interwały

Trochę za wcześnie na interwały. Ale jest już filmik adidasa o interwałach. W tym momencie dnia zdjęciowego potwornie, ale to potwornie bolała mnie głowa. Wszyscy byliśmy bardzo głodni i zaraz po tych zdjęciach poszliśmy obok zjeść obiad typu kotlet w barze domu kultury, w którym śpiewają Fasolki.

A wiecie co to jest interwał? Coś między jednym a drugim wałem.

Na interwały za wcześnie, ale nie do końca. Nie można robić w kółko samych podbiegów i długich wybiegań, bo człowiek zamieni się w słonia, nie mylić ze słonikiem. Przy okazji wyjaśnię, że słonik to nazwa podbiegu w Lesie Kabackim od strony Powsina, która nie pochodzi od tego, że ma kształt trąby słonia, jak myślał Tomek S., tylko od pseudonimu biegowego Słonika. Bo Słonik ten podbieg wymierzył kiedy jeszcze inni nie mieli GPS-ów – równe 400 m – i sprzedał mi na gadu gadu.

Więc we wtorek przed ping pongiem chciałem zrobić coś szybszego, wymyśliłem sobie trening powtórzeniowy na Agrykoli – w pół godziny 4 razy jedno okrążenie baaaardzo szybko, długie odpoczynki. Żeby przywrócić sobie dynamikę biegu.

Ale przytrzymały mnie roboty drogowe na Sobieskiego, podjechałem na ping ponga bez zahaczania o Agrykolę i musiałem trening zmienić na bardzo intensywne, chociaż krótkie interwały – 12 razy minuta szybko (szybciej niż tempo z biegu na 5 km) na półminutowych przerwach. Wyszło.

Na ping pongu też wyszło, wygrałem z Dzikim 4:3. Vahanarra!

A potem kierat. Ostatnie poprawki do tekstu o dorabianiu i branie się za triathlon, okazuje się, że z jednym trenerem triathlonu, Tomkiem K. spotykamy się co wtorek na Agrykoli, on biega ze swoją grupą. Tym razem połowa bankowców wbiegła ze mną w ostatnim podbiegu na samą górę na Agrykoli, równe 500 m.

W środę – wbiegła cała grupka. A ja rano zrobiłem godzinę w deszczu, tempo wyszło tylko 5:10, chociaż starałem się biec szybkim pierwszym zakresem. Trzeba będzie odbudować hemoglobinę, nadal unikam herbaty.

Dziś zebrałem już prawie cały materiał do tekstu o triathlonie, a po południu trening z ostatnią grupką, tą z którą biegamy raz w miesiącu – zrobiliśmy 10 powtórzeń na stadionie na Agrykoli w tempie trochę szybszym niż wyścigi na 5 km. W długich wypoczynkowych przerwach fajowe ćwiczenia.

Tak mi ostatnio biegnie życie. Wychodzę rano, biegać, pracować, a wracam wieczorem po bieganiu w charakterze pracy. Dziś Moja Sportowa Żona jeszcze na fitnessie, zaraz wróci. Stęskniłem się.

Updated: 7 lipca 2011 — 18:55

  1. basdlamas

    2011/07/07 20:28:40

    A ja właśnie dzisiaj Interwały robię..:) … i 1:)


    piotrek.krawczyk

    2011/07/07 21:25:18

    A Dziki na interwały mówi inrerq..rwały i nienawidzę tego akcentu, jak mam dzień z inrerq..rwałami od rana zmarnowany chodzę, szukam wiarygodnego uzasadnienia na odstąpienie, zabieraj panie ten kielich… Potem już w butach, moja nie twoja wola wola, pierwszy jak na stracenie, przed przedostatnim chcę popełnić samobójstwo, ostatni jest piękny, nic nie zastąpi przyjemności uczciwie zrobionych interwałków. Rozwijają u Dzikiego wolę i umysł, wierzę, że też moc i szybkość. Nie cierpię. Jutro mam interwały, właśnie teraz postanowiłem, już jestem chory 🙂 A dziś 23 km w mokrej po deszczach Puszczy. BNP, połowa po 5’20, połowa po 5’00. To będzie trasa 23. Treningu Otwartego. Start w niedzielę o 10:00 z Dziekanowa Leśnego z parkingu przy szpitalu dziecięcym. Tam jest też pętla komunikacji zbiorowej. A trasa MW podobno wzbudza kontrowersje. Są tacy, którym się bardzo nie podoba. Sporo takich opinii. To takie zmartwienie prosto od organizatorów maratonu w stolicy. O co chodzi? Jest szybko i ciekawie. I inaczej niż w poprzednich latach. Na innych dużych maratonach biega się w kółko lub po zadupiu i nikt nie marudzi. O co kaman?


    ocobiegatu

    2011/07/07 21:42:54

    W życiu interwałów nie zrobiłem…Tylko interwały tempowe- najnowszy hit..:).
    3 minuty w tempie zawodów na 5km , przerwa w locie – 0,25sekundy (musimy tą fazę odpoczynku ustalić w główce, na jakim kroku), znów 3 minuty. Powtórzyć 6 razy..:). A przepraszam – u większości 7-10 razy..:).


    piotrek.krawczyk

    2011/07/08 00:24:29

    Aaaaa… ! Obejrzałem filmik szkoleniowy. To Dziki nie biega interwałów! Moje qrwałki zaczynają się od 3 km. Po minimum 4 razy. To co biega Dziki, kiedy wydaje mu się, ze biega interwały? Nawet kilometrówki były zawsze dla Dzikiego niedorobionymi krótkimi qrwałkami i inną jakością. I co? Cały świat się zawalił 🙂 Nienawidziłem interwałów, a nawet ich nie biegałem 🙂 Takie minutówki lub 400 na maxa nawet lubię… Kurcze, do czego człowiek by doszedł, jakby miał wiedzę i wiedział co właściwie robi lub biega 🙂 To czym są powtórzenia 5 X 3 km w tempie szybszym od półmaratonu? Czego Dziki nienawidzi?
    Dziki


    basdlamas

    2011/07/08 08:02:02

    Dziki – u mnie to jest Sen :).. ucieczka przed psem, piratem lub szatanem:)


    quentino-tarantino

    2011/07/08 08:32:40

    Jestem już spakowany i za chwilę ruszam na MGS.

    Pasterka w lipcu…:

    http://www.quentino.pl/


    wojciech.staszewski

    2011/07/08 08:49:33

    Dziki – Daniels to nazywa przedłużonymi interwałami. Zajrzyj.
    MSG – to wydedukowałem już trójkę biegaczy:
    – johnson
    – sten
    – quentino
    ktoś jeszcze?


    piotrek.krawczyk

    2011/07/08 20:03:25

    No to zrobiłem według przepisu interwały. Takie coś nazywałem dotąd tempówkami, minutówkami i niezbyt szanowałem. Nie stresują Dzikiego takie akcenty. To 8 X 2 minutki na niepełnym odpoczynku 1 minutka. Z rozgrzwką i końcowym dobiegiem niecałe pół godziny i dwie rundy 3,5 km w Lesie Młocińskim. Interwały 3’48 – 3’31, w tym trzy w burzy, najwolniejszy pierwszy w ulewie, najszybszy ostatni, też w burzy. Nie zmęczyłem się i nie wiem, co właściwie trenowałem. Na tej 3,5 kilometrowej fasolce Dziki biega długie interwały czyli interq..rwały, najczęściej cztery, i to jest przyzwoity trening 🙂 A dziś co trenowałem Trenerze? Takie w miarę coś szybkiego, co kończyło się, zanim Dziki się zmęczył. Powinienem szybciej? Wszystko było poniżej tempa piątki.
    Trzymajcie się Stołowi! Ma być ciepło, ciut za ciepło… Prześlę aktualną prognozę pogody SMSem. Dziki


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/07/08 20:46:52

    powodzenia jutro!


    basdlamas

    2011/07/08 22:04:32

    Jutro dadzą rade bo biegną w Urodziny Basa i Pomarańczowego.

    Bas się chce pochwalić… nie doczekał z Basową Żona do jutra i dzisiaj dostał prezent. Jest to album ze zdjęciami, wynikami, numerami startowymi Basa od początku jak biega,nawet mapki z trasami i niektórymi ciekawymi treningami.. Coś wspaniałego. To jest prezent…!!!!


    piotrek.krawczyk

    2011/07/08 22:18:56

    Nie ma kontaktu telefonicznego z Górami Stołowymi. Prognozy łaskawe. Basiku – jakże cudownie mieć żonę wspierającą ten nasz biegowy zajob 🙂 Ty wiesz i Dziki wie… Prezent cudny i do tego mówi głosem Twojej Żony. Mówi – cieszę się, że biegasz, chcę, żebyś biegał. A takie słowa to same w sobie najpiękniejszy prezent. Życzenia jutro. Co tam urodziny, kiedy tam biegną Maraton Gór Stołowych 🙂


    1.marsz

    2011/07/09 08:52:13

    a ja dziś próbuję interwałów według przepisu: 5 x 5″ na przerwach 3″
    marsz


    1.marsz

    2011/07/09 08:54:19

    5 x 5 minut oczywiście


    basdlamas

    2011/07/09 11:33:01

    Napierają… Świerc chyba caly czas pierwszy… nie wiem który Karolczak….


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 12:34:03

    Trzymam kciuki


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 12:53:05

    Nie działają wyniki live. Moż ema ktoś patent, to link:timepro.pl/liv/n042/ To numery startowe – Que 155
    Johnson 187
    MEL 100
    Sten – nie wiem


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 12:56:45

    Wyniki tylko z mety


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 13:00:00

    STEN 136


    biegofanka

    2011/07/09 13:03:15

    Fajka czeka na 30 km – przed chwilą było info sms od niego, że na razie minęło go 4 zawodników… niestety, choć próbowałam dzwonić do Fajki, słaby zasięg, pozostał tylko kontakt sms… Fajka powinien dać mi znać, jak ktoś z naszych przebiegnie… dam znać… ale upał…


    biegofanka

    2011/07/09 13:06:22

    Nowe info od Fajki: cytuję: „Que odpadł na 11 km. Kontuzja kostki. Johnson leci. Czekam na niego na 30”


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 13:08:52

    Szkoda Quentino


    biegofanka

    2011/07/09 13:20:35

    Właśnie dzwonił Quentino, znalazł zasięg chwilowo… szedł świetnie… klimaty biegu spodobały mu się bardzo, choć to harówa, jak określił… niestety stracił czujność, zbyt się rozluźnił na 8 km… tak dobrze się już poczuł na trasie… nagle wdepnął… kostkę wykręciło… jeszcze biegł do 11 km… na punkcie medycznym zdjął but… kostkę ma jak banię… szkoda… ale Quentino jest w dobrym humorze, stwierdził, że jeszcze w nasze okolice wróci… teraz najważniejsze, żeby to szybko wyleczył i mógł dalej szybko śmigać…


    basdlamas

    2011/07/09 13:58:15

    Marcin Świerc z czasem 3h43m43s pojawił się na mecie!!! – MASAKRA


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 14:09:17

    Jak Johnson i Sten? Zobaczył ich Fajka na 30 km?


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 14:11:08

    Na ósmym kilometrze był stromy zbieg…


    biegofanka

    2011/07/09 14:18:10

    Czekam na nowe wiadomości od Fajki… na razie nic…


    biegofanka

    2011/07/09 14:36:17

    Dzwonił Fajka – znalazł zasięg, bo idzie wyżej… Johnson dobiegł ok. 14.10 na 30 km, odpoczął i ok. 14.19 pobiegł dalej… jest bardzo ciężko… Fajka już nie czekał na Stena i Mel, bo musi zdążyć dojść na metę… chce poczekać na Johnsona na mecie…


    biegofanka

    2011/07/09 16:27:21

    Najnowsze informacje od Fajki: Johnson na mecie w niezłej formie, czas ok. 6 godz. 20 min. Fajka schodzi z Johnsonem zaraz do Pasterki, dlatego nie czeka niestety na Stena i Mel. O 17-tej musi Fajka wracać do domu (imprezę jeszcze dzisiaj wieczorkiem u siebie ma).


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/07/09 16:39:26

    Johnson: respekt!
    Que: wracaj szybko – i do zdrowia i do biegania i w Stołowe!


    biegofanka

    2011/07/09 17:32:16

    Bas – tak, jak przypuszczałeś… dzisiejsze relacje, emocje… a przecież to dzisiaj… zanotowałam w kalendarzu, ale kalendarz w biurze mam…


    biegofanka

    2011/07/09 17:33:24

    Bas i Jaskrawy – czego Wam życzyć z okazji Waszego Dnia… na pewno realizacji celów biegowych i życiowych:))


    basdlamas

    2011/07/09 17:38:18

    DZIEKUJEMY!!!:)))))))

    Johnson – ty nasza PYROWA dumo:)

    QUE – widzę ze razem za rok wracamy coś dokończyć…:)


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/07/09 17:55:05

    dzięki za życzenia! W przeciwieństwie do Quentino nie przebiegnę tylu kilometrów, ile lat dziś kończę 🙂 Za to będzie dziś Bury i umówiliśmy się na bieganie – już się cieszę!


    tanczacy_jastrzab

    2011/07/09 18:14:07

    BAS-ie całuski dla żony z okazji Twojego święta. Ależ Ty masz skarb chłopie. TJ


    basdlamas

    2011/07/09 18:15:41

    🙂 wiem……………:)


    tanczacy_jastrzab

    2011/07/09 18:26:47

    Qrva nie!!! To nie jest sprawiedliwe. Tak kibicowałem Quentino…


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 18:29:47

    Widzę,że Sten nie ukończył. Johnson niezawodny, nie miałem wątpliwości.


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 18:30:53

    Co u Stena? Ktoś wie?


    tanczacy_jastrzab

    2011/07/09 18:38:54

    Jastrząb też chce zostać Johnsonem:)


    ocobiegatu

    2011/07/09 18:46:46

    Gratulacje dla górala-Johnsona i dla pozostałych.Samo porwanie się na to- to wyczyn. Nie przejaskrawione życzenia życzenia urodzinowe dla Jaskrawego i Basa.
    Moje urodziny szokująco blisko ale nie przyznam się ..:).


    biegofanka

    2011/07/09 18:47:34

    Biegofanka też… właśnie przeliczałam, jakby tak za rok spróbować MGS pokonać tak, aby w limicie się zmieścić… marzy mi się… pomarzyć dobra rzecz…;)


    biegofanka

    2011/07/09 18:48:36

    Ocobiegatu – czyżby jutro?:)


    biegofanka

    2011/07/09 18:55:45

    Widzę oficjalny czas Johnsona: 06:18:52:))


    biegofanka

    2011/07/09 18:59:28

    Widzę też, że ukończył ten maraton mój kolega z Jeleniej Góry… już wysyłam mu gratulacje…


    biegofanka

    2011/07/09 19:01:04

    Teraz zostają na dzisiaj emocje siatkarskie… cuda też się zdarzają, więc oczywiście naszej drużynie kibicować rodzinnie będziemy…


    ocobiegatu

    2011/07/09 19:19:50

    Biegofanko – kobieca intuicja..:). 9 lipca 1958 lotnictwo amerykańskie wysłało pierwszą mysz w kosmos rakietą międzykontynentalną. A mnie pięlęgniarka , wg relacji mamy , zapisała na 10 lipca , bo była zaspana o północy. No i tak bym miał datę urodzin, że coś się dzieje a tak nie mam..:). Dziś więc świętuje z chłopakami..:).


    biegofanka

    2011/07/09 19:35:11

    Ocobiegatu – to ja już dzisiaj składam Ci życzenia: żeby spełniły się Twoje marzenia… te najważniejsze dla Ciebie:)) A jutro jeszcze raz mogę Ci życzenia oficjalnie złożyć:)


    biegofanka

    2011/07/09 19:40:05

    Zaraz winko otwieram i piję za zdrowie dzisiejszych solenizantów, za zdrowie Górala Johnsona, a co z Mel, bo nie wiem, jak sprawdzić wynik (po prostu nie wiem, jak się nazywa) i za zdrowie tych, co dzisiaj pobiegli a nie dobiegli… następnym razem się uda! I jak cud się zdarzy, to jeszcze za naszą drużynę…


    biegofanka

    2011/07/09 19:41:52

    … przecież jestem w końcu optymistką;)


    1.marsz

    2011/07/09 19:56:21

    serdeczne życzenia dla basa, jaskrawego i oco; wielki szacunek dla „górali” z MGS; co do dzisiejszej siatkówki, to mam duże obawy…, a widzieliście II set BRA-ARG – walka
    i wyniki iście maratońskie; moje interwały kiepsko wyszły, „zawiesiłem się” w połowie drugiego, po 20 minutach przerwy zacząłem od początku ale już dużo, dużo wolniej,
    a i tak ledwo dotrwałem do końca, czy biegane ich w tempie 10 km to jeszcze interwały?
    marsz


    wojciech.staszewski

    2011/07/09 20:08:40

    MSG – gratulacje dla tych co na mecie (sądząc po czasach to musiała być jakaś Rzeźnia). Przybijam piątkę tym, co walczyli.
    Marsz – są. Następnym razem zrób krótsze odcinki i zwiększ przerwy (tyle samo czasu, ile trwa szybki odcinek).
    Dziki – trenowałeś wytrzymałość szybkościową. I motorykę biegu. 62. strona u Danielsa, tam to się nazywa rytmami.


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 20:26:19

    Basie – wielu stron w biegowym albumie miłośnie sporzadzonych przez Panią Twojego serca. i pogodzenia z demonem… Pomarańczowy – progresu nie tylko w bieganiu, a najlepsze wyniki niech będą zawsze przed Tobą… Jastrzębiu – niedługo, oj niedługo, wielu z nas będzie chciało być Jastrzębiem. Już są tacy…

    Teraz dostałem smsa od Johnsona: „Dzięki Dziki Tobie i przekaz wszystkim kibicom 🙂 dałem radę terminalnemu przegrzaniu bo Fajką mnie reanimował. Nowe doświadczenie :)”
    Tajemniczo, dobrze że Fajka był na trasie. Wspaniale że byłeś Fajka.
    A Dziki z córką Zuzą leciutkie 12 km po najładniejszych kawałkach bliskiej Puszczy. Zuza gotowa na połówkę. Umie znacznie przyspieszyć na końcówce, nie zadowoliła się przebiegniętym planowo dystansem prawie 10 km i dokreciliśmy do dwunastu.
    A jutro o 10:00 start treningu otwartego. Spod szpitala dla dzieci w Dziekanowie Leśnym. Obiegniemy bagno Cichowąż z pętelką. Jastrząb pewnie mocny po górach, może za to niewybiegany. To pobiegamy 2 godziny z hakiem. Zapraszamy. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 20:39:11

    Dzięki Trenerze 🙂 Demaskujesz Dzikiego, że nie czyta Danielsa, nowego testamentu, jak nazwałeś tę książkę. Poprawię się. Ale gdzie tu wytrzymałość szybkościowa? Jakbym pociągnął jeszcze 600 m, zmęczył się, ale wytrzymał tempo, to OK. A te rytmy nie trenują wytrzymałości, bo jak? Może technikę biegu. Bo starałem się biegać „ładnie”, prosto, ręce, plecy, głowa. Ale gdzie wytrzymałość, jak w ogóle nie tknięta?
    A MEL nazywa się Basia Muzyka, przybiegła ponad 20 pozycji za Johnsonem. Inaczej: Johnson wygrał z Basią MEL o kilkanaście minut. Z tegoroczną mistrzynią Rzeźnika w kobiecych teamach. MEL ma technikę zbiegów w doskonałej koordynacji, samo jej zbiega.


    andante78

    2011/07/09 20:47:48

    Dzisiaj startowałem w miejscowości o wdzięcznej i swojskiej nazwie – Reńska Wieś (8 km), start o 10 w pełnym słońcu, stąd moge się domyślać tylko jak ciężko się Wam biegło MGS. Słońce to mało powiedziane, parno i duszno, ja w króciutkim biegu na płaskiej trasie, przez chwilę się telepatycznie z Wami walczącymi w GS maratończykami.

    Johnson – szacunek i szczere gratulacje, w taką pogodę to naprawdę mega wyczyn. Zawsze byłeś twardy i mocny, nie zapomnę jak rok temu wbiegłeś sobie po biegu w Sobótce ot tak na Ślęże, dlatego nie jestem wcale zdziwiony 🙂 Wszyscy czekamy na relację 🙂

    Quentino – Ty wiesz, że byłeś przygotowany, ale nie na wszystko masz wpływ, walka trwa, żeby zejść z trasy też trzeba być twardym. Chciałem zadzwonić, ale od wczoraj mam new tel i straciła mi się częściowo lista kontaktów :(.

    Sten co się stało?


    ocobiegatu

    2011/07/09 20:55:14

    Dzięki za życzenia..:).
    Interwałów nie trenuje ,bo nie są zgodne z biegacką tradycją a przede wszystkim uważam,że biegi tempowe na 5km (powyżej 92% hrmax) zastępują wszystko. Jest i specyficzność do zawodów i psychika. Być może gdybym trenował interwały to bym był zaskoczony dobrymi wynikami. Równie dobrze jednak bym mógł mieć gorsze wyniki ( nie podobaja się , sterowanie, nie to co sie lubi itp.).A to też zastanawianie się po ile interwał , po ile przerwy. Czytanie o tym. To tez zajmuje czas.Jednak są tacy co to lubia i mają świetne wyniki.Wole jednak tego nie robić, nawet kosztem ew. gorszego wyniku.


    basdlamas

    2011/07/09 21:18:12

    Bas dziękuje za życzenia. Dzisiaj na urodziny pobiegał :
    2km wolno rozgrzewki – 8km równo po 4:36 – 2km schłodzenia.

    Album od żony jest wspaniały – Na urodziny Bas kupił 2 książki PIOTRA i OLGI MORAWSKICH…czytać relacje Himalaistów robi wielkie wrażenie…. ale opisy rodzin Himalaistów – co czuja, co robią, jak wygląda ich życie.. masakra…polecam:

    „Góry na opak” oraz „Od początku do końca”.

    OCO – najlepszego!!!!!!!!!!!!!


    tanczacy_jastrzab

    2011/07/09 21:20:28

    Mili/Kochani/Szanowni,
    To już jutro!!!! 23 Trening Otwarty Dzikiego w Puszczy. Przybywajcieeeee. Program:
    1) W pierwszej połowie Dziki opowie o Rzeźniku. 2) W drugiej połowie nie będziemy gadać bo pobiegniemy na „upadłego Jastrzębia”, przybtwajcieeee:)))
    Wasz zawsze sinsirly jakże tańczący Jastrząb


    piotrek.krawczyk

    2011/07/09 21:41:09

    O kurcze! Jastrząb planuje swoje słynne BNP. Dobra, nie pękajcie, przybywajcie. Ostatnim razem, tuż przed Rzeźnikiem, Dziki zignorował te przyspieszenia na końcówce i jakoś dobiegłem w równym tempie. Ale jutro nie mam alibi w postaci Rzeźnika. Jakimś maratonikiem nad rzeką za tydzień nie dam rady wyperswadować Jastrzębiowi – „niefajnie być upadłym Jastrzębiem”. To może rozciągnę opowieść o Rzeźniku do 2,5 godziny. Do jutra. Fajnie! Dziki


    1.marsz

    2011/07/09 22:50:30

    wojtku ja rozumiem z danielsa, że w interwałach najważniejszy jest odpowiedni czas „przebywania” na (mniej więcej) 90% tętna max, przerwy krótsze niż biegane odcinki są w tym pomocne, a rytmy z kolei wyznaczne są przerwami „w pełni odpoczynkowymi”, dla mnie to podstawowa (choć oczywiście nie jedyna) różnica
    marsz


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/07/10 10:26:16

    OCO – najlepszego! żebyś nigdy nie biegał interwałów, a tylko biegi tempowe. No i żeby nikt nie mówił, że masz nie taką technikę chodzenia


    ocobiegatu

    2011/07/10 13:40:41

    Jaskrawy Pomarańczowy- dzięki. Takich oryginalnych życzeń sportowych to jeszcze chyba nie dostałem..:).Bym się nie przyznał do urodzin ale zaciekawiło mnie to ,że nigdy nie spotkałem kogoś tak w dniach blisko do mnie urodzonego. A tu na tym blogu dwóch , czyli życiówka i to jaka !..:).
    Stąd wymyśliłem dla całej naszej trójki z dedykacją wierszyk :
    My te zodiakalne raki
    fajne jesteśmy chłopaki
    trzymamy się zawsze razem
    czy na trzeźwo , czy pod gazem..:).
    Miałem dziś uczcić przez bieg 26,5km ale rano długo była burza , opady , zniechęciłem się . Innym razem, zwłaszcza , że mam jakoś w nogach wczorajsze 5km na prawie maksa przy 27 stopniach.


    basdlamas

    2011/07/10 14:20:04

    RAKI TO FAJNE CHŁOPAKI:)P

    Oco najlepszego !!!!!!!!!!


    biegofanka

    2011/07/10 14:23:20

    Ocobiegatu – jeszcze raz, tym razem oficjalnie, życzę Ci z okazji Twojego Dnia spełnienia Twych marzeń:))


    fajka

    2011/07/10 14:30:15

    Oco – dołączam się do życzeń, obyś się jeszcze nachodził w życiu w te i wewte 🙂

    Jak zapewne wiecie miałem wczoraj okazję oglądać na żywo MGS, dopingować i pomagać naszym. Niezmiernie ciekawe doświadczenie. Dotychczas nie byłem po drugiej stronie, dotychczas to inni mi kibicowali i pomagali. A współuczestniczenie w niemiłosiernej walce Johnsona było przygodą. Uwierzcie, że to była Rzeźnia..Widziałem i wiem co mówię. pozdrowionka, fajka 🙂


    quentino-tarantino

    2011/07/10 18:14:12

    OCO – wszystkiego urodzinowego! I jak Rak Rakowi, nie poddawaj się swojemu odwłokowi – nie cofaj się! Zdrovyś na potęgę!


    quentino-tarantino

    2011/07/10 18:58:23

    Jestem już w „zasięgu”, a że biegłem z naszej trójki najkrócej to wiadomo, że mam najwięcej do napisania…

    Stołowe są przepikne bez dwóch zdań! Jestem nimi zachwycony.

    MGS – no co Wam będę pisał jak się czułem w momencie „zejścia”…najgorszemu nie życzę. I tyle. Smucił nie będę, bo mam o wiele więcej pozytywnych rzeczy do przekazania.

    Po pierwsze, wielkie podziękowania dla Wszystkich Was, którzy trzymaliście za nas kciuki. Kto nigdy nie poczuł ten siły, musi się na nią otworzyć. Dzięki.

    Chciałbym szczególnie podziękować Fajce i Jego żonie Agnieszce. Za wszystko. Najpierw ugościli nas w swoich Pieleszach/Pieszycach. A potem supportował perfekcyjnie. Był oczywiście przed startem, potem na trasie ( o czym najlepiej przekonał się Johnson;-), no i nie mogło zabraknąć Go na mecie. W porządku z Ciebie gość, Fajka.

    A ja…doświadczyłem czegoś nowego. Mało przyjemnego, ale mam nadzieję przydatnego. Na starcie czułem się świetnie, mimo, że tankowałem przez cały tydzień równo, systematycznie i konsekwentnie. Czułem, że pałer będzie ze mną i stanę po dobrej stronie tegoż.

    Ruszyłem w nieznane. Od razu szybko, mocno, ale nie na rzeź. Już po 4 kaemach wiedziałem, że jestem w innym wymiarze, kompletnie mi nieznanym. Nastawiałem się, że będzie bardzo ciężko, że góry, że przewyższenia, że podłoże…no właśnie…aż TAKIEGO podłoża moja bujna wyobraźnia nie przewidziała. Wybaczcie, że nie wejdę w zayeahbeaste szczegóły i nie przejdę na transmisję radiową…podłoże…o mój Bosze…Super i super wymagające.
    Pierwsze 6-7 km to szok dla wszystkich receptorów i komputera pokładowego…biegłem na złamanie karku vel skręcenie stawu skokowego…
    Znalazłem się w kilkuosobowej grupce małych kilerów, zapierredalających aż miło, wiedziałem, ża jak dla mnie są ciut za mocni, ale trzymałem się tych debeściaków ile się dało. I tu pojawia się kluczowe hasło dla tego biegu – PERMANENTNA KONCENTRACJA. Ktoś kto nie biegł takiego „biega” nie wie co to znaczy Close Target – liczy się tylko najbliższy krok. Od razu uświadomiłem sobie, że nie mam doświadczenia i muszę skupiać się na every step baj krok. Tak robiłem przez 7 km. Dopóki byłem w grupce harpaganów. Grupka posypała się na jakiś 500 metrach. Ktoś odpadł ktoś uciekł, a doopa vowova, Quentino, została sama w żacholeckim lesie…I wtedy poczułem się…super!
    Biegłem sam, zacząłem skupiać się na oznaczeniach trasy, czego nie było wcześniej, bo „grupa” prowadziła. Rozluźniłem się. O ile wcześniej mocno walczyłem i to osłabiało moje siły, o tyle teraz załapałem się na promocję – drugi oddech. Znacie to uczucie? Przed chwilą było przeyeahbane, a teraz ktoś podał wam poza dożylnie EPO-doładowanie. Zacząłem zachwycać się otoczeniem, okoliczni drwale słyszeli co chwilę trzask opadającej koparki z zachwytu. Koparka należała do mnie.

    Pojawiły się endorfinki, o jakieś 30 km za wcześnie. Siadła najważniejsza rzecz – koncentracja. Nadal zapierredalałem, ale oczy penetrowały częściej lewo-prawo niż dół-dół. To mnie zgubiło. Nahle wygięta na prawo kostka w kształcie, którego nie ma w podręcznikach anatomii. Prędzej w trakcie ćwiczeń dla studentów medycyny sądowej. Powypadkowej.
    Ból był tak wielki, że zawyłem, tak szczerze, od siebie z najbardziej skrywanych zakatków mitochondrii. Nie krzyknąłem, nie jęknąłem tylko zawyłem.
    Od razu wiedziełem, że jest źle, ale nie wiedziałem jak bardzo. Człowiek jest w takiej sytuacji bardzo niewiarygodny w odczuciach – jedzie na adrenalinie i takiej tam biegowej wazelinie. Dochodzi ambicja, walka, emocje, a od tego już tylko krok do tuszowania zbrodni.

    Zacząłem kuśtykać. Podbiegi – prawie bezproblemowo, płaskie ciut bardziej chooyovo, zbiegi – na lewej, sprawnej nodze. Dogoniła mnie grupka, bodajże 4 jeźdźców, którzy normalnie mogli by mieć z tym duży problem. Przepuściłem ich na wąskim, bo tego trzeba uczyć innych i…siebie. Już nie biegnę tylko imituję, ból ma tendencję do progresji. Dogania mnie kobieta/dziewczyna/pani, mówię, że dla mnie bieg się już skończył, ale był akurat podbieg więc…przyspieszyłem…cdn..


    sten2007

    2011/07/10 18:58:44

    Zszedłem na 33kmie. Jestem mimo wszystko zadowolony.jutro rano krótka relacja.


    quentino-tarantino

    2011/07/10 19:37:39

    …tak było na podbiegach, ale gdy pojawił się mały zbieg, dogonił mnie „oddech zdyszanej kobiety”…w normalnych warunkach, marzenie, poezja, ambrozja, ale teraz…ustąpiłem miejsca mówiąc – Śmigaj! Grzecznie podziękowała. Drobiazgi, ale dla mnie mocarne.

    I tak przez około 2,5 km imitowałem bieg. W końcu dotarłem do pierwszego bufet – to był 11 km (info od dyr. biegu). Na mapce zaznaczyli jako 10 – coby łatwiej liczyć…

    Na „wejściu” zapytałem – Macie lód? Nie mieli…
    A jakiś bandaż ściągający? – No to kazali mi ściagnąć. Buty i skrapetkę…To co razem zobaczyliśmy, zjednoczyło nas, i podsunęło zaśpiewanie chórem, bolesnego refrenu jak z Elektrycznych Gitar:
    „To już jest koniec! Nie ma już nic! Jesteśmy wolni. Możemy iść…”
    O dziwo, przyjąłem to bez „żadnych scen”. Koniec, finito, skopane kopyto.

    Pożartowaliśmy, pogadaliśmy i zawieźli mnie do Karłowa gdzie stacjonowałem. Dzięki Panowie!
    Na kwaterze, na starcie trochę się rozkleiłem, bo choć jestem kawał sqrvysyna (sorry mamo, to nic osobistego), to jednak pod skorupką miękkiego ci u mnie naddatek…
    Ale wszystkiego tego było jakieś…pół minuty…Szczeniąt mazgajstwa nie będę uczył, bo to nie wychowawcze.

    Wysłałem Sylwię i chłopaków na Szczeliniec, a sam położyłem się przytulając do lodu. Pomogło, ale człowiek nie jamochłon, sikać musi. 3 metry miałem do „spełnienia” i to zabolało. Przekuśtykałem i przez następną godzinę nadgryzłem trochę poduszeczkę…

    Aj tam aj tam, oj tam oj tam.
    I nadszedł jeden z najfajniejszych momentów i zarazem najboleśniejszy…Skojarzyłem, że z okna mojej kwatery, w odległości 150-200m…przebiegają ostatkami sił Stołowi, u samego podnóża Szczelińca…
    Uruchomcie wyobraźnię…koleś, jakieś 190cm, z napuchniętą nogą, klęczy przy małym okienku i wpatruję się w tuptających towarzyszów biegowych…
    Jak małe dziecko patrzące z zazdrością i bezsilnością na kolegów, którzy zjeżdżają na sankach z górki pod jego domem, a on sam siedzi w domu bo grypa…
    Licytujemy się, który ból większy, fizyczny czy psychiczny…Ta licytacja ma samych przegranych.

    Mógłbym tu opisać jeszce wiele różnych fajnych i tych drugich wspomnień, ale nawet World Wide Web, ma ograniczony łeb.

    Reasumując – mógłbym napisać, że pechowo skręciłem nogę, ale wolę szukać „winy” w swoim działaniu. Pech to jedno, ale bezpośrednie przyczyny to:
    – chwilowy brak koncentracji,
    – „brawurowa” jazda po bandzie przy braku doświadczenia w „górskim bieganiu”.
    A czas miałem przecudnej urody cyferek – na 11km dotarłem w czasie ok. 1:9-10 minut, a przecież straciłem ok. 4-5min na ostatnich 2,5 km. No i ważna uwaga, byłem w bardzo dobrej kondycji. Szkoda, bo pałer był przedni tego ranka.

    Zapytacie, czy nie lepiej było pobiec „bezpiecznie” na 5:40-5:50 na mecie, a nie zasuwać na złamanie 5 godzin. Nie, inaczej nie umiem i tym razem to miało swoją bolesną cenę. Nigdy nie biegnę na „zaliczenie”.
    A teraz uczę się chodzić. O bieganiu nie ma mowy. Kuśtykam, ale zaczynam być w tym dobry…może nawet interwały kuśtykiem jutro poćwiczę. Na dystansie 15 m. To jest teraz moja przestrzeń. W najbliższym czasie prześwietlenie i praca nad…psyche, coby nie podupadła zbytnio. Powalczę, w końcu nigdy nie zszedłem z trasy z powodu zmęczenia, wymięknięcia i ręką machnięcia…
    Czego i Wam życzę.


    quentino-tarantino

    2011/07/10 20:00:07

    Psycha jednak chyba nie domaga, bo przegapiłem…
    BAS i Jaskrawy – Wszystkiego Biegowo Zarąbistego Wam życzę!


    piotrek.krawczyk

    2011/07/10 20:04:39

    Tu Dziki

    Oco chodzi
    Oco biega
    Oco to
    Fajny kolega

    Taki autoplagiat, przypomniał mi się i przytaczam, bo to fajny wierszyk 🙂
    Quentino – dziękuję Ci za opowieść, szczególnie za słowa „liczy się tylko najbliższy krok”. Tego trudno się nauczyć w dwa dni, dwa tygodnie, myślę, że dwa miesiące to też mało. Ale uważność można ćwiczyć nie tylko podczas treningów, można od rana do wieczora w każdej aktywności i poza aktywnością. Szkoda mi, że nie skończyliście, Ty i Sten. I rozumiem chyba, co pisał mi Johnson o niezbędnym doświadczeniu, unikalnym i własnym. Gdyby dwunastu mistrzów i dwunastu mędrców mówiło „liczy się tylko najbliższy krok”, nic byś nie zyskał. A teraz wiesz, Twoje własne słowa są słowami dwunastu mistrzów i mędrców. Jednak chciałbym, żeby np. moja córka, kiedy pobiegnie w góry, przestrzegała pewnych zasad, niekoniecznie trzeba się uczyć na własnych urazach i własnym bólu. Temu służą m.in takie relacje. Jeszcze raz dziękuję chociaż to nie koniec opowieści.
    A Dziki z Jastrzębiem odnowili jako team treningów otwartych znajomość z Puszczą. I było tak jak zapowiadał Jastrząb. Połowę 22-kilometrowego biegu gadaliśmy, głownie o Rzeźniku, potem Jastrząb tradycyjnie przyspieszył. Początek w upale, końcowka w burzy. Dziki mocny, mogę nareszcie powiedzieć – nie ma śladu po poprzednim prawie straconym przez kontuzję sezonie. Wytrzymałość na dziesięć, buduję szybkość, może jesienią Dziki zaatakuje coś dla skonsumowania mocy… Dzięki Jastrzębiu, moc jest też z Tobą. Robisz nadprogowe treningi, nie pojmuję i podziwiam. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2011/07/10 20:17:21

    Quentino – wszystkiego najlepszego dla Twojej Prawej Stopy. Oby to był strajk ostrzegawczy nie generalny.


    piotrek.krawczyk

    2011/07/10 20:20:24

    Jaki numer startowy miała Zdyszana?


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/07/10 20:28:02

    Quentino – szkoda, że to doświadczenie musisz opłacić taką ceną. Daj znać, jak już będziesz wiedział, co Ci jest. Ale tekst się czyta świetnie


    tanczacy_jastrzab

    2011/07/10 20:38:22

    To było jedno z moich najtrudniejszych wybiegań. Ciągle uczę się biegać. Myślałem, że jestem już taki q mocny i mocarny….
    Strasznie się cieszę, że mogę pobiegać z Dzikim. Gdybym biegł dzisiaj sam, skończyłbym na 13tym. A z Dzikim dobiegłem na naszą metę. A później jeszcze chwilę żeśmy sobie pogadali w strugach deszczu. Chwilę, bo Jastrząb strasznie „zajęty” jest:). Dzięki Dziki:)


    quentino-tarantino

    2011/07/10 21:25:22

    Dziki – przeceniłeś mnie, ja nie wiem jaki ja miałem numer 😉 Ale będę szukał Kobiety po fotkach, gdy się później pojawią. Pani oczywiście posapywała, al etradycyjnie najgłośniejszy podczas zawodów byłem ja i mój wewnętrzny trabant. Standard. No i spocony też byłem naj. Jako ciekawostkę dodam, choć będzie tak nieprawdopodobna, że nikt mi nie uwierzy…
    Jechaliśmy rano na start i mówię do Sylwii, że tak naprawdę boję się tylko jakiegoś pieprzonego pecha, np. skręcenia kostki. Nie mam tego na taśmie, ale te słowa padły na 2 godziny przed skręceniem.


    ocobiegatu

    2011/07/10 21:55:37

    Dzięki za życzenia. Wnikliwie przeczytałem tekst quentino. Uważam , że jak ktos tu pisze to to jest inaczej jak wkleja z blogu.Ktoś kto tu pisze bezpośrednio to czuje go jakoś bardziej tu…
    No ale może ja jestem idealista, tradycjonalista..Gorsza sprawa gdyby Wojtek nie pozwalał napisać tu powieści ..:).Podobało mi się z Elektrycznych Gitar – jesteśmy wolni, możemy iść. Nie znałem tego. Z tym ,że to nie koniec..:).
    Te opisy zachęcają mnie do tego aby pomyśleć o takim wyczynie. Na pewno jednak bym nie biegł. Bym spróbował pójść. Co też wynika z moich różnych danych co do efektywności energetycznej biegu vs. chód na różnych spadkach.Na moim poziomie nie widzę u siebie biegu w MGS. Jej ,no znów ten skrót.Jak to pisaliście to mi się kojarzyło z imprezą pod hasłem – MGS czyli skrót od Mam Gdzieś Seks. No ale nie chciałem się wyglupiać przed tak ważną imprezą ..:).
    .


    piotrek.krawczyk

    2011/07/10 23:14:46

    Ocenzurowało! Pierwszy raz! No i słusznie, bo Dziki napisał coś o numerze, innym niż startowym, Pani Zdyszanej. To miało być śmieszne, dla cenzury chyba niezbyt. Ktoś jednak tam czuwa? Pokazał się komentarz a potem znikł. Nie wolno niewinnych i nieobraźliwych wątków paraerotycznych zawierać w komentarzach. Jasne. Tylko ciasno się robi kiedy banują…


    johnson.wp

    2011/07/10 23:32:17

    Mnóstwo do czytania po powrocie 🙂
    Gratki dla Jubilatów:)
    Biegofanko, Oco – na 8h wystarczy IŚĆ równo w tempie 5,25km/h – dacie radę:)
    Wielkie dzięki za Wasze kibicowanie:) Najbardziej zaskoczyła mnie żona, bo podała mi SMS-em wynik ledwo usiadłem i zanim Fajka przyniósł piwo na Szczelińcu. Fajka – mój Anioł Stróż. Tym piwem drugi raz mnie wczoraj zreanimował, a potem pilnował żeby mi się nie wylało przy schodzeniu do Pasterki:)
    O pierwszej reanimacji, walce z Żarem, postrzeganiu poza świadomym i dziurze w bucie (to gwoli życzenia Dzikiego o poradach) wkrótce…


    andante78

    2011/07/11 00:06:35

    Quentino talent to Ty masz nie tylko do biegania, naprawdę dobrze się czyta, choć dramat dramatem pozostaje.

    Johnson, nie pozwól nam długo czekać! 🙂

    Corvos, jak tam u Ciebie rekonwalestencja?


    biegofanka

    2011/07/11 08:40:35

    Ocobiegatu – Ty napisałeś tutaj, że może mógłbyś spróbować przejść MGS, a ja właśnie wczoraj z Johnsonem przez telefon to przerabiałam, że w głowie zaświtał mi wariacki pomysł, żeby w przyszłym roku pokonać MGS, ale w takim tempie, aby po prostu w limicie się zmieścić;)


    biegofanka

    2011/07/11 08:45:31

    Quentino – pomimo Twojej kontuzji i dramatycznej opowieści zapaleńców na przyszłoroczne wbieganie na Szczeliniec nie brakuje… Jeszcze raz szybkiego powrotu na ścieżki biegowe życzę:)


    biegofanka

    2011/07/11 08:51:04

    Sten – od Quentino i Johnsona telefonicznie relacji mogłam posłuchać… Quentino przekazał też tutaj dramaturgię swojego przeżycia, od Johnsona pewnie niebawem też będziemy mieli obszerny pisemny opis biegowej przygody górskiej… czekam na Twoją relację tutaj niecierpliwie… jak Ty to wyzwanie przeżyłeś…


    basdlamas

    2011/07/11 09:25:20

    Bas gratuluje jeszcze raz wszystkim., cale szczęście ze weekend się skończył. Z bratem basa pił dużo piwa wczoraj… i niestety opuścił długie wybieganie… ale obiecałem sobie że jutro nadrobię i będą w tym tygodniu 2 długie wybiegania, 1 szybkie, 1 interwałowy.

    pozdrawiam i życzę miłego tygodnia


    fajka

    2011/07/11 09:46:33

    Jak tak dalej pójdzie to w przyszłym roku wystawimy na MGS niezłą drużynę. Organizatorzy prawdopodobnie znacznie zwiększą limit miejsc, nie powinno być zatem problemów z zapisaniem.
    Que – ja wiem, że dwie godziny przed startem przepowiedziałeś sobie kontuzję 🙂 Twoja Sylwia mi to opowiedziała jak siedzieliśmy na Szczelińcu. Czasem mimochodem sami przepowiadamy sobie przyszłość 🙂 Lecz się i szybko wracaj do żywych (czyt. biegających).


    sten2007

    2011/07/11 09:59:47

    No cóż – proszę o wyrozumiałość dla braku talentu literackiego.
    Najważniejsze – przedtstartowe spotkanie z Quentino i Johnsonem, a na nim wymiana opinii i planów. Nie wiem czy mogę, ale trudno, zdradzę parę szczegołow. Johnson chciał złamać 6 godzin i pewnie by mu sie udało, gdyby niepotrzebnie się zatrzymał na usuwanie jakiegoś udaru, czy innego zawału serca – niepotrzebna strata czas:)
    Quentino od poczatku zapowiadał, że będzie napierał na maksa i boi sie tylko skręcenia kostki i zabłądzenia. Po tych jego opowiastkach śniło mi w nocy się że zabłądziłem. Potem okazało się, że los nas obdzielił według zasług. On skręcił kostkę, ja zabłądziłem.

    Bieg (?!) – Pierwsze 10 km było super, nowe wrażenia, wspaniała atmosefera, bieg w grupie. Pierwsze wrażenie: pod górę jestem słaby, pewnie brak treningów, natomiast z góry jestem jak kozica. Wspaniałe uczucie, gdy czujesz jak mózg skanuje wszystkie przeszkody i bezwiednie wybiera najlepsze rozwiązanie. Na pewno pomiogły mi wspaniałe buciki (Inov-8 Rocklite). Przyczepność fantastyczna.
    Na 1 bufecie byłem chyba w czasie 1:45. Druga dziesiątka była już gorsza, zaczął pojawiać się coraz wiekszy ból w pięcie. Wziałem kilka prochów ale niewiele pomogło.
    cdn.


    sten2007

    2011/07/11 10:11:54

    Zmieniła sieę technika biegu. Pod górę niby bez zmian ale z góry: lewa noga na paluszkach, prawa na pięcie. Po kilku kilometrach pojawił się pierwszy problem z podchodzeniem – prawa noga już nie chciała współpracować. Na chyba 13km dogoniłem jakieś dwie dziewczyny, jakiś czas biegliśmy według metody: pod górę uciekały mi na 200-400m z góry je doganiałem. Błąd – przestałem patrzeć na trasę tylko na tyłki:) Po wdrapaniu się na jakąś koszmarną górę, zobaczyłem jak dyskutują nad mapą. Okazało się, że zabłądzilismy. Po powrocie na trasę wyszła strata około 30min (2,5km).
    Na 2 bufet dotarłem w czasie 4 godzin, Garmin pokazał mi 33,5 km.
    Za bufetem była już porażka, Nie mogłem biec po płaskim – cholerny ból pięty. Bieg z góry kończył się przykurczami w prawym czworogłowym. Na 3 bufet przy Pasterce dotarłem w nieco ponad 6 godzin. Zweryfikowałem możliwości i zostałem – po prostu bałem się, że utknę na jakimś podejściu, a na zmieszczenie się w limicie nie miałem już szans.
    Resume: bieg super, atmosfera super, przegadane kilka godzin z Johnsonem i Quentino super. Wróciłem do domu dużo mądrzejszy i o to chodziło.


    biegofanka

    2011/07/11 11:28:14

    Sten – niby tak niewiele do pokonania Ci zostało, ale faktycznie odcinek trasy, który był przed Tobą, był bardzo trudny. Co do oznakowania trasy, pytałam też o to Johnsona, bo to jednak nie maraton w mieście… Sten – dobrze czytać, że humor mimo wszystko ok, a jak pięta?


    sten2007

    2011/07/11 11:53:54

    Biegofanko – humor dopisuje, bo jestem zadowolony z dotacia do 33km, bo zobaczyłem, że bieganie w dół po kamieniach i korzeniach jest super, bo mogłem przegadać wiele godzin z mądrymi ludźmi, bo utwierdziłem się w przekonaniu, że wolę samotny bieg w górach niż wśród tłumu po asfalcie. Spędziłem cudowne 6 godzin sam ze sobą i dalej się lubimy, i dalej mamy o czym gadać:)

    Pięta – w środę zakończyłem terapię Falą Uderzeniową, teraz przerwa w bieganiu aż do całkowitego ustąpienia bólu.
    A potem zobaczymy.

    Dziki – niestety B44 spadł na drugie miejsce w moim rankingu „najulubieńszych” biegów:(


    piotrek.krawczyk

    2011/07/11 13:00:06

    Poprawię B45 i znów będzie nr 1 🙂


    sten2007

    2011/07/11 13:12:51

    Dziki – wiedziałem, że nie odpuścisz:)


    ocobiegatu

    2011/07/11 13:13:02

    Wakacyjny konkurs matematyczny dla dzieci..:).
    W MGS bierze udział 250 zawodników. Pierwszy na mecie będzie po 4h a ostatni po 8h.
    Będą wpadać na metę w równych odstępach czasu. Jaka będzie odległość pomiędzy zawodnikami w momencie kiedy na metę wpada pierwszy zawodnik ?
    Dystans 42km.


    ocobiegatu

    2011/07/11 13:26:16

    Wynik powinien być podany co do centymetra. Rozstrzygnięcie konkursu wieczorem..:)


    sten2007

    2011/07/11 13:48:10

    Oco – moje dziecko nie weźmie udziału w konkursie, bo twierdzi, że wszystkie wpisy pod tym blogiem są nudne. A odleglość między zawodnikami będzie wynosić coś około 8400 cm.


    sten2007

    2011/07/11 13:49:07

    Oczywiście przy całej masie założeń dodatkowych.


    johnson.wp

    2011/07/11 14:08:50

    Najpierw technicznie, bo o tym najwięcej rozmawialiśmy.
    O dwóch najważniejszych cechach dobrego przygotowania antykontuzyjnego napisał Sten, to buty i „skaner”. Ich znaczenie rośnie logarytmicznie względem zakładanego tempa biegu, a właściwie głównie zbiegu. Jak planujesz się przemieszczać w dół w tempie powyżej 6:00 to poniższe uwagi nie są takie ważne. Jednak sporo minut można zarobić. Moim zakładanym tempem średnim było 8:30, a wyszło około 8:55. Na drugim i trzecim kilometrze była szeroka droga w dół, a nogi świeże, więc wyszło po 4:58 i po 3:58. Zarobiłem na tym krótkim odcinku łącznie 8 do 9 minut, w zależności od wyniku końcowego. Ryzyko było, bo droga usiana kamieniami i tłoczno, ale gdyby takich miarek zebrać choć kilka…

    Po pierwsze – buty z bardzo dobrą przyczepnością (jeśli są skały) albo wkręcalnością (przy miękkim podłożu).
    Po drugie – wytrenowanie poza świadomego postrzegania przeszkód i sposobu ich pokonywania. Na MSG przydawały się nawet techniki parkourowe:) Na jednym ze zdjęć http://www.maratonygorskie.pl/mgs/?pl_relacja-live!,50 zawodnik pokazuje jak nie należy tego robić:) To trzeba wyćwiczyć jak jazdę na rowerze. Podobnie jak Sten, czuję tą kozicę w sobie, a wytrenowałem to przez lata turystyki i wspinania. Nie wiem jak to zrobić inaczej, na skróty. Jak miałem naście lat to wychodziło lekko i naturalnie, teraz pomaga obwód w czworogłowych…
    Z powyższym wiąże się po drugie i pół – umiejętność wykorzystywania grawitacji, czyli jak puścić się w dół, żeby się nie połamać, a zarobić parę minut. Jak stromo to „janosikowanie”, a jak więcej odwagi to robimy misia Yogi i przeszkodą jest tylko odbijanie się pięty od pośladków… To drugie jest bardzo ryzykowne więc musi dobrze działać „skaner przeszkód”. Zarówno Janosika jak i Yogi naśladujemy lądując na śródstopiu, bo jak na pięcie to hamujemy i rozwalamy kolana, czworogłowe i nie wiem co dokładnie jeszcze, ale można o tym poczytać.


    johnson.wp

    2011/07/11 14:11:18

    Po trzecie i najważniejsze – odpowiednio mocne ścięgna i więzadła stóp, i co tam jeszcze w środku jest to Dziki dopowie. Znowu – mam tutaj lepiej, bo wspinanie polega na balansowaniu na paluszkach po wiele godzin dziennie. Ścięgna wzmacniają się niestety baaardzo powoli. Najlepiej zacząć w podstawówce… Trzeba to jakoś przygotować, bo niespodzianka wyskoczyć może w każdej chwili – no wiadomo, bo inaczej nie byłoby niespodzianki:) Ja miałem takich niespodzianek trzy. Oczywiście wszystkie przy zbiegu, ale nie takim już szybkim, bo po połowie trasy. Bez moich predyspozycji byłbym po trzykroć pozamiatany.Najpierw stąpnąłem na kamień w kształcie rolki, który leżał tuż przy obrywie ścieżki. Kamień wyrolował mi nogę w bok, tak że wykonałem głębokiego „kazaczoka”. Lewa noga spadła poza krawędź, ale prawą utrzymałem głęboki przysiad i wykonałem wyskok. Wymach rąk w prawo dopełnił „kazaczoka” i wylądowałem na lewej nodze, która zdążyła wrócić na ścieżkę. Czas – około 1 sekunda… Drugą okazją do kontuzji był klasyczny szczupak. Leciałem w kierunku gleby jak Małysz, tylko że w szpagacie:) To że nie wylądowałem na pysku zawdzięczam drugiemu szpagatowi. Biegacz za mną aż steknął i się zatrzymał, a ja kontunuowałem skracanie wektora sił… Najbardziej rozbolała mnie… ręka w prawym barku, bo wykonałem nią coś w rodzaju rzutu oszczepem:)
    Przy trzecim razie mogło być najgorzej. Biegłem typową ścieżką „po korzeniach”. Było płasko. Jeden z korzeni wycelował kikuta prosto w mój but, ześlizgnął się po dużym palcu i… wbił się w but rozrywając siateczkę. Udało mi się uwolnić but naturalnym ruchem wstecznym gdy wylądowałem na drugiej nodze. Paznokieć cały, but mnie ochronił, ale ma sporą dziurę. Zgłoszę się do Quentina na kurs łatania:)

    Po czwarte – upadać też trzeba umieć. Najlepiej wywinąć się w bok, żeby nie upaść na ręce – mój jedyny kontakt z glebą (poślizg na łące) tak właśnie wyglądał. No – robimy coś w rodzaju fikołka:)

    Oczywiście, najbezpieczniej i najprzyjemniej jest pobiec „na zaliczenie” – wtedy widać góry:)) , a na tym „każdemu normalnemu” zależy przecież najbardziej…

    Wieczorem o odmiennych stanach świadomości…


    ocobiegatu

    2011/07/11 15:08:02

    nie 8400cm..-zadanie jest podchwytliwe..:). A co do MGS to się zapaliłem aby przejść w całości. W wolnym czasie napiszę plan z linkami do efektywnosci bieg/vs chód na pochyłościach..


    biegofanka

    2011/07/11 15:15:15

    Johnson – przekonujesz, żebym jednak przy płaskim została;)


    biegofanka

    2011/07/11 15:15:52

    Ocobiegatu – a Ty proponujesz, żeby jednak przejść…;)


    czepiak.czarny

    2011/07/11 15:32:56

    Spóźnione szczere życzenia dla Jubilatów.

    Świetnie się czyta Wasze relacje z MGS, choć ani Stenowi ani Que nie zazdroszczę dramatu.
    Johnson, brawo za te różne dyscypliny, tańce i inne cuda 🙂


    sten2007

    2011/07/11 16:40:20

    jeżeli o mnie chodzi to nie było dramatu. Było przeżycie cudownej przygody. A w przyszłym roku spróbuję się pościgać.


    czepiak.czarny

    2011/07/11 17:08:03

    Sten, źle się wyraziłam. Wszyscy zgodnie pisaliście o niesamowitych wrażeniach, cudownej przygodzie. Piękne te Wasze doświadczenia, czuć smak gór. Życzę uspokojenia tej pięty czy rozcięgna.


    ocobiegatu

    2011/07/11 17:54:58

    Biegofanko – może zatrudnij synów do zadania . bo jakoś nikt nie chce udzielić prawidłowej odpowiedzi..:).


    biegofanka

    2011/07/11 18:22:51

    Ocobiegatu – synowi po obliczeniu wyszło 16800 cm:)


    biegofanka

    2011/07/11 19:00:28

    Ocobiegatu – wpadł mąż, z synem wymienił zdania i stwierdził, że chyba jednak 8433 cm:)


    sten2007

    2011/07/11 19:25:22

    Ciekawostka – zrzuciłem dane z Garmina na kompa i okazało się, że 3 bufet w Pasterce wypadł na 34 km. Huraaaa. Jeden kilometr więcej.
    Zabłądzenie kosztowało mnie 30min 04 sek:)
    Johnson – a co na to twój sprzęt?


    ocobiegatu

    2011/07/11 20:38:09

    Brawo Biegofanka ! Wygrałaś konkursową nagrodę – kwaterę przed MWr. z całą rodziną !!! Czyli warto brać udział w oco-konkursach..:).Wyjaśnię gdzie był haczyk.
    Jak jest jeden zawodnik , powiedzmy my, to niezależnie gdzie ustalimy nasz punkt odniesienia – w nogach , głowie , czy gdzie indziej , jak kto lubi, nie będziemy świntuszyć, to zawsze odległość nas od nas jest zerowa. Chyba ,że ktoś ma rozdwojenie jaźni ,ale przypadkow paranormalnych nie rozpatrujemy. Dwie osoby – np. teściowa i my. Dzieli nas tylko jedna odległość . Pomińmy już fakt ,że najlepiej gdyby mieszkała w USa i nam wysyła la paczki..:). 2 osoby – jedna odległośc (odcinek). Stąd jak jest 250 zawodników to 249 odcinki sa między nimi…Dzielimy 21000 przez 249 i uzyskujemy 8434 – złe zaokrąglenie wybaczam..:). A przypomniało mi się bo w debiucie maratońskim sobie wcześniej liczyłem czy się nie zgubię , czy inni będą w zasięgu wzroku..:).W sumie w tym MGS dobrze gdyby mocno podniesli limit zawodnikow..


    biegofanka

    2011/07/11 21:05:24

    Wróciliśmy właśnie z mężem z kilkunastokilometrowego wybiegania, a tu proszę… taki prezent. Dziękuję Ocobiegatu za zaproszenie:))


    basdlamas

    2011/07/11 22:15:59

    A bas stwierdza ze znowu zacznie pisać na swoim blogu:)… a taki zachcianek:)


    darunia2112

    2011/07/14 15:21:56

    Seks niektórym wychodzi spoza kontroli i szukają nowych wrażeń. Oceńcie sami!! pordubitz.org/1/wiadomosci.onet.pl

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.