brzechwa – 24 maja 2008

Żółw chciał pojechać koleją, lecz koleje nie tanieją.

A my z córką przedszkolakiem pojechaliśmy na rowerach do supermarketu na T. pod Lasem Kabackim, żeby kupić książkę. To taka frajda dla rodziców, kiedy dziecko w supermarkecie ciągnie za rękę do działu z książkami. Mieliśmy kupić małą książeczkę do czytania (bo córka przedszkolak już całkiem nieźle opanowała umiejętność), kupiliśmy tomisko Brzechwy. Żółwiowi szkoda pieniędzy.

Wróciliśmy przez las (na K. oczywiście). Córka przedszkolak trochę marudziła pod koniec, że nóżki bolą, nie ma siły jechać. Gdzie jest ta granica stawiania przez rodziców wyzwań przed dziećmi. Swoje starsze potomstwo zniechęciłem chyba do wypraw – górskich, leśnych, rowerowych, biegowo-rowerowych wszelkich. Za wcześniej wyciągałem syna obecnie licealistę (wówczas przedszkolaka), córkę obecnie licealistkę (wówczas nawet jeszcze nie przedszkolaka) na wyprawy w góry. Rozum mówi, żeby teraz nie wyciągać córki przedszkolaka na leśne wyprawy, żeby miała na to ochotę, kiedy będzie licealistką. Ale serce każe podnosić poprzeczkę, delikatniej, rozważniej niż kiedyś, ale trochę, o centymetr wyżej, o kilometr dalej.

Rano byliśmy w Puszczy też na K., ale inne K., bo Kampinoskiej. Wyprawa w składzie trójka dorosłych i trójka dzieci w tym jedno w wózku. Oj piękna ta puszcza, polany z kępami krzaków już na obrzeżach boru. Niestety Moja Sportowa Żona szybko wróciła do samochodu, gdzie zapadła w drzemkę oraz grypę i trwa w tym stanie chorobowym. Na wycieczkę wzięliśmy kije do nordic walkingu, które otrzymałem kiedyś na wyprawę w Himalaje. Każdy popróbował.

Bo ja wiem, czy to ma coś wspólnego ze sportem? Tyle co emerytura – sportowa emerytura. Pójdę pieszo będzie prędzej. 

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.