Zanim dojdziemy do herbaty z miłością będzie trochę o treningach.
Nie będę wam opowiadał o wtorkowym treningu, bo co jest ciekawego w tym, że ktoś przed pracą wychodzi z domu, biegnie godzinę w wolnym tempie, zahacza o Las Kabacki, a tam nowe zlodowacenie, więc wraca. I nie ma nawet czasu pójść na tenisa, bo jedzie do szpitala w Aninie na wykład pani kardiolog na temat Nagłych Zgonów Sportowców – lekarze nazywają to NZS. Co kiedyś znaczył ten skrót – młodsi: google.
Pamiętam tamtą wiosnę 20 lat temu, gdzieś tak koło marca wychodziło się z uniwersytetu i jechało autobusem do domu z wielkim znaczkiem NZS-u na kurtce. I co z tego? Młodsi spytajcie starszych.
Z tymi zgonami nie ma przesadnych obaw. Jeśli robiliście sobie kiedyś EKG i nic nie wyszło, to raczej spoko. Przestałem się wsłuchiwać tak pilnie w kłucia serca na treningu, jak robiłem to w zeszłym tygodniu, od kiedy chodzę (biegam) wokół tematu NZS.
Nie będę wam opowiadał o środzie, bo to był trening nudny i niesatysfakcjonujący. 20 minut skipów i 6 krótkich podbiegów (po 29 sekund, a ostatni – 25), razem pół godziny z haczykiem. Wiem, że to potrzebne i da efekt na startach, ale przyjemności nie sprawia.
W środę "uprawiałem" jeszcze piłkarzyki z córką licealistką podczas Fasolek, na których ćwiczyła śpiewanie córka przedszkolak. Córka przedszkolak szybko ozdrowiała i dobrze, bo w piątek ma siódme urodziny. Z emocji cała dygocze. Pamiętacie, jak w dzieciństwie przed urodzinami/imieninami/gwiazdkami nie mogliście usnąć z wrażenie. Cholera, starość – człowiek teraz musi się nieźle nawysilać, żeby poczuć tak silne emocje.
Ja je poczułem dziś. Bo piątkowe dłuuuugie wybieganie przesunęliśmy kolektywnie na czwartek, żeby odpocząć dzień przed sobotnimi Kabatami. To będzie pierwszy wiosenny start chociaż ta wiosna trochę jeszcze jak na Spitzbergenie, przynajmniej jeśli chodzi o pokrywę lodową na ścieżkach w lesie.
To było prawdziwie endorfinowe bieganie. Umówiliśmy się nad kanałkiem przy Myśliwieckiej. Miał być Kamil, ale jego córka przedszkolak dostała szkarlatyny, więc teraz on jest uwiązany. Zostawiłem samochód pod Gazetą i dobiegłem na miejsce przez Łazienki, żeby nabić dodatkowe 5 km – a w parku spotkałem Roberta K. z Gazety. Na miejscu czekali biegający szef z żoną na rowerze (jechała do pracy w tę samą stronę, w którą mieliśmy biec) i Magda Ż. o znanym nazwisku. Ale ferajna. Ruszyliśmy wzdłuż Wisły, słońce świeciło, rzeka płynęła, czegóż chcieć więcej od poranka. Przy Moście Świętokrzyskim pół wycieczki się odłączyło, a my z biegającym i Magdą Ż. o znanym nazwisku pobiegliśmy przez chaszcze po azjatyckiej stronie rzeki. Nigdy tam nie byłem. Minęliśmy lepianki z praniem, niesamowita egzotyka, chociaż robi się człowiekowi automatycznie trochę irracjonalnie wstyd – że my sobie możemy biegać, a ktoś tkwi w takim bagnie.
Po godzinie z hakiem zostawiliśmy Magdę Ż. przy Myśliwieckiej i we dwóch z biegającym zrobiliśmy dwie pętle po Łazienkach, razem kolejne 7 km. Wiem, że to długi opis, ale to długie bieganie było. Szkoda mi opuścić choćby jednego odcinka, bo wszystkie ułożyły się w kolorowy kalejdoskop. Stamtąd kilometr na stadion przy Agrykoli, żeby zrobić, to co trzeba.
A co trzeba? Do BPS-u przed Maratonem Krakowskim postanowiłem włączyć przykrojone trochę Długie Wybiegania wg Petera Greifa. Na biegajznami.pl w zakładce trening jest opis. Czyli raz w tygodniu 30 km biegania, zakończone coraz dłuższym odcinkiem w tempie maratonu. Na dziś wypadły 2 km.
Policzyliśmy tempo. Ja chciałem biec kilometr po 4:00. Biegający – po 4:35. I się udało – u mnie po 3:59, a biegający oczywiście za szybko, bo po 4:06.
Jak czlowiek zrobi taki akcent po 23/28 kilometrach biegu, to się czuje jak odrzutowiec.
To prawda, chodzę dziś trochę obolały, chociaż zrobiłem porządne rozciąganie. Ale to na wlasne życzenie. Kończę, bo właśnie wróciła Moja Sportowa Żona, która dziś miała pięć godzin treningu – dwie swoje godziny fitnessu i trzy zastępstwa za koleżankę. Zrobię jej chociaż herbaty z odrobnią miłości. Na siatkówkę nie idę, chyba już mi brak motywacji.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.