Już wiem, dlaczego ludzie – to znaczy ja i wy – kochają biegi masowe. To kwestia poprzeczki. Po wczorajszej hali na Siennickiej miałem przez pół dnia trochę ciężkie nogi. Potem o nich zapomniałem, skoncentrowałem się na głowie i zbieraniu materiałów do reportażu o ministrze Szyszce (temat Rospudy nie znika, AndrzejuN – nie wiem, ile km od miasta powinny iść obwodnice, wiem, że nie powinny przecinać cudnych dolin). Tak byłem podniecony kolejnymi telefonami i rozmowami, że nie mogłem usiedzieć w miejscu, łaziłem po domu. Wreszcie wieczorem poszliśmy z Moją Sportową Żoną na badmintona. Na jesieni rozgrywaliśmy między sobą zawody, liczyliśmy mecze, zapisywaliśmy je w naszym prywatnym Grand Prix, które zresztą MSŻ z dużą przewagą wygrała. Teraz nam przeszło, nie pamiętam już kto wygrał tydzień temu. Ale sety z jednego dnia liczymy i gramy z sercem oraz z emocjami. Najpierw przegrałem z MSŻ dwa razy. Potem usiedliśmy sobie na ławce, bo MSŻ była pod dwóch godzinach fitnessu (wzięła zastępstwo) i chciała odsapnąć. Potem chciał odsapnąć pewien badmintonista z nadwagą i ja wszedłem w jego miejsce. Chłopak z którym grałem był o jeden stopień lepszy. Zaczęło się od 6:1 dla niego, potem go prawie dogoniłem (przy 11:9), a potem usiłowałem nawiązywać walkę, co niestety mimo mojej ambicji i biegania jak na treningu interwałowym skończyło się kiepsko (12:21). Potem była zmiana i lepszy chłopak odpoczął, a wszedł ten z nadwagą. Techniką też mnie sporo przewyższał, więc chociaż do połowy seta prowadziłem 2-3 punktami, to ostatecznie przegrałem 15:21. I co dalej? Znów dwa sety z MSŻ. Chociaż ona odpoczęła, chociaż wygrała najpierw dwa razy, to teraz było 2:0 dla mnie. Bo jak pograsz z kimś lepszym, kto ci podnosi poprzeczkę, to twoje możliwości rosną jak dopłaty budżetu do rolnictwa za rządów Andrzeja Leppera. Ciągnie mnie do zawodów, nie ścigałem się już chyba z miesiąc. Na masowych zawodach jest podobnie. Zawsze biegniesz z kimś trochę lepszym od siebie (w Kabatach nie dotyczy Marcinasa, przynajmniej póki nie zaczną przyjeżdżać Kenijczycy). Zawsze możesz starać się dogonić tego faceta przed tobą, zbliżać się do niego przez kilka kilometrów. A na koniec przeskoczyć go jak poprzeczkę. Albo siatkę do badmintona, która zgodnie z przepisami ma być zawieszona na wysokości 155 cm.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.