Author name: wojtek_ksstaszewscy

Bez cukru

Krótko, bo mam dziś sporo okruchów cukru i bez cukru. Które nie układają się w długie narracje. I dobrze. Cukier w diecie sportowca Cukier wylądował w szafce z używkami. Wódka z tyłu, cukier z przodu. Wódka wyciągana okazjonalnie, cukier zobaczymy. Bo w niedzielę rano zrobiłem sobie do śniadania herbatę i zapomniałem posłodzić. Jem jajecznicę, piję,

Bez cukru Read More »

Bracia i siostry w artroskopii

Równo rok temu leżałem na kanapie z wypełnionym lodowatą wodą rękawem i uciskiem zwalczałem opuchliznę po artroskopii. Tak to wyglądało z zewnątrz. A w istocie rzeczy byłem absolutnie w dupie z formą, sprawnością. I absolutnie w euforii co do przyszłości. Kto nie pamięta: w styczniu 2017 r. miałem artroskopię po przeciążeniowym uszkodzeniu łąkotki przyśrodkowej w

Bracia i siostry w artroskopii Read More »

Piątka z pięty

Sobota rano. Mały Yoda daje pospać, ale musimy szybko wstawać, bo zaplanowaliśmy z Kingą sprawdzian na parkrunie. Po powrocie z gór wcale nie śmigamy na treningach, wręcz przeciwnie, biegamy ciężko jak słonie, jak żółwie, jak lokomotywy. Większe zamulenie ciągłą siłą biegową niż strzał hemoglobiny. Rano w łóżku wrzucam jeszcze na Facebooka KS Staszewscy filmik o

Piątka z pięty Read More »

Osiemnastka

Będę się starał. Nie próbował, bo nie ma próbowania. Tylko będę się starał. W nowym roku, osiemnastym, roku w którym nasz wiek wchodzi w pełnoletność, będę się naprawdę starał. Poprawić wszystkie życiówki w M-50. Obecne, czyli w komplecie pochodzące z 2017 roku, to 19:01, 39:08, 1:25:59 i 2:59:15. Odpowiednio na dystansach 5, 10, 21 i

Osiemnastka Read More »

Góralu, żal

Góry, moje góry. Kocham was od dziecka, a co jakiś czas dostaję takiego plaszczaka w pysk. Nie żeby bolało, tylko ręce opadają. Nie opadają mi ręce, że nie jeżdżę na nartach tak jak moja sportowa szwagierka (zdjęcie wyżej) albo Moja Sportowa Żona (niżej). Bo one góralki z krwi i narciarki z kości. Ruchów nabytych w wieku

Góralu, żal Read More »

Święta Rabka

Spotkaliśmy w Rabce zimę, jesień, ja spotkałem prawdziwą sarenkę, ale umknęła z kadru. Biegałem z duchami, na Krzywoniu myślałem o tacie, o Janku, o mamie i o Jezusie. Biegałem z radością zwłaszcza po nowej trasie, o której nam patriarcha rodu opowiedział przy Wigilii – z Obidowej w stronę Turbacza, niespodziewanie płasko pod górę. Myślimy o

Święta Rabka Read More »