Tenis w porcie

Będzie o bieganiu, piłce, a nawet dwóch piłkach. Ale najpierw wyobraźcie sobie mecz tenisa. Nasza zawodniczka podrzuca piłkę do góry, serwuje, przeciwniczka odpowiada potężnym returnem, nasza zagrywa skrót… A publiczność w tym czasie wyje: „Ole, ole, ole!”, „Polska naaajlepsza jest!”, „Chuj jej w dupe!” „Wypierdalaj” itp. Nie wykropkowuję, żeby Was bardziej uraziło w uszy. Dołóżcie sobie jeszcze do tego głosy ochrypłe, dymiące race i transparenty obrażające. Żałuję, że jestem tak słaby w informatyce, bo zmontowałbym taki filmik – jeden gem z podkładem z meczu piłki nożnej – i wstawił na jutuba. Na początku napis „Czy wyborażasz sobie taki mecz”, a potem jazda. Tenis w porcie, gra półsłówek.

Takie mieliśmy przemyślenia z Moją Sportową Żoną w sobotę. Najpierw popatrzyliśmy na mecz siatkarzy z Turcją. Piękny, przyjemny, wciągający. Z ludzkimi emocjami, gdzie radość jest radością, a nie pogardą dla przeciwników, a smutek porażki smutkiem, a nie chęcią wdeptania przeciwników w ziemię. Gdzie nie udowadnia się, że mistrzem Polski jest Legia/Wisła/Widzew, choćby zajmował właśnie dziewiętnaste miejsce w tabeli. (Wiem, że drużyn w lidze jest mniej, ale teraz sam PZPN nie wie do końca ile, więc taka licencja poetica).

Potem była klęska z Irlandią. Niestety ciągle wygląda to na powolne dogorywanie, bo jeszcze nam wszystkiego nie przekreśliła. A nie mogę się oprzeć wrażeniu, że polskiej piłce może pomóc tylko to, co się stało z PZPR w 1990 r.: sztandar wyprowadzić (młodsi: google).

Co jest w tej piłce. Z jednej strony taka porywająca, sport narodowy, mamy to w głowach, w sercach, a starsi, którzy na podwórkach kopali od końca lekcji do wieczora – też w nogach. A z drugiej tyle dookoła chamstwa, głupoty i przyklejonego bagna układów, korupcji.

Zobaczyliśmy to jeszcze wyraźniej, kiedy zaraz po meczu na Eurosporcie zobaczyliśmy mecz tenisa. Tenis na korcie. Dawno nie graliśmy nawiasem mówiąc.

W sobotę rano byliśmy za to w pobliskim Żabieńcu na Frog Race. Dzięki Torex za podpowiedź i za spotkanie. Pogoda była kiepska, MSŻ wytrzymała tylko start córki 1klasistki, która w biegu długim na 100 m zajęła czwarte miejsce. Ale potem szczęśliwie wylosowała rower, co rozwiązało nam ważny problem inwestycyjny. Rower był wprawdzie przyduży, ale sklep się zgodził wymienić na mniejszy i właśnie wróciliśmy z przejażdżki po Ursynowie. Córka 1klasistka jedzie już teraz w takim tempie, że da się chyba robić wolne treningi razem. Ale będzie.

Wolny trening zrobiłem w niedzielę z Danielem źrebakiem – 30 km po Puszczy Kampinoskiej. Jak tam jest cudnie, te lasy raz nadmorskie, raz górskie, raz mazurskie. Żeby krajobraz się zmieniał trzeba pokonać jednak sporo kilometrów – czyli albo biec, albo mieć dobry rower. Końcówkę, już 8 km przyspieszyliśmy. Miało być tempo maratonu, wyszło trochę wolniej – po 4:18. Ale w sumie jestem zadowolony.

Szczególnie, że to było dzień po starcie na dychę w Żabieńcu. Daniel wygrał ze mną o ponad pół minuty, ale ja byłem bardziej zadowolony – złamałem 37 minut (o sekundę!) czyli byłem o minutę szybszy niż w Biegu Powstania (po asfalcie). To był mój plan i wystarczy. Poza tym miałem niezłe miejsce, piąte i sporo znajomych zostawiłem za sobą.

Daniel wyjeżdżał niepocieszony, bo był o krok od podium. A tak chciałby wreszcie wygrać jakiś pucharek.

– Pucharu nie kupisz – stwierdził, kiedy ładowaliśmy do jego bagażnika rower córki 1klasistki.

Poza tym było wolne. W piątek – bo przed biegiem. A dziś, bo po niedzielnym biegu nawaliło mi kolano. Chodzę w opasce. Miałem za to trochę fajnej rekreacji. Na 9. rano musiałem pojechać do centrum na rozmowę z aktualnym wicemistrzem świata w maratonie (w kategorii M55). Stwierdziłem, że nie mam nerwów przebijać się przez korki i cały dzień pojeździłem dziś na rowerze.

Rower zdrower. To nie gra półsłówek, ale hasło fajne.

Updated: 7 września 2009 — 18:55

  1. rubin8

    2009/09/08 11:33:55

    chciałabym spytac o opaskę, bo rowniez „czuje w kolanach” dłuższe wybieganie (30 km). Można je kupić w aptece, czy przed nabyciem powinna być konsultacja lekarza?
    Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam


    bolek.03

    2009/09/08 12:04:04

    Co jest w piłce? Odpowiem słowami pewnego ex-selekcjonera reprezentacji, ex-posła i miłośnika rajdów po torowiskach tramwajowych (miał ów szkoleniowiec zresztą miał przyjemność spotkania w wiadomym celu z prokuratorami z Wrocławia): „Kasa, Misiu, kasa”


    wojciech.staszewski

    2009/09/08 14:27:58

    rubin – wystarczy kupić w aptece, weź ze sobą centymetr krawiecki, bo ważny jest obwód nogi, nie pamiętam pod kolanem czy nad – od tego zależy rozmiar. przede wszystkim po pierwsze zimne okłady, a po drugie opaska. u mnie już nieźle, idę po południu na trening.
    bolek – nie. jest kasa, bo są emocje. emocje, z którymi ganialiśmy po podwórkach, z którymi podrywamy się przed telewizorami, z którymi całe osiedle krzyczy Goool! z tego wynika wielkie widowisko finansowane dużymi pieniędzmi i przynoszące jeszcze większe pieniądze. ale w pewnym momencie całość się robi odrażająca. nie rozumiem dlaczego.


    bolek.03

    2009/09/08 15:04:37

    Szkielet – zgoda ale w 50 proc., chamstwo i agresja nie są zdeterminowane kasą, ale korupcja i różne inne brudy – tak. Co do emocji – nie chcę być małostkowy – ale może pamiętasz jakimi epitetami raczyłeś tutaj- Ty Szkielecie, utytułowany reporter poważnej, opiniotwórczej gazety – sędziego Webba? A przecież to tylko gra, zabawa, sport.


    wojciech.staszewski

    2009/09/08 15:34:05

    nie pamiętam. ale mam nadzieję, że wykropokowałem 😉
    a najzabawniejsze, że roger strzelił wtedy ze spalonego.


    sfx

    2009/09/08 21:39:54

    Wojtku… a może Ty mi podpowiesz jak pobiec Wrocław na „zaliczenie”, żeby chociaż treningowo był to dystans „budujący” pod Poznań? … sam nie wiem czy pełen luz do końca i stałe tempo na 4h, czy np. wolniutko do 30 (np. po 5:30 – 6:00), a potem jak da radę to do końca mocno (np. 4:40 – 5:00)… oczywiście pamiętając, że mocno ma być przede wszystkim 4 tygodnie później.


    johnson.wp

    2009/09/09 13:39:21

    bolek.03, Wojtku – gra, zabawa, sport to nie jest takie „tylko”. To jest także treść zycia. To jest coś co nas mocno angazuje, bo „poważne” sprawy potrafia być śmiertelnie nużące. Dla dusz prymitywnych czyli dla kibola stadionowo-ulicznego to jest główna treść życia, bo nie potrafi wziąć w ręce żadnej poważnej sprawy. Robi więc to co robi większośc w jego otoczeniu, to co wypada robić. Nabywa w ten sposób osobowość zastępczą – tożsamośc plemienną. To tez jest kultura, tyle że prymitywna.
    Spójrzcie zresztą na nasladownictwo w modzie. Może to nie jest groźne (chociaz wpływ „kultury Barbie” na anoreksję…) ale czasami smieszne lub żałosne. gdyby 20 lat temu chłopak wyszedł na ulicę w takich butach jak teraz chodzą (równiez kibole) to by go nazwali wiadomo jak, ale w jego własnych oczach to on jest cool i kawał hetero. Wszystkie zebry muszą nosić paski i żadna się nie wychyli. tak samo jest z kibolami.
    Zapewniam Was, że gdyby tenis był równie popularny jak piłka nożna to własnie słyszelibyście to co Wojtek tak plastycznie odmalował. Trybuny by trzeba było tylko powiększyć, ale to nie problem co widać na przykładzie ringów bokserskich, gdzie z trybun tez niewiele widać i wielu to nie przeszkadza. Całość się robi odrażająca, bo przeciętny ludzki samiec właśnie taki jest po prostu.


    biegofanka

    2009/09/09 14:58:18

    Wojtku – mam nadzieję, że z Twoim kolanem już ok:))
    Johnson – „wyjąłeś” mi parę kwestii z ust… pomyślałam, że też coś wtrącę… Kibicuję czasem z moją rodziną na meczach i owszem, są grupy „kibiców” popisujących się, jak tylko mogą najmocniej i najgłośniej, ale są też ludzie, którzy tak jak my, chcą popatrzeć na grę i zachowują się normalnie…. i tutaj dodam: chamstwo jest wszędzie, a że, jak powiedział Johnson, piłka była u nas od lat najpopularniejszym sportem… to nie ma się co dziwić, że widać tutaj tego najwięcej, a chamstwo ciągnie do chamstwa… Porównajcie liczbę kibiców na meczach piłki nożnej do liczby kibiców na turniejach, czy to siatkówki, czy koszykówki…
    Co do kibiców siatkówki… byłam też na takim meczu, gdzie część kibiców wygwizdywała, jak mogła drużynę przeciwną, więc to nie jest tak, że tylko w piłce nożnej źle się dzieje na trybunach…
    Chamstwo jest wszędzie: biegnąc na zawodach słyszałam grupkę oglądających, którzy wyśmiewali się, obrażali i wygwizdywali biegnących, bo akurat im to przeszkadzało…
    Syn, jak biegł na zawodach, też grupka młodzików wyzywała biegnących…
    Mogę podać oczywiście podobnych przykładów więcej… Czym skorupka za młodu… zobaczcie, co się dzieje wokół, jak niektórzy „chowają”, a nie wychowują swoje dzieci, a niektóre dzieciaki „wychowuje” ulica… tak było w przeszłości, jest i będzie… więc jak ci młodzi ludzie funkcjonują później jako dorośli…, a że trzeba trochę zadymić… „to chodźmy na stadion, tam właśnie grają, wyżyjemy się”…


    biegofanka

    2009/09/09 15:13:30

    Chcę podać jeszcze przykład z meczów piłki nożnej dzieciaków, którym kibicują rodzice… akurat tutaj naoglądamy się często przy okazji meczów syna… wyobraź sobie Wojtku, jak już tutaj widać chamstwo niektórych rodziców, którzy obrażają i dzieci z drużyny przeciwnej i innych rodziców… to jaki przykład dają swoim i innym dzieciom… a jakie chamstwo wynoszą młodzi ludzie ze swoich domów, gdzie rodzice wyzywają się i przeklinają na co dzień, to czego dobrego można się spodziewać potem po tych dorosłych już ludziach…
    Ja bym czasem tak „przez kolano” tych rodziców, a nie te dzieci… bo chamstwo, bezczelność i głupota niektórych rodziców nie zna granic… niektórzy wręcz chcą, żeby ich dziecko w przyszłości było właśnie takim, jak ci pseudokibice: głośnym, bezczelnym, bez skrupułów, pokazującym siłę chociażby w swoich mięśniach… a do tego nadaje się znowu trybuna na meczu… bo przecież tacy „ziomale” już tam od dawna się zbierają


    biegofanka

    2009/09/09 15:31:31

    Marysiu – wiem, że na pewno tutaj zaglądasz… będzie dobrze… odezwij się też tutaj… możesz teraz zebrać swoje wiersze i „ubrać” w tomik… możesz pisać książkę… wiesz przecież, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”… pozdrawiam Cię serdecznie:))


    wojciech.staszewski

    2009/09/09 21:01:13

    sfx – nie mam żadnej wiedzy na ten temat. intuicja i doświadczenia podpowiadają mi, żeby zrobić tak: 10 km przetruchtać w pierwszym zakresie (u Ciebie to pewnie teraz bieg w jakieś 5:45), na następnych 20 stopniowo przyspieszać i zakończyć mocną dychą, a potem odlecieć na końcówce.
    ale czy rzeczywiście chcesz się aż tak oszczędzać? od wrocławia do poznania jest cały miesiąc. może pobiegnij wrocław na rozsądną życiówkę (wyliczoną z ostatniego półmaratonu – czas razy 2,11), ale z żelaznym założeniem, że pierwszą połówkę pobiegniesz trochę wolniej. i na połówce zdecyduj, czy przyspieszasz i walczysz o czas, czy czujesz się niezbyt mocno, zwalniasz i oszczędzasz siły na poznań.
    o, a Nasi już przegrywają. koniec piłki.


    mksmdk

    2009/09/09 21:19:40

    zanuce: Nic sie nie stało Polacy Nic sie nie stało-ulubiona piosenka PL kibica(opócz tych ze słowani ch.. k…. w d…. je.. itp itd.)
    Ten kraj jest poprostu bezmyslnie zakochany w pilkce noznej. Mam tylko nadzieje ze w jutrzejszej Gazecie swoje miejsce i objetosc tekstow na temat wyd sportowych z dzisiaj bede wprost proporcjonalne do skali sukcesow.
    Komentator:Brak jest tej ikry u naszych – no po prostu zal – nic ich(piłkarzy) nie jest w stanie zmotywować nic poza chyba kasą a i to nie- rozwydrzone mięczaki.
    Komentator 1 min temu: „braka jest tej motywacji” – Ha ha ha 🙂 Żal słuchać (to nie wina komentatora Darka Szpakowskiego ze ma tak trudną robotę bo co tu mówić – wyłącze fonie -pozostane przy wizji ale nie wiem czy to ma sens – chyba lepiej udac sie na odpoczynaek przed zblizajacym sie maratonem


    biegofanka

    2009/09/10 08:13:42

    Nasi piłkarze rzeczywiście wczoraj się skompromitowali… ale za to siatkarze są w półfinale (ale mają szczęście – farciarze), przy dalszym szczęściu pokibicujemy im w finale:))


    piotrek.krawczyk

    2009/09/10 17:23:58

    sfx, ocobiegatu: startuję we Wrocławiu, nie wiem jaki mam numer, nie wiem jakiego koloru koszulkę założę. Wyglądam średnio dziko.. Będę biegł w tempie koło 4’35/km do 30 km, potem jak bozia da. Do zobaczenia zatem. Po biegu możemy się zdzwonić, poprzeżywać to jeszcze raz i poczekać, który z nas wygra fordziaka 🙂 Mój tel. 502 255 301. Jadę już w piątek do Wrocławia, a maraton będzie częścia wyprawy „Trzy dni z Duzymi Córkami” (15,5; 19) Pozdrawiam. Dziki biegofanko; wyjaśnij o co chodzi w Twoim zwrocie do Marysi? Czy coś się stało z Marysieńką?? Dziki


    ocobiegatu

    2009/09/10 19:12:12

    Dziki , ja juz z sfx wymienilismy sie komorkami , wysle smsa na powitanie we Wrocławiu.
    Z samochodem to bedzie trudno bo dzis w lokalnym Słowie Polskim była informacja , ze zapowiedzieli udzial dwaj kenijczycy – jeden Cheserek wygral w zeszlym roku i drugi , nie pamietam ale pewnie jakis Umumba Makumba , ktory ma zyciowke 2.11.30 – to z pamieci bo podczytalem gazete od kolegi. Myslalem , ze juz kenijczycy sa na kartki ale jesli statek doplynie to moze beda..).
    Tymczasem mi ( mnie ?) sie strasznie nie chce biegac w tym maratonie…wydaje mi sie , ze to nie dystans dla mnie.


    sfx

    2009/09/10 20:24:30

    Maryska ma problem z achillesem i od kilku tygodni nie biega i mimo ogromnych checi chyba nie pojawi sie na Wroclawskiej trasie… wspolczuje i pozdrawiam…

    Widzialem ja w roli kibica na Pilskiej trasie…
    Ja jeszcze nie zdecydowalem jak pobiegne w niedziele… sa trzy warianty…
    1. 3h20-3h30 mocno = na wlasciwa zyciowke (ale nie wiem czy po Pile to ma sens)
    2. 3h30-3h45 srednio = 5:30-5:00 od startu, potem stopniowo przyspieszam
    3. 3h45-4h00 wolno = 5:15-5:30 do 30 i potem gazu

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.