– Tato, SMÅš to Sobotnie Mistrzostwa Åšwiata – zapytaÅ‚a mnie córka gimnazjalistka w samochodzie rano.JechaliÅ›my na SMÅš czyli Spontaniczne MÅ‚ociÅ„skie Åšciganie. Te zawody postawione na gÅ‚owie, o których nie raz pisaÅ‚em, ale że nie ma obowiÄ…zku pamiÄ™tać, to jeszcze raz napiszÄ™. Dystans: 10 km. Miejsce: Park MÅ‚ociÅ„ski, prawie trzy pÄ™tle. Czas: no wÅ‚aÅ›nie. Każdy deklaruje czas, w jakim pobiegnie i potem osoby, które chcÄ… przebiec dychÄ™ w godzinÄ™ startujÄ… o 9.15, w 55 minut – o 9.20, w 50 minut – o 9.25, w 37 minut o 9.38 (to ja), a w 36 i pół minuty – o 9.38.30 (to Pit).DziÄ™ki temu wszyscy wbiegajÄ… na mecie mniej wiÄ™cej w tej samej chwili. Jest zupeÅ‚nie inaczej niż na normalnych wyÅ›cigach. Bo normalnie startuje wielka grupa, a potem biegacze siÄ™ rozciÄ…gajÄ…, szybsi uciekajÄ… do przodu, wolniejsi zostajÄ…. Alienacja narasta z każdym kilometrem. Emocje spadajÄ… jak w stygnÄ…cym i rozszerzajÄ…cym siÄ™ wszechÅ›wiecie.A tu? To tzw. bieg na dochodzenie zwany też czasem "pogoniÄ… za zajÄ…cem". StartujÄ™ i nikogo nie widzÄ™ przed sobÄ…. Piotrek Sz., który miaÅ‚ biec minutÄ™ przede mnÄ… (zamierzaÅ‚ przebiec dychÄ™ w 38:00) nie dojechaÅ‚. WiÄ™c nikogo nie widzÄ™ i tylko wiem, że pół minuty za mnÄ… leci Pit (kompletny ekstremalista, którego poznaÅ‚em, kiedy zrobiÅ‚ sobie w tychże MÅ‚ocinach bieg na 200! km, a ja to opisywaÅ‚em do "Gazety"). Takiego samotnego biegania nie lubiÄ™, wiÄ™c biegnÄ™ za wolno, Pit dochodzi mnie po dwóch kilometrach i grzejemy razem. Å»eby z nim wygrać, muszÄ™ mu potem o te 30 sekund uciec. Na razie biegniemy razem, pierwsze kółko Pit robi szybciej niż chciaÅ‚ (wyliczyÅ‚ sobie dokÅ‚adnie miÄ™dzyczasy, bo atakuje rekord życiowy). Na drugim wsÅ‚uchujÄ™ siÄ™ w jego maksymalnie zasapany oddech, dobra nasza bÄ™dÄ™ mu uciekaÅ‚. PróbujÄ™, zyskujÄ™ parÄ™naÅ›cie metrów, ale na poczÄ…tku trzeciej pÄ™tli Pit znów jest tuż za mnÄ….Tylko teraz już jest Å‚atwiej, bo grupka biegaczy zaczyna gÄ™stnieć. Doganiamy tych, którzy wystartowali parÄ™ minut wczeÅ›niej, ale biegnÄ… o parÄ™ minut wolniej. BiorÄ™ sobie na cel pierwszego, przyspieszam, doganiam, wyprzedzam, nastÄ™pny, doganiam, wyprzedzam itd. A Pit ciÄ…gle siedzi mi na plecach jak meserszmit.OK, nie ucieknÄ™ mu o te 30 sekund, nie odrobiÄ™ straty. Ale postanawiam, że chociaż nie dam mu siÄ™ wyprzedzić na finiszu. Zaczynam sobie ukÅ‚adać w gÅ‚owie, że mu powiem coÅ› w stylu, że mnie nie przejdzie, chyba że po moim trupie. A tu Pit "idzie w trupa", przelatuje koÅ‚o mnie. Zyskuje jakieÅ› 5-7 metrów, a ja odzyskujÄ™ spokój oddechu i duszy. I dociskam.Na metÄ™ wpadam jak luftwafe. I lÄ…dujÄ™ miÄ™kko na trawie rozkÅ‚adam rÄ™ce jak skrzydÅ‚a i dyszÄ™. Pit wbiega dwie sekundy za mnÄ…. Z nowÄ… życiówkÄ… 36:44, poprawionÄ… o cztery sekundy.Fajnie byÅ‚o być dziÅ› zajÄ…cem Pita.Â
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.