Rodzice Mojej Sportowej Żony już się nie dziwią, kiedy zmywam po śniadaniu i zbieram się na bieganie. Pamiętam nasze pierwsze przyjazdy do Rabki. Teść ciągle dopytywał, jak często biegam, ile, dokąd i okrutnie się dziwował. Tak się mówi w górach – dziwował, a nie dziwił. A wszyscy się dziwowali, że zmywam naczynia po jedzeniu. To taka praca domowa, którą wręcz lubię. Ale w górach uważa się, że powinny ją wykonywać kobiety, a mężczyzna w tym czasie powinien siedzieć i wypoczywać. Wiele się od tego czasu zmieniło. Teść nie zaczął biegać, ale zaczął zmywać. Po śniadaniu pobiegłem na Stare Wierchy. 55 minut 10 sekund ciągłego biegu pod górę. Niestety w błocie, trochę było ślisko. Ale i tak w czasie szybszym o jakieś 4-5 minut niż w sierpniu. Dobrze. Z polany na Maciejowej było widać Tatry. Ładnie. Zbiegłem do Rabki i tam na uliczce zrobiłem sobie trzy minuty nowych przebieżek. Dlaczego nowych? Dotąd robiłem zwykle, zgodnie ze wskazówkami guru Skarżyńskiego, przyspieszenia na minutę czyli minutówki z 2-minutową przerwą w truchcie (guru Skarżyński zaleca nawet 3 minuty truchtu). Albo, według własnego pomysłu, sześć razy 30 sekund szykbo i 30 sekund truchtu. Dziś zrobiłem 10-sekundówki z 20-sekundowymi przerwami w truchcie. Bo dowiedziałem się na kursie, że szybkość ćwiczy się na takich właśnie odcinkach (60-100 m). Dłuższe odcinki to już ćwiczenie wytrzymałości tempowej. Maratończykowi wytrzymałość tempowa jest bardziej potrzebna od szybkości. Ale tę wytrzymałość i tak trenuję. A szybkości na tak krótkich odcinkach dotąd nie trenowałem. Oczywiście nie wytrenuję tej szybokści sześcioma przyspieszeniami nawet przez kilka dni, jakie zostały do Biegu Niepodległości. Ale zaatakuję organizm innymi bodźcami. Środa była dniem odpoczynku, regeneracji i podróży. I jeszcze jedna lekcja na temat szybkości. W ramach akcji Znicz pan policjant na obwodnicy Jędrzejowa wykazał mi, że miałem na liczniku 108, na ograniczeniu 80 km/h. I wiecie co? Cud. Pouczył. Pan policjant przekonywał, że jak się wolniej jedzie, to dojedzie się pewniej. Ja dorzucę, że jak się wolno trenuje to pobiegnie się szybciej. Do ostatnich zawodów sezonu zostało mi jeszcz 10 dni, zobaczymy. PS. A teraz wróciliśmy z cmentarza. Kilka grobów, nikogo nie znałem, niektórych ze słyszenia. Zapaliliśmy znicz wujkowi Januszowi. Żył dokładnie tyle lat ile ja mam dziś. Szybko.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.