cóż, Wojtek, nikt nie ma Ci za złe, że puściły Ci w końcu nerwy. Jesteś tylko człowiekiem. Z debilami nie poradzisz, ani w nietolerancyjnym kraju, ani w żadnym innym.
Dziki… z tą szkołą to cudo. Czy ludzie naprawdę zapominają o myśleniu?
Ze swojej strony powiem tak: mam fobię, każdą jakąś ma. Ja się boję psów, od zawsze. Biegam głównie w parku lub lesie przy Malcie. Widzę psy bez smyczy na każdym treningu, próbuję, ale nie potrafię zapanować nad stresem/strachem (niepotrzebne skreślić).
Widzę psa, on na mnie patrzy, a wyobraźnię mam bujną, więc jestem bliska omdlenia, ale powtarzam sobie „Jeśli wyczuje, że się boisz, zaatakuje cię. nie boję się, nie boję się, jest mały, nie zje mnie, najwyżej pogryzie, będą blizny, szpital, potworny ból, nie boję się, nie boję się, nie boję się…”.
Zawsze to samo: tracę kontrolę nad oddechem, czyli nad tym, nad czym najbardziej pracuję podczas biegania. Ciśnienie nienaturalnie wysokie.
Pies zauważył ptaka/piłkę/kość i rusza w drugą stronę, a ja szukam mojego spokojnego oddechu kilka minut i przeklinam pod nosem.
I powtarzam sobie „Zen, majka” 😉
Wiec, teraz wiecie, dlaczego nie słucham muzyki przy bieganiu. Nie usłyszę, jak do mnie dobiega lub szczeka.
–
ocobiegatu
2011/10/31 21:43:05
Tylko raz mnie pogryzł pies w życiu. Mała ranka. Miałem jakieś 11-12 lat i od razu zacząłem czytac wszystko o wściekliźnie i dziełach Pasteura…:). A nie było to łatwe, bo nie było internetu. W dniu przepisowego terminu przyjścia objawów , czyli wstrętu na światło itd. dopiero się popłakałem i przyznałem rodzicom. No i nic , jestem..:).
Czasem jednak z tego wszystkiego myslałem , jak poźniej biegałem w dojrzalszym wieku, , czy aby na trening nie brac kartki papieru i długopisa w celu spisania właściciela.Od tego momentu jednak jakoś nie miałem , o dziwo, większych problemów z psami. Limit się chyba wtedy wyczerpał..:).
–
tomikgrewinski
2011/10/31 23:39:28
Dwie suki i pies
Jedna szufla to za mało…
–
beat.usia
2011/11/01 10:16:01
Co za aroganckie ‚dziewuchy’!!!!
Mieszkam w Londynie juz od paru lat i zawsze staram sie ‚dobrze reprezentowac Polske’ – taka tam ze mnie patriotka ‚na uchdzctwie’…Bo rozne opinie o nas kraza…Mowi sie o tym co widac – pijanych Polakach na ulicach, ale rowniez o tym jacy to my pracowici, zaradni, wyksztalceni itp…Staram sie jak moge, by mowiono o nas jak najlepiej…ech
…a tutaj wszyscy sa bardzo ‚politically coorect’ na kazdym kroku prosze, przepraszam, dziekuje – bo tak wypada…
Niestety o tym co wypada Anglicy zapominaja gdy sa poza granicami UK. Zapominaja o ich wlasnych manierach i zamieniaja sie w tzw ‚dzikusow’, wydaje im sie, ze wszystko wolno…
W Anglii nie mas szans na wejscie na stadion z psem, a gdyby sie komus udalo – to mandat, policja itp itd. Dziewczyny zachowaly sie po ‚chamsku’, nigdy by tego nie zrobily we wlasnym kraju!!!! Jak o tym pomysle to adrenalina mi podskakuje, i gdybym nie siedziala teraz za ‚angielskim’ biurkiem, tylko byla na treningu, to pewnie pobilalabym jakis swoj rekord!!!!
A tak biegowo, to kontuzja, ktora mnie stopowala przez ponad pol roku – zazegnana!!!! Za meisiac maraton w San Sebastian (Hiszpania) :))))
Pozdrawiam Kolcza i podopiecznych, zyjmy fair play, a na tych, co sie nie stosuja do zasad idzmy z lopata, a co !!!! Olé !!!
–
piotrek.krawczyk
2011/11/01 20:01:06
Tu Dziki
Majka – fobie to nieracjonalne lęki i obiektywnie nieuzasadniona panika. Twój strach jest racjonalny, to prawidłowa ocena sytuacji. Pieski są potencjalnym zagrożeniem, szczególnie jak biegamy. A Dziki miał dziś nad Wisłą „sytuację” z Policją. Ja biegłem, oni stali samochodem na chodniku i robili swoją Akcję Znicz. Wołam „źle zaparkowany”, bo nie ma w ogóle miejsca do przejścia, tuż obok zatoczka przystanku, jakby ktoś tak stanął byłoby holowanie i mandat 500. „No i co z tego? Biegnij forest…” woła policjant. Dziki się wkurzył, odbiłem się rękami od maski i przeskoczyłem policyjną Kię, żeby nie wbiegać na Wislostradę. „Stój, stój” wołają nomen omen psy. „Wlep se mandat” krzyczę i już mnie nie ma. To była trzecia piątka dzisiejszego BNP i biegłem już dość szybko, po 4’45 min/km. Dziki już nie przestanie ganiać się z Policją, mam to od liceum, to nie ZOMO, ale na chamstwo miałem w repertuarze zachowań tylko chamstwo… A dziś 22 km BNP:
5 km – tempo 5’04 min/km
5 km – 4’53
5 km – 4’45 (sytuacja z Policją)
5 km – 4’41
1 km – 4’26
1 km – 4’14
Polecam refleksje Quentina o Akcji Znicz na http://www.quentino.pl
Dziki
–
biegofanka
2011/11/01 21:10:48
Wojtek – przepraszam, wiem, że nie do śmiechu Twoja opowieść, ale właśnie czytając Twój odcinek, „wybuchnęłam” w pewnym momencie śmiechem… syn przybiegł z pytaniem, jaki kawał na necie czytam… świetnie napisane… ale faktycznie nie do śmiechu ani z pierwszym torem ani tym bardziej z psem bezmyślnej właścicielki i jej kompanki…
–
biegofanka
2011/11/01 21:12:29
Sfx – widziałam Cię wczoraj w tv, gratuluję udanej imprezy i poczucia humoru:))
–
biegofanka
2011/11/01 21:18:32
Co do spotkania z psem… raz miałam naprawdę stracha… czarny dość duży pies na mojej ścieżce biegowej… nikogo… tylko ten pies bez właściciela… ruszył w moim kierunku… dziwnie patrzy… nie biegnę już, tylko idę i nie wiem, co robić… widzę nadjeżdżające auto, macham ręką, zatrzymuję i proszę o pomoc… życzliwy pan przegonił psa… do samego domu nie uspokoiłam się… wtedy naprawdę się wystraszyłam…
–
basdlamas
2011/11/01 21:35:08
DZIKI – za Policyjną akcje… SIEKIERECZKA:)))
–
andante78
2011/11/02 07:42:35
SFX – Michale, wszystkiego najlepszego w Twoje święto, miłego dnia :-)!
–
podopieczny_bartek
2011/11/02 07:53:40
Wojtek, ja też Cię przepraszam bo muszę się przyznać, że jak sobie wyobraziłem Ciebie z tą szuflą to popłakałem się ze śmiechu:) mimo tego, że pewnie Tobie do smiechu wtedy nie było….
pozdrowienia dla Ściemniaczy i gratuluje imprezy (genialny pomysł)
b
–
popellus
2011/11/02 08:21:10
Wczoraj pojawił się pierwszy dwu- częściowy trening. Rano ok I zakres w normie, ale wieczorem tętno skakało jak szalone, mimo, że to krótkie rzeczy były. Wczoraj też zainspirowałem się roztrenowaniem A. Draczynskiego….który zapytany przez dziennikarza, jak wygląda jego roztrenowanie, powiedział, że codziennie po 10-15km odpoczywa…i tak przez miesiąc:)Można…
A w sieci pojawił się nowy projekt ciekawego człowieka, 800.BLOX.PL vel Marcin Nagórek….który teraz ma nowy layout i nową stronę. A na najbliższy rok zapowiada maratońskie przygotowania od A do Z….
nagor.pl/
dla ciekawskich…
Najlepszego
Pope.
P.S [na dzisiaj].
BaS nie ma znowu nogi, ma dwie:) jeszcze:)
–
popellus
2011/11/02 08:37:48
Kołczu znalazłem! coś co rozwiąże problemy biegania po stadionie:)) Prosty stadion, świetne miejsce treningowe, w ogóle to POWERADE odwalił kawał fajnej roboty, na pewno widzieliście jak J.S I Lewandowski pokazują cwiczenia [gs , gr]…ale te europejskie są jeszcze lepsze.
Polecam prosty stadion:)
http://www.youtube.com/watch?src_vid=vQh43H4BF3s&v=86FZBkysWfs&feature=iv&annotation_id=annotation_605751
Najlepszego ..
Pope
–
beat.usia
2011/11/02 09:07:11
…chociaz zdenerwowalo mnie to cale zajscie na stadionie, to musze sie przyznac, ze czytajac Wojtka sprawozdanie… usmialam sie rowniez!!!! Sytuacja okropna, za to swietnie opisana:))))
–
ocobiegatu
2011/11/02 14:34:28
Jakoś w Polsce ostatnio modne są ściemy i tematy samolotowe. Proponuję więc aero-ściemę.
Potrzebny samolot. Najlepiej A380…:).Rejs ma być w kierunku Wielkiego Brata. Nie w kierunku byłego Wielkiego Brata. najlepszy byłby Londyn chyba . Różnica czasu 1h.
Najpierw liczymy krokami w samolocie dystans do toalety.
Potem przybieramy groźną minę ( jak Jaś Fasola w odcinku gdy wyjeżdzał z garażu) i biegniemy co sił do toalety rozganiając po drodze wszystkie stewardessy.
Łapiemy czas. Przeliczamy na 100m. Lot do Londynu to ca. 160 minut ,na różnicy czasów zyskujemy 60 minut. 100:160 = 0,625. Nie ma szans aby nie poprawić życiówki na 100M w sprincie. Mało tego. Ktos kto biega 100m w 15 sekund ma już rekord świata i to super : 0,625 x15 = 9,375 czyli 9.22…:).
–
piotrek.krawczyk
2011/11/02 20:23:04
145. Na Łosiowych Błotach czyli przedsionku Puszczy i po Bemowie. Odpoczywałem sobie… Podoba mi się program roztrenowania według Draczyńskiego – dzięki Pope. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/11/02 20:37:32
Kurcze. Znowu postawiłem znak mniejszości i zjadło trzy czwarte 🙁 Nie wolno stawiać znaku mniejszości.
A tam były życzenia urodzinowe dla SFXa… Michał sam sobie zrobił Nocną Ściemą prezent nie do przebicia…
Michał, cóż Ci mogę życzyć? Udanej drugiej edycji Ściemy? To samograj i gwarantowany sukces… Rekordów życiowych? Przecież Ty się dopiero rozkęcasz… Mogę życzyć sobie – poczekaj na Dzikiego i pościgajmy się w nowym sezonie. Tylko nie będę obłudnie życzył Ci, żebyś wygrał… 🙂 Żeby Ci noga zawsze dobrze stawała, nigdy źle jak na Rzeźniku? Dobre życzenia, ale brzmią jakoś perwersyjnie… 🙂 To Dziki życzy szczęścia i sukcesów. Tak. I dziękuje za Koszalin i Nocną Ściemę.
A Dziki dziś Łosiowe Błota i Bemowo, 95 minut na samym pulsie poniżej 145. Reszta poniżej… Dziki
–
biegofanka
2011/11/02 21:09:06
Sfx – życzę Ci:
drugiej jeszcze lepszej Ściemy,
żeby frekwencja się zwiększyła,
żeby otoczka imprezy nas biegaczy „z nóg zwaliła”;)
Zdrowia do biegania i działania,
i w realizacji Twoich celów – wytrwania:))
–
sfx
2011/11/02 21:21:17
dziękuję Wam.
za to, że jesteście.
i za to, że nie pozwolicie mi zgłupieć.
a sobie życzę, żeby Polska Biega była w drugim podejściu liczniejsza… tego mi zabrakło 🙁
a powiem wam po cichu (czego się oczywiście zrobić nie da), że dostałem mnóstwo powtarzających się prezentów… dzięki Wam za to.
zacząłem już modyfikacje strony pod drugą edycję, nie wiem czemu jestem wariatem. ale może to i dobrze.
–
rob-ss
2011/11/03 11:08:03
SFX – nie znam Cię chłopie ale szacunek ogromny. Na przestrzeni roku wykonałeś naprawdę kawał dobrej roboty. Widziałem Twoje wpisy na wszelakich forach i za popularyzację swojej imprezy należą Ci się ogromne brawa i honorowy złoty medal Nocnej Ściemy. Przyłączam się również do życzeń urodzinowych a w prezencie dodatek do działu „media” na stronę www:
Teleexpress – http://www.youtube.com/watch?v=RTdgb_4SPdg
TVP Szczecin – http://www.youtube.com/watch?v=CKNfjx_J0ts
TVN 24 – http://www.youtube.com/watch?v=Ezptl8M-Iyo
Radio Zet – http://www.youtube.com/watch?v=u8UCOvJbDPU
A najlepsze jest podsumowanie w Teleexpressie: Teraz już nikt nie zakwestionuje sensowności zmiany czasu na zimowy.
GRATULACJE !!!!!!
pzdr, robSS
–
sfx
2011/11/03 11:57:23
rob.
to się nazywa prezent.
dzięki za te materiały.
–
beat.usia
2011/11/03 12:08:47
SFX,
Bez wariatow ten swiat by zwariowal!!!! Dobrze, ze jestes!!!! Zycze Ci zdrowia na kazdy dzien, bys dalej inspirowal, bys dalej ‚sciemnial’!!!! Mysle, ze juz niedlugo nastapi zmiana znaczenia ‚sciemniac’ i zamiast ‚obijac sie i nic nie robic’ w slownikach pojawi sie taka oto definicja:
SCIEMNIAC – wkladac duzo wysilku, zmagac sie z samym soba, biegac noca, pokonywac maraton z ograniczona widocznoscia, bic rekordy maratonskie co najmniej
o godzine, byc pasjonatem biegania, inspirowac
Raz jesze wszystkiego, co naj, naj, naj!!!!!
–
beat.usia
2011/11/03 12:13:01
Kto ma ochote posciemniac dzis ??? :))))
–
grido71
2011/11/03 13:04:16
beat.usia: dzisiaj będę ściemniał, a jakże, w lasku maltańskim, z czołówką na głowie. W planie mam kros pasywny (35 minut), więc pewnie moja „Nocna Ściema” nie będzie trwała długo (i to bez myków z czasem) ;-).
–
sfx
2011/11/03 13:07:54
ja dziś ściemniam… o 18:30… po raz czwarty w tym sezonie w chłodniejszej wodzie… mają być kolejni debiutanci (ostatnio było takich dwóch)
–
beat.usia
2011/11/03 13:56:57
ja tez dzis posciemniam poznym wieczorkiem, po pracy, mglistymi ulicami ‚olimpijskiego miasta’, ale myslami z Wami Sciemniacze :))
–
piotrek.krawczyk
2011/11/03 14:14:00
Hej Beatusia – rewelacyjna Twoja definicja „ściemy” 🙂 Dzięki! Dziki
–
grido71
2011/11/03 19:54:34
No i „nocne” bieganie po lesie skończyło się podkręceniem kostki :-(.
–
sfx
2011/11/03 20:38:41
zakończyłem dzień bardziej szczęśliwie niż grido.
4k + 8 minut + 4k
powietrze 5st.C, woda 9st.C
–
johnson.wp
2011/11/03 20:58:48
Tak SFX-ie Nocne Sciemnianie się nie skończyło, a trwa nadal! Całą jesień i zimę będziemy kontynuować Twoje dzieło:) Beatusia, zapisuję się:) Dzisiejsza ofiara Grido nie pójdzie na marne. Jutro Johnson podejmie pałeczkę, a start będzie około 19, czyli grubo po zmroku, na Drodze Dębińskiej. W planie 8 kółek :)) tyle że bardzo wąskich. Zając będzie wirtualny i będzie prowadził metodą interwałową:)
–
kudlaty_1
2011/11/09 00:59:58
Czesc Johny 🙂
Kopa lat 🙂
Troszke sie polalem czytajac opowiesc o Twoich zmaganiach z pieskiem i jego pania. Usilowalem to sobie wyobrazic, tym bardziej, ze dzialo sie to pod moimi oknami a panienka zdaje sie mieszka w sasiedniej klatce (jesli to ta o ktorej mysle, to dziewcze bedac dziecieciem wyjechalo do stanow i wlasnie wrocila po fefnastu latach, tak wiec jezyk polski zna ale pewnie angielski jest jej blizszy 🙂 .
Jak znam zycie to pojawiasz sie tam gdy ja sie klade spac ale to mile, ze odwiedzasz „moje strony”. Powodzenia w dazeniu do celu… hmmm raczej w dobieganiu do celow w zamierzonych czasach 🙂
Marcin vel Kudlaty
A tak przy okazji, czolem Dziki, cos tam kojarze, ze miales charakter w nogach przy spotkaniach ze smutnymi w drugiej polowie ubieglego wieku 🙂 Pozdrawiam 🙂