Osiemnastolatka

Opowiem Wam dziś o córce licealistce, bo właśnie skończyła 18 lat, właśnie dałem jej prezent na drogę czyli kurs na prawo jazdy i życzenia, żeby potrafiła dobrze jechać przez życie, żeby nie miała takich snów jak ja kiedyś, że siedzę za kierownicą, ale szyby oszronione, siedzenie półleżące, nie dosięgam do pedałów, nic nie widzę i obijam się o latarnie, drzewa, samochody cudem jadąc przez skrzyżowania.

Kiedy miała trzy latka wyciągnąłem ją w góry na dwutygodniową wędrówkę po schroniskach (razem z synem postlicealistą, wówczas przedszkolakiem). To było za wcześnie na taką wyprawę, ale jakimś cudem nie zniechęciło to córki dziś licealistki do gór. Jeździliśmy w góry co roku, teraz też się wybieramy w wakacje.

Kiedy miała 10 lat wyciągnąłem ją na test Coopera. Robiliście? Idźcie na stadion i biegnijcie przez 12 minut, policzcie okrążenia, a potem w internecie sprawdźcie sobie, ile powinniście przebiec w waszym wieku na jaką ocenę. Córce dziś licealistce raz poszło dobrze, ale rok później musiała stanąć w biegu, zrobiła się cała w dziwnym kolorze. Od tego czasu każę jej zawsze stanąć, gdyby coś się niepokojącego działo na zawodach.

Kiedy była nastolatką dawała się wyciągać na biegi przełajowe dla dzieci (przy okazji moich startów na dzielnicowych zawodach). Moim zdaniem bez specjalnej chęci, przybiegała raczej z tyłu stawki. Potrzebowałem paru lat, żeby zobaczyć, że stara się to robić bardziej dla mnie, a jeśli nawet to bieganie lubi, to stara się je właśnie dla mnie polubić.

I co z tego? I bardzo dobrze, bo dobrze jest, kiedy dzieci przyswajają od rodziców dobre wzorce.

Przez pół roku córka wtedy gimnazjalistka trenowała nawet sprinty na AWF-ie. Wystartowała też ze trzy razy na pięć kilometrów i chyba wreszcie miała poczucie, że robi coś, co nie każdy w jej klasie by potrafił. Mamy fajne wspólne zdjęcie z drugiego Run Warsaw.

Z rok temu zaczęła biegać. Trochę bardziej dla siebie, trochę nawet w tajemnicy przede mną. Nie chcę być cerberem, nie wypytuję o tygodniową liczbę treningów, a że nie mieszkamy razem, to nie wiem tego na bieżąco. Ale liczę, a może trochę czuję, że bieganie będzie jej gdzieś towarzyszyło w życiu, nawet jeśli nigdy nie przebiegnie maratonu.
A niech tam. Dla mnie świadectwem sportowej dojrzałości jest nie tylko medal z ukończonego maratonu, ale też ciągły ruch, maraton przebiegany choćby na treningach w miesiącu (łącznie).

Po swoim półmaratonie wznowiłem już normalne treningi z myślą o jesieni. Postanowiłem robić bardzo dużo siły biegowej. Plan na tydzień to trzy razy podbiegi, w tym raz z serią skipów. I dwa razy wolne bieganie, ale niezbyt długie, bo nie mam tyle samozaparcia, żeby od czerwca robić dwugodzinne treningi. Na razie bez szybkości, to będę robił dopiero bliżej startu.

Gdybyście chcieli się inspirować, a nie mierzycie na razie w złamanie trzech godzin w maratonie, to róbcie dwa razy podbiegi bez skipów (biegający poniżej 3:30 – raz 10 minut skipów A w kilku seriach). I dwa razy wolne bieganie. A osiem tygodni przed kluczowym jesiennym startem dodajcie do tego piąty trening – szybkościowy. Cztery tygodnie przed jedne podbiegi zamieńcie na drugi trening szybkości. A dwa tygodnie przed – ostatnie podbiegi na zbiegi.

Tyle teorii, praktyka u mnie w tym tygodniu wyglądała inaczej. We wtorek były uczciwe podbiegi, sześć razy 400-metrowy podbieg Słonika w Lesie Kabackim po ok. 1:30 – czyli tempo 3:45 na kilometr, a więc półmaratońskie. W środę na Fasolkach z córką przedszkolakiem miałem porobić podbiegi na Agrykoli, ale na miejscu okazało się, że Fasolki odwołane. No to co miałem robić? Poszliśmy z córką przedszkolakiem na stadion i miałem nadzieję, że przez pół godziny da radę. Nawet nie macie pojęcia, jak radosne i długotrwałe może być łażenie na kolanach po trawie, wskakiwanie do piaskownicy, a potem kopanie w piachu. Ja wtedy zrobiłem sobie fartlek, jaki mi przyszedł akurat do głowy.

Okrążenie (400 m) powoli. 200 m szybko, 200 powoli. 400 szybko, znów 200 powoli. 600 szybko, 800 szybko, 1000 szybko (w 3:33). A potem z powrotem od 1000 do 200. Wszystko z 200-metrowymi przerwami w truchcie. Miałem teraz nie ćwiczyć szybkości, ale to było naprawdę fajne. Niepostrzeżenie w pół godziny z haczykiem przebiegłem w sumie 5 km w czasie poniżej 18 minut (z przerwami oczywiście). Czyli lepiej od mojej życiówki.

Gdybyście chcieli się inspirować, to róbcie 400-metrowe przerwy w truchcie. Córka licealistka – na razie przerwy 600-metrowe. Dojrzałości biegowej nie mierzy się liczbą lat, ale kilometrów pokonanych na treningach.

Updated: 21 maja 2009 — 18:55

  1. sfx

    2009/05/22 07:14:09

    100lat dla córki licealistki !!!

    A ja przed niedzielną dychą we środę trzasnąłem tysiączki. Miało ich być 7, było jedynie 5… w końcu jak się czuje, że będzie już tylko wolniej to chyba powinno się zmniejszyć ich ilość ? Dobrze to wyczaiłem ? 🙂
    Niestety ostatni – piąty – był o 5 sekund wolniejszy od czwartego 🙁
    Następnym razem zrobię je trochę wolniej… tym razem było w okolicy 4:30 z przerwą 4′ w truchcie.

    A wczoraj lekkie rozbieganie, a że wciągam kolejnego biegacza do maszynki treningowej więc było poooowoooooluuuutkuuuuu po lasku, troszkę górek… taki mocno pasywny krosik… dla mnie lekko powyżej 11k w 70′, dla nowego biegacza 5,5k z dwoma odpoczynkami na trasie (rozciąganko?) 🙂

    Teraz wiem jak czułem się rok temu (maj 2008), mając na sobie dodatkowy plecak – bagatela ponad 25-kilogramowy (kolega ma parametry podobne do tych, które właśnie wtedy miałem).

    Ciekaw jestem tylko, czy dałbym radę teraz pobiec z plecakiem…
    Zastanawia mnie to, jak by kolega biegł, gdybym tak mógł mu zdjąć ten plecak… 🙂

    Ale sukces jest już blisko… wczoraj po 21 zadzwonił z pytaniem… jak ma biegać i jak może się zapisać do klubu biegowego, bo chyba zaczyna mu się to podobać… więc materiał na biegacza jest. HURA !


    biegofanka

    2009/05/22 13:42:28

    Dołączam swoje życzenia dla Twojej córki: oby biegła przez to dorosłe życie mądrze i z pasją! Sfx masz dychę w niedzielę? No to powodzenia i bardzo udanego biegu. Będę trzymać kciuki. Ja nadal przygotowuję się do biegu na 4 km w czerwcu u nas w mieście (mężczyźni biegną na 6 km), trochę się cykam, żeby plamy nie dać ze swoim tempem, ale z drugiej strony łudzę się, że w mojej kategorii wiekowej (pow. 35 lat) nie wystartuje za wiele zawodowych biegaczek i nie będzie tak źle;)) Poza tym już sobie postanowiłam, że pobiegnę a synowie się cieszą, że chociaż mi pokibicują, bo oni niestety nie będą mogli pobiec, chociaż bardzo chcą, ale to bieg dopiero od 16 lat, więc starszy syn będzie mógł w takich za dwa lata uczestniczyć. Mąż nie chce się dać namówić, twierdzi, że jeszcze nie będzie się ścigać z zawodowcami, musi więcej potrenować;) A w ogóle to czuję się świetnie, jak pobiegam i zwiększyłam ilość biegów do 4x w tygodniu, żeby się przygotować na start. Trzymajcie kciuki 13-go czerwca:))


    wojciech.staszewski

    2009/05/22 15:38:36

    Dzięki w imieniu córki i własnym.
    sfx – tysiączki przed maratonem, ewentualnie półmaratonem. Przed dychą bym biegał raczej 400-setki. Dobrze, że przerwałeś trening jak tempo powtórzeń zaczęło spadać, to by nie miało sensu.
    Nie zamęcz kolegi 😉
    biegofanka – spokojnie do przodu. próbuj dwa razy w tygodniu długo i wolno, dwa razy krótko i szybciej (w tym raz interwały – 2 min. bardzo szybko, 3 minuty truchtu). będzie dobrze.


    starywilma

    2009/05/22 16:53:23

    To i ja muszę się pochwalić moim synem i moim wnukiem. Syn (to Twój rocznik Szkielet) zaczał biegowe treningi jakieś pół roku przede mną, a ma już za sobą dwa maratony, ostatni w Krakowie gdzie pragnął złamać 4 godz. jednak (myślę, że z powodu upału ale chyba i innych popełnionych błedów) nie udało mu się (4:18). Mnie namówił do wzięcia udziału w mini maratonie. No i wystartowałem razem ze swoim wnukiem (15 lat), który oczywiście nie dał mi żadnych szans (wnuk trenuje judo, jego ojciec, a mój syn też trenował judo). Po namowie syna i wnuka zgodziłem się także pobiec półmaraton w Łodzi (choć wykręcałem się jak mogłem, że nie przebiegłem przecież jeszcze żadnej dychy). Cały czas byłem w stresie, że się zblamuje. Nie obawiałem się czy przebiegnę – bo takie dystanse biegałem na treningach (ale bardzo wolno) tylko, że przybiegne dawno po ostatnim zawodniku. Pociechą było tylko to, że o tej samej godzinie startowali maratończycy i to mi gwarantowało, że nie przybiegnę ostatni z zawodników. Syn nie startował bo miał tego dnia uroczystość komunijną, ale przed rozpoczęciem uroczystości nie omieszkał przyjść na start razem z wnuczkiem by zagrzewać mnie do boju. Przyszła też córka z zięciem. Oni później przemieszczali się na trasie aby mnie dopingować i robić mi zdjęcia, a nawet kręcić film. Biegło mi się nadzwyczaj dobrze. Wprawdzie miałem w planie dołączyć się do grupy biegnącej maraton w 5 godz. ale takiej grupy nie było. Ustawiłem się na końcu i pomny na wszelkie ostrzeżenia hamowałem się aby nie dać się ponieść emocjom. Starałem się biec wolno nie wiedząc absolutnie jakim to ja wkońcu tempem biegnę. Na każdym punkcie żywnościowym przechodziłem do marszu by móc się spokojnie napić, a nawet raz spożyć banana. Pierwsze moje zaskoczenie na 10 km. przy wolnym jak mi się wydawało biegu czas 1godz 8min, a przecież tak obawiałem się biec w zawodach na 10 km. , że się nie zmieszczę w 70 min. Przyspieszenie zacząłem chyba za późno bo dopiero na Lutumierskiej (niecałe 4km. do mety) od Zachodniej rozpocząłem finisz, wbiegłem na metę sam, przywitanay bardzo miło przez konferansjera z imienia inazwska i nawet daty urodzena (z zaznaczeniem, że jestem 64 latkiem). Na metę wbiegłem nie bardzo zmęczony co również zauważyli moja córka i zięć oraz syn synowa i wnuczek, którzy specjalnie „urwali się” na trochę z uroczystości aby mnie przywitać na mecie. Wśród licznych gratulacji udanego debiutu, także od biegających kolegów syna moje serce wprost pękało z radości.
    Teraz namawiają mnie na udział w maratonie w Poznaniu. Na razie nie wiem czy to jeszcze nie za wzceśnie. Na pewno będe trenował i przygotowywał się tak jak bym miał startować ale do decyzji jeszcze bardzo daleko.


    biegofanka

    2009/05/23 18:43:14

    Wojtku, dzięki za kolejną radę, z pewnością ją wykorzystam już w dzisiejszym biegu. Starywilmo, jak opisałeś, to chyba wspaniałe uczucie przebiec te kilometry i czuć taką satysfakcję, szczególnie przy dopingującej rodzince. Jeśli czujesz, że przebiegniesz maraton, to weź w nim udział i znowu pokonaj siebie, ale oczywiście najlepiej doradzi Tobie tutaj fachowiec:))


    ocobiegatu

    2009/05/23 19:33:44

    Co do testu Cooper w tekście – ja czystego coopera nie biegam ale zawsze w biegu na mojej tradycyjnej trasie 4,3km sprawdzam gdzie mam „coopera”. Zawsze milej jest pomyśleć , że gdyby się biegło czystego coopera to byłoby jeszcze lepiej…)).
    Test jest świetny i prosty, tabele są pod wiek , wystarczy się zawziąć i gnać 12minut na maksa…
    Z tym ,że to mój test nr 2 . Numer jeden u mnie to test Rockport walking test , czyli test marszowy na 1 milę . Ma swoje wady ( bije po głowie starszych i zdecydowanie nie jest doceniona utrata masy ciała, np. w stosunku to tabel VDOT , Danielsa a także wg Greifa) niemniej jednak jesli stosujemy ten test stale do siebie , to ten test jest relatywnie doskonały , zawsze dziwi mnie dokładność tego testu . Prosty test i dla dziadka i wnuczka – przejsc 1,61km ( tętno musi byc min.120) i zmierzyć sobie tętno na koniec. Tabele też pod wiek.
    Choćby tu : http://www.brianmac.co.uk/rockport.htm.
    Gorąco wszystkim polecam. Niestety test chyba w ogóle nieznany u nas w Polsce.


    sfx

    2009/05/24 18:10:45

    Biega Wenedów 2009… Koszalin…
    45’22” brutto… (nowa życiówka -38”)…

    Pozdrawiam.


    johnson.wp

    2009/05/24 20:37:17

    Dzięki Wojtku, o taką inspirację właśnie mi chodziło. Tu pytanie techniczne – jaki jest profil nachylenia Słonika, na którym trenujesz? Jak wyglądają inne Twoje górki do biegania?
    Poza tym melduję, ze swoim przykładem przeciągam z piłkarstwa do biegania kolejnego adepta. Chce na jesieni wystartowac w Poznaniu. Teraz to ja jestem trener :)! Chyba będzie z niego niezły zawodnik, bo dzisiaj na zadanym testowym krosie potrafił wydusic z siebie 208 bpm.
    SFX – widzę, że trzymasz poziom 🙂
    starywilma – miło słyszeć po niejakiej przerwie o Tobie i Twoim sukcesie! Nie bój się maratonu, bo dysponujesz rozsądkiem przecież. Przeglądnij jakie czasy mieli ludzie w Twoim wieku na innych półmaratonach – na pewno znajdziesz kilku podobnych do Ciebie, a potem sprawdź czy gdzieś nie startowali na maratonie i jak się im udało. Jesli im sie udało to czemu Tobie ma się nie udać. W razie czego zawsze możesz powiedzieć pas – w koncu robisz to przede wszystkim dla siebie, a nie dla publiczności.


    biegofanka

    2009/05/25 15:39:36

    Sfx gratuluję nowej życiówki! Dalej do przodu:))

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.