Przestań biegać!

Trenuję. Dzisiaj 15 minut brzuszków w różnych wariantach, grzbietów, pompek, dwuminutowa deska, ćwiczyłem mięśnie posturalne. Wczoraj było 15 minut z taśmą Thera-Band, praca nad górą. Biegałem w sobotę, godzina w pierwszym zakresie, bo mi się samemu diabelnie nie chciało półtorej. Pierwszy zakres był rzetelny, średnie tętno 153, a tempo wyszło bajeczne – 4:40.

Trenuję, bo mnie to bawi. Znów czuję się wywołany do odpowiedzi przez frakcję tarahumariańską pod blogiem. Tarahumarowcy przekonują, że najlepiej trenować nie trenując – wyjść i pobiec, ile dusza zapragnie. Wolna wola. Ja wolę pobiec tyle, ile sercu potrzeba, ile potrzeba mięśniom. Wolę wsłuchać się we własne ciało, pomyśleć, czego mu dostarczyć, odebrać sygnały, że nie tego, zmienić bodźce, ucieszyć się z efektów i tak dalej. Dla mnie to lepsza zabawa niż zdawanie się na wiatr. Nie chcę być liściem na wietrze, żaglowcem bez sternika, Indianinem w cyberprzestrzeni.

Wzięliśmy sobie nawet jako Kancelaria na sztandar stare hasło: „Przestań biegać! Zacznij trenować!”. Jasiek, syn fotograf zrobił nam projekt ulotki, dzisiaj otrzymaliśmy paczuszkę z drukarni. Obrazek poniżej linkuje do Kancelarii.

a

Zdjęcia też autorstwa Janka. Na nową stronę Kancelarii, która wykluwa się, jak forma na maraton – czyli długo.

W ramach trenowania wrzucę sobie bodźce, których niewiele stosowałem – 17 listopada, w następną sobotę jadę do Choszczówki. Kancelaria wymieniła dziś intencje z organizatorami w osobie Dzikiego i uzgodniliśmy współpracę. Ciekawie mnie, jak im wyjdzie ten pierwszy bieg, jaka będzie trasa po górkach, jak mi się po tych górkach będzie biegło. Przesunę sobie o tydzień początek roztrenowania i oddawanie krwi i jadę. Obrazek poniżej linkuje do strony Rodzinnych Biegów Górskich.

b

Po drodze jeszcze Bieg Niepodległości. Trenuję, żeby powalczyć. Nie o niepodległość, bo w odróżnieniu nie uważam, że żyjemy w kondominium. Tylko o wynik. Marzy mi się życiówka, bo marzenia można mieć. Realnie jednak słabo to widzę – pobiec szybciej niż 36:30, to mi się w głowie nie mieści. Ile wyjdzie? Zobaczymy.

Dostałem od Ady i Tomika zdjęcie z Nowego Jorku. Można by to nazwać „Maraton, którego nie było”. Słyszeliście pewnie, że tysiące ludzi – których wystrychnął na dudka burmistrz NYC zapraszając na maraton, którego nie będzie – w odruchu serca wyszło w pomarańczowych koszulkach z pakietów startowych przebiec po Central Parku kilka, kilkanaście kilometrów albo i cały maraton według GPS’a.

Nie byłem tam i pewnie nigdy nie będę, bo podróż za Atlantyk przerasta moje horyzonty finansowe i wyobraźniowe. Żyję w czasach przed odkryciem Ameryki, świat na Zachód kończy się dla mnie na Wyspach Kanaryjskich, gdzie docierali żeglarze hiszpańscy, a na Wschodzie w Indochinach, gdzie docierali arabscy kupcy. Co dalej nie wiem. Indian jeszcze nie odkryłem: ani Tarahumara, ani Siuksów, ani Apaczy.

Ale zdjęcie ze świata, którego nie znam, zamieszam. Nie linkuje donikąd.

c

Na pierwszym planie Ada z Tomikiem. Aktualnie nie biegają, tylko zaczęli roztrenowanie.

Updated: 5 listopada 2012 — 18:55

  1. basdlamas

    2012/11/05 20:42:24

    oco, beztlen – dzisiaj test na 3 km.. wyszło 6:28 /km :))).. mijałem dzisiaj biegacza 🙂


    bolek.03

    2012/11/05 21:25:24

    Odwołanie maratonu przeżyłem w Dębnie w 2010. też do końca nie wiadomo było: „będzie – nie będzie”. Ada, Tomik i inni – współczuję. Wiem jak to boli.


    piotrek.krawczyk

    2012/11/05 21:57:50

    Dziękuję za odpowiedzi pod poprzednim odcinkiem. Jeszcze proszę… Proszę wszystkich o dokończenie zdania w trzech punktach: „Dobre zawody to takie, na których…” Dziki odpowiada tak: 1. … jasne są zasady 2. …panuje dobra atmosfera 3. …wszystko dzieje się w swoim czasie Zdziwiły mnie odpowiedzi Dzikiego, autystyczne, porządek i bezpieczeństwo… A Wy? Proszę…
    Teraz widzę, że siliłem się na obiektywizm, a wiadomo, dobre zawody to wygrane zawody… To proszę o trud obiektywnej odpowiedzi, biegacz na mecie jest egocentryczny, przed startem też, to jasne, ale jest stan między zawodami, pełny wgląd i jasność oceny… Proszę o odpowiedzi w tej konwencji właśnie. Dziki


    ok123

    2012/11/05 22:11:57

    „Dobre zawody to takie, na których…” 1. … robię życiówkę 😉
    2. …nie trzeba czekać pół godziny na start
    3. …łatwo dojechać i zaparkować.


    podopieczny_bartek

    2012/11/05 22:27:10

    Przeklejam spod poprzedniego odcinka:)
    „Dobre zawody to takie, na których…” 1. WSZYSCY dobrze się bawią 2. robię życiówkę 3. na mecie sprawdzam tętno w garminie i widzę, że pomimo życiówki był jeszcze spory zapas…:)


    sfx

    2012/11/05 22:43:27

    „Dobre zawody to takie, na których…” 1. jest klimat. dla wszystkich.
    2. tłum jest z orgiem, org jest z tłumem.
    3. nie ma ściemy.
    … a pozostałe 20% to zawsze improwizacja.


    kawonan

    2012/11/05 22:46:15

    Dobre zawody to takie, na których:
    1.wpisowe jest zachęcająco niewysokie;
    2.nie czeka się 2.5 godz. na ogłoszenie wyników po biegu trwającym np. 1 godz;
    3.mimo słabego wyniku wracam do domu zadowolony:-)


    wojciech.staszewski

    2012/11/05 23:16:15

    Dobre zawody, to takie na których:
    1. nie ma kolejki do odbierania zestawów przed biegiem
    2. wyniki są wywieszane prawie od ręki i można je razem przeżywać
    3. w zimie na mecie dają herbatę, a jeszcze lepiej herbatę i dach nad głową
    Wiem, że punkty miały być trzy, a nie cztery, więc posłużę się wybiegiem, że jasno wytyczona i oznaczona trasa jest oczywistością 🙂


    zziggy

    2012/11/05 23:39:10

    W temacie dobrych zawodów to tak sobie dzisiaj wymyśliłem, że gdybym wygrał kumulację w Lotto to bym zrobił sobie dla siebie maraton w Stolicy. Zamknąłbym główne ulice, biegłbym za samochodem z zegarem, nie miałbym tłoku na starcie i na punktach a na Basenie Narodowym przeciąłbym wstęgę…… Niezła ekstrawagancja co? Ciekawe czy ktoś tak kiedyś zrobił? :):) wyobrażacie sobie zdjęcia na Fotomaraton:))))))))


    ocobiegatu

    2012/11/05 23:43:19

    Bas. Gratulacje. To zawsze moje takie happeningowe marzenie. Mijać biegaczy. Niestety zwykle biegaja innymi ścieżkami w moim parku…
    A dystans w chodzie 3km to mój ulubiony. W ogóle myślę , że dla amatora nie ma sportu lepszego jak 3-5km w chodzie. Dobre zawody to – prywatne w miejscu , które się lubi, w parku , lesie.
    Ma być dobry wynik. Bez opłaty startowej. I mamy się wyspać , niegdzie nie jechać.:).


    czepiak.czarny

    2012/11/05 23:50:48

    Ziggy, a zając? :))


    czepiak.czarny

    2012/11/05 23:51:38

    Dobre zawody to miłe towarzystwo, dobry bieg i konsumpcja po 🙂

    W weekend bieganie, dziś pływanie, ćwiczenia w wodzie, sauna i bąbelki. Tradycji zadość, przeziębienie i aspiryna na tydzień przed biegiem 🙁


    czepiak.czarny

    2012/11/06 00:03:46

    Odnośnie poprzedniego wpisu. Nie wiem co to II zakres, pasek odpoczywa od lipca.

    Johnson, napisałeś z jednej strony tak, jakby kogoś podpowiedzi miały ograniczać się do pustych cyferek (tak zresztą często jest), a z drugiej coś, co jest dla mnie clue treningu: czyli bieganie na samopoczucie, uzależnione od dyspozycji dnia, swojej, pogody, zapędów kierowców itp. Jedno i drugie daje się pogodzić, choć chyba nie przy rozpiskach na miesiąc z góry, a spojrzenie kogoś z zewnątrz jest bardzo pomocne, jeśli nie wierzysz w siebie albo przeceniasz, nie wiesz co i jak ułożyć. Dużo czasu zajęło mi nauczenie się biegania z rozumieniem siebie, bez patrzenia na zegarek. Jeszcze więcej tego, że nie ma zepsutych treningów.
    Nie wiem ile w tym mądrości, ale ciągle szukam powodów, że jest tak fajnie, tak bezbólowo, bez zamordyzmu, a i jednocześnie powoli widzę postępy.
    Życiówki na dychę w BN nie widzę, nie czuję się gotowa na szybsze bieganie, ale bardzo chciałabym pobiec ją przyzwoicie, bez pretensji do siebie.


    kamilmnch1

    2012/11/06 01:22:47

    znów się schlałem może później bdxir kondtru…


    johnson.wp

    2012/11/06 09:41:46

    Kamil, miałes biegać prosiaku, na dwór, nie śpij teraz! 🙂

    Cze-cza, o to chodzi własnie, że ambicja strasznie naraża na kontuzje u początków, a potem to już się wie na jakiej wysokości masz nerki… 🙂

    Dziki, dobre zawody: pierwsza i najważniejsza – orgowie dobrze zmierzą trasę i mój czas, 2- jest gdzie się przebrać i zaparkować, 3 – nic więcej nie potrzeba


    beautyandb

    2012/11/06 10:30:03

    Dobre zawody? Hm, szatnie, szatnie, szatnie 🙂 Osobne :> Dobrze oznaczona trasa.
    I organizatorzy, którzy wiedzą że tego dnia to oni są dla biegaczy, a nie odwrotnie 🙂 Można to nazwać szacunkiem dla uczestników czy jakoś tak… Reszta jest względna, zależy od pogody, dystansu oraz innych okoliczności. Do Choszczówki też się wybieram.


    kubol7b

    2012/11/06 12:27:58

    dobre zawody:
    1) trasa jest piekna i ma < 1% asfaltu
    2) bufety zaopatrzone adekwatnie do pogody (herbata w chlodne dni, nie tylko zima – pije do <5 stopni w sierpniu na chudym)
    3) oprocz nagrod dla najlepszych sa tez gadzety losowane wsrod wszystkich – nic tak nie buduje spolecznosci biegowej jak wspolne wyczekiwanie na fanty 🙂


    ocobiegatu

    2012/11/06 12:31:36

    Czuję się Tarahumarowcem. Nawet tak się zapisałem we wpisie na drużynę w mararońskikm debiucie. Nikt nie dołączył..:).
    Pamiętajmy,że w Meksyku Tarahumara żyją w stanie Chihuahua , co w moim dowolnym tłumaczeniu znaczy- chi chi , ni chua chua będę coś trenował.:)).
    Dla nich bieg to oczywistość a nie trening. Weźmie sobie sandały , pobiegnie do cioci , do sąsiedniej wioski , oddalonej 20 mil , zje u niej fasolkę i wraca. On się nie zastanawia co biega. No jak następnego dnia pobiegnie gdzieś indziej do wujka i wypije polską wódkę to się zastanawia czemu tak źle się wraca..:).
    Tarahumarzyć. Dobrze sie rymuje na marzyć..)…. To nowe polskie słowo, które wymyślił kiedyś Johnson a co miało oznaczać bieganie po górach. Ja to rozciągam też na moje ulubione dystanse, czyli 3-5km. Właśnie wyjść i pobiegać. Oczywiście na III strefie. To była dla mnie zawsze oczywistość za PRL . Raz w tygodniu bieg na maksa albo prawie na maksa na 4,3km. Trzy fazy. Radość , czekanie na bieg. Sam bieg . Tu o radość trudniej, choć da się coś wykrzesać.:). No i radość po.
    NIe pomyślałem wtedy nawet ,że jest coś takiego jak zawody, bo o zawodach tu mowa, jakie są dobre. Wszystklo przyjmowałem jako oczywistość , dlatego moją teorię zmęczenia bazuję na słowie oczywistośc.
    Z tych względów tradycyjnych nie potrafię się przestawić na coś takiego jak trening. Aby pilnować ,że ileś tam mam dni biegać w tygodniu a co gorsza nawet w samym treningu pilnować opomiarowania,że ileś tam interwały ,co są po ileś zaplanowane. No zgroza…:).Rozumiem jednak tych co zaczynają w innych czasach , gdzie jest doba internetu, moda na plany treningowe. Jednak to nie dla mnie. Mimo wszystko w Rabce kiedyś bym chciał być . Tu jak zwykle na koniec tradycyjny ornament.:).


    zziggy

    2012/11/06 16:17:17

    Pociągne jeszcze tamat tego ZWM czyli Ziggy Warsaw Marathon, zaprosiłbym jako pejsów Scotta i np Szosta. Musielibym oczywiście zgodnie z kotraktem biec pół kroku za mną i strasznie wykrzywiać twarze ze zmęczenia i oczywiście poddać się jakieś 200m przed metą :):):) Wyobraźcie sobie tego nagłówki w prasie: „Ekscentryczny milioner maratończyk” albo np „Niedowartościowany i z problemami ale z gotówką!!!”, „Słaby biegacz ale z gestem!”. 10.000 tylko moich zdjęć na fotomaraton.pl 😉 I mógłbym mieć własne odżywki. A Wojtkowi kupiłbym rower żeby przy mnie jechał, zupełnie legalnie!!!


    podopieczny_bartek

    2012/11/06 16:22:40

    byłby zajebisty hit dnia w tvn uwaga:), a potem w programie „piaskiem po oczach” wystąpiliby Scott i Szost opowiedzieliby o przyczynach porażki. Kołcz wystąpiłby u Ewy Drzyzgi z podpisem: „Wojtek (l.45) – jeździ na rowerze za podopiecznymi”


    wojciech.staszewski

    2012/11/06 16:25:22

    Zbyszek, dzisiaj jest kumulacja w lotku. Więc jakby co, to trzymam za słowo. Rower poproszę taki góral z cienkimi oponami, jak miałem na wyprawę do Rabki (to się chyba nazywa trekkingowy)


    beztlen

    2012/11/06 16:25:40

    1. rejestracja – bez kolejek
    2. start – punktualnie
    3. trasa – dobrze oznakowana i zmierzona
    4. medal na mecie – dla każdego
    5. wyniki – on-line 6. jedzenie i picie – musi starczyć dla wszystkich
    7. losowanie nagród – nawet najdrobniejszych
    8. atrakcje dla dzieci i dorosłych – animacje, koncerty
    9. depozyt, szatnia, parking – obowiązkowo
    10. atmosfera – biegacz jest najważniejszy
    11. stworzenie optymalnych warunków do uzyskania życiówki – asfalt
    12l. przygotowanie czegoś selektywnego (przewyższenia, długość trasy) – trail.


    podopieczny_bartek

    2012/11/06 18:56:53

    Tomek, 12 punktów, które można zebrać w jednym słowie: Krynica:)


    kamilmnch1

    2012/11/06 19:19:31

    schlałem się w Luboniu, niestety ciągle w zawodowym biegu ale jutro z rana pobiegam Johnson za prosiaka dziękuje:-)))
    przymierzam się do zakupu butów, mam na oku pewien model, jak się uda to za dwa tygodnie w moim ulubionym sklepie w Warszawie po Rodzinnym Biegu Górskim!
    trochę szczypią kolana- pewnie od samochodu :-
    w Bydgoszczy również powstał bieg, nowy bieg- bieg swobodnego wybieganie, pierwsza edycja już była, trzy osoby Kamil, Janusz Bez Amelki, Rafał Somtajms, trasa MLM (miasto las miasto), mój dystans
    24km


    kamilmnch1

    2012/11/06 20:06:44

    a po drugie nie wiem czy dałem radę przeczytać wczoraj wpis Wojtka, ale starałem się jak mogłem aby wpisać komentarz :))


    piotrek.krawczyk

    2012/11/06 20:25:15

    Dziękuję 🙂 Dziś dobra i merytoryczna odprawa orgów Rodzinnych Biegów Górskich połączona z analizą wyników ankiety Dzikiego… Potrzeby biegaczy są proste i oczywiste, wystarczy trochę staranności i refleksji kto komu służy, jak napisali B&B i Beztlen. A my gwarantujemy do tego życiówki! Kto ma życiówkę na dystansie 10,35 km? Tylko Sten i Dziki na naszej trasie. Postanowiliśmy nie temperować dystansu do równej dyszki, to kros, chyba nie ma potrzeby… Można, ale czy to ma znaczenie w terenowym biegu +/- 300 metrów? Co myślicie? Jeszcze się da, Sten da radę… 🙂 Można też trochę przenieść start i metę i będzie dyszka. Warto? Dodatkowo każdy bieg będzie miał inną trasę, żeby nie było rytyny i żeby Sten miał co miesiąc fuchę Dyrektora Trasy… A kilometry oznaczymy od końca, czyli ile jeszcze do mety. No dobre spotkanie z Ewą z Ortorehu, zastanawialiśmy się czy robić losowanie, to nie lato, może być zimno, dłużyzny… ale po wypowiedziach w ankiecie będzie losowanie, też lubię, uwielbiam wygrać długopis lub smycz, raz na Biegu Truskawki wylosowałem buffkę – szaleństwo radości… A Dziki dziś rano przegrał z Jurkiem Janowiczem w ping ponga. To John grał jak natchniony, jak Jurek, był jak ściana do odbijania, jak Forrest Gump w odmianie pingpongowej… 2:4 w setach, kończ Waść, wstydu oszczędź…
    A Dziki dziś rano poszedł na pocztę po przesyłkę gabarytową. Na paczce napis „Dziki”, uwielbiam takie niespodzianki, porwałem na kawałki karton a tam środek wyłożony miękką włókniną, potem folia bąbelkowa, to coś delikatnego, niełatwo się dostać, zęby są konieczne, starannie zapakowane, walczę na deszczu pod pocztą, bo muszę wiedzieć już, długo się otwiera ta zagadka, mam czas na zgadywanie, nawet przyszło mi do głowy, że Oco odesłał Garmina, ale Garmin ma iść do osoby, która nie ma, potrzebuje i będzie używać, a Dziki już ma i używa… Co to jest? Jest! To słodki słoiczek ze słodką Marmoladą Jabłkową, oprawa słoiczka taka słodka, że jak to tknąć… Oto Dziki dziś dostąpił słynnych utworów kulinarnych Szewczuka! Której jestem fanem, a Szwczuk moją fanką… Fanowie wymieniają się upominkami, bo są swoimi fanami… Jasne! Teraz Szewczuku moja kolej… Dziękuję za słoiczek i Twoje słowa, poezję na słoiku i prozę na karteczce… A może odwrotnie?
    Ziggy – jeszcze przelot odrzutowców i co 250 metrów grupki czirliderek 🙂 To Dziki dziś jak nie Dziki 5’30 km wokół połowy Lasu Bielańskiego, tempo 4’28, John mnie dziś znów nakłaniał siłą, żebym pobiegł maraton na czas i mu obiecałem nawet, to dziś 5,30 km w tempie na życiówkę w maratonie… 🙂 Dziki


    majka.bally

    2012/11/06 20:32:31

    Witajcie

    wróciłam dzisiaj do dr Marszałka. Było bardzo boleśnie, jak zawsze, ale… nawet bardziej.

    Zespół tarcia pasma biodrowo-piszczelowego, ale to już wiedzieliśmy.

    Nie mam robić żądnych kledzików aż do wyleczenia kontuzji. Zmartwił się, że mam 8 tyg przerwy, a wciąż boli. Pomasował, ale nie zadowoliło go to i nakłuł kilka razy. Dry needling to cos bardzo nieprzyjemnego. Dokulałam sie do domu, a potem było tylko gorzej. Myślałam, że musze rozruszać, by przestało boleć, bo po zastaniu było lepiej, a bolało cholernie, ze nawet skarpetki nie mogłam sama zdjąć.
    ale jak dałam jej odpocząć, to zaczęło przechodzić, więc leżę 🙂

    Dr Rzeźnik powiedział, jak mam masować, jak rozciągać, cały czas rolować butelką, w weekend spróbować pobiec.

    Będzie dobrze? No teraz to już musi!

    Czego się nie robi… dla biegania. Bo ja naprawdę chcę!


    beztlen

    2012/11/06 21:52:51

    Potrek – co do długości trasy – warto;
    Przed meczem Wojtek pewnie nic nie jadł i nie pił jak JJ i dlatego wygrał (a Ty wyjątkowo coś zjadłeś:);
    przed chwilą wróciłem z biegania – 10km w 38:49 na śr. tętnie 138 – fajnie byłoby kiedyś pobiec maraton:);
    Bartek…dzięki;
    Kamil – trzy razy czytałem Twój nocny wpis i trzy razy leżałem na plecach ze śmiechu.


    zziggy

    2012/11/06 22:17:21

    Dziki, odrzutowce – super pomysł 😉 tylko przy moim tempie postawiłbym na balon albo na kukuruźnika; a czirliderki ustawiłbym na takiej 1 majowej platformie (na takiej co zawsze tańczył zespół Mazowsze w ludowych strojach i w warkoczach), która cały czas by jechała po mojej lewej, po prawej na góralu na cienkich oponach – Kołcz… Obowiązkowo biegł bym koło Belwederu – kubek z piciem podaje Pan Prezydent (akurat na górce), ale piję tylko pół bo muszę kawałek dalej wziąć kubek od Pana Premiera i też wypić…


    piotrek.krawczyk

    2012/11/06 22:30:07

    No to Beztlenie dziś na lekkim treningu otjarłeś się o Dzikiego życiówkę, to 38:37, trenuj, trenuj, może stemperujemy do 10 km trasę, nie ma tak dużo do wycięcia 🙂
    A Rob dziś stworzył nowy doskonały formularz do zapisów, Rob już chyba nic nie robi, tylko udodkonala stronkę Rodzinnych BG… Tomek – maraton Cię wzywa. Lub wyzywa Cię, rzuca wyzwanie. Raz można… Tętno i tempo z treningu prognozuje spokojnie 2’30 na zawodach, miejsce w dziesiątce na dużym maratonie. Dz.


    podopieczny_bartek

    2012/11/06 22:37:35

    Tomek, załamałeś mnie tym treningiem. Ja ostatnio taki wynik miałem ze średnią podobną tylko 2 cyfry zamieniły się miejscami: 183:)) Chyba pójdę dziś w ślady Kamila…


    zziggy

    2012/11/06 22:42:17

    Treningi trenigami, tętno tętnem…… ale przed chwilą wyobraziłem sobie Pasta Party tylko dla mnie…… Wielki kocioł makaronu, kilkanaście ław i ja sam, samiuteńki…. A po maratonie wylosowaliby pomiędzy mnie samochód;)


    podopieczny_bartek

    2012/11/06 22:47:38

    Pasta party to pikuś, pomyśl o tych wszystkich toy toyach tylko dla Twojego użytku!!!


    tomikgrewinski

    2012/11/07 06:22:39

    Obama Re-Elected.


    kamilmnch1

    2012/11/07 08:33:52

    Bartek, od koryta odchodzę z nadprogramowymi trzema kg, a właściwie odbiegam;
    zauważyłem, ze ostatni biegi były pozbawione świeżości, okazało się, ze wystarczą krótkie przebieżki pod koniec wolnego treningu i muł znika, bo snu i tak nie nadgonię…

    Tomik wróciłeś już? będzie więcej zdjęć z „Maratonu”


    podopieczny_bartek

    2012/11/07 09:31:47

    Kamil, pisząc, że pójdę w Twoje ślady miałem na mysli Twój wpis z przedwczorajszego wieczoru, który przysporzył nam wiele radości:) mianowicie, po przeczytaniu parametrów treningu Beztlena zamierzałem z żalu się upić, ale przeważyła perspektywa startu w niedzielę i konieczność wyjścia o 6 na poranny trening:)


    kamilmnch1

    2012/11/07 09:53:35

    bo ja jak piję to i dużo jem 😉
    jak o szóstej to biegaliśmy razem 🙂


    sten2012

    2012/11/07 10:50:39

    Dziki – cała trasa w Choszczówce została zapisana w pamięci moich nóg. Jakiekolwiek zmiany mogą spowodować nieprzewidywalne skutki.

    Beztlen – mam nadzieję, że dalej będziesz (jesteś) Dyrektorem Festiwalu w Krynicy, bo się już zapisałem, a nie chciałbym tego żałować, tym bardziej że planuję zrobić totalne szaleństwo, a wiadomo jak to jest z szaleńcami, a w zasadzie nie wiadomo:)


    gepaard

    2012/11/07 13:07:20

    Jeżeli mowa o bieganiu o szóstej – to było nas trzech 🙂
    Poszła seria minutówek, tak dla rozruszania sie przed niedzielą. Mimo wszystko chyba wolę upał podopiecznego niz to, co teraz jest za oknem…
    Pozopieczny, co jeszcze biegasz przed niedzielą? Bo ja tylko w piątek krótki rozruch 🙂


    gepaard

    2012/11/07 13:08:11

    Dziki – mnie niestety w Choszczówce 17go nie będzie. ROZTRENOWANIE. Czyli pewnie pojadę w góry na kilka dni 🙂 Jak znajdę kompana, bo mi się przyjaciel wykruszył…


    beztlen

    2012/11/07 13:40:07

    Sten – tak…i dlatego uprzedź mnie jakbyś chciał zrobić coś wyjątkowo szalonego:)


    sten2012

    2012/11/07 13:45:32

    Beztlen – planuję i nawet się już zapisałem, skorzystałem z promocji 2 w 1. Mam nadzieję, że nie odmówisz pomocy w zakresie porad dotyczących szybkiej regeneracji.


    podopieczny_bartek

    2012/11/07 13:58:46

    Gepaard, już tylko wolne i spokojne rozbiegania do niedzieli. Teraz tylko uważam żeby sie nie dobić, bo tak naprawdę nie do końca wykaraskałem się z niedawnych kontuzji więc z utęsknieniem czekam już na roztrenowanie:)


    beztlen

    2012/11/07 14:01:16

    Sten – jasne, chociaż zawsze będę odradzał startów dzień po dniu, nawet „treningowych”.


    wojciech.staszewski

    2012/11/07 14:20:23

    ja (już) też 😉


    czepiak.czarny

    2012/11/07 14:35:07

    Nohavica u Andrusa 🙂 Mniam.

    Bo biegowo to już prawie nic, ale dla głębszego umartwiania przez kolejne 3 tygodni bez dreptania, kupiłam kolejne pegasusy 🙂


    sten2012

    2012/11/07 14:36:25

    Nohavica u Andrusa 🙁 Tfu.


    sten2012

    2012/11/07 14:37:23

    Beztlen – zżera mnie ciekawość, jak to jest dzień po dniu. A może mi się spodoba:)


    johnson.wp

    2012/11/07 17:51:07

    Kołcz wyzywa tarahumory biegowe, a ja się nie dam 🙂 Dalej będę internalizował zadania biegowe, a tą drogą również życiowka po drodze wpadnie. Ważne żeby było coś po drodze, a nie tylko cyferkowa abstrakcja do uzyskania na mecie.
    Czytam powoli Jurka, podkreślam ołówkiem, i dotarłem do miejsca, w którym skłonił mnie do rewizji poglądów na to jaki jest idealnie zrealizowany bieg ultra. Bardzo ciekawe i co najważniejsze jakże pięknie niewymierne! Czyli to wcale nie porażka gdy cierpię i jestem zniechęcony, a wręcz odwrotnie – trzeba wytrwale dążyć do tej granicy, aby dostąpić rzadkiej sposobności do jej przekroczenia mocą swojego umysłu. Wydajność fizyczna jest tylko środkiem do tego celu, bo trudno osiągnąć ekstremę bez treningu. Im więcej ścian do pokonania tym bardziej wartościowy bieg. Dlatego ideowi ultrasi nie uznają za ultra biegów do 80km, bo te można przebiec bez większego poświęcenia i o miejscu na mecie decyduje zwykła sprawność fizyczna, a nie cechy charakteru. Zatem Sten, Twoja ciekawość jest jak najbardziej uzasadniona 🙂 W 2010 na B7D poznałem takiego osobnika, który zaliczył 100+42.


    kamilmnch1

    2012/11/07 17:57:58

    zapisałem się do Krynicy, jest cel na kolejny sezon, jupi!!!


    johnson.wp

    2012/11/07 18:21:09

    Tarahumor z wczorajszego biegu utrzymuje się do dzisiaj 🙂 17km po morenach Moraska. Wice życiówka 1.33 🙂 Tempo 5:26 ale zdarzyło się już w tym roku po 5:12, ale wtedy w szczycie formy. Chciałbym tak jak Dziki wymienić wszystkie magiczne miejsca tej trasy, nie za wiele tam nazw własnych, ale spróbuję bo jest tego warta 🙂 Najpierw trawiastą ścieżką przez pola do stóp Moraskiej Góry, 60m pod gorę do jej wierzchołka po śliskiej glinie, a dalej wokół rezerwatu gdzie jeszcze do dziś wykopują ogromne meteoryty, do krawędzi lasu gdzie na jak gdyby nigdy nic czekał na nie koszyk z dorodnymi jabłkami. Poczęstowałem się, bo wystartowałem do biegu na głodno, a to dla Johnsona kiepska okoliczność, a tu jak znalazł poczęstunek. Las ciągnie się na granicy poligonu Biedrusko, wybiega się z niego na wieś Radojewo, a tam pola kukurydzy, więc zerwałem sobie małą kolbę i indianskim zwyczajem pogryzałem ją sobie dla zachęty do biegu. Od lektury Jurka zaczynam ciążyć w kierunku obsesji wegetariańskiej, poczułem to wyraźnie wczoraj 🙂 Z początku było jeszcze jasno, ale od tego momentu miałem godzinny spektakl odblasków zachodzącego słońca w chmurach, które na te chwile zmieniły się z deszczowych w kolorowe. Barwy były na horyzoncie, a wokół mnie już panowała ciemność. To bieganie po omacku, bez czołówki, było bardzo indiańskie, sunąłem bez potknięć, a to u Johnsona rzecz wyjątkowa, co poniektórzy tu dobrze wiedzą 🙂 Pomagała mi w tym kolejna obsesja skracania kroku na indiański i Jurkowy. Wygodnie i bezpiecznie pokonuje się tym stylem po ciemku gwaltowne i skrętne zbiegi, a uskakiwanie przed wyskakuącymi znienacka kałużami i nierownościami to wręcz przyjemność. Zakończenie petli moraskiej to sprytne skróty po wykrotach zanikającą ścieżką wśród krzaczków i drzewek (bez potknięć!) do zabudowań Campusu UAM, do samego końca wąskim szlakiem, korzennym:)


    sten2012

    2012/11/07 18:58:43

    Johnson – słowa zrozumienia z Twojej strony są dla mnie bardzo cenne. Mam nadzieję, że będziemy się mogli w końcu gdzieś spotkać i szczerze pogadać na ten temat i no i na inne.


    piotrek.krawczyk

    2012/11/07 20:20:53

    Johnson, Sten – dobrze się gada na werandzie w Zawadce Rymanowskiej przed Rzeźnikiem albo jeszcze lepiej po Rzeźniku… Dwa dni gadania przed i dwa po z przerwą na Rzeźnika 🙂
    Johnson – magiczna ta wasza Moraska, kosmiczna energia od przybyszy z Galaktyki, na trasie można się wyżywić, czy to Góra, czy Jurek, nie potrzeba obsesji, wystarczy nie jeść mięsa, bez obsesji, bez wyrzeczeń, patrz, jabłka w koszu, patrz, kukurydza na polu, patrz, zdechła krowa przy drodze… Co wybiera Tarahumora? Krowę! 🙂
    A Dziki dziś zamknął projekt trzyletni, dwieście stron załączników sprawdzone dwieście razy, jutro ostatnie czytanie, na świeżo, korekta i składamy. A Duża Córka ze swoim chłopakiem i prawie narzeczonym Pawłem zaprosili Dzikiego do kina na Bonda. Dobry, Dziki nadążał i wydawało mi się, że rozumiem akcję… Oni zaprosili, tata zapłacił, no to zwerbowałem tą parę biegaczy, bo Zuza rozbieguje Pawła, do pomocy przy Rodzinnych Biegach Górskich, będą, fajnie, Zuza do pakietów, Paweł do mety. A Rodzinne Biegi Górskie mają już dmuchaną bramę wraz ze spalinową dmuchawą! I namioty! I puchary. Odpadł za to konferansjer, bo postanowił wystartować. To szukamy osoby do mikrofonu… To Dziki dziś nic, zmęczyłem się na fotelu w kinie na filmie o Bondzie. Dziki


    sfx

    2012/11/07 21:47:43

    a ja trochę próżność zaspokajam… http://www.prestizkoszalin.pl/magazyn/41/ludzie/biegiem-oderwac-sie-od-stresu

    nadmieniam, że jest też o blogu.


    tomikgrewinski

    2012/11/08 05:27:02

    SFX
    Swietny material!


    podopieczny_bartek

    2012/11/08 08:29:22

    Zbyszek wygrales 17 baniek? Robisz ten maraton?:)


    zziggy

    2012/11/08 08:42:31

    Barti, ponieważ jak zawsze nawet nie grałem, pozostają mi dwie rzeczy:
    1. Nieustanny pracowo-rodzinno-biegowy ultra maraton prowadzący do nieuniknionej zagłady….
    2. Nieustanne myślenie a moim biegu życia zorganizowanym za kasę z wygranej w grze, w którą nie gram….

    Sorki za lekko negatywny wydźwięk ale mówiąc szczerze jakoś dzisiejszy poranek mnie nie nastraja pozytywnie. Mimo wszystko życzę wszystkim wspaniałego, pełnego uśmiechu, życzliwości, słońca i przyjaźni dnia!!!!!!


    1.marsz

    2012/11/08 10:00:27

    też byłem w kinie ale na zeppelinie

    zaczęło się od bad times ale potem już wyłącznie good, a nawet the best times, prawie każdy kawałek to życiówka…, to nie jest koncert, na którym czekasz na schody do nieba, to jest koncert, na którym jesteś w (rockowym) niebie
    marsz


    krzysztof_dst

    2012/11/08 13:01:59

    A może by popróbować pobiegać na nocnym rogainingu koło Strzelina 24 listopada 2012. Na pewno będzie miła atmosfera, gorąca herbata i bigos na mecie, punktualnie start, wyniki w ciągu godziny … i dla każdego pamiątkowy upominek.
    Na rogainingu każdy zespół planuje własny wariant trasy – można pokonać 20 km, jak również i 70 km – tego typu zawody dają satysfakcię zarówno dla „wyrypiarzy”, jak dla osób traktujących biegi (lub marsze) rekreacyjnie. Można również startować rodzinnie.
    Więcej informacji na stronie:
    http://www.rogaining.pl


    beat.usia

    2012/11/08 14:37:16

    BRAWO SFX !!! Pamietam Cie sprzed tych paru lat i gratuluje!!!
    Dokladnie tak samo zaczelam bieganie, caly czas maraton ponizej 4h przede mna, mam na swoim koncie kilka mi bliskich biegajacych – najwiekszy moj sukces biegowy – i nie sciemniaja ;0


    kamilmnch1

    2012/11/08 19:38:18

    czy jest kto czyta a w dodatku z Bydgoszczy?

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.