Dlaczego bronię ping ponga

Ciągle żyję Krynicą. Dziki, z którym wreszcie wygrałem w tym tygodniu w ping ponga dał mi płytkę ze zdjęciami. To jeszcze jedno zdjęcie z finiszu dychy w Muszynie – tym razem w szerszym kontekście. Widać fazę lotu, w chodzie by mnie zdyskwalifikowali. Pierwszy raz widzę, co się działo za mną, bo na trasie się nie oglądałem.

a

Broniłem tego ping ponga jak niepodległości. We wtorek nie dało rady, bo rano byłem w TVN-ie, aby mówić o opiece nad osobami z racji napisania Ojciec.prl. A potem miałem zebranie w pracy – szykujemy specjalny tysięczny numer Dużego Formatu, więc szukam bombowego tematu do napisania (pomożecie?). Chciałbym, żeby był prosty, jak Skarpetkowo – podłódzki Aleksandrów (a nie Konstantynów, jak napisałem początkowo – dzięki Wilmo za korektę), w którym pół miasteczka zajmuje się produkcją skarpetek, dystrybucją, handlem, nićmi, wzornictwem. Odkryć coś wielkiego, co wszyscy mają pod nosem, ale nikt o tym nie wie.

Bronię ping ponga, swojej przyjemności, swojego odreagowania, swojego wentyla bezpieczeństwa, swojego bezpiecznika. Bronię naszej kawy z Dzikim, która trwa zwykle dłużej niż mecz. Kawy o wszystkim – o pracy, o życiu rodzinnym i towarzyskim, o bieganiu.

Z tym ping pongiem mam jak managerowie z anglojęzycznymi wizytówkami, którzy na tej samej zasadzie wyrywają godziny na treningi biegowe. Kosztem pracy, a częściej pewnie rodziny albo snu. Żeby nie dać się zepchnąć do narożnika konieczności. Jak marionetka robić tylko to, co się musi.

Ciotka złamała nogę, leży już w domu, trzeba było zorganizować system opieki. Tak wyszło rodzinnie, że mieliśmy to na głowie z Moją Sportową Żoną, ale już działa. Tyle że praca mi się przez to ślimaczy, nad prostym tekstem o policji pracuję już drugi tydzień, na szczęście jestem już na finiszu, jak w Muszynie.

Kancelaria nam się gwałtownie rozwija, podopiecznych przybywa, a od jutra zaczynamy treningi z nową grupą. Daliśmy znów ogłoszenie, że poszukujemy trenera/instruktora/trenerki/instruktorki pełnego/pełnej zapału – do biegania i do pracy – oraz z pełnymi kompetencjami w kieszeni. Mamy kogoś na oku, będą rozmowy.

Więc bronię ping ponga. Jechałem przegrać, bo uznałem, że mam taki młyn, że nie zawalczę. A tu niespodziewana wygrana, 4:1, patrzyłem na bezradność Dzikiego w końcówkach setów i jakbym widział siebie z ostatnich tygodni/miesięcy. Ping pong jest dziwny, jakiś chiński. W bieganiu jest prościej – wytrenujesz-pobiegniesz.

Bieganie miało być w tym tygodniu regeneracyjne. A wyszło na to, że poza poniedziałkowym odpoczynkiem trenuję codziennie, tyle że ciut lżej. We wtorek było BNP z bankowcami, ja zrobiłem lekki bieg, bo trochę z wolniejszymi, trochę z nieco szybszymi, ale bieganie z najszybszym Jarkiem (kończył po jakieś 3:30 na kilometr, szybciej niż powinien) sobie tym razem odpuściłem.

W środę podbieg-zbiegi z ubezpieczeniowcami. Znów miałem o tyle lżej, że nie wszystkie powtórzenia z najszybszym Rafałem. To dobry trening – róbcie go nawet ze dwa razy kilka tygodni przed docelowym startem. Pod górę na 90 proc. możliwości, czyli taki łagodniejszy podbieg. A potem na dół: mocno, jak najmocniej, jak najszybciej, byle po bezpiecznej, równej nawierzchni. Zarówno pod górę, jak i w dół robicie siłę biegową (więc w ostatnim tygodniu przed maratonem na taki trening jest za późno). A dodatkowo w dół poprawiacie dynamikę. Tylko nie bać się, że Wam nogi pourywa – puścić je swobodnie, lecieć w dół, frunąć. Nie zapominajcie o biegowej pracy ramion, one zapewnią stabilność.

Dziś z kolei był trening dla naszych indywidualnych podopiecznych. Gratulacje dla trójki, która mogła i chciała oraz nie przestraszyła się deszczu. Zrobiliśmy interwały: na przemian 400 i 800 metrów, w sumie osiem. Krótsze, żeby rozpędzały przed dłuższymi i żeby można było na nich odpocząć. Na przerwach 1 min. (po 400 m) i 2 min. (po 800 m). Te przerwy krótsze niż sakramentalne trzy minuty korciły mnie od dawna, sam robię swoje ulubione 3-minutowe interwały właśnie na 2-minutowych przerwach. Utwierdził mnie w tym Michał Bartoszak, maratończyk-zawodowiec, który miał przed nami wystąpienie na forum w Krynicy.

Więc ogłaszam nowy drogowskaz: odchodzimy od pełnej przerwy wypoczynkowej.

Jutro trenujemy z nową grupą – ubezpieczeniowcy II – od przyszłego tygodnia przejmie ich Maciek. Na początek zrobimy coś… mocnego. A potem natężenie treningów będzie powoli narastać, jak u Hitchocka.

Więc odpocznę dopiero w sobotę w drodze do maratońskiego Wrocławia. A wieczorem marsz do Pierogarni. Do zobaczenia.

Updated: 13 września 2012 — 18:55

  1. kamilmnch1

    2012/09/13 21:54:43

    gratuluję wyniku; życzę owocnych poszukiwań, czeka mnie to samo, mój kolega odchodzi do innej firmy a ja pierwszy raz po kilku zdaniach będę musiał wybrać…

    dziś wróciłem z pięknej podróży że wschodu


    kamilmnch1

    2012/09/13 21:56:39

    gdzie jeszcze będę chciał wrócić z rodziną, niestety tylko dwa razy tam biegał w dodatku mało a do maratonu 17 dni…ale muszę dać radę


    kubol7b

    2012/09/13 22:37:17

    Dziki, ktory odcinek bezszlakowy biegales? czy ten bezposrednio przed Lasocinem? tam nie bardzo rozumiem przebieg trasy z opisu organizatorow. czy moze koncowke do Sierakowa?
    nie wiem czy uda mi sie wyskoczyc do Puszczy przed samym biegiem, musze liczyc na swoje zdolnosci nawigacyjne.


    starywilma1945

    2012/09/13 23:36:22

    Witam wszystkich. Na chwilę pojawiłem się w Łodzi ale zaraz wracam na daleką prowincję. Wojtek chyba chodziło Ci z tym skarpetkowem o Aleksandrów a nie Konstantynów. To w Aleksandrowie wszyscy zajmują się skarpetami i rajstopami. Wynika to stąd, że w miasteczku tym mieściła się słynna „Sandra” wielki zakład pończoszniczy i większość mieszkańców Aleksandrowa i okolic była tam zatrudniona. Na wynoszonych przez nich przędzy i częściach zamiennych do maszyn (igły dziewiarskie itp.) rozwinął się prywatny przemysł pończoszniczy.


    johnson.wp

    2012/09/14 08:24:20

    Pa, pa, to jadę w te góry. Strategia prosta: nie zmarznąć, nie zasnąć, nie stanąć…


    ok123

    2012/09/14 11:38:39

    A ja mam syndrom odstawienia. Od dwóch miesięcy mam w piątki długie biegi (na zmianę 25 km i 30 km). No i po ostatniej trzydziestce tydzień temu spuchła kostka… 🙁
    W sumie już nic nie boli, ale za wcześnie chciałem wrócić do biegania (w środę) i muszę jeszcze kilka dni odczekać. A Wielki Start już za dwa tygodnie…
    W dodatku dzisiaj idealna pogoda do biegania, a ja zamiast w lesie siedzę za biurkiem…

    Przypadkowo trafiłem na artykuł Wojtka o kontuzjach biegaczy na Polska biega. Zrobiło mi się niedobrze. Postanowiłem już nigdy nie biegać, to zbyt niebezpieczne 😉

    I jeszcze żona przyniosła do domu infekcję i już dostała antybiotyk. Taki cios w plecy!
    No nic, musi być jakiś dreszczyk emocji przed startem 😉


    piotrek.krawczyk

    2012/09/14 20:38:01

    OK 123 – czyli starczy trzydziestek, teraz czas na ostatnie nakręcenie sprężyny szybkości, równie dobre będzie luzowanie parę dni, zdążysz, baza maratońska jest…
    A Dziki, bo tu Dziki, to Dziki dziś 10 kilometrów po wydmach w okolicach Choszczówki. Na rozpoznanie terenu, poczucie tego lasu, gdzie już w listopadzie odbędzie się pierwszy bieg z cyklu górskiego, który organizuje Klinika Ortoreh z Dzikiego Stowarzyszeniem Terapeutów. Górki są, do największej nie dobiegłem, za to odkryłem leśną przestrzeń do biegania bardzo blisko miejsca zamieszkania Dzikiego. Tam bez powtórzenia trasy można wytyczyć nawet półmaraton. Prawie tak blisko jak do Puszczy dzięki trasie Mostu Północnego czyli Marii Skłodowskiej – Curie. To dziś 10 km wymagającego krosu po 4’55. A przed wieczorem w to samo miejsce przyjechaliśmy z Ewą Witek – Piotrowską z Ortorehu, biegaczką i fizjoterapeutką. Rozmawialiśmy z właścicielem dużej knajpy z dużym terenem plenerowym na skraju lasu. Tam chcieliśmy mieć bazę. Start, meta, przebieralnia, bawialnia dla dzieci, bo będzie też bieg dla dzieci i opieka nad dziećmi, kiedy rodzice będą biegli, także gorąca zupa, herbata i ciastko na mecie i co jeszcze wymyślimy. No i baza jest! Nazywa się, uwaga… Dziki Zakątek! Tuż przy stacji kolejowej Choszczówka, dojazd zatem komfortowy, baza komfortowa, ale też świadomość i urealnienie, ile jeszcze spraw i uzgodnień, ile zadań i zwalczania przeszkód… A Johnson z Popellusem już na trasie. Dziki porozmawiał dziś chwilę z Mistrzem Johnsonem, właśnie dojechali na start, była 16:25. Spać raczej nie będziemy, ale mamy folie na wszelki wypadek, nie wiemy jak będzie, idziemy w nieznane, po piękne widoki, po piękne, niesamowite i niepoznane stany ciała, umysłu i wszystkiego – tyle zdążył Johnson powiedzieć. No i są w drodze do tych stanów. Stany zjednoczone! Po nocy, dniu i nocy to będą zjednoczone stany, nie ciała, ducha i umysłu, będzie jedno trwanie w jednym zespolonym stanie. Myślę, że w nirwanie.
    Dziki


    piotrek.krawczyk

    2012/09/14 20:58:46

    Kubol – odcinek do Sierakowa mam zoptymalizowany, jak po sznurku, pokażę Ci jak chcesz, możemy to obiec. Tam w dalekiej Puszczy biegłem kawałek w okolicy wioski Kępiaste, już wszystko jasne. A dalej, od Łazów Leśnych do Lasocina droga bardziej oczywista niż opis… Ja planuję objechanie całości rowerem. Może się przyłączysz?
    Wilma – oto gezeza rozwoju przedsiębiorczości w Polsce w okresie transformacji… Kradzież nazywała się wtedy „ratowaniem”, uratowali igły, przędzę, tak narodziła się III RP 🙂 Dz


    1.marsz

    2012/09/14 21:36:45

    na pierogi party dołączyli jeszcze, znani wam: wyspio i 4leszek oraz mój młody kolega baton, który debiutuje w maratonie, ale mając na uwadze jego trzynasty numer startowy, może to być debiut nie lada
    marsz


    piotrek.krawczyk

    2012/09/14 22:43:59

    Jestem ciekaw jak tam Wyspio. Masz z Pragi do Wrocka trzy razy bliżej niż z Warszawy. Na co lecisz Wyspio? To głupie pytanie. Jak startuje Wyspio to na wszystko… Pysznych pierogów życzy Dziki. A Johnson z Popem mają już na pewno 1/10 trasy za sobą. To jest coś! Johnson poza zasięgiem sieci lub wpadli do studni nieoznaczalnego.bytu oraz komunikacji. Trochę za wcześnie, lecz może tak być… To spróbuję wezwać Johnsona używając Mocy… Dz


    tomikgrewinski

    2012/09/15 00:40:08

    Johnson
    Pope
    Myslami jestem z wami!
    Dziki
    Z tego co wiem to Wyspio biegnie Wroclaw na duzym luzie i po 2 miesiecznej przerwie nie walczy o żaden wynik.
    A ja wlasnie sie pakuje i jutro razem z zz i naszymi zonami lecim na Wroclaw!


    sfx

    2012/09/15 09:33:09

    odchorowałem już chyba piłę.
    nadwyrężony achilles i łydka lewej nogi musiały znieść mą wtorkową fanaberię biegania.
    po rozgrzewkowych 3k, gdzie miarowo i łagodnie starałem się rozruszać sfatygowane elementy lewej dolnej kończyny by od tempa 7:30 zakończyć ją na 4:50 ruszyłem na marszobieg z ambitną dziewczyną, która trzy tygodnie wcześniej po raz pierwszy ruszyła.
    po 5k naprzemienntego truchtu i marszu już samotnie wbiegłem z powrotem na szczyt chełmskiej (zawsze zaczynamy u dołu). tam na bieżni spotkałem już znajomego, którego w sierpniu zapoznałem osobiście… a biega szyyybko. pobiegaliśmy w kółko pół godziny. potem zbiegłem. po bólu ani śladu… ale po schłodzeniu znów powrócił.

    we czwartek mieliśmy wspólny miting na 100/400/1000m.
    biegnijmy.pl/php/biegi.php?nr=20120913-1
    postanowiłem nie biegać, tylko robić zdjęcia.

    nie wytrzymałem i mimo wciąż trwającej przypadłości (choć o zdecydowanie już mniejszym nasileniu) ok. 19:30 ruszyłem na 12k w tempie powolnym, by znowu się rozruszać.
    niestety nie potrafię tak biegać. nie sam.
    finalnie z 12k wolno zrobiłem 16k w 1h11’zsekundami. czyli ca. 4:30.
    od tej pory naciągnięcie nogi ustąpiło.


    basdlamas

    2012/09/15 10:40:10

    Johnson z popem… Około 90 km…coś w okolicy 11 pozycji…jest pięknie, chyba trochę już zmęczeni


    tomikgrewinski

    2012/09/15 12:40:04

    90 k
    To dla mnie na razie tak abstrakcyjne jak 4 lata temu maraton
    A jak sie okazalo – mozliwe! 🙂
    A my juz na lotnisku w Warszawie – kierunek – pierogi!


    biegofanka

    2012/09/15 16:11:26

    Też życzę smacznych pierogów:))
    Przede wszystkim jednak życzę Wam świetnych startów, życiówek, pokonania samych siebie…:)) Pogodę będziecie mieć dobrą:)


    rob-ss

    2012/09/15 19:53:48

    powodzenia Wrocławianie 🙂 zazdroszczę Wam tych emocji- ja na swoje muszę jeszcze 2 tygodnie poczekać a tymczasem jutro przedsmak czyli półmaraton w Tarczynie. Co prawda strategia na ten bieg nie przewiduje ostrego ścigania się ale pewnie to drżenie łydek będzie już mocno odczuwalne.

    Jeszcze raz poboodzenia
    rob


    piotrek.krawczyk

    2012/09/15 22:36:24

    Dziki – dzwoni
    Johnson – Dziki krótko, bo bateria. Mamy jeszcze 20 kilometrów.
    Dziki – wszystko w porządku?
    Johnson – tak.
    Dziki – pozdrawiam, pa.
    Johnson – pa

    Jeszcze 20 km. To jak nic. Jak nic? Co za kontekst! 150 kilometrów, na nogach 26 godzin, w dzikiej krainie, bez snu, głos Johnsona mocny i dźwięczny, informacje wyraziste i jasne, jednak nirwana. A Dziki dziś w sumie tyle, ile mają jeszcze Johnson i Pope. Najpierw 12 km po Puszczy w tempie 4’49. Potem przelot do innego lasu i znów 12 km w okolicy Choszczówki. Trafiłem wreszcie na właściwe wydmy, te, które uczynią z planowanych zawodów najprawdziwsze biegi górskie. Mocarne górki! Uczę się topografii tego lasu, poza wydmami szybkie drogi, nawet kilka kilometrów po płytach betonowych, to mój powrót, 2 km po 4’43, na górkach pasywnie w okolicach 5’50.

    Czekam na Johnsona i Popa. Zaczynam kibicować wrocławskim maratończykom, którzy zapewne już po Pierogi Party u Marsza… Kibicuję i Tobie Quentino, bo mam wieści, że robisz kroki w dobrym kierunku 🙂

    Dziki dziś – samotny tata, Jakże Piękna Żona jakże pięknie dziś gra, od popołudnia, jak się Dziki wyhasał, do nocy. Dziki czeka. Z kolacją i z Dzikim. Dziki


    basdlamas

    2012/09/15 23:28:28

    Od Johnsona Sms – z uśmieszkiem na końcu… jest dobrze.


    grido71

    2012/09/15 23:47:09

    A my już po spotkaniu, po pierogach i ciastku u Marsza, w miłym, dość licznym gronie, znajomych i cichociemnych ;-).
    Pogodowo będzie chyba dobrze. Trzymajcie kciuki i powodzenia dla wszystkich startujących.
    Dobranoc!


    tomikgrewinski

    2012/09/15 23:47:52

    Marsz fantastyczne spotkanie!
    Wielkie dzieki za zaproszenie i goscinę!
    Mam nadzieje ze jutro spotkamy sie na trasie 🙂
    A po cichu licze ze i Wyspio poczuje ochote potruchtac w tempie 5.20-5.25
    Fajnie ze mistrz johnson w takiej formie! I oby tak dotarl do mety!
    A Quentino dzisiaj zadzwonil i obiecal duza rate we wrzesniu i weksel na pozostala kwote.


    andante78

    2012/09/16 08:17:48

    Johnson, Pope i jak? Wiadomo coś?


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 08:33:22

    Powodzenia wroclawianie! Czuje, ze przy tej pogodzie i po takich pierogach:) dziś we Wrocławiu bedzie wysyp zyciowek! Ja wyjeżdżam do Tarczyna, zatem powodzenia rowniez dla polmaratonczykow tarczynskich i do zobaczenia na trasie!


    1.marsz

    2012/09/16 08:38:26

    pope złapał kontuzję na 70 km, dobiegł do 100 km, johnson dalej:)
    dziękuję wam za miły, wczorajszy wieczór – dziś niech wrocław będzie wasz
    ja włączam się do ruchu na 17 km, będę was wypatrywał przy balonikach na 3h45
    marsz


    basdlamas

    2012/09/16 10:30:30

    Johnson zrobił to !!!!! Około 31 h, ,!!!!


    kamilmnch1

    2012/09/16 10:39:54

    Johnson WIELKI JEST 🙂


    czepiak.czarny

    2012/09/16 10:45:36

    E tam, chudy i wątły :))

    Pobodzenia we Wrocławiu i Tarczynie. Bartek, wreszcie doczekałeś się pogody!


    basdlamas

    2012/09/16 12:21:35

    Zaraz dzonei do Johnsonka:))).. podobno już nie śpi.. pyknoł 150 km :)) Żona Johnsona Asia mi tak przekazała:))… jets KOZAK… DUMA Z POZNAŃSKIEJ PYRY:)))


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 13:40:02

    Niestety pogoda nie pomogla-porazka i zejscie z trasy po 14km:( nie dalem rady dzis szybko biegac – bedzie czas na analizy i wnioski, do maratonu 2tyg, duzo juz nie da sie zrobic, na pocieszenie zostaje mocny, 14km trening…
    Ciekawe jak Rob i Ada


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 13:43:58

    Przy okazji – brawa i wielkie gratulacje dla Zbyszka i Tomika; obaj zyciiowki ponizej 3:50, Tomik chyba nawet ponizej 3:45!


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 14:29:57

    To co zrobil Johnson Jest dla mnie niewyobrazalne-jestes Gigantem


    johnson.wp

    2012/09/16 14:51:45

    Żyję ale to była męka. Ukończyłem całość żeby już tam więcej nie wracać. Ciekawa motywacja prawda?Pewnie mógłbym pójść jeszcze dalej ale są granice absurdu:) Zresztą specyficzne podejście orgów wymusiło na mnie dodatkowe 500m przewyższenia i to na ostatnich km. cdn jak zmienię pociąg.


    piotrek.krawczyk

    2012/09/16 14:54:31

    Tomik – 03:46:25
    Innych nie potrafię odnaleźć.
    Bartek – kontuzja? Szkoda… Do MW będzie OK?
    Pope – kurcze…
    Mistrz Jedi Johnson Kotliną wstrząsnął


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 15:09:26

    Piotr, to nie kontuzja, jakies niewiadomoco, od 6 km jechalem na tetnie 180+, nie wiem co to bylo, ale juz wiem, ze wiecej niz 7-8km na takim tetnie nie pojade:) moze to jakas infekcja, nie mam pojecia co sie stalo:(


    johnson.wp

    2012/09/16 15:40:33

    Nie było mistycyzmu, nie ten talent biegowy… Nie ogarniam tego, trochę pomaga widok z okna pociągu, kolejna stacja, a tu dopiero Śnieżka… za plecami drugie tyle. Jednak odwracam się i patrzę chociaż chciałem o tym zapomnieć. To piękne wzgórza a widok w nich na Karkonosze wspaniały. Jednak biegnąc tam nie odczuwałem spełnienia. To źle, nie po to tam pojechałem.


    tomikgrewinski

    2012/09/16 15:57:23

    Johnson
    Zrobiles cos niesamowitego…
    Az trudno to ogarnac, dla wiekszosci z nas maraton jest juz wyczynem ponad sily.
    Ja nie umiem sobie zupelnie wyobrazic aktywnosci na poziomie 30h
    Gratulacje ze dales rade, na wnioski pewnie jeszcze przyjdzie czas…
    Pozdrawiam!


    basdlamas

    2012/09/16 16:03:13

    Johnson – pogadamy….

    Tomik – gratulacje wyniku z Dzisiaj a jeszcze 2 lata temu….w Poznaniu…:)))

    Jak gridos?

    Kto biegnie Wawe i Poznań i na ile?


    tomikgrewinski

    2012/09/16 16:04:12

    A ja dzis we wroclawiu ukonczylem swoj 5 maraton.
    Zrobilem to w 3.43.51 netto.
    13 minut szybciej niz 5 miesiecy temu w Debnie.
    Jestem naprawde bardzo zadowolony.
    Skonczylem w dobrej formie, wg zaplanowanej taktyki z szybkim finiszem.
    Na mecie czulem sie tak jakbym skonczyl polowke , a nie caly maraton.
    Przez ponad polowe dystansu towarzyszyl mi mój praski przewodnik Wyspio.
    I to pewnie dzieki jego lekkosci w bieganiu i dzieki jego opowiesciom bieglo mi sie dzisiaj tak dobrze 🙂 dzieki Wyspio!
    Wojtek dziekuje za plany treningowe! Jak widac przyniosly zamierzony efekt.
    I dzieki za wsparcie na trasie. Nie wiem jak ty to zrobiles ze byles w 6 miejscach! 🙂
    Lubie Wroclaw! 🙂


    tomikgrewinski

    2012/09/16 16:07:38

    Bas
    Oczywiscie pamietam swoj debiut w Poznaniu.
    Strasznie wtedy bolalo…:)
    Gdyby nie Quentino to zamiast 4.29 byloby z 5 h :))
    I cieszy mnie to ze przez te 2 lata poprawilem sie o ponad 45 minut
    I ze biegam o wiele bardziej – swiadomie! 🙂


    rob-ss

    2012/09/16 16:44:44

    Tomik, wielkie gratulacje. Twój progres tylko motywuje do jeszcze cięższej pracy 🙂
    A ja dzisiaj półmaraton w Tarczynie i dla mnie była to impreza bardzo udana. Bieg zgodnie z założeniami pierwsza dycha spokojnie a potem łagodne BNP – wyszło z tego 01:50:44- 8 minut lepiej od dotychczasowej życiówki. W kość dał mi tylko 21 kilometr bo był chyba cały pod górę – i to całkiem stromą. Wogóle trasa była bardzo pofalowana.
    Bartek – jak się mijaliśmy na 13 km to byłem pewnien, że dasz radę choć faktycznie widać było zmęczenie na twarzy. Wiem, że i B&B dopadł jakiś kryzys. Zamieniliśmy słowo w okolicach 14 km a potem na mecie ale nie była zbyt rozmowna 🙂
    Z kronikarskiego obowiązku: Tarczyn Półmaraton 2012
    rob – 01:50:44, B&B – 01:56:35, Ada S. – 01:55:08
    rob


    biegofanka

    2012/09/16 17:37:29

    Johnson – jeszcze raz tutaj pogratuluję Ci… pokonałeś kolejne bariery ludzkich możliwości… jak Ty to robisz? Wypuścić się w górach na taki ultra dystans… ciekawe, czym teraz nas znowu zaskoczysz…?


    biegofanka

    2012/09/16 17:40:32

    Tomik – super! Gratuluję życiówki, samopoczucia:))


    biegofanka

    2012/09/16 17:49:01

    Rob – również gratuluję życiówki i zadowolenia:))


    wojciech.staszewski

    2012/09/16 18:02:28

    alescie pobiegli. nie wiem jak zrobic na kindelku wykrzyknik. stanalem na obiad caly czzas zyje wroclawiem. widzialem z bliska bohaterow i bohaterki. super


    rob-ss

    2012/09/16 18:04:52

    Np i Jurek M.- podopieczny Tomka Beztlena 01:20:44 i pierwsze miejsce w kategorii M50 🙂 (jeśli dobrze rozpoznaniem na starcie)
    rob


    ocobiegatu

    2012/09/16 18:05:48

    Jeszcze raz dzieki dla marsza. Super sprawa, piękny wystrój sali. Siła biegowa kelnerek w góre i w dol imponuje. Bede bywal.. Mam do niej tylko nieco ponad 2km marszem..).
    Rano myslami bylem z maratonczykami. Takich warunkow Wroclaw nie zapewnil od – ponizej 2008 roku. Wczesniej sie nie interesowalem maratonami.:). W roku 2008 byl byl bardzo zimny maraton – kolo 1000 uczestnikow..
    Gratulacje dla startujących w zawodach. Brawa dla johnsona a jak tak sobie mysle , to spełnić się to nie jest takie dobre. Bo jak jesteśmy spełnieni , puchar radości się przelał, to gdzie szukać motywacji do dalszych wyczynów?. W sporcie lepiej zawsze mieć niedosyt..:).


    zziggy

    2012/09/16 18:24:11

    Witam wszystkich. Niesiony maratońską euforią, a także mając w pamięci wspaniałą atmosferę wczorajszego spotkania w Pierogarni postanowiłem się ujawnić 🙂 jestem Cichociemnym i jednocześnie podopiecznym Wojtka z Warszawy a swego czasu założycielem grupy ubezpieczeniowców. Występowałem także w podblogowel lidze jako zz. Dzisiaj ukończyłem swój 3 maraton, uzyskując 3 życiówkę:):):) Bardzo dziękuję Kołczowi za opiekę, Tomikowi za wspólny wyjazd i start, Leszkowi za drugą połówkę – Lechu bez ciebie bym poległ, Arturowi Kaczmarkowi – cichociemnemu za wspólne kilometry. Jestem bardzo szczęśliwy; pozdrawiam!!!!!


    kamilmnch1

    2012/09/16 19:20:01

    każdy zrealizowany cel jest godny największych gratulacji, podopieczny-bartku widocznie pisanym dla Ciebie na dzis celem było to co zrobiłeś, bardzo dobrze rozumiem jak sie teraz czujesz bo sam to miałem na koniec czerwca…

    dziś znów podczas biegania zostałem pozdrowiony- tym razem przez samochód 🙂
    Wam też się zdarza?


    1.marsz

    2012/09/16 19:36:30

    pierwszy wpis może być poświęcony tylko jednej osobie…
    johnson – gdybym był królową angielską już od dziś należałoby cię tytułować sir johnson
    marsz


    kawonan

    2012/09/16 19:52:19

    Gratulacje dla „Wrocławiaków”!!! Zwłaszcza dla Tomika- brawo ! Johnson- gratulacje, ale… aleeeee co to za liczby, kosmito- 150 km, 31 h??!! A ja dziś w Olsztynie na I -ym Półmaratonie Jakubowym byłem.Raczej treningowo , pod MW.Nabiegałem 1,46 w dobrym zdrowiu. Pozdro !!!


    1.marsz

    2012/09/16 19:55:42

    drugi dla całego mw: organizację (i pogodę) ruchu oceniam krytycznie: jak można obstawić biegnących sznurami samochodów stojących w korkach z włączonymi silnikami, wciąż brakuje odwagi, żeby uznać maraton za ważny dla miasta, jeśli tak samo ma to wyglądać także w przyszłym roku, to nie róbmy wcale…
    tym większe gratulacje za wszystkie wyniki, nie tylko życiówki;
    paweł i ja pobiegliśmy jak juniorzy, 2/3 min za szybko na połówce i już było „pozamiatane”, kolega baton, który nie dotarł wczoraj na pierogi party, ósmy:) paweł z maćkiem tuż obok życiówki, pope kibicował w dobrej formie:)
    marsz


    podopieczny_bartek

    2012/09/16 20:17:24

    Kamil, dzieki! Po szerokich konsultacjach wiem, ze dobrze zrobilem nie kontynuujac zawodow. Co dalej, zobaczymy, jak sie przebadam
    Zbyszek, nareszcie! Dzisiaj Twoj wielki dzien, nie dosc, ze zrobiles piekna zyciowke, to jeszcze przestales byc cichociemnym:) przypuszczam, ze we Wroclawiu jest teraz niezla impreza:) Wasze zdrowie!:)
    Ada, Rob-uratowaliscie w Tarczynie honor podblogowiczow:)


    piotrek.krawczyk

    2012/09/16 20:48:05

    Johnson ochłonie i napisze. To niesamowite zdanie rozwinie – „… biegnąc tam nie odczuwałem spełnienia…” I czy to na pewno źle…Bez spełnienia biegłeś, bez końca bez mała… Coś musiało być… Jakieś inne spełnienie?… Gratuluję wszystkim! Czy z rekordem, czy bez życiówki. Nagła jesień, powrót lata, to gwarantowany katar… Albo gorzej. B&B też biegła z infekcją. A Dziki dziś 2 godziny po Puszczy bardzo wolno, a górki aktywnie, żeby się nie zanudzić. Razem trochę więcej niż 20 km ale bez dokręcania do połówki. Już powoli wchodzę w klimaty setki w Puszczy, to za 3 tygodnie, po drodze Maraton Warszawski i Dziki zając na 4:15. Puszcza to start sezonu już trzeci rok. Wynik poprawię, a jak to zrobię, to za rok setkę w Puszczy pójdę na inne spełnienie, na pełne spełnienie z aparatem, bo stary las o świcie żal mijać w biegu, jak mgły wstają, szron na kuleczkach wrotyczu jak biżuteria, pierwsze promienie zaraz wszystko obrócą w złudzenie, to świętokradztwo biegać w Puszczy samolubnie na zawody, to szaleństwo, właśnie w październiku jest Puszcza najpiękniejsza, kochać ją i pozwalać siebie otumaniać, zauroczyć, jak ona pachnie! Jak pięknie milczy, Słońce nisko prowadzi, smutno patrzy, panna kolorowa… Biegnę i gwałcę ciszę, zapach, niszczę misterne koronki mrozu między trawami, tylko Słońce ma prawo zabrać to, co stworzyła nocna artystka, jesień w Puszczy… Kałuża mym lustrem zanim na nią mróz wszedł…Ręce mi zgrabiały, klon szron i grab biały… Ściemnia się tak szybko, nim się zrobi widno… Tęsknię za jesienią, a to Ty jesteś Nią…
    A może pokocham się z Puszczą już w tym roku? Przez całe sto kilometrów… Wszak tydzień po setce odbędzie się pierwszy maraton w Puszczy Kampinoskiej, trasę Dziki zna na pamięć… No i które spełnienie wybrać, myśli Dziki… Dziki


    kubol7b

    2012/09/16 22:10:06

    Johnson, Pope – jestescie wielcy!!! I nawet to, ze Pope nie ukonczyl nie zmieni tego. Domyslam sie ze decyzja o zejsciu z trasy musiala Cie duzo kosztowac.
    Gratulacje tez dla wszystkich innych startujacych w ten wknd.
    Dziki, dzieki za propozycje objechania trasy. Chetnie bym skorzystal, ale obecnie nie jestem w stanie jezdzic na rowerze (biegac zreszta tez nie). Mysle, ze to dobry pomysl na poznanie trasy, nie bedziesz musial sie zastanawiac po drodze.


    tomikgrewinski

    2012/09/16 23:01:08

    Zbyszek nareszcie coming out! 🙂
    To juz nasz 3 wspolny maraton : warszawa, debno, wroclaw.
    Ze wszystkich wspolnych treningow nie wspomne…
    Dzieki!
    Kawonan
    Przywolalem cie myslami! Slowo honoru! Na pierogach u marsza zastanawialem sie co u ciebie slychac… Biegniesz warszawe? Gdybys potrzebowal jakiejs pomocy daj znac, ja tylko kibicuje wiec chetnie pomoge…
    Robs, biegofanka,bas – dzieki!
    Pope ale fajnie cie bylo dzisiaj zobaczyc na trasie, nie wygladales na 100 w nogach!
    Jak ty mnie rozpoznales? A ze mna w czapeczce biegl Wyspio! A my wlasnie wrocilismy z nieoficjalnej podblogowej kolacji.
    Wyspio, Leszek, ZZiggy, ha i nasze zony.
    Milo bylo! 🙂


    popellus

    2012/09/17 01:21:50

    Nie wiem, ale nie przeżyłem tego biegu w sensie celowym. Po prostu przebiegłem te ok 100 km i nic. Stopa też nie pozwoliła na więcej, na pewno też psyche/ PIERWSZY raz tak naprawdę poczułem, że nie mam czego kontynuować. Nie wiem czy to byl bieg, czy walka, czy to widoki czy krajobrazy były dookoła. Mniej więcej taki był wybór….
    Bo zaczęliśmy od Karkonoszy, niesamowite wychłodzenie, porwisty wiatr i wszechogarniająca ciemność. Dla przypomnienia słońce wchodzi już po 6- czyli w ciemnościach ponad 10 h biegu. Wyczerpujące z lekka, dlatego późniejsza walka Johnsona była niezbyt milsza.
    Przegrałem przede wszytskim nie z dystansem ale z poczuciem, a może jego braku- sensu!! Tak, to był przejmujący brak sensu po co dalej cierpieć z każdym krokiem. Do teraz nawet zastanawiam się co mnie tak naprawdę boli?? Na pewno nie żałuję, że zrezygnowałem. Zupełnie świadomie. Wiedziałem to już wcześniej. Nawet nie zjadłem grama kiełbasy, którą dostaliśmy już gdy zrezygnowałem. Tak pamiętny PK7 – Szybowcowa. Ja już wtedy byłem w domu, oczy Johnsona, gdy mówiłem, że poddaję także. Naprawdę jeżeli kiedykolwiek będziecie mogli przebiec coś długiego z Johnsonem w górach! POEZJA. świetny jest ten Poznaniak, konkret, myśl, czyn. I wiesz, że zawsze kieruje się sercem.
    Przez większość trasy biegł z nami nawigator z Krosna=Krakowa-Wawy, więc było nam raźniej. Trzech muszkieterów, o dziwo słabszy od nas biegowo, gdzieś zawsze nadrabiał, a później wpasował się na stałe. Wiedziałem po SZYBOWCOWEJ, że Johnson sam nie zostanie:)
    Bo ja nie poczułem spełnienia, ani ulgi, ani żalu. Po prostu spakowałem się i wróciłem do domu. Do szklarskiej, Do wroc. Tylko jakoś inaczej wyglądałem, jakby coś mocno mnie naruszyło. Te góry, ten wiatr, ta siła, którą mieliśmy by z nimi się mierzyć.

    Najlepszego Pope


    popellus

    2012/09/17 01:31:53

    Statystyki KOtliny
    Międzyczasy

    2h30 odrodzenia
    4h 30 Sniezka
    9h30 Janowice Wlk
    13h30 chrośnica

    o 13 godz SZYBOWCOWA

    Temp 4-11
    Na śnieżce odczuwalna 0-2

    Lekki deszcz
    Bez mgły

    tak jakby ktoś kiedyś coś:):)

    ————————————–
    P.S
    A we Wrocławiu działy się rzeczy fajne, mnóstwo ludzi, idealna temp i fajny doping na trasie. Spotkałem chyba wszystkich których znam i mogłem spotkać. Z zaskoczeń to spotkanie WYSPIA- nie wiedziałem, w dodatku z Tomikiem:)(Tomik zrobiłem wywiad,…spokojnie wiedziałem od Marsza kto był na pastaParty) i FAJKI, który ostro pracował na wynik na 31 km:) Nie widziałem Cię Fajka od Krakowa….:) To opowiedz jak było w wolnej chwili.
    Gratulację, i do zobaczenia gdzieś na trasach…

    Tymczasem praca organiczna…
    Najlepszego Pope


    sten2012

    2012/09/17 08:34:02

    johnson, popellus – mimo wszystko gratulacje. Mimo wszystko, bo z waszych relacji przebija straszny pesymizm. Tym większe gratulacje dla Johnsona, bo skończyć taki dystans bez wewnętrznej radości z walki, liczy się podwójnie.
    Bieganie ma sprawiać przyjemność, a zawody mają być jej zwieńczeniem, wisienką na torcie. To taka moja biblia:)

    Zaczynam snuć plany na przyszły rok, bo ten od strony sportowej skończony na B7D. Może jeszcze przebiegnę jakiś maraton lub dwa. Znajomi kuszą MW, a Dziki kusi Puszczą. Na przyszły rok mam dwa warianty: albo idę ścieżką krajową: Rzeźnik, MGS, Chudy Wawrzyniec, B7D i coś tam jeszcze z opcją na 2014 UTMB. Drugi wariant to ciężkie treningi i start w 2013 w CCC (w ramach UTMB). Drugi wariant ma ten plus bo okazało się dzisiaj, że mam szansę na refundację kosztów przez jeden z klubów sportowych. A to byłoby już coś.
    Wróciłem już do normalnych treningów po tygodniowej przerwie. Jest dobrze, nic nie boli.


    biegofanka

    2012/09/17 09:32:06

    Marsz zorganizował pierogi party przed maratonem we Wrocławiu, a ja chciałabym się w Warszawie też w sobotę przed maratonem z Wami spotkać. Wojtek, Dziki – może udałoby się zorganizować w sobotni wieczór spotkanie nas biegaczy, tych, co startują w Warszawie i tych co będą mogli nam kibicować, jak np. Tomik? Ustalcie miejsce spotkania i mam nadzieję, że uda nam się spotkać i odprawę też zrobić. W niedzielę to oczywiście marne szanse, żeby się spotkać, poznać…


    basdlamas

    2012/09/17 09:33:15

    Wczoraj wróciłem po Krynicy do biegania, sprawdzałem czy moje Pazokcie się ułożą czy odpadną:))). Zdecydowałem że pobiegne Poznański Maraton :)). Siła, wytrzymałość mniej wiecej zrobiona pod Rzeznika i Krynice, teraz nastepne treningi będzie klepanie Asfaltu niestety by przestawić stopy na tę powierzchnie i robienie szybkości :)). Wczoraj dla sprawdzenia 9 km – ostatni w 3:54 wiec nie jest źle.


    ok123

    2012/09/17 09:40:48

    Dziki, pięknie napisałeś o tej puszczy.
    Czuję w Tobie bratnią duszę 😉
    Dla mnie też najważniejsze w bieganiu jest to co widać dookoła, a te wszystkie treningi to po to, żeby móc zobaczyć jak najwięcej.
    Jesienny las – bezcenne!


    pawelink

    2012/09/17 09:49:40

    Wielkie gratulacje dla wszystkich!!! Wreszcie jest, po 10 miesiącach „truchtania” 1 maraton zaliczony czas 3:59:36. Bardzo dziękuję Ci Wojtu za idealne !!! przygotowanie. Cieszę sie, że mogłem Cię poznac osobiście. Pozdrowienia już z Helu.


    gepaard

    2012/09/17 10:16:09

    Johnson, mimo że nie zaznałeś ukojenia w mistycznej stronie swojego wyczynu, dla mnie i tak jesteś idolem 🙂
    Gratuluję także pozostałym startującym w weekend. Fajnie jest robić kolejne życiówki.
    Bartek – mam nadzieję, że to tylko małe przemęczenie treningami, a nie coś poważniejszego.
    A ja po kluczowych akcentach weekendowych przed MW. Było 15km rozbieganko w piątek, szybka dycha w sobotę (39:14 na Kabatach) i trzydziestka w niedzielę (z tego ostatnie dzieisięć w TM). Żyję 🙂 Nogi i ciało zmęczone weekendem, ale tętno podczas biegu zaskakująco przyzwoite. Gdyby jeszcze nie ta kolka w końcówce… Teraz tylko regeneracja, świeżość, dopieszczenie szybkości i startujemy 🙂 Życiówko drżyj! 🙂


    beat.usia

    2012/09/17 10:31:00

    GRATULACJE DLA WAS WSZYSTKICH !!!! Biegajacych i kibicujacych, gosci i gospodarzy, dla tych z zyciowkami i bez…, tych co ukonczyli dystans, czy przerwali…Piekne! Nikt nie ma z Nas tego, co mamy Razem…


    fajka

    2012/09/17 11:04:52

    Hej Biegacze !
    Fajnie cieszyć się Waszymi życiówkami :), ale nie samymi zwycięstwami maraton stoi.
    Poniosłem we Wrocławiu sromotną klęskę, której nic nie zapowiadało, albo tak mi się tylko wydawało. Miesiąc temu pobiegłem dość mocno, ale nie na maksa maraton w Gdańsku w równe 3.40, w dobrej formie, z łagodnym BNP. We Wrocławiu, w ostatniej chwili sugerując się przyjzaną pogodą poszedłem na maksa, na 3.30. Sił starczyło na połówkę. Powietrze zeszło nagle, bez zbęnych zapowiedzi. Dobrze, że napotoczył się Wojtek i poradził, żeby odpuścić, bo nie ma sensu. Odpuściłem całkowice i leciałem truchtem jedynie na wyraźne złamanie 4 godzin. Totalna klapa, a najgorszy jest brak odpowiedzi dlaczego ? Niedostateczna regeneracja po Gdańsku i towarzyskim maratonie po Tatrach z Johnsonem ? Zajechałem się na treningach ? (nie czuję świeżości). Słabszy dzień ? (w to raczej nie wierzę). Czas na istotne zmiany w planie treningowym ? Nie zamierzam się jednak obrażać na bieganie, o nie ! Za miesiąc lecę ostatni w tym roku maraton w dalekim kraju. Chciałbym tam wypaść dobrze, ale czuję, że życiówkę w maratonie muszę odłożyć do przyszłego roku. Teraz czas na odpoczynek, lekkie treningi, analizę i poukładanie wszystkiego w głowie. Takie to życie biegacza 🙂


    fajka

    2012/09/17 11:12:15

    Johnson – Góralu, spełnienie pewnie przyjdzie 🙂 Fajnie, że Ci się udało 🙂
    Pop – Wypatrzyłeś mnie na trasie, to miłe. Świetnie też ująłeś/podsumowałeś przemierzanie z Johnsonem górskich szlaków. Dokładnie tego samego doświadczyłem w Tatrach 🙂
    Tomik – Jeszcze raz wielkie gratulacje. W zeszyłym roku w Krakowie zrobiłem identyczną życiówkę jak Ty wczoraj (też 3.43 i też o 12 min.). Znam to uczucie, niech przez długi czas Ciebie nie opuszcza i niesie 🙂
    Pozdorwienia i gratulacje dla pozostałych, którzy biegali w ten weekend. Trzymcie się.


    grido71

    2012/09/17 11:34:21

    Fajka, jak ja Ciebie rozumiem ;-). Też chciałem pobiec tak, aby zmieścić się między 4:30 a 4:15, chociaż nie nastawiałem się wcześniej na konkretny wynik. I do 30 km wszystko szło zgodnie z planem. Biegłem grzecznie lekko za balonikami 4:30. Na 30 km nawet udało mi się z nimi zrównać i wtedy ktoś odłączył mi zasilanie. Baloniki tradycyjnie odjechały, a ja dokończyłem maraton Galloway’em. Na chwilę pomogła jeszcze odgazowana coca-cola podana mi przez żonę na 37 km, ale i tak wynik mnie rozczarował. 4:48:06 – to najgorszy mój czas. Pocieszające za to jest to, że to był mój trzeci maraton, ale za to czułem (i czuję nadal) się po nim doskonale.
    Od strony organizacyjnej mogę się jedynie przyczepić do tego, że miasto w ogóle nie przeprowadziło kampanii informacyjnej. Stąd mało kibiców, za to mnóstwo samochodów stojących w korkach. Tak samo zablokowane tramwaje, które (nie wiem dlaczego) stały i w ogóle nie były przepuszczane przez odpowiednie służby.
    Za to na trasie wszystkiego było pod dostatkiem: woda, izotoniki, banany, cukier, miski z wodą do odświeżania i całe mnóstwo uśmiechniętych wolontariuszy.
    Orgowie się spisali na medali. Nawet pogoda nie przeszkadzała ;-).
    Gratulacje dla wszystkich, którzy pobili życiówki. Tomik, wymiatasz. Podejrzewam, że w przyszłym roku zejdziesz poniżej 3:30.
    A i na koniec ogromne podziękowania dla naszych wiernych kibiców, czyli niezastąpionych żon. Bez was nasze bieganie nie smakowałoby tak samo :-).
    A moja żona za miesiąc debiutuje w Poznaniu. O przygotowaniach całej grupy możecie przeczytać tutaj: szczesliwa14.blox.pl


    piotrek.krawczyk

    2012/09/17 11:48:27

    Tu zdjęcia z Krynicy jak leci:
    picasaweb.google.com/pekadziki/KRYNICA?authuser=0&authkey=Gv1sRgCOfHuLPihPCdIQ&feat=directlink


    biegofanka

    2012/09/17 12:17:27

    Fajka, Grido – ważne, że ukończyliście kolejny maraton, i to bez kontuzji. Gratuluję. Jak napisał kilkakrotnie Dziki o tym, że maraton uczy pokory. Dla mnie każdy maraton przed startem, to niewiadoma, po starcie, to osobna historia. Zakładam plan, ale w rzeczywistości nie wiadomo, czy uda się go zrealizować. Najważniejsze, to pokonać bez kontuzji i najlepiej bez skurczów, bo jak za każdym razem na trasie widzę biegacza, który walczy ze skurczem… walka i niemoc… Zresztą każdy ma swoje historie związane ze swoim maratonem…


    sten2012

    2012/09/17 12:38:37

    Dziki – nie wiedziałem, że w „wianku laurowym” tak mi do twarzy;)


    johnson.wp

    2012/09/17 14:58:45

    Dziki, jak Ty pięknie piszesz, och Dziki! 🙂 Też czekam jesieni, a potem „w purpurowej filiżance czekam wiosny”… 🙂

    Pope, teraz publicznie: dziękuję za wszystko, bo to było wszystko. Tak naprawdę prawie się nie znaliśmy, ale od pierwszej chwili we Wrocławiu nie istniała między nami nawet różnica wieku. Jest coś takiego, wspólnota spojrzenia z wysokości n.p.m. Miłosz też do takich należy. Ze stoickim spokojem kontynuowaliśmy więc moją i Twoją misję. Te parę km dodało tylko parę km. Myślę, że Twoja rezygnacja pozwoliła nam to ukończyć, bo postawiliśmy sobie odpowiednio wcześnie pytanie czy to ma dalej sens i czy dalej tego chcemy. Gdybyśmy brnęli dalej bez tego namysłu, to mogłoby być różnie. To było doświadczenie graniczne, prawdziwa Terra Incognita…

    Sten – to nie pesymizm, na pewno. Właśnie próbuję to opisać. Masz rację – bieganie musi sprawiać. Bilbo pisze teraz wspomnienia 🙂

    Dziękuję wszystkim za kibicowanie! Proszę tylko bez mistrzów i sir-ów. Mówcie do mnie Bilbo 🙂


    grido71

    2012/09/17 15:10:36

    Johnson: Ty jesteś Bilbo, Yoda i Obi-Wan Kenobi w jednym ;-). Moc, na bank, jest z Tobą ;-). Poznałeś ścieżki jasnej i ciemnej strony Mocy. Kogo teraz wyznaczysz na swojego Padawana? 😉
    A ja jestem, wyłącznie, nędznym łowcą, zagubionym w galaktyce…
    A w Poznaniu będę próbował zmierzyć się z Vaderem. Do czterech razy sztuka, jak mówią na Tatooine ;-).


    johnson.wp

    2012/09/17 15:12:09

    Tomik – jesteś wielkim entuzjastą, biegania oczywiście też. Lubię Cię 🙂 Cieszę się na wszystkie Twoje życiówki. Idziesz jak torpeda!

    Pawelink, Zziggy gratulacje i pozostałym Wrocławianom też, bo jeśli asfalt Was boleśnie zaatakował, to pierogi zaliczyliście 🙂

    Beatusia – racja:)


    beat.usia

    2012/09/17 16:58:16

    Dzieki Johnson 🙂
    No bo gdyby tylko dla samego siebie i samemu ciagnac te kilometry – to tak jakos hmmm…
    A u mnie coz lata chude 🙁 … w zeszlym roku sciegno udowe zerwane, niedoleczone i na 37 km rezygnacja z biegu, teraz przyplatal sie półpasiec!!!!! Treningi wstrzymane i perspektywa Poznan Maraton…gdzies daleko…tak wiec z Wami razniej 🙂


    beautyandb

    2012/09/17 18:33:57

    Z Tarczyna na tarczy… Bywa i tak, ale jeszcze tam wrócę.
    Rob, dzieki za kronikarskie podsumowanie. Kryzys w postaci gorączki z katarem trzyma się dzielnie, na szczęście żołądek odpuścił. Wczoraj ledwo dojechałam do domu…
    Bartek, współczuję. Ja miałam wielką pokusę zejścia (byłoby to ze wszech miar rozsądne), ale te jabłkowe medale spowodowały, że jednak dotarłam marszobiegiem do mety… Oczywiście, znowu robiłam zadymę o damską szatnię… Wiecie, to jest niewyobrazalne, trzy czy cztery osobne szatnie, oznaczone numerami, a orgom zabrakło wyobraźni, żeby na jednej przyczepić kartkę z napisem „damska”. I to tlumaczenie – wszystkie są damskei, bo panowie sie przebierają na sali… Myslałam, że eksploduję, nie wiem tylko czy bardziej ze złości, czy ze smiechu….


    biegofanka

    2012/09/17 18:49:26

    Beat.usia – to Ci się paskudztwo przyplątało… zdrówka życzę! Teraz myśl tylko o swoim zdrowiu, bo to najważniejsze!


    biegofanka

    2012/09/17 18:54:48

    Beautyandb – podziwiam, że z gorączką biegłaś. Też zdrówka Ci życzę!


    grido71

    2012/09/17 20:02:40

    Fajny filmik z Wrocławia:
    http://www.youtube.com/watch?v=BogQAaVaIOs
    Nawet się tam pojawiłem (4:23, mój numer 972) :-).


    piotrek.krawczyk

    2012/09/17 20:11:41

    A Dziki dziś rano wstał z infekcją. To po pracy bieg leczniczy, bo cały dzień zdychałem, nawet zapomniałem odpowiedzieć Ci Biegofanko na maila, jutro odpowiem, a teraz tutaj tylko, że Twój plan na pobyt okołomaratoński jest już Dzikiego planem…
    To dziś do Puszczy z zamiarem wypocenia gorączki i wysmarkania gluta (przepraszam…). Z Dziekanowa Leśnego klasyczne 18 km wokół Bagna Cichowąż z małą modyfikacją, bo klasycznie jest koło 17 km. Ale dobrze mi się biegło! Dziwny bieg, ni to, ni owo, ale był efekt maszyny do biegania. Najpierw 5 km szybko, bo chciałem szybko oczyścić zatoki, potem 10 km umiarkowanie, a potem 3 km najszybciej: 5 km po 4’14
    10 km po 5’03
    3 km po 4’07
    Extra, super, jesienne bieganie, bez wody, bo nie sądziłem, że to będzie bieg przez trzy punkty żywieniowe… Na mecie czekały na Dzikiego trzy dorodne kanie, teraz czekają na panierowanie…
    A Ty pisz Bilbo, mój Mistrzu Johnsonie… Dziki


    beautyandb

    2012/09/17 20:21:24

    |Biegofanka, nie ma czego podziwiać. Gdybym wiedziała, że mam gorączkę, to pewnie bym odpuściła, ale rano czułam się względnie dobrze. Właściwie nie tylko rano, do 7. kilometra włącznie. Dopadło mnie jak rzadko… 😕 wrrr, nie znoszę być przeziębiona….


    podopieczny_bartek

    2012/09/17 20:40:14

    Piotrek, dzieki za link, poprawiles mi dzis humor tymi zdjeciami:) emocji z Krynicy nikt nam nie odbierze:)


    kamilmnch1

    2012/09/17 20:53:08

    aha czyli już infekcje wśród biegaczy nadeszły, moja chyba odpuściła wczoraj, niestety moja córeczkę złapało 🙁
    duży wysiłek, mało snu i gotowe; wczoraj na 10km miałem przymusowy postój na stacji benzynowej, pewnie dziwnie wyglądałem z bidonem na plecach, ale po z ulga podziękowałem i pobiegłem dalej 🙂


    johnson.wp

    2012/09/17 21:23:30

    Pozdrowienia od Slasza (młodsi stażem: archiwum bloga), z którym niespodziewanie spotkałem się na trasie PKJ, tuż za Wysokim Kamieniem, czyli na 120km:) Wtedy nie porozmawialiśmy sobie, bo ja nie byłem wyluzowany i chciałem złamać 30h, więc pognałem do przodu. Potem dwa razy nas minął ze swoją ekipą, gdy my zastanawialiśmy się nawigacyjnie, aż w końcu oni utknęli w złośliwej pułapce przygotowanej przez orgów na sto trzydziestym którymś km, gdy ja poszedłem okrężną drogą ale szlakiem przez Halę Szrenicką (dodatkowe +150m i 2km).

    Już piszę, już piszę…


    sten2012

    2012/09/17 22:00:43

    johnson – to piszesz czy nie? Bp spać się chce:)


    jan.szczepan

    2013/12/10 11:38:41

    Imponujące jak nie tylko masz serce do biegania, ale i szerszą perspektywę obserwacji na temat tego sportu. Ja mam tak z księgowością, dużo liczę, Podanik.info mam w małym palcu i mam wielu klientów…ale nie miałbym serca pisać o tym bloga…Ty za to masz…imponujące!

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.