Jeśli myślicie, że to o tym, że Górnik wygrał 2:0 w finale Pucharu Polski, to nie. To próba odtworzenia po kilku dniach z głowy wtorkowego odcinka.
Zaczęło się od tego, że jak przyjechał na sztafetę Polska Biega Tomek z Gliwic, którego gościliśmy na noc i powiedział, że jego tata jest górnikiem, to córka przedszkolak zażartowała jak z kabaretu Pod Egidą: – Moja mama też. Bo góruje.
Potem Moja Sportowa Żona poszła na zajęcia fitness, czyli uprawiać sport za pieniądze, a my z Tomkiem poszliśmy pouprawiać sport i jeszcze za to dopłacić. Na bieg na 10 km. Dla mnie to miał być ostatni mocny start przed Łodzią. Poszło dobrze, tylko o niecałe pół minuty gorzej niż przed maratonem krakowskim (na pewno go jeszcze odczuwam). I nawet porażka z Danielem mnie ucieszyła. Bo kiedyś był moim biegowym uczniem, a teraz mnie już przerósł, przegonił, prześcignął. Tym razem o 26 sekund.
Na ostatnich kilometrach obmyśliłem sobie w tej kwestii rytuał: każdemu, kogo mógłbym chociaż przez chwilę uważać za swojego ucznia, a kto mnie prześcignie – zawiążę but. Co z radością uczyniłem. Więcej nie pamiętam.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.