połówka – 30 marca 2008

Połówka życiówka! Jestem w entuzjastycznym nastroju. Bo bieg dobry, jak już dawno siÄ™ nie zdarzyÅ‚o. Wszystko byÅ‚o idealne. Plan treningowy zrealizowany w stu procentach, bez żadnych chorób i kontuzji. Co miaÅ‚em od grudnia wybiegać, wybiegaÅ‚em co do kilometra. Obóz biegowy wytrzymaÅ‚em. Å»ywienie, pojenie, wypróżnienie (specjalnie o tym piszÄ™, bo to potwornie ważne przed zawodami, pamiÄ™tajcie). Pogoda super. Å»adnej chmurki, ale dość jeszcze chÅ‚odno, ta zimowa lodówka ciÄ…gle unosiÅ‚a siÄ™ w powietrzu. UÅ›cisnÄ™liÅ›my rÄ™ce pod bramÄ… z gazetowÄ… drużynÄ…, biegÅ‚a nas dziesiÄ…tka. Odliczanie i start. WepchnÄ…Å‚em siÄ™ do czwartej linii, wiÄ™c straciÅ‚em do linii startu tylko dwie sekundy. A dalej bywa różnie. Kto biega, ten wie. DziÅ› byÅ‚o idealnie. Tempo prawie nie spadaÅ‚o. BiegÅ‚em na czele kilkuosobowej grupki z Robertem, który niedawno wygraÅ‚ maraton na Antarktydzie. PiÄ…ty kilometr: 18:28. Jedziemy jak maszyny. Druga piÄ…tka: 18:48. W porzÄ…dku, nadal jest parÄ™naÅ›cie sekund nadróbki ponad plan (czyli ponad bieganie piÄ…tki w 18:45). Wtedy już dołączyÅ‚a Moja Sportowa Å»ona, która czekaÅ‚a na rolkach za mostem gdaÅ„skim, na dziewiÄ…tym kilometrze. Jedziemy. PomogÅ‚a mi trochÄ™ uciec grupie i Robertowi, który niedawno wygraÅ‚ maraton na Antarktydzie, razem z dwoma-trzema innymi zawodnikami. Trzecia piÄ…tka nadal nieźle, 18:59, nadróbki już nie ma, ale plan byÅ‚ trochÄ™ na wyrost. No i wtedy MSÅ» pociÄ…gnęła mocniej, ja z niÄ…, dwaj-trzej zawodnicy też. I czwartÄ… piÄ…tkÄ™ zrobiliÅ›my szybciej niż trzeciÄ… – 18:54. To takie rzeźbienie w sekundach. Ale naprawdÄ™ biegÅ‚em na maksa, planowaÅ‚em na maksa. Jeszcze niesamowity tunel, w którym czÅ‚owiek siÄ™ odrealnia w ciemnoÅ›ci. W poÅ‚owie staÅ‚ chór i Å›piewaÅ‚ klasykÄ™. Jezus Maria, kto nie miaÅ‚ dreszczy, ten nie ma serca. Z życiówki urwaÅ‚em 8 sekund. Czas netto 1:19:16. Tego 1:19 pewnie już nigdy nie zÅ‚amiÄ™. Ale co za bieg, co za bieg. Drużynowo spotykliÅ›my siÄ™ znów za metÄ…. BiegajÄ…cy szef kazaÅ‚ siÄ™ prawie że podrzucać do góry, bo zrobiÅ‚ potężnÄ… życiówkÄ™ – o cztery minuty, 1:30:28. Potem dzwoniliÅ›my, esemesowaliÅ›my do siebie wszyscy. Ale szok przyszedÅ‚, jak wieczorem zobaczyÅ‚em wyniki w necie. Mamy piÄ…te miejsce na 24 ekipy. PrzegraliÅ›my wÅ‚aÅ›ciwie tylko z profesjonalistami oraz drużynÄ… Roberta, który wygraÅ‚ niedawno maraton na Antarktydzie. W Å‚adnym czasie jak na powrót na trasy dobiegÅ‚ Dziki, zÅ‚amaÅ‚ 1:35, zgodnie z jego planem. DzwoniliÅ›my do siebie już z pięć razy, czytamy w sieci wyniki, porównujemy miejsca. Dziki zÅ‚apaÅ‚ haczyk, pytaÅ‚ już o nastÄ™pne zawody. A jak wam poszÅ‚o? Piszcie, piszcie.  Â

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.