Trzynastego, piątek, idealny czas na odpalenie akcji Polska Biega. Ale nie ma co ulegać przesądom, zawodniczkom zdarza się start w pierwszym dniu miesiączki (opowiadali mi trenerzy) i nie mają wtedy taryfy ulgowej.
Po pierwsze – witajcie w nowych stronach. To hasło kampanii Gazety ze schyłku ubiegłego wieku, kiedy pionowe logo (pamiętacie) zostało zastąpione poziomym i zmieniła się tzw. makieta. My też wbiegamy w wiosnę 2009 całkiem odświeżeni. W sensie makiety.
Po drugie – biegnijcie z nami. Ruszyła kolejna akcja. I już czuję tę lawinę. Polska biega nie tylko dziś w Lesie Kabackim (zaraz opowiem). Polska chce biegać, zadzwonił do mnie wczoraj rozentuzjazmowany dyrektor półMaratonu Warszawskiego Marek T., że właśnie liczba zapisanych przekroczyła 4 tysiące i on musi to komuś powiedzieć.
Przypomniało mi się, jak w Maratonie Warszawskim startowało nas około pięciuset i usłyszałem, że na maratonie w pobliskim Wiedniu biegną cztery tysiące. Marzyłem wtedy, żeby biec tyle kilometrów w takim tłumie. Jesteśmy blisko.
Po trzecie – dziś biegaliśmy we trzech i dwie trzecie. Zrobiliśmy rano trzydziestkę – biegający szef, Kamil z radia i ja, a 2/3 trasy przebiegłam z nami Kasia S., redaktor. Powiadają (to ulubione słowo mojej babci), że poranne bieganie nastraja wspaniale na cały dzień, uskrzydla. Tak, jeśli się przebiegnie spokojnie pięć albo piętnaście kilometrów. Trzydziestka daje poczucie bycia herosem, ale po ciężkim boju. Dziś głównie piję płyny, zaraz poproszę Moją Sportową Żonę o herbatę.
MSŻ właśnie wróciła z zajęć. Jeśli w nowych okolicznościach strony jest tu ktoś nowy, to wyjaśniam, że jest instruktorką fitness i jej tygodniowe obciążenie fizyczne przekracza przeciętny trening biegowy. A na brzuszki z nią chyba nikt nie wygra, przeczołgała mnie dwa razy na swoich zajęciach. W ogóle jesteśmy trochę sportową patologią, zwłaszcza kiedy grywamy na podwórku w badmintona, kiedy wiadomo, że podwórko służy mieszkańcom do picia piwa i wysrywania psów.
Trzydziestkę zakończyliśmy przyspieszeniem. Biegający z Kamilem ostatnie 10 km stopniowo się rozkręcali z tempa 5:25 na kilometr do 4:25. A finiszowaliśmy w zasadzie razem. Bo ja się nie dałem porwać ułańskiej fantazji, zostałem z półtorej minuty za nimi, a na ostatnie 4 km włączyłem husarię. To się w internecie nazywa długie wybiegania wg Greifa (w oryginale 35 km, a ostatni odcinek to wielokrotność 3 km). Długi bieg raz w tygodniu, a na koniec coraz dłuższe przyspieszenie w tempie maratonu.
Takim treningiem można się pochwalić, napuszyć jak indor w przeddzień Święta Dziękczynienia. Ale podobnie zmęczyłem się w środę – pół godziny – najpierw 6 podbiegów na Kopę Cwila (Jezu jaka stroma), a potem 6 razy minuta na maksa (tempo wychodziło między 3:20 a 3:30 na kilometr). Mniej się zmęczyłem we wtorek – wracałem z delegacji do Lublina, ale nigdzie nie znalazłem przyjazdnego lasu i pobiegałem wolno godzinkę dopiero przy księżycu w Lesie Kabackim.
Czuję jak się rozpędzam, jak mnie rozgrzewa i cieszy bieganie. Celuję w krakowski maraton pod koniec kwietnia. Ale chętnie Was – szczególnie tych początkujących, stawiających pierwsze kroki (wolno! marszobieg! spokojnie!) – pociągnę do polskobiegowego weekendu 9 i 10 maja. Dla mnie zresztą też będzie to jeden z najważniejszych dni w życiu (ale to jedni wiedzą, a kto nie wie – to w następnym odcinku). Kochanie jak moja herbata?
mksmdk
2009/03/14 14:17:37
witajcie dzisiaj falenica piekna pogoda 3 kolka po 3300m kazde plus 1 na rozgrzewke i 1 na schlodzenie
normalnie gorskie bieganie
–
piotrek.krawczyk
2009/03/14 17:14:40
Zrobiło sie jaśniej w serwisie w każdym tego słowa znaczeniu 🙂 Fajne zmiany. Ale juz nie wystapie jako Dzki, a nawet diki, gdyz posiadam od dawna konto na poczcie „gazeta”
–
pict
2009/03/14 20:37:33
Super stronka, gratuluję! Zastanawiałem się, zastanawiałem, ale jak pojawiła się nowa stronka od razu wstąpiłem do stowarzyszenia i wpłaciłem składkę – może przyda się ktoś od pozyskiwania funduszy unijnych na sport kiedyś 😉
I jeszcze na temat mrożenia pytanie: czy nerw kulszowy też mrozić można (jest sens)?
–
starywilma
2009/03/15 19:23:15
Zgodnie ze swoimi planami, miałem wczoraj po raz pierwszy uczestniczyć w zawodach (Maniacka 10) niestety dopadło mnie ostre przeziębienie i z zawodów nici. Jednak biorąc pod uwagę opinie na forum to chyba dobrze, że nie pojechałem (np.: „Skończyłem w czasie ok 1:15:00 a na mecie nie było już nikogo tak jakby bieg zakończył się już półgodziny temu a wystarczyło postawić kogoś kto chociaż by pogratulował i poinformował o wysyłaniu medali pocztą(pomijam ze na mecie nie było ani wody ani folii termicznych praktycznie nic) no i dość dużo ludzi kręcących się przed ostatnia prostą trochę utrudniało życie”). Ja oceniając swoje możliwości też byłbym na mecie gdzieś ok. 1:10:00 i spotkałby mnie podobny zawód i to przy pierwszym starcie. W takim zdaniu, że dobrze się stało, iż nie uczestniczyłem w tych zawodach utwierdził mnie jeszce inny głos na tym forum: „albo przybiegli w 10-tej setce i się okazało że podium nie było (i fotoreporterów też). Mam nadzieję że tak sie obrzydzili ze za rok nie przyjadą. Wtedy nam pozostałym bedzie raźniej.” No cóż dobrze się stało bo czułbym się tam jak piąte koło u wozu.
–
wojciech.staszewski
2009/03/15 20:38:13
🙂
starywilmo – nie pamiętam jak Ci daleko do warszawy, ale u nas w Kabatach jest sama życzliwość, a biegający ponad godzinę mogą wystartować 15 minut wcześniej, żeby finiszować z szybszymi. folii nie mamy, ale napoje na mecie są.
pict – z kursu pamiętam, że nerwu kulszowego się nie mrozi, tylko rozgrzewa. ale to już się robi pytanie do lekarza, a nie szkieleta.
–
nicus1892
2009/03/16 00:09:16
Witam wszystkich:) Mam pytanie do Pana Wojtka ile można maksymalnie zaplanować maratonów i półmaratonów na sezon aby za bardzo sie nie zajechać?? P.S. Co do strony to mi się nie podoba stara była lepsza, ale to tylko moje skromne zdanie.
pozdrawiam:)