Mam pomysł, co zrobić z bieganiem. Wprowadzić minima przyzwoitości i selekcyjne limity czasu na punktach. Moja dusza liberała burzy się na to, ale burzy się też na biegowy lans.
Wracam z krainy mimowolnego roztrenowania, było już parę normalnych treningów w tygodniu, sporo siły biegowej, bo czasu brakuje. A w niedzielę nawet dwugodzinne wybieganie niemal pod Konstancin rozpoczęte o 7.40, czym się chwalę, bo o tej godzinie nawet w dzień powszedni byłoby mi się trudno zebrać. Ale jedną z wartości biegania – takiego Biegania przez duże B – jest to, żeby było trudno i żeby to pokonać.
Myślicie, że chciało mi się dziś na treningu siły biegowej robić cztery serie po 40 podskoków obunóż zwanych też żabkami? Oczywiście, że mi się nie chciało. A czym bardziej mi się nie chciało, tym bardziej mi się chciało to pokonać. I co? I jestem zwycięzcą.
W sobotę byłem na Park Runie, ale w charakterze ojca. Podrzuciłem córkę 6klasistkę na wolontariat, a sam pograłem w piłkę z Małym Yodą i uczyliśmy się wchodzić po schodkach na zjeżdżalnię. I co? I Mały Yoda jest zwycięzcą. Biegł Przemek, z którym nieraz i niejedno, więc zrobiłem mu fotę na pierwszym kółku.
To jest właśnie Bieganie. Przemka i osoby biegnące za nim w wężyku możemy nazwać biegaczami, bo jestem pewien, że większą przyjemność sprawia im bieg niż fota. Niż zrobienie sobie foty na starcie, wrzucenie jej na fejsa, zrzucenie za chwilę kolejnej foty z mety, z treningu zrzutu z endomondo i założenie na siebie najbardziej kolorowych ciuchów biegowych świata. Bo wtedy to już nie bieganie, tylko biegowy lans.
Cienka jest ta granica. Ja też wrzucam foty biegowe na fejsa, zdarza mi się wrzucić gdzieś trening z Garmina (choć rzadko) i lubię biegać w fajnych ciuchach w modnym kolorze. Wy, którzy to czytacie pewnie też. Ale koń jaki jest każdy widzi: ktoś biega, a ktoś się lansuje bieganiem. Komuś sprawia przyjemność bieganie, a jeśli ktoś mu przybije piątkę za dobry bieg, to dobrze. A komuś sprawia przyjemność rozradowana fota, rozbawiony tłum i świat pomalowany na żółto i na niebiesko (młodsi: to stara piosenka, nie aluzja do tęczy).
Super, niech się cieszą. Ale czuję, że nie biegniemy w tej samej drużynie. Nie uprawiamy tej samej dyscypliny. Nie po drodze nam ze sobą.
O to walczyliśmy, żeby Polska się ruszyła. Cieszymy się, że tyle ludzi chce przebiec 5 km, chociaż pewnie dla wielu to najdłuższy dystans, jaki w życiu pokonali (ale nie przebiegli, bo od połowy musieli przejść na marszobieg). I docierają do mety w 40 minut, ale na fotce z mety czasu nie wydać. Więc jesteś zwycięzcą, jesteś diamentem, jesteś pozerem.
Tak ewoluuje społeczeństwo, tak rozwija się sport amatorski, tak będzie. Organizatorom będzie zależało na coraz większej liczbie biegaczy, to oczywiste, więc może na każdym biegu będziemy dobiegali do mety radośnie pomalowani jak na Color Run. Dziś w świecie liczy się uśmiech i uroda, a nie wysiłek.
Ale w idealnym świecie, który czasem mi się rysuje w głowie, wyobrażam sobie to tak. W połowie XX wieku będzie w Warszawie 50 Color Runów, w których nikt nie będzie nawet mierzył czasu, a nagrody będą przyznawane za najbardziej energetyczny uśmiech na mecie (z fotofiniszu). Oprócz tego będzie 10 biegów – od 5 km po maraton, jeden wystarczy – w których biegacze przed startem będą musieli się legitymować czymś w rodzaju minimum olimpijskiego. Np. chcesz wystartować w maratonie, to musisz mieć złamane 2:00 na połówce. Albo minimum przyzwoitości. Zadeklaruj, że zmieścisz się na 10 km w 1 godzinie, a w półmaratonie poniżej 2:30.
W moim wyobrażonym świecie na prawdziwych biegach limity, które dziś mają znaczenie wyłącznie drogowo-komunikacyjne, miałyby znaczenie selekcyjne dla biegaczy. 5 km – 30 min. (na zachętę), 10 km – 1 h, 21 km – 2:30, a maraton: 4:30.
Znów wiem, że się wystawiam, bo ukończyłem Bieg Siedmiu Dolin w Krynicy tylko 20 minut poniżej limitu i to tylko dlatego, że limit został wobec poprzedniego roku podwyższony. Rok wcześniej zdjęliby mnie z trasy w Wierchomli.
I może tak właśnie powinno być. Może w Wierchomli powinien stanąć sędzia (Sten, bierzesz tę fuchę?) i powiedzieć mi: – Staszewski, za słabo się przygotowałeś, żeby dostąpić zaszczytu ukończenia tego biegu; potrenuj mocniej i wróć za rok.
Sorry, taki mam klimat. Zacząłem się szykować do Maratonu Podhalańskiego. Mają niezłe hasło a propos odcinka: Biegaj na wysokim poziomie. Chcę pobiec poniżej 3:15. Wtedy będę zwycięzcą. Minimum przyzwoitości to 3:30.
Po maratonie zostajemy już na Podhalu, a tydzień później zaczynamy obóz w Rabce. Mamy trzy ostatnie miejsca, kilkoro niezdecydowanych i silną determinację, żeby sprawę zamknąć tak czy inaczej w tym tygodniu.
Szczegóły są tu: www.KancelariaSportowa.pl
A filmik z obozu ukrywa się pod tym zdjęciem, na którym grupa biegaczy rusza spod naszego pensjonatu w stronę Maciejowej.
pjachu1
2015/06/29 20:47:22
Ha! To może się zobaczymy – w piątek dostałem zgodę organizatora na udział w Maratonie Podhalańskim. Trochę przestałem na to liczyć, bo mailowaliśmy od marca… ale teraz nie ma wyjścia. Dziś miała być ogłoszona zmiana trasy – dojdzie „odcinek specjalny” za Zębem +250 m bardzo ostrego podbiegu. Trafiłeś tekstem w moje odczucia po Visegradzie. Impreza na „odludziu”, bez „wodotrysków” Na trudnej trasie. Za to w fantastycznej kameralnej atmosferze.
I to se ne vrati… 🙁
Do zobaczenia
–
sten2013
2015/06/29 22:12:42
Sten nie bierze fuchy sędziego 🙂
Niech limity będą jak najdłuższe, na tyle na ile pozwolą możliwości organizacyjne.
Niech każdy biega jak chce. Jeden dla słitfoci, inny dla życiówki. Ktoś w kolorowych reformach, a inny na golasa. Bądźmy free!!!
–
ok123
2015/06/29 23:19:42
Wydaje mi się, że podskórnie wyczuwam o co chodzi Wojtkowi.
Zauważyłem, że zaczynają mnie drażnić linki na facebooku „X przebiegł 3 km”, a „Y przejechał 6 km na rowerze”. Nie może być???
Raz nawet zwróciłem uwagę kumplowi, który wydaje się być mocnym zawodnikiem, że mógłby sobie darować informowanie świata o tym, że przebiegł 8 km. Usprawiedliwiał się, że było 25, tylko bateria mu padła… 😉
Wojtek, proponowane (teoretycznie) limity są wporzo, tylko ten maraton mógłby być ciut dłuższy… 😉
A czy to prawda, że w Japonii organizują maratony z limitem 2h30??? Sorry Winnetou…
–
anka2013
2015/06/29 23:23:18
Sten2013, jeżeli napisałeś to na poważnie, to dziękuję. Przestałam biegać we wrześniu z powodu ostrej anemii. Do tego na wiosnę doszły kłopoty ze stopami (w końcu nauczyciel to przecież nic nie robi, a że jakieś kilogramy książek nosi to już jego prywatna sprawa). Już jest dobrze, wreszcie też mam czas więc wróciłam do swojego „dreptania”. Chcę po raz kolejny wziąć udział w Biegu Powstania Warszawskiego ze względu na pamięć o mieszkańcach ówczesnej Warszawy. Wynik w tym roku będzie na pewno gorszy od poprzednich. Czy to na serio jest lans?
–
kamilmnch1
2015/06/30 07:21:42
Niech każdy znajduje radość w tym co robi.
–
tomikgrewinski
2015/06/30 08:00:05
Wojtek
Nie rozumiem twojej fiksacji
Znam cię trochę i wiem ze jesteś raczej otwartym człowiekiem
Co ci po przeszkadzaja te kolorowo ubrane panny?
Może za dużo czasu spędzasz na FB i uwierzyłeś ze tak wyglada realny świat..:)
Ja nie mam FB i nic mnie w bieganiu nie razi, nie widzę tego lansu
Za to cieszę sie jak wracając z pracy mijam kilkanaście truchtających osób…
Pamietam ze, jeszcze nie tak dawno sam byłem dumny łamiąc 3o’ na 5k
Co to była za radość! 🙂
–
andante78
2015/06/30 08:54:24
Wojtek, dobry wpis, z większością tez w nim zawartych nie sposób się nie zgodzić. Też mam podobne przemyślenia, ale wtedy biorę za wspólny mianownik to, że świat biegania jest po prostu bardzo pojemny. Jak zaczynałem biegać kilkanaście lat temu, to byłem więcej niż pewien, że wszyscy biegacze są fajnymi, otwartymi i serdecznymi ludźmi. Tak nie jest z całą pewnością, a raczej i tak nie było wtedy ;), ale to jest przecież zupełnie normalne, jak w życiu niebiegowym. Też nie czuję się jednak na tej samej platformie biegowej z tymi, co każdy bieg muszą zrelacjonować zdjęciem, najczęściej w tej samej pozycji, z tym samym kciukiem podniesionym do góry, często z przyklejonym uśmiechem etc. I te komentarze pod zdjęciem na fb, których pojawienie i przewidywalność jest jak wywróżenie dnia i nocy, typu: „jesteś wielka/i”, „gratulacje”, „super”, „niesamowite”. Próbując to zrozumieć, tłumaczę sobie wtedy, że może te osoby są w takim momencie swojego życia, że może takiego poklasku właśnie potrzebują, dzięki temu żyją lepiej i mocniej. Dowartościowanie się w ten sposób przeraża mnie jednak tak samo jak zatracanie się granic pomiędzy światem wirtualnym a realnym, czasem który poświęcamy na szeroko pojęty internet (nie, też nie rzucę pierwszy kamieniem), a czasem spędzonym z najbliższymi np. na fajnej rozmowie czy z książką. Ile osób nie wyciąga smartfona, gdy spotyka się z przyjaciółmi (nie gmera w nim, nie sprawdza co chwilę), ilu osobom wystarczającą formą kontaktu jest czat na fb, składanie wyłącznie tą drogą życzeń urodzinowych itd. Z początku Twojego bloga wyniosłem pojęcie trójkąta równoramiennego: dom – praca – bieganie (pasja). Nie pamiętam, kto jest jego autorem, ale bardzo mi się podoba ta uproszczona filozofia, która mniej więcej sprowadza się do jakiejś harmonii, właściwych proporcji w życiu, do niezatracania się bez reszty w niczym w dłuższej perspektywie. Właśnie, kto to wymyślił czy też rozpropagował? Johnson, to Ty? 🙂
A Fajka, Bury i Michał polecieli wczoraj z wielkimi plecakami do Armenii, a potem do Gruzji. Przed wylotem zdążyliśmy porozmawiać trochę przy Raciborskim o życiu i bieganiu. O pracy nie było już czasu 🙂
–
pict
2015/06/30 09:35:59
Ja podobnie jak tomik uważam, że nie ma problemu jeśli weźmiemy pod uwagę, że 1) FB to nie świat; 2) Wa-wa to nie pępek świata. Niech sobie biegają i pozują – dla mnie luz.
Natomiast pomysł żeby jeden z warszawskich maratonów miał jakieś fajne, nawet wysokie limity czasowe, jest bardzo dobrym pomysłem. Taki Boston w Warszawie.
–
malbiega
2015/06/30 10:39:22
Z jednej strony się z Wojtkiem zgadzam. Na nocnym półmaratonie za plecami słyszałam, jak facet chwalił się drugiemu, że przebiegł ostatnio maraton: „i wiesz co? ja przed tym maratonem pobiegłem tylko raz 16 km i dałem radę! oczywiście szedłem połowę…”. Pomyślałam „no to brawo, gratulacje” 😉 Ja tak nie chcę, ja robię to inaczej. Ja się lubię namęczyć. Moje bieganie wymaga wytrwałości i systematyczności i nie biegnę maratonu ot tak. I to jest mój wybór. Z drugiej strony nie widzę nic złego w tym, że ktoś ‚biegnie’ maraton przez 5h. A że się przy tym lansuje, jego sprawa. Jeden się lansuje, inny z czymś walczy, coś sobie udowadnia. Drażni mnie lans, ale nie znajduję argumentów, żeby komuś takiego biegania zabronić.
Luz. Róbmy swoje.
–
gz81
2015/06/30 10:51:16
Sprawdziłem z ciekawości czasy, które kwalifikują do udziału w głównych maratonach (meżczyźni):
Berlin Marathon: od 45 lat: 2h.55
do 45 lat: 2h.45
New York
od 45 lat: 3h.05
do 34 lat: 2h.53
Boston
od 45 lat: 3h.25
do 34 lat: 3h.05
London
od 41-49 lat: 3h.15
do 40 lat: 3h.05
–
beztlen
2015/06/30 14:05:53
Wojtek, ja również uważam, że to jakaś fiksacja – kolorowo ubrane panny, piszące panny…
Najważniejsze by być aktywnym, biegać…i niech każdy czerpie z biegania to co akurat potrzebuje…i nich będzie dumny z tego czego dokonał…i niech motywuje się tak jak chce…i niech ubiera się tak jak chce…i niech biega tak szybko jak potrafi…nie nam oceniać ile go to kosztuje. Mt 7,1-5.
–
pict
2015/06/30 14:42:54
@gz81 – ten Berlin to jakieś nieporozumienie chyba, nie biegam na poziomie 2:45 a jednak ostro trenuję do tego maratonu w tym roku. Może chodzi o jakieś zwolnienie z opłat, starty z elitą?
–
proxy89
2015/06/30 15:42:40
ja to teraz czekam na PKO GRAND PRIX WARSZAWY. słyszałem, że ma byc grubo
–
pil00
2015/06/30 15:54:10
a czym różni się fotka z biegu na FB, a opisem treningu tutaj na blogu i w komentarzach? Albo rozmowa dwóch znajomych przy piwie o wykonanych treningach?
Trochę smutne, że osoba która tak wspierała akcje Polska Biega, teraz mówi tym osobom, że są pozerami. A czy to właśnie nie akcja PB otworzyła ludziom głowy i pokazała, że maraton może przebiec każdy z nas? To o co właściwie chodziło w tej akcji – o wychowanie młodych-zdolnych potrafiących biegać maratony poniżej 2:10? Nie wydaje mi się… akcja PB ruszyła ludzi, ruszyła też moda na bieganie i czy tego chcemy, czy nie – jeśli coś robi się bardzo popularne, to siłą rzeczy ciągnie to za sobą osoby które robią to tylko dlatego, że jest popularne (bezmyślnie). Ale tak jest absolutnie ze wszystkim i wszyscy w tym uczestniczymy, bo nie sposób do wszystkiego podchodzić z takim samym zaangażowaniem. Przy takiej masie ludzi będą właśnie i tacy którzy traktują bieganie rekreacyjnie, tacy dla których będzie to tylko zabawa i tacy którzy traktują to śmiertelnie poważnie. A już lepiej, aby takie osoby zrobiły sobie spacer i zdjęcie na mecie, niż leciały z wyciągniętym językiem bez wcześniejszego przygotowania i później kończyły bieganie z kontuzją, lub czymś gorszym… (co mnie osobiście trochę wkurza, tj. poświęcanie zdrowia dla wyników, ale to inny temat..)
Spójrz na to z innej strony. Czy nie zdarzyło ci się wyjść na rower, basen czy łyżwy tylko dla zabawy? Czy każdy sport musimy trenować prawie jak zawodowcy? Gdyby nawet wprowadzać większe limity to czym się kierować? Czas 3:30 w maratonie jest już godny biegacza, czy może zaokrąglić go do 3h?
A ile osób zaczynało bieganie ze sporą nadwagą, które ledwo zmieściły się w limicie czasu, a teraz mają wagę startową zawodowców i łamią 3h w maratonie? Ilu jest takich którzy są po chorobach, zawałach lub są nie do końca sprawni ruchowo, albo mają już swoje lata na karku i dla nich limit 6h jest po prostu okazją do sprawdzenia siebie na dystansie 42 km i uczestniczenia w czymś, co nie wyklucza ich ze społeczeństwa? Każdy z nas ma swoje ograniczenia… – co to komu przeszkadza? Jest gro ludzi którzy nawet nie biegną w zawodach na wynik, a powodów dla których stratują może być tyle, ile osób na liście startowej..
Michał
–
anka2013
2015/06/30 18:46:28
Przeczytałam spokojnie jeszcze raz i się nie poczuwam. Ani ciuszki kolorowe (choć czarny to piękny kolor), ani zdjęć nie wrzucam, bo nie o nie przecież chodzi. Ani nawet wiek nieodpowiedni. Biegam, bo sprawia mi to przyjemność i z uporem walczę o to, by w ogóle móc biegać. Drażnią mnie te zdjęcia, te „męskie” rozmowy o bieganiu ale zawsze wtedy przypominam sobie znajomego, który wychodzi z bardzo ciężkiej depresji i jest po próbie samobójczej. Dla mnie może wrzucać swoje „focie” z dumną miną zwycięzcy, zrzuty z garminów czy jak im tam. I będę je „lajkować” (cóż za słowo!) i cieszyć się niezależnie od tego czy będzie przed biegiem ciężko trenował czy zwlecze się na trening zaledwie kilka razy. Byleby dał radę w ogóle znaleźć powód do życia.
Stresujące i zniechęcające jest czytanie tego wpisu. I jest tylko jedno wyjście – nie przejmować się. Świat biegaczy (tych nie-pozerów) okazał się dla mnie często bardzo nieprzyjazny (nie tylko tutaj – a i tu nie zawsze). Wcześniej przeszkadzałam jedynie ludziom na osiedlu. Tylko im moje 5 km w pół godziny ani „życiorys biegowy” nie przeszkadzały. Przeszkadzał im sam fakt, że biegam.
–
ok123
2015/06/30 19:14:27
Ale temat Wojtek wymyślił… Gratulacje, jest odzew!
–
gz81
2015/07/01 09:21:17
@pict do maratonu Berlinskiego mozna sie dostac roznymi sciezkami, ale dwie glowne to:
– fast runners (tutaj wlasnie wedlug tych zabojczych czasow. berlin jest znany z najwiekszych wymagan pod tym wzgledem; odplatnie, ale miejsce gwarantowane)
– losowanie, ktore nie gwarantuje miejsca. Powodzenia w treningach!
–
wojciech.staszewski
2015/07/01 09:29:49
A ja się ze sobą zgadzam.
Jeśli ktoś bierze udział w cyrku, a uważa, że jest ciężko trenującym biegaczem, to głośno powiem: pozer. Jeśli kiedyś przejadę się z Małym Yodą do Lasu Kabackiego, a potem wrzucę na fejsa status o moich treningach rowerowych, dzięki którym stałem się kolarzem – to napiszcie mi, żeby się stuknął w głowę.
Jeśli dożyję i na Igrzyskach Olimpijskich 2040 zostanie wprowadzona konkurencja „bieg przez fontanny i wodotryski”, zawody będą rozgrywane przy rytmicznej muzyce i kolorowych laserach, a zawodnicy będą startować w kolorowych przebraniach (za najlepsze przebranie będą bonusowe sekundy) – to przełączę na drugi kanał, w którym będą emitować stare, nudne biegi po 400-metrowej elipsie zwanej przez starszych widzów stadionem.
Oczywiście moja propozycja limitów, to prowokacja intelektualna, jest w niej wiele „ale”. Beata, która walczy od lat o złamanie godziny na 10 km, ale ma takie uwarunkowania fizjologiczne, że dla niej to ciągle za wysoko zawieszona poprzeczka. Tyle że Beata na swój wynik pracuje. Trenuje, żeby biegać, a nie biega, żeby robić słit-focie.
Tak samo Piotr-OK, z niezwykle metodycznym podejściem do treningów nie może ciągle pokonać limitu maratońskiego, bo ma niskie predyspozycje wytrzymałościowe. Ale trenuje, a nie lansuje się.
Pisze to człowiek, który współtworzył akcję Polska Biega. Po to namawialiśmy ludzi do biegania, żeby się ruszyli. Robią to w różny sposób, super. Każdemu jego buty. Ale mnie – co oczywiście nikogo nie musi obchodzić – ręce składają się do oklasków, kiedy widzę biegaczy, którzy są biegaczami albo truchtaczy, którzy są truchtaczami. A nie pozerów, którzy udają, że trenują biegi długie.
–
anka2013
2015/07/01 11:21:18
Wojtku, z tak przedstawioną sprawą to się zgadzam. A Bieg w tym roku odpuszczę. Czasem sama pamięć wystarczy.
Limit liter truchtacz wyczerpał na ten sezon – idzie dreptać 🙂
Udanych wakacji 🙂
–
pil00
2015/07/01 11:21:52
proponuje założyć konserwatywny odłam biegania i stworzyć swoiste 10 przykazań dla ich członków:
1. Nie będziesz nazywał innych biegaczami nadaremnie.
2. Nie będziesz robił selfie, ani żadnych zdjęć z treningów.
3. Nie będziesz wrzucał treningów na portale społecznościowe.
4. Nie będziesz biegał w triathlonach i zawodach z przeszkodami.
5. Nie będziesz zakładał kolorowych ciuchów, ani takich w których za dużo widać.
6. Nie będziesz przechodził do marszu.
7. Czcij bieganie swoje i silę biegową swoją.
8. Trening biegowy będziesz wykonywał co najmniej 6x w tygodniu.
9. Nie pożądaj innych sportów.
10. Ani żadnych lajków które innych biegaczy są.
pozdr. 😉
Michał
–
anka2013
2015/07/01 12:04:17
Michał, świetne 🙂 Ale to jednak nie o to przecież chodzi. Konserwatywny odłam truchtaczy zmienia kolor na lato – z czarnego na czarny 😉 [limit liter z przyszłego roku też już na wyczerpaniu]
–
1.marsz
2015/07/02 00:05:01
jaki ruch:)
wydaje mi się, że te największe maratony już dawno rozwiązały problem, umiejętnie łącząc sport z eventem: jesteś przebierańcem, joggerem, maruderem -masz swój show i naprawdę wielu fanów na trasie (a jesli przy tym jesteś pozerem, kogo to obchodzi?),jesteś(albo wydaje ci się, że jesteś) sportowcem?-masz limity,które pokazują ci twoje miejsce w szeregu…
gz- czy mógłbyś jeszcze dziś 15 km/5’03/129bpm, nawet nieźle biorąc pod uwagę temperaturę i wciąż niezagojone rany po biegu fajki, aż szkoda przerywać treningi ale muszę „iść pod nż”, bo przepuklina stała się jeszcze bardziej operacyjna, potem pewnie z miesiąc przerwy
marsz
–
1.marsz
2015/07/02 00:08:01
gz – czy mógłbyś jeszcze wyszukać limity do chicago i tokyo, bo jakoś nie mogę znaleźć, a tobie chyba sprawnie to idzie?
marsz
–
1.marsz
2015/07/02 00:21:33
ps. a beata nie złamała tej 1h na 10 km?
marsz
–
gz81
2015/07/02 09:27:39
Tokyo – tylko loteria, szanse oceniane na 1/10
Chicago – loteria oraz gwarantowane miejsce jesli:
– ukonczylo sie maraton w Chicago 5 razy w ciagu ost 5 lat
– udokumentowany czas w ost 2 latach – mezczyzni ponizej 3:15 / kobiety 3:45
Plus tak jak w Londynie, Berlinie i innych mozna zagwarantowac sobie miejsce biegnac „dla sprawy” i reprezentując jakas charytatywna organizacje / grupe (obowiazuja minimalne zebrane kwoty, np w Chicago to 1500USD)
pzdr
–
gz81
2015/07/02 09:28:31
*- ukonczylo sie maraton w Chicago 5 razy w ciagu ost 10 lat
–
1.marsz
2015/07/02 16:10:02
dzięki gz
marsz
ps. http://www.youtube.com/watch?v=1v_06b1cid4
–
kamilmnch1
2015/07/04 11:44:49
Staszewski, nie daruję Tobie tego poranka!
Szczegóły niebawem.
–
piotrek.krawczyk
2015/07/05 01:37:57
A Dziki biega. Dziki
–
kawonan
2015/07/05 10:54:55
a kawonan w lipcu w delegacji w Kołobrzegu 🙂
81108 do Gdyni.powrót 58101 i 8130 (Jantar) ,powrót 18109 ( pobrzeże), w sobotę zapisałem się do sfx-a na bieg na Chełmską
pozdro
–
agnieszka1246
2015/07/06 01:18:16
maraton Tokyo rejestracja Semi-Elite (Overseas) 2016 kobiety poniżej 3:40
mężczyzni poniżej 2:55
jest już otwarta
regulamin:
marathon.tokyo/en/info/run-as-one/pdf/program2016_english.pdf
–
ok123
2015/07/06 12:35:13
A tu jeszcze post scriptum Biegu Ursynowa:
arkadiuszgardzielewski.pl/blog/bieg-ursynowa-mistrzostwa-polski-5km
Pisałem o tym upadku, źle to wyglądało.
–
1.marsz
2015/07/06 14:10:19
trudno te minima (wmm) nazwać „minimami przyzwoitości”, mnie się wydają bardzo trudne do osiągnięcia ale takie przecież powinny być sportowe cele -np. wystartować w tych 5 maratonach spełniając kryterium wynikowe:)
marsz