10 grudnia 2006

Nie będę udawał: niesportowa niedziela. Wyszedłem z domu o 6.48. Wprawdzie na Czytelniczce tego bloga, która ma w zwyczaju wstawać przed świtem, a niedawno napisała komentarz do bloga o 4.56 (!!!) nie zrobi to pewnie wrażenia – ale dla mnie to wyczyn. Tyle że nie wyszedłem wcale potruchtać, tylko wsiadłem w samochód i ruszyłem do Rzeszowa. Przez cały dzień rozmawiałem z dwudziestoparolatkami o ich życiu na Podkarpaciu. Półtora roku temu, kiedy kończyli studia, zrobiłem im ankietę, czego się spodziewają w dorosłości – a teraz przyjechałem ich spytać jak wyszło na starcie. Dość to ciekawe. Ewa rzuciła stowarzyszenie prowadzące unijne projekty, żeby spełnić marzenie o pracy w opiece społecznej. Grzesiek nie może znaleźć pracy odpowiedniej dla magistra socjologii, więc na razie został robotnikiem, bo w sklepie nie będzie stał jak kołek. Ania wywalczyła sobie miejsce w Urzędzie Stanu Cywilnego, ale tak naprawdę odżyła po rozstaniu z facetem. Skończyłem o 20. I nie będę biegał, truchtał, jeździł na rolkach, na rowerze, ćwiczył pompek w hotelu ani napinał mięśnia Kegla. Bo mi się po prostu nie chce. Do zobaczenia w bardziej sportowych okolicznościach przyrody.

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.