dziki

– Dziki, dziki! Ja też jestem Dziki – darł się dziś Dziki, kiedy wbiegaliśmy na skraj bagna nieopodal Małego Truskawia. Z prawej leciało stadko dzików, same młode, z dziesięć, dały do przodu i przebiegły nam drogę. Takie małe olśnienie, upolowane zwierzęta odbite na siatkówce oka, biegowe safari.

Okolica sama w sobie mnie oczarowała. Tam jeszcze nie byłem. Biegam po tej Puszczy dłużej niż żyją najmłodsi czytelnicy bloga, a nagle tuż pod bokiem, dwa kilometry od parkingu w Truskawiu biegnę po ścieżce, na której jeszcze nie byłem. Najpierw biegliśmy po niebieskim szlaku, Dziki, bardziej osadzony na Bielanach tę drogę już znał, ja nie. A pod koniec włączył nam się szwendacz. To taki program komputerowy, który człowiek ciekawy świata ma zaimplementowany w mózgu bez ściągania. Podstawowe komendy: „biegnijmy tą drogą, jest taka ładna”, „lećmy tam”, „teraz tu”. Zdecydowaliśmy się na ładnie wyglądający skrót godząc się z pełną świadomością, że wydłuży on nam bieganie o jakieś 10 minut. Taki skrót to szansa na przygodę.

Przygody były dwie. Jedna to stado dzików. A druga kanał. Rów z wodą szeroki na dwa i pół metra. Na tyle mało, że można by przeskoczyć, ale na tyle dużo, żeby człowiek wiedział, że przy zawilgłym brzegu ze zbutwiałymi liśćmi nie ma szans. Wyłączyliśmy stopery i zaczęliśmy budować most z drewnianych pni. Dziki spróbował pokonać kanał ostrożnie i z podpórką i zmoczył tylko podeszwy. Ja spróbowałem techniki szybkiego skoku, więc zmoczyłem jedną nogę do pół łydki.

Na zdjęciu, które jest na końcu odcinka, widać, jak się przebieram przy Peugeocie (po porządnym rozciąganiu, zaznaczam). Jestem w połowie drogi – w suchej marynarce i mokrych spodniach. Bieganie zajęło nam godzinę z czego samego biegu 45 minut. Fotę wykonał Dziki urządzeniem telefonującym na i.

Napisałem o tych 45 minutach dużo słów, bo sprawiły mi olbrzymią radość. Zaczął się grudzień i odzyskałem radość biegania. Nie mogę się doczekać porządnych treningów po śniegu. Świątecznego biegania po górach w Rabce Zdrój. Szybszego biegania, kiedy zaświta przedwiośnie. Startów w Warszawie, Krakowie, może też Wiązownie, może w Łodzi.

Bieganie jest niesamowicie przyjemne. Na razie trwa odpoczynek, roztrenowanie. Dzisiejsze bieganie będzie jedynym w tym tygodniu.

Oprócz tego dwa razy zrobiłem brzuszki i grzbiety z nadzieją na dobrą postawę w Krakowie. Ze sprężynami poczekam jeszcze z tydzień. A zaraz nacisnę na Moją Sportową Żonę, żeby mi pokazała bezpieczne pozycje. Do brzuszków i grzbietów.

Wczoraj miałem się spotkać z kumplem z pracy, tym w fazie rozstaniowej. Ale kumpel odwołał spotkanie, bo zasłabł na siłowni. Zrzucił z dziesięć kilo, biega na bieżni i wczoraj zasłabł. Kolejny dowód na to, że nie można się rzucać na sport zbyt łapczywie. Dobry jest balans między dziką radością, a polisą bezpieczeństwa. Zaangażowanie i rozsądek. Niech to zdjęcie w marynarce na górze, a dresach i adidasach na dole będzie taką metaforą.

A na marginesie – przyznacie, że wyszedłem tu jak stereotyp mieszkańca Truskawia. Szkielet roztropek 😉

fot. Dziki

Updated: 3 grudnia 2009 — 18:55

  1. sfx

    2009/12/04 06:32:04

    Można przyznać, że tak właśnie wyszedłeś 😉


    sfx

    2009/12/04 06:41:00

    Nic o tym nie wspominałem, ale miałem okazję zapoznać się z myślistwem, a to za sprawą dość świeżego kolegi myśliwego (chyba kilka lat temu się w to wciągnął).

    Znalazłem się w niedzielę na polowaniu zbiorowym… wiem wiem, zaraz greenpeace mi wybije to z głowy. No ale muszę przyznać, że tak jak strzelanie (do tarczy) tak i strzelanie do czegokolwiek innego mnie nie urzeka… i nawet cieszy mnie to, że mogłem być jedynie „przybocznym”, czy też „obserwatorem” całego tego zamieszania.

    W każdym razie po części potwierdziło się… myśliwi są grubi i leniwi, lubują się w mocnych trunkach – choć na szczęście kilka osób zaprzeczyło tym stereotypom – i to szczególnie ci młodsi.

    Zobaczyłem kilka saren, padło 5 dzików.

    Najfajniejsze było to, że poruszaliśmy się po dość grząskim terenie i w końcu mogłem wykorzystać w pełni zakupione dwa lata temu kalosze. Raz jeden zgubiłem, ale kolega okazał się bardzo pomocny :). Kilka godzin spacerku dało się mocno we znaki wszystkim „startującym” – było ich ok. 25. Ja specjalnie tego nie odczułem, choć kolega myśliwy twierdził, że poczuję dzień później, lecz nic takiego się nie zdarzyło – pełen luz.
    Jednak bieganie ma wpływ nawet na formę w chodzie po błocie.


    ocobiegatu

    2009/12/04 08:51:53

    Dla mnie to nominacja do „zdjęcia roku” na blogu, normalnie mozna wysłac do programu „Mam talent” i muszą przyjać bez eliminacji…:)
    Grunt to poczucie humoru i dystans do siebie..


    bolek.03

    2009/12/04 10:02:41

    Do biegania wróciłem 2 tygodnie temu. Po miesiącu totalnego nicnierobienia. Bałem się drastycznego spadku formy. I co? Nic. Biegam jak biegałem, nawet minimalnie szybciej, czuję się lżejszy, i mam więcej frajdy. Dziwne. Czyżby rodzaj superkomensacji?
    Przez miesiąc roztrenowania analizowałem swoje starty w sezonie. Oto moja teoria na nieustannie pogarszające się czasy: Za wcześnie zacząłem starty w maratonach. Dwa lata to jednak za mało (zwracał na to uwagę ocobiegatu) jeśli wcześniej nic się nie robiło. Dlatego organizm zaczął mówić: „basta”. Co sądzicie o mojej teorii?
    Wojtek, super fota.


    pict

    2009/12/04 10:39:28

    @bolek.03 – ja jestem zaprzeczeniem tej teorii – pierwszy start w maratonie po roku treningów, tyle że bardzo regularnych i bardzo częstych. I było ok, a potem dwa następne starty również ok.
    Mój powrót do treningów po 3 tygodniach był również nadspodziewanie udany. I bardzo szybko organizm wskakuje na stare tory. Przykład. Wtorek – 12 km owb I w tempie 5:30 ze śr hr 150 (wiem, że za szybko było). Środa – seria 10 x 2 min / 3 min – dwuminutówki po 4:00-4:05 ze śr hr 170. Czwartek – 12 km owb I w tempie 5:24 ze śr hr 145. Progress jest 😉


    quentino-tarantino

    2009/12/04 11:47:38

    bolek.03 i pict – muszę Was „zmartwić” – obydwaj macie rację.
    bolek.03 – ja po 39 latach nic nierobienia zacząłem bardzo ostro – 2 i pół miesiąca regularnego treningu a potem przez 2 tygodnie dwa maratony. Wiem, że to było wariactwo na maxa i uważam, że lepiej byłoby przygotować się dużo spokojniej i dłużej.

    pict – Twój „przypadek” jest zaprzeczeniem ale z tego co widzę po Twoich wynikach to cały Ty jesteś zaprzeczeniem przeciętnego biegacza 😉 Szczerze zazdroszczę „osiągów”, widać, że Twój organizm ma zarąbiste możliwości. To, że w najbliższym czasie złamiesz 3 nie ulega wątpliwości. Jestem przekonany, ze w przyszłości stać Cię na zbliżenie się do 2:30 !


    dr_ewa999

    2009/12/04 11:50:39

    Do pełni stereotypu brakuje berecika zamiast czapeczki :))


    piotrek.krawczyk

    2009/12/04 12:04:49

    Tu Dziki
    A teraz konkurs Dzikiego: firmę na jaką literę reklamuje John (czyli Szkielet, Wojtek, itp) na bereciku?
    Uwaga! Konkurs wyłącznie dla debiutantów w konkursach Dzikiego, szczególnie dla tzw. Cichociemnych. Nagroda: sylwetka biegacza/biegaczki do przyklejenia na auto.
    A John jak juz się skąpał w rowie melioracyjnym wołał z drugiego brzegu: „Dziki, ciekawe jaką techniką wpadniesz do wody”.
    No i wiemy co to znaczy, kiedy dziki przebiegną drogę.
    Pozdrawiam wszystkie dziki. Dziki


    ocobiegatu

    2009/12/04 13:01:34

    Porady , poradami a i tak kazdy powinien ocenic sam kiedy pobiec pierwszy maraton.
    Ocenic swije M..lub K…iles tam , wydolnosc a takze …akceptowany poziom ryzyka. Reszta – rachunek prawdopodobienstwa..:). Ja pobieglem po prawie 2 latach i uwazam , ze moglem pozniej ale juz nie chcialo mi sie czekac..:). A np. Niemcy co maja zdaje sie bardziej chlodne glowy co my dyskutuja najczesciej czy pobiec najwczesniej po 1,5 czy po 2 latach…Ja tradycyjnie jestem za 3 latami..:)


    biegofanka

    2009/12/04 13:02:52

    Ocobiegatu – nominacja do zdjęcia roku może być, ale moim zdaniem nie „przebija” zdjęcia z odcinka lipcowego z uczestnictwa Wojtka kiedyś w maratonie pt.: „Dzieci specjalnej troski z opiekunem”;))


    makos_wolomin

    2009/12/04 13:22:28

    To chyba firma na literke A… z trzema paskami? 🙂 czy nie? 🙂


    jatzi

    2009/12/04 13:32:22

    miałem kiedyś takie klapki, Adonis się nazywały i miały bardzo podobny znaczek i trzy paski 😉


    ocobiegatu

    2009/12/04 13:42:17

    Właściwie to pobiegłem maraton po 30- latach – jesli zaliczyc te lata gdy biegalem raz na tydzien , miesiac albo kilka razy do roku – zawsze maksa na 3-5km.
    Ciekaw jestem co mi sie adaptowało przez te lata..:). Ciekaw jestem jak to jest gdy ktos w ogóle zaczyna bieganie jako np. M40 – to musi byc pasja. Ja od kiedy zacząłem biegac częściej tak tego nie traktowałem – nie było to „łapczywe” jak pisze Wojtek w tekście ale cos zupełnie normalnego. Skoro nie było to „łapczywe” to i nie entuzjazmowałem sie maratonem.
    Przed powazniejszym bieganiem obczytalem sie o tym – ze zdziwieniem zorientowalem sie , ze jest cos takiego jak plan treningowy dla amatora – tradycja nie pozwala mi stosować..) , najbardziej zdumialem sie jednak , ze jest cos takiego jak wolny bieg , okazalo sie ze nie zawsze gna sie na maksa..:)


    ocobiegatu

    2009/12/04 13:52:28

    Biegofanko – tamtego zdjecia nie pamietam…Ale bym jeszcze nominował zdjecie corki Wojtka z ta miną- na linach , jakieś góralskie określenie tam padło ale nie pamiętam..(chyba bojno)


    piotrek.krawczyk

    2009/12/04 16:35:00

    makos – ludzik jest Twój, gratuluję. Do wyboru jest czarny lub srebrny, ale w jesteś wolomin, to na pewno jeździsz czarnym BMW. Podaj adres do wysyłi nagrody na maila: piotrek.krawczyk@gazeta.pl I pozdrów chłopaków 🙂
    A John miał taki okres w życiu, że wszystko nosił na A, nawet dezodorant, myślę, że również gacie 🙂 – to informacja dla ewentualnych kronikarzy i biografów spod bloga 🙂


    quentino-tarantino

    2009/12/04 16:39:21

    Zdjęcie Wojtka faktycznie robi wrażenie nawet na poszczególnych kamieniach ze Stonehenge 😉 ale i tak jest tuż za mną z wczoraj…
    Parę tygodni temu nabijałem się z siebie i zakupu po 30 latach pierwszej czapki…
    Wczoraj był debiut w czapce podczas biegu…założyłem okulary przeciwsłoneczne do tego…rodzina pocieszała mnie, że „nie jest tak źle” – pamiętajcie moi mili – jeśli najbliżsi mówią Wam „że nie jest tak źle” to znaczy, że jest sporego kalibru katastrofa…i była bo wzrok mam ciągle dobry 🙂 Wybiegając z domu rzuciłem tylko – jeśli wrócę z dziurami w odzieży to potraktowano mnie jak zbiega z zakładu karnego o zaostrzonym rygorze…


    andante78

    2009/12/04 17:00:15

    Wino truskawkowe w pełnej krasie – zdjęcie genialne :-), a opowieśc biegowo-przygodowa, taka, ze aż chce się biegac. Panowie, jestem pod dzikim wrażeniem! 🙂


    piotrek.krawczyk

    2009/12/04 20:17:22

    Hej Andante. W Truskawiu na początku czerwca odbywa się „Bieg Truskawki”. 10 km krosową trasą po Puszczy Kampinoskiej. Bardzo sympatyczny bieg, kategoria główna to pary mieszane, ale single też są klasyfikowani. Na mecie wyżerka truskawkowa, piknik, coś dla rodziny (policzyłem na palcach, że będzie Was już troje). Nocleg w Ośrodku stowarzyszenia dla nawet 10 osób. Bo zapraszam na Bieg Truskawki każdego. Wiosną jeszcze się przypomnę w tej sprawie. A w Puszczy pierwsze kroki biegowe stawiał John (czyli Szkielet, Wojtek, itp). Dziki też, ale co tam dziki, w Puszczy można spotkać Łosia! Miałem w tym sezonie 5 Łosi „upolowanych na siatkówce oka, biegowe safari” (cytat z mistrza biegania, ale też slowa – własnie dostał trzecią nominację do Grand Press – trzymajcie kciuki za Johna, dwie nominacje skończyły się nagrodami GP). Dziki. John, a na zdjęciu wyszedleś na Łosia spod Truskawia 🙂


    makos_wolomin

    2009/12/04 22:25:26

    jupie 🙂 poprosze o czarnego ludzika 🙂

    moje BMW juz chyba smiga sobie w Pruszkowie 😉


    andante78

    2009/12/05 10:55:26

    Dziki – dziękujemy za zaproszenie, brzmi szalenie kusząco (to są moje klimaty), ale jak wiesz sam, jako ojciec trzech córek, że w sprawach urodzinowych nie ma algorytmu-pewnika, dlatego nie mogę się w tej chwili umawiac, choc bardzo bym chciał ;). W moim komentarzu rzeczywiście piłem bardzoej do „Wina Truskawkowego” – ekranizacji „Opowieści galicyjskich” Stasiuka, ale klimaty bardzo zbliżone.

    Jeśli dobrze przeczytałem Wojtek bedzie 31.12.2009 r. w Krakowie na biegu, który ma oficialnie zakończyc tegoroczną edycję akcji Polska Biega. Czy ktoś jeszcze z Was (Dziki, moze Ty też jako ambasador PB, czy MKS – Michał żyjesz w ogóle?) też tam bedzie? Wojtek, Ty na pewno wszystko wiesz, to jak możesz to się wypowiedz ;).

    Taka miła atmosfera mikołajkowa się wytworzyła, to ja zaznaczę, że 3.05.2010 r. jest naprawdę godny polecenia Silesia Maraton w Katowicach, jeżeli ktoś z polskobiegowych blogowiczow byłby zainteresowany to zapraszam, myślę że w sposób odpowiedzialny mogę zapewnic wikt i opierunek dla kilku osób na swoich 60m2. Wiem, że toczyła się ożywiona dyskusja o maratonie w Krakowie (25.04.2010) czy wcześniejszym maratonie w Dębnie (11.04.2010), to ja też dorzucę jeszcze śląski kamyk do tego ogródka ;). Pozdrawiam


    ocobiegatu

    2009/12/05 18:52:25

    Sprawdziłem właśnie , że od akcji Polska Biega , w której sympatycy sie zgłaszają jako Polska Biega odbyły sie tylko dwa biegi na 15km- jeden Decoria w Swidnicy w sierpniu , który z zawodników Polska Biega wygrałem z czasem 1.11.41 oraz bieg w Bełchatowie , niedawno. Był tam zawodnik z Polska Biega ale pobiegł więcej jak 1.17…
    A więc w tym roku zwycieżyłem na 15km z Polska Biega !! hihi. Jak to fajnie znaleźć sobie satysfakcje również poza biegiem , w ramach wspomnień..
    Łatwo się nie dam na wiosnę ( przynajmniej w M50)-dziś 15km w parku poniżej 1.11.
    No ale teraz wyglądam w skrzynce pocztowej nagrody z Polska Biega – najlepiej bilet na zimowy obóz Greifa w Turcji..:)


    sfx

    2009/12/05 19:39:36

    Dziś wystartowałem w mikołajkowym biegu na 6k w Jarosławcu.
    Krótko?
    Masakra.
    25:57 i chyba na 108 startujących byłem z setny.

    Wyszło wolniej niż biegi na dychę, ale chyba mogę to wytłumaczyć po części roztrenowaniem (i mam nadzieję, że tak jest). Ale wymęczyłem się przy tym niemiłosiernie. Znów płucka swoje, nogi swoje, przy czym wciąż słabsze to pierwsze.

    Znowu nie udało mi się zbliżyć do rywala. Tym razem pewnie było 20 a może i 30 sekund.

    Od nowego tygodnia rozpoczynam nowy sezon.


    ocobiegatu

    2009/12/05 21:07:46

    sfx – spoko , pewnie tylko w cardio sie troche roztrenowałeś..( tj. zmniejszenie sie objetosci krwi krążącej – plasma volume, kardiomiocyty nie chca sie kurczyc az tak bardzo bo sie rozleniwiły itp. ). Mitochondria pamiętają , enzymy pamiętają,mikrokrążenie pamięta..).Gdybyś w okresie roztrenowania robił maksy w cardio – nawet grając w ping -ponga ( ale koniecznie powyżej 15min. bo wtedy jest efekt) to pewnie byłoby lepiej. Maksy raz na 7-10 dni – czymkolwiek- na rowerze , w chodzie sportowym , siatkówka , hokej na lodzie ..)), serce nie lubi roztrenowania. Kiedyś goniły koty 2 miliony lat temu – a teraz trzeba sobie pogonić kota – raz na 7-10 dni…)). Dlatego okres jesienno-zimowy (kiedy sie mniej biega) to dla mnie przede wszystkim szybkosc no i te maksy..)


    beautyandb

    2009/12/05 21:54:07

    W grudniu wraca radość z biegania…? No, coś w tym jest, na dobry poczatek nabiegałam sobie życióweczkę na Kabatach, duma mnie rozpiera (45 padło, wreszcie, wreszcie, wreszcie… i zupełnie niespodziewanie)


    mksmdk

    2009/12/05 22:23:01

    Mam przeogromna ochote wybrac sie gdzies na 4 dni na sylwestra z rodzinka moze to byc Krakow wtedy pobiegl bym 10k sylwestrowe ale myslalem jednak o klimatach agro kulig,ognicho, snieg lub jego brak i niekonicznie gory (bo za daleko z wawy na 4 dni).
    Ambasadorem PL Biega obwolalem sie samozwanczo biegnac maraton w Paryżu i Berlinie w koszulce stowarzyszenia jutro wystartuje w tych barwach na 10 k w biegu mikolajkowym tez mam szanse na mistra PL Biega na 10 k. Na marginesie-roztrenowanie u mnie polega na tym za przytylem 3 kg i nie moge juz wiecej nic nie robic mimo ze biegalem min 2xtydz. Z zaplanowanych wiosennych planow to biegne na pocz czerwca tj 6/06/10 maraton w rodzinnych stronach skandynawskich tj po raz drugi marat w sztokcholmie i w ramach przygotowan krakow w kwietnu.


    piotrek.krawczyk

    2009/12/05 22:49:31

    Sfx – wyskoki poziom sportowy w Jarosławcu. Ostatni (prawie) zawodnik biegł poniżej 4’20. Najszybsza szóstka w Polsce. Nie będę tam się ścigał 🙂


    piotrek.krawczyk

    2009/12/05 23:07:10

    B&B – gratulaje! Ale szybko biegasz przed przednówkiem 🙂 Nagroda mikołajkowa dla Ciebie za to podbicie formy. Musi być nagroda. Wiesz jaka 🙂 To kolor i adres poproszę: piotrek.krawczyk@gazeta.pl. Do Ciebie Makos już nagroda leci. Pa. Dziki
    A Ty Michał nie ściemniaj 🙂 Byleś w Jarosławcu pewnie w dwudziestce.


    sfx

    2009/12/06 15:29:25

    tak tak. a świstak dalej siedzi i zawija.

    wyników nie znam, i pewnie poznam jutro.
    żałuję tylko, że znowu głowa odmówiła współpracy i powiedziała… „zwolnij”, „nie dasz rady”, „poczekaj”, „nie tak prędko”.

    znajomi szybkobiegacze byli na pozycjach 6 i 14, potem bratanek żony, którego był to 4 bieg w historii ok. 25 pozycji (z czasem pewnie ok. 24 minut i wiekiem 17 lat).

    coś jest ciężkiego w takim dystansie. 5k jeszcze ujdzie, ale już raz biegłem 6,5k i też byłem zmasakrowany.
    jedyne co mnie pociesza to to, że mój szybszy o ok. 30 sekund rywal jest obolały mięśniowo, a ja nic nie odczułem. dziwna taka radość z czyjegoś bólu. ale to tak chyba już jest. :). tylko co mi po tym, jak widziałem jego plecy oddalające się od czwartego kilometra ?


    quentino-tarantino

    2009/12/06 20:44:36

    Lekka załamka…zamiast biegać ledwo chodzę…
    Po jesiennych szaleństwach maratońskich zrobiłem organizmowi wolne, zaliczyłem ortopedę (wyleczona lewa stopa ), bieganie wznowiłem bardzo spokojnie i rozważnie…

    Tydzień temu kupiłem 10-latkowi waveboard…rewelacyjna deska do jazdy! W poniedziałek i w środę wieczorami podjąłem próby opanowania tego stworzenia. Nawet z sukcesami. Ale na drugi dzień rano ( wtorek i czwartek ) obudziłem się z lekkim pobolewaniem prawej pięty (teraz już wiem, ze była najbardziej obciążona) – przeszło po 20 minutach a potem biegałem…Wszystko było ok ale w czwartek po biegu poczułem już ostry ból więc wziąłem sobie wolne od biegania. Tyle tylko, że 3 ostatnie dni ledwo kuśtykam, stopa boli i nie ma żadnej poprawy. Ewidentnie nadwyrężyłem piętę na tej desce ( syn śmiga aż miło popatrzeć…).
    Jak nie przejdzie, niechybnie trafię do ortopedy ale może ktoś z blogowiczów ma jakiś pomysł na doraźne zmniejszenie bólu…


    wojciech.staszewski

    2009/12/06 22:16:16

    quentino – nie wiem, MSŻ też nie wie.
    b&b – gratulacje, życiówka teraz, ho ho.
    andante – ja też się dowiedziałem z Polskabiega.pl, że startuję w Krakowie na sylwestra 😉 wcześniej była tylko taka nie do końca zobowiązująca rozmowa, ale skoro będę w pobliskiej Rabce, to czemu nie. nie wiem, czy ktoś jeszcze biegnie.


    piotrek.krawczyk

    2009/12/06 22:54:54

    Tarantino – przykładaj zimno, po kilka minut co parę godzin zamrożony żel. Potem masuj głęboko palcami. Tam jest sporo przyczepów. I pewnie jakiś dotąd mało eksploatowany naciągnął się.


    quentino-tarantino

    2009/12/06 23:01:30

    Piotrek – dzięki, jutro z samego rana zacznę kurację lodową 😉


    biegofanka

    2009/12/07 09:16:11

    Wojtku – szok, jak człowiek potrafi się zmienić, jego poglądy, motto na życie pod wpływem zdarzeń życiowych… po przeczytaniu w zeszłym tygodniu Twojego wywiadu z Panem Irkiem D. po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, że nikt z nas nie wie, co go czeka i trudno jest przewidzieć, jak będziemy zachowywać się w przyszłości… choć każdy z nas myśli, jak chciałby przeżyć przyszłość…:))


    andante78

    2009/12/07 10:00:38

    biegofanka – też czytałem ten wywiad i w pełni się z Tobą zgadzam, a kto czytał, to naprawdę polecam!

    SFX – od kilku lat bywam w Jarosławcu na 15-ce po plaży (latem) i z tego co wiem, Ty też, tak więc już możemy się umawiać na wspólny bieg. Szacunek za grudniowy start na takim dystansie, którego nie lubię, bo trzeba biec na zapalenie płuc, a jak tak po prostu nie umiem.


    ocobiegatu

    2009/12/07 13:47:17

    A ja najbardziej lubię te 5km ( ew. 10 bo na 5km trudno sie nabiegać).
    Nawet wierszyk wymysliłem ..:)- „jak sie jest piecdziesiat eM , trzeba biegac pięć kaeM”.
    Po 50-tce szybciej zanikaja miesnie szybkokurczliwe ( po 60-tce jeszcze szybciej itd.). Tymczasem mezczyzni po 50-tce sklonni sa biegac wolno i dlugo.
    Jak im szybkokurczliwe zanikaja to jak maja sie zamienic w te wolnokurczliwe , potrzebne w maratonie ?
    Wolno i dlugo moga biegac mlodsi..:)

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.