Do przerwy 0:1. Teraz powinien wejść Paragon. Paragon czyli kto? Smolarek? Żurawski? Krzynówek?
Siedzimy z Moją Sportową Żoną przed telewizorem, a z łazienki szemrze pralka. Czerwiec miesiącem kibicowania. Właśnie zaczyna się preludium, Polska gra z Macedonią i do przerwy przegrywa 0:1. Minutę przed gwizdkiem Kuszczak obronił mocny, płaski strzał z rzutu wolnego, ale dobitka wylądowała w siatce. I bardzo dobrze.
To jest tak jak ze startami. Zrobisz błąd w biegu kontrolnym, to świetnie. Będzie ci łatwiej ustrzec się go w imprezie docelowej. Jak tak spojrzeć, to mój krakowski maraton można uznać za dobry krok. Dobry, bo wpadłem po nim po uszy w błoto.
Podobnie jak nasza reprezentacja w tej chwili. Po przerwie pewnie zaatakują i jeśli dadzą radę, to zdobędą poczucie mocy. A jeśli nie, to znaczy, że Moc znów nie jest z nimi.
Ja tak mam w bieganiu, w pracy zresztą też, w życiu bywa podobnie. Jak coś nie pójdzie, to najpierw jest lekka załamka, a potem mocne postanowienie poprawy. I zwykle kolejny punkt to naprawdę pozytywny efekt.
Nie bójcie się nieudanych biegów.
MSŻ ma już grypę prawie na łopatkach, ale jeszcze sędzia nie zakończył odliczania. Rano wstała i złożyła pranie złorzecząc przy tym, że ja tego nie dałem rady zrobić od wczoraj. Ponieważ wstałem dziś znów o świcie, żeby obcować z wywiadem z guru Skarżyńskim, uważałem, że jestem usprawiedliwiony. I wiecie co MSŻ na to?
– Nie mów, że nie można było znaleźć pięciu minut na zdjęcie prania z suszarki. Od kiedy nie masz treningów zrobiłeś się taki niezorganizowany, czas ci przez palce przelatuje. Weź się wreszcie za bieganie, bo nie wytrzymam.
Chcielibyście mieć taką sportową żonę, co?
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.