Koleżanka zaprosiła nas w sobotę na imprezę pod hasłem "moje trzydzieste urodziny i przywitanie jesieni". Nie wiem, czy świadomie wyszła jej ta metafora.
W zaproszeniu było, że trzeba mieć jakiś akcent jesienny. Ponieważ nie chcieliśmy zakładać sobie wieńca ani spódniczki z liści, przebierać się za młodą brzózkę ani starego grzyba – wykpiliśmy się gadką szmatką, że mamy jesiennego doła. Ktoś zresztą poszedł dalej w tę stronę – do bluzki przypinając listek deprimu.
Najprawdę jak tu nie mieć doła, kiedy taka pogoda za oknem. Kiedy biega się jak w morzu łez. A przynajmniej we wszechogarniającej wilgoci. Koszulka spocona, a kurtka oblepiona mgłą. Miałem teraz sporo treningów w ciemnościach, to jest jak rok w trumnie Romana Bratnego.
A propos – czy ktoś używa na bieganiu audio-booków czyli po polsku booków nagranych w formacie mp3? Zastanawiam się nad taką formą lektury na krótkie zimowe poranki w pierwszym zakresie w Lesie Kabackim.
Dochodzi dziesiąta rano, a ja właśnie skończyłem obóz. Odprowadziłem dziś córkę przedszkolaka na 7.30, bo mieli jechać na wycieczkę agroturystyczną (nie pojechali, bo atak jesieni) i od razu zrobiłem bieganie. Ostatni obozowy trening – godzina BNP. Zacząłem po 5:06 (tempo na kilometr), ciężko, jesiennie. Nie wyobrażałem sobie, jak dam radę przyspieszyć. Ale po 15 minutach szarpnąłem i było 4:44. Kolejny kwadrans w 4:32. Potem 10 minut w 4:11 i ostatnie 5 trochę szybciej niż chciałbym na maratonie – w 3:56. Trucht, rozciąganie i koniec.
Od teraz zaczyna się ostatni szlif. Jeszcze tylko jeden mocny trening pod superkompensację (kto ciekaw, znajdzie wyjaśnienie w zakładce poradniki-alfabet biegacza) – kilometrówki w środę.
A jeśli kto ciekaw, jak wyglądała druga część obozu, to podaję. W czwartek po porannym wybieganiu (półtorej godziny w pierwszym zakresie) było szybkie bieganie na siatkówkę. Siatkówkę mam blisko pracy, więc zrobiliśmy z Moją Sportową Żoną tak: pojechaliśmy w dzień na obiad do gazety (pracowałem w domu, pisałem wreszcie – duży tekst o pieniądzach i bieganiu) dwoma samochodami, jeden zostawiliśmy pod halą sportową, wróciliśmy drugim. I wieczorem na tę siatkówkę sobie dobiegłem – 3 razy po 8 minut szybko (coś koło 4:00 na kilometr) plus 2 minuty odpoczynku w truchcie.
W piątek był tylko jeden trening, ale kluczowy. Niestety zawaliłem go. Miało być 3 razy 6 km po 4:00 (tempo na maraton). Wyszło tempo kolejnych szóstek: 4:06, 4:11, 4:23. Dramat. Gdyby MSŻ jechała obok na rowerze, gdyby nie siąpiło, gdyby. Niestety, to jest gorsza prognoza przed maratonem niż zapowiedź burzy z piorunami.
Ale jedziemy dalej, bo co innego? W sobotę jechaliśmy na zakupy odzieżowe do galerii. Udały się, MSŻ wygląda teraz jak sekretareczka z fantazji i bizneswoman z Warszawy w jednym. Więc rano pobiegałem krótko i szybko, nawet bardzo szybko, bo walczę teraz mocno o podkręcenie szybkości – 12 minutówek. Najszybsze były trzy ostatnie, to dobrze – kilometr po 3:35-3:37.
A po zakupach było długie bieganie, godzina i 15 minut po 4:56. Miałem ze sobą ciuchy biegowe, przebrałem się na parkingu, MSŻ wsiadła za kierownicę, a ja wróciłem z Arkadii na Ursynów nawet miłą drogą wzdłuż Wisły.
Niedziela: rano krótko, pół godziny na podbiegach Słonika. Ale uwaga, inaczej! Podbiegi zrobiłem tylko dwa, a główna część treningu to osiem szybkich zbiegów. Dla poprawienia motoryki.
Wieczorem pobiegaliśmy z Kamilem, który wrócił w południe do naszego pięknego jesiennego miasta prosto ze słonecznych Włoch i jeszcze miał w sobie tamten żar. Na tyle duży, że chciało mu się umówić na półtorej godziny biegania po Ursynowie między 21. a 22.30. Tempo średnie kilometra – 5:11. I tu pierwszy pocieszający objaw – na końcowych przebieżkach sześć razy 30 sekund bez problemu rozpędzałem się na 3:20-3:30. Może to czarowanie szybkości zaczyna działać. Kamil przyspieszeń nie zrobił, bo kolano daje mu znać, że przegina. Dziś ma sobie kupić opaskę na kolano oraz woreczek żelowy do lodowych okładów, pokazałem mu taki sklep na Ursynowie.
I tak dobiegliśmy do dzisiejszego BNP. Teraz pora na TNM. Tydzień z narastającą Mocą.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.