wyzwanie

Co ma rower do biegania? Podobną pracę serca, odmienną mięśni czworogłowych uda i identyczną satysfakcję na mecie.

Meta mojego wyzwania była w Rabce. Jakby ktoś nie kojarzył: w ramach akcji Sru de Pologne przejechałem w dwa dni na rowerze z Warszawy do Rabki, pierwszego dnia robiąc 215 km, drugiego 170. Akcja była silnie medialna, z relacją na żywo na sport.pl (dzięki dla Pawła Jeleniewskiego, który przeżył ze mną maraton przed monitorem). Mogłem sobie podzielić trasę na trzy dni, efekt medialny byłby podobny, ale wtedy nie byłoby dla mnie takiego wyzwania. Bo przejechać trzy razy po 130 km – wiedziałem, że dam radę. Zrobić jednego dnia ponad 200 – miałem sporo obaw, czy się uda. I dlatego to było kręcące.

Kiedy dojeżdżałem do mety, kiedy zobaczyłem Luboń Wlk. z charakterystyczną wieżą TV – wow! Tak naprawdę wtedy zdałem sobie sprawę z tego, gdzie jestem, co mi sie udało. Wcześniej krążyłem gdzieś palcem po mapie, rowerem między polami i lasami, ale dopiero patrząc na Luboń zrozumiałem, gdzie jestem. Czułem się, jakbym wygrał. Ze sobą, bo człowiek w ramach rekreacji zawsze ściga się głównie sam ze sobą. I z czasem, bo miałem dojechać do 19.00, Moja Sportowa Żona z góralskim towarzystwem czekała na mnie pod pomnikiem Mikołaja. Byłem o 18.50. Fotę wstawię, jak ściągnę ją z aparatu.

Lubię sobie od czasu do czasu postawić wyzwanie. Dążyć do niego, zaatakować i zrealizować. Rozumiem, co czują debiutanci maratońscy. Warto się do tego pierwszego maratonu dobrze przygotować. A potem zaatakować i poczuć się na mecie jak grecki bożek sportu. Swoją drogą Grecy nie mieli zdaje się osobnego bożka od sportu, mógłby kandydować Dionizos od zabawy, ewentualnie Achilles, wiadomo dlaczego.

Takich emocji, jak na widok Lubonia nie przeżyję już nigdy na mecie maratonu. Takie emocje ma się za pierwszym razem.

Dojechałem w piątek, w sobotę poszedłem na lekki rozruch. Nogi jeszcze jak z drewna, a ruchomość stawów jak u Pinokia. 30 minut po lasku na stoku Krzywonia, tętno 120, a zmęczenie spore. Na szczęście lewe kolano już w porządku, po dwóch sesjach rozciągania, a potem mrożenia dziennie.

W niedzielę MSŻ z córką 1klasistką i gronem góralek w wieku od 7 do 35 lat poszły w góry z górnej Rdzawki na Stare Wierchy. Zabrałem się z nimi samochodem, a potem ruszyłem na trasę odmienną od sztampowej – przez Stare Wierchy do Rabki. Wiecie co – ja wiem, że są wakacje, ale jakoś na tych ścieżkach czuję się szczęśliwy. Jakoś mnie od małego w te góry ciągnęło. Wtedy, kiedy wyzwaniem było wejście na Kicarz, potem na Radziejową, na Babią, na Świnicę.

Wieczorem spotkałem się z Pawłem z Rabki, który być może po tym, jak Dziki zaczął startować jest najszybszym niestartującym zawodnikiem przynajmniej na dystansie półmaratonu. Biega, jeździ na rowerze, gra w tenisa, w ping ponga, w siatkówkę, codziennie inna rekreacja. Umówiliśmy się pod Zdrojową i zanim usiedliśmy na piwo, poszliśmy poodbijać pół godziny piłkę do siatkówki na pobliskim Orliku, którego właśnie w Rabce wybudowali.

Dziś wracam do biegowego planu, bo nie chciałbym, żeby Sru de Pologne za bardzo rozbiło mi przygotowania do maratonu. Były podbiegi na Krzywoniu: najpierw 4 serie skipów, potem 8 minutowych podbiegów, a w drodze powrotnej jeszcze cztery szybkie minutówki. Warto już trochę zadbać o dynamikę, bo czuję się dosyć obciążony.

Przyznam Wam się jeszcze, o czym myślałem w drodze. Jakie następne wyzwanie sobie postawić. Bieganie to moja codzienność, przebiegłem już trzy setki, to co? Mam zrobić bieg 24-godzinny? Spartatlon? Nie chcę, gdzieś mam tu psychiczny ogranicznik.

Rower przez pół Polski – to było fajne. Ale czy chciałbym teraz przejechać całą Polskę? Chyba niekoniecznie.

A co można zrobić kajakiem? Spłynąć z Suwalszczyzny do Warszawy? Fajna rekreacja, ale gdzie tu wyzwanie?

A wasze wyzwania, marzenia, plany? Powiedzcie.

Updated: 23 sierpnia 2010 — 18:55

  1. sfx

    2010/08/23 17:36:05

    eh. fajno. miło. przyjemnie.
    gratulacje oczywiście
    napisz tu lokalnie czy końcówka pleców chociaż boli – to by mnie pocieszyło 😉

    gdzie wyzwania? a może marzenia
    hmmm.
    na razie mam tylko biegowe i odległe
    UTMB, może w 2012, a może nie


    sfx

    2010/08/23 17:38:28

    No i chętnie bym ruszył na to UTMB w Polsko Biegowej tonacji… czyli może skonsolidować jakiś plan… PB UTMB 2012 (2013?)… zapraszam Ciebie Szkielet do drużyny.


    doagnieszki

    2010/08/23 20:31:48

    Wojtku, cześć.
    Mieliśmy kiedyś kontakt przy książce „Był raz dobry świat” i pisaniu artykułu. Teraz mam ważny temat i szukam z Tobą kontaktu a Piotrek K, który nas skontaktował jakieś 6 lat temu teraz nie odpowiedział mi na smsa, próbuję więc tą drogą.
    Mam nadzieję, że się odezwiesz.
    Agnieszka, agziatek@o2.pl


    mksmdk

    2010/08/23 21:00:52

    Wojtek wielkie gratki czytalem (relacje) troche na zywo troche po i powiem Ci ze to super przygoda a jak i emocje w niej byly takie jak opisujesz to to jest TO
    SUPER i jeszce raz GRATKI a propos wyzwań to ja z maratonami trzeba to nazwać po imieniu chyba doszedłem do ściany mentalnej marzy mi sie co prawda jeszcze Boston czyt. życiówka na poziomie 3:10-3:15 i Ateny oraz tzw. biegowy trawers wybrzeża PL plażą od Helu do granicy z Niemcami ale to jest myślę sprawa na lata bądź sztafetę. Natomiast staje coraz poważniej przed wyzwaniem w postaci Triatlonu i to na dystansie długim tzw.Iron Tak sie jakoś składa że jak kiedyś natchnąłeś mnie do biegania tak teraz twój medialny SruPologne pcha mnie w kierunku roweru(dyscypliny najważniejszej w Tri)


    piotrek.krawczyk

    2010/08/23 21:05:35

    Hej Agnieszka. A może jakieś słówko o bieganiu? 🙂 Np: mój stary kolega Piotrek K biega jak wariat? A tu od razu biznes 🙂 Już Ci napisałem smsa, a nie odbierałem, bo rypałem rympałem po Puszczy. Dziś 22 km i trening służbowy przed MW – w tempie na zająca na 4:15. Pict – poliuretanowa bieżnia? Nigdy nie biegałem po mechanicznej bieżni. A poliuretan i natural training jakoś sprzecznie… Kawałek czystej gleby może znajdziesz u siebie? A jak nie to lepiej po bieżni nienaturalnej to naturalne ćwiczenie 🙂 Na pewno naskórek się złuszczy, ale będziesz miał tego pełno na dywanie. To jeszcze jeden efekt biegania boso. Stopy suche, pachnące słoneczkiem i gładkie jak pupa niemowlaka. Dziki


    biegofanka

    2010/08/23 21:41:54

    Marzenia i wyzwania – dobra rzecz,
    każdy z nas powinien je mieć.
    A jak już je mamy,
    realizować zaczynamy.

    Chcę MARATON przebiec,
    to mój najbliższy krok.
    A potem po KORONĘ dobiec…
    może na następny rok.

    Co do innych marzeń…
    tych jeszcze trochę mam.
    Głośno ich nie wyrażę
    i czas sobie na nie dam.


    biegofanka

    2010/08/23 21:53:53

    Nasze maratony coraz bliżej…
    na duszy ciężej, czy lżej…
    Do startów się szykujemy
    i ostro trenujemy.

    Pamiętajmy jednak o tym,
    by zabawa była przy tym.
    Trochę rozsądku Wam i sobie życzę
    i na nasze zdrowe przygotowanie liczę.

    Powodzenia w Waszych dalszych treningach!


    ocobiegatu

    2010/08/23 22:06:54

    http://www.youtube.com/watch?v=PWvOY3NdWvk&feature=related
    bieganie po dżungli jako wyzwanie jest oki..:)
    To z biegackiego filmu – Apocalypto


    quentino-tarantino

    2010/08/23 22:57:46

    Jak z butów treningowych zrobić startówki.

    Moje AleAsy mają już „w nogach” ok. 2000km czyli według fachowców amortyzację straciły wcześniej niż Jaro poczucie rzeczywistości. A wiec teraz zbliżam się do biomów i takich tam bezpoduszkowców. Czy po następnych 500km to będzie już „naturalne bieganie” ?…tiaaa…
    Wracajac do tematu – w stanie ogólnym (po ponad roku biegania) są całkiem całkie…
    Tylko od środka coś je lekko podżarło, od wewnętrznej strony mały ubytek pianki.
    Brud zebrały z całego sezonu zdecydowanie poniżej normy krajowej. Dlatego ani razu ich nie czyściłem (sic!) ( ale generalnie to się myję…). Kilka razy już zabierałem się za pytanie o radę – w pralce czy szczoteczką i szmatką. Zaryzykowałem i wrzuciliśmy z MVP moje cudaki treningowe do praleczki…i wyszły ładne startówki – czyste, szczuplutkie i w ogóle sznurowadła takie uśmiechnięte.


    sfx

    2010/08/24 06:59:55

    Tiaaaa…
    pralki też używałem, ale zdarzyło mi się to raz w życiu butków ale to tylko po Rzeźniku…, bo już potem i tak zanim się pobrudzą to się wyjadą…
    właśnie wczoraj przelałem kaskę na nowe trzewiczki, bo bieżące już są na ukończeniu (od stycznia asics 2140 z przebiegiem blisko 1600k – właśnie one polubiły Bieszczady, i byłoby dobrze gdyby nie kilka dziurek, ale i tak będę w nich jeździł jeszcze długo – sentymentalnie 🙂 )…

    a co do nowych to zaszalałem w newbalansie
    1. szosowe 768, starszy model ale za 199
    2. trailowe 784, starszy model ale za 199
    3. startowe 905, z najnowszych trendów, ale że 3 pary to wyszło taniej – za 299
    oj… będzie się działo 🙂


    andante78

    2010/08/24 07:21:01

    MKS – Michał, widzę że mamy tożsame marzenia, kto wie może nawet je kiedyś wspólnie zrealizujemy ;). Haruki Murakami się do tego przyczynił. Tylko ten rower i pływanie trzeba byłoby podciągnąć… ;).

    Oczywiście Rzeźnik.
    No i jestem jeszcze umówiony z Kamilem D. na setkę, mamy na to jeszcze 3 lata, Kamil pamiętasz? 🙂


    sten2007

    2010/08/24 08:50:46

    Wojtek – gratulacje, przede wszytkim ze znalezienia radości z osiagnięcia celu.

    Moje cele? proste.
    W tym roku złamanie 4 h w maratonie. 1 próba – Warszawa, 2- Dębno.
    Przyszły rok – Kaliska setka
    Plany dalsze – tylko rekreacja!


    ocobiegatu

    2010/08/24 11:31:21

    A więc marzenia – maraton w Quito Ekwador , tylko trzeba by jakaś kobietę z Ekwadoru poznać by się rok aklimatyzować…czyli typowe marzenie..:).
    Plany , wyzwania – brak.
    Bo jak jest wyzwanie to…nie do końca wierzymy w spełnienie…
    Ja mam stara zasadę , że z życiówek cieszę się znacznie wcześniej niż one przychodzą…
    Dobrze to usposabia psychicznie, wszystko staje się formalnością . W życiu można być skromnym – w rekreacji , sporcie – niekoniecznie..:).
    A mam życiówkę na mojej tradycyjnej trasie w parku na 4,3km – 17 min. 35 sek.
    Sprzed 31 lat..
    To żaden plan ani wyzwanie – robota ma być zrobiona i tyle. W zeszłym roku dojechałem do 18.00 ale byłem szczuplejszy o 3-4 kg. Chetnie bym caly blog zaprosil na ta formalnosc do mojego parku- chyba w 2011..:) .
    Ale to niemozliwe wiec trzeba szukac NNNNŻ aby z szampanem czekała na ławce ..
    Bo 31 letnia życiówka to jest coś…


    mfxy

    2010/08/24 11:52:58

    może triathlon? to mój mały prywatny cel, męczę teraz technikę kraula, by te 1500 m w całości kraulem w 40 minut przepłynąć na razie muszę się co któryś basen posiłkować żabką. więc mam przyziemne i etapowe cele, ale dla Ciebie Iron man byłby w sam raz. 🙂

    spróbuj też pomyśleć o biegach górskich – nie wiem czy to dla Ciebie wyzwanie. Bardzo to popularne np. na Słowacji, albo górski ultra w szwajcarskich alpach


    sten2007

    2010/08/24 13:35:44

    Kiedyś miałem ideę, żeby przepłynąć 10 km. Po 2 dniach przygotowań się mi udało. Czas 4 godz. 10 min. Ale to były dawne czasy:)


    mfxy

    2010/08/24 14:50:58

    Sten, a na czym polegały przygotowania? serio pytam. co można zrobić w dwa dni? natrzeć się niedźwiedzim tłuszczem?


    wojciech.staszewski

    2010/08/24 16:48:14

    Triatlon to oczywiste wyzwanie. Ale nie nauczę się za chińskiego boga pływać kraulem. Potrafię zrobić jedną trzecią basenu, a potem muszę ratować się żabką i jest to najwolniejsza żabka na świecie. Triatlon odpada.
    Zaczęło mi coś chodzić po głowie, jak oglądałem dziś mapę. A gdyby tak przebiec cały czerwony szlak?


    johnson.wp

    2010/08/24 19:20:42

    I tu trafiłeś Wojtku w czułą strunę mojej duszy! Jeśli masz na myśli ten czerwony szlak http://www.czerwonyszlak.republika.pl/index.htm, to już masz drugiego do drużyny! Były już tam ambitne drużyny, nie jestem pewien czy ktoś nie spróbował przebiec tego na lekko. Myślę sobie, że 10 dni x 50km to by był właściwy wymiar takiego wyzwania. Schroniska są i zakładanie depozytów chyba nie byłoby konieczne. 11 września przetestuję kolejny kawałek tego szlaku. Będę się rozglądał logistycznie:)


    quentino-tarantino

    2010/08/24 20:40:38

    sfx – no to się od rana PuFy (Producenci Firmówek) ucieszyli. Rąbią Cię bardziej niż drwale na OC 😉 Tak bardzo się tym „zaniepokoiłem”, że aż podliczyłem ile dokładnie przebiegłem w moich evergreenach Adidasa.
    Kupiłem je rok temu w przyjemnej cenie – ok. 150 zeta. Przebieg do dziś włącznie – 2040 km. myślę, że conajmniej 500-600 kilo jeszcze podołają, choć…właśnie się zastanowiłem…dlaczego nie 1000.
    Pośmigałem w nich dokładnie cały sezon – po asfalcie, leśnych duktach, błocie, śniegu i lodzie. Chciałbym się upewnić – czy tylko Ty w nich biegasz i czy tylko biegasz ? 😉
    Najlepsze jest to co raz po raz czytam na forach biegowych – sami biegacze rzucają teksty producentów – Wiadomo, że po 1200-1500km buty tracą amortyzację i trzeba je wymienić…Już nie będę nawiązywał do „naturalnego biegania”, które dzięki temu powinno pojawiać się po tych km…naturalnie…
    Być może trafiłem na najmniej felerny egzemplarz co się popsuć nie chce…to się dopiero producent rozczaruje bo przez to w najbliższym czasie nie kupię kolejnych 3 par…
    Producencie popraw się – każda spartaczona przez ciebie para to twój dodatkowy zysk! Goście szybko rzucą się na następną i jeszcze cię pochwalą!
    Jest też dodatkowa opcja – słabo się przykładam do przydeptywania gleby.
    Dziś był ostatni akcent przed treningową połówką w Szczecinie:

    BNP

    2,5km – 5:40

    3km – 4:40
    3km – 4:30
    3km – 4:20
    1km – 4:00

    2,5km – 5:40
    Johnson – gdybym Ci dziś zającował na Twoją dyszkę to miałbys życiówkę a tak to będę musiał się postarać w Szczecinie. Będę Twoim królikiem doświadczalnym, w sensie zajacem pace-owatym.


    pulvis

    2010/08/24 20:41:53

    Przebiec półmaraton. Na razie najdallszy mój bieg to 15 km z czasem 72,55. Może udałoby się zrobić półmaraton poniżej 105 minut? To jest mój cel na przyszłość, ale nie wiem czy bliską (w tym roku), czy średnią (do wakacji 2011).


    quentino-tarantino

    2010/08/24 20:50:00

    Wojtek – wyzwania. U mnie skromnie. Żadnych 166km czy też 500km. Biegam od roku więc jestem raptem w rozkroku pomiędzy 10 kilo a 42. Jeszcze jakieś 2-3 lata chcę praktykować na tych dystansach. A potem ultra, np. 42,2 i kilka przebieżek po tym…
    W tej chwili nieosiągalne…

    W dłuższej perspektywie – maraton z synem/ami. No i żeby na początku być od nich szybszym 😉


    johnson.wp

    2010/08/24 20:54:33

    pulvis – nie czekaj z marzeniami. Wrzesień idzie – półmaraton jest Twój!


    sfx

    2010/08/24 21:07:08

    500k).

    Tak więc teraz będę miał buty #6, #7 i #8.

    Jak widzisz nie jest tak źle i tak bardzo mnie nie wydymują. Dodatkowym atutem jest to, że jedną z zakupionych par mam refundowaną – a więc koszt 500pln nie jest tragiczny.
    Mam nadzieję, że się uspokoiłeś 🙂


    sfx

    2010/08/24 21:07:39

    szlag by to trafił… obcięło 3/4 tekstu


    johnson.wp

    2010/08/24 21:08:26

    Quentino – szczere wdzięki za obiecaną protekcję, ale wszyscy tu wiedzą co się z Tobą dzieje po pierwszym kilometrze:) Co do kilometrażu, to moje Saucony TR2 dobijają około 2500km i biega mi się w nich po prostu świetnie w każdym terenie i warunkach. Lekko zmechacone od strony achillesa ale podeszwa nie do zdarcia. Właśnie zdecydowałem się pojechać w nich do Szczecina. Zabierz swoje to porównamy. Mam jeszcze niby szybsze NB (też stare ale mniej biegane) ale Saucony lepiej opinają mi (dość chyba wysokie) śródstopie. Za to jeśli pamiętacie moje czerwoniaste Rucky Chucky, to powiem jedno. Niby to The North Face ale podeszwa na PÓŁ SEZONU! 🙁 Ćwierć pięty starło mi się do plastiku, a nie biegałem w nich po asfalcie. Duże rozczarowanie, chociaż z drugiej strony świetnie się biegało po śniegu i lodzie, a sztywna podeszwa dobrze chroni w górach. Zabieram je w Beskidy ale nie wiem w czym będę biegał ekstremy potem.


    sfx

    2010/08/24 21:11:15

    Historia moich butków:

    1. NB 500k – były za małe – trafiły do trochę biegającego (głównie grającego w nogę) chrześniaka żony
    2. NB 1450k – od 11/2008, a do sierpnia 2010 jako codzienne… i trafiły znów do „młodego” by miał coś na zmianę
    3. NB 1400k – od 07/2009, a teraz idą na emeryturę codzienności
    4. A 2140 1600k – od 01/2010 i jeszcze pośmigają
    5. Salomony 500k – nówki nie śmigane


    quentino-tarantino

    2010/08/24 21:11:55

    sfx – nawet jak na obcięte 3/4 tekstu – uspokoiłem się 😉

    johnson – w Szczecinie będę grzeczny conajmniej do 10km a potem liczę na to, że to Ty mnie trochę poniesiesz i dobiegniemy razem.


    quentino-tarantino

    2010/08/24 21:13:30

    A wiemy na ile biegnie Czarny ten z rodziny Czepiaków ?


    czepiak.czarny

    2010/08/24 21:24:45

    Czy w ogóle człapie.. W niedzielę było 1,5 km i spacerek do domu.
    Zwierzenia nałogowca: ostatnio biegałam ukochane zdradzieckie podbiegi w poniedziałek. Ubiegły. Potem była nieudana próba człapanego powstania. Znam się z piszczelami, niemarawą stopą, łatwo nie odpuszczają. Nawet w obliczu podłechcenia nowymi butami nie spuszczają z tonu. Do piatku decyzja, ale człapanie 21k bez czegoś mniejszego w tym tygodniu nie wydaje się rozsądne. Zawsze mogę być romantyczna. I tego się trzymam.


    quentino-tarantino

    2010/08/24 21:24:47

    sfx – póki jesteś na łączach – zastanawiam się nad żelem podczas maratonu. Jaki uskuteczniałeś podczas Cracovii ?

    johnson – nie wiem czy wiesz ale jesteśmy wstępnie umówieni w trójkę z corvusem na browar next week…wiem, że Ty byś wolał wypić go podczas 43km ale…jeśli nas zaszczycisz to będziemy Wniebowzięci.


    slaszldr

    2010/08/24 21:38:01

    3h na 42.195, brakuje kwadransa niecałęgo.


    slaszldr

    2010/08/24 21:38:34

    a mi obcięło początek – szkoda


    slaszldr

    2010/08/24 21:39:34

    a napisałem, że marzy mi sie Transcarpatia w wersji run.
    Wiem nie ma takiej imprezy, ale może będzie, kiedyś.

    Tym czasem czerwony szlak jest OK. 8 dni. Pytanie w którą stronę?


    piotrek.krawczyk

    2010/08/24 21:44:18

    Tu Dziki
    Wyzwanie do Dzikiego przyszło wczoraj. Oto Dziki wygra ultra w Puszczy Kampinoskiej. 100 km, start o północy 2 października. Na zrekompensowanie Rzeźnika, braku życiówek w tym sezonie. Ultra w Puszczy to jest impreza z ponad 30 letnią historią. Dlaczego Dziki jeszcze tego nie biegał? Bo kontestowałem jakiekolwiek zawody, a potem ultra zostawiałem sobie na wiek ultra. To już jestem w wieku ultra (+42,195). Tak się składa, że pierwsze 50 km trasy znam na pamięć, a to będzie w nocy własnie. Potem trochę obcej Puszczy, ale rozpracuję przez miesiąc z hakiem. Dziś rozpracowałem ostatni odcinek z Truskawia do Sierakowa i dalej do Izabelina. W opisie trasy kilka odcinków biegnie się dowolną trasą. I wyznaczyłem dziś przemyk po lesie nadrabiający ze 2 km. Wizualizacją Dzikiego: rywal przede mną, z daleka widzę jego plecy, w nogach po 90 km, nic mnie nie zmusi do szybszego biegu. On pobiegł drogą, już widzi siebie na podium, a Dziki – myk – do lasu. Wybiega rywal w Sierakowie, ogląda się przez ramię na zakręcie – nie ma Dzikiego, wygrałem – myśli. A Dziki po ostatnim punkcie kontrolnym zaczyna długi finisz. Bo już może mentalnie, bo już nie jest drugi. Ostre zakręty na czarnym szlaku przed metą przy siedzibie Kampinoskiego Parku Narodowego w Izabelinie. Taki skrócik opracowałem, jeszcze parę do zrobienia, jest po co biegać po Puszczy. Przejazd rowerem po MW i realizuję wyzwanie metodą Ocobiegatu. Ocometodą. Po prostu biegnę po swoje. Takie moje wyzwanie powierzam Wam. Amen


    sfx

    2010/08/24 21:45:07

    que.
    isostara… żel jabłkowy – b. smaczny, jest też chyba peach….. kurde jak to po polackiemu… aaa brzoskwiniowy

    właśnie… muszę kombinować bo warszawka się zbliża


    quentino-tarantino

    2010/08/24 21:50:22

    sfx – dzięki. Zarówno picz jak i apl mi pasuje.


    ocobiegatu

    2010/08/24 22:17:55

    pulvis – witaj. Dziki – bierzesz to jak swoje , jesteś pewniakiem i juz. A jesli mozna to w sprawie butków. Najpierw kupilem jakies za 129zl pozniej adidasy najtansze , do gora 180zl. Nigdy nie kupowalem butow z super amortyzacja az do niedawna..Kupilem sobie adidasy response cushion bo butow response walk , czyli do chodu sportowego oczywiscie nie mieli…
    Wrazenia okropne a wydaje mi sie , ze chodziarz najlepiej to moze stwierdzic bo o ile w biegach , nawet wolnych , jakos tam sie biega na piete/srodstopie w jakims tam procencie , bo nie wierze aby ktos biegal ewidentnie na piete, o tyle w chodzie stawia sie na piete najpierw …I co ? Pieta obolala po dlugich chodach , pobolewania piszczeli co w innych butach mi sie nie zdarza- po prostu nowe buty w sposob dosyc , powiedzmy, ordynarny wymuszaja ruch ! Myslalem ,ze to od dystansu – 32km , jednak na drugi dzien zrobilem probe – chodze w nowych – pobolewania , poszedlem w starych zajechanych butach – lepiej…Robile inne proby i…nowe buty – out !!
    Racja co pisze quentino – butki sie musza dopasowac – kazdy miesien stopy , komorka skory musi zrobic buzi dla wlokienek w bucikach , musi byc wzajemnosc , milosc , przyjazc , przywiazanie czy jak tam nazwac….:).
    To troche absurdalne moze albo i logiczne w stosunku do tego co pisza o naturalnym bieganiu – najlepiej czuje sie w zupelnie zajechanych pierwszych butach..tylko ,ze mam obiekcje co do amortyzacji – sprawa do zbadania , byc moze buty sa na wiele lat?..:)


    torex

    2010/08/25 08:44:15

    A mi się marzy 3:30

    A najgorsze, że dopadła mnie już gorączka maratonu, trochę za wcześnie w tym roku.


    mksmdk

    2010/08/25 08:58:49

    Mnie też dopadła gorączka maratonu juz w sobotę pobiegnę sobie po plaży Maraton Bałtycki
    na trasie Jastarnia – Jurata-Władysławowo – Jastarnia zaczynam się gotować
    Tym startem rozpoczynam jesienny sezon startów maratońskchi


    quentino-tarantino

    2010/08/25 09:09:34

    torex, mksmdk – ja to nazywam GaPa – Głupawka Przedmaratońska. Odnotowuję już pierwsze objawy u siebie 😉


    fajka

    2010/08/25 09:49:09

    Marzenie i wyzwanie sportowe na ten sezon – zejście w drugim starcie maratońskim znacznie poniżej 4 godzin. Jakieś 3.45 – 3.50 będzie spenieniem. Jeśli się powiedzie, to w przyszlym roku podniosę poprzeczkę. A tak w ogóle to ja ciągle spelniam jakieś swoje marzenia, sportowe i nie tylko, wyznaczam cele. Ale jeśli określam cele to takie, które są realne do osiągnięcia, choć wymagają oczywiście niemalego wysilku i zaangażowania. A to wejdę na jakąś wymarzoną górę, zobaczę kolejny wymarzony koncert, przejadę przez dzikie rumuńskie Karpaty autem terenowym, czy koniem przez Bieszczady..Caly czas coś się dzieje, jest aktywnie, a od roku doszly jeszcze starty w imprezach biegowych. Jest naprawdę ok. Tak trzymaj fajka …


    sten2007

    2010/08/25 10:46:24

    mfxy – o smarowaniu niedźwiedzim tłuszczem nie pomyślałem, gdzie można go kupić?
    W dwa dni można dużo zrobić. W moim przypadku polegało to na zakupie nowych kąpielówek, nie piciu piwa oraz przygotowaniu mentalnym.

    A całkiem serio. Pochodzę z Kaszub. W okresie szkolnym, w wakacje często robiliśmy z kolegami ćwiczenia interwałowe: godzina tenisa, godzina pływania. Tak przez cały dzień. Pewnie coś pozostało po latach. Moim zdaniem pływanie jest łatwiejsze od biegania. Można zmieniać styl, można w obrębie każdego stylu zmieniać zaangażowanie różnych mięśni. Itd. A w biegu… no cóż, każdy wie.


    ocobiegatu

    2010/08/25 16:11:10

    a ja dziś poszedłem 3km w NW na maksa . Spodobało mi się. Intryguje mnie dyscyplina sportu w której nie ma łatwo. Nie można oderwać sie od ziemi – chod sportowy a tu dodatkowo niepotrzebne kijki , ktore trzeba polubic..:).
    To jeszcze bardziej intrygujace jak chod sportowy. Lina , biodro – przenosze w chodu , rece – „uwiązane” , kijki – jaka długość ? czy za mała – aby się napędzać bardziej rękami i lekko je wbijac ? a moze za długie ? moze wtedy lepszy napęd ? Jak wbijac , z jaką siłą ? blisko siebie a moze z rozmachem, bo wtedy sie lepiej giba na boki ? Nie dziwie sie Wojtkowi , ze go zafascynowały na kursie płotki a nie były to ryby podawane na kolację..:)


    mfxy

    2010/08/25 22:10:11

    @sten, Kaszuby – to wiele tłumaczy. zazdroszczę krajobrazów dzieciństwa i pozdrawiam. swoją drogą jest to jedna z tych miejscówek, gdzie mógłbym kiedyś dom letni wybudować, tak żeby się tam przenosić na parę miesiący z rodziną, komputerem, ksiązkami i codziennie wybierac między rowerem, pływaniem i bieganiem. w takich okolicznosciach przyrody ten trathlon byłby znacznie bliższy 🙂 chyba w moim przypadku PLAN nie powinien się ograniczać do celów czysto sportowych


    tomikgrewinski

    2010/08/26 00:07:49

    Mam dwa wyzwania na nadchodzaca jesien:
    przebiec swoj pierwszy polmaraton – 5wrzesnia – sochaczew – ponizej 2.10
    przebiec swoj pierwszy maraton – warszawa albo poznan – ponizej 4.30


    alena_wro

    2010/08/26 13:28:07

    a jakie sa objawy glupawki przedmaratonskiej?? 🙂 bo zostalo mi troche ponad 2 tyg i nie wiem czy mam juz cos miec czy nie:) a co do marzen i wyzwan.. to marzy mi sie korona, 100km i triathlon:) i jak juz widze ze da sie biegac bez ciaglego bolu kolan i ogolnie bez ciaglego bolu jak to bylo 2 lata temu, to wiem ze wszystko mi sie uda:) tarram pam pam!
    a 12 wrzesnia mam nadzieje dobiec, mam nadzieje w lepszym czasie i mam nadzieje ze da sie powtorzyc to uczucie euforii na mecie i poczucia ze wszystko na swiecie da sie zrobic i osiagnac jesli tylko sie chce! do tej pory pamietam to prekonanie w sobie..


    quentino-tarantino

    2010/08/26 14:11:19

    alena – różni ludzie różne objawy mają ale to, że Głupawka Przedmaratońska istnieje nie ulega wątpliwości 😉
    Wiem jak jest u mnie – na treningach wszystko jest cieższe i trudniejsze, pojawia się niewiara w końcowy sukces, niekiedy temperatura ciała skacze dokładnie do 42,195 C..

    U kobiet może być bardziej romantycznie – motylki w brzuchu nie latają tylko biegają i się rozciagają przed i po…


    alena_wro

    2010/08/26 14:29:08

    to faceci tez maja niewiare w swoje sily, w sukces?? 🙂 kiedys czytalam wyniki badan sportowcow i sie okazalo, ze kazdy facet potrafi wyobrazic swoj wlasny sukces, najbardziej nawet niewiarygodny, a kobiety..tylko co czwarta.. bo ja teraz juz mam tak ze nie moge sie doczekac maratonu, juz mnie nosi i rozwala, powiedzieli by mi: „jutro biegniesz”, bym pobiegla:) tylko ze nie mam az takiego parcia na wynik. Owszem swoje nadzieje mam, ale najbardziej to nie moge sie doczekac tremy na starcie, skurczow w brzuchu, na sam koniec chwili totalnego wyciszenie, odpuszczenia wszystkiego i wkoncu strzalu i poczatku biegu..normalnie pisze ot i sie wkrecam:) to bedzie moja goraczka:)


    quentino-tarantino

    2010/08/26 14:43:39

    alena – bo faceci są „tylko” ludźmi a kobiety…no żeby sie nie wyrażać – statystycznie żyją o prawie 10 lat dłużej…tzw. wampirki energetyczne 😉


    alena_wro

    2010/08/26 14:47:03

    no ale jak sie ma dlugosc zycia do pewnosci siebie i wlasnych sukcesow? codziennie doswiadczam jak kobiety bezpodstawnie traca wiare, poddaja sie, lub nawet nie probuja..ech..a ja tylko namawiam i przekonuje:)


    quentino-tarantino

    2010/08/26 15:08:00

    wprost proporcjonalnie 🙂
    A tak zupełnie serio, to płeć tu nie ma wiele do gadania. Wymiękają zarówno Panie jak i faceci. Tak samo w drugą stronę – wiara i pewność siebie nie zna płci.
    Ja w tej chwili ostrzę buty na połówkę w Szczecinie.
    Dziś było łagodne 11 km i piękna refleksja dla początkujących…
    Rok temu w Poznaniu po 3 miesiącach biegania łamałem czwórkę. Kontuzja stopy spowodowała, że biegłem „po bandzie” i na oparach…tempo ok. 5:40…
    Dziś, po roku, takie tempo maratonu to dla mnie tempo treningowe, przyjemne…
    Teraz mam pełne rajtki z powodu obecnego „wymaganego” tempa – ok. 4:40…
    Mam nadzieję, że Walczących z Czwórkami te informacje trochę zbudują 🙂

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.