I znowu zaśnieżenie duże. Co za zima, jak czkawka. Z jednej strony mógłby być śnieg po pas, sanna i dzwoneczki. Narty nie tylko w Gorcach, ale też na Kopie Cwila, górze usypanej z ziemi wykopanej pod fundamenty ursynowskich bloków. Sanki do przedszkola i po przedszkolu. Śnieżki non stop. A bałwany nie tylko w Ministerstwie Ochrony Środowiska. To nieprawdopodobne, jak oni tak mogą z tą Rozpudą. To tak jakby chcieli puścić szybką kolej Orlą Percią ze stacją przeładunkową na TIR-y w rejonie Kościelca. Albo podpalić Rzym dla rozrywki i patrzeć jak gore. Barbarzyńcy! Biegam teraz z zieloną wstążką. To znaczy wczoraj przypiąłem ją do bluzy, bo dziś nie biegałem. Dzień wolny po Siennickiej. Patrzyłem na internetowy wątek o ćwiczeniach na tej hali. Dominuje skowyt liżących rany. Rany boskie, przecież po to tam idziemy, żeby się skatować, dołożyć sobie obciążeniami, które przesuną granice naszej wyobraźni, a mięśnie uczynią twardymi jak minister Szyszko. To ironia losu, żeby minister ochrony środowiska nazywał się prawie jak szyszka i miał przejść do historii decyzją o wyrżnięciu lasów. A mięśnie bolą mnie za mało. Z drugiej strony cała ta zima mogłaby sobie dać spokój. Bo jak tu biegać szybko po śliskim? Czuję, że jutro nie wybiorę się do Lasu Kabackiego. Chociaż z trzeciej strony, może warto pobiec do lasu zanim minister zdecyduje się go rozpudzić na drobnę kawałki urządzając w środku lądowisko dla samolotów (wybaczcie, wiem że to żart nieco przegięty, ale byliśmy dziś z Moją Sportową Żoną na filmie ‚Borat’, co poszerza poczucie humoru; polecamy). Dziś biegałem za lotką, dwa sety z MSŻ wygrałem, dwa przegrałem. Następnym razem zagramy se szyszką, w ramach protestu.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.