Stadion Klęski Narodowej

Rozpieprzyli mi lodówkę. Uszkodzili system chłodzenia, wyłamali drzwiczki, a zawartość półek powywalali na ziemię. Trudno znaleźć cenzuralne słowa, żeby opisać to, co zrobili.

9.00 Startujemy z mostu. Mam tak samo jak ty… Miasto moje, nadwiślański brzeg. Wiatr, ale na moście wieje zawsze, kiedy skręcamy w trakt królewski, wiatr przestaje przeszkadzać. Jestem nawet jak okręt pod pełnymi żaglami. Nadrabiam stracone na dwóch pierwszych kilometrach sekundy, na Wisłostradzie doganiam Maćka, trenera z naszej Kancelarii. Ale Maciek biegnie po jakieś 4:03, ja chcę biec po 4:00 na kilometr, odjeżdżam na luzie. Pod mostem szpaler ludzi. Szał, przyspieszam, każdy tu przyspiesza. Gdyby ludzie tak stali przez 42 kilometry, zrobiłbym maraton w 2:30, a potem padł jak Filippides.

Ale nie w głowie mi ułańskie szarże, nie wyobrażam sobie, że jestem koniem w galopie, lokomotywą elektryczną albo wyścigówką. Wizualizuję sobie lodówkę. Jak w tej reklamie piwa, gdzie faceci wrzeszczą z zachwytu na widok lodówki wypchanej browarami. Ja jestem wielką lodówką wypełnioną napojami izotonicznymi, smacznymi węglowodanami, czystą energią.

W jednej trzeciej trasy górna półka zaczyna pustoszeć. I wtedy cud, córka studentka z rodziną i bananem. Biorę, wciągam, biegnę, utrzymuję tempo. Na 15. kilometrze kibicują znajomi. Dostanę potem esemesa, że wyglądałem lepiej niż Kenijczycy.

Najgorsze są te maratony,  w których najlepiej jest na 15. kilometrze.

Dogania mnie nasz Maciek, żartuję, czy nie jesteśmy dwuosobową grupą na złamanie 2:50. Ale my jesteśmy dwuosobową grupą idącą na stracenie. Na półmetku czas dobry, 1:25:02, dwie sekundy szybciej (!) niż na wiosnę w półmaratonie, a z luzem nieporównywalnie większym. Ale zaczynają się kłopoty, Maciek odjeżdża, lodówka znów pustoszeje. Wyciągam żel, odkręcam go (to ważne!), wciągam i biegnę dalej. Tempem zajmę się po podbiegu w Parku Natolińskim. To ładne miejsce, można nawet machnąć ręką na nierówną kostkę na alejkach, a podbieg naprawdę łagodny.

Tempo spadło w okolice 4:20, na górze żel zaczyna działać, ale lepiej niż 4:10 na kilometr się nie daje. Bo dostaję w mordę. Wiatr, który rano się przyczaił teraz wali na odlew. Pierwszy kopniak w lodówkę.

Ursynów to grupki kibiców, jak w mitycznym Berlinie, doping wzdłuż całej KENstrasse. Z lodówką jest coraz gorzej, pustki, pustki, bulgoty w rurkach, przerwy w zasilaniu. Zaczynam obliczać sobie wyrok. Bo odjeżdżającą życiówkę dawno pożegnałem, pożegnałem ją już chyba na zawsze, będzie ze mną na niejednym starcie, ale już coraz mniej w sferze planów, a coraz bardziej w sferze marzeń. Zaczynam obliczać, ile muszę pobiec, żeby uniknąć gilotyny. Jeśli będę robił kilometry po 4:30, nie złamię trójki, muszę biec po 4:20. Tyle że od 30. kilometra już jestem w strefie 4:30-4:40.

Żel! Sięgam do lodówki po ostatni żel. Wyciągam z kieszeni i nie mogę odkręcić. Taki jestem słaby, że nie daję rady. Myślę, żeby poprosić starszego pana, który stoi przy trasie w rejonie Służewa, ale w końcu zakrętka puszcza. Znajomy na rowerze daje mi łyk wody do popicia, ale wątroba już nie za bardzo potrafi zmetabolizować dostawę. Lodówka rzęzi, nie domyka się, lodówka została zrabowana, uszkodzona, rzucali nią o ziemię, rozsypywali węglowodany, a izotoniki wylewali do zlewu. Stałem się ofiarą napaści i w dodatku sprawców nie ujęto. Kto jest winien? Dwie sekundy za mocno na pierwszych kilometrach? Nie, byłem przygotowany na taki wynik, Jurek M., z którym wygrałem o kilkanaście sekund na 10 km w Krynicy zaczynał na 2:52, wyprzedził mnie na Ursynowie i skończył w 2:54. Błędy żywieniowe? Raczej nie. Treningowy maraton sprzed trzech tygodni? Może.

Nie będę już biegał maratonów. Przynajmniej przez jakiś czas. Poznań? Jaki Poznań, nie biega się maratonu co dwa tygodnie, to nierozsądne, a maraton jak nic weryfikuje rozsądek. Nie biega się sercem, tylko głową.

Na 35. kilometrze wiem z pewnością, że w tym roku to koniec sezonu. W ogóle mam dosyć biegania, może pora zająć się trenowaniem, liczę, że „zbierze” mnie po drodze podopieczny Przemek, który szedł na złamanie trzech godzin, na nawrocie koło półmetka był pół minuty przed grupą. A może podopieczny Bartek, jeśli ma dzień konia.

Ścinają mnie nagle. Cień z lewej, cień z prawej, nie podopieczni, tylko czołówka grupy na 3:00. Wdeptują w ziemię mnie, lodówkę, pół roku treningów. Paradoksalnie – na punkcie żywnościowym cztery kilometry przed metą. Przegranemu zawsze wiatr w oczy.

Kilometry spadają poniżej 5:00. Zaczynam układać w głowie blog. Jeśli dobiegnę w 3:10 będę miał efektowny greps: na Stadionie Narodowym padł wynik 10:3 w spotkaniu Maraton-Staszewski. Znajoma biegaczka na rowerze zachęca do wysiłku, że zaraz na moście przestanie wiać, że końcówka z górki. Ale co to za różnica, czy dobiegnę w 3:02 czy 3:07? Odpadam z zawodów. Na niesamowitym, kosmicznym stadionie poniosę klęskę, jak reprezentacja na Euro.

Bardziej przegrany ode mniej jest tylko Maciek. Trzy kilometry przed metą mijam go, kiedy siedzi na krawężniku. Dowlecze się kwadrans za mną.

Ciągnę za sobą na łańcuchu pustą lodówkę. W kieszonkach mam smutek, niosę w sobie doła. Na moście przyspieszam, żeby krócej to trwało, kilometry znów około 4:30. Potem wbiegamy na stadion. Nie walczę o sekundy, więc mogę rozejrzeć się po trybunach. Jestem chyba na igrzyskach, na mistrzostwach. Tysiące ludzi przyszło, żeby zobaczyć, czy nie padnę za metą.

Docieram w 3:03 z haczykiem. Zostałem nawet trzecim dziennikarzem na setkę zgłoszonych do tej klasyfikacji. Ale to nie jest maraton na trójkę, tylko na pałę. Nie muszę zawsze dostać szóstki bić życiówki, ale z takim przygotowaniem powinienem pobiec poniżej 2:55. Pierwszy termin oblałem.

Za dwa tygodnie jadę do Poznania. Cdn

.q

Updated: 1 października 2012 — 18:55

  1. rob-ss

    2012/10/01 12:27:55

    przekleję spod ostatniego odcinka bo jest tu info do SFX-a

    SFX – mówisz i masz 🙂 tnij.org/sjrl
    a co do pomaratońskich przemyśleń.. Dla mnie pomimo kiepskiego czasu to była wspaniała impreza. Nie zachwycił mnie jedynie Park Natoliński przede wszystkim dlatego, że po przebiegnięciu 25 km wbiegnięcie w startówkach w te krzywe cegły nie było niczym przyjemnym. Dodatkowo straciłem tam ponad minutę na przejazd karetki do biegacza który zasłabł i to tuż przed podbiegiem. Kryzys przyszedł książkowo na 32 kilometrze 🙂 Na 37 zmagałem się już z takimi skurczami, że z trudem utrzymywałem się na nogach ale jakoś udalo sie doczołgać do stadionu. Na moście rozjechał mnie Dziki 😀 Cały czas miałem nadzieję, że to nie nastąpi ale nie udało się. Poza tym impreza fantastyczna. Tomik z ekipą – ogromne dzięki za doping. rob


    lemon_electric

    2012/10/01 13:20:20

    Mógłbym zmienić kilka drobnych szczegółów i puszcić ten tekst jako mój własny…


    3chani

    2012/10/01 13:29:19

    A ja nie bardzo rozumiem. Uważa Pan ten maraton za porażkę, wini być może niedawny start maratoński, zarzeka, że będzie dłuższa przerwa, po czym znów planuje maraton z dwa tygodnie. Wszystkie podręczniku dla biegaczy trąbią, ze maratonów nie biega się co tydzień. nie rozumiem…


    beautyandb

    2012/10/01 13:34:30

    Wojtek, ja w sumie też mogłabym podobnie podsumować, chociaż u mnie akurat nie chłodzenie zawiodło. Ale do Poznania nie jadę. Chodzilo za mna cos innego, ale nie moge zdecydować, wiec raczej poczekam do wiosny. Mks, mamy sporo ładnych zdjęć z 10. kilometra, wiekszosc na mutacji bloga Ania biega na Wprost.pl…


    gepaard

    2012/10/01 13:39:33

    Co tydzień to się nie maratonów biega. Fakt. Ale do Poznania są dwa tygodnie 🙂
    Ja mam wrażenie, że wczoraj to coś w powietrzu wisiało, co nie pozwoliło sporej grupie ludzi osiągnąć zamierzonych rezultatów. Ja Poznań na pewno odpuszczam. Chyba sie skupię na dyszce do listopada…


    rob-ss

    2012/10/01 13:41:56

    Beauty – „Alleluja i do przodu” mnie też rozczulił ten kibic a on miał przecież z 80 lat 🙂


    gepaard

    2012/10/01 13:43:12

    Aha, i jeszcze jedno. Teoria względności. Jak tak sobie wczoraj spacerowałem / truchtałem te ostatnie 10 km, to zacząłem bardzo doceniac mój wynik z poprzedniego MW. A pamiętam, jak rok temu byłem niezadowolony… (poprawiłem życiówkę o minutę, ale to było poniżej planu minimum i duuużo poniżej celu).
    Taaa, jedni odbijają się od 3:40, inni od 3:30 a inni (ja) od 3:15.


    kamilmnch1

    2012/10/01 13:54:21

    mi najbardziej się spodobało „Chuck Noris nie przebiegł Maratonu Warszawskiego” a kilkanaście km dalej również po angielsku :)))


    sfx

    2012/10/01 14:16:13

    3chani.
    za kołcza powiem… nie pan… kołcz, szkielet, wojtek, on, jak kto woli, lecz nie pan 🙂


    basdlamas

    2012/10/01 14:16:38

    3chani – ale Wojtek..jest Punkowcem.. wali system:)))))…tak jak Bas,dziki, Johnson i reszta doopkow:)


    sfx

    2012/10/01 14:16:42

    a kto by się książkami przejmował,
    kto by brał pod uwagę rozsądek,
    czy bieg na 42k jest rozsądny sam w sobie?


    basdlamas

    2012/10/01 14:17:30

    SFX -to posrałeś ten bieg:)))) ty bąbelku jeden:)


    sfx

    2012/10/01 14:17:30

    robss.
    super dzięki, tylko nie potrafię odpalić 🙂 więc nic nie widziałem. a chciałoby się. 🙂


    sfx

    2012/10/01 14:17:56

    bas. daj swój numer to zadzwonię.


    rob-ss

    2012/10/01 14:22:22

    SFX wklejam jeszcze raz: Polsat
    rob


    rob-ss

    2012/10/01 14:27:34

    zachęcam również do dopisywania się w Jesiennej Lidze Maratońskiej
    rob


    sfx

    2012/10/01 14:29:04

    rob.
    udało się 🙂
    wrzucę to sobie na jutjubę 🙂
    narcystycznie powiem, że nie było tam ze mną najgorzej w tym lajfie


    basdlamas

    2012/10/01 14:31:50

    SFX- nie bo mnie zbijesz:)))) a po dwa masz moj numer gdzies.


    sfx

    2012/10/01 14:33:48

    właśnie niby mam, ale nie mam 🙂


    sfx

    2012/10/01 14:35:16

    http://www.youtube.com/watch?v=dlDKe49k2WU&feature=g-upl


    mksmdk

    2012/10/01 15:23:17

    @ B&B -dzięki. Dzięki również za towarzystwo na tych ok. 10k szkoda że nie lecieliśmy dalej razem. Szło a właściwie biegło się perfect co do sek. (na 10km miałem 50:00)
    Ze swojego skromnego doświadczenia wiem ze bieg z towarzyszem/towarzyszką popłaca wynikiem. Czasami nawet życiowym wynikiem. Nie było nam dane tym razem powalczyć o PB ale muszę powiedzieć że ja ukończyłem na vice PB. I to też jest +, w sumie to był to mój 27my start na tym dystansie i nabrałem już do tego lekkiego dystansu. Wiedziałem że na PB jestem niegodzien this time a wszystko inne się nie liczy sportowo.Liczy się natomiast wszystko inne niesportowe i m.in.to że ten maraton przypominał te zagraniczne w których brałem udział. Klawo było!!!!


    wojciech.staszewski

    2012/10/01 15:26:42

    3chani, witaj, bądźmy po biegowemu na Ty.
    To jasne, że nie powinno się biegać maratonów co dwa tygodnie. I nikomu bym tego nie zalecał. Ale zrozumiem każdego, kto w porywie fantazji będzie chciał pojechać na drugi maraton. Emocje w bieganiu też się liczą 🙂


    mrz

    2012/10/01 16:32:28

    Ten maraton był piekny szczególnie – słońce, rekord frekwencji, piękna trasa, niesamowity finisz na Narodowym. A jednak gdzieś tu jest jakieś peknięcie, bo większośc sie zawiodła wynikami a spora grupa narzekała na kontuzje. To był mój 5 maraton do korony i miałem biec na 4:30. Na 30 km siadło mi kolano, a może mięsień – lekarz powiedział że wiązadło. Doszedłem do mety i ten marsz to była klęska. Wyniki zawiodły, ale przecież nikt nie obiecuje, że jak jest pięknie wokół, to bedzie i pieknie na mecie. Dziki – biegłem za Toba do półmetka i podziwiam ten luz. Alke dlaczego miałeś 2 tabliczki – jedna nie wystarczy?


    grzegorz.sakowski

    2012/10/01 17:12:06

    Wojtku, oto owoc naszej pracy od stycznia:
    Zostać maratończykiem nie jest łatwo, gdyż najpierw trzeba zacząć biegać i to nie mało. Później bieganie wciąga i staje się rodzajem dobrego nałogu (dobrego dla zdrowia). Następnym krokiem są zawody czasami bardziej jako spotkanie towarzyskie niż ściganie (kiedy biega się wolno, tak jak ja), ale nade wszystko walką ze sobą i swoimi słabościami. Potem pojawia się chęć na półmaraton, który jest całkiem przyjemnym biegiem a to już krok do maratonu. Wczoraj postawiłem ten krok! Co czułem zapytacie? Tego nie da się opisać, to wiedzą tylko Ci, którzy maraton ukończyli, łącznie ze łzami szczęścia (u mnie) na finiszu. Czas? Do 35 km czwórka była łamana, potem złamało mnie (maraton uczy pokory). Czas 4.17,24 tylko mnie zmobilizował do przygotowań do maratonu wiosennego. A Berlin? Wszystkim polecam ten maraton. Cudowna atmosfera (1 mln kibiców, 80 zespołów na trasie, płaska trasa ulicami Berlina), wzorowa organizacja, wieczorne after run party, bogate Expo, finisz 200 m po przebiegnięciu pod Bramą Brandenburską i tak blisko z Chojny. Tylko trzeba się szybko zapisywać, już teraz w listopadzie. A ja biegnę dalej koniec sezonu to półmaratony w Szamotułach, nocny w Koszalinie i na koniec w Kościanie. A jeśli się w miarę zregeneruję się do soboty to II Love Run w Zatoni (ale tam naprawdę wolno i ostrożnie). Maraton jest brak słów.


    czepiak.czarny

    2012/10/01 17:19:20

    Biegofanko, wyglądałaś świetnie, to po prostu nie był Twój dzień. Może Poznań po takim rozbieganiu to dobre rozwiązanie? Przykro mi, że nie mogłam bardziej pomóc.
    Zupełnie inaczej wygląda maraton od strony niebiegnięcia maratonu. Dopingowanie, zagadywanie bez prawa odpowiedzi dla maratończyków, oglądanie się, zawracanie, podglądanie, czy komuś biegnie się dobrze, biegnięcie za rękę, jak trzeba itd.
    Bardzo proszę o doping na / po 30 km w Poznaniu.
    13 dni do, jutro basen i małe rozbieganie 🙂


    rob-ss

    2012/10/01 17:58:06

    Grzegorz- nieźle Cię zgięło na tym 35 kilometrze. U mnie było podobnie ale do 30 trzymałem tempo na 4h. na 32 przyszła ściana a na mecie byłem w 04:17:15. Maraton uczy pokory
    rob


    beztlen

    2012/10/01 20:39:31

    W lodówce dwie półki zajmował cukier (superstart w Krynicy) i dwie tłuszcz (długie wolne wybiegania), było mało mieszanki tłuszcz/cukier a tej powinny być dwie a najlepiej trzy półki – Wojtek ile km przebiegłeś w ciągu 40 dni BPSu w tempie docelowym (4:00) – możesz wliczyć starty w półmratonach i treningowe 10-15k ? (nie wliczamy interwałów po 3:30-40 – bo to jest cukier); jeśli mniej niż 120 km to nie miałeś szans przebiec maratonu w zakładanym tempie. To że poleciałeś 3:03 a nie 3:13 zawdzięczasz stażowi treningowemu, przebiegniętym tysiącom km i mentalności wyczynowca; Jurek przebiegł w tempie maratońskim ponad 160 km w BPS-sie; Alex 200km w tempie ca 3:50 i wyszło 2:39.


    popellus

    2012/10/01 21:00:18

    Piękny wpis BEZTLEN.szacun….rozwiales moje wszystkie znaki zapytania.

    najlepszego
    Pope


    piotrek.krawczyk

    2012/10/01 21:05:46

    Już się nie włączę w pełni, to włączę się wybiórczo do przeżywania tego, co już jest historią…O perypetiach Johna dowiedziałem się teraz, czytając ten odcinek, zwykle znam szczegóły Johna startów zaraz po finiszu, wczoraj Dziki nie miał doprawdy czasu zadzwonić, a John albo poszanował Dzikiego niebiegowe zalatanie, albo, raczej tak, nie chciał o tym gadać i też nie zadzwonił… Od strony zająca – to był trudny maraton. Trasa może nie, ale maraton tak. Początek rewelacyjne warunki, jak się biegnie z wiatrem nie zauważa się, że to z wiatrem. Tak, jak pisze John, Natolin, podbieg, jaki by nie był to jednak podbieg, da radę zdusić, zaraz wyrównanie, a tu po wypłaszczeniu mocny lewy sierpowy, wicher który nas pchał, nie do wiary jak lekko się biegło pierwsze połówki, teraz ten wiatr stawia opór, już lepszy był podbieg… Tu straciłem cześć grupy, tu odpadł biegnący do tej pory koło Dzikiego Wasyl, znany Wam fotograf, który dawniej biegał, potem potężnie przytył, teraz zrzucił 40 kg i wrócił do maratonów, ten był setnym maratonem Wasyla, życiówki jakby od nowa, nowe życie biegowe, zależało mi żeby utrzymać Wasyla, który biegał dyszki po 37 minut regularnie, a teraz nowożyciówkę w maratonie miał 4:18… Odpadł Wasyl. Po kilku kilometrach opuścił Dzikiego kolega zając… Dziki opuścił Wasyla. Innych Dziki „rozjeżdżał”… To niefajna strona zającowania – jak kiedyś zmagałem się z czasem 3:15 nienawidziłem tych z balonami, na początku marotonu myślałem – jak wolno biegną, kiedy mnie rozjeżdżali myślałem – oszaleli, za szybko, za szybko…a zające robiły swoje… Żal rozjeżdżać i robić swoje, Dziki prosi o wybaczenie… I wybaczam, że nie zawołaliście „Dziki!”, może słowo by pomogło, kilka razy już pomogło… 🙂 A Dziki dlatego biegł z dwiema tabliczkami, bo bałem się, że przed startem nie odnajdę punktu z balonami i tabliczkami, to wziąłem archiwalną z lat poprzednich. Punkt znalazłem, pobrałem tabliczkęi balon, to miałem już tabliczki dwie, a Dziki kolekcjonuje swoje tabliczki zająca, zające zwykle pozbywają się tabliczek po 5 km i biegną na samych balonach, taki jest regulamin zajęczy na MW, ale Dzikiemu szkoda, no i balony kładą się na wietrze, tabliczki zaś sterczą, można nimi machać, dyrygować, przybijać piątki… Dziki zaczął z jednym balonem i dwiema tabliczkami a skończył z dwoma balonami i z dwiema tabliczkami. To Marek, współzając wycofując się koło 30. km przekazał mi swoje insygnia, ale ta trzecia tabliczka złamała się symbolicznie…. A Dziki dziś 17,5 km po Puszczy. Z Palmir na Janówek, rympał na Karczmisko, potem Truskaw i powrót przez Pociechę, a od Cmentarza Palmiry leśnym krętym asfaltem do Palmir – Łomny. Wszystko po 5’25, za 5 dni setka w Puszczy. Kubol, biegniesz setkę? Ja ostatecznie nie objechałem trasy rowerem i już raczej nie objadę. A Ty Sten, jak się zapatrujesz dziś na maraton w Puszczy za niecałe 3 tygodnie? Czepiaku – byłaś na trasie? Nie wołałaś „Dziki”? Dziki


    kamilmnch1

    2012/10/01 21:30:51

    Wojtek znalazłem Twoje zdjęcie na maratony polskie- za długie skarpety na taką temperaturę 😉

    Dziki powtarzam między 19-21km wołałem Ciebie i na Twoje szczęście odmachałeś 🙂
    Czepiaku a Ty?


    siostra_kamila

    2012/10/01 21:49:52

    Kamil, do łóżka! Która to już jest godzina? 😉
    Dobrze, że nie kazałeś mi dziś biegać – mam takie za kwasy po wczorajszym truchciku, że ledwo przechodzę z pokoju do kuchni 😉
    Ale jutro…! :))


    majka.bally

    2012/10/01 21:51:54

    Halo, żyję. Czytam, ale siedzę cichutko, kontuzja za kontuzją… Czy ja się w końcu rozbiegam? Bardzo chcę… Leczę kolano, nie biegam od 2 tyg. Poznałam się minionego lata dobrze z dr Marszałkiem…
    Gratuluję Wam wszystkim i zazdroszczę. Fajnie macie, że biegacie. Naprawdę.

    Ale wpadam z komentarzem z innego powodu – za 2 tygodnie maraton w Poznaniu. Aleny nie będzie, więc mamy wolny pokój z łóżkiem dla gości (gości) – jeśli ktoś nie ma, gdzie spać, zapraszam majka.asia@wp.pl 😉

    miłego

    majka


    kubol7b

    2012/10/01 21:58:45

    Dziki, co do startu to podejme decyzje pewnie w piatek. zalezy wszystko od samopoczucia. troche jestem nieprzygotowany – w ciagu ostatnich 6 miesiecy przebieglem 550 km na treningach i 260 na zawodach (w trzech startach). to troche za malo na setke. ale serce sie wyrywa do startu, bo w puszczy pieknie.
    jutro wizyta u lekarza, pewnie kolejna blokada, po niej wszystko sie rozstrzygnie.


    bolek.03

    2012/10/01 22:02:09

    Wojtek, chciałbym Cię jakoś pocieszyć, ale zdaję sobie sprawę, że na takim kacu po nieudanym biegu argumenty racjonale trudno docierają. Wiem po sobie. Musi minąć trochę czasu…
    Ja wbrew wynikowi poniżej oczekiwań (liczydło pokazało 4:43, a w niedzielę pobiegłem na 5:03) będę ten maraton wspominał bardzo dobrze.

    Przede wszystkim dlatego, że odkryłem fun z biegnięcia maratonu w towarzystwie. Przed Wilanowem spotkałem Andrzeja, nasze dzieci chodziły razem do przedszkola, potem we Wrocławiu okazało się, że obaj biegamy. A jeszcze później, że jesteśmy sanockimi ziomalami. Po Wrocławiu pojechaliśmy jeszcze razem do Poznania z wojskową ekipą. Utrzymywaliśmy rzadki ale regularny kontakt telefoniczny. Aż do lutego. Wtedy na nartach zgubiłem telefon razem ze niezarchiwizowanym numerem do A. No i kontakt się po pół roku odnowił w niedzielę. W masie prawie 7 k osób prawie wpadliśmy na siebie pod Wilanowem. Niech mi ktoś powie, że to był przypadek. A dalej zaczął się lajcik. Gadaliśmy właściwie do samej mety: o dzieciach, bieganiu, policjantach z drogówki, Warszawie, robocie. Totalnie zrelaksowani wparowaliśmy na metę wrzeszcząc jak dzicy. Zero ściany, zero kryzysu. Było super. To jeden z tych nielicznych maratonów kiedy nie czułem się zrąbany jak koń po westernie.
    Wszystkim maratończykom gratuluję! Tym, którzy musieli zejść z trasy współczuję, ale nie przejmujcie się. Chłodna analiza i za pół roku, rok na pewno się uda!

    Ło matko, ale się spisałem. Chyba wyrobiłem swój limit znaków w komentarzach na jakieś dwa lata. Sorry;)


    johnson.wp

    2012/10/01 22:41:38

    Koń – Bolek, to prawie jak Koń Rafał 🙂 Precz z westernami! 🙂

    Beztlen – święte słowa, i dlatego nie zdecydowałem się wystartować w maratonie miesiąc po 140km w górach. Nie można mieć dwóch celów na raz. Oco dawno już tutaj klarował, że trzeba biegać specyficznie. Pamiętam Twoje słowa Oco-Fizjologu 🙂 Próbowałem nawet połówek w tempie maratońskim i wiem, że potrafię w miarę regularnie. Tego nie mogłem regularnie kontynuować latem biegając po górach ale to jest mój plan przed wiosnę.


    sten2012

    2012/10/01 22:42:59

    Dziki – oczywiście że biegnę, chociaż mam problem z prawym czworogłowym. Żona leczy dotykiem.


    johnson.wp

    2012/10/01 22:47:54

    Tomik – tak ładnie prosisz 🙂 Umysł biologa nie taki znów ścisły więc tym bardziej jestem podatny na czułe słówka 🙂 Pobiegnę z Tobą tą godzinkę! Może nawet lekko krócej? 🙂 Albo dłużej jeśli wcześniej się spotkamy na trasie. Muszę teraz siąść nad trasą biegu i obmyśleć jak pogodzić tą awanturkę z obiecanym saportem dla Basa i Cze-czy. Da się 🙂


    czepiak.czarny

    2012/10/01 22:53:21

    Tomik, postaraj się i pobiegnijcie krócej 🙂 Nie żebym miała w tym jakiś interes :))


    czepiak.czarny

    2012/10/01 22:53:45

    Dziki, nie.
    Ciebie widziałam jak wchodziłam na expo ze znajomymi po ichnie pakiety, ale akurat wychodziłeś, a na Francuskiej nie widziałam (ale byłam minutę, może mniej).

    Majka, będziesz biegać, zobaczysz!


    piotrek.krawczyk

    2012/10/01 23:29:29

    Dziki wymyślił zawody. Dla nas wszystkich i wbrew babilońskim zasadom. Start normalnie, ale gdzie meta, tego nie wie nikt. Startujesz i wiesz, że koniec może być po 5 km albo po 10 km, albo po 21 km, po maratonie, po 75 km, albo po 100 km… Czy to nie byłaby istota biegania? Bez dziwnych specyficznych przygotowań, biegniesz po prostu… Zrobię to… Jak byście pobiegli pierwszą piątkę, a jak się okaże, że nie ma mety, jak byśmy pobiegłi dalej, maraton za nami, biegniemy, bo nie ma mety, ile jeszcze… Sześć takich biegów w cyklu, dystanse mogą się powtarzać, może być zarówno 6 X 5 km jak i 6 X 100 km. Jaka strategia, jakie przygotowanie, do takich zawodów samo bieganie, tylko bieganie i zawsze bieganie… Dziki chciałby to pobiec, zrobię wszystko poza decyzjami o dystansach.
    A John Beztlenie w ogóle nie biega treningów w tempie startowym na maraton. Poza interwałami, rytmami, chwilowymi uniesieniami. Nigdy nie biegał, który amator biegania, bardziej lub mniej zaawansowany robi 120 km w tempie startowym w BPSie? I robimy życiówki, John nie jest w stanie przebiec na treningu 10 km w tempie maratońskim, gdzie indziej pies jest pogrzebany, tak myślę. Dużo o tym myślę. Jak już wymyślę to obwieszczę, jak John swój licznik obwieszczę, już właściwie wiem, muszę to sformułować należycie jeszcze… Dziki


    popellus

    2012/10/01 23:48:32

    Johnson o support Cie nie proszę, po prostu pojaw się na chwilę:):)

    Pope


    kwasnaali

    2012/10/02 00:31:42

    a ja ci Wojtek bardzo dziękuję! Za plany, które pod górkę biegać kazały, za cierpliwość ze ja za szybko, ze za wolno, ze na głodnego..i ze wysłałeś mnie na ta krew! Bo 04:31:00 to mój dobry wynik, dobry bo nam co gonic i realne do dogodnienia – nie jak 50:00 na 10 km w dzień konia! i nie było ściany ani na 30km ani na 35km. Nie było skurczów, były 4 gele! Sr.tento 150! Ostatnie 10km przyspieszenie. Na moście jeszcze przyspieszenie!wbieg na stadion jeszcze mogę wiec przyspieszam! Słyszę doping! Widzę metę! Udało się! Dobieglam! Tak jak mówiłeś: ok 4:30 dam radę. Za takie przygotowanie ci dziękuję trenerze!


    kamilmnch1

    2012/10/02 06:39:26

    każdy biega w innym celu jedni dla życiówek i ciągłego łamania, inni dla satysfakcji z ukończenia, niektórzy dla mistycznych przeżyć; na szczęście jak się obierze drogę to można ją później zmienić…

    z kronikarskiego obowiązku:
    śniadanie chleb z miodem
    przed biegiem dwa żele
    w trakcie biegu żel na połówce (drugi dotarł ze mną do mety)
    po Natolinie mielenie banana (nie „wchodził”)
    częste picie małych porcji

    dziś nadal chodzę, choć lekkie bóle czuję, myślałem, ze będzie gorzej; ściany się obawiałem (przecież Unisław) a tylko musiałem w pewnym momencie wyłączyć rozum (trochę mi to zajęło); nie odwieszam butów- regeneruję się i upajam zwycięstwem 🙂


    tomikgrewinski

    2012/10/02 08:40:59

    Johnson juz mi razniej! 🙂


    sten2012

    2012/10/02 08:44:55

    Dzisiaj uzmysłowiłem sobie ciekawą rzecz. Na trasie B7D i MGS rozmawiałem z wieloma osobami, na trasie MW nie rozmawiałem z nikim. Byłem samotny w sześciotysięcznym tłumie! Nuda!
    Dziki – podobno jest plan zrobienia w przyszłym roku Rzeźnika w wersji 100milowej.


    torex

    2012/10/02 09:03:30

    Gratulacje dla wszystkich: tych z tarczą i na tarczy.
    To i ja się pochwalę – niestety nie moim biegiem, bo mi ciągle kolano nie pozwala na maratony, ale mojej żony. Wczoraj debiut w maratonie z rewelacyjnym wynikiem: 3:35:02. A najlepsze, że na mecie radość, brak poważniejszych oznaków zmęczenia, schody pokonywane normalnie – ona chyba jest z tych Dzikich, co się po maratonach nie słaniają.
    A ja w najbliższą niedzielę biegnę mocno pierwszy i ostatni raz w tym roku, z nadzieją na poprawę życiówki na dyszke.


    johnson.wp

    2012/10/02 09:19:12

    Sten- dzięki za powrót do tematu 🙂 Gdy ważyłem się ze sobą czy warto teraz ryzykować zgon w maratonie, pomyślałem właśnie o tym. O sobie zdychającym i cierpiącym gdy dookoła śmigają tłumy, które siłą rzeczy są anonimowe i obojętne. W górach, a także gdy napierasz samotnie gdzieś w terenie, to nawet gdy masz już wszystkiego dość to ta samotność nie jest taka ostra, bo wybrałeś się na ten bieg w swoim towarzystwie, biegniesz sam dla siebie, a przeciw Tobie realne a nie wyrachowane na kalkulatorach wyzwanie. Oprócz abstrakcji kalkulowania na papierze lub w Excelu i programowania ambicji z głowy na tempo w nogach, w biegach masowych pojawia się abstrakcja tłumu i pytanie czego ja tu szukam? Niektórzy potrafią oswoić tą sytuację żartem, zagają, zawsze podziwiam takich na tyle silnych żeby się odezwać, sam też często próbuję. Chyba jednak to nie jest wspólny bieg, bo każdy dźwiga osobno swoją dolę. W górach widać u zawodników respekt do gór i nie ma wstydu nawet gdy padniesz, każdy w Tobie widzi siebie. Tu nie ma klęski, tu na prawdę wystarczy, że dotrzesz do celu. Jednak na asfalcie ciężko przeżywamy niepowodzenie, bo jest w tym coś z upokorzenia, wystawiłeś się na widok publiczny, wylazłeś na ulicę i teraz patrzą jak zdychasz… Może nawet jesteś śmieszny. Nie ma innego wyjścia jak być przygotowanym na 150%, do tego przyjąć, że może być te parę(naście) minut dłużej i w ten sposób odpędzić te wszystkie zmory. Jeszcze tego nie umiem, bo nie próbowałem, chociaż staram się cieszyć gdy do 30km wyjdzie mi dobry bieg. Problem jest ze stylem dalszego ciągu. Jak zachować fason? Gdy to przemyślę, to wtedy może wystawię się nawet w Berlinie czy na innej wesołej masówce…


    johnson.wp

    2012/10/02 09:20:55

    Przy okazji ultra. Dziki – jakie trzeba mieć układy żeby bieganie.pl odpowiedziało na mojego maila z propozycją artykułu? Mogliby chociaż odpowiedzieć, żebym spadał… Co to za ludzie, znasz ich?


    sten2012

    2012/10/02 09:39:10

    johnson – mądrze piszesz. Myślę, że przechodzimy swoisty kryzys wieku średniego. I nie chodzi mi o wiek kalendarzowy ale o wiek wyrażony liczbą przebiegniętych maratonów ulicznych. W moim przypadku jest to 14 albo 15 (musiałbym, dokładnie przeliczyć).


    sfx

    2012/10/02 10:48:44

    moja relacyjka z narodowego

    biegnijmy.pl/php/biegi.php?nr=20120930-1-1&rel=1


    moojcik

    2012/10/02 12:02:21

    Czytając tę „relację z maratonu” mam wrażenie że to jakieś wynurzenia osoby chorej psychicznie, z jakimś rozszczepieniem osobowości być może. Stwierdzenia oczywiście nieadekwatne, które zawisają w absurdzie i są natychmiast negowane przez kolejne fantasmagorie, równie absurdalne.

    Że też można się doprowadzić do takiego stanu, i to w imię propagowania zdrowego trybu życia.


    1.marsz

    2012/10/02 12:16:37

    berlin maraton czyli satysfakcja reglamentowana

    uff! czytam hurtem, dużo furii, racji i emocji unosiło się nad warszawąale na maraton nie ma się co obrażać, to przebiegła bestyjka, która i tak nic sobie z tego nie robi: tu pogłaszcze, tam podmucha, a kiedy obudzi się na dobre, potrafi być bezlitosna, sami wiecie i ja też się dowiedziałem.

    myślałem, że będę was namawiał na berliński maraton ale nie będę.
    owszem, organizacja perfekcyjna jak sponsorskie bmw; fakt, kibiców i muzyki co niemiara; prawda, że trasa szybka – ale już tylko dla elity, dla reszty, co najwyżej płaska: dużo przepychanek, obiegania, gonienia za własnym tempem, hamowań i zrywów przy punktach odżywczych.

    miałem trudne pierwsze 3 km, nie mogłem złapać ani rytmu ani prędkości, następne 18 biegło się lepiej, a do pewnego momentu, nawet zgodnie z planem.

    cdn, marsz


    biegofanka

    2012/10/02 12:32:52

    Torex – gratulacje dla Twojej żony, już maratonki – wynik rewelacyjny! Ale mocna zawodniczka!:))


    biegofanka

    2012/10/02 12:34:28

    Rob-ss – nie chce mi się mojej porażki do ligi wpisywać;)


    1.marsz

    2012/10/02 13:03:40

    berlin cd

    dostaję od żony (którą uchwyciła kamera eurosportu) żel na umówionym 22 km,
    i doładowany zwiększam tempo do 435/430.
    liczydło włączam na 32: jeśli pobiegnę te 10,142 km w 45 min czyli w zasadzie utrzymam tempo (4’30) i trochę docisnę finisz, to mam szansę na 3h15 – zrobiłem to miesiąc temu na treningu mówie sobie – ale jest haczyk, a nawet dwa.
    pierwszy, że to było tylko 10 km, a drugi, to drugi żel, który wymsknął się spod kontroli dwa km wcześniej: w jednej ręce kubek, żeby od razu popić, w drugiej ściskam opakowanie, nie jest zakręcane, zakrętki nie odkręcają się na 30 km, łatwo więc rozrywam zębami torebkę i zawartość ląduje nie tam, gdzie powinna.
    dasz radę, przecież trochę żelu zostało (faktycznie), podpowiada bestyjka – połykam haczyk, a nawet dwa, zasuwam po 425.

    mocne, krótkie kilometry, stopy rytmicznie odbijają się od asfaltu, nie da się tak pobiec w górach, po lesie, w parku, tylko tu, ale też nie za długo.

    marsz


    rob-ss

    2012/10/02 13:07:45

    Biegofanko 🙂 a mi się nie chce codziennie wieczorem myć zębów a jednak to robię 🙂 wpisuj wpisuj !!!!! Wojtek też jeszcze nie wpisał ale na pewno to zrobi. W ogóle z 11 osób które biegły w Warszawie i już się wpisały tylko 2 oceniły start na lepiej niż „poniżej oczekiwań”
    rob


    sten2012

    2012/10/02 13:20:36

    rob-ss – się dopisałem. Wrzucaj link pod każdym Wojtka odcinku. Bo ludzie są leniwi i nie chce się szukać.


    sten2012

    2012/10/02 13:21:37

    sfx- relacja dobra, ale zapomniałeś w niej wspomnieć o swoim zaskakującym sukcesie piłkarskim.


    beat.usia

    2012/10/02 13:21:49

    Torex, gratulacje dla zony, niesamowita!!! Spodobal mi sie twoj opis ”ona chyba jest z tych Dzikich, co się po maratonach nie słaniają” – swietne. Ja jestem z tych co sie słaniają raczej… z nadzieja na przyspieszenie, gdy kontuzje sie ulotnia ;))

    Czesto codziennosc w ktorej zyjemy zdaje sie absurdem, a to co ”niby absurdalne” w oczach… hmmm ”swiata” jest Wolnoscia :))

    Czy sa chetni na spotkanie przed Poznaniem w Poznaniu??? Chcialabym Was zobaczyc, by potem wypatrywac i Wam kibicowac. Tym razem bede ‚zajacowac’ od 20k i wspierac maja siostre :))


    1.marsz

    2012/10/02 13:44:40

    berlin finisz

    przychodzi ogromna fala zmęczenia, wynik powoli zamazuje się na tarczy zegarka
    i przestaje mieć znaczenie; walczę, żeby nie zejść z trasy, nie usiąść, nie maszerować; liczę kroki, nawet to nie jest łatwe, widzę bramy, najpierw brandenburską, potem właściwą, finisz nie jest wymarzony, nie jest wymęczony,
    jest wywleczony
    leżę na zielonym polu wśród niebieskich folii; są ich tysiące, nic nie mówią,
    ich dusze nie śpiewają i nie cieszą się, jakby myślały, że radość i satysfakcja
    są reglamentowane, jakby niepewne czy dla nich starczy…

    ja, bez skrupułów, biorę co moje i wracam

    marsz ps. 3h18’29


    beat.usia

    2012/10/02 14:06:57

    to juz nie proza, Poezja! Gratulacje Marsz!


    popellus

    2012/10/02 14:33:30

    No wreszcie Marsz podsumował. Uważam, że świetny wynik:)

    Mooj…..sfX zawsze walczy jak Dzik, i z pozycji Dzika pisze. Musisz poznać tego Koszaliniusia po prostu:)

    Dziś 27k
    2h

    Najlepszego

    P.S Beztlen, wyszło, bida, aż lodówka sie nie chce otworzyć.


    sfx

    2012/10/02 15:28:59

    sten.
    przypomnij mi o tym czymś piłkarskim, bo zupełnie nie ko-jarzę 🙂


    kamilmnch1

    2012/10/02 16:54:01

    sex jaki skromny- pochwal się z wyniku meczu piłkarskiego Kawonan/Sex vs Sten/kamilmnch1 ;p


    sten2012

    2012/10/02 17:21:04

    Kami – widzisz, taka jest różnica między nami amatorami, a zawodowcami. Oni takich detali nie zauważają, a dla nas to była walka na życie i śmierć:)


    sten2012

    2012/10/02 17:22:22

    Dziki – melduję wykonanie zadania. Nagłośnienie załatwione. Ma być wersja z zasilaniem sieciowym, czy walczyć o akumulatorowe?


    basdlamas

    2012/10/02 17:37:25

    Marsza – Gratulacje, wynik marzenie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ja pierd…le nawet narazie nie śnie:)))


    sfx

    2012/10/02 18:08:55

    no nie mogę. nie wytrzymam. puszczę.
    nie mam pojęcia chłopaki o czym wy gadacie.
    sten. kamil.
    kawonan się nie odzywa.
    co jest grane?
    wygraliśmy?
    pięknie. 🙂
    ale jaki był wynik?

    kamil nie lubi nieogolonych, sten to nie wiem, ale ładny ni w ząb dla mnie nie był :), a kawonan zniknął w czeluściach dworca nim wróciliśmy z biegu na naszą stancję.


    sfx

    2012/10/02 18:09:54

    a najlepszy z tego wszystkiego był samochód kamila.
    kto zna kamila?
    kto widział jego samochód?
    a może ktoś poda jego kolor?


    mfxy

    2012/10/02 18:17:33

    gratulacje dla wszystkich.
    ja z Berlina mam taką refleksję, że biegłem w tłumie Duńczyków. Wszędzie ich flagi, sami biegacze w koszulkach „narodowych”. i sobie pomyślalem, że też fajnie byłoby jakoś mocniej akcentować nasze, szczególnie w Berlinie, a co!

    @Marsz, myślę że ten bałagan na punktach trochę nie do uniknięcia – to jest ponad 40tys ludzi.


    sten2012

    2012/10/02 18:40:55

    sfx – no przecież graliśmy na expo w piłkarzyki, potem udzielałeś wywiadu dla radia. Film ci się urwał?


    sten2012

    2012/10/02 18:41:19

    sfx – o jakim Kamilu piszesz?


    kamilmnch1

    2012/10/02 19:45:53

    właśnie jaki kolor ma samochód Kamila? do wygrania okrągły prezent z Koszalina 🙂
    Sten o jakim Kamilu piszesz?

    jestem na etapie rozmyślania nad celem na przyszły rok, który przybliży mnie do kolejnego marzenia 🙂

    ach…


    piotrek.krawczyk

    2012/10/02 20:24:20

    Kamil na BPPW przyjechał czarną superb…
    Torex – masz w domu czysty diament! Już Twoja głowa, jak wypolerować aż rozbłyśnie na 3:20, 3:10, wreszcie wymarzonym czarownym blaskiem… Mało kto z nas miał taki debiut, Dziki zaczął czcić Twoją Żonę i kibicować Jej będę…
    Johnson, mój Mistrzu – serwis internetowy Bieganie.pl jest nie dla mnie, kiedyś ich nawyzywałem od pseudoprofi z kompleksami… Coś się zmienia, widzę pozytywne i przyjazne gesty, Rodzinny Górski Piknik Biegowy ma patronat w Bieganiu.pl, zobaczę jak jest… A może wyślij swój tekst, on powali każdego naczelnego, na pewno…
    Sten – żołnierzu, dobra robota! Gotujmy się na wersję bez kabla 🙂 A od startu trochę gadaliśmy, sporo, na trzecim kilometrze zobaczyłem jak się wczuwasz w maraton, nawet powiedziałeś „przestaję myśleć” lub coś podobnego, Dziki bardzo te słowa uszanował, a za chwilę już Cię nie było, a za godzinę byłeś już pod balonami 3:45… Moojcik – SFX obecnie tryska zdrowiem, narzeka jak to SFX, gadałem z SFXem dziś, John też tryska, mówi, że nie rozumie i zbroi się na Poznań Maraton za 2 tygodnie, Biegofanka zapewne już szuka w kalendarzu stosownego maratoniku na wiosnę, to zwykłe biegaczy rozmowy. Jakbyśmy nie biegali mielibyśmy 10-15 lat więcej Moojciku. Biegasz zapewne, zatem wiesz, że to czasem boli. I o to chodzi/biega. Marszu – gratuluję i dziękuję za opowiadanie o mitycznym Berlinie. Twoja opowieść z innej, bardzo interesującej strony. A wynik zacny. A Berlin nie dla mnie. Właściwie Warszawa też nie dla mnie, ale odbywa się w Warszawie…
    A Dziki dziś nawet myślał, że dobił Johna. Wygrałem w ping ponga. Ale nie totalnie, równo, prawie set za set, 4:3. No i nie dobiłem jak się okazało. Po pierwsze John, czyli Wojtek, czyli Kołcz, już powstał po subiektywnej porażce (ta porażka to 3:03 w maratonie i lokata w 2% startujących…), po drugie John szykuje się odkręcić los w Poznaniu, pozwólmy Johnowi na ten doprawdy niezgodny z myślą trenerską wybryk, nie pierwszy i nie ostatni, Maraton Warszawski ustawiony mentalnie jako trening przed ostatecznym atakiem na super wynik w tym sezonie… Po trzecie mecz w ping ponga był równy, dobry i ładny, i każdy mógł wygrać. A Dziki tylko wygrał w myśl zasady „jak zawsze”… Jastrzębiu – napisz piękne cztery akapity o swoim MW. Bo Ci zabiorę iPoda 🙂 Bo Jastrząb zostawił w kamelu Dzikiego sprzęt do słuchania jeszcze w Krynicy, potem odzyskał, a Dziki ma motyw do szantażu na Jastrzębiu 🙂
    A Dziki dziś na biegu tylko godzinę biegania po asfalcie na Kępie Potockiej, nad Wisłą, pod Lasem Bielańskim, razem 12,3 km po 4’54. Dziki


    sten2012

    2012/10/02 20:43:13

    Życzę Wojtkowi wszystkiego najlepszego w Poznaniu, ale będę ogromnie zaskoczony jeżeli coś tam wywalczy. Dwa tygodnie na regenerację to trochę mało, ale z drugiej strony Wojtek to twardy zawodnik.
    W Poznaniu będzie Scott Jurek!


    wojciech.staszewski

    2012/10/02 20:45:26

    Beztlen
    Myślę o tych twoich „drugich zakresach” – tempami pomiędzy easy run a interval najogólniej mówiąc. Myślę od kilku miesięcy, kiedy pojawiłeś się na blogu. Nie ignoruję tego, nie odrzucam – ale trudno mi to przyjąć.
    Do swojego poziomu trójkołamacza (gdzie mam chyba fizjologiczną barierę) doszedłem właśnie radykalizując trening. Albo długie wybieganie, albo mocne interwały. Po paru latach stagnacji życiówkę, 2:49, zrobiłem powtarzając przez osiem tygodni BPS jeden w tygodniu trening 4 godziny. I to w absolutnie nieksiążkowym tempie 6:00-6:30. Do tego były podbiegi, interwały i biegi regeneracyjne. Zero tempówek, zero tempa maratońskiego.
    Z tempem maratońskim mam taki problem, że ja go nie jestem w stanie utrzymać. W sierpniu w Rabce robiłem interwały w tempie 3:55-4:00. Teraz w trakcie przygotowań robiłem tak końcówki 2,5 godzinnych treningów (do max 10 km), ale przy odcinkach powyżej 4 km już tempo 4:00 nie było do utrzymania. Nigdy nie przebiegłem takim tempem samemu 10 km na treningu.
    O tempie progowym nawet nie wspomnę. Ja w nim biegam interwały (do momentu 2 tyg. przed startem, kiedy jestem w stanie robić interwały w tempie interwałowym).

    Mam wątpliwości, co do sensowności biegania w tempie, które ani nie jest ćwiczeniem wytrzymałości ogólnej, ani wytrzymałości szybkościowej – w strefie tej mieszanki tłuszczowo/cukrowej, o której piszesz. Ale w moim przypadku do kwestii sensowności dochodzi jeszcze kwestia niemożności.
    Co myślisz?


    basdlamas

    2012/10/02 20:56:31

    Nie mamy NARODOWEGO…ale bedziemy mieć S.JURKA :)))… czyli po prostu JUREK OGÓREK przyjedzie:)))


    sfx

    2012/10/02 21:19:28

    chyba przespałem ten fragment.
    no fakt. to było spektakularne zwycięstwo.
    ja w ataku, ale obrona była ponadprzeciętna.
    chyba siedem do czterech albo pięciu.
    i wtedy sten wymiękł, znaczy się ja obawiałem się dogonienia, więc przystałem na jego niby niechęć do dalszej gry i nie namawiałem do dalszej rzezi.


    johnson.wp

    2012/10/02 22:46:55

    SFX – napisałeś, zaliczam, były ze dwie strony kancelaryjnego :). Jak zwykle w Twoim opisie najwięcej samoświadomości z przebiegu więc czytałem dokładnie i powoli, pouczające.

    A Marsz to poeta i atleta 🙂

    Dziki – właśnie o to chodzi, że wysłałem tekst i czuję, że mnie olali, ale jak to robili to nawet im się nie chciało odwrócić w moim kierunku… Kolegę Janga drukują natychmiast jak coś napisze, Ty go znasz, on ich zna, to może się dowiem tą drogą, zapytasz? Ciekawi mnie to, bo może jest jakieś embargo na informacje o Przejściu Kotliny, na MaratonachPolskich też nie ma tego w kalendarzu zawodów.


    sten2012

    2012/10/02 23:02:42

    johnson – czy w tym roku za przejście Kotliny tez były 4 pkt do UTMB?


    piotrek.krawczyk

    2012/10/02 23:15:24

    A Dzik, czyli ja, poczułem, że trzeba się przygotować do setki. Jutro środa, start z soboty na niedzielę, w poprzednich latach miałem już trasę wbitą na pamięć. A i tak Dziki gubił się w swojej Puszczy… Już nie obiegnę trasy, nie objadę jej rowerem, może dzięki temu będę bardziej uważny, bez bezsensownej arogancji, jak to Dziki doskonale zna Puszczę. Tak mogą mówić tylko łosie i dziki, a nie Dziki. A John poprawi Warszawę w Poznaniu. A spory trenerów są nieskończone.
    Mogę każdemu napisać program i plan treningowy na złamanie 2 godzin w maratonie. Kto chce? Gwarantuję wynik po wykonaniu planu. Nikt nie przetrwa treningu. Brak materiału, szkoda… A w nurtamiu amatorskim jest pewien czynnik. Nie jest uwzględniany w planach treningowych. Amator to znaczy miłośnik, znamy stany miłosne, można góry przenosić, dosłownie , niemożliwe robi się oczywistym, znamy to, wszystko jest możliwe w miłosnym transie, jak czar pryska nasze czyny stają się nie do wiary… Amatora stać na więcej… To fenomen, nad którym Dziki medytuje… Narzędzie szykuję, reprezentatywna próba znajdzie się na każdym maratonie, Dziki jest terapeutą, ale też socjologiem, zbadamy to, może na doktorat 🙂 Dziki


    piotrek.krawczyk

    2012/10/02 23:20:10

    Johnson – zbadam teren. Układy są wszędzie od przedszkola. Sten – a ile punktów dają za 100 mil na Rzeźniku? 🙂


    sten2012

    2012/10/03 08:36:52

    Dziki – wiadomość o stumilowym Rzeźniku znalazłem na forum „biegajznami.pl”. Podejrzewam, że jeżeli do takiego biegu dojdzie, to może zostać wyceniony na 4 punkty.


    sten2012

    2012/10/03 09:00:13

    Dziki – napisz mi plan treningowy na pokonanie Maratonu Kampinoskiego w przyszłym roku w czasie poniżej 4 godzin:)


    johnson.wp

    2012/10/03 09:52:26

    Bas – poproszę o szczegóły na t. Jurka, będzie spotkanie z mistrzem?

    Dziki – dzięki, ale spróbuję jeszcze w Polska Biega


    johnson.wp

    2012/10/03 09:53:16

    Wojtek – chciałbym puścić relację z Przejścia Kotliny na Polska Biega, do kogo to wysłać, bo nie ma kontaktu na stronie?


    johnson.wp

    2012/10/03 09:55:45

    Sten – dają 4 punkty i się tym mocno chwalą ale jednocześnie strasznie się zastrzegają, że to nie zawody, właśnie zmienili listę wyników na alfabetyczną, bo zawodnicy chcieli wiedzieć które dokładnie miejsce zajęli, a orgów to wkurzało…


    wojciech.staszewski

    2012/10/03 10:04:19

    Johnson – wyślij do Magdy Ostrowskiej-Dołęgowskiej napieraj.magda@gmail.com
    I Małgosi Smolińskiej – malgorzata.smolinska@agora.pl
    Pzdr
    Wojtek


    kawonan

    2012/10/03 10:10:07

    Sfx byłeś niesamowity w tym meczu -wszystkie bramki twoje, a ja puściłem dwie szmaty!


    basdlamas

    2012/10/03 11:04:59

    Johnson – spotkanie w sobote o 19 z Mistrzuniem.

    KTO BIEGNIE W KONCU POZNAN I KTO CHCE SIE SPOTKAC???????

    czy spotykamy sie o po 19 czy przed… ja spotkanie z JURKIEM OGÓRKIEM nie odpuszcze:))


    sfx

    2012/10/03 13:28:43

    poznań jest mój po kibicowsku… jeśli tylko druh johnson pozwoli zepsuć kolejny kran.

    nocna sciema 2012
    dzięki tomikowi i jego ekipie
    zaprezentuje
    TOWN of RUNNERS
    świetny film o bieganiu
    wyłącznie dla uczestników nocnej ściemy 2012
    w multikinie koszalin


    sfx

    2012/10/03 13:33:20

    poszukiwane lokum dla kibica w postaci SFXa na poznań maraton


    ok123

    2012/10/03 14:37:11

    No to mamy odrobinę hazardu: czy Wojtek poprawi w Poznaniu wynik z Warszawy? Czy poprawi życiówkę? Może będziemy przyjmować zakłady? 😉 Mam swoje typy…

    A tak na marginesie przyszedł mi do głowy drugi temat: kiedy odpuścić? Biegacze są przeważnie ludźmi ambitnymi, realizują plany, poprawiają życiówki. Zaryzykowałbym, że poziom ambicji, silnej woli jest ponadprzeciętny. Czy nie gubimy przy tym czasami rozsądku? Czy nie kieruje nami lęk co powiedzą inni? Niezdrowa ambicja? To są pytania bardzo retoryczne, nie odnoszę ich do żadnych sytuacji, poza własną, bo nikt poza nami nie jest w stanie tego ocenić.
    Mi utkwiło w pamięci takie zdanie z książki Skarżyńskiego (cytuję z pamięci): Odpuściłeś? Brawa za rozsądek! Na pewno bez problemu nadrobisz ten trening/start, a gdybyś nie odpuścił mógłbyś to przypłacić zdrowiem, kontuzją, przetrenowaniem, itp.

    Warto umieć odpuszczać!
    (podkreślam jeszcze raz, że ta refleksja nie odnosi się do nikogo innego poza mną 😉


    sfx

    2012/10/03 14:44:35

    sfx odnalazł swą ostoję w poznaniu 🙂
    johnson postanowił przeprowadzić rewolucje mieszkaniowe 🙂


    beztlen

    2012/10/03 15:35:58

    Wojtek
    Myślę, że jesteś ciekawym przypadkiem:)
    Jest oczywiście wiele dróg do osiągnięcia tego samego celu. Sadzę, że środkami treningowymi, które mogłyby u Ciebie zastąpić bieg tempowy (drugi zakres to jednak coś innego) jest siła biegowa, bieg zmienny (chyba to robisz) – np. 3′ w TM/ 1′ w tempie wybiegań (nie trucht) X 10-20, możesz to dzielić na 2-4 sety a przede wszystkim 1-2 starty półmaratońskie i starty na 10-15 km jako element przygotowań do startu głównego – maratonu. Starty kontrolne to dobra metoda dla zawodników, którym trudno jest zmobilizować się do mocnego, długiego biegania na treningach. Kluczem jest jednak u Ciebie (moim zdaniem) potencjał energetyczny, który jest stosunkowo niewielki jak na Twój poziom sportowy. Być może biegając b. długo i b.wolno „uczyłeś organizm” jak oszczędnie gospodarować paliwem, może tego właśnie potrzebujesz. Z perspektywy czasu widać, że plan startów w Krynicy Ci zaszkodził (wypalenie glikogenu ma 10k a następnego dnia wypalenie energetyczne podczas górskiego maratonu). Naturalnie jesteś chyba biegowym „dieslem” a przez dwa dni (a może również w innych elementach przygotowań) biegałeś jak „benzynowiec”. Muszę jeszcze nad tym pomyśleć, ciekawy case. Zdecydowanie odradzam Ci start w Poznaniu – trzeci maraton co drugi tydzień – Wojtek, jeśli chcesz jeszcze biegać szybko – nie idź tą drogą:)


    sten2012

    2012/10/03 17:06:43

    beztlen, Wojtek – brawo! Mam nadzieję, że ta „publiczna” dyskusja będzie kontynuowana.


    czepiak.czarny

    2012/10/03 17:37:18

    Świetny pomysł dla kibiców w Poznaniu!

    marathon.poznan.pl/images/pliki/13pm_miedzyczasy.pdf


    kamilmnch1

    2012/10/03 19:01:34

    ile można się tak jeszcze tak obrzeżać i lenić ;p
    pozytywnie jestem zaskoczony formą nóg- lekkie bóle z przodu ud a poza tym nic nie doskwiera 🙂 w sobotę idę pobiegać, mam już cel na przyszły rok i będę wytrwale do niego dążył, w styczniu ujawnię się :)))
    właśnie pomyślałem, że jeśli moja bliźniaczka będzie biegać to w przyszłym roku będzie nam dane razem przebiec maraton, ramię w ramię 🙂


    johnson.wp

    2012/10/03 19:01:36

    Tak Czepiaku, już użyłem tego narzędzia do rozpracowania logistyki 🙂 SFX i Corvus będą także asystowali więc zajmą się Tobą i innymi zawodnikami z przedziału powyżej godziny 11.22 na 22km. Właśnie tam będę czekał z powierzoną żywnością o 10.49 i o 10.57 na Basa i Tomika, by potem przemieścić się skrótem na 30km i uczynić to samo, a następnie przyłączyć się na kilka kwadransów jako Kwadransowy Zając 🙂 Przed metą odłączę się dyskretnie od nacierającego w szale Tomika i cofnę ile się do początku Alei Niepodległości, aby na końcówce 39km znaleźć się ok 13.00 i wesprzeć Czepiaka, a być może także innych spragnionych moralnego słowa i każącej (broń Boże karzącej) ręki 🙂
    Co do spotkania w sobotę to proponuję jedną z dwóch kawiarenek, 300m od biura zawodów: na Matejki 18 (należy do Palmiarni) lub na Matejki 62 (Kawiarnia Adam’s). Dojście z Biura tutaj https://maps.google.pl/maps?f=d&source=s_d&saddr=52.402275,16.903449&daddr=Palmiarnia,+Jana+Matejki+18,+Pozna%C5%84&hl=pl&geocode=%3BFXGWHwMdRt8BASGt_IBMp1CKlClRuRZ60kQERzGt_IBMp1CKlA&sll=52.401764,16.904054&sspn=0.007541,0.013797&vpsrc=0&gl=pl&dirflg=w&mra=me&mrsp=0&sz=16&ie=UTF8&t=m&z=16
    Optymalna byłaby godzina 16, a potem na Pasta Party lub do Jurka 🙂


    wojciech.staszewski

    2012/10/03 19:53:19

    Beztlen,
    dzięki, ciekawe podpowiedzi. Robię starty treningowe, kontrolne – ale może jest ich za mało. A pomysł biegu zmiennego chodzi za mną od kilku miesięcy, raz zrobiłem to wiosną, a potem jakoś mimowolnie zarzuciłem ten środek treningowy. Biorę to od razu.
    W Krynicy trzeba było poprzestać na dziesiątce. Bylem na tyle mądry, żeby maraton pobiec tylko w 3:49, ale jednak na tyle niemądry, żeby go jednak pobiec.
    Poznań – wiem, że nie ma sensu. Ale mam takie emocje, jestem na tyle niemądry, żeby tam wystartować. Natomiast na tyle nie jestem kompletnym świrem, że nie będę atakował życiówki.
    Cel: zrobić seson best – poniżej 2:59:30.


    sten2012

    2012/10/03 19:57:49

    Kamil – nie jestem obrzeżany, ale z tego co wiem to można to zrobić tylko raz w życiu:) Jeżeli będziesz to robił kilka razy to może stać się przyczyną jakiegoś poważnego urazu.


    sten2012

    2012/10/03 20:00:18

    Oczywiście popełniłem błąd, miało być: „nie jestem obrzezany”‚)


    1.marsz

    2012/10/03 20:14:43

    mój trening inny niż piszą (popieram stena, proszę piszcie dalej) wojtek i beztlen,
    ale może na moim poziomie jeszcze za wcześnie na „tempo run”, może przyda się
    w przyszłym roku, choć też nie wiem czy bym wytrzymał…
    tym co u mnie nieco odmienne, żeby nie powiedzieć specyficzne, i w żadnych kalkulatorach ani liczydłach tego nie znajduję, to stosunkowo niewielka różnica w tempach startowych połówki (oczywiście bieganej na maksa choć ze świadomością prawdziwego celu) i maratonu: wiosna 4’45/4’50, jesień 4’35/4’39,(dane z garmina, połówki 3 tyg. przed maratonem), ciekaw jestem jak to u was wygląda?
    marsz


    johnson.wp

    2012/10/03 20:15:00

    A w międzyczasie akcja http://www.domore.pl/beta/view/akcja/12372822 niespodziewanie dotarła do 28% 🙂 za sprawą dr Sławomira Marszałka, powszechnie znanego wyciskacza łez:), a oprócz tego tegorocznego rekordzisty hardkora Rzeźnikowego
    Słowny człowiek, obiecał i dotrzymał słowa 🙂
    Dziki – czy nie wypadałoby sporządzić podsumowującego raportu z wykorzystania powierzonych nam środków? Najlepiej obrazkowego 🙂


    kamilmnch1

    2012/10/03 20:25:45

    stenie- też popełniłem błąd ;p

    Ciekawe czy znajdę kolegę na przyszły rok…?!


    1.marsz

    2012/10/03 20:32:15

    wojtek – po poznaniu też są maratony, nie lepiej za miesiąc, półtora, pobiec z chłodną głową, na wypoczętych nogach i na „życiówkę”
    marsz


    ocobiegatu

    2012/10/03 21:31:40

    Co do akcji johnson / dziki to przypominam ,ze caly czas czekam na propozycje na co wydac mam wygrane tu na blogu 184 zlote..
    To nie moze byc tak , jak pisal rob , ze ja mam sie meczyc , szukac , gdzie to ja mam znalezc jakies konto internetowe , sobie je zalozyc powiedzmy i wplacic. Ja jestem man.prl..:) i potrzebuje ludzkiej formy przekazania pieniedzy – przelew pocztowy.
    Ja jako sponsor wydatkowalem iles tak Watt pracujac na te 184 zlote i oczekuje choc minimalnego zaangazowania z drugiej strony. KOnto ma byc mi podane jak na tacy, propozycje jakies.
    Co do dyskusji Beztlen – Wojtek.
    Mam pretensje do wszystkich trenerow tego swiata….)))
    Czy jak gramy w ping – ponga to uczymy uderzać pilka do koszykówki ? Mniej więcej tak to wygląda w poradach treningowych na bieganie. O chodzie sportowym nie wspomne , bo i tak tego nikt nie trenuje. Trenerzy mowia o specyficznosci treningu, ze to wazna sprawa a co proponuja ? W planac treningowych na 5km nikt nie znajdzie porzadnego biegu na III strefie a dopiero ma byc cudowny dzien – zawody…
    Czy uczymy ucznia matematyki skoro ma miec klasówkę z historii Polski ?
    Zamiast normalnych tempowek , co swietnie ustawiaja przygotowania pod zawody pod kazdym wzgledem i psychicznym i fizycznym – to proponuja jakies cuda wianki , interwaly , podbiegi , iles tam km po tyle i tyle , przerwy takie a takie aby tylko oszukac glowke. Trenerzy to magicy ( modny temat teraz) i oszukuja…:).


    starywilma1945

    2012/10/03 21:32:00

    Gratuluje wszystkim doskonałych wyników. Ja już od dwóch tygodni nie biegam. Boli mnie lewe kolano z przodu na wysokości rzepki (może trochę poniżej). Co dziwne mogę bez żadnych problemów wykonywać nawet głębokie przysiady. Ból pojawia się przy schodzeniu (raczej minimalny przy wchodzeniu) po schodach oraz przy robieniu zdecydowanego wykroku. Przy chodzeniu raczej mało uciążliwy. Cały czas stosuje chłodzenie, przysiady, rozciąganie czworogłowego oraz ścięgien podkolanowych i nic, żadnej poprawy. Coraz w czarniejszych barwach widzę moje dalsze bieganie.


    beztlen

    2012/10/03 23:28:47

    Wojtek – cieszę się, że jest interakcja:) może przynajmniej Frankfurt miałbyś jeszcze 24 dni. Właśnie wróciłem z Agrykoli 3km – 9:51- życiówka, ale czuję pewien niedosyt – dwóch młokosów „odjechało” mi na ostanim kilometrze mimo 3:14/km.


    sten2012

    2012/10/04 09:01:44

    beztlen – korzystając z twojej obecności, mam następujące pytanie. Co zrobić po bardzo długim biegu (mam na myśli: dystans 50-80km), tak aby następnego dnia rano móc wystartować do powtórzenia takiego dystansu? Lub przynajmniej, co zrobić aby być jak najlepiej zregenerowanym?


    ocobiegatu

    2012/10/04 12:15:29

    Damit Wojtek lauft immer gut
    oby biegało się zawsze jak z nut
    Alles Gute in Leben und Liebe dziś taki dzień ,że można pojść na bibę..

    von breslauer oco..:))


    sten2012

    2012/10/04 12:39:31

    Wojtek – prawie by umknęło. Wszystkiego najlepszego z okazji! Oczywiście życzę jeszcze lepszych życiówek, swoich i podopiecznych. Radości w pisaniu następnej książki!


    sten2012

    2012/10/04 12:40:16

    Oco – wie immer wach!


    sten2012

    2012/10/04 14:42:54

    Scott Jurek będzie też w Warszawie, ale jeszcze nie wiadomo dokładnie kiedy i gdzie.


    czepiak.czarny

    2012/10/04 14:45:35

    Pace w Poznaniu prowadzą na czas brutto. Brawo za pomysłowość..
    Dla przypomnienia, Dziki w Wawie
    04:14:15 netto 04:21:37 brutto
    7min, zaiste drobnej różnicy :>


    kubol7b

    2012/10/04 15:22:32

    Sten – Dżurek bedzie w trafficu 15 pazdziernika o 18.00. ale poza tym ma byc jakis trening z Dżurkiem, czy inne ‚gwiazdy tancza na lodzie’, ale tu rzeczywiscie nie ma jeszcze szczegolow.


    sten2012

    2012/10/04 15:26:22

    kubol – w jakim trafficu?


    sten2012

    2012/10/04 15:27:56

    już wiem. Na Brackiej?


    ocobiegatu

    2012/10/04 15:41:37

    Sten – nie da się nic zrobić . Wielki Brat mówi ,że okres odpoczynku po jakimkolwiek biegu powinien wynosić połowę kilometrażu. Najlepiej więc pobiec od razu 160km i mieć problem z głowy ,a nie biec na raty 2 razy po 80 km, bo odpoczynek po 80 km winien wynosić 40 dni i trochę czas biegu sie wydłuza…;).
    Piszę tylko teoretycznie jako 5km.prl.man..:).


    kubol7b

    2012/10/04 15:43:47

    tak, na brackiej


    wojciech.staszewski

    2012/10/04 18:45:47

    Oco, Sten – danke i spasiba 🙂 Dostałem od MSŻ kurs rosyjskiego na płytach, słucham sobie jeżdżąc po stolicy Królestwa Polskiego 😉


    sten2012

    2012/10/04 19:55:43

    Wojtek – to musiałeś być trochę niegrzeczny;-)


    piotrek.krawczyk

    2012/10/04 20:54:46

    A Dziki wczoraj napisał, jak się zagubił w Puszczy, nie zawieruszył, nie rympały, ale zagubienie, rympał się nie powiódł, Słońce zachodzi, turzyce i chaszcze, błoto w butach mlaszcze… Bez gpsa, nawrót, łuna na zachodzie, ale doprawdy nie wiedziałem czy to zachód, bo z przeciwnej strony chmury odbijały światło, jeszcze nie sezon na czołówki, lekka groza, noc w Puszczy planuję na sobotę, jeszcze 100 metrów przed Truskawiem nie wiedziałem gdzie jestem, 2,5 godziny wczoraj… Pająki we włosach, ślady po jeżynach na łydkach, Puszcza wypluła mnie, możesz we mnie Dziki wchodzić, ale nie zawsze i nie wszędzie… Napisałem wczoraj, ale mi zjadło, to się obraziłem, no nie miałem siły powtarzać. A Dziki dziś jak bumerang do Puszczy, do dalekiej Puszczy, żeby wkuć do głowy dwa niejasne odcinki z setki, którą biegnę za 50 godzin. Jeden w okolicy wsi Kępiaste, drugi między osadą Bieliny a Łazami Leśnymi. Mam już klar, tam się nie zagubię, chociaż oba odcinki biegniemy w ciemnościach. Kubol, narysowałem trasę na mapie i mam w pliku .jpg, podaj mi adres mailowy, to Ci wyślę wraz z komentarzem. Mój mail: piotrek.krawczyk@gazeta.pl To Dziki dziś razem 1/3 setki, najpierw ze wsi Łubiec 15 km i sprawdziłem Cegielnisko, Biławkę, których nie ma na niektórych mapach, Biławka istnieje tylko na jednej z wielu znanych Dzikiemu map Puszczy. Potem do auta i na zachód do Granicy, tam jest muzeum Kampinoskiego Parku Narodowego i duży węzeł szlaków. Instrukcja do trasy każe zbiec ze szlaku i podążać drogą Bieliny – Łazy, tylko taka droga nie istnieje, nia ma połączenia w linii prostej lub innej oczywistej… Ale już wiem, jest droga wielokrotnie łamana, ze wieloma krzyżówkami, bardzo mylna droga, w bardzo ważnym miejscu, przed punktem 50 km w Lasocinie, ostatnie kilometry po ciemku, potem jeszcze 6 godzin o świcie i poranku, i koło południa meta… To razem 34 kilometry w dwóch ratach z przerwą około 25 minut. Sten – a wczoraj napisałem Ci tak, ale zjadło: moim zdaniem już teraz jesteś przygotowany na złamanie 4:00 na maratonie w Puszczy. Tylko nie wiem, co z udem. Zapraszam do Puszczy na wczucie się w ten piach i w to błoto. Od połowy przyszłego tygodnia. A jak chcesz, to napiszę Ci plan na złamanie 2 godzin w Puszczy w przyszłym roku, będziesz miał ten trening rozpisany z gwarancją realizacji celu pod warunkiem wykonania planu 🙂 A nagłośnienie wystarczy na kabel. Jest zasilanie, mamy przewód zewnętrzny 50 metrów, dzięki. A Rodzinne Biegi Górskie mają śliczne logo. I agrafki. I nagłośnienie. No to wszystko już jest… 🙂 No, sponsorzy jeszcze, drobiazg 🙂 Z logotypem będzie łatwiej… John – powodzenia w pracy prywatnej i w życiu zawodowym, dasz do wiwatu w Posen. Bo odczekanie kilku tygodni spowoduje, że ważny motorek zamilknie, to złość sportowa, pożądanie, niepogodzenie, ten napęd jest u Johna ważniejszy niż zregenerowane włókna mięśniowe, jeśli są i jeśli to wszystko prawda… W całym moim życiu fizjologia wysiłku przewróciła się do góry nogami parę razy. A psychologia ani razu. Pa, Dziki


    czepiak.czarny

    2012/10/04 21:05:40

    Dziki, kiedy te biegi?


    piotrek.krawczyk

    2012/10/04 21:14:28

    Tylko dla dorosłych: polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,115409,12610303,Przejscie_dookola_Kotliny_Jeleniogorskiej___zmeczonym.html
    Czepiaku – pierwszy bieg z cyklu Górskich Biegowych Pikników Rodzinnych odbędzie się 17 listopada. Johnson – żeby być w pełni z Tobą, chociaż koło Ciebie, Dziki powinien w niedzielę koło południa zawrócić na mecie setki i pobiec to jeszcze raz…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.