– Następny filmik robicie? – zapytał nas twardy biegacz we wtorek nieopodal Agrykoli. A ja go nawet nie pozdrowiłem gestem, chociaż mijaliśmy się twarzą w twarz, bo akurat robiliśmy następny filmik dla adidasa i nie skojarzyłem w pierwszej sekundzie, czy dobrze dla ujęcia, żebym machnął ręką na przywitanie, czy lepiej nie. A kiedy nie wiesz, co masz zrobić, nie rób nic – jak mówił mi pewien terapeuta.
Więc sorry, że Cię nie pozdrowiłem. To nie efekt chamstwa, tylko skutek uboczny kamery.
A dlaczego twardy biegacz? Bo zaczęło lać, próbowaliśmy przeczekać, ale potem podjęliśmy decyzję, że kończymy film w deszczu. Chłopaś bał się o aparat, że zmoknie. Ja musiałem się trochę przemóc przed wyjściem na deszcz, ale mniej niż zwykle przed wejściem do basenu. I filmik zrobiony. Zostały nam jeszcze dwa, niestety dokończymy je bez Mojej Sportowej Żony, bo wyjechała na obóz kajakowy, a dokończenie trzeba zrobić jutro.
Na basenie byliśmy w niedzielę rano. Dojechaliśmy do Powsina na rowerach punkt 10. Zostawiłem MSŻ z córką 2klasistką na basenie, poszedłem na nieudane BNP. Bieg z narastającą prędkością powinien doprowadzić do końcowego odcinka szybszego niż planowana prędkość startowa. A ja dociągnąłem do tempa 3:56 zamiast 3:30.
Ale przynajmniej się rozgrzałem i chociaż niebo zaciągnęło się przez te 45 min. potężnie, przepłynąłem się kilka razy kulawą żabą. I nawet udało mi się zrobić jakieś 7 metrów kraulem, co dla mnie jest sukcesem. Wracaliśmy na rowerach w totalnej lipcowej ulewie. Żadna ulewa nie jest tak przyjemna, jakl lipcowa.
A co z bieganiem? Muszę porobić trochę interwałów. Było tu ostatnio trochę zamętu z interwałami. Pomijając już fakt, że słowo interwał to właściwie przerwa między szybkimi odcinkami (a nie właśnie szybkie odcinki), definicji jest tyle, co krzesełek na stadionie (zanim kibice wyrażą swoje niezadowolenie). Daniels pisze o interwałach, interwałach tempowych (w tempie progowym) i rytmach. Guru Skarżyński o odcinkach WB3 (wytrzymałości biegowej w III zakresie) i wytrzymałości tempowej. Na kursie instruktorskim i trenerskim wąsaci trenerzy nauczali zaś o wytrzymałości szybkościowej, wytrzymałości tempowej oraz interwałach ekstensywnych i interwałach intensywnych i jeszcze treningu powtórzeniowym.
Wyłowiłem z tego bigosu to, co potrzebuję. Interwały – czyli bardzo szybkie krótkie odcinki (do 1 km) biegane na niepełnej przerwie wypoczynkowej. Powtórzenia – czyli jeszcze krótsze odcinki biegane jeszcze szybciej, ale na dużych przerwach z pełnym wypoczynkiem. I coś, czego raczej nie używam, ale czuję, że niektórzy biegacze powinni – dość szybkie, ale stosunkowo długie odcinki, których nawet jeszcze nigdy nie nazwałem. I z tym przyprawiam plany treningowe oparte na sile i wolnym, naprawdę wolnym (tempo na kilometr o minutę wolniejsze niż w maratonie) bieganiu.
PolskoBiegowa drużyna jest już po pierwszym tygodniu biegania. Dają radę, sporo osób się cieszy z podbiegów. A pojawiło się też jedno pytanie, które obiecałem zadać na blogu frakcji wrocławskiej. Czy jest we Wrocławiu dobry sklep biegowy z analizą stopy. Taki wrocławski odpowiednik warszawskiego Ergo? Elwro? (Żart dla M40, młodsi google).
MSŻ dzwoniła, zrobili 18 km po Biebrzy, rozbijali namioty już w deszczu. Żadna ulewa nie jest tak przyjemna, jak lipcowa burza na Mazurach (szeroko pojętych) pod namiotem, na kajakach w fajnym towarzystwie.
A ja tydzień zacząłem od podbiegów na Słoniku (od pseudonimu S. Polaka, przypomnę, niedawno wyjaśniałem). Zdążyłem przed deszczem.
fajka
2011/07/11 22:52:01
Osobiście uwielbiam treningi interwałowe. Coś się dzieje, czas fajnie leci, jest jakieś zajęcie z pomiarami, oddechami, itp. Prawdopodobnie jednak popełniam błąd robiąc interwały na nierównym podłożu (drogi polne i polniaste). Trza się w końcu zmobilizować i szybko biegać na bieżni pieszyckiego stadionu (Pogoń Pieszyce, Liga Okręgowa). W ogóle to wszystkie rodzaje treningów lubię. A najbardziej to lubię po bieganiu przetrącić kolacyjkę. Dziś był chleb dyniowy, pomidor i cebula, ser biały, indyk wędzony, i wędzony czy podwędzany ser żółty. Miło jest spędzać czas tuż po bieganiu. Te wszystkie prozaiczne czynności stają się takie przyjemne..
Dobranoc.
–
sfx
2011/07/11 23:27:09
lepiej już Elwro Junior.
… nie miałem okazji, ale pamiętam z pierwszej (niedoszłej?) pracowni komputerowej… niedoszłej, bo chyba wtedy zmieniłem placówkę edukacyjną 🙂 a miałem już PC 8086 XT 4,66MHz/Turbo12MHz. eh. teraz pewnie Polar szybciej lata 🙂
… nie biegam… wciąż… niestety… nie boli, ale w pewnym ułożeniu/naciągnięciu zdarza się że mocno zaboli…
… rzuciłem się od soboty na inne zajęcie, które by mi trochę potu wycisnęło… mianowicie mam 1000m2 działki, niby budowlanej, ale już się upewniam, że raczej pozostawię ją jako rekreacyjną… no chyba, że za 20 lat zmieni się diametralnie moja sytuacja, bądź druga edycja NŚ będzie żyłą złota :)… więc teraz po 3 latach nicnierobienia zająłem się koszeniem 2,5 metrowych chwastów i doprowadzaniem części placu do używalności… poza tym jest mnóstwo malin, czerwonych porzeczek i innych dobrodziejstw i samosiejek 🙂
… zająłem się dopieszczaniem stronki http://www.nocnasciema.com. w zasadzie zacząłem sobie przypominać, jak to jest śmigać w czystym html’u, bez pomocy „ciał obcych”. zawsze moje poczynania możecie obejrzeć właśnie na NOCNASCIEMA.COM
–
tomikgrewinski
2011/07/12 00:53:03
Ja tez polubilem interwaly – fajna zabawa
Quentino – mimo ze opowiedziales mi juz wszystko przez telefon czytalem twoj wpis z wypiekami na twarzy
chyba stolowe na razie nie dla mnie, moj lek przed kontuzja jest zbyt silny
moze w przyszlym roku pojade pokibicowac i stane gdzies na trasie z prowiantem…
stolowe to jedno z moich ulubionych miejsc w Polsce
fajka chyba sie kiedys wybiore w twoje okolice
na wspolny trening i taka przetacona kolacyjke 🙂
–
johnson.wp
2011/07/12 09:29:18
SFX – potrafisz zagospodarować tą kontuzję 🙂 Smacznych malin, a stronka też działa znakomicie. Projekt medalu najładniejszy jaki widziałem do tej pory (z wyłączeniem tego za B7D – ten nie bierze udziału w konkursach) – cel wart zdobycia 🙂
–
johnson.wp
2011/07/12 09:30:17
fajka – u mnie od trzech dni straszne parcie na mięcho…
–
ocobiegatu
2011/07/12 09:58:12
We Wroclawiu zagladam tylko do adidasa w Renomie. Mam rzeczy tylko od adidasa , nie aby te najdrozsze. Moze to stara wiara komunistyczna w adidasa ? ze to dobra firma. W tym sklepie zawsze dziewczyny zaczepiaja , doradzaja.Sa z klientem ,az sie nie spluka..:). Jak taka spojrzy to i o pumie 500 sie zapomni..:). Przymierzalem kilka koszulek a dziewczyna donosila. To bylo rok temu. Moze teraz wchodza razem do przymierzalni aby bezposrednio doradzic klientowi. Przeciez marketing tak idzie do przodu..:). Pewnie tam jeszcze stop nie badaja.Na bieganie pl zobaczylem liste polecanych sklepow. Jest runplanet tez we Wroclawiu ale nie wiem czy tam badaja stope.Takie punkty powinni zakladac producenci mydla – zuzycie by wzroslo..:).
–
sten2007
2011/07/12 09:59:38
SFX – strona bardzo fajna. Szkoda, że nie będę mógł wystartować.
Przeżywam jakieś zaburzenia swiadomości, bo po kliknięciu na link do trasy, gdy zaczęła wypełniać się strona i zobaczyłem ulice to w pierwszej kolejności pomyślałem, że to jakiś błąd. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałem się widoku lasu.
Johnson – sprawdź na swoim Garminie, na którym kilometrze był bufet w Pasterce.
–
basdlamas
2011/07/12 10:56:32
Badanie stopy – sklep -intersport- za 10 czy 13 zł bada w Poznaniu , może wrocek tez…..:))))) a sklepbiegacza za darmo:)
–
quentino-tarantino
2011/07/12 11:38:47
Tiaaa…badajcie stopy póki macie całe…;-)
Góry górą, czyli pierwszy bufet zaliczony…
http://www.quentino.pl/
–
fajka
2011/07/12 13:18:52
Tomik – jak kiedyś będziesz w moich stronach to daj znać 🙂 Zorganizujemy trening po górach i kolację. Johnson – po takim wysiłku Twoje parcie na mięcho mnie nie dziwi 🙂
–
basdlamas
2011/07/12 13:28:55
Fajka – ja mam zawsze parcie na mięcho:)))))) i tak jak ty lubię interwały… interwały są spoko:), urozmaica trening. ale dzisiaj dluugie wybieganie..:)
–
ocobiegatu
2011/07/12 14:43:25
a kostka quentino jest jak kostka Rubika
bo szybko się nastawi i znów wszystko fika
13 zgłoskowiec..:)
Tego życzę dla kostki quentino , co jest chyba teraz jego orgiem , i jemu samemu.
–
corvus78
2011/07/12 19:29:52
Corvus żyje, choć co to za życie jak nie biega, a zawodowo jest na ostatnich 195 metrach maratonu, ale niestety jak wbiega na metę to ta jest przesuwana o kilometr i tak kilka razy; dystans się wydłuża, zmęczenie i irytacja rośnie, brakuje punktów odżywczych, a paliwo w bukłaku dawno się skończyło, rodzi się myśl by zejść z trasy, ale to jest niemożliwe – dam radę, zrobię to – wbiegnę na metę kilkuletniego biegu;
Dziękuję Andante, Basowi, Czepiakowi, Dzikiemu, Fajce, Johnsonowi, Quentino (kolejność alfabetyczna) za dobre słowo i pamięć o biegowym kompanie, wierzcie mi Wasze słowa mnie dopingowały i to bardzo;
a biegowo to jeszcze nie biegam, na szczęście syf ogólnoustrojowy zniszczony, biodro nie boli, ale rozsądek nakazuje pierwsze bieganie dopiero w piątek i to będzie eksploracja pewnej puszczy, którą uwielbiam;
podczas tygodniowego podwyższenia temperatury pojawił się plan na przyszły rok: rzeźnik, stołowe, karkonoski, 7 dolin i pewnie jeszcze kilka dzikich biegów;
Wszystkiego co najlepsze dla moich kompanów biegowych
–
piotrek.krawczyk
2011/07/12 20:39:46
Sten – razem z dokrętką – zabłądzeniem wyszedł Ci maraton po Górach Stołowych. I takie zawieruszenie to rozumiem! Napisz, że warto było… 🙂 Corvus – kończ już ten dwuletni ultra. Normalne bieganie czeka na Ciebie. Już sobie wyobrażam jak wystrzelisz, gdy stres długotrwały zakończy się powodzeniem. Johnson – a kiedy „odmienne stany”? Twój opis taki jak chciałem 🙂 Na w miarę szybką naukę skanowania musi być jakiś patent. Tak, żeby każdy mógł poprawiać tę funkcję. Krosy między drzewami poza drogami, może bieganie po ciemku, szybkie krótkie górskie piesze trekkingi. Wyobrażam sobie obóz treningowy Johnsona i kolejkę oczekujących. Nauka skanowania rdzeniowego, dla wyniku i dla bezpieczeństwa. A wzmacnianie stopy to przecież słynne bieganie naturalne, z bieganiem boso włącznie. Do uruchomienia w większym stopniu nieużywanych i uśpionych przez buty wszystkomające elementów tego doskonałego organu wystrczy trochę biegać boso, od czasu do czasu, np. w ramach schłodzenia po treningu. Myślę, że skanowanie rownież skorzysta, bo bosa stopa nie zechce rozdeptać szyszki lub odbić się od korzenia. Dzięki Johnson. Twój podwójny szpagat z rzutem oszczepem – jakbym tam był i widział i robi mi się wesoło na wspomnienie 🙂 A Dziki dziś 18 km BNP, połowa 5’08, połowa 4’44. Dziki
–
ocobiegatu
2011/07/12 21:00:12
Mam chyba podobnie jak corvus. Przez ostatnie 2 miesiące wlasciwie to pracuje we wszystkie dni tygodnia nad projektem.Fajnie maja ci co maja czas brac udzial w imprezach i duzo biegac. Na szczescie lada dzien ten moj koszmar sie konczy i zaczna sie moje oryginalne przygotowania do maratonu wroclawskiego. Rzut na tasme..:).
Moj kilometraz w tym roku biegacki – 130km, lat 53, bmi-25,4 – czysta masakra..:).
Z tego sie nie da odleciec- by powiedzial Adas Malysz…:). Sprobuje zrobic jednak jakis plan i opisze na moim blogu. Cuda sie zdarzaja..:).
–
sten2007
2011/07/12 21:51:34
Dziki naprawdę wrto było wystartować. Może pod względem zdrowotnym nie powinienem ale mimo kłopotów, dobrze że wystartowałem. Mam tylko teraz problem..
Leczę się i myślę o dalszych treningach. Nie mam ochoty na walkę o jakieś życiówki. Ciągnie wilka do lasu.
–
piotrek.krawczyk
2011/07/12 22:18:47
Jak nie wiesz co zrobić – zrób cokolwiek. Lepszy ruch i strata niż nic. Nic to smierć. Dziki terapeuta. To do tekstu głównego. A Ty John zrobiłeś coś, bo podjąłeś decyzję, że nie pomachasz temu twardemu koledze. Tylko czysto etologicznie nic nie zrobiłeś. O czym świadczy akapit we wpisie.
Piszę, bo zirytowało mnie zalecenie „jak nie wiesz co robić nie rób nic”
Pa. Dziki
–
basdlamas
2011/07/12 22:27:20
Bas Dzisiaj w Porównaniu do Dzikiego to.. trucht – 17 km w 5:03 – coś dzisiaj nie mój dzień. Jak świeci słońce nie potrafię biegać :(. A jutro spinning a w czwartaczek interwały..:)
–
basdlamas
2011/07/12 22:47:29
Na dobranoc!!! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=1aWfSD-waw0
–
sfx
2011/07/13 07:56:45
wczoraj wyszedłem na otwarty trening wtorkowy.
po rozgrzewce odwrót.
niestety.
niby dałoby się biegać, ale jest wciąż coś na rzeczy i chyba nie miałoby to sensu.
–
sten2007
2011/07/13 12:55:35
Mam pytanie techniczne. Czy ktoś podpowie jak wykorzystać smartfona do nawigacji w biegu. Na przykład rysuję na kompie w googl maps trasę biegu. Przerzucam jakoś do fona i później w czasie biegu kontroluję trasę.
Da się to zrobić?
–
1.marsz
2011/07/13 13:10:31
elwro…moja nieprzeciętna szkoła średnia; jest we Wrocławiu sklep dla biegaczy na Armii Krajowej, gdzie wybór butów jest poprzedzony filmowanymi testami na bieżni, ja byłem zadowolony, jak potrzeba, to poszukam dokładniejszych współrzędnych
pozdr, marsz
–
johnson.wp
2011/07/13 13:49:14
Przepraszam, że nie napisałem, ale za to wykonałem piękne ocieplenie i tapetowanie ściany. To był mój pierwszy raz z GPSową – kartonową:)
Corvus, Oco – imperatyw jest jeden – wyjść z dziury, wyjść z dziury! Tam w górze jest światło:) Wiem co macie, mi się udało wyczołgać, potem nie przyzwyczajenie do słońca zabiło mnie w Grodzisku, jednak teraz pomógł Duch Gór, no taki z fajką…
Sten – Pasterka była na 30 i pół (pamiętam bo parę minut gapiłem się w trawę, a tam była moja ręka z garminem), ale dzięki błądzeniu rzeczywiście wybiegałeś swoje – dziki ma rację:)
–
johnson.wp
2011/07/13 13:50:39
Que – zmiany kolorów życzę, jak ruszasz to znaczy, że stopa żyje:)
–
wojciech.staszewski
2011/07/13 16:23:51
1marsz – to daj namiary tego sklepu, plis. Z góry dziękuję.
DZIKI – dzięki 🙂 To bardzo zły terapeuta był, a przynajmniej mi jego terapia nie służyła. Sam wiesz co się potem działo i zające w puszczy też wiedzą, bośmy setki kilometrów o tym biegali.
To jedno – że jak nie wiesz, co zrobić, to nie rób nic – wydawało mi się mądrym zaleceniem. Ale teraz czuję, że ścieżka, którą wskazałeś, leży mi dużo bardziej. Tak! Jak nie będę wiedział, co zrobić, to zrobię cokolwiek.
:-)))))
–
czepiak.czarny
2011/07/13 20:18:38
Corvus, nie daj się i dobiegnij to mety, serdecznie Ci tego życzę. Miłego świętowania w piątek 🙂
Wojtek, zmartwiłeś mnie, nie podpadam pod młodsi :))
Oco, trzymam kciuki i jestem ciekawa Planu 🙂
–
piotrek.krawczyk
2011/07/13 20:24:50
Tu Dziki
Dziś BNP po Puszczy, nie robi się trzydziestek kilka dni przed maratonem, to było 24 km. Pięć czwórek i dwie dwójki
4 km – 5’34
4 km – 5’26
4 km – 5’17
4 km – 5’09
4 km – 5’02
2 km – 4’45
2 km – 4’24
Częściowo po trasie Biegu Czterdzieści i Cztery. I żałowałem, że Dziki nie urodził się latem. Pokazałbym Wam Puszczę w pełnym zielonym rozkwicie, soczystą, gęstą, tajemniczą i zapraszającą. A w sobotę Dziki biegnie dziki maraton nad dziką rzeką Świder blisko stolicy. Planu brak, przebiegnę i tak. Dziki od jakiegoś czasu lubi startować bez napięcia na wynik, „na zaliczenie” jak pisze Quentino. Ale nie o to chodzi. Nie o zaliczenie. Takie bieganie sprawia mi przyjemność. A medal piechotą nie chodzi 🙂
Johnson – przyszedł czas na trzeci odcinek? Ściany trzymają pion? Tak? To teraz o odmiennych stanach, czyli najciekawsze metafizyczne, nie do opisania – ale Ty potrafisz opisać…
Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/07/13 20:29:11
Quentino – daj relację. Diagnoza, rokowania, rehabilitacja (?), samopoczucie…
–
piotrek.krawczyk
2011/07/13 20:31:56
Aktualne objawy kliniczne? Boli? Obrzęk? Lepiej? Całkiem dobrze?
Halo! To ważne. Dziki chciałby wiedzieć jak się masz. Dziki
–
tanczacy_jastrzab
2011/07/13 21:11:35
A Jastrząb zaczął przygotowania do Maratonu Warszawskiego. A zaczął tak….cytat:
„Tylko człowiek świadomy swoich działań ma szansę osiągnąć sukces i zrealizować założony cel. Działania bezmyślne, czy nie do końca przemyślane, wyrządzają zwykle więcej szkody, niż pożytku.” Niby wiem q o co się rozchodzi ale jak q przeczytałem spis treści to już nie wiem, a może udaję i wiem jak daleka droga mnie czeka. Wymienię q tylko niektóre tytuły: „Superkompensacja”, „Pułap tlenowy”…itp a później łatwiej nieco „BNP” (się wie i się q przeżyło parę takich nieksiążkowych). Zwykle na wakacje zabierałem Wielkiego Gatsbiego ale zastanawiam się czy nie zamienić q na „BIEGIEM PRZEZ ŻYCIE”. Ktoś to czytał? Warto?;) Wasz Czytający Jastrząb
–
quentino-tarantino
2011/07/13 21:39:31
Dziki – jak się mam? Mam się poprawić…Już Ci piszę.
Codziennie jest minimalna poprawa i nie ukrywam, że jestem teraz mistrzem w wyszukiwaniu wszelakich oznak pozytywnych…Ptak przeleci nad głową i nie obsra – dobry znak. Mogło być gorzej.
A konkrety:
– do wczorajszego wieczoru opuchlizna jak dług publiczny – rosnąco-nabrzmiewająco. Sięgnąłem po ludowe sposoby, babcine. Liście kapusty, umyte, potraktowane tłuczkiem do schabowych, wstawione na chwilę do lodówki (tako rzecze szaman). Po wyjęciu obłożenie nimi obolałości. 15 minut w zawiniętym ręczniku.
Dziś rano jakieś 20% mniejsza bańka.
– powoli bardziej chodzę niż kuśtykam,
– zamiast szyny i gipsu, mam zakładany, ale tylko na dzień bandaż elastyczny, który pełni funkcję opaski,
– całość smarowana Altacetem,
– doskonalę „manualną sztukę sprawności palców u nóg” – dbam o to, aby się zbytnio nie zasiedziały…
– dziś zrobiłem sobie 40 minut…ogólnorozwojówki – pompki, brzuszki, grzbiety, truchtanie prawie w miejscu, trochę rozciągania. Ale wszystko bardzo łagodnie i bez przeginania. Największe problemy miałem przy najprostszych ćwiczeniach, dla przykładu -średni rozkrok i naprzemienne skłony, prawa ręka – lewa noga itd. Właśnie wtedy czułem jak napina mi się okolica achillesa i więzadła wokół stawu skokowego. Dlatego od razu luzowałem.
Tyle plusów, ale widać gołym okiem jak po sakwie dostała torebka stawowa. Największa opuchlizna i obolałość. Oczywiście cały czas królują fiolety, czerwienie, błękity – nazywam to Paletą Denaturatową. Ale to jest akurat bardziej wartość komiczna niz tragiczna.
Największe obawy to kiedy i w jakim stanie będę wstanie…
O dziwo, bardzo dobrze zagospodarowałem potencjalnego doła psychicznego – wrzucam tam wszystkie chooyozy, cobym się nie dał wciągnąć…się ładnie zasypuje.
Postawiłem na Pozitif Fynking – myślę o tym co będę truchtał jak już będę mógł, a potem co będę deptał jak już skończy się…kapusta…
Baj de droga – pamiętam z dzieciństwa jak na wsi dorosły facet mył nogi i wchodził do beczki w której „deptał kapustę”, a teraz ja robię za farsz do gołąbków…
Dzięki za troskę – Bozia Ci w córkach wynagrodzi-ła.
Q.
–
czepiak.czarny
2011/07/13 22:11:47
Que, nie będziesz farszem na gołąbki, będziesz deptał winogrona, z których wyjdzie dobre wino. Cytując kogoś, daj sobie czas. Święto sików jest w 3 niedzielę listopada, założę się, że prędzej zrobisz dobry wynik niż ono wyląduje w sklepach.
–
czepiak.czarny
2011/07/13 22:12:59
Powiedziała ta, co w idiotyczny sposób rozwaliła jakiś czas temu nogę. Nie jakoś bardzo, nie zerwałam nic, ale biegać się nie da albo i da, ale nie warto ryzykować. Achilles. Dzieci, nie przechodźcie przez płot w japonkach, zwłaszcza jak macie potrzebny klucz do bramy 🙁
Potrzebującym dostatku mrożonek na wieczór życzę, dobranoc.
–
piotrek.krawczyk
2011/07/13 22:57:49
…będziesz deptał winogrona, z których wyjdzie dobre wino…
napisał Czepiak
Już nic nie trzeba dodawać. Już zacząłeś deptać. Trudność widzę jednak. Przerzutka na wino może być uciążliwa… 🙂 Nie stopa Quentina, ale cały Quentino może nie ogarnąć przełożenia dotychczasowej objętości 🙂 Proponuję zastosowanie wskaźnika 0,5. A w spijaniu dobrze wytupanego młodego wina – 1/3 🙂
–
piotrek.krawczyk
2011/07/13 23:05:40
Quentino. Wnioskuję, że byłeś na rtg i nie ma złamania. A do tłuczenia kapusty mam sentyment. Nawet uważam się za mistrza w rozbijaniu kapusty 🙂 Przy każdej córce tydzień z młotkiem i deską. Czy masz przerób podobny do matki karmiącej w okresie nawału? Tam idzie główka dziennie. Trzymaj się. Dziękuję. Dziki
–
johnson.wp
2011/07/13 23:11:20
Nie bałem się tego maratonu. Spokojne spanie i w ogóle. Niepokoił mnie tylko zapowiadany upał, ale wywiad Quentina rozpoznał, że 3/4 trasy jest zalesione, więc tak jakoś się nie przejąłem. Nie pomyślałem, że to 1/4 może być pod koniec i tak właśnie było, ale na ostatnich kilometrach organizm się jednak dostosował. Głównie ograniczając prędkość… Myślenie o prędkości przelotowej to była nowość w moim bieganiu po górach. Wcześniej walczyłem jedynie z dystansem. Najpierw 1-osobowy maraton w Karkonoszach (wg własnego projektu nie w zawodach) – wtedy była napinka i zupełny brak wiedzy jak to będzie. Sięgam do pamiętniczka – też lipiec (2009), +1600/-1900m. Wtedy 8,5h i efektywne tempo trochę ponad 11min/km. Rok później zarówno na Rzeźniku (78km) jak i na B7D (ok. 102km) tempo miałem dokładnie to samo… Miałem taki projekt, żeby sprawdzić jak trzeba się starać, żeby na przyszłorocznym Rzeźniku (tak, tak – kilku z nas ma już zaplanowany czerwiec 2012) zmieścić się w limicie 12 godzin. Wychodziło, że średnie tempo nie może zbytnio przekraczać 9:00. Na MGS udało się ten zamiar zrealizować na… 8:54:) Mogło być lepiej gdybym był zrobiony z czegoś twardszego… Zacząłem się roztapiać na 28 kilometrze. Mój mózg nie lubi gdy jest cieplej niż 15’C i nie chciał słuchać unoszącej się nad ciałem jaźni. Szanujący się kanibale nie chcieliby takiego mózgu… Towarzyszący mi zawodnik stwierdził w połowie 350m podejścia, że teraz to on sobie przyspieszy, i dalej wlokłem samotnie to swoje 9:46. Czułem, że spędzę na trasie 7h, a nie planowane 6. Próbowałem sączyć drugi żel, ale trudno było uchwycić niewymiotne momenty. Jakoś wcisnąłem połowę i popijałem w każdym swobodniejszym oddechu. Nogi ciążyły w… pośladkach. Na 30km nie dałem już rady zbiegać w dół. Zmobilizowałem się tuż przed Pasterką, żeby jakoś wypaść na zdjęciach:) Wtedy usłyszałem głos Fajki. Na zdjęciu, które mi zrobił nie wyglądam jakoś tragicznie, ale gdy się zatrzymałem na popasie czułem, że muszę poprzyglądać się trawie z bliska…
–
quentino-tarantino
2011/07/13 23:19:10
Czepiaku – jakbyś tego pięknie nie ujęła, na razie jestem ciężkostrawnym, owiniętym w liście kapusty, farszem gołąbka…niepokoju.
Dziki – rtg pstryknięte dwukrotnie – an fas i an profil…zero złamań, jeszcze mniej pęknięć…Ale przy skręceniu stawu skokowego cholernie groźne są zerwania więzadeł i ścięgien…rozwalenie torebki stawowej…tu mam wiedzę intuicyjną bo bezrezonansową…
Tak jak napisałem, robię za magnes przyciągający opiłki dobrych wiadomości…ale badnjusy też się czają za rogiem…Godzinę temu wyszedłem do sklepu – wte i wewte jakieś 300 m i było boleśniej niż w ostatnich dwóch dniach…
Czasu potrzeba. A czas gnoi rany…
Dobranoc.
–
johnson.wp
2011/07/13 23:45:49
Orgowie pomyśleli o upale i przygotowali 5L baniaki z wodą do polewania. Fajka zajął się mną
niezwłocznie i polał mi plecy i głowę. Odczołgałem się na czworakach w cień pod jedynym drzewem.
Dyszałem ciężko próbując nie wymiotować. Przyjąłem stopniowo kubek wody. Minuty mijały, minęło mnie też kilkunastu zawodników. Zaniepokojony Fajka zapytał czy rezygnuję. Odparłem, że znam swoje słabości i nie odpuszczę. Skąd taka pewność? Nigdy nie byłem typem sportsmena. To wyjaśnienie jest w mom przypadku śmieszne – kto mnie zna ten wie, że zawsze 50% nadrabiałem mocami ducha:) Niepełnosprawność nie jest może efektowna, ale można z nią co nieco zaplanować…
Po 9 minutach postoju byłem zdolny do zażycia fiolki z guaraną (mój patent na tragiczny kryzys). Ruszyłem dalej. Ku swojemu zdziwieniu stwierdziłem, że poruszam się całkiem dziarsko. Fajka odprowadził mnie kilkaset metrów, zrobił ładne fotki i powiedział, że będzie czekał na mnie na Szczelińcu o ile zmieszczę się w 2h. Odparłem, że byłbym szczęśliwy gdybym się zmieścił, bo to oznaczało czas poniżej 6:30.
Czułem się bardzo dobrze, co mnie zaskoczyło. Nogi nie stawiały oporu, oddech spokojny. Przede mną 350m podejście na Błędne Skały i… okazja żeby przegonić kilku zawodników. Do wierzchołka udało mi się dogonić dziesięciu. Ciekawe, nowe doświadczenie – wystarczy schłodzić tą szarą substancję i przestaje symulować krańcowe zmęczenie… Zaczynam się zastanawiać czy uda się zmieścić w 6h, ale nadchodzi ta 1/4 trasy w pełnym słońcu. Powoli zaczynają włączać się znajome hamulce i stwierdzam, że nie warto napierać do upadłego, bo kto mnie podniesie… Tempo niezgorsze – poniżej 8:00, jednak z tyłu nadbiegają młodsi. Teraz już czworo z nich jest przede mną. Nie dziwię się – jest z górki, połowę mniej korzeni i kamieni na trasie (to znaczy, że widać z pomiędzy nich ziemię…), tylko że na mnie nie czeka kolejny zimny prysznic. Nic to, myślę, 6:10 mam w kieszeni. Nie uwzględniłem jednego szczegółu…
–
wojciech.staszewski
2011/07/13 23:59:11
ciekawe. doczytam jutro, idę w końcu spać.
–
tomikgrewinski
2011/07/14 00:09:13
ja nie zasne jak nie doczytam..
zwlaszcza ze dzis widno – chyba pelnia
–
johnson.wp
2011/07/14 00:18:56
Nie wiem ile jest schodów na Szczeliniec, to nadal jest dla mnie abstrakcja. W każdym razie spędziłem na nich 16 minut… Trzykrotnie czekałem przewieszony przez poręcz aż minie mi hiperwentylacja. Prawdziwie wysokogórskie doświadczenie. Gdzie jest tlen, gdzie jest pokrętło od tlenu? Już zapomniałem o dopingu rodzinki Quentina sprzed 10 minut. Przez te minuty powoli, powoli, powoli, powoli doganiał mnie Janek Goleń. Na B7D był prawie 1.5h szybszy ode mnie. Znowu mnie przegonił:) Tym razem o minutę:) Koniec schodów – nagle siły wracają. Fajka czeka na mnie:) Słyszę dopingujących na mecie kibiców. Pytają mnie o numer. Mam przyczepiony na plecaku, więc kręcę pirueta. Spiker prosi o jeszcze jeden. Proszę bardzo:) Przyjmuję z godnością medal i siadam ciężko na krześle. Fajka spełnia moje ostatnie życzenie i funduje mi reanimacyjne piwo. Po paru minutach schodzimy w dół mijając zawodników zaabsorbowanych całkowicie poręczą schodów. Nie ma co dopingować – i tak nas nie słyszą, przecież wiem…
–
tomikgrewinski
2011/07/14 00:28:34
dzieki johnson!
gory ucza pokory…
a schodow na Szczeliniec jest chyba 665!
–
basdlamas
2011/07/14 07:36:04
Johnson – to kiedy relacja live? kiedy konfrontacja doświadczeń. CORVUS, BURY, QUE..wywołuje was:)!!!!
–
sten2007
2011/07/14 09:14:23
Quentino – mimo wszystko zdecydowałbym się na zabiegi. 5 sesji typu pole magnetyczne, krioterapia itd. Z własnego doświadczenia wiem, że przyspieszy to powrót do pełnej sprawności o 2-3 tygodnie. Poza tym jest szansa, że wszystkie mikrourazy zostaną wyleczone a nie tylko zaleczone.
–
sten2007
2011/07/14 09:15:39
Wrócę do mojego pytania dotyczącego wgrywania planowanej trasy biegu na smartfona. Czy ktoś może coś doradzić?
–
quentino-tarantino
2011/07/14 10:22:19
Bas – wiesz, że ja jestem zawsze zwarty i gotowy. Urwana stopa to żadne wytłumaczenie.
Sten – jestem umówiony dziś do daka po skierowanie na zabiegi krioterapii.
Johnson – szkoda, że byłem tak uziemiony, że nie mogłem Cię podciągnąć na schodkach, ale jak widać to i tak nie było konieczne. Hiroł, a nawet maładiec!
–
1.marsz
2011/07/14 12:48:06
wojtku, namiar na sklep
Al. Armii Krajowej 8/2
Budynek AB Centrum
Sklep czynny:
Po-Pn 10:30 -18:00
So 10:30 -14:00
tel./fax: +48 71 712 39 23(czynny w godzinach otwarcia sklepu)
Telefon komórkowy: 788 994 853 ( czynny od 9 do 23)
–
basdlamas
2011/07/14 13:12:58
marsz – atakujesz MWr ?..?
–
1.marsz
2011/07/14 15:06:22
taki jest plan bas, a Ty?
–
basdlamas
2011/07/14 17:39:36
Marsz- wiadomo.. a na co chcesz biec?
–
corvus78
2011/07/14 19:52:34
Sten niestety nie mam doświadczenia w tej materii ale zobacz http://www.my-mobile.com.pl/index.php/2009/03/24/trekbuddy-nieliczna-nawigacja-w-trybie-offline/
może się przyda
–
corvus78
2011/07/14 19:54:56
Johnson niesamowita opowieść, jak wydasz książkę o Twoich biegowych przeżyciach to proszę o egzemplarz autorski 🙂
–
piotrek.krawczyk
2011/07/14 20:40:50
Tak Johnson, książka z przedmową i notką biograficzną. Z ilustracjami i zdjęciami. Bestseller. Normalnymi słowami piszesz o rzeczach spoza… A może zbiór – już by się uzbierało ze 150 stron opowieści spod bloga. Materiał jest, brak redaktora…No przecież jest: Redaktor Staszewski przecież sympatyzuje z tym blogiem 🙂
A Dziki dziś ostatni trening przed dzikim maratonem nad dziką rzeką Świder. Miał być rozruch, a wyszło jak zwykle czyli BNP. Na 14 km, ostatnie 4 km po 4’22. Lekko mi się biega, treningi jakościowo nie do pomyślenia jeszcze późną wiosną. Ciekaw jestem tego maratonu nad rzeką, już wiem, że pobiegnę BNP 🙂 Ma być błoto, Świder wylał. I pokrzywy. Wąskie ścieżki, tabun ludzi. A jutro z Johnem znów startujemy w zawodach nie biegowych, tylko ping pongowych. Liczę na rewolucyjny postęp, ostatnio byłem ostatni czyli pierwszy od końca. A Dziki zasiedlił z rodziną Strubiny, bazę imprezy biegowej B44. Dziki
–
jaskrawy.pomaranczowy
2011/07/14 21:39:48
Dzięki za opowieści ze Stołowych – pouczająco-epickie!
zawstydziłem się: podczas, gdy część z bogujących nie biega, bo ma kontuzje/choroby, a inni są w (korporacyjnym) kieracie, ja nie biegałem, bo… zawsze coś. A to deszcz, a to słońce, zawsze coś się znajdzie 😉 Ale dziś się przemogłem i ledwo przebiegłem, strasznie parno. Ale okazało się (jakbym tego nie wiedział wcześniej!), że się da.
Pozdrawiam i życzę szybkiego dochodzenia (dobiegania) do zdrowia!
–
ocobiegatu
2011/07/14 21:49:12
Jakoś nikt nie pisze o Śląsku Wrocław ,co po latach nieobecności wygrał w Lidze Europejskiej i godnie zastępuje Lecha..:). Aby było biegacko to napiszę , że dawno temu , mając jakieś 8 lat , byłem konikiem przed meczami Ślęzy Wrocław. coś tam kombinowałem,że aż miło. Póki jakiś klient nie miał pretensji. Zwiewałem do tramwaju i to chyba życiówka była na 100-200m..:).Nawet w ostatnim przedziale tramwaju z kolegą patrzyliśmy czy nie dogoni…). Gratulacje dla Bolka ( chyba on tu o tym pisal) – ziomek Orest znow zwycięzył..:).
–
jaskrawy.pomaranczowy
2011/07/14 22:30:42
Śląskowi gratuluję, ale jego kibiców (pewnie lepiej powiedzieć kiboli) nie bardzo lubię – mniej więcej tydzień temu przez godzinę kilkunastu pijanych fanów „śpiewało” jak bardzo kochają swój klub i za kim nie przepadają. Głównie za kim nie przepadają. Między 4 a 5 nad ranem. Całe szczęście interweniowała policja, tzn. udzieliła im pouczenia 🙂