sushi

Moja Sportowa Żona idzie na studia. Zostanie panią od wuefu przynajmniej z zawodu. A może będzie pracować w szkole, będzie świetna, charyzma połączona z bezwzględnością z nutką entuzjazmu. Ja bym nie mógł uczyć dzieciaków, bo by mi zakładali kosz na głowę. Nie od koszykówki.

Wybaczcie mi spóźnienie z kolejnym odcinkiem, ale zrobiłem sobie wczoraj wieczorem studenckie wagary. Poszliśmy z MSŻ na koncert, ale uciekliśmy stamtąd po 20 minutach, znaleźliśmy japońską knajpkę i w zasadzie pierwszy raz w życiu byliśmy na sushi. Miałem wrażenie, że dosiadł się do nas też Haruki Murakami.

Murakamiego ciągle słucham i słucham, ostatnio w środę na wolnym godzinnym bieganiu. To pierwszy trening, spokojny jak japoński starzec z przedmieść Tokio. Tętno 139 i nie miałem serca zmusić się do granicy przyzwoitości czyli 140. Tempo między 5:30 a 5:45. Zawsze lubiłem biegać wolno, za wolno. Warszawa pokazała, że daje to efekt, kiedy biega się również za długo.

Ale spoko, nie będę Was namawiał do czterogodzinnych wybiegań. Coraz bardziej widzę, że każdy człowiek ma inny klucz do podnoszenia formy. Jeden (wiemy który) biega za szybko, inny za dużo, ktoś woli biegi ciągłe, a ktoś robi mnóstwo siły.

Brnę przez „Bieganie metodą Danielsa”, trudne i ciekawe, tu Liczba jest prawie całą treścią. Jestem jeszcze w lesie, ale już widać, że to coś zupełnie innego niż bieganie metodą Skarżyńskiego. To co? Jeden z guru nie ma racji? Raczej każdy ma swoją rację. I każdy z nas może wybrać tę rację, która mu pasuje i spowoduje rozwój.

Biegałem w tym tygodniu trzy razy. W poniedziałek, zaraz po maratonie, było 30 minut bezzegarkowego truchtu po Łazienkach, bo wierzę, że takie szybko zrobione roztruchtanie stawia na nogi. A w czwartek już się wziąłem do roboty na przyszłość: fartlek z szybkimi odcinkami 1, 2, 3, 4, 3, 2, 1 minut na minutowych przerwach (jeśli chcecie spróbować, to minutowe przerwy robimy jeśli biegamy maraton koło 3 godzin, koło 3:30 półtoraminutowe, a od 4:00 – dwuminutowe; bo trening to nie licytacja, tylko sensownie dobrane obciążenia). Zostało mi potem z pięć minut do pół godziny, więc porobiłem trochę skipów co trzy kroki – nie na siłę, a na poprawę techniki kroku.

Tylko co to za przyszłość? Za dziesięć dni biegnę Poznań. I powiem Wam szczerze: nie chciałbym zrobić życiówki. Chciałbym, żeby ta bitwa warszawska trwała i trwała (to chyba głęboka psychologiczna przyczyna mojego opóźnienia kolejnego wpisu). Oczywiście pobiegnę mocno, ale cel, który mam, to wygrać z trójkołamaczem Marcinem W. z tegorocznej drużyny polskobiegowej (pocomaraton.blox.pl), bo Marcin zadeklarował w „Gazecie” cel: wygrać ze Staszewskim.

Nic więcej nie muszę, a nawet nie za bardzo chcę. Jeszcze nie nasyciłem się ostatnim kawałkiem sushi, żeby z ochotą sięgać po następny.

 

Updated: 1 października 2010 — 18:55

  1. wojciech.staszewski

    2010/10/01 09:59:38

    pierwszy 😉


    alena_wro

    2010/10/01 10:19:49

    cwaniak:)


    nuggers

    2010/10/01 10:32:49

    z tego wpisu i pierwszego komentarza emanuje hiperszczęśliwy Wojtek 🙂


    bolek.03

    2010/10/01 11:10:03

    Nauczyciel to zawód – orka. Wiem co mówię – moja mama jest nauczycielką. Zresztą – ja też („pan od polskiego”). Na szczęście dla dzieci – poza zawodem:) Niemniej – trzymam kciuki za małżonkę. Co do Warszawy – żaden maraton mnie tak nie wymęczył. Choć czas marniutki, najsłabszy od czasów życiówki. Myślę, że na brak sił po 25 km miało wpływ żołądkowe tornado, które przeszło (niestety też dosłownie:() przez mój organizm w sobotę wieczorem. Szczerze mówiąc czułem się tak, że nie wiedziałem, czy w ogóle pobiegnę w niedzielę. Ja niedawno skończyłem Murakamiego. Pięknie pisze o bieganiu. Fakt. Jakby ktoś miał ochotę to tu: reader.bloog.pl/id,6432765,title,Rodzaj-manii-Haruki-Murakami-O-czym-mowie-kiedy-mowie-o-bieganiu,index.html dzielę się tzw. wrażeniami z lektury. (Wojtek, sorry za lans:) Powodzenia w Poznaniu! Ja zasadzam się na Dębno.


    sfx

    2010/10/01 11:25:01

    Jestem w rozterce…
    w Poznaniu kibicować Wojtkowi czy szalejącemu Marcinowi W., którego sam Kołcz na siebie ostrzy.
    W zasadzie wygrana kołcza pewna, bo albo on, albo jego wychowanek 🙂


    quentino-tarantino

    2010/10/01 12:33:19

    Widzę, że Wodzu zrobił sobie mentalne roztrenowanie – bardzo dobry pomysł. A sushi Ci po Warszawie cały organizm osuszi.

    „tego co biega za szybko” odnotowałem.

    Tak zupełnie bez echa przeszedł wczorajszy sukces Wojtka – Rozwalacze. Bolesny text. Dałem do poczytania jako lekturę obowiązkową kilku „członkom mojej rodziny”…ku przestrodze i…czujności…bo…
    Nie znamy dopalacza ani własnej dzieciny…


    nuggers

    2010/10/01 13:24:40

    o, dzięki za wici – nie śledzę DF zbytnio, nie wiedziałem że jest taki artykuł a na głównej gazety nie widziawszy…


    nuggers

    2010/10/01 14:23:00

    uoj – jakąś okrojoną wersję dali na www a w pracy DF wyparował z wczorajszego egzemplarza gazety :/


    quentino-tarantino

    2010/10/01 14:33:05

    Text jest zarąbisty a dodatkowy sukces Kołcza to megazarąbisty tytuł na pierwszej stronie. Ale to chyba oczywiste – każdy kto w Gazecie zrąbi życiówkę w mara dostaje do dyspozycji okładkę 😉


    quentino-tarantino

    2010/10/01 14:34:10

    Miało być – zrobi… a zrąbi to chyba freudowska pomyłka…zrąbka…


    alena_wro

    2010/10/01 14:39:17

    tekst przerazajacy, mam nadzieje ze kogos powstrzyma. jakis czas temu zlapalam sie na tym ze prawie zawsze zgaduje jaki artykul napisal Wojtek:) chyba to wynika z tego ze DF jest obowiazkowy do przeczytania w porannym czwartkowym tramwaju:)


    slaszldr

    2010/10/01 16:01:04

    a u mnie w robocie wczoraj DF też zniknął z GW, i to się zdażyło pierwszy raz od kiedy ukazuje się DF, nawet jak był w poniedziałki…

    a może ktoś ma i pożyczy do przeczytania – proszę. Mogę odebrać w Poznaniu na M.


    quentino-tarantino

    2010/10/01 16:13:58

    slash – no przecież mam ten egzemplarz DF (Dla Fana – QT;-)


    nuggers

    2010/10/01 16:16:29

    slasz – ja w pn najpewniej będę mógł skołować pdf 🙂


    johnson.wp

    2010/10/01 17:38:07

    Nuggers – proponujesz kolekcjonerski egzemplarz „Rozwalaczy”? :))


    mksmdk

    2010/10/01 18:05:20

    Quentin – „jedynke” – po życiowie w GW dostaje sie jedynke
    Text w DużymF mnie osobiście rozwalił.W sumie to uważam że lepszy tytuł był by Rozpierdalacze

    Polacy zaraz polegną z Bułgarią -0-2 żal oglądać licze na sciane Bułgarów


    quentino-tarantino

    2010/10/01 18:17:30

    mksmdk – nie znam się na tym wydawniczym slangu ale zamiast jedynki dałbym autorowi szóstkę bo trafił w dziesiątkę


    mksmdk

    2010/10/01 18:30:04

    jedynka jedynce nie równa 🙂
    siatkarze na jedynkę złapali trojkę w plecy z Bułgarią i żegnaja Italię
    SZKODA – I TO JAK


    ocobiegatu

    2010/10/01 18:44:48

    Alena- nie biegnę bo nie mam w tej chwili licencji na bieganie..:)
    Art. 17 , pkt.2 oco- regulaminu
    Licencja na bieganie zostaje przez Mózg czasowo cofnięta w przypadku kiedy Organizm ma wagę przekraczającą WN ( wagę należną ) określoną w par.2 pkt.3
    Aktualnie mam jednak licencje na chód sportowy i NW i chcę wziąć udział za tydzien w imprezie „Przewietrz sie na olimpijskim:.
    Quentino – miałem ochotę na MP , dzięki za proponowaną gościnę ale..
    par.145 . pkt 6 W szczególnych przypadkach Mózg udziela Organizmowi zgody na drugi maraton w roku , pod warunkiem , że Organizm zgłosi taką chęć , z podaniem dyscypliny sportu , nie później jak 13 tygodni przed maratonem..:).
    Niestety…
    U mnie jest zero spontaniczności, tak to jest jak się całe życie ma stały kontakt z niemieckimi firmami..:))


    quentino-tarantino

    2010/10/01 18:54:55

    oco – minuty temu rozmawiałem z biegofanką w sprawie Poznania i niestety następne maratony to w przyszłym roku ale za to coś koło tuzina 😉
    Miałem do Ciebie dzwonić wieczorem. Przemyśl to jeszcze!


    basdlamas

    2010/10/01 20:34:55

    hello moje wszystkie miśki. Ostatni weekend trenowania a od Poniedziałku zwalaniamy i mentalnie szykuje się do MP.:))) juz niedlugoooooooooooo :). A dzisiaj dokonałem zakupu z którego sie bardzo ciesze…. po wycieczce zz corvusem i jego „namowie”- czyt. pokazaniu kupiłem plecaczek biegowy… rewelacja…deuter race x air polecam.

    ha i w inter sporcie złapałem genialną maść second skin – którą johnson wypróbować dał corvusowi a on mnie. Super..polecam…

    W ten weekend powodzenia życzę w startach i przed obejrzyjcie sobie na youtubie FORFITERA:)

    Wszystkim co teraz biegną w weekend powodzenia


    piotrek.krawczyk

    2010/10/01 22:09:00

    Dziki z ostatniej chwili:
    W stolicy wojna o Quentina Tarantina! 🙂 Krzyż na Krakowskim to przy tym nudy. A Dziki uczy się na pamięć jutrzejszej trasy setki w Puszczy Kampinoskiej. I czuję się jak nastolatka przed randką: nie wiem w co się ubrać. Jakby to było 50 km biegłbym w jednym. Johnson, Mistrzu, w co się ubrać??? Ma być 2*C ale bez opadów. Będę miał asystę co około 20 km na trasie. Dziki. Już się nie mogę doczekać. Na pierwszą setkę, a wcześniej na spotkanie z Tarantinem.


    quentino-tarantino

    2010/10/01 22:19:30

    Szczerze mówiąc jestem lekko zszokowany…Dziki i TomikGrewiński „przeginają” – fantastyczni goście! Więcej opiszę po powrocie z Wawy ale…
    I to jest też rewelacyjne w bieganiu poza bieganiem…
    Jutro mam dwa spotkania na szczycie – z Kołczem i Dzikim a w niedzielę z Tomikiem i Nuggersem. Muszę się ogarnąć tak żeby nie zapomnieć…o niedzielnym biegu 😉


    piotrek.krawczyk

    2010/10/01 22:20:49

    Ale wiesz co Tarantino. Wolę moją setkę niż Twoją dychę. Wolę bardzo dlugi bieg z powolną agonią niż rypanie w szybkiego trupa. Na dzisiaj tak wolę i chyba takie jest po prostu moje bieganie.


    quentino-tarantino

    2010/10/01 22:31:25

    I ja Cię rozumiem ale…każdy dystans ma swój urok i dramaturgię 😉 W niedzielę będę chciał pokonać wewnętrznego cykora, który tkwi we mnie od Porażki Fizjologicznej na wiosennej Cracovii…potem biegłem i dychę i połówkę ale uważam, ze wewnętrznie spękałem…zaciągnięty hamulec po Krakowie stopował mnie przez tych kilka biegów. Pora go odblokować. Nie wiem jak będzie podczas pierwszych paru km (tłum + podbiegi) ale ostatnia piątka to ma być czerpanie „z głowy i wątroby”…


    nuggers

    2010/10/01 23:04:57

    dobry plan, Que 🙂


    slaszldr

    2010/10/02 00:06:41

    to ja swoje 3 grosze (a może 12 groszy ?) w sprawie pasożycenia się na blogu Wojtka.
    Skoro jutro 35km z czego 20 pierwsze ciut szybciej niż 5’10” na km a potem 15km w tempie planowanym na maraton, czyli na dzisiaj 4’25” to co dzisiaj. Ano dzisiaj….

    …. tak 18km rozbiegania. Była w Trójmieście tak piękna pogoda, że poszedłem biegać po alejkach nadmorskich, a że było bezwietrznie i generalnie cudnie to 9 i 10km przebiegłem sobie samiutką plażą. Była parę dni temu sztormowa pogoda (nie mylić ze sztormem) i plaża była mokra i twarda, biegło się nie jak latem tylko prawie jak po asfalcie. Fajne 2km relaksu. A na plaży pusto, kilku biegających.

    No i niedługo można się wybrać na gdańską starówkę. Omijam to miejsce od czerwca do września a zwłaszcza w czasie jarmarku dominikańskiego.

    Fajne są różne miejsca jak już turyści wyjadą… Odpoczołem dzisiaj bardzo.

    Dziki – bądź dzielny, Twoja chwała Cię poprzedzać będzie na wieki.


    quentino-tarantino

    2010/10/02 10:17:03

    slash – to co Ty dzisiaj chcesz pobiec, osobiście nazywam „wybieganie z zajobem”. Kto próbował ten wie o co chodzi. Trzymaj się, zwłaszcza w trakcie 15km zajoba 😉

    Dzikiemu energię do „100” spróbuję przekazać dziś wieczorem 😉


    quentino-tarantino

    2010/10/02 10:23:25

    Dziś rano tylko rozruch. Miało być 3km wyszło 5km – tak się ładnie pruło do przodu. A na koniec kilka przebieżek. No właśnie, przebieżek. Kto wymyślił aby takie krótkie ale spidziarskie odcinki nazwać przebieżkami. Przebieżka to krótki, łagodny bieg rozluźniający mięśnie. Zaprzeczenie „naszej” przebieżki.
    To powinno nazywać się przyspieszka albo przedmuszka (aby przedmuchać nasz system wentylacyjny).


    alena_wro

    2010/10/02 12:01:39

    heh:) wlasnie 2. raz w zyciu moglam byc na pudle:) niestety musialam wczesniej uciec, ale bylam 3. w open kobiet:) na 8km:) trampampam:))) czas 37min i cos tam sekund (dowiem sie z internetu) dla mnie tez jest cudowny:)
    piekna ta sobota jest:)


    biegofanka

    2010/10/02 13:30:36

    Quentino – tak, koło tuzina… ha, ha, ha;)
    Dzisiaj zrobiłam w końcu po chorobie pierwszy roztrucht… łatwo nie było, chociaż pogoda super. Od nowa muszę zaczynać, a przecież już na koniec października mam kolejny bieg z cyklu GP Świdnicy…


    biegofanka

    2010/10/02 13:32:30

    Quentino:
    jutro pędź jak strzała,
    ile fabryka w nogach dała.
    Na dychę życiówkę pobij,
    tylko po drodze się nie obij;))


    biegofanka

    2010/10/02 13:36:04

    Dziki:
    Twoja setka będzie wielka,
    jak wielkie masz serce.
    Przebiec ją to dla Ciebie rewelka,
    choć meta będzie po męce.

    My już kciuki tu trzymamy
    i energii Ci dodamy:))


    biegofanka

    2010/10/02 13:40:04

    Alena – gratuluję!:))


    basdlamas

    2010/10/02 15:05:38

    Piękna Pogoda w Pyrkowej Stolicy o piękna…. bieganko 8 km i elegancko.

    biegofanka – niezłe rymy 🙂 ja tez jakiś poproszę 🙂


    johnson.wp

    2010/10/02 17:51:16

    Dzikiemu wysłałem szczegóły ubioru do podawania na maxa przez 100km na sms-a, żeby Was nie gorszyć:) Generalnie w Puszczy elegancja nie obowiązuje, a nawet można sobie pofolgować jak drzewiej dzicy to czynili:)
    Dziki – żeby Ci mocy w bateryjkach nie zabrakło, tych od latarki oczywiście, bo o mocy własnej nie wątpię!


    johnson.wp

    2010/10/02 17:53:34

    Dziki pewnie wystartuje nie o 20 ale o 24, bo na to pozwala regulamin gdy ktoś jest szybki…


    ocobiegatu

    2010/10/02 18:15:37

    Gdy na starcie jest Alena
    później w biegu uśmiech , wena..
    a zaś muzyk Basdlamas no cóż dzisiaj znowu w las !…)
    Gdy na starcie jest Quentino albo kino albo wino
    A Ty Dziki ! nasz ultrasie !
    Będzie pięknie ! Ty …

    wiedziałem , że dla ultrasa nie da się wymyśleć dobrego rymu aby ktoś sie nie obraził ..:)

    Dziki – bobasie, kibicuję Ci szczególnie bo na 100km też się idzie …
    „Dobry w ultra jest ten kto wie ,kiedy biec a nie iść i kiedy iść a nie biec”.
    Nie szukać na google albo yahoo – to oco-cytat..:)


    basdlamas

    2010/10/02 18:32:56

    oco – superowooo 🙂


    piotrek.krawczyk

    2010/10/02 21:56:09

    Tu Dziki
    Dzięki. Jadę na start. Mistrzu Johnsonie – dziękuję za porady. Tarantino też gotowy. Widziałem…


    basdlamas

    2010/10/02 22:08:22

    powodzenia Dziki


    johnson.wp

    2010/10/03 00:12:09

    Dziki zaczął 15 minut temu, więc pewnie jest już na 3 kilometrze. Napieraj!!!


    wojciech.staszewski

    2010/10/03 01:05:50

    Ale biegowy dzień. Rano start (szczegóły w poniedziałek). Wieczór przegadany z Quentinem T., a teraz właśnie wróciłem z Puszczy K. Dziki wystartował równo o północy, razem z nim z 30 górników, wszyscy z czołówkami. Bogu, jeśli jest, dziękowałem, że nie muszę ruszać z nimi – w coraz chłodniejszą noc, w nieprzyjazny i ciemny las jak z horrorów dla dzieci, na kilkunastogodzinny wysiłek.
    Ultra i to w dodatku przygodowe, to inna bajka; dla dorosłych.


    czepiak.czarny

    2010/10/03 02:35:47

    Dziki, żeby Twoja Puszcza godnie Cię przyjęła. Walcz dzielnie!
    Wojtek, bo dzieci to niewinne maratoniki chcą śmigać 🙂

    Alena, pięknie!

    Powodzenia dla wszystkich startujących jutro i cytując samego Que: darz z rur!


    corvus78

    2010/10/03 07:09:46

    czy ktoś wie na jakim etapie jest Dziki???

    Quentino o 12 zaczynam trzymać kciuki

    pięknej niedzieli wszystkim życzę


    pict

    2010/10/03 07:43:40

    Powodzenia Dziki i wszyscy dziś biegnący. U mnie spoko – niby trenuję przed Dębnem, ale w złamanie 3ki raczej nie wierzę – ból kolana utrzymujący się od Biegu Powstania Warszawskiego raczej mi w tym nie pomoże (ale walkę podejmę) – zastanawiam się właśnie czy zaaplikować sobie teraz 2 tygodnie mocnych treningów do Dębna (uwieńczone 10km w miejscowości Adamów 17 października, czy może spróbować się doleczyć przez kilak dni i dotruchtać do maratonu.


    sfx

    2010/10/03 09:03:25

    Dziki rozpoczyna już dziesiątą godzinę, pewnie zbliża się do osiemdziesiątki :)… 3m się

    A o Warszawie rozpisują sie tylko w kategorii korków, a nie sportu… żenada…
    Que za 3h będzie zapdalał.

    Powodzenia wszystkim.

    Ja lecę na krosik. Na 9:20.


    nuggers

    2010/10/03 09:23:36

    Nuggers tez ale nie tak szybko jak Que czy Dziki ;)))

    Dziki – kosisz Puszcze!!! ;)))


    johnson.wp

    2010/10/03 09:56:50

    No tak, między 2:30 a 7 rano nikt na blogu nie czuwał gdy Dziki kosił Puszczę. Trochę się wstydzę za nas… Teraz pewnie jeszcze do 13-14 musi mu starczyć sił. Jesli biegnie po zwycięstwo to tyle w zeszłych latach nabiegali najlepsi… Grunt, że już dawno skończyły się nocne omamy i zwidy. Pewnie w tym słońcu nadeszły nowe siły


    ocobiegatu

    2010/10/03 12:31:50

    Jakież piekne dzisiaj słońce
    gdzieś w oddali biegną gońce
    z dobrą biegną tu nowiną nie , nie bójcie sie , nie zginą..:)


    czepiak.czarny

    2010/10/03 13:43:36

    Macie jakieś wieści?


    biega_czu

    2010/10/03 13:48:42

    Dziki jeszcze w trasie? A dzisiaj piękny dzień na bieganie. Słońce, ale przy temperaturze 11-12 stopni. Czasami tylko lekko przypalało. Dzisiaj moje ostatnie długie bieganie przed Poznaniem. Nie chcę zapeszać, ale dyspozycja doskonała :)))
    A quentin-t już dobiegł? Trzymam kciuki za tego szaleńca 😉 i Dzikusa…


    corvus78

    2010/10/03 14:25:05

    Quentino i Tomik mają nowe życiówki


    johnson.wp

    2010/10/03 14:31:14

    Czy ktoś dzwonił do Dzikiego? Nie chcę go denerwować na finiszu…


    nuggers

    2010/10/03 14:35:51

    Nuggers tez 🙂 teraz siedzimy we wloskiej knajpie w komplecie :)))

    Jak Dziki???!!! 🙂


    czepiak.czarny

    2010/10/03 14:55:13

    Mistrzu Johnsonie myślę, że odezwie się do Ciebie, gdy wybiegnie z dziczy..


    czepiak.czarny

    2010/10/03 14:56:23

    Gratki dla życiówkowiczów!


    nuggers

    2010/10/03 16:02:12

    A w ogole to jedlismy w restauracji na ulicy Zwyciezcow 😀


    czepiak.czarny

    2010/10/03 16:07:12

    Wie ktoś co z Dzikim?


    andante78

    2010/10/03 16:10:15

    W oczekiwaniu na relację z ultrawyczynu Dzikiego (Dziki, dlaczego Ty nie chcesz ze mną rozmawiac przez tel ;)), to napiszę, że właśnie ukończyłem swój 20 półmaraton – swoją drogą to ciekawe, czy można w przypadku biegów mówic o jubileuszach? 😉 – z wiceżyciówką 1:29:45, ostatni mocny akcent przed Poznaniem. Super pogoda, chłodno, a do tego słoneczko i bezchmurne niebo. Dzisiaj też półmaratonką została Klamerka i złamała (i to z zapasem) 2 godziny :-).


    piotrek.krawczyk

    2010/10/03 16:39:55

    Hej. Dziki jest ultrasem. Napiszę.
    Andante – gratuluję połówki! I oświadczam, że telefony od Ciebie są Dzikiemu miłe zawsze, były i będą. Dziękuję Wam. Napiszę coś wieczorkiem, bo wtapiam się w życie rodzinne po ultaramaratonie, a wygląda to życie inaczej. Jeszcze nie wiem jaka różnica. Johnson wie, ja się dowiem. Od siebie.


    piotrek.krawczyk

    2010/10/03 16:41:25

    Tarantino, stary. Gratulacje! Podaj/podajcie wynik Tarantina.
    To do wieczorka.
    Dziki


    nuggers

    2010/10/03 16:52:25

    Ja wynik Que znam ale nie pozbawie go przyjemnosci pisania o zyciowce 🙂

    W ogole to sympatyczne spotkanie wyszlo bo oprocz nas trzech i mojej kobiety byli jeszcze rowerowi sasiedzi Wojtka i JSZ 🙂

    Teraz siedzimy sobie (juz bez Que i Tomika) kilka metrow od mieszkania Kolcza, na herbatce 🙂 moje nogi w niezlej formie jak na zyciowke – czyzbym nie dal z siebie wszystkiego??? ;))


    biegofanka

    2010/10/03 18:26:10

    Brawo chłopaki: Nuggers – super! Andante, no to forma przed Poznaniem jest, brawo! Klamerko, ale się rozkręcasz, świetnie!:))


    biegofanka

    2010/10/03 18:28:19

    Dziki jest ultrasem,
    przebiegł 100 km z zapasem (na pewno).
    Teraz trzeba w domu trochę pobyć
    i nowy rekord opić (Dziki chyba nie pije %);))
    Brawo Dziki!


    biegofanka

    2010/10/03 18:30:20

    Quentino jak zwykle szczęśliwy,
    bo życiówka nie na niby.
    Nogi mocne dalej ma
    i w Dębnie po życiówkę pogna.

    Wiem, jaką ma życiówkę, ale też niech autor sam relację zda.


    biegofanka

    2010/10/03 18:33:28

    Basdlamas – mówisz i masz.
    A co byś chciał, żebym o Tobie napisała.
    Żeś młokos jeszcze i chciałabyś, żeby energia dopisywała.
    Żeby Ci się świetnie grało
    i żeby też dobrze biegało.
    Co byś jeszcze od życia chciał?
    To już żeś sam pewnie sobie dopowiedział…


    ocobiegatu

    2010/10/03 18:36:04

    Gratuluję wszystkim występów , no normalnie juz drugi raz piszę , że skrzynka nagraniowa z życzeniami w łubu dubu PB klubie jest pilnie potrzebna..:).
    Bo tak to wszyscy odhaczają w swoich notesach – kto tam komu życzył, gratulował a kto nie..:). A zapomnieć można . Praktyczne to byłoby a jakże..:).
    Wyniki nie wątpię piękne.
    Wszystkie wyniki są formalnością …ale formalności trzeba pomóc…:).
    Światowy Dzien Marszu uczciłem maks piątką na 5km..
    To było niemądre po 2 miesiącach bez biegu pobiec 5km na maksa od razu – Wasza wina , jak nosi to nosi..:)


    ocobiegatu

    2010/10/03 18:39:53

    biegofanko – zapomniałaś o Tomiku , który z uwagi na konsekwentne choć wolniejsze postępy ma przecież fan klub na Dolnym Śląsku !..:).
    Szykuj wierszyk pod Tomika – coś Tomika -wynik fika by pasowało..:)
    no dobrze ..
    nie ma lepszych nad Tomika choć mu wynik czasem fika..:)


    corvus78

    2010/10/03 18:56:10

    BREAKING NEWS SMS – Dziki do Johnsona (prosił abym to napisał)
    cytuję „Johnson do 50 km drugie miejsce na 100 km (!!!!!!! tak przeleciałem wszystko plus około 6 km na błądzenie) mówią, że 3-4.
    Bolą czwórki i stopy do zniesienia. Jest ok. Jestem ULTRASEM. Acha 13:25. Szybciej nie mogłem. Bo jestem zielonym U….” koniec cytatu

    pięknie Dziki, pięknie, gratuluję i czekamy na relację

    gratuluję również wszystkim dzisiejszym rekordołamaczom

    a biegowo to dzisiaj byłem na wystawie zwierząt z córką, żeby wiedziała co to jest bioróżnorodność i że mleko nie bierze się z kartonika, czyli pobiegaliśmy 3, 5 godziny
    a później 15 km – miała być wycieczka, a było 5min8sek/km
    maraton się zbliża


    basdlamas

    2010/10/03 18:58:56

    biegofanka – dzięki bardzo


    basdlamas

    2010/10/03 19:00:18

    Corvus -to nieżle dzisiaj podkręciłeś…


    sten2007

    2010/10/03 19:32:22

    Dziki , a mieliśmy razem pobiegać po puszczy, ale wiem, że to ja nawaliłem. Żeby nie wiem co, w przysłym roku biegnę setkę i już teraz kłaniam się mistrzowi z prośbą o rady i wskazówki.
    A ja no cóż, zrobiłem dzisiaj życiówke na 10km (49:51). Niby niewiele, ale ponad rok o nią walczyłem. Przy okazji pytanie do tych co się znają na fizjologii: o co chodzi?
    W ostatnią niedzielę biegłem maraton z ambitnnym planem złamania 4 h, nie udało się, wyszło 4:09. Z tego co sie naczytałem, to po maratonie regeneracja trwa 3 tygodnie. A ja w poniedziałek 8km w wolnym tempie, w środę 10 km w wolnym tempie, w czwartek 11km w tempie o 15 sek szybciej niz średnia w maratonie + 3 km w tempie 5:00 (tempo na 10km), w sobotę 8 km wolno, z w niedzielę życówka.
    O co chodzi?


    tomikgrewinski

    2010/10/03 19:32:29

    Dziki – Mistrzu!
    myslalem o tobie wczoraj zasypiajac – ze juz biegniesz i dzis wstajac rano – ze jeszcze biegniesz ….
    ultra(gra)tulacje!!! jestes wielki 🙂

    alena,andante – Brawo!

    oco pozdrawiam caly fanclub 🙂
    moj dzisiejszy wynik z Biegnij Warszawo fiknal na 52.58 – nowa zyciowka na 10k Wojtek a ty sie poprostu ciesz,raduj i delektuj… 🙂


    corvus78

    2010/10/03 19:33:31

    tempo podkręcił Murakami Norwegian Wood, zasłuchałem się i tak z nóżki na nóżkę i tyle wyszło;
    Bas czekamy na test plecaka


    piotrek.krawczyk

    2010/10/03 19:37:33

    Hej. Jutro napiszę mojego bloga w blogu 🙂
    Oto rozdziały:
    Czarna Puszcza zapełnia się.
    Sześć godzin ciemności, mgły i wszędzie szron.
    Zagubiony w ciemności; ultraska samotność.
    Stary dureń Dziki.
    Słońce i wiatr.
    Walka z szatanem.
    Piotrek B. czyli przyjaciel i psycholog na trasie.
    Zagubiony w dzień.
    Mapa i pomoce naukowe.
    Góry i rzeki.
    Dziki dobry kolega.
    Moja Puszcza.
    Koniec; szczęście na mecie. Stan po setce; jestem innym człowiekiem??

    Nie zamierzam „przemyśleć” i napisać. To nie podlega obróbce intelektualnej (prawda Johnson?). Zamierzam iść spać 🙂 Pa
    Nuggers – gratuluję życióweczki! A wynik i progres? Swój możesz podać 🙂
    Dziki


    piotrek.krawczyk

    2010/10/03 19:46:51

    Sten – pobiegamy, musimy 🙂 Życióweczka zacna, gratuluję z ultraskiego, zdrowego (jak dowiódł Johnson) serca. Tomik – przyjmij gratulacje od Dzikiego z ultraskiego, zdrowego serca 🙂
    Dziki i jego organy idą spać. Dziki


    nuggers

    2010/10/03 20:06:01

    No u mnie sympatycznie, dwa tygodnir biegalem tylko regularnie pod ten start i:
    Netto 52:45 co daje poprawe zyciowki o dwie minuty (z majowego biegu zoo) oraz o 6m3s w stosunku do biegnij wawo 2009 🙂
    Jeszcze lepiej to wyglada w klasyfikacjach, bo w ogolnej progres roczny o ponad 1400 miejsc a meskiej o ok 1100 🙂 nie pamietam dokladnie bo tylko raz na stronie dzis patrzylem a pisze z koma. Tomik – nie dostalem smsa 😉
    Smiesznie bo z Tomikiem wpadalismy na mete prawie rownoczesnie i z zyciowkami.
    Smiesznie tez sie szukalismy przed startem ale ja tego tak smiesznie jak Que nie ujme w slowach wiec moze jemu zostawie jesli zechce wspomniec. Oke, Que? 🙂


    basdlamas

    2010/10/03 20:57:29

    juz tylko 7 dni do debiutu!!:) w MP

    Corvus – jutro sprawdzanie plecaka i na bank opisze:)


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:04:50

    Ja pierdziu! Co to był za weekend…tego wszystkiego nie da się opisać w kilku wpisiątkach!

    Po pierwsze – wielkie dzięki dla Wszystkich, którzy życzyli, gratulowali, kibicowali. To naprawdę pomaga.
    Po drugie – „ja nie znam słów którymi bym mógł powiedzieć Tobie, co to za stan”…
    W Wawie spędziłem 22 godziny a wrażeń jest jak z tygodnia.

    Zaczęło się od spotkania z Dzikim – no co Wam będe pisał – Dziki to jest Ktoś. A bilet całodobowy może i w ramkę oprawie 😉 O Dzikim jeszcze bedzie…

    Potem krótkie spotkanie ze starym znajomym-niebiegatym.

    No i nadszedł czas na wizytę u Państwa Kołczowskich, gdzie Gandhi filozoficznie rozprawia nad ludami Polinezji…
    „Quentino, Ty specjalnie przyjechałeś do Wawy na ten bieg?” – zapytała sympatyczna mama rezolutnej córeczki. Gdy dziś wracałem do Poznania to przypomniało mi się to pytanie i odpowiedź jest piękna – to był niesamowity halfweekend! Jak warto było!
    Rezolutna córeczka – texty perełki…”Dzień dobry. A z jakiego kraju pan przyjechał panie Quentino?” To jest jedno z piekniejszych i powalających pytań jakie mi zadano:-)
    Improwizowałem – „Ten kraj jest 300km stąd i nazywa się Wielkopolska”. Bardzo dziekuję za bardzo sympatyczny wieczór!


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:19:20

    Tomik i Nuggers – napisać, że to super chłopaki to rażąca niesprawiedliwość 😉

    Tomik – 143 razy już Ci dziękowałem ale pozwól, że dorzucę jeszcze raz – DZIEKUJĘ!
    Człowiek Orkiestra! A gdy wczoraj późną nocą wymienialiśmy się doświadczeniami biegowymi to były tak zbieżne, że aż nie do wiary! No co Wam będę ściemniał – polubiłem Gościa od razu.

    Nuggers – nasze szukanie się przed startem to kolejne perełki. Ciężkie do przekazania na blogu bo to trzeba na żywca (sorry – w realu…) ale spróbuję…
    Kilka minut do startu, ja już przeskoczyłem płotek aby nie startować pod koniec stawki i wypatruję chłopaka z końcówką nr ..64. Widzę, że 20 m z tyłu jakiś colo rozgląda się i ma na końcu nr 64. Pojawia się przy mnie Tomik a ja mówie mu aby zagadnął gościa „Bo to na pewno Nuggers/Maciek”…Tomik nie został pobity a ja odetchnąłem z ulgą, że cały i zdrów mógł rozpocząć bieg…normalnie na minę Go wsadziłem 😉 Ale to nie koniec…wypatruję, selekcjonuję jak przed wejściem do „lokalu dla wyodrębnionych”…Nahle! Jest! To będzie ten.
    – Maciek?
    -Tak.
    – Nuggers?
    – Nie.
    Czujecie?! Wyłuskałem z prawie 10 000 ludzi gościa i trafiłem imię 😉 A że miał pewnie jakąś choojovą xywkę to co ja za to mogę…


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:20:02

    Potem był bieg ale kogo to obchodzi. Jest start, biegniemy i już meta.


    ocobiegatu

    2010/10/03 21:27:02

    sten – ja sie na maratonach nie znam bo na razie miałem dwa maratony haapeningowe – jeden , debiut jako trening pod Greifa a drugi ten chodziarski.
    Wydaje mi sie ,ze to nie tak iż maja byc te 3 tygodnie na regenerację bo nie każdy robi maraton na maksa . Jak sie maraton robi na 70-72% hrmax to jest to trening a nie wyczyn…Ja tak zrobiłem juz 2 razy , ustawiłem sobie takie tempo aby mieć luksus w maratonie , jakis tam wynik , zero ambicji ..:). Z kolei szybko sie regeneruje , nawet jak na oco-ramollino – to takie moje określenie oco który chodzi jak po linie..:).
    Maraton to dla mnie coś co ma mi nie zaburzyć normalnego rekreacyjnego uprawiania czegośi. Moja opcja – gorszy wynik , bo jako milosnik 3-5km nie zalezy mi na wyniku w maratonie, ale w zamian mam zupelnie bezkolizyjny , szybki powrot do normalnosci. Do czego zmierzam…
    Ktos kto robi maraton na maksa , to musi pozniej sie dluzej regenerowac , z tym sie chyba wszyscy zgodzimy – pomijamy sprawy takie jak wieloletni trening i bieganie maratonow co 2 tygodnie.
    Leń taki jak ja regeneruje sie szybko bo nie ma z czego sie regenerowac..:).
    Podstawowy wskaznik – % maksymalnego tetna w maratonie ,bo tu sa przemiany tluszcz-glikogen , moze masz wieksze poczucie zmeczenia na danym tetnie , pobiegles
    na stosunkowo niskim tetnie a wydawalo Ci sie ,ze to juz maks mozliwosci.
    No i szybko zregenerowales sie na szybsze biegi. Tak mi sie wydaje . Pomijamy tu sprawy od Mr. Tima Noakes czyli główka..:)


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:27:58

    Po biegu umówiliśmy się w nieco szerszym gronie na Pasta Party.
    Wchodzę do restauracji.
    – Dla pana stolik na ile osób bo nie wiem czy będzie?…
    Qrva w główkach się niektórym przewraca bo i ton z lekka arogancki.
    – 6 osób.
    – Zaraz sprawdzę…Jest. MA PAN SZCZĘŚCIE.
    – To państwo macie szczęście, że tu wszedłem. Bo nie wszędzie wchodzę.
    No i się pani odprężyła w uśmiechu i dalej było już bez zgrzytów.
    Co to się dzieje z tymi pipolami samtajmz…

    Dołączył Nuggers z Anią i Znajomymi co mają bike-owe życie. Miłe spotkanie ale biegacze na jednym końcu „wydębionego” stolika a bikeowcy na drugim 😉


    nuggers

    2010/10/03 21:31:18

    Que – będę korzystał z tej ciętej riposty przy takich okazjach :DDD hahaha, HIT!! 🙂


    biega_czu

    2010/10/03 21:33:26

    Dużo dobrych emocji przyniosła ta słoneczna niedziela 🙂 I dla tych „tylko” trenujących i dla tych ścigających. A dobre emocje trzeba zacząć kolekcjonować tak jak węglowodany, bo za tydzien mogą sie przydać na którymś kilometrze w POZnaniu :))) Gratulacje dla dzisiejszych BOHATERÓW!!!


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:49:04

    Wczoraj podczas wieczornych rozmów z Wodzem powiedziałem, że marzę o Perfekcyjnym Biegu we własnym wykonaniu…Tak aby mieć własny organizm pod kontrolą psychofizyczną i żeby to skończyło się fajną życiówką. Dzisiejszy bieg był bliski tego ideału…Takie bieganie to tylko z najlepszym sexem może konkurować.

    Zacząłem za ostro czyli w sam raz bo to nie maraton tylko dycha i nic nie poczułem. Na pierwszych metrach nawet maruderzy nie przeszkadzali za bardzo. Drugi km też super.
    No i na trzecim pojawiła sie pierwsza i ostatnia Premia Górska. Zabrała sekundy, 2 kg zdrowia a koszulki lidera nie dała. Gdy zbliżałem się do jej szczytu przypomniał mi się text Dzikiego z wczorajszej kawki piwnej na Centralnym:
    – Gdy wbiegniesz na tą górkę odwróć sie i spójrz na tą kolorową rzekę.
    Dokładnie tak zrobiłem i wrażenie mnie powaliło. Gdy się wspinałem na tą „sanguszki” to przed sobą miałem strumyk zielonych koszulek a za mną dorzecze Nilu…
    Przez nastepne 2 km wsłuchiwałem się w organizm – jakie straty poczyniła Czomolungma. Uspokoiłem coś co inni nazywają tętnem a ja – pulsującym przedrzeźniaczem…co przyspieszysz to cię przedrzeźnia, zwolnisz – tak samo.
    Na 5 km dotarło do mnie, że grzeje jak w lipcu ale nie marudziłem – to nie mara aby pękać z powodu słońca. Damy radę. Przyspieszyłem. Wiedziałem, że jest dobrze i tak trzeba trzymać. No i deserek – ktoś narzekał na podbieg na 3km…na pewno nie ja 🙂 Bo ostatni km to było na pazoory z zajebistej goory. Do tego stopnia, że trzeba sie było koncentrować na utrzymani równowagi i nahle…meta. Depnąłem i wyszła życiówka o 2 minuty 41:27…plasterki miodu na moje serduszko. Wiem, że to bieg masowy i kilka tysięcy osób może nie robić wrażenia ale zająłem 146 miejsce w generalce. Po co mi pudło 😉


    biegofanka

    2010/10/03 21:52:17

    Już się poprawiam…
    Tomik pobiegł jak atomik,
    pewnie wziął przed izotonik.
    Chłop nasz też postępy robi,
    fanclub za to go ozdobi:))


    biegofanka

    2010/10/03 21:54:09

    Quentino – nasz skromniś…;))


    quentino-tarantino

    2010/10/03 21:57:56

    biegofanka – nasza kłująca szpileczka ;-))))


    sten2007

    2010/10/03 22:00:19

    Ale zarąbiste wpisy. Wypasiona energia. Teraz mogę iść spać:)


    biegofanka

    2010/10/03 22:00:27

    No, nie chciej, żebym Ci szpileczkę wbiła, bo nie wiesz, czy nie masz do czynienia z czarownicą…;))


    biegofanka

    2010/10/03 22:01:35

    A poważnie… delektuj się i opowiadaj… masz o czym i ciesz się, bo masz z czego:))


    biegofanka

    2010/10/03 22:02:43

    Tak Sten – sama pozytywna energia tutaj od wszystkich płynie… miłych snów:))


    quentino-tarantino

    2010/10/03 22:02:46

    Szpilka przez Gruboskórnego nie przejdzie. No chyba, że szpileczka od bucika co to prawie na szyji ma swój finał…


    biegofanka

    2010/10/03 22:05:17

    To wszystkim miłej nocy, idziemy spać, bo startujący na koniec przyszłego tygodnia potrzebują dużo dobrego snu…:))


    ocobiegatu

    2010/10/03 22:09:48

    która ma zazwyczaj Sabat na Sobótce..:)

    my zdolnoślązacy sie rozumiemy – piszemy jeden po drugim..:)


    ocobiegatu

    2010/10/03 22:11:16

    o kurczę a la Laskowik sie wciął..:)
    que sera sera whatever will be will be..:)


    biegofanka

    2010/10/03 22:18:46

    Na zakończenie dzisiejszego dnia…
    „Sztuka życia – to cieszyć się małym szczęściem” (Phil Bosmans)
    I takim szczęściem jest dla nas amatorów biegania właśnie bieganie i możliwość pokonywania siebie, własnych słabości, zdobywania kolejnych życiówek na zawodach, imprezach biegowych masowych… i na naszych samotnych treningach…


    nuggers

    2010/10/03 22:21:10

    Tomik, Que – zapomniałem Wam dziś powiedzieć, więc rzucę już tu, oficjalnie – dziś zacząłem sezon przygotowań do maratonu kwietniowego 🙂 już sobie wcześniej wbiłem do łepa, że to będzie symboliczny start, ostatnie treningi były jeszcze pod dyszkę 🙂

    teraz mam plan trochę poszlifować ten dystans przez październik, co by jeszcze trochę urwać na niepodległości, i z tej bazy uderzać w dłuższe wybiegania i robienie siły przez jesień i zimę 🙂


    johnson.wp

    2010/10/03 23:09:34

    Johnson wrócił do domu, zaglądnął do wpisu beniaminka ultraska, wzruszył się i głaszcze wirtualnie dzikuska po jego śpiących organach biegowych, ze szczególną empatią do promieniującego nowym życiem serca…
    Zamykam cichutko ten rozdział i teraz mogę wrzasnąć na cały korytarz:
    GRATULACJE DZISIEJSI REKORDZIŚCI!!!


    alena_wro

    2010/10/03 23:42:02

    🙂 od wczoraj nie bylam w internecie i myslalam ze to tylko ja mialam cudowny dzien:) a tu tyle zyciowek!!! i Dziki ze swoja setka..13 godzin biegania..wow….mam nadzieje ze kiedys bede miala tyle odwagi zeby stanac na starcie setki.
    a poki co przygotowania do Debna trwaja:) 2h 10 min biegania po lasach, w tym 2 kolka naokolo przepieknego jeziora z zawodami wioslarzy, kibicami, dzieciakami, wedkarzami i sloncem sloncem sloncem..mmmmm!!!
    Wszystkim gratuluje startow i zyciowek.. ta rzeka zielona dzis rzeczywiscie robila wrazenie w Warszawie..


    slaszldr

    2010/10/03 23:45:53

    que – gratki, masz PB na dychacza lepszy od mojego, będę Ci mówił Mistrzu Biegowy.

    Dziki – fajną miałeś wyrypę, przebieram z niecierpliwości z pytaniem na ustach i jak było?

    a slasz robi swoje, czasami ma w planie wolno lub bardzo wolno np. dzisiaj 15,2km w czasie 1 godzina 45 minut !!! Każdym krokiem regenerowałem się po sobocie a przed poniedziałkiem.
    Kolejny piękny biegowy weekend.


    nuggers

    2010/10/04 08:47:33

    Alena – ja dopiero na zdjeciach zobaczylem te zielona rzeke – HIT!!!! 🙂

    Ale nie wszystkim tak sie podobalo, w paru miejscach na trasie slychac bylo komentarze typu „to jest pogarda dla normalnych ludzi!” (komemtarz Que bezcenny: a on jest normalny… :D). Tego sie jednak raczej nie pozbedziemy jeszcze dlugo skoro nawet na tvn warszawa byl naglowek „pobiegli a potem zakorkowali miasto” ;))

    Wspanialy weekend.


    biegofanka

    2010/10/04 08:53:47

    Wojtku:

    W dniu kolejnych Tych urodzin
    wielkiej fety kilku godzin.
    Oczywiście zdrowia życzę
    i na dalsze życiówki Twoje liczę.

    Baw się dziś dobrze w gronie swoim,
    bo to dzień będący Twoim.
    Kolejne rekordy bij po drodze
    i te życiowe, zawodowe i te biegowe.

    Wiesz, że masz tu sporo fanów,
    którzy życzą Ci realizacji Twoich planów.
    Dużo szczęścia w dalszym życiu
    i radości, spełnienia bez liku.
    Tego życzy Ci też Twoja fanka
    taka jedna biegofanka.


    nuggers

    2010/10/04 09:23:14

    o, to Kołcz kończy dziś 18 lat?? :))

    zatem najlepszego :))))))))))

    Maciek(tak)/Nuggers(nie) 😉


    quentino-tarantino

    2010/10/04 09:40:33

    Maciek (tak)/Nuggers (nie) – brzmi jak deklaracja polityczna 😉 Gdy sobie to przypominam to mi się papoo od rana śmieje.

    Urodziny to ma dziś Wiesław Gołas a Wojtek to miał rok temu zdaje się…


    tomikgrewinski

    2010/10/04 09:42:39

    que – masz ty talent…
    nie tylko do biegania ale i do pisania 🙂
    biegofanko – dziekuje!
    ostatni wierszyk napisal na moja czesc moj tata w roku 1976 na moje 7 urodziny 🙂
    wojtku- zdrowia i wielu malych przyjemnosci
    100lat!


    nuggers

    2010/10/04 10:23:08

    ja w sumie też miałem śmieszny dialog jak szukałem Quentina – z foty krakowskiej wiedziałem jak wygląda, do tego podał mi przez telefon, że jest w czarnej kurtce (numerami jeszcze się wtedy nie wymienilim 😉 ). Podchodzę do gościa w czapce, okularach i czarnej kurtce, rysy pasowały no ale obraz sporo zafałszowany przez dodatki:
    – Quentino?
    – eee…
    – Sławek?
    – nie.
    – a to przepraszam, szukam znajomego, którego nigdy nie widziałem na oczy.

    😀


    ocobiegatu

    2010/10/04 10:26:11

    Zdrowia życze dziś Szkielecie czy to zimą czy to w lecie Lecą nowe już życiówki juz jest lepiej , wszystko z główki.
    Zdrowie dla naszego Kołcza
    kurcze kołcz się trudno rymuje..
    lece do pracy..:)


    sfx

    2010/10/04 11:29:13

    Dziś mam też ważniejsze urodziny niż naszego kołcza 🙂
    …ano pierworodnego… ostatnie przedszkolne. 6.

    Więc 100lat.


    sten2007

    2010/10/04 12:00:40

    Wojtku – sto lat biegania!!!


    basdlamas

    2010/10/04 12:13:18

    Wojtek – sto lat 🙂


    ocobiegatu

    2010/10/04 12:52:16

    uff te rymy ciężkie jak maks na 3km..)
    urodziny mamy kołcza
    baw się świetnie w rytmie cza cza ..
    a nie wyjdzie jakaś cza cza ?
    Polska Biega to wybacza..:)

    to takie preludium do „Taniec z Gwiazdami” bo tam na kogoś czekamy..:)


    quentino-tarantino

    2010/10/04 12:53:21

    Widzę, że to nie żarty…Wojtek ma jednak urodziny każdego roku.
    Życzę aby następne sezony obrodziły Ci życiówkami jak grzyby tej jesieni.

    No i aby Korporacja, po Twoim ostatnim artykule w DF i dzisiejszym komentarzu, nie musiała Ci fundować mniej lub bardziej osobistej ochrony…bo Imperium Doopalaczy może kontratakować…


    nuggers

    2010/10/04 14:07:34

    przeczytałem cały artykuł. pieprzona armia zombie nam rośnie. agresywnych zombie..

    już ładnych parę lat temu przez własną nieuwagę (w zamyśleniu zapuściłem się w nieciekawe miejsce w okolicy dworca gdańskiego) sprowadziłem na siebie zagrożenie w postaci trzech nastukanych (sądząc po oczach) jakimś gównem bandytów – refleks i długie nogi mnie uratowały przed pewnym przemeblowaniem co najmniej twarzy. strach myśleć jakie reakcje i takich typów wywołuje to gówno do „kolekcjonowania”…

    Wojtek – świetny artykuł, pozbawiony pustego pieprzenia z jakim mamy codziennie do czynienia w mediach w tej materii.

    m(t)/n(n) 😉


    alena_wro

    2010/10/04 14:26:22

    Wojtku, zycze zeby jeszcze przez wiele lat miales dla nas cierpliwosc i zapal do trenowania, doradzania, odpisywania na glupie czasem e-maile, na motywowanie i chwalenie Twoich „podopiecznych”:) z czystym sumieniem moge powiedziec ze bez Ciebie nie rozpoczela by sie na nowo moja wzajemna milosc z bieganiem:) zycze Ci zebys co roku robil zyciowke w maratonie i opowiadal nam tu jak to bylo:)


    pict

    2010/10/04 15:38:39

    Szkielet – wszystkiego Najlepszego i nie tylko biegowego!


    mksmdk

    2010/10/04 15:39:37

    Wszystkiego najlepszego dla Wojtka w urodziny Jego


    fajka

    2010/10/04 16:45:12

    Nie było mnie kilka dni, bo aura za oknem nie zachęcała do włączania komutera, a tu tyle się dzieje..
    Gratulacje dla wszystkich, którzy biegli w ten weekend. Jeszcze nie wiem co to znaczy zrobić setkę, zaliczyć jubileuszową połówkę, czy rozprawić się z dyszką w 41 z sekundami 🙂 Ale wiem co to znaczy zaliczyć debiut w połówce, i w tym miejscu serdeczności dla Klamerki.

    Wojtek – reportaż potrzebny i odważny. Zainteresował mnie także w kontekście pracy jaką wykonuję. Od lat stykam się z uzależnionymi wszelkiej maści, a ci po dopalaczach to przecież nowość. I dzisiejszy Twój komentarz w Gazecie. Zgadzam się, choć nie powinienem bo stoję niby po drugiej stronie barykady, że potrzebna jest dyskusja na temat legalizacji posiadania niewielkiej ilości marihuany. Penalizacja posiadania niewielkiej ilości w zasadzie niczego nie zmienia, bo sądy skazują głównie młodych, często przestraszonych i nieświadomych młodych ludzi. Owszem, nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania, ale jakoś dziwnym trafem organy ścigania mają problem ze stawianiem przed sądami handlarzy. Dzięki przepisom umożliwiającym karanie za posiadanie organy ścigania mogą podreperować statystyki, bo to proste sprawy, wszak żaden posiadacz nie uniknie odpowiedzialności. Wiele razy stykałem się z bardzo surowymi wyrokami za marihuanę, a co ciekawe, bardzo rzadko, sporadycznie wręcz z wyrokami za posiadanie czy rozpowszechnianie twardych narkotyków. Jaki wniosek ? Jest klient ze skrętem, jest skazanie. Prosta i łatwa sprawa. A przecież statystyki nie odróżniają spraw. Podobnych paradoksów sprzyjających patologiom jest w kodeksie więcej, ale to już inne tematy. Fajnie Wojtek, że Gazeta znowu poruszyła ważny temat, i nagle okazało się, że coś można zrobić, że rząd pokazał siłę i determinacje, itp. Tylko dlaczego tak późno ?
    No i Wojtek wszystkiego dobrego z okazji urodzin, ważnych tekstów i mocnych biegów 🙂


    wojciech.staszewski

    2010/10/04 17:25:58

    Fajka, co do marihuany sam nie wiem, po której stronie barykady stoję. Ale poczułem, że czas wleźć na barykadę 😉

    Dziękuję, dziękuję, dziękuję Wam wszystkim za życzenia. Postaram się je spełnić ;-)))


    piotrek.krawczyk

    2010/10/04 17:59:43

    Godzina 24 w nocy, staję na starcie… A potem już nic nie przypominało opowieści Johna o Jego maratonie:

    Na start przywiózł mnie John, z parkingu do startu mieliśmy 800 metrów szerokiej leśnej alei, po której biegamy właściwie odkąd się znamy. A w sobotę w nocy zgubiliśmy drogę już po 30 metrach. Na starcie, na polanie Szczukówek tylko nasze światełko, jeszcze jedno światełko, coraz więcej przybywa światełek, gromadzimy się wokół kamienia ku czci patrona tego biegu, kamień oświetlony świecami, widać kamień i ruszające się światełka. Jeszcze parujące oddechy w świetle czołówek. Żartem mówię do Johna, żeby biegł za mnie. Żartem, bo chcę biec, to nie dycha, kiedy zawsze marzę, żeby ktoś odwołał zawody, a nie kazał mi biec bardzo szybko, ścigać się. To moja pierwsza setka w mojej Puszczy, jedyna okazja na życiówkę w tym roku, może jakiś sens przygotowań do Rzeźnika, sens kontuzji i trzech miesięcy bez biegania, zadośćuczynienie za Rzeźnika i inne stracone biegi. Tymczasem przyjechali organizatorzy, pierwsza około 300 osobowa grupa poszła w las 4 godziny wcześniej. Szybka rejestracja, karty kontrolne do łapki. I żadnego strzału startera. „To możecie biec” powiedział sędzia równo o północy. Piątka z Johnem. I pobiegliśmy. Punkty kontrolne – nie znasz miejsca ani godziny. Uczestnicy rejestrują się na tych punktach, podbijają karty kontrolne, opuszczenie punktu to dyskwalifikacja. Dysponujemy opisem trasy i jej obrysem. Każdy ma mapę. Niektórzy przed biegiem wielokrotnie objechali trasę na rowerze, wbili do urządzeń GPS, o jakich nie miałem pojęcia.Ja obiegłem wcześniej dwa wątpliwe i trudne nawigacyjnie odcinki. Więcej nie zdążyłem. Na tych obieganych nie zawieruszył się Dziki. A w nocy skraca się czas. Chyba przez wytężoną uwagę: mapa, droga pod nogami, zegarek, określanie pozycji w wielkim lesie, nie minąć skrzyżowania, wypatrzeć krzyż przy drodze. Widoczność ograniczała mgła, na polanach, przesiekach, w lesie mniej. Moja czołówka, z której byłem zadowolony na treningach leśnych, tutaj okazywała się niewystarczająca. Czołówki kolegów biegnących 20-30 metrów za mną dawały światło, którego snop wyprzedzał moją wiązkę o kilkanaście metrów. Szybko się zresztą skończyło światło od kolegów. Nie uformowała się grupka, albo Dziki chciał zostać sam w nocy z Puszczą. Zgubiłem się w nocy na szlaku, chociaż się nie zgubiłem. Na mapie droga idzie równo, więc biegłem bezpiecznie aż uświadomiłem sobie, że dawno nie widziałem znaku czerwonego szlaku. Siadam nad mapą, niby OK, ale nie OK. Wracam, około 1,5 km wcześniej szlak wchodzi w las. Nadbiegane około 20 minut. Nie boli w kontekście setki. Ale okazało się, że ten czerwony szlak wszedł w las, żeby pohasać po górkach wąską ścieżką 5-6 metrów od drogi, którą biegłem. Bo trasa powrotna przebiegała tędy i z głównej drogi w świetle dnia widać było i ścieżkę i oznakowania na drzewach. 3 km w plecy i górki w uda. Dziki jest starym durniem, bo założył na noc czapkę z daszkiem a na czapką czołówkę, tak że widziałem pod nogami ogromny cieć własnego daszka zamiast drogi. A na 50 kilometrze, kiedy zmieniłem całą przemoczoną górę założyłem na głowę chustkę, a potem biegłem pod oślepiające Słońce. Zgubiłem też kartę kontrolną. Na pierwszym punkcie okazało się, że nie mam. Koniec?? Na szczęście ważniejsze od karty są protokoły na punktach, a ja dostałem zastępczy kawałek papieru. Jak wzeszło Słońce zrobiło się jeszcze zimniej. Naprawdę. Obudził się wiatr. Może sama ciemność też tak otula, że nie czułem temperatury tylko ją widziałem: zamarzniętą na biało trawę i zaszronione gałązki.
    cdn


    piotrek.krawczyk

    2010/10/04 19:27:08

    Jak maraton biegnie się głównie głową, to setkę chyba samą głową i tylko głową. Po kilkunastu kilometrach poczułem stopę. Zaczynało się identycznie jak w Silesia Maratonie, bolało przy każdym kroku. Zmieniałem ustawienia stopy – bolało. Nie uwierzyłem w ten ból. Za wcześnie! Tylko nie to! Nie zgadzam się! Nie, to nie to! I co? Odpuścił szatan, tym razem zrobił falstart. Trafił za to po pięćdziesiątym kilometrze, gdzie zameldowałem się jako drugi zawodnik. Wybiegając z mety na 50 km właściwie podjąłem decyzję: kończę na 75 km. Bo na tym biegu można skończyć na 50, 75 lub 100 km. Własną decyzją zawodnika. Wtedy klasyfikowany jest odpowiednio do dystansu, który przebiegł. I tu szatan przemówił: „75 km to też ultra, stracisz pozycję i będziesz żałował – widzisz, jakbyś skończył na 50 km byłbyś na pudle, wychładzasz się, mądrze jest stopniowo dochodzić do setki, 75 w nocnym krosie na orientację to więcej niż płaskie 100 km, chcesz znów przerwy na 3 miesiące przez własną chorą ambicję i upór, itp”. Przekonał mnie, zrobiło się jasno, wiało mrozem w twarz, mniejsza koncentracja uwagi na trasie, to większa na sobie. Tak, skończę na 75 km, postanowił Dziki, ale jakoś nie poczuł ulgi. O czym myślałem? O Rzeźniku, o tym jak stałem na starcie maraton i dwadzieścia kilometrów temu, no i o tym, co ja powiem koleżankom i kolegom spod bloga. Że mądrze postąpiłem, każdy pochwali, zrozumie. I dokładnie na mecie 75 kilometra zdemaskowałem szatana. Zarejestrowałem się i na pytanie czy biegnę dalej mówię sędziemu – tak. A Piotrkowi B. powiedziałem: biegnę wszystko, nic mi się nie stanie. Za taką pewność, przekonanie, wgląd jak jest, warto przebiec setkę. A Piotrek B. to przyjaciel, maratończyk i współpracownik. Pojechał ze mną autem, jak się zrobiło widno podjeżdżał rowerem. Przed startem dostarczyłem mu kilka tobołków, chyba wszystkie ciuchy biegowe, batony, izotoniki, itp. Wszystko po to, żeby wiedzieć, iż to mam. Raz zmieniłem górę, raz dolałem wody do kamela. Najważniejsze, że Piotrek był. Nic od niego nie chciałem oprócz tego co robił – pokazywał się na rowerze gdzieś tam na szlaku, objeżdżał mnie dookoła, jakieś fotki, jechał do samochodu, żeby zdążyć do następnego punktu, gdzie mogliśmy się spotkać, bo tylko kilka razy trasa przylegała do asfaltu. Piotrek zrobił ponad 200 km, a bez niego mogłem naprawdę stracić ducha w sensie woli. Nieoceniona pomoc i wsparcie. Na setce piłem wodę. Razem 3,5 litra. To wszystko. Na myśl o batonach robiło mi się niedobrze, podobnie jak na myśl o izotoniku. Na mecie 50 km wypiłem słodką herbatę. A w dzień już na ostatniej ćwiartce drugie większe zawieruszenie. Bo mniejszych było sporo, sporo pochyleń nad mapą, szczególnie w nocy, w dzień można było biec i czytać z mapy. Zgubiłem się znowu przez durnia Dzikiego, który chciał, żeby mostek był wcześniej niż powinien. O jeden most za blisko. Kosztowało znowu 3 km plus chaszcze i bagno do kostek. A trasa to po prostu przekrój Puszczy w roku z dużymi opadami. Drogi piaszczyste, wbiegi na wydmy, czasami beskidzkie widoki, jak na Dużej Górze na 80 kilometrze. A za chwilę błoto, grząsko, nigdy nie wysychające kałuże. Bagno w kilku miejscach nie utrzymało się w brzegach lub jeszcze nie wróciło na swoje miejsce. Tak. Na około 88 km doszedłem kolegę, miał pusty bukłak. Biegliśmy razem do Truskawia, piliśmy z mojego kamela. Tam Piotrek B. dolał mnie i koledze do butelek, zrzuciliśmy plecaki i rozpoczęliśmy finisz. A ostatni odcinek określony został przez organizatora jako „trasa dowolna” z Truskawia do Sierakowa. A Dziki opracował wcześniej chyba najkrótszą drogę dzikimi przemykami. To zaprosiłem kolegę na swoją tajną trasę. Potem w Sierakowie na ostatnim odcinku przypomniało mi się, że to zawody i opuściłem kolegę. Od 75 kilometra nie myślałem w ogóle o sportowych elementach, o czasie, pozycji, itp. To ostatni odcinek, 2 kilometry z Sierakowa do siedziby dyrekcji Kampinoskiego Parku Narodowego poszły po 5’20. Razem 100 km 13 godzin 25 minut; 75 km 8 godzin 59 minut; 50 km 5 godzin 34 minuty. W zeszłym taki czas dawał 2 miejsce.


    piotrek.krawczyk

    2010/10/04 19:31:08

    Wyniki i medale w piątek dla całej rozciągniętej na kilkanaście godzin grupy.
    I nie ma puenty. Ona powinna być między wierszami…

    To sobie Dziki pobuszował na blogu Johna.
    John, dedykuję Ci tę setkę. Na urodziny, ale szczególnie za całokształt. Biegowy i nie tylko biegowy. Przyjmujesz?
    Dziki


    marsikor

    2010/10/04 20:49:45

    Dziki – piękny opis tej setki! Gratulacje za setkę i za tekst.
    Gratulacje też dla nie zdziesiątkowanych 10-kilometrowców oraz półmaratończyków.

    I najlepsze życzenia dla gospodarza!

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.