Choszczówka II

– Jak to jest być wyprzedzonym przez podopiecznego? – spytał mnie Dziki na mecie. Odpowiedziałem na szybko, że to jakaś perwersyjna przyjemność.

W niedzielę przy czwartej serii pompek pod koniec półgodzinnego wzmacniania poczułem: jestem słaby. Coś we mnie wchodzi, chce mnie rozpalić i rozłożyć. Szybka zmiana planów, do mojego ojca pojechała tylko Moja Sportowa Żona z córką 4klasistką, a ja lekarstwa i do łóżka. Przeleżałem pół niedzieli, wieczorem zacząłem bić rekordy temperatury w dół i czułem się taki słaby, jakbym właśnie przebiegł 10 kilometrów po górkach. A to było przecież w sobotę.

W piątek wieczorem zrobiliśmy z Dzikim w Choszczówce wizję lokalną przed biegiem dziecięcym, a potem Dziki wyruszył na dorosłą trasę, żeby ją pooznaczać. Aparat daje radę, na tym zdjęciu jest niezła szarówka, godzina wykonania 16.00. Muszę tylko zmienić przyzwyczajenie do robienia zdjęć na oddalonym zoomie i fotografowania z góry, bo ludzie wychodzą jak bromby, z wielkim głowo-tułowiem i małymi nóżkami.

dziki

Dziki, to jest taki facet, który zrobi wszystko, byle nie musiał się ścigać. Wciągnie w bieganie córkę albo żonę, żeby jej towarzyszyć truchtając przez 5 albo 10 km. Zostanie pacemakerem na 5:15 (na maratonie w Łodzi). Albo zorganizuje sobie bieg, żeby musieć chodzić na starcie i na mecie z tubą i nie móc się ścigać. Ma alibi? Ma.

Dzieci pobiegły w sobotę w Choszczówce z wielkimi emocjami. Jak widzę te łzy, rozpacze na mecie, to mi serce rośnie, bo to wynika z prawdziwych ambicji. Maja lat 8, która tak była rozżalona, że dobiegła ostatnia – ośmiolatki miały najdłuższy dystans do przebiegnięcia – że nie wiedziała, czy chce medal. To znaczy wiedziała, że pragnie go najbardziej na świecie, a jednocześnie świat na minutę stracił dla niej cały sens i nawet medal Odrodzenia Polski nie mógł jej tego wynagrodzić. Wiem, bo jej ten medal wieszałem.

Bieg dzieci wyglądał tak, to walka chyba o drugie miejsce, bo zwycięzca wszystkich odsadził:

1

Wypasiona fotorelacja jest tutaj – zrobił ją Piotrek Bielawski, ten co tak mądrze opowiadał mi do gazety, czy pracuje z nienormalnymi. I też biegacz, mniej więcej na 5:15.

Start do biegu dorosłych wyglądał tak:

2

A reszta wyglądała dla mnie dramatycznie. Podopieczny Bartek, ten na czarno na pierwszym planie, któremu bieg zawdzięcza sponsora w postaci Warty, dał się wyprzedzić po jakichś pięciuset metrach. Ale kiedy zaczęły się górki, odjechał w nadświetlną. A ja (ten facet w zielonej bluzie za podopiecznym) zmagałem się z Jarkiem z grupki RBS i Rafałem z Uniqi. I z własną fizjologią.

Z Rafałem i z Jarkiem udało mi się jeszcze wygrać – siłą woli chyba. Ale nie mówcie mi nic o bieganiu głową, bo na Bartka nie miałem żadnych kontrargumentów. Nie wpadłem w ten sam stan, co Maja lat 8, bo szybko sobie zracjonalizowałem, że to efekt oddania krwi dziewięć dni wcześniej. Skoro nie ma jak dostarczyć wystarczającej ilości tlenu do komórek (bo po oddaniu krwi mam niski poziom hemoglobiny), to tak jakby ktoś chciał rozpalić mokre drewno. Albo dowieźć ludzi do pracy obcinając o jedną czwartą liczbę autobusów miejskich.

Fizjologii nie przeskoczysz. Organizmu nie oszukasz. A nawet jak trochę spróbujesz, to organizm Ci następnego dnia powie przy pompkach, co o tobie myśli.

Wyleżałem się jeszcze dziś przez pół dnia, poszedłem do lekarza, ale już czuję, że jest dobrze. Nie kupiłem sobie wzmacniającego lekarstwa, które zalecił lekarz, tylko zjedliśmy z MSŻ zielonego grejfruta. Zbieram siły na wtorkowego ping ponga i na niedzielną Chomiczówkę.

Updated: 14 stycznia 2013 — 18:55

  1. kamilmnch1

    2013/01/14 18:51:09

    Dziki robi wszystko żeby świat był dziki, ocenią go dzicy!


    kamilmnch1

    2013/01/14 18:53:09

    wzruszające zdjęcia biegnących dzieciaków, tylko kto wpuścił tam dorosłych? syndrom Piotrusia Pana ;p


    kamilmnch1

    2013/01/14 18:57:19

    ale emocje podczas oglądania zdjęć, mimo że mnie nie było, ale znalazłem tam kolegę z obozu Pawła nr 9, rozpoznałeś go Wojtek?


    marta_szewczuk

    2013/01/14 19:07:03

    Jak się więcej udaje, to i organizator bardziej uśmiechnięty i wyluzowany. Było widać!


    wojciech.staszewski

    2013/01/14 19:07:31

    Pewnie! Paweł był, Pict był, Kawonan był, Kwasnaali była, Jacek podopieczny z RBS był, Mati podopieczny z Uniqi i na pewno kogoś jeszcze teraz w tej wyliczance przeoczyłem. Miałem poczucie, że znam na tym biegu mnóstwo osób i to z różnych okoliczności 🙂


    podopieczny_bartek

    2013/01/14 19:33:12

    Wojtek,w sobotę miałem wystarczający handicap, ale w normalnych warunkach zapewne jeszcze dużo wody upłynie zanim będę w stanie nawiązać równą walkę:)


    piotrek.krawczyk

    2013/01/14 19:34:27

    Tu Dziki
    John – nie miałeś kolców. To na sobotniej trasie jakieś 10 -15 sekund na kilometr… Kup kolce na następną Choszczówkę, starczą na lata, bo rzadko bywają potrzebne, ale jak już są potrzebne, wtedy są niezbędne… Dla wyników i dla zdrowia – kolce… Dziki nie ma, nakładki to półśrodek, ludzie je gubili i wracali po zguby, ja jedną zgubiłem przy biegu z tabliczkami kilometrowymi, Kawonan zgubił jedną na zawodach w Choszczówce, dałem Kawonanowi swoją, w tygodniu idę do Ergo po buty z kolcami… To Dziki dziś po Pradze pośrodku pracy. Godzina truchtania. A Piotrek B., autor zdjęć i naczelny psycholog w Stowarzyszeniu Terapeutów, ma 4:20 w maratonie, będzie atakował 4:00 jak zrobi porządek z niebiegowym defektem wymagającym zabiegu operacyjnego… A reszta prawda 🙂 Dziki wyrobił sobie alibii, nie startuję w Choszczówce, bo muszę ogarniać… Ale jak waliłem w gong startowy, wtedy czułem tak: żałuję, że nie biegnę z wami i zazdroszczę wam… i jednocześnie: jak to dobrze, że pobiegli, a ja nie muszę… Z innej strony każde zawody to średnio koło 10. moich przelotów po trasie, wolno czy szybko, siła się jakaś buduje 🙂 Dziki


    piotrek.krawczyk

    2013/01/14 19:40:00

    A Dziki wykorzystał sytuację na mecie i Szewczuk pozwoliła się Dzikiemu przytulić 🙂 Za pozwoleniem Alexa rzecz jasna… Tak Szewczuku, w porównaniu z I edycją czułem się komfortowo. A Ty byłaś mocniejsza niż w listopadzie, chociaż chyba chora lub po chorobie tak na oko…


    marta_szewczuk

    2013/01/14 19:45:23

    A co wskazywało na moją chorobę, Dziki?


    marta_szewczuk

    2013/01/14 19:49:02

    [Jeśli masz na myśli to, że moja twarz wyglądała tak, jakby A. zepchnął mnie ze schodów (3 razy), to nie jest to wynik choroby, ale leczenia cery :-)]


    kubol7b

    2013/01/14 20:29:24

    Choć bardzo chciałem się tym razem pojawić w Choszczówce, znowu mi się nie udało. Czas na bieganie wygospodarowałem dopiero po 20.30. Dokąd można pójść na spokojne długie wbieganie, żeby zachować szansę spotkania z Dzikim? Oczywiście – Kampinos.
    Szybka decyzja, wsiadam w samochód, do Dziekanowa. Pętla 34km spod szpitala, przez Palmiry, na Wiersze i powrót przez Zaborów Leśny, Truskaw, Na Miny. Dzikiego nie było, choć wydaje się, że coś tam w krzaku zaszurało.
    W Puszczy pięknie – sypał śnieg, cichutko, jak w bajce. W domu o 1.00, dobrze robi taka wycieczka przed snem.


    podopieczny_bartek

    2013/01/14 20:37:47

    Tak się zastanawiam nad tym bieganiem w nocy po lesie (też by mi pasowało biegać w nocy), ale jednak instynkt (a może zdrowy rozsądek) podpowiada mi, że może być niebezpiecznie… Kubol, a miałeś rewolwer albo chociaż gaz pieprzowy ze sobą:)?


    piotrek.krawczyk

    2013/01/14 22:13:56

    Szewczuku – no tak, wyglądało to na stan po gigant katarze… Po co poprawiać co jest dobre? 🙂 Tu o biegu Szewczuka, co nie biega… A może już biega?…. mszewczuk.pl/jak-walczyc-z-zazdroscia/
    Bartek – w nocy w Puszczy jest bezpiecznie jak we własnym domu, nie ma kochanych piesków z kochanymi właścicielami…
    Kubol – nie będziemy się umawiać, musimy się na siebie natknąć, może to potrwa kilka lat, może już jutro, ale to się robi fascynujące… Dziki


    marta_szewczuk

    2013/01/14 22:27:46

    A Szewczuk dziś…

    …po kilku godzinach nauki do jutrzejszego zaliczenia z historii języka polskiego poszłam do parczku pobiegać. Pół godziny biegania dla orzeźwienia mózgu. Ale napadało śniegu! 90% tego biegania to było zakładanie śladów! Fajnie!


    czepiak.czarny

    2013/01/15 00:29:35

    A ja dziś spokojne z definicji pół godziny. Definicje sobą, wykonanie też. Raz że przedzieranie się ulicą przez świeży śnieg, pierwszy od kontuzji na roztrenowaniu 🙂 wymagało wysiłku, dwa debilizm kierowcy mnie poraził. Nieoświetlona droga, podwójna ciągła, blisko zakręt, a ciężarówka wyprzedza osobówkę widząc mnie z naprzeciwka (zakładam, że czołówkę skonfigurowaną na maxa widać, żarówiastą kurtkę też).

    Startowo: PMW, OWM, a jak z nogą będzie idealnie dobrze, dycha w Gdyni, i to na jednej pętli!! I marzę o tym, co miał Szewczuk na końcu w Ch.:-) Niezależnie od czasu boli mnie brak sponiewierania się na 10km.

    Szewczuku, powodzenia!


    pict

    2013/01/15 09:30:53

    10, 15 sekund na kilometrze dają kolce? kurcze, muszę wziąć pod uwagę zakup


    Gość: rob, *.ibdim.edu.pl
    2013/01/15 10:22:06

    Nie wiem czy dają aż tyle. Sam biegłem w nakładkach na buty, które o dziwo sprawdziły się wybornie z wyjątkiem tego, że były cholernie ciężkie.
    Wczoraj odebrałem natomiast przesyłkę z butami zaopatrzonymi w kolce i pierwszy wieczorny obieg wypadł obiecująco. Czy na tyle obiecująco, żeby stwierdzić, że dadzą 10-15 s. na kilometrze będę mógł powiedzieć za 2 tygodnie jak je przetestuję w Falenicy
    rob


    ocobiegatu

    2013/01/15 15:36:43

    Organizmu nie oszukasz ? Ze szkoły wiadomo,że organizm składa się z organizmu i głowy..:). To jest taki tandem. Problemem w tym tandemie jest serce. Nalezy ono do organizmu ale też głowa jest sercem organizmu..:) .W ogóle to problemem jest serce ,poza sportem też – miłości i tak dalej..:). Samo serce jest wielkim problemem w rozpatrywaniu zjawiska zmęczenia. Wezmy trening wg Hr.Ono tez nie powie mózgowi – to ja spadam , tak jak to robią mięśnie , bo byłoby już adios, no i świetnie,że tego nie robi , wyłączając sytuacje ekstremalne.Sygnały do mózgu są inne.
    Samo musi być sprawne – miVo2max.
    Fizjologię można próbować troche przeskoczyć – głową, bo w głowie jest mnóstwo fizjologii. Na każdy wynik w sporcie składa się udział głowy i organizmu. W różnym procencie. Udział tych komponentów się trenuje. Można podtrenować np. słabą głowę w sporcie.
    W tym przypadku Wojtka , poprzez oddanie krwi , nastąpiły mniejsze możliwości organizmu. Co gorsze – głowa może mieć lekko słabsze ukrwienie ( tu pytanie do kardiologa). Nie można wtedy wykonywać maksymalnych wysiłków. Póki stan organizmu nie dojdzie do normy (wzrost HB). Maksymalne wysiłki są wtedy dodatkowym obciążeniem na głowę ( glownie psychika) , jako komponent wyniku. A mówi się o bieganiu podprogowym. Ponadto wykonanie maksymalnego wysiłku i słabszy wynik – budzi na głowie zatroskanie, czyli osłabia komponent głowy jakim jest psychika. Pamiętamy ze szkoły ,że głowa składa się z psychiki i fizjologii.
    Dlatego zachowania po oddaniu krwi trzeba trenować latami, analizować swoje czynności po oddaniu krwi. Tak aby nie było utraty psychiki na głowie..:).
    Oconeurolog..:)


    sfx

    2013/01/15 16:32:29

    dziś mijał termin składania ofert na dofinansowanie do msit w wawie.
    oczywiście złożyliśmy do pani ministry stosowną celulozę 🙂 celem pozyskania funduszy na kolejną nocną ściemę.
    rozstrzygnięcie do 20 lutego.


    pjachu1

    2013/01/15 18:39:37

    Nocą – im dalej od miasta tym bezpieczniej.
    Im głębiej w las tym bezpieczniej.
    Biegam głównie nocą – no, po ciemku ;-0 Żadnych słuchawek oczywiście. Wczoraj 15 km po Lesie Marszowickim. Czołówkę włączyłem na może jednym kilometrze.
    Pozdrawiam nocnych biegaczy i tych pozostałych.


    piotrek.krawczyk

    2013/01/15 19:28:32

    Tu Dziki
    Jak poszło Szewczuku?
    Pjachu – biegamy korespondencyjnie, śnieg świeci…
    A Dziki dziś wygrał strasznie z Johnem w tenisa stołowego, 4:0 w setach, obaj graliśmy bardzo dobrze, mecz iście pokazowy, a Dziki był dziś skuteczniejszy i odważniejszy. John z chorobą, nie wiem czy choroba się rozwija, czy zwija. To Dziki dziś 14,5 km po ciemku po Puszczy, po torach narciarskich do stylu klasycznego. Z Dąbrowy pod szpital w Dziekanowie, trochę po niedzielnej trasie Kubola (Kubola nie spotkałem), dalej Sieraków i powrót przez Nadłuże z rympałem w stronę Opalenia. Latarka czołowa została w kieszeni, śnieg i chmury odbijają światło wielkiego miasta. Tempo 6’14, byłem pierwszym biegającym „na nogach” od ostatniego opadu śniegu, kolana wysoko, koleiny narciarzy czasem pomagają, czasem przeszkadzają. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2013/01/15 21:49:56

    SFX – powodzenia w konkursie ministerstwa. Nie jesteśmy konkurencją 🙂


    marta_szewczuk

    2013/01/15 22:02:49

    Nie poszło. Pobiegło!


    Gość: kamilmnch1, *.dynamic.chello.pl
    2013/01/15 22:57:25

    Absolwent, wreszcie obejrzałem, późno może w sam raz…


    pict

    2013/01/16 12:22:52

    @dziki – 3cia edycja Choszczówki jest 16 lutego? a 4ta kiedy?


    johnson.wp

    2013/01/16 14:05:10

    Kamil Ty już znalazłeś swoją Eleine, widziałem jak Wam dobrze, nie musisz się obawiać Mrs Robinson 🙂 no i zawód masz kowbojski 🙂 Dzisiaj lżejsza bukowińska trasa ale i tak wyszło 24km. Nie wiem ile pod górkę, w domu się podłączę pod Google Earth to będę wiedział – to najbardziej wiarygodna górska miarka. Tempo spokojne podmózgowe wg oco 🙂 ale za to jednym cięgiem bez chodzenia. Wyszło średnio 7:17, chciałbym taki spokój zachować na Rzeźniku ale tam się nie da, nawet kijki nie pomogą. Mówiłem Ci Dziki, że biegnę z kijkami? Tak, będę jeszcze bardziej kłopotliwy niż w zeszłym roku… Idzie luty, koniec krosów pasywnych


    piotrek.krawczyk

    2013/01/16 22:17:14

    Johnson – kijki regulaminowo dopiero od Cisnej. Jakoś się dogadamy…
    Szewczuku – gratulacje!
    Majka – samych sukcesów i przyjemności – na urodziny.
    A Dziki dziś nic. Zdarza się. Dziki


    kawonan

    2013/01/16 23:20:11

    wczoraj 9,81 km po ciemku w 1h 01. Odpaliła w końcu moja endomondo. W Choszczówce nie chciała.W lesie śnieg i chmury nie odbijały świateł małego miasta. Było jak w piosence Lao Che – upiorno , upiorno !!! Najszybszy km- 5,01.
    Dziki dzięki za super imprezę i za nakładkę !


    wyspio_biega

    2013/01/17 00:21:00

    Dołożę swoje do dyskusji. Wczoraj po powrocie z wieczornego krosu stwierdziłem, że jedną z najpiękniejszych rzeczy, którą dało mi bieganie, jest właśnie regularne przebywanie w zaśnieżonym lesie po zmroku, z naciskiem na „po zmroku”. Zimą zasadniczo biegam po ciemku, ale bieganie po śniegu jest dla mnie o wiele przyjemniejsze nocą, niż za dnia. Jesienią zaopatrzyłem się w czołówkę z prawdziwego zdarzenia i regularnie z niej korzystam. W Warszawie była raczej zbędna, tutaj nie mogę się bez niej obejść. Choć wczoraj służyła jedynie do pomocy w ocenie, co znajduje się pod śniegiem na pionierskich ścieżkach. Światła miejskiego, odbijanego chyba przez chmury było dość.
    A nad Wełtawą idealne warunki, w grudniu śnieg utrzymał się tylko kilka dni, a teraz od poniedziałku leży dziesięć centymetrów i zapowiada się, że poleży dłużej. Temperatura lekko poniżej zera, nic tylko biegać. W lesie nie spotykam nikogo, poza lisami, sarnami i zającami. Czuję się zdecydowanie bezpieczniej niż w parkach i na ulicach. No to wczoraj 12k po 5:30, przewyższenia 300m. Nogi po niedzieli płaczą, ale dusza śpiewa.
    wyspio


    kamilmnch1

    2013/01/17 07:20:00

    Johnson, przypomnij gdzie wybiegłeś? bo chyba nie tam gdzie myślę? 🙂

    dzisiaj miały być podbiegi, ale ze względu na samopoczucie w dużej mierze determinowane przez zimne żelki zjedzone podczas niedzielnego wybiegania, przebiegłem spokojną dyszkę; nadal nie zachwyca pulsometr ale luzowanie paska pomaga

    darz śnieg!

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.