Dzisiaj zero sportu. Rano leczenie kaca po sobotniej imprezie, a wieczorem była uroczysta kolacja z synem maturzystą z powodu jego urodzin. Syn maturzysta sportu w zasadzie nie cierpi. A przynajmniej tego sportu, którym ja się aktualnie interesuję. Od małego nie był w stanie zaciekawić się żadną transmisją piłkarską. Grać w piłkę też nie chciał. Jeździł na rolkach, robił nawet niezłe tricki, ale kiedy ja się zainteresowałem rolkami, w zasadzie on swoje odłożył. Zaczął trochę jeździć na rowerze, bo akurat ja przestałem używać roweru jako środka codziennej komunikacji. Przy czym problemem nie był jeden i ten sam rower, tylko niechęć do uprawiania tej aktywności fizycznej, którą uprawia tata. Mój syn jest moim przeciwieństwem. Ja pacyfista z refleksem maratończyka. On hoduje pająki i reaguje na świat jak pająk. I znalazł w końcu sport dla ludzi pająków. Brazylijskie jujitsu. Przegadaliśmy z godzinę o sztukach walki oraz ich zastosowaniu w praktyce. W knajpie nie było możliwości na pokaz chwytów, ale kiedyś syn maturzysta zrobił nam w domu demonstrację. Dwa ruchy kończynami i leżałem ze stawem łokciowym przygotowanym do natychmiastowego łamania. Więc jedno wiem na pewno – chociaż lubię spróbować różnych sportów, ten nie jest dla mnie. Chociaż Moja Sportowa Żona już przebąkiwała, żebyśmy po kursie tańca zapisali się na Krav Magę. Nie mogę chyba jednak zrobić tego synowi, bo zaraz musiałby porzucić swoje treningi i szukać nowego sportu w kontrze do mnie. Zostałyby chyba tylko wyścigi psich zaprzęgów.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.