Skoro maraton zaczyna się po trzydziestce, to dlaczego kończymy treningi na trzydziestce? Takie przemyślenia złapały mnie gdzieś na trzydziestym kilometrze, kiedy wiatr wiał już w plecy, bliskość Wisły łagodziła lampę z nieba, ja trzymałem się dobrze, ale jednak nie przyspieszałem, tylko biegłem jednak wolniej i wolniej.
Na mecie byłem bardzo zadowolony, bo smutek, że nie ma szans na życiówkę zdążyłem wypocić już w Nowej Hucie. Cieszyłem się, że biegnę dobrze, równo, że wyprzedzam. Że łamię trójkę ze sporym zapasem. Że wygrywam z Danielem źrebakiem (złamał trójkę o włos, walczak). Przybiegłem w 2:55:36, to piąty wynik w życiu. Może już życiówki nigdy nie będzie, chociaż wiele razy jeszcze przeczytacie tu, że zamierzam gonić króliczka.
Ale nie w tym rzecz. Złapało mnie poczucie, że kołcz ze mnie do dupy, skoro nie mogę tego staszewskiego wytrenować wreszcie na to 2:48. A akurat tego zawodnika znam, wiem o nim naprawdę dużo.
Moja życiówka z Wrocławia ma już chyba cztery lata. W ogóle nie jestem pewien, czy od początku istnienia bloga udało mi się zrobić jakąś życiówkę (poza kaliską setką półtora roku temu). Wygląda to już powoli jak mity greckie. Bardziej prawdopodobne, że będę miał okazję napisać, że spotkałem na treningu żywego Achillesa, niż że zrobiłem życiówkę.
Wtedy nie trenowałem w połowie tak mądrze jak teraz. Na trasie zjadłem pół batona, które oddał mi Dominik W. A poleciałem w 2:49:57.
Rozumiem, że nie jestem nieśmiertelny, tylko cztery lata starszy. Ale chciałbym odkręcić zegar mądrzejszym treningiem. Kręcę, kręcę i wykręcić niczego nie mogę.
Na trzydziestce dogoniła mnie myśl, z którą ostatnio nawet sypiam, a przynajmniej przegaduję w łóżku z Moją Sportową Żoną (kibicowała mi z córką 1klasistką, siostrą i siostrzenicą na 33.kilometrze – dzięki dziewczyny, a Tobie Kinia za żel energetyczny): że maraton, to jedyny na świecie bieg, nie licząc ultra, do którego nigdy nie trenujemy na dystansie dłuższym niż startowy. (Nie pamiętam, czy to pisałem, najwyżej się powtórzę, ale skoro się biega dwa kółka na Błoniach, to ja też mogę). Tak jakbyśmy mieli do biegu na 800 m trenować wyłącznie na dystansach od 60 do 600 m. A przecież biegalibyśmy wtedy na treningach i 900, i 1200, i jeszcze długie (dla nas niezbyt długie) wybiegania.
Chyba trzeba by wprowadzić do treningu czterdziestki. Wolne, przyjazne. Ale poćwiczyć ten mechanizm, który się włącza, kiedy zaczyna się maraton. Czyli po trzydziestce.
Jeszcze nie wiem, na razie ta myśl chodzi koło mnie. A kręcą się też inne. Że trening przesympatycznego Marka J. jest nie dla mnie. Jemu pasował, stawał dzięki temu na podium. Ja jednak mimo pozornie dobrej formy na decydujących treningach, nie wskoczyłem na maratonie tam, gdzie bym chciał.
I kolejna myśl, jakoś z tą związana – że każdemu jego trening. Dzień przed spotkaliśmy się przy papieskim kamieniu ze sfinksem z obstawą, johnsonem bez obstawy i quentino wyjętym wprost z pulp fiction. Quentino przygotował się do maratonu wbrew wszelkim zasadom i osiągnął co chciał. Czy pobiegłby lepiej, gdyby trenował książeczkowo? Nie jestem pewien. Za to jestem pewien, że gdyby go do takich treningów zmusić, to zastrzeliłby bieganie.
Skromna reprezentacja na spotkaniu przedmaratońskim nie dała mi pojęcia, jak Polska Biega. Wiecie, że było nas na maratonie trzydzieścioro? Wiwat biegacze tajni i jawni! Po biegu spotkałem niezbyt zadowolonego johnsona (ale pamiętaj, że spotkanie ze ścianą uczy, jak na nią nie wpaść następnym razem), szczęśliwego sfinksa (ale wynik, za dwa lata będziemy biegli w jednej grupie, tylko nie spinaj się, żeby to było za rok, bo Ci achillesy strzelą, spokojnie) i picta (do złamania trójki jeden krok), andantego w ultragazie, mks’a przepełnionego spokojem. Bogowie, herosi, w większości zwycięzcy, a przecież przegrane wojny też stanowiły kanwę niezłych opowieści, jak choćby ta o Troi.
Emitują mi się te obrazy, ciągle jeszcze jestem w strefie za metą osłonięty folią nrc, ciągle łażę między namiotami z masażami, grochówką, wynikami. Ale powoli patrzę, dokąd teraz pobiec. Za trzy tygodnie przełożona z powodów prezydenckich dycha w Raszynie. Ale potem przydałby się jakiś półmaraton na zamknięcie wiosny. Półmaraton kończy się przed trzydziestką. Co polecacie?
quentino-tarantino
2010/04/26 21:26:13
Wodzu – nasuwa się pytanie po Twoim bardzo refleksyjnym i lekko dołującym fragmencie – a gdybyś teraz pobił życiówkę to na ile by Ci ona starczyła…kiedy znowu zacząłbyś się niepokoić o brak kolejnej…
–
sfx
2010/04/26 21:30:41
Dziękuję szczególnie za ten akapit ze mną za 2 lata. Fajowo by kiedyś było doścignąć guru… ale jak ten znowu poleci na życiówkę 🙂 – liczę na to ostatnie.
Zdjęcia wrzucę w jakieś miejsce i wam powiem gdzie, ale na razie nie miałem czasu się tym zająć 🙂
–
nuggers
2010/04/26 22:05:26
na pierwszą moją połówkę zapisałem się jeszcze w październiku, z półrocznym wyprzedzeniem, i już wtedy postanowiłem, że maraton zrobię w jeszcze kolejnym roku, jak już będę miał w metryce 30… podoba mi się to czekanie, wiem, ze zima mi upłynie pod znakiem robienia bazy na maraton (jeszcze nie wybrałem gdzie), i wiem, że na pewno połówkę będę robił w Warszawie! 🙂
moim głównym sportem jest rower, ta zima trochę za długo trwała (mimo, że byłem nią totalnie zachwycony, bo najpiękniejsza i najdłuższa w moim życiu), brakowało mi ciepła i cieszę się, że już się zadomowiło. ale też pierwszy raz w życiu będę się tak cieszył z nadejścia zimy, bo wtedy już pozostanie odliczanie pojedynczych miesięcy do dnia, kiedy będę mógł o sobie powiedzieć „jestem maratończykiem” 🙂
gratuluję Wam wszystkim i jestem pod ogromnym wrażeniem tego crossowego treningu 🙂
m.
–
ocobiegatu
2010/04/26 22:19:05
Spotkac żywego Achillesa to dla mnie humor roku na blogu- będę głosował na ten cytat..:).Byc moze ja tez prędzej go spotkam niz pobiję rekord na 4,3km sprzed chyba 31 lat..:).
Było o specyficzności treningu co u mnie jest kultowe..:). Jesli powiedzmy ktos chce sie poprawić na 10km to bierze wynik „od dołu” – 5km i od góry – 15km.
Czemu nie brac maratonu „od góry” ? A przeciez szybkim zawodnikom zajęłoby to tyle czasu co innym na 25-35km. Pozazdrościć..:).
Wojtku mam przy okazji pytanie bo nad podobnym tematem sie zastanawiam. Chce sie poprawic na 5km – nie problem od góry ale od dołu? biegac 3km ?
Pobieglem raz 3km i poszlo mi nad wyraz slabo…Podobnie jak proba na 1,3km.
a moze wplesc w trening na 5km ( mam pętle na 5km) jakis szybki kilometr ( sobie taki wyznaczylem na tej mojej pętli).
Ostatnio pobieglem ten 1km na prawie maksa jako „wpleciony” w 5km – po nim juz tylko 1km do mety wiec by pasowalo..Oczywiscie nie mam pulsometra – kilometr wyznaczony pomiedzy lawkami w parku.
Nie chcialbym jednak zadnych interwalow. Czy w tak „ciezkim przypadku” tempo-mana da sie cos doradzić ? Chodzi o taki ogolny zamysl – czy 5km brac bardziej od dolu czy od gory..
–
nuggers
2010/04/26 22:34:48
Achilles jednak konkuruje z „jak rzygać to z dobrym czasem” 😉
–
corvus78
2010/04/27 08:51:36
o widzę, że powoli tworzy się nowy plebiscyt na blogu, podobny do trójkowych srebrnych ust, może wymyślimy jakąś nazwę i będziemy zgłaszać kandydatury
Pozdrawiam i życzę miłego i spokojnego dnia pomimo niesprzyjającej aury
–
beautyandb
2010/04/27 09:42:02
Ja jadę do Bukowej 29 maja… To jezeli chodzi o polmaraton.
Jezeli chodzi o moj wystep na CM, przemilcze…
–
wojciech.staszewski
2010/04/27 10:02:36
b&b – wiemy, wiemy. klęska. przeżywaliśmy takie rzeczy, to nic przyjemnego. ja ostatnio w styczniu na kanarach.
trzymaj się. może to jeszcze nie jest ten moment, żeby doszukiwać się pozytywów, ale wiesz przecież, że za jakiś czas je zobaczysz w niedzielnej porażce. taka nauka w drodze do doskonałości też jest potrzebna.
zresztą aż tak źle nie było – złamane 4 godziny to wynik, który możesz sobie chyba uznać za minimum przyzwoitości.
nuggers – dobrze, że myślisz powoli do przodu.
oco – kiedy czytałem twój wpis, to oczywiście, że myślałem o interwałach – aż do zdania, w którym je wykluczyłeś. szkoda.
jeśli nie interwały, to co? może taki oszukany interwał – kilometr powoli, 2 km szybko, kilometr powoli, 2 km szybko (najlepiej po tej samej trasie co za pierwszym razem, pod prąd i masz pobiec o kilka sekund szybciej), kilometr powoli.
i druga rzecz – krótkie BNP. 3 km w I zakresie, 2 km w tempie startowym i 1 km szybciej.
i jeszcze trzecia rzecz – podbiegi.
włączyłbym do tygodniowego treningu na początku podbiegi, a pod koniec raz oszukany interwał, a w kolejnym tygodniu BNP.
powinno zadziałać.
–
sten2007
2010/04/27 10:03:33
Trenerze, to mi się podoba. Mimo tego, że w połowie trasy wiesz, że założony cel nie zostanie osiągnięty, lecisz dalej jakby nigdy nic. To jest taka mała kwintesencja maratonu. Przed startem nigdy nie wiesz do końca z czym będziesz walczył na trasie. Każdy też ma jakieś własne lęki. Dla mnie zawsze najgorsza jest ciepłota. Boję się tego stanu gdy czuję, że organizm już się przegrzewa i zaczyna odcinać kolejne systemy. Tak jest i tym razem. W poniedziałek Silesia. Codziennie czytam prognozy pogody. Niechby lało, była zamieć śnieżna, wiało tornado, ale niech nie świeci słońce, pls!!!
–
ocobiegatu
2010/04/27 12:46:46
Wojtku , dzieki za porade. Trudno mi sie przekonac do interwalow bo to niezgodne z dlugoletnia tradycja tempo-biegania. Nie mam oporow co do interwalow na ergometrze rowerowym. A ponadto mimo iz w zasadzie nie czytam planow treningowych to mi sie obilo o oczy kiedys, ze juniorow moze lepiej szybko nie rozprowadzac na interwaly bo co najlepsze zgarna i sie wypala , a ja w koncu junior starszy jestem..:). Czytalem kiedys jednak o dlugich interwalach – dla mnie zgodnych ewolucyjnie…).Nie pamietam jednak definicji tj. jaki najdluzszy interwal . Jednak pasuje , czy to oszukane interwaly czy zwykle. Tj. wolno 1km , pozniej widzimy koty ( a nie byly tak male jak dzis a w dodatku szablozebne..) w oddali- szybko 2km , pozniej kotow nie ma to wolno itd..:).
Plan mi pasuje z modyfikacja na 1,3/ 2,6km bo taka jest trasa zawodow OMW w parku w ktorym biegam – 4×1,3km. Czyli na trasie zawodow moge kombinowac dlugie interwaly – specyficznosc treningu w wymiarze totalnym..:)
–
sfx
2010/04/27 14:12:19
A tu parę zdjątek z Krakowa…
–
piotrek.krawczyk
2010/04/27 20:39:20
Hej Sfx – na mecie masz szczęście wypisane na twarzy, promieniejesz. Piękne pamiątki. Chciałbym czuć się tak jak Ty. To 3:17 robi takie rzeczy z ludźmi. W Łodzi w 2008 wybiegałem 3:17 i ryczałem ze łzami na mecie, ryczałem jak się przebierałem, jak to wspominam też mi się chce. Dziękuje, że pokazałeś te foty.
Dziki
–
johnson.wp
2010/04/27 20:53:01
Tu Johnson, który nadaje z Bukowiny, z (nie?)zasłuzonych wywczasów.
Jeszcze raz gratulacje, szczególnie dla dwóch naszych czarnych koni:), co to wlasnymi sciezkami galopują:) Fascynująca jest też ilość naszych klubowiczów startujących w Krakowie!
Posiedziałem sobie nad Excelem i nadal niewiele rozumiem z mojego przypadku czyli z wykonania 5min do tyłu zamiast do przodu… Sciana wystapiła w dokladnie taki sam sposob i wtym samym miejscu jak rok temu. Najpierw zyciowka na 30k (2min lepiej niż w Poznaniu) w zakładanym tempie 5:15, ale nad Wisłą (32-35km) zamiast zakladanego przyspieszenia – gwałtowny spadek tempa. Na Błoniach (37k) juz spasowałem i wrzuciłem automatycznego pilota czyli tempo 6 i minuty polecialy…
Fakt, że pierwszą dychę pobieglem w tempie 5:08 zamiast 5:15, ale nie jestem przekonany czy ta różnica miała tak duże znaczenie. Prędzej zawiodł u mnie poziom endogennego glikogenu. Jesienią znacznie bardziej czulem uda, wtedy byla walka z miesniami i płucami, teraz z zasilaniem. Nie mam pomysłu jak wykonywać doładowanie w trakcie biegu, bo batona wciskałem w siebie na siłę, taki miałem skurczony żołądek, a żela na 35km w ogóle nie poczulem w żyłach
W maju, przed Rzeźnikiem, wykonam czterdziestkę na wolnym tempie, wybiegnę na głodnego ale co powinienem probować wciągać w trakcie? Oco – masz jakieś pomysły? Ratuj…
–
beautyandb
2010/04/27 22:13:50
@Wojtek, na 35. kom obiecałam sobie, ze nigdy więcej… Za metą – że w tym roku już nie…No, z wyjątkiem Krynicy, gdzie pobiegnę z pewnym debiutantem…
Ale juz dzisiaj znalazłam…
No, jak zabukujęwszystko, to napiszę 🙂 Na razie z przyjemnoscia sie roztrenowuje….
–
ocobiegatu
2010/04/27 22:36:40
johnson , ja nie powinienem sie wymadrzac bo mam wiedze tylko teoretyczna – jeden maraton..:),
ale wierze w banany, produkt ewolucyjny .ktory zawsze byl przedmiotem pozadania wiec i organizm jest otwarty na ten produkt i zapewni wszelkie adaptacje..:).
Swietnie nawadnia , to prawie sama woda – batony raczej nie..:)
Mozna podjadac dlugo – jesli ktos stwierdzi , ze mu indeks glikemiczny tego produktu nie pasuje i insulinka za bardzo skacze. To jest taka moja wiara podbudowana jedzeniem bananow juz od 5km maratonu.
Co do biegania na glodniaka az tak dlugich dystansow jak 40km ( mimo dostawy w trakcie ) to sprawa troche dyskusyjna. Z jednej strony kusza badania naukowe , ktore wskazuja , ze organizm oszczedza to czego ma malo i to efektywniej gromadzi, z drugiej strony taki bieg to potezny stres oksydacyjny a wiec taki zwiazany z powstawaniem wolnych rodnikow , uszkodzeniami komorkowego DNa , czy co tam jeszcze. Niszczymy sie az tak dlugim biegiem , co innego np. 15-20km.
Że nie wspomnimy o tym , iz im wiekszy dystans to organizm ma troche masochistyczne sklonnosci aby podjadac wlasne bialko , co ma miejsce szczegolnie w biegach ultra takich po 100mil np. czyli 161km. Tu juz podjadanie siebie jest na poziomie nawet 15% a nie tam ledwie 5% jak w maratonie …:). Dlatego w rzezniku ja biegania w ogole nie widze ale tylko chod sportowy i super dobrana dostawę..:)
–
marsikor
2010/04/27 22:57:14
Ja tam uwierzyłem ocobiegatu w te banany, które zachwalał kilka dni temu i od piątku do niedzieli przed półmaratonem zjadłem ze 6 (co od dwóch lat odkąd jestem na diecie jest moją średnim spożyciem półrocznym tego owocu, właśnie ze względu na wysoki IG). Ocobiegatu – czy to dla tego miałem taki super finisz? 😉
–
sfx
2010/04/28 07:03:06
Moja metoda na głoda ?
Jednak żele… i nawet nasz szkielet skorzystał (chyba).
Na punktach tylko woda… 2-3 łyki od 10k… żel na 17 i 30k… koniecznie woda na kark i głowę… za każdym razem kiedy tylko można (oczywiście przy takich warunkach jak w Krakowie).
Ból mięśni dziś już jakby rozpoczął zanikanie… ale jeszcze wczoraj schody były niemiłym przeżyciem – ale mimo wszystko dawało radę.
Wczoraj była też siatkówka… taka bardziej stacjonarna w moim przypadku, ale wygraliśmy w setach 4:1 (+rozgrzewkowe 1:1).
Dziki… ja Twoje uczucia przy 3:17 zostawiłem w Poznaniu przy 3:27… teraz było trochę mniej radości, ale więcej zdziwienia… cały czas nie mogę uwierzyć, że aż tak bardzo się udało… tym bardziej, że ze wszechstron mówią o trudnościach w poprawach w takich warunkach.
–
quentino-tarantino
2010/04/28 08:36:03
sfx – o jak miło przeczytać, ze po maratonie kogoś oprócz mnie też bolą mięśnie 😉
Nie wiem czy to temat tabu ale prawie nikt nawet sie nie zająknie jak dochodzi do siebie fizycznie po 42km. U mnie doszedł problem wywołany przez ten uraz łydki sprzed maratonu, który jak się okazało „pociągnął” za sobą całą nogę – ból stopy i kolana. Prawa noga – bez problemu…
Catering na trasie – w moim przypadku izotonik na każdym punkcie poza 40km i kawałek banana. Byłem tak zaapsorbowany biegiem, że ani razu nie polałem mojej rozpalonej głowy wodą 😉 To był chyba spory błąd.
–
ocobiegatu
2010/04/28 08:40:54
marsikor – zgadza sie. To byl bananowy biofeedback. Dawno nie jadles bananow , zjadles..Odezwal sie w Tobie zew banana. Bieg byl po banany jako nagroda a dostales jedynie medal , ktory w zaden sposob nie nadaje sie do jedzenia..:)
–
quentino-tarantino
2010/04/28 08:42:06
johnson – dla mnie najbardziej dołującym wspomnieniem z CM będzie Twój przygnębiony głos gdy dzwoniłeś tuż po z info, że nie wyszło tak jak chciałeś.
Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że następne podejście będzie już sukcesem!
–
johnson.wp
2010/04/28 09:41:23
quentino – to ambicja boli, natomiast dusza się uszlachetnia oczywiście, a więc dość marudzenia. Pozytywy? – ostatnie 2km biegłem z synem, a moja Asia z drugim synem wspierała jak mogła podając butelkę po obu stronach Błoni:) Mówi, że jak to tempo było spokojne i awaryjne, to się zastanawia jak można wytrzymać tak długo jeszcze szybciej.
–
johnson.wp
2010/04/28 09:52:57
oco – Twój wykład o bieganiu jaskiniowców natchnął mnie taką ideą: żeby wytrenować korzystanie z zasobów własnych (na Rzeźniku karmienie co 17-20km), co zapewne zaniedbałem, w maju śniadanko zawsze po biegu, a nie przed jak do tej pory. 45km nad Wartą za 2 tygodnie, na ten bieg sie cieszę od roku, sniadanie zjem w trakcie, chodzi o to żeby się wreszcie do tego przyzwyczaić w trakcie biegu. Taki chudzilec jak ja nie ma innego wyjścia.
–
johnson.wp
2010/04/28 10:04:53
regeneracja – jeśli Was wzystko boli to dobrze, znaczy ze mięśnie pracowały na maksa, czyli włókna musza się teraz odbudować, teoretycznie 72h jest potrzebne. Ja nie dałem z siebie wszystkiego, więc wczoraj podczas 19km wycieczki (pieszej oczywiście) po górkach (super widoki na osniezone Tatry), jakies +/- 300m przewyzszenia, nic mnie nie bolało. Sprawdziłem biegnąc 3km po samochód, że regeneracja jest juz sporo zaawansowana. To dowód, że moja wpadka to nie brak wytrenowania, ale karmienie mnie przyblokowało. Po raz pierwszy w trakcie maratonu nie uszkodziłem sobie paznokci, tzn ze wkładki pomogły.
–
johnson.wp
2010/04/28 10:09:30
no dobra – uda oczywiście czuję, ale pobiec bym mógł. Rozsądek powstrzymuje, bo to by było rozwalanie zrastajacych sie włokien. Może zrobię górską rundę w piatek
–
sfx
2010/04/28 12:08:38
Mnie już korci, bo 30 minutek temu schodząc po schodach odczułem wielkie NIC…
Ale spokojnie… jak mój szlachetny partner johnson mówi NIE to NIE… odpocznę jeszcze trochę.
Quentino. Zatrudnię chyba Ciebie znowu w pewnym dziale sklepu na D. 🙂
–
sten2007
2010/04/28 12:13:11
A ja odpoczywam przed Silesią. Dzisiaj w planie 12 km w tempie 6:00/km, potem w piątek i niedzielę tylko rozruch. W poniedziałek ustawiam się w grupie na 4:00.
Plan jest następujący: do 30 km biegnę w grupie, a potem albo prześpieszę albo zwolnię:)
–
sten2007
2010/04/28 12:36:14
Na liście startowej z fajnym numerem 1000 jest Kamil Dąbrowa.
–
quentino-tarantino
2010/04/28 12:53:05
sfx – pisz na maila w co Cię zaopatrzyć 😉 Rozumiem, że będzie chodziło o jakieś tasaki i noże Rzeźnickie 😉
–
biegofanka
2010/04/28 14:50:15
Johnson – ale Ty masz fajnie, wypoczywasz sobie… też bym tak chciała. Miłego relaksowania się:))
–
biegofanka
2010/04/28 14:54:05
Właśnie zapisałam chłopaków i siebie tradycyjnie już na bieg z okazji Polska Biega w weekend 8 maja. Pobiegnę na dystansie 3300 m i też Ocobiegatu, jak Ty myślę, jak trenować, żeby szybciej przebiec taki dystans. Ja lubię wolno startować a rozkręcam się w trakcie biegu. Muszę nauczyć się szybszego startu. Ostatnio dwa szybsze i krótsze treningi zrobiłam z mężem (przegonił mnie, jakbym w zawodach jakichś biegła);))
–
corvus78
2010/04/28 21:28:30
…jutro mam spotkanie z ortopedą, który ma zobaczyć moje kolano na USG;
proszę trzymajcie kciuki – chciałbym żeby powiedział „run forest run”
pozdrawiam i życzę spokojnej nocy
–
quentino-tarantino
2010/04/28 21:40:34
Wracając do Cracovii to podobna sytuacja do tej którą opisywałem po MP 2009 z serii Opowieści z zielonego lasu…
Niedziela rano, 40 minut do startu, wychodzę z hotelowego pokoju i na korytarzu spotykam „faceta w rajtkach” więc od razu się przywitaliśmy – biegacz z Torunia, kilkuletni staż biegowy, najmilsze wspomnienia z maratonu berlińskiego. Idziemy razem na Błonia a potem nasze drogi rozchodzą się…do czasu…spotykamy się na 36 km – fajnie bo obydwaj promiennie zaskoczeni – góra z górą 😉 On zadowolony bo dobrze mu idzie a ja sapię jak tuwimowska lokomotywa w drodze do Władywostoku…po kilkuset metrach słyszę – No to trzymaj się! Ja lecę dalej ! I facet pomknął rześki jego mać 😉
A we mnie palacz już nic nie sypie…tylko kolejne wagony podoczepiali…
Dwa km przed metą ( chwilę przed kontuzją i skurczami ) moja stara spalinówka wyprzedza to TGV…
Pomimo końcowych perturbacji przybiegłem niespełna pół minuty przed porannym kompanem…
Właśnie takie rzeczy najbardziej koduje moja pamięć z tego typu imprez…ostatni będą pierwszymi 😉
–
klamerka.1
2010/04/28 21:55:37
Na pewno powie „run forest run”:) A odnośnie Foresta – poczułam wczoraj to, co czuł Gump, kiedy biegał:) W ramach prowadzonego z koleżanką popołudniowego kółka biegowego dla dzieci naszej szkoły postanowiłyśmy pójść do parku. Akurat zdarzyło się, że przyszedł tylko jeden jedyny Robercik – poszliśmy więc we trójkę. Najpierw lekkie rozbieganie, rozgrzewka a potem krótko i szybko – w ramach przygotowań Roberta do 8 maja:) Potem znów spokojne i wolne kółeczka wokół parku. Przy pierwszym okrążeniu spotkałyśmy naszego byłego ucznia – pyta: „Paniom, mogę z wami?” (kto zna gwarę śląską ten wie, jak brzmi to zniewalające „paniom” z akcentem na „niom”:)) Oczywiście mówimy: „Tomuś – jasne!”. Za chwilę zza krzaków wybiega brat Tomka z III klasy: „Paniom, mogę?” – rozradowane wołamy „Dawaj Patryk!” Już w piątkę truchtamy dalej. Błękit nieba, zieleń drzew, wiewiórki, pogaduchy z chłopakami – no bajka. Nagle z huśtawek przybiega Dorotka, Henio i dwójka nieznanych maluchów ze standardowym „Paniom…?” Po prostu „serce roście”!! Zaczęło się od niewinnej trójki:) I jeśli ktoś mi jeszcze powie, że dzieci nie lubią ruchu i wysiłku – no nie uwierzę:) p.s. a na koniec usłyszałyśmy: „Paniom, a za tydzień…?”:)))
–
sfx
2010/04/28 21:57:58
Więc bez skromności powiem, że udało mi się wykosić kolegę z klubu w Łobzie…
spotkaliśmy się na starcie i jego planem było 3:20, z tendencją do 3:15… jak się później okazało był to atak na życiówkę, która wynosiła 3:16:18…
Dogoniłem go koło 26-28k, odstawił mnie znowu ok. 30k, a ja go minąłem jak TGV na 35 (taki podbieg na kostce w miejscu gdzie budują kładkę przez Wisłę)… myślałem, że się utrzyma… on rzekł „kogo ja widzę” i był na 3:20 (czyli wg. planu minimum)… a ja 3 minuty przed nim.
Dotąd był zawsze przede mną… wprawdzie na krótszych dystansach, ale zawsze… moje zadowolenie nie mija :). Teraz brakuje mi do jego najlepszego wyniku 30 sekund.
–
ocobiegatu
2010/04/28 22:05:38
http://www.bieganie.pl/?show=1&cat=6&id=1791
najnowszy artykuł w bieganie.pl – prawdziwie genialne namawianie nowego biegacza na bieganie.
„nie myśl o głupotach” – to o nordic walking …
ciekawe jaki egoista to napisał, myśli tylko i wyłącznie o swoich genialnych wynikach w bieganiu albo wręcz przeciwnie – ma kompleksy …
W parku kilka dni temu spotkałem grupę ze 30 młodych ludzi na nordic walking…
Szanujmy inne dyscypliny , nie opluwajmy ich tak jak „redaktor” z bieganie.pl..
–
ocobiegatu
2010/04/28 22:32:22
jak ktoś kompromituje chód czy też nordic waking to bedzie miał ze mną do czynienia..:).
Własnie stał sie faktem mój debiut w necie na stronach biegackich poza tym blogiem ,
zalogowałem sie i objechałem bieganie.pl..:)
–
sfx
2010/04/29 07:16:55
oco… w każdym gronie czarna owca… wśród patyczaków również… zdarzyło mi się biec, gdy taki celowo zachodził drogę cobym się pomęczył na wąskiej ścieżce z wyprzedzaniem.
–
fajka
2010/04/29 09:21:11
Ocobiegatu – zgadzam się, nie należy w żaden sposób opluwać innych dyscyplin. Dobrze, że im dowaliłeś. Ja biegając spotykam przeważnie fanów nordic walking, a znacznie mniej biegaczy. Wynika z tego, że w moich stronach chód jest popularniejszy. Na swój sposób powdziwiam chodzących z kijami. Niektórych juz z bardzo daleka rozpoznaję po charakterystycznych sylwetkach.
Klemerka – ładna ta historia z dzieciakami. Oby im starczyło zapału.
–
biegofanka
2010/04/29 09:53:57
Jak Wy tak pięknie opisujecie te pościgi, to ja też wrócę do półmaratonu i opiszę swoje przeżycie… biegnę ok. 19 km, nagle krzyczę… chłopaki się patrzą na mnie ze zdziwieniem, a ja do nich: „widzicie tę panią kilkaset metrów przede mną i jeszcze w czerwonej koszulce, jak płachta na byka zadziałała… to moja rywalka z GP Świdnicy, no to cześć Wam, muszę ją dogonić…” i pobiegłam dalej, dopadłam ją i mówię: „mam Cię”, a ona jak zobaczyła, to przyspieszyła, żeby mnie zgubić… a ja chciałam tylko sobie z nią dobiec… i znowu ją dogoniłam, to ona znowu przyspieszyła, to pomyślałam pamiętając o radzie mojego starszego syna… „jakby co, to trzymaj się za plecami”, biegnij sobie, a ja się przyczaję… no i… jak przyspieszyłam w pięknym stylu na finiszu, mijając ją… nie miała szans… po minięciu mety przyszła i pogratulowała mi mówiąc, że nie sądziła, iż taka szybka jestem… no jestem, ale tylko na finiszu;)… ale satysfakcję miałam… a twierdziłam wcześniej, że to faceci tak lubią rywalizować…;))
–
biegofanka
2010/04/29 10:00:22
a ja biegając mijam sympatyczne panie uprawiające jakby nordic walking, piszę – jakby, bo to chyba tych pań własny styl;) ale zawsze zamienimy ze sobą kilka słów… ważne jest dla mnie, że kogoś widzę na tych ścieżkach biegowo-chodziarskich. Co mnie denerwuje… tylko popisy młodzieńców za kierownicą samochodów… tam rzeczywiście da się przyspieszyć a kontroli brak, no to wykorzystują chłopaki..;)
–
biegofanka
2010/04/29 10:02:30
Corvus – mam nadzieję, że zdążyłam z kciukami, powodzenia:))
–
biegofanka
2010/04/29 10:04:32
Klamerko – rozumiem z tego, że już biegasz… to świetnie, bo tak ładnie się zrobiło, że tylko wykorzystywać taką pogodę na trenowanie…:))
–
ocobiegatu
2010/04/29 10:39:44
spotykam w parku pewnego pana z kijkami lat kolo 80 pare , tak sie stara , choc bardzo drobi kroki, to budujace rzeczy, ze mozna miec na jakiejs innej dyscyplinie tez pasje. Nie kazdy moze biegac.
–
wojciech.staszewski
2010/04/29 10:50:09
klamerka :-)))
–
biegofanka
2010/04/29 11:23:12
oczywiście, że nie każdy może biegać… mój znajomy też z kijkami chodzi, bo ma problemy z kręgosłupem… i dobrze, że chodzi…
–
johnson.wp
2010/04/29 11:37:09
klamerka – od takich wesołych dzieciaków doszło w Limanowej do organizacji biegu osiedlowego przez „osaczonych” dorosłych, a potem do „Limanowa Forrest” . Gorąco polecam nasladowanie :))
http://www.biegigorskie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=281:limanowa-forrest-czekoladowy-bieg-zorganizowany-w-cigu-1-miesica&catid=38:relacje&Itemid=63
–
johnson.wp
2010/04/29 11:40:57
oco – licząc Twoim wzorem wygląda na to ze zabraklo mi do szczęścia zaledwie 250kcal, zeby utrzymać tempo. Gdybym umiał to wchłonąć… Wojtek, czy nie wydaje Ci się, ze to by bylo najprostsze wyjasnienie naszych (i zapewne tez B&B) opóźnien, pomimo solidnego treningu? Co o tym sądzicie?
–
sfx
2010/04/29 12:12:35
johnsonie wielki. myślę, że i słońce i wiatr zamulały ostro. 300 sekund Twoich jest niczym. pomyśl o opóźnieniu naszego guru, któremu te 300 sekund również wycięło numer, ale się cieszy 🙂 – w końcu ma piąty wynik w życiu – a Ty ?
klamerka. na przyszłość nie wrzucaj mi tu takich fajnych textów podczas, gdy ja piszę ;)… przez to zauważyłem ten akapit dopiero 14h później 🙂
–
kalabris
2010/04/29 18:25:28
ach… serce rośnie jak Was czytam – ocobiega – ja zawsze na treningu pozdrawiam tych z kijkami, nawet wymienimy słów kilka na temat psów towarzyszących itd. Niech żyją!! i zajdą jak najdalej
klamerko – dzieciaki biegające to nasza przyszłość! chwała trenerkom! moja Córcia lat 9 znów pokazała zadzior biegowy i zawziętość skorpiona. Na treningu gimnastyki stłukła okropnie bark, ale przyszedł akurat start w comiesięcznych dwóch naszych crosach toruńskich – dwie środy z rzędu. Bolało, ale powiedziłą, że nie odpuści. namawiałam, że jak naprawdę zaboli jeszcze bardziej – to ma zejść. A ona „w życiu, najwyżej się doczołgam” I doczołgała. A w następną środę na dystansie 1400 metrów dała tak czadu po górkach, na finiszu ostro pod górkę wzięła takiego chłopaczka, że… ech…Duma mnie rozpiera. Zaraz po niej zrobili swoje pętelki crossowe „starzy” 5x1400m i… znów zrobili życióweczki. Ja cię kręce… i jak tu nie biegać, nie mieć dalszych planów, marzeń?…najbliższe 15KM Bieg Samorządowy Łubianka
–
wese
2010/04/29 19:47:57
Spokojnie spokojnie zrobisz tążyciówkę ale na jesieni .Warunek teraz odpocznił 2-3 tyg a potem startuj jak najwięcej 10,15 rzadko połówki. Ale startuj jak się da to co tydzień . Zapraszam Cię do Zamościa na magiczna 100 100 km ale etapowe peno słyszałeś . Ja zawsze po tym biegu robiłem życiówki 3 lata temu 2:43 a miałem 47 lat :(((( Zamość to wschodnia gościnność i niemiecka dokładność . Ja już nie powielam błedów typu maraton na wiosne a potem jakoś to będzie teraz starty starty a maraton dopiero na jesieni . Według mnie JS jest the best i tego się trzymaj nie kilku srok :))Pozdrówka http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=1547
potym biegu w Dublinie pobiegłem 2:43 ale przedtem był Zamość
–
johnson.wp
2010/04/29 20:20:26
sfx długonogi – to były juz rozwazania treningowe, marudzić przestałem. Okres regeneracji jeszcze trwa ale dzisiaj z okazji wycieczki doliną Koscieliską, zrobiłem mały wypadzik biegowy ze schroniska Ornak do Ciemnosrmeczyńskiego Stawu: 2.5km, +/-150m, 17min. W dół leciałem „radośnie” – tak jak zaleca Mel – mistrzyni Rzeźnika 🙂 W sobotę rano runda 13km +/-300 na pożegnanie nieoczekiwanego poczatku lata w Bukowinie.
–
wojciech.staszewski
2010/04/29 20:33:48
wese – dałeś mi do myślenia. no i sporo nadziei tą życiówką 2:43/47. dzięki.
–
klamerka.1
2010/04/29 21:32:32
Ojej jak miło:)
Biegofanko – ciężko mówić o bieganiu – to raczej ustawiczne próby zazwyczaj kończone bólem, noga dalej nie pracuje tak jak powinna – ale swoje robić trzeba:) A poza tym – masz rację – jak tu usiedzieć w domu, gdy jest czas jabłoni i sypią się kwiaty:)
Kalabris – ale Ci zazdroszczę! Ja też kiedyś wystawię moje przyszłe pociechy:)) (będą od Twojej córci zasięgać porad:))
Wojtek – Ty mnie pamiętasz!?:)
Johnson – podoba mi się Limanowa Forest – poczekam aż mała Andantówna przyjdzie na świat i z Panią Andantową pomyślimy;) Sfx – bratku! hola hola! To Ty jeszcze nie wiesz, że 21:55 to jest mój czas na robienie wpisów? Ale zobacz jakam dziś miła – cała 21:55 jest Twoja:)
Corvus – jak ortopeda? Z tarczą czyś na tarczy powrócił?