plagi egipskie – 25 stycznia 2007

Plagi egipskie – część druga. Plus mocny trening po śniegu. Przypomnę streszczenie wczorajszego odcinka ‚Plag’: nie trenowałem przez przeziębienie, a córka przedszkolak złamała rękę na lodowisku. Dzisiaj zaczęło się od rana. Co myślicie, kiedy dziecko ma na twarzy plamkę? Że się upaciało. A jak dostrzegacie drugą plamkę? Że je pająk ugryzł. A jak widzicie, że wysypka jest wszędzie i to na bank ospa? Że trzeba iść do lekarza. Oprócz tego mieliśmy się stawić w szpitalu na kontrolę założonego wczoraj gipsu. Tylko jak z tą ospą? I jak w tym całym bigosie znaleźć rozsądne pół godziny na trening. Nie musiałem przynajmniej martwić się o pracę, bo wstałem o 4.50, żeby pisać o oscypku. Najefektywniejszy jestem między 5.00 a 8.00, przynajmniej jeśli chodzi o pisanie. Więc zanim bigos zaczął kipieć miałem za sobą pół dnia pracy. Oszczędzę wam wszystkich szczegółów o służbie zdrowia, jakoś objechaliśmy przychodnię rejonową i szpital chirurgiczny autkiem Mojej Sportowej Żony. Bo moje ma kontuzję. Zawiozłem je przed południem do warsztatu (parę km od domu) i wróciłem stamtąd biegiem. Najpierw cztery kilometry biegu. Potem półgodzinny odcinek specjalny – osiem powtórzeń po dwie minuty na maksa (wg Planu K. powinno to być tempo ok. 3:05 na km) i dwie minuty truchtu. Trudno mówić cokolwiek o tempie, bo w tym śniegu nawet na wymierzonej trasie wszystko trzeba by liczyć inaczej. Próbowałem więc grzać do dechy bez patrzenia na licznik. A na koniec jeszcze były dwa kilometry wolnego biegu. W sumie godzina. Kiedy dotarłem do domu zadzwonił warsztat. Kontuzja autka nie polega niestety na rozciągniętej lince sprzęgła na co miałem nadzieję, tylko na rozwalonym całym sprzęgle, ok. 700 PLN części plus robocizna. A niech to szlag trafi. Popołudnie spędziłem więc na zarabianiu na tę naprawę, czyli skończyłem tekst o oscypku. A wieczorem przyszła córka gimnazjalistka, która na szczęście przeszła ospę. I mogliśmy z Moją Sportową Żoną skoczyć na badmintona. Dziś był remis, najpierw MSŻ wygrała 2:1, a potem ja 2:1. Chciałbym zakończyć niesportowo. Sprzedam pomarańczowe Seicento. W kiepskim stanie, ale tanie.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.