Jestem już na trzydziestym „kilometrze” i jadę dalej. Widzę już metę na horyzoncie i zaczynam wierzyć, że dotrwam. Zbliżam się do miejsca, w którym maratończycy zderzają się ze ścianą, ale czuję, że brzuchowcy mają w tym miejscu już z górki.
Właśnie skończyłem trzydziesty trening Szóstki Weidera. Od miesiąca dzień w dzień, nawet jeśli Wigilia, jeśli Sylwester, jeśli alkohol, to i tak dzień w dzień robię porcję brzuszków. Dziś było po 18 powtórzeń (razy 6 ćwiczeń, razy 3 serie), zajmuje to jakieś 32 minuty, więc na koniec będę się zamykał w trzech kwadransach. To się da wytrzymać.
Efekty? Satysfakacja. Pamiętacie ten moment na trasie debiutu, kiedy zaczynacie myśleć o sobie „jestem maratończykiem/maratonką”? Ja już zaczynam myśleć „jestem Vaderem”. Bo mi się to cały czas kojarzy z Gwiezdnymi Wojnami, z mistrzostwem Jedi i mocą, której nie widać. Dlatego Weidera przechrzciłem w głowie na Vadera.
Wymierne efekty? No, jakieś są. Czuję moc w brzuchu, a wszelka moc z brzucha pochodzi, jak głosi slogan reklamowy pewnego jogurciku, a co potwierdziła mi pani dietetyk, kiedy pisałem tekst o napojach. U mnie ta moc przekłada się na w końcu wyprostowaną (czasem) po latach walki sylwetkę. Nie pamiętam, czy pisałem, ale okazało się, że żeby wypiąć klatkę, muszę przestać kulić brzuch. Pracuję nad nową postawą, chociaż to tak żmudne jak ćwiczenia ze świetlnym mieczem.
Widoczne efekty? Raczej niewidoczne. Uprawiam małą masturbację psychiczną stając przed lustrem i gorąco wpatrując się we własny kaloryfer. Ale ostatnio wyświetliło mi się zdjęcie z plaży sprzed siedmiu lat, które zrobił mi syn fotograf, kiedy nie był jeszcze fotografem. I tam kaloryfer wygląda podobnie, chociaż Vadera znałem wtedy tylko z ekranu, a nie z maty.
Konkluzja? Tomik, jeśli nadal jesteś zainteresowany wieczystą dzierżawą ławeczki do brzuszków, to proszę bardzo. Nie zamierzam nigdy robić brzuszków na ławeczce, mata forever.
I jeszcze jedno: Vaderowi brakuje pleców. Czuję, że trzeba oprócz Szóstki ćwiczyć mięśnie grzbietu, chociaż przy tej ilości ćwiczeń brak mi motywacji. Upewnia mnie to jednak, że kulturystyka, to fasadowa dyscyplina sportu. Biegacze potrzebują kręgosłupa, zupełnie jak Jedi.
Byłem dziś u Chłopasia, który też popracował nad brzuszkiem, chociaż w innym sensie (siedem kilo w dół). Kojarzycie? Ostatnio się zwierzałem w komentarzu, że nie potrafię Chłopasiowi pomóc, trenuje jak najęty, a od kiedy mu podpowiadam treningi, wyniki ma gorsze. Półtora roku temu złamał czwórkę, a w ostatnim sezonie najlepszy wynik to 4:10.
Obejrzeliśmy w komputerze dzienniczek treningowy (nigdy nie widziałem, żeby ktoś go tak solidnie prowadził). Wyszło, że dołożyłem Chłopasiowi wolne bieganie (po 6:30-6:50, o minutę wolniej od tempa potrzebnego na maraton) i to go chyba zamuliło. Mnie takie człapanie dało efekt w postaci życiówki, jemu odebrało 15 minut. Nie wszyscy są jednakowi. Chłopaś będzie teraz biegał w tempie zbliżonym do maratońskiego, bo to mu bardziej leży. Nad wytrzymałością będziemy pracować nie przez truchty, ale przez powtarzanie wydłużonych interwałów.
Piszę o tym, żeby ośmielić wszystkich ukrytych Johnsonów – jeśli nie leży Wam tradycyjny schemat treningowy (a rozumiecie na czym on polega), napiszcie sobie własny scenariusz do happy finishu. Od paru dni biega za mną hasło Nagórka z Biegania o odwróconej periodyzacji. Czytaliście? Że można zrobić w styczniu szybkość, a potem dodać wytrzymałość. Albo do styczniowej wytrzymałości dodać szybsze akcenty, żeby robić tę wytrzymałość na większych szybkościach.
Dlatego ja dzisiaj zrobiłem interwały! Wymyśliłem sobie taki schemat: trucht, 1 minuta szybko, 1 minuta truchtu, 2 szybko, 2 truchtu, 3 szybko, 3 truchtu, 4 szybko, 3 truchtu, 3 szybko, 2 truchtu, 2 szybko, 1 truchtu, 1 szybko, trucht. Każdy kolejny odcinek miał lepsze tempo od poprzedniego. Zaczynałem od jakiegoś 4:18, a kończyłem w 3:45.
Jeszcze dwanaście treningów do końca Vadera. Myślę, że jak ktoś dojdzie do końca, to zamienia się w Jedi, jak w ostatniej scenie Gwiezdnych Wojen. The end.
beautyandb
2011/01/06 21:26:47
Ostatnio gdzieś widziałam, że te zgrabne sześciopaczki na brzuchu to silikonowe są i można je wszczepić nawet przy wyższym BMI niż moje (o Twoim nie mówię nawet ;-)) Ja się dzisiaj zamulałam po lesie, pięknie było, rozważam Chomiczówkę, chociaż szans na życiówkę raczej brak…
–
quentino-tarantino
2011/01/06 21:35:10
Co to się porobiło…szybkość w styczniu…ja ją robię od listopada. Wbrew wszystkiemu co wcześniej słyszałem i czytałem.
W marcu zajmę się wybieganiami.
–
quentino-tarantino
2011/01/06 21:40:37
Co do nowego posta na:
http://www.quentino.pl/
W Pstryknięciach (OSTATNIO DODANE) są fotki Łaciatych po 3000 km i nowych po 11km.
I dwie fotki z wtorkowego zaćmienia słońca – widok z mojego okna. Zdjęcia zrobione przez MVP.
–
ocobiegatu
2011/01/06 22:30:57
Szybkość to dla mnie zawsze w bieganiu było wszystko , niczego innego nie znalem, w moich latach 20,30-stych zawsze gnałem na maksa 4-5km. Owszem takie niedzielny biegacz..
Teraz to tez mam , nie trenuje pod maraton , nie chce mi sie glowkowac co to ta mityczna sila – na wszelki wypadek szybkosc ma byc o kazdej porze roku.
Bede teraz chodzil 3km na III strefie bo mnie to ciagnie. Trase mam wyznaczona.
Owszem – to jak spotkania III stopnia , gwiazdki sie w oczach robia, ufoludki ze spodkiem na horyzoncie z gwiezdnych wojen , ale o to chodzi – III strefa , najlepszy , najbardziej efektywny trening….
–
grido71
2011/01/06 23:12:41
Wojtek, czuję się wywołany do tablicy ;-). Gwiezdne Wojny to moje klimaty, nick grido71 wzięty od tego Greedo (pl.wikipedia.org/wiki/Greedo). A dzięki Weiderowi też czuję moc, mimo, że nie udało mi się utrzymać w codziennym rygorze (dzisiaj jestem na 24 dniu). Czuję, że moc jest ze mną :-D.
A mój „kaloryfer” wygląda coraz lepiej!
May the Force be with you!
–
tomikgrewinski
2011/01/07 10:37:33
wojtek biore laweczke
bo niestety na razie za brzuch sie nie zabralem…
–
ocobiegatu
2011/01/07 12:53:18
Poniewaz wczoraj znow ogladalem w tv Misia to pozwole sobie przytoczyc cos.
” Lubu dubu, niech nam zyje prezes naszego klubu” – to juz kiedys Biega_czu podal.
Ale inne ..
„Szczerosc to norma w naszym klubie”..
Polska Biega Klubie ..:)
–
moni.biega
2011/01/07 13:03:49
Ocobiegatu – „Miś” to jeden wielki super text 🙂
Quent – no, różnica pomiędzy butami nie do ukrycia 🙂 Inna sprawa to nie wyobrażam sobie moich bucików biegowych po 3000 km. Twoje przywiązanie do Łaciatych jest widoczne na fotkach 🙂
Czekam na kolejną porcję Poezyjek…
–
johnson.wp
2011/01/07 14:20:59
No to ze mnie tez taki chłopaś jest bo mam zastój w zyciowkach na maratonie i dla tego wymyśliłem coś nieco szybszego niz WB1. Quentino ładnie opisał dla mnie swój cykl tygodniowy to się odwdzięczam:
mój plan zimowy to 3 treningi biegowe na tydzień + 2x basen + 2x siłownia. pn lub wt to 8-12km w tempie maratońskim, staram sie pobiec każdy kilometr pomiędzy 4:55 a 5:10 (ignoruję tętno, ze wzgl na podłoże na razie wysokie)
czw – 17-20km opisywane tutaj 90%TM, tempo w zalezności od terenu 5:25-5:45 (z pulsometrem – 80% HRmax, jak więcej to zwalniam)
sob lub nd 18-25km Long Snow Distance żeby fun był, tempo widokowe 6:00-7:00
Długie 90%TM zamierzam przetwarzać na przednówku w kierunku BNP, do tego dojdzie 4 trening jako 9km 90%TM + wieloskoki i skipy pod górkę, a tempo maratońskie przerobię na krótszy trening interwałowy
W realu bywają dziury, najczęściej wypada basen, a siłowi nie robilem od miesiąca. We wtorek nie biegłem bo znalazłem dziwnego bolesnego siniaka na łydzie – chyba żylaczek po 24km nad wartą?
Wczoraj podczas 90%TM dopadła mnie typowa ściana energetyczna, bo nie wziąłem ze sobą nic na ząb. Pierwsze 9km po 5:30, a potem 8km broniłem Częstochowy. Wyszło srednio 5:40, czyli niby zgodnie z załozeniami, ale się zmęczylem, czego przy poprzednich 4x po 5:36 nie doswiadczylem, bo od tej zimy zacząłem się w trakcie dłuższych biegów wspomagać żelem lub batonem. Tym razem pobieglem wieczorem bez obiadu, czyli kolejne potwierdzenie, że takiemu chłopasiowi jak ja nie wolno biegać bez doładowania.
–
sfx
2011/01/07 14:50:10
dawno nie wgłębiałem się w to co biegam. biegam bo biegam. biegam bo z kimś. biegam bo sam. biegam bo mi się nie chce. biegam bo mi się chce.
nasunęła się myśl taka, jak szybko biegam. i ugryzłem to od drugiej strony. nie biegam już na tętno. nie biegam już na tempo.
może biegam tępo?
przed moim maratońskim debiutem, nawet w rozmowie ze szkieletem idąc ku miejscu zapisów z maltańskiego hotelu z grupą indywidualności, wspomniałem, że biegam pierwszy zakres po 5:30. ochoczo chciałem usłyszeć, ze 4h złamię.
dziś, w trakcie biegu jak najdzie myśl „jak szybko biegnę” zaczynam analizować swój bieżący oddech, może tętno, spoglądam na busolę… i jeśli to pierwszy zakres, to tempo w okolicy 5:30. czasem jest to pewnie 5:15 czy 5:00, ale zasadniczo ten lekki bieg to u mnie 5:30. czyli tak samo jak było 2,5 roku temu. wtedy gdy zaczynałem.
jaka z tego konkluzja? po co to piep#@$#@.
ano chyba odchodzę od schematu que, którym zacząłem biegać. chyba właśnie wtedy, ta moja wyimaginowana pierwszozakresowość była pogonią za króliczkiem i nijak się z nią zgadzała.
a teraz jak biegnę wolno, to jest to faktycznie wolno.
niestety zdarza mi się wyjść i biec wolno, ale wolno to wcale nie jest, a jest tak wolno jak było z tym 5:30 A.D. 2008.
wspominając jeszcze que muszę powiedzieć, że ten pierwszy zakres sprawdził się w maksymalnym postępie… a co jest teraz? zresztą początki zawsze są łatwe. może nie łatwe. ale łatwo zauważyć progres.
–
quentino-tarantino
2011/01/07 14:53:53
Johnson – lubię poczytać jak inni trenują – zawsze można znaleźć coś co może zainspirować albo dać do myślenia. Poruszyłeś temat doładowania energetycznego, a to dla mnie obszar do zbadania i przećwiczenia na własnym organizmie. Na tą chwilę wiem, że niewiele wiem. Kilka uwag z własnego doświadczenia i poszukiwań:
– pierwsze maratony to „standard” – co 5km izotonik + pół banana od 10km. Zabijcie, ale nie mam pojęcia czy to mi pomogło czy zaszkodziło…Na pewno nie odczułem jakiegoś extra doładowania po doładowaniu.
– podczas wrocławskiego maratonu przećwiczyłem żele isiotara polecane przez SFX-a i chwalone przez Wojtka ( dziennikarz Gazety Wyborczej ;-). Plus podstawowy to dobra wchłanialność – wchodzi gładko jak Noteckie. Ale za cholerę nie odczułem choćby minimalnej extra siły po spożyciu – zaznaczam, że cudów nie oczekiwałem. Wciągnąłem na zasadzie – bo tak trzeba. Dwa dobrze przyswajalne smaki do wyboru – jabłko i piczka.
– experyment Poznań 2010 – mogłem sobie na niego pozwolić bo nie biegłem na maxa – pejsowanie Tomikowi. Przez całe 42 kilo biegłem tylko i wyłącznie na izotonikach. Zero żeli i bananów. Zero informacji negatywnych. Jedna informacja – da się przebiec wolno tylko na płynach.
No i jestem w takim miejscu z którego dużo nie widać bo mgła…
Czytałem czasami relacje z maratonów jak to żel czy inny specyfik dał komuś zayeahbeastego kopa. Sam na razie tego nie doświadczyłem, a chętnie bym zadencję nadstawił pod coś tak exscytującego…
Obserwuję swoje reakcje i coraz bardziej skłaniam się w kierunku – tylko płyny na trasie.
Jest mi do tego bardzo blisko „z powodu bo” :
– gdy biegam rano (prawie zawsze), jestem na czczo czyli po jednej kawie – czy biegnę 8-10 km czy też bywało 30km,
– jesienią i zimą do 20km, nic nie piję na trasie,
– latem piję powyżej 15km.
I to pasuje do mojego organizmu. Kilka treningów popołudniowo-wieczornych, gdy miałem już nie/odpowiedni balast w żołądku, lekko cierpiałem na trasie.
Wiem, że są osoby, które bez porannego śniadanie nawet za okno nie spojrzą. Różni ludzie, różne organizmy i reakcje. Ja z kolei mógłbym takie śniadanie zostawić w lesie, na trasie…
Będę dalej experymentował, ale w kierunku – Jest meta to jest…meta…
–
quentino-tarantino
2011/01/07 15:00:51
SFX – na pytanie co jest teraz, jest prosta odpowiedź – przygotowanie do wiosennych startów z innym podejściem do biegania. Efekty zobaczymy w kwietniu. I na razie nie mam pojęcia czy będzie ok czy też qrevsko daleko od ok. Moje zabawki w postaci dystansów, temp i innych mitycznych chondriów. Jak coś popsuję to u siebie. Majsterkuję tylko i wyłącznie na własnym organizmie. I jakby na to nie patrzeć – bardzo mi to pasuje czego i innym życzę 😉
–
popellus
2011/01/07 16:52:38
Sorry Quent ale idę po najmniejszej linii oporu…nam strzelać nie kazano..
Jeżeli chodzi o izotoniki to sprawa jest prosta [ja tak to widzę]
pl.wikipedia.org/wiki/Placebo
..
W ogóle już nie chodzi o to jaką to ma postać, ale banan, żel, czy inne -uje, to po prostu kop dla psychiki. Nie raz sie czułem tak, że zjadłbym wilka z kopytami, a skonczyło się na bułeczce, albo biegłem i musiałem nagle zjeść, bo wydawało mi się, że padnę zaraz…a tu łyk czegoś, kęs czegoś…i biegnę następne 10km w tępie do upadłego.
Bardziej w tym co jemy, kieruje się zasadą, jak mnie nie zabije, tzn. że wzmacnia…
Czy tak jest z bułką, czy bananem..
I a’propos tego Małysza….czy wszyscy jedząc to co on skakali na początku ubiegłej dekady tak jak on…i don’t think soo..
Ja tez skłaniam się do nie zabierania ze sobą wszelkiej maści produktów, bo po prostu na trasie czujesz się jak Syzyf, zapier** jeszcze z okładem:))
W ogóle to mi się to wszystko podoba…a najbardziej, jakbyś napisał statystki malutkie za ubiegły week- piwotonikowe? prowadzisz? skusisz się Que..
Będę wdzięczny, bo to też wzmacniacze:))
najlepszego
–
popellus
2011/01/07 17:03:33
Sfx ja jestem na tym etapie co TY… zacząłem mniej więcej biegać, wtedy kiedy Ty…ale później ruszyłem bardziej. Cały czas trzymam się zasady…hmm…brak zasad. Kibicowałem Ci tej 3:00h, ale wiedziałem, że im bliżej będzie do tego momentu u mnie, tym się bardziej rozleniwie…i nagle sytuacja zaczęła fajnie się układać bo fajnie jest biegać
po prostu
z kimś
samemu
wtedy kiedy sie nie chce
i chce
i kiedy daleko do 3:00, do 3:15 i do 4:30
ale jakoś to tak łatwiej biegowo przychodzi.
najlepszego
–
quentino-tarantino
2011/01/07 19:00:53
Pope – nie za bardzo qmam to „sorry Quent” więc sorry Pope…;-)
Nie wnikam ile razy lepszy lub gorszy na trasie jest istny tonik w stosunku do zwykłej łoter. Nie istotne, pić trzeba. A z cateringiem podczas biegu – sprawdzam i testuję. I tak prawdopodobnie kluczowe jak we wszystkim to zróżnicowanie organizmów – jeden toleruję i potrzebuje zupełnie innych bodźców niż drugi. Ja sprawdzam co jest dla mnie najbliższe prawdy.
Co do statystyk sprawa jest prosta – notuję spożycie – last łik – 22 sztuki średnia 3,1 per dej. Tu też nie ma wielkiej filozofii – z punktu widzenia sportowo-biegowego piję o 3 dziennie za dużo, wystarczyłoby tylko łykać to 0,1. Ale oprócz biegania jest też życie, a jednym z jego elementów jest piwo, które uwielbiam. Ejmen. Pope – Ty z SFX-em biegacie o ponad rok dłużej ode mnie, a to przepaść na tym etapie. Że nie wspomnę o tym, że w stosunku do mnie to młode szczawiki wiekowo jesteście. Więc jeszcze bardzo dużo muszę się uczyć. Ale nie będę ukrywał, że z dotychczasowych wyników moich experymentów jestem bardziej niż zadowolony i dlatego mam zamiar kontynuować tę operację na żywym organizmie.
Będą starty mniej i bardziej udane, tak jak do tej pory, ale cieszę się, że idę/biegnę do przodu. Last but not liść – starty to jedynie jakieś 10% całego biegania, to najbardziej „widoczne”. Ale chleb codzienny to to pozostałe 90%. Tu to jest dopiero walka 😉
–
popellus
2011/01/07 19:29:04
No jakoś tak chaotycznie napisałem..
ale myślę, że zrozumiale. Podpisuje się i Ci dopinguje z wiadomych powodów.
Dzięki.
i za statystyki również dzięki.
Ty masz zdrowie:)))
najlepszego…
–
ocobiegatu
2011/01/07 19:32:25
ale sie chlopaki rozpisali, fajnie jest czytac o tych pasjach..
Ja dzis zwykly spacer w parku na trasie 3km..A tak sie cieszylem ,ze jutro dam z siebie wszystko w NW na maksa..A tu…przy tempie 5km/h nogi mi sie slizgaja po zajesciezkach..:). No normalnie zaje..chac sie mozna w glowce czy jutro cos pojsc …:).
Zima sie poprawia na waruneczkach..:) .
Co do izotonikow i bananow co tez sie rymuja na ow …- trzeba jakis wierszyk ulozyc…) – to wierze w pelna symulacje ich stosowania w treningu – czyli trenowanie banana , w spolszczeniu izogwiazdy itp…:).
A na koniec Ci co maja zone Ize to powiedza – Izo to nic ,ze nie wiem co lykac w maratonie, kocham bieganie ! acha Ciebie tez ..:)
–
piotrek.krawczyk
2011/01/07 20:05:43
Drugi trening otwarty Dzikiego przeszedł do historii. Start równo o 15:00 z Truskawia. Po jednym kilometrze rozlewisko. Potem jeszcze dwa rozlewiska. Dało się obiec po lodzie na bagnach. Uginał się śnieg, lekki poślizg wsteczny. Po godzinie zrobiło się ciemno, jałowce jak ludzie przyczajone przy drodze. Kalibrowałem zegarek z czujnikiem na stopę najstarszej córki Zuzanny. Dostała od Mikołaja. I biegłem z dwoma zegarkami. Jak żołnierz sowiecki z łupami wojennymi po jednym na każdej ręce. I dwa paski cardio. Ponieważ publiczny trening Dziki odbywał samotnie, to zawieruszył się koło Karczmiska na około 3 km po śladach nart, bo nie chciałem przypadkiem zostawić czujnika dystansu w głębokim i mokrym śniegu. Pod Wartę, wolno, 18,5 km w 112 minut. Czujnik dystansu i tempa fabrycznie ustawiony mylił się o 15%. Dodawał. Zmieniłem ustawienia, ale powiedzcie, jeśli ktoś używa, czy ten gadżet jest miarodajny? Dziki
–
biegofanka
2011/01/07 21:08:32
Dziki – dobrze, że szczęśliwie ukończyłeś trening Dzikiego… szkoda, że nie miałeś choć jednego słuchacza… chętnie posłuchałabym Twoich opowieści… ja dziś też samotnie biegłam… i dobrze, bo nastrój nostalgiczny… biegnąc o panu Krzysztofie myślałam…
–
biegofanka
2011/01/07 21:11:43
Wojtku – widzę, że spokojnie dasz radę dobiec do tej mety… nie jesteś sam… ja za Tobą kilka dni (parę km) jestem i choć coraz ciężej mi to idzie, to się zawzięłam… jak zwykle zresztą…
–
ocobiegatu
2011/01/07 22:11:28
18 lat walki, jakiż to maraton..((. Bardzo lubiłem jak recytował…
–
sfx
2011/01/08 10:03:29
http://www.tvn24.pl/0,1688762,0,1,najlepsze-filmy-2010-wedlug-tarantino-wygrywa-toy-story-3,wiadomosc.html
–
quentino-tarantino
2011/01/08 14:25:10
Taką listę mogł stworzyć tylko nadwrażliwy 10 latek, pozostawiany na całe dnie i niektóre noce sam w domu. Albo geniusz, czyli Quentin. Dlatego tak lubię tego wariata.
–
corvus78
2011/01/08 19:31:06
Dziki z foot podem oznaczonym jabłuszkiem biegałem przez rok; kilka razy próbowałem go kalibrować, ale wówczas na pętli 2 km dodawał 20 metrów, więc nie było takiej potrzeby; na podstawie mojego doświadczenia wnioskuję, iż: taki sprzęt jest miarodajny w komfortowych warunkach podczas których stawiamy w miarę wyrównane kroki, natomiast gdy biegniemy po lodzie, pod górę lub szybko to dystans jest zafałszowany; moim zdaniem GPS jest lepszy, choć nigdy nie biegałem z takim urządzeniem i pewnie ma również swoje wady; … a biegowo to wczoraj śmignąłem szybką dychę, dzisiaj zamaczałem doopsko w przeręblu, a jutro robię WB podczas której zaliczę jakiś owsiakowy bieg
spokojnego wieczoru
–
piotrek.krawczyk
2011/01/08 19:32:24
W Puszczy dziś ślisko, na wygładzonym lodzie błona z wody, lodowe koleiny wyślizgane jak szkło. A Dziki krosowe 13 km luźno i szybko. Podbiegi aktywnie i pewnie, zbiegi bez napinania i usztywnienia. Dziki zakupił wczoraj raki i dziś zachwyt. Wygrałbym w zeszłym roku Falenicę z takim sprzętem. Bez obaw po lodzie, zakręty na pełnym gazie. W Falenicy koledzy mieli buty z kolcami sprowadzane z Czech, nie wiedziałem, że różnica jest taka ogromna. Na zakończenie treningu zdjąłem raki i od razu sztywne kolana, zjeżdżam bokiem do koleiny, pól kroku do tyłu pól w przód, napięte wszystkie mięśnie, w tym szyja. Wczoraj w sklepie Tchibo kupiłem ten gadżet. Zakłada się w 2 sekundy, ściąga w 0,5 sekundy. Tępe kolce z przodu, pośrodku dwie skrzyżowane stalowe hartowane sprężyny, wszystko na solidnej gumie. I jeden problem – jaka jest trwałość tego sprzętu. Bo użytkowo rewelacja. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/01/08 19:42:33
Corvus – dziękuje za informacje. Nie wiedziałem, że jabłuszko coś takiego popełniło. Tomik, a jak tam w Falenicy? Daj znać.
–
corvus78
2011/01/08 19:45:05
Dziki czy te Twoje raki to: Antypoślizgowe podkładki pod buty za niecałe 50???
a jabłuszko ma kilka wersji odtwarzacz muzyki lub telefon + sensor do buta
–
piotrek.krawczyk
2011/01/08 19:58:46
Corvus – tyle kosztowały. Producent nazywa je łańcuchami na buty. Nie są specjalnie dedykowane do biegania. Cóż, kupiłem i na razie wrażenia tylko pozytywne. Nie czułem, że coś mam na butach, a to coś gryzło lód i pozwoliło na mocny trening na najbardziej kontuzyjnej nawierzchni. Nie wiem tylko kiedy strzelą paski z gumy.
–
corvus78
2011/01/08 20:02:46
Dziki dziękuję, jutro pojadę do pyrkowego sklepu i zakupię takie, by na lodzie być truchtaczem, a nie Grzegorzem Filipowskim
–
quentino-tarantino
2011/01/08 20:12:03
Dziki – brzmi to więcej niż obiecująco. Najważniejsze aby termin przydatności do spożycia okazał się dłuższy niż krótszy. Zima zapewne wróci więc pomyślę, a na razie u nas odwilż na maxa – dziś biegłem pięknej urody chodnikiem. Wiosna pełną gębą.
–
quentino-tarantino
2011/01/08 20:17:38
Się wahałem czy akurat ten wiersz zamieścić, ale…
Głupio tak pisać – uważam je za jedne z najlepszych moich strofek…
Ciężkie ale „oswajalne”…
http://www.quentino.pl/
POEZYJKI – ostatni wiersz na dole.
–
piotrek.krawczyk
2011/01/08 22:35:55
Tarantino – przeczytałem. I poczułem drogie dno. To, czego szukam w kontaktach ze słowem… A Grześ Filipowski nadzieja polskiego łyżwiarstwa. Okrążał wielokrotnie lodowisko. I nic. Albo bęc. Czasem myślałem, że to łyżwiarstwo szybkie. Ale dziś nasi zimowi dali do wiwatu. Na zawodach sportowych i medialnych taki sam porządek miejsc. Justyna pierwsza, Adam trzeci. Chwała i sława.
–
piotrek.krawczyk
2011/01/08 22:39:16
Drugi zaś Tomasz Golob z grodu Marsikora. Czy mylę się?
–
tomikgrewinski
2011/01/09 00:00:18
Dziki
w falenicy dzisiaj bylo naprawde fajnie
rano balem sie ze trasa bedzie nie do przebiegniecia bo wokol mojego domu snieg stopnial i wylazl na wierzch lod z dwu-centymetowa warstwa wody na wierzchu
nie dalo sie isc po tym wiec balem sie ze bez kolcow nie da sie pobiec
i cala okolica wokol punktu z zapisami w Falenicy wygladala podobnie…
na szczescie sama trasa byla duzo duzo lepsza
sporo mokrego topniejacego sniegu w niektorych miejscach zwlaszcza na zbiegach wpadalo sie w zaspy grubo za kostke, ale praktycznie na calej trasie zero lodu
kilka osob z czolowki bieglo w kolcach,nie ma jeszcze wynikow ale czasy najlepszych chyba w okolicach 33-34min
frekwencja byla zaskakujaco wysoka i jesli nie stales na pierwszej linii frontu to na poczatkowych kilometrach nie bylo praktycznie szans zeby kogos wyprzedzic
wydeptane sciezki byly bardzo waskie,wiec jedyna szansa to bokiem po kolana w sniegu ja mam satysfakcje bo rok temu po 1 petli(3.3k)bylem mocno padniety
a dzisiaj pobieglem 3 petle(10k)i skonczylem finiszujac z duzo wiekszym zapasem sil
i co najciekawsze nogi mniej mnie bola niz po dyszce po sniegu ale w plaskim terenie
–
grido71
2011/01/09 00:21:00
A ja wczoraj zadebiutowałem w GP Poznania. Wynik kiepski, ale w tych warunkach i bez odpowiedniego sprzętu nie dało się „wykręcić” więcej. Z rodziny „Polska Biega” byłem chyba jedyny, a szkoda, bo to bardzo fajny bieg, w którym regularnie uczestniczy ok. 400 osób.
Moja relacja tutaj: run-grido-run.blogspot.com (przerzuciłem się na Bloggera; no i wpisy staram się robić codziennie).
–
marsikor
2011/01/09 01:48:53
Dziki – ja mogę tylko potwierdzić, że nie mylisz się co do mojego grodu zamieszkania. Reszty nie wiem, bo jestem sportowa noga i abnegat jako kibic, a do tego na przedłużonych feriach świątecznych w grodzie Schuberta. Ale osobiście się spinam sportowo i dziś na zakończenie pobytu wykonałem długie wybieganie. 29 km w 2:45. Dobiegłem na jeden z końców Donalinsel, 21 km wyspy na Dunaju, super przygotowanej do aktywności sportowej. Raj dla rowerzystów/rolkarzy/biegaczy/NWków i chodziarzy sportowych. OCO – jednego nawet dziś mijałem. Chyba pierwszy raz w życiu. Razem przebiegłem ponad 130 km w ciągu ostatnich 2 tygodni. Z tym, że tutaj idealne warunki do biegania. Śniegu brak. Terenów do biegania mnóstwo i dużo biegaczy o każdej porze dnia od święta i na codzień. Dziki, jak córka?
Pozdrawiam wszystkich
–
johnson.wp
2011/01/09 11:00:37
marsikor – super czasy kręcisz ostatnio, sezon 2011 będzie przebojowy! Jakie masz oczekiwania wobec losu?
grido, corvus – johnson się podciągnie dzisiaj po południu, obiecuję…
Wiosna pełną gębą, śniegu na sobotę może nie wystarczyć, za to w dalekiej prognozie przewidują słoneczko 🙂
–
quentino-tarantino
2011/01/09 13:39:34
Marsikor – pozazdrościć Twojego biegania w tak pięknych i niepowtarzalnych.
Rano gdy biegłem było 6 na plusie a teraz dochodzi do 9.
–
quentino-tarantino
2011/01/09 13:40:36
Dla tych co przechodzę obok i mają ochotę wstąpić:
http://www.quentino.pl/
–
ocobiegatu
2011/01/09 16:29:32
quentino – to swietny pomysl z tym odstawieniem maratonu na rok..
Ci co biegaja maraton latami ,to wiedza jak swietnie jest odstawic maraton na rok , skoncentrowac sie na 5,10km , nowy , dziwny inny bodziec , a w nastepnym roku szanse rosna w maratonie na zyciowke ..Zaraz , zaraz kto tu o tym niedawno pisal, sugerowal..:). To jest dlugofalowy interwal fizjologicznie – np. dwa sezony pod maraton , pozniej nastepny sezon przerwa w truchcie pod 5km..:). I juz organizm sobie w koncu to uklada.Na wszelki wypadek sie adaptuje bo nie wie o co chodzi..).
Wiadomo – interwaly sa dobre..:).
Bieganie maratonu nie jest obowiazkowe – niewazny jest krolewski dystans a krolewski wynik – np. na 10km..:). Poniewaz jednak maraton to zbyt fajna impreza aby nie brac udzialu – dobrze zrobic happeningowo – na zajaca , turystycznie albo pojsc maraton..:)
–
quentino-tarantino
2011/01/09 16:34:40
Oco – jeśli miałbym powiedzieć za co Cię lubię…to najpierw Twoje 3 ostatnie wersy…
Pierredolona esencja…
A oprócz tego lubię Cię bo Cię po prostu lubię.
Ty…Ocochodzitu…
–
piotrek.krawczyk
2011/01/09 16:46:48
Dzięki Marsikor, Marianna w porządku. Hania za to przechodzi ospę i wygląda jak dziecko maltretowane, cała w plamach i plamkach z gencjany.
–
ocobiegatu
2011/01/09 18:25:47
Quentino – poziom słodkości na blogu wysoko podniesiony, jak podbieg Justyny, ale stwierdze ,ze Cie tez lubie ,a w dodatku jestem wiernym czytelnikiem Twojego http://www...
W czym sie zresztą w ogóle nie wyrożniam..:).
Określenie „w poszukiwaniu straconego (czasu) czadu” super mi pasuje, no bo ja mam pobic ten rekord sprzed 31 lat..:).
Natomiast ostatni wierszyk mnie zmroził i mi sie nie podobal ale wiadomo – ” szczerosc to norma w naszym klubie”..:). Nastepnym razem prosze cos o pierwiosnkach..:)
–
moni.biega
2011/01/09 18:32:32
Quent – smutny i piękny zarazem ten Twój ostatni wiersz. Jednego jestem pewna, nie tylko ja ma takie odczucia…wiele osób pisze wiersze ale to co Ty piszesz to poezja a nie tylko wiersze…
W najbliższym czasie odezwie się do Ciebie…zaprzyjaźniony z wydawnictwem mego wujka prof. z Edynburga. Czytał i nie ma wątpliwości. Napisze na Twój adres ze strony http://www.quentino.pl
Dziki – wiem o czym piszesz…gdy miałam ospę wyglądałam jak dziecko po przejściach z dysfunkcyjnej rodziny…:-)
–
moni.biega
2011/01/09 18:39:10
Ocobiegatu – jaka zbieżność czasowa na blogu 🙂 Wrzuciłam swój wpis a tu czytam Twój „w temacie” 🙂
No to będę tu „polemizowała” choć wiem, że u Ciebie zawsze drugie dno się czai – wiersz Quentina porusza smutny temat ale jest piękny i…jak to napisał „oswajalny”. Tak go przynajmniej odebrałam. Że nie wspomnę o samych smaczkach w tekście…
–
biegofanka
2011/01/09 19:02:09
Co do ospy… to może na wesoło… sprzed kilku już lat… najpierw starszy syn miał, zaraził młodszego… mąż u lekarza mówi do mnie: „… przecież za tydzień Sylwester, a Ty na pewno się zaraziłaś… nigdzie nie pójdziemy?!”… dwa dni później syn rano do męża: „tato, a co tu na czole Ci wyrosło?”… śmialiśmy się cały dzień, bo mąż przekonany, że jako facet zarazić się nie może… niestety Sylwestra spędziliśmy w domu, mąż oczywiście z ospą w łóżeczku… a ja… wówczas się nie zaraziłam i wiem od mamy, że w dzieciństwie też tego nie przechodziałam…
–
biegofanka
2011/01/09 19:04:28
faktycznie wszędzie odwilż, można na butkach fajnie pobiegać, ale my dzisiaj rodzinnie kilka godzin w Jakuszycach na nartach biegaliśmy (przy okazji psie zaprzęgi pooglądaliśmy)… tam jeszcze śnieg leży…
–
biegofanka
2011/01/09 19:11:31
Ocobiegatu – ja Ci napiszę wiersz o pierwiosnkach, bo ja tylko wierszyki wesołe i o ładnych rzeczach pisać mogę… nic na to nie poradzę, że z mojego wnętrza tylko optymizm bije… nieraz myślałam, czy mogłabym inaczej… nie, nie mogłabym… po prostu zbyt szczęśliwa jestem… zbyt ochoczo każdą chwilę życia łykam…
–
biegofanka
2011/01/09 19:18:55
Quentino – Twój wiersz w pierwszym odczuciu też mnie zmroził, jak Ocobiegatu i zastanawiałam się, dlaczego to napisałeś i kiedy napisałeś… wyjaśniłeś to dzisiaj…
–
ocobiegatu
2011/01/09 20:01:03
Moni – sorry ale ja nie lubię wierszy , które się nie rymują..:). Łatwo je pisać (to jak bieg w truchcie – w wierszowaniu).
Owszem są nieraz piekne , oddają duszę autora tyle , że ja taki niepojetny jestem..:) mój przykład wiersza bez rymów na poczekaniu… )
Księżycu gdzie jesteś ? biegasz po niebie ?
potrzebuję Twojego oblicza
żona znów źle zakręciła loki
mam jutro kręcić A Ciebie nie ma Robisz guru S na nieboskłonie ?
Księzycu – ja jestem kolarzem !…:)
–
ocobiegatu
2011/01/09 21:56:47
Spróbuję jeszcze wyjaśnić biegacko…
Mickiewicz , Słowacki i Norwid ,co robił interwały 13/8/13/8- robili sportowo porządną robotę…Bo nie tylko starali sie wyrazić uczucia ale i chciało im sie to ubrać w rymy, powiedzmy – w plan treningowy…Pewne reguly jednak sa…
A Miłosz , Szymborska ? Sama łatwizna …To my , czytelnicy mamy poczuć ich geniusz , wyobraźnię , ich podziwiać , ale sportowej roboty , pracy już nie ma..
U Szymborskiej rymy czasem są ale nie wysilała się ona aby zgrabnie było – pod zgłoski…
obojetnie po 10 , po 11…
U Miłosza też tylko w zasadzie gra słówek , aby sie nie napracowac ,choc czasem po 11 leci w pewnych wierszach…
A monit do biegaczy – nie czujmy sie poetami – no chyba , że w biegu..:)
–
piotrek.krawczyk
2011/01/09 22:22:46
Oco – wyjaśnię Ci. Weź wczesnego Miłosza. Rymy. Jest warsztat, ale rytm i rym ograniczają formalnie. Inna dziedzina – Kandinski, Picasso, Klee malowali realistycznie, wręcz fotograficznie, ale to ograniczony środek wyrazu. A kto gra improwizacje free jazzowe najpierw zagra poprawnie każdy standard. Zgadzam się, że musi być warsztat, rzemiosło, żeby była sztuka. I też nie znoszę hohsztaplerów, co udają artystów. Najpierw napisz Beniowskiego, zagraj Poloneza As-dur, namaluj pejzaż. Teraz już możesz robić swoje konwencje. Na szczęście publika czuje, myśli, szuka i wrażliwa jest, i wyczuwa fałsz.
To w skrócie o sztuce współczesnej Dziki
🙂
–
popellus
2011/01/09 23:03:30
w poszukiwaniu utraconego czasu…
popellus.eblog.pl/
bo biega się fatalnie, jakoś tak te chodniki mokre, ale czyste, jakoś tak nie zimno, nie mroźno, nijak. Ale poszedłem po rozum do głowy i zacząłem czytać:)) Na półmaraton ślężański zostało 600 miejsc, a jest 9 styczeń, do biegu johnsona też niewiele czasu pozostało…ale czas jest na wszystko, nawet na obozy. Dla fanów biego-klimatów..
mariuszgizynski.pl/index.php/2011/01/oboz-w-szklarskiej-porebie/
Będą wyniki w tym roku, nie tylko blogowe ale i rangi Państwowej:))
najllepszego
–
johnson.wp
2011/01/09 23:06:50
Tchnęło dzisiaj wiosną i do tego w nocy przeczytałem opowieść o Zatopku. Wyobrażacie sobie moją wzburzoną wyobraźnię. Zareagowałem emocjonalnie i wybiegłem z wizją poczwórnego zdublowania moich przeciwników. Problem w tym, że to wrogowie wewnętrzni, ukryci, przyczajeni i tylko odpowiedni wysiłek zmusza ich do ujawnienia się. Służy do tego na przykład tempo maratońskie. Za pierwszym zakrętem czekało mnie jednak rozczarowanie. Wszędzie chodniki pokryte lodem. Rozpacz. Po dwóch kilometrach histerycznego truchtu wydarzył się jednak cud. Ulica Porzeczkowa, wąska, na uboczu, pokryta jedynie wodą. Porzeczkowa nalewka, dobra na zdrowie! Doświadczenie lekko klaustrofobiczne, ale do zniesienia, długość kołowrotka ok 1.5km, więc pamiętając żeby nie wykonywać nawrotu przez plecy, człowiek w chomika się nie zmieni.
Pierwsza wiosenna próba wypadła całkiem zadowalająco, dla tempa 5:04 puls o cztery oczka wyżej niż w szczycie sezonu. Po 10km zastanowiłem się czy zrobić jeszcze jeden kołowrotek, co skończyło by się na 15km, czy też spróbować walki z cieni(as)em. Czułem „świeżość w kroku” zatem spróbowałem pozatopkować. Jedenasty km po 4:30 a dwunasty po 4:11. Gnałem do domu centralną szczepankowską arterią, a niedzielni kierowcy omijali mnie ze zrozumieniem. Pod koniec puls doszedł do 97%, ale nie straciłem kontroli nad twarzą, więc do Zatopka było jeszcze daleko:) Uwolnić twarz – może to jest klucz do progresu…
–
basdlamas
2011/01/10 08:17:39
Bas informuje tylko że…cos ma z nogą ( i nie biega juz 2 tygodnie) i nie pisze tutuaj bo jak pisze to mysli o bieganiu, a jak myśli i nie może biegać to jest zły :(((.
Informuje że wczoraj Bas zagrał dla WOŚP 1,5 h koncert ze swoim śmiesznym bandem :))) nawet trochę ludzi było i nie wyszli 🙂
–
popellus
2011/01/10 08:50:14
Piszę tutaj a nie na blogu, bo żal mi Basa…
że sobie z czołówka nie hasa
że po lasach też niet…
a wszystko przez jeden z przodupiszczel…
🙂
Bas -Nie idź[biegnij] tą drogą, a będzie dobrze:))
najlepszego
–
popellus
2011/01/10 09:05:22
I stało się:)) !!
WROCŁAW Z SIEDZIBĄ MARATONU NA STADIONIE NA 42 TYS. LUDZI:))
Kosmos…
Poniżej oficjalna odpowiedź!!
Witam,
Stadion Miejski to ten budowany na Euro 2012 (jest to stadion budowany na Pilczycach). Ul. Śląska nie jest jeszcze oddana do użytku i nie ma jej na wcześniejszych wydaniach map.
Organizacja będzie odbiegała od obecnej, ponieważ jest to nowe miejsce, ale wierzymy, że nasz dodatkowy trud pozwoli zawodnikom na podziwianie nowej areny budowanej na EURO. pozdrawiam
Mieczysław Szynkarowski
Z-ca Szefa Biura Maratonu
Takie rzeczy tylko w POLSCE, DWIE NAJWIĘKSZE imprezy września, czyli Wroclove Martaon i walka Adamka z którymś z Kliczków Zabijaków zaplanowane są na stadionie, który nie istnieje, i nie wiadomo czy powstanie na czas:) Ale ta walka z czasem będzie na życiówkę:)) Pięknie się zaczyna ten tydź Oco:))miałeś rację…
Miałem nie robić, ale zrobię zapis na ten maraton…!
–
basdlamas
2011/01/10 09:35:16
Bas idzie dizisaj do fitnesowego klubu na dziwne urządzenia na nogi i zobaczy co asie dzieje…i pojeździ rowerasem
–
biegofanka
2011/01/10 09:47:59
Popellus – z tego co napisałeś, wnioskuję, że atakujesz półmaraton ślężański… to może się w realu spotkamy, jak w zeszłym roku z super ekipą: Fajka, Johnson, Andante… ja już się zapisałam i nawet opłaciłam, żeby mieć dodatkowego bata do treningów;)
–
biegofanka
2011/01/10 09:49:03
Ocobiegatu – a Ty? Biegniesz (idziesz) półmaraton ślężański, czy znowu w tym roku chcesz się wykręcić?;)
–
biegofanka
2011/01/10 09:49:56
Bas – powodzenia i szybkiego powrotu do formy biegowej Ci życzę. Dobrze, że wczoraj zagrałeś:))
–
biegofanka
2011/01/10 09:57:37
Fajka – może masz ochotę przebiec się w biegu noworocznym organizowanym u nas 16 stycznia (niedziela). Dystans krótki, ale zawsze miło poznać i porozmawiać ze znajomymi biegaczami z okolic. Ja z synami bierzemy udział w swoich kategoriach. Info znajdziesz na stronie świdnickiego osiru:)
–
popellus
2011/01/10 11:18:04
Biegofanko, ja już opłacony i po planach.:))
CZEKAM…:)bo ta góra i petla mi odpowiada coś czuje:)
spotkamy się na pewno..
–
biegofanka
2011/01/10 11:43:32
Popellus – a ja się znowu tych podbiegów boję… dla mnie nie jest to łatwa trasa, ale chcę ponownie byka za rogi chwycić;)
–
ocobiegatu
2011/01/10 11:54:33
Biegofanko – ze mna to nie wiadomo. Na pewno nie pobiegne bo to bedzie po zimie chodziarskiej. raczej gdyby co to pojde. Ta Gora tez potrzebuje happeningu, , jestem z nia myslami , czuje to, ze ona tego chce, nawet bez wierszyka to wyznam tu..:)
–
biegofanka
2011/01/10 12:41:54
Ocobieagtu – to zrób happening w Sobótce… w limicie spokojnie dojdziesz… a potem możesz, jak Johnson rok temu, chodem Ślężę jeszcze zdobyć:))
–
basdlamas
2011/01/10 12:44:51
Biegofnako – dziekuje 🙂 szkoda ze nie moglem zagrac i przebiec 🙁 Ale dziisaj wyprowadzam moje nogi na trening
–
basdlamas
2011/01/10 12:45:19
*BIEGOFANKA :)))
–
quentino-tarantino
2011/01/10 12:52:37
Bas – trzymać kciuki i inne cholery za Twoje piszczelowe dooperely!
Tylko zacznij wchodzić w trening spokojnie! Wiem co piszę, bo zawsze miałem z tym problem…a warto zacząć ciut za wolno 😉
Ja w tej chwili obserwuję swoje biodro i nie wiem czy nie skończy się przerwą dłuższą niż dwa dni…rozciągam cholerę, ale nie przestaję biegać. A to błąd. Daję sobie jeszcze kilka treningów, jeśli nie będzie poprawy – przerwa obowiązkowa. A jaka szkoda by była…za oknem cieplej niż przed oknem.
–
biegofanka
2011/01/10 13:49:15
Quentino – Tobie żadnej rady, ani porady, bo Ty i tak zrobisz to, co zrobisz…;))
–
quentino-tarantino
2011/01/10 14:10:23
Biegofanko – niestety…;-)
–
popellus
2011/01/10 14:48:32
Marsikor co to sie stało, że Maraton Metropolii w tym roku tak wcześnie??
pogoda? No ale ładne wpisowe jest do 1.03 tylko 65zł. Nie żebym był jakoś skąpy, ale jeżeli chodzi o opłaty startowe trzymam rękę na pulsie…
maraton-metropolii.pl/
No i dla tych wszystkich, którym zima straszna i męki pod butem::::))
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=2051
i te nakłady na kapcie, takie piękne:)
najlepszego
–
quentino-tarantino
2011/01/10 15:42:45
Pope – poszukaj w necie relacji z ubiegłorocznej edycji – blisko 30C i braki wody na trasie…ale żeby się aż tak przestraszyli…;-)
A co do opłat startowych to czytałem już dziesiątki dyskusji w tej materii i…mądrych na to nie ma…Szokuje tylko kolejny raz różnica w połówkach w Poznaniu (40 PLN) i w Warszawie (80 PLN). Koszty organizacji takich biegów są bardzo wysokie, ale w przypadku tych dwóch imprez chyba „się komuś coś”.
Pope – ciągle nie mogę uwierzyć, że nie urodziłeś się w Poznaniu albo w jakimś innym Glasgow…;-) Geny masz nasze.
–
popellus
2011/01/10 15:56:19
Quent ja warszawiak, także z niesmakiem na połówkę warszawską patrze.
O maratonie metropolii też tak pomyślałem- przestraszyli sie , czy co..:), bo co tam się działo- czytałem:))….sam biegłem swój maraton w ten dzień z innej strony Polski.
Już wolę w Oco połówce startować, piękna trasa, wpisowe nic, i jeszcze organizator zapewnia napoje z pod sosny czy innego modrzewia:))
Boli biodro- Que – nie czytam juz nic TWOJEGO…powinieneś dołączać na stronce, ..”w razie czego skonsultuj się najpierw z lekarzem lub farmaceutom czy innym takim..”:)
–
quentino-tarantino
2011/01/10 16:06:13
Pope – Chciałbym pobiec połówkę w Wawie – dla odmiany i termin mi bardziej pasuje. Ale łączne koszty takiego wyjazdu robią się rujnujące. Pomyślę.
Ja też już nic swojego nie czytam. Mam łatwiej, tylko piszę…
Rzuciłem dziś okiem na trasę ślężańskiego biegu…Na rany Dżizasa! Jakie Czomolungmy po drodze! Nie wchodzę. Ale za rok lub dwa – chętnie.
–
sfx
2011/01/10 16:25:18
ODWILŻ
–
ocobiegatu
2011/01/10 16:43:51
Popellus – to byl swierk , moj kultowy swierk..Pod nim zawsze napoje. Odwiedzenie swierka kultowe – punkt obowiazkowy wizyty jakiegokolwiek biegacza we Wroclawiu..:). Nie opisuj chlopakom z Poznania , jak bedziesz nad Warta, jak piekna jest trasa 21,1 Oco..:). Bo nie przyjada..Do wiosny opracujemy 35km pod Greifa i im Wroclaw wyjdzie bokiem przez kazdy otwor z siateczki w biegackich butach…:).
A tak powaznie to dzieki temu blogowi to stalem sie fanem poznaniakow. Do tej pory w zyciu jakos mi sie nie sprawdzali , mruki, chyba zle trafialem..). Nieraz jezdzilem w delegacje do Tarnowa Podgornego bo tam mnostwo sie budowalo.
No ale bieganie zbliza ludzi , bieganie sie nie znudzi …tak do rymu..:)
–
moni.biega
2011/01/10 18:25:18
Ocobiegatu – Tarnowo Podgórne, mam tam rodzinkę i tylko trochę mruki są 🙂
A ludzie pogodni i mrukliwy są wszędzie, we Wrocławiu też 🙂
Co do rymów to się z Tobą kompletnie nie zgadzam – rymować każdy może, a tworzyć poezję, tylko nieliczni 🙂 W tym i Wisława Szymborska 🙂
Pozdrowienia dla zawsze pogodnego chodziarza z Wrocławia!
P.S.
Godzinę temu mignął mi w piątkowskiej galerii handlowej…Poeta z Poznania…ale tym razem się nie narzucałam…
–
ocobiegatu
2011/01/10 20:16:39
Gdzieś na pięknej Cytadeli
Biega Moni w pięknej bieli
Masz dziś pozdrowienia z Wrocka
Taka moja dobranocka
Nie śpisz? jest już ósma przecie!
Nie śpisz Ty poznańskie dziecie ?
Nie śpisz , racja też czekamy
Zaraz Wojtka wpis tu mamy..:))
–
popellus
2011/01/10 21:16:25
Ja chyba Oco też się stałem fanem Poznaniaków:))
i w gościnę wezmą
i słowem dobrym skrobną
i wariactwem przecież
a Greif zapowiada się ciekawie start po świerkiem z metą pod zającem:)czy jak tam
Que…to zaparszamy na/pod Ślęże…ja się z trasy bardzo cieszę:)
–
biegofanka
2011/01/10 21:30:15
Quentino – nie przypominaj mi znowu o tych podbiegach… jak sobie przypomnę, jak się umęczyłam rok temu… choć na mecie nie było tego po mnie widać (tak Johnson pewnie dodasz)… ale ze stopą potem z 3 tygodnie problem miałam…po co mi to znowu… nie lepiej wybrać bardziej płaską trasę… no cóż… ludzie już tak mają, że mimo wszystko się znowu w to samo pchają…
–
biegofanka
2011/01/10 21:33:56
A ja jestem biego-fanką, czyli fanką biegaczy, przede wszystkim fanką autora bloga i wszystkich biegaczek i biegaczy spod bloga, niezależnie od miejsca zamieszkania, czy tymczasowego przebywania;)