II edycja…

Nie chce mi się. To nie jest chyba najbardziej zachęcający początek odcinka, ale to jest prawda. Nie chce mi się biegać. Zajechałem się, pierwszy raz w życiu.

Po czwartkowej wieczornej sile biegowej w Centrum Biegowym ERGO (zapraszam znów w ten czwartek o 19.15, będzie siła, ale bez górki) mieliśmy jakąś robotę z Moją Sportową Żoną, kolacja, blog, spanie, pobudka o siódmej i szybko na trzygodzinne rytualne bieganie, bo o 12. byłem umówiony na rozmowę o Trójce z Arturem Andrusem.

Podjechałem do Gazety z cywilnymi ciuchami w torbie i pobiegłem na Siekierki, mostem do Azji, potem wałem na południe, ale smochody strasznie huczały, więc zbiegłem na tereny zalewowe. Słucham „Nielegalnych”, nie lubię tej konwencji sensacyjno-szpiegowskiej, ale jak na tę półkę, to wciągająca literatura. Zwłaszcza na terenach zalewowych. Było jeszcze sporo stopni mrozu, więc kiedy na wyciągnięcie ręki wyrosła mi Elektrociepłownia Siekierki po drugiej stronie Wisły, naprawdę ciężko było opanować się przed powrotem na skróty czyli po lodzie. Zwłaszcza, jak na środku Wisły zobaczyłem dwa spacerujące lisy. Ale rozsądek zwyciężył.

Ja niestety nie zwyciężyłem, tylko poległem, padłem i wracałem jak żołnierz z niemieckiej niewoli. Tempo spadło w rejestry tak zawstydzające, że prędzej zdradzę Wam swoje nałogi niż parametry piątkowego biegu. Z treningu na trening jest coraz gorzej.

Po pracy znów byłem śpiący, w sobotę MSŻ pojechała rano studiować, a ja spałem jak dziecko. Biłem się z myślami, czy iść na 10 km w Kabatach, w końcu przekonała mnie córka 3klasistka, która najwyraźniej chciała sobie posiedzieć bez starych w domu.

I w Kabatach potwierdziłem, że moja forma jest beznadziejna. 41:16. Biegłem z nieznajomymi, bo wszyscy moi znajomi biegowi, ci, z którymi zazwyczaj się ścigam byli minutę, dwie, trzy albo i więcej przede mną.

Przetrenowałem się.

Zdarza się.

Mnie pierwszy raz.

Co robić? Po biegu było porządne rozciąganie, doczekałem do Darka, który przychodzi na ErgoTreningi i Alicji z ubezpieczeniowców, oboje pobiegli chyba lepiej niż mogli się spodziewać. Wieczorem przemroziłem odzywający się groźnie dwugłowy, a w niedzielę powtórzyłem.

I nie biegam. Znalazłem na to niebieganie małe okienko, ale przynajmniej w niedzielę i poniedziałek był totalny luz.

We wtorek, środę i czwartek mam trzy treningi z bankowcami, ubezpieczeniowcami i ergowcami – trzy razy siła biegowa. Mam nadzieję, że to wytrzymam. W sobotę jest dycha w Falenicy, nie oprę się, szczególnie, że mamy do rozegrania rewanż z Kamilem. Ale za to nie będzie w tym tygodniu trzydziestki. Rozsądek zwyciężył.

Jeśli to nie wystarczy, w kolejnym tygodniu kontynuuję odpoczynek – będą wtedy tylko dwa treningi, trochę lżejsze. Nie mam doświadczenia w wychodzeniu z przetrenowania, ale myślę, że najważniejszy jest sen.

Dziś wieczorem mamy tylko z MSŻ coś do zrobienia. Ostatni rzut oka na ofertę II edycji obozu biegowego w Rabce Zdrój i wstawiamy na stronę. Kto pierwszy, ten szybszy.

A potem do łóżka i spać. Kto pierwszy, ten wypoczęty.

WAŻNE OGŁOSZENIE. Dziękuję Wam bardzo za wypowiedzi i rozmowy o ściąganiu plików. Tekst będzie w najbliższy CZWARTEK w DUŻYM FORMACIE (młodsi: dodatku Gazety Wyborczej).

Updated: 13 lutego 2012 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.