Świąteczny tydzień. W niedzielę maraton w moim mieście. Czyli w czwartek cała Warszawa biega kilometrówki. Kto miałby czas, ochotę i możliwości zrobić to razem ze mną – zapraszam w czwartek o 9.00 na Agrykolę. Wszystkich znajomych, nieznajomych, cichociemnych, cichojasnych, komercyjnych, niekomercyjnych, debiutujących, doświadczonych, itp., itd. Plan treningu – krótka rozgrzewka i kilometrówki, każdy w swoim tempie (mogę pomóc określić, jakie to ma być tempo). Razem raźniej, wiem z doświadczenia.
Biegaliśmy coś takiego przed Krakowem – z Adą, Chłopasiem i Kamilem (zgadnijcie, kto się spóźnił) i wszyscy potem pobiegli w Krakowie jak w zegarku. Nie ma takiej zasady, ale jest taki rytuał. Więc wpadnijcie wszyscy, którzy chcecie i możecie i pobiegamy razem. Zależnie od stopnia zaawansowania 6-10 powtórzeń.
W ostatni weekend mieliśmy święta z Moją Sportową Żoną. W niedzielę ja pobiegłem piątkę na Bemowie, niestety dodupnie. Nie udało mi się utrzymać serii pięciu biegów na pięć kilometrów w odstępie pięciu sekund. Wyszło 18:25, całe 15 sekund gorzej od życiówki. Dużej załamki nie strzelam, bo miałem obóz, w sobotę były dwa treningi, w piątek tak samo. Zresztą bieg fajny towarzysko – ileż ja się ludzi naspotykałem, Kasię z obozu w Rabce, która dobiegła 14. wśród kobiet, Anię z obozu, która dobiegła dalej, Tomka z obozu, którego nie znalazłem w wynikach, Zuzię, córkę Dzikiego, zafiniszowaliśmy nawet kawałek, gdy Dziki już czekał z aparatem pełnym emocji, z Dzikim przegadaliśmy więcej słów niż kroków na tym dystansie. A wszystko w groteskowym peerelowskim kontekście Biegu Przyjaźni. Na przywitanie z Dzikim zrobiliśmy zresztą spontaniczny happening kolejkowy „ten pan tu nie stał”.
A w sobotę było święto MSŻ. Już samo to, że stanęła na starcie zawodów biegowych jest u nas sytuacją odświętną. Potwornie spięta od rana, jakby się miała walczyć o podium. Wystartowała do biegu z gwiazdami:
Na pierwszym planie Kamil D., za nim idzie Robert K., a dalej Anna J., olimpijka, Paweł J., olimpijczyk i MSŻ przeskakują przez samochody. Bo o to w tym czelendżu chodziło: 800 metrów biegu i 8 przeszkód.
MSŻ strategicznie przygrzała na pierwszych stu metrach, żeby na dwie pierwsze przeszkody, na których robiły się korki wbiec z przodu. Potem miała odpoczywać i zachować siły na finisz. Wszystko wcześniej perfekcyjnie opracowała jak na obozie w Rabce.
Robert K. z Pawłem P. kandydatem na stercie opon, najtrudniejszej przeszkodzie.
Na mecie widać, że MSŻ dała z siebie wszystko:
Teraz będę się chwalił, bo pękam z dumy. MSŻ w swoim pierwszym nowożytnym starcie (jeśli nie liczyć biegu na 5 km w pierwszej edycji Polska Biega na Polu Mokotowskim) zajęła trzecie miejsce w swojej serii. Uległa dwóm zawodowym biegaczkom, a pokonała wszystkie celebrytki wraz z byłą mistrzynią boksu.
W klasyfikacji open też lepiej niż nam się śniło. Dwunaste miejsce na 60 startujących. Zmieściła się w 20 procentach.
Przyjemnie być dumnym z żony. Emocje towarzyszenia na biegach, kibicowania, a czasem trenowania i trzymania kciuków też są fantastyczne. Coś jak przyjemność z przyjmowania i wręczania prezentów.
Córka 3klasistka trochę się wynudziła. Na koniec relaks i demolka:
To co? Przyjdziecie pobiegać na Agrykolę – w czwartek o 9.00? Do zo 🙂
sky.dancer
2011/09/19 21:09:50
Gratulacje dla Żony!
–
biegofanka
2011/09/19 21:28:06
Również gratuluję Wojtku Twojej Żonie świetnego miejsca i dobrej zabawy:))
–
biegofanka
2011/09/19 21:29:06
Tobie Wojtku też gratuluję, chociaż marudzisz;) chciałbyś tylko życiówki robić, a tak się nie da ciągle;)
–
johnson.wp
2011/09/19 23:35:11
Kołczu, gratki dla Twojej SŻ 🙂
Na trening otwarty nie przyjdę, bo by mnie coś takiego na trzy dni przed startem totalnie rozwaliło. Dla mnie kilometrówki najpóźniej na tydzień przed. Bo najlepiej mi służy regeneracja i tutaj uznanie dla naszego oco-fizjologa za niezwykle celne komentarze pod poprzednim wpisem. Z jednej strony trzeba oswajać się z bólem, a tego nijak się nie da jak biegając startowo, albo jak oco, czy też te straszne „szybkie dychy”, albo często na zawodach jak np. SFX. Z drugiej strony stanowcze działania przeciw zmęczeniowe w stylu „a teraz poleżę”:) Czuję też, że przystosowaniu do maratonu sprzyjać może bardzo długi, ale nie kontuzjujący, wysiłek na 10-14 dni przed. Np. 1/2 IronMana 🙂 albo 8h roweru. Zastanawiam się czy w ten sposób nie zmodyfikować rytualnej trzydziestki.
–
wojciech.staszewski
2011/09/19 23:47:50
johnson – myślę, że i odległość od Agrykoli utrudniłaby Ci dotarcie 😉
A co do bólu. Może jestem dla siebie zbyt czuły, ale ja nie czuję bólu na maratonach (poza drugim maratonem, prawie bez treningu, wtedy czułem ból w czworogłowych).
Normalnie to nie jest ból, któremu można się przeciwstawić, zacisnąć zęby, pokonać go. U mnie, to wszechogarniająca bezsilność. Pusta bateryjka. Brak siły.
Nie umiem z czymś takim wygrać. Mogę się tylko wytrenować, żeby tę pustość przesunąć za linię mety, co się oczywiście nie zawsze udaje.
–
tomikgrewinski
2011/09/20 00:56:46
Wojtek ja będę w czwartek!
Brawa dla Kingi – namow ja niech tez wpadnie na Agrykole na 5 – 1000 🙂
–
basdlamas
2011/09/20 09:41:32
Bas wczoraj wyszedł na 5 km.. wyszło 6 :). POczłapałem w tempie 5:23 chyba czy coś takiego. Wieczorkiem spokojnie. Noga nie bolała (chociaż główka kontrolowała podświadomie i tak chyba nie do końca naciskała na nią). Po biegu przyłożyłem się do rozciągania. Dzisiaj nic nie czuje wiec dobrze… miałem pomysł żeby znowu dzisiaj iść ( takie braki w bieganiu 🙂 ) ale odpuszczam, rozum trzeba mieć.
Bas narzazie chce regularnie biegać wiec zwalniam tempo – jedyna odskocznią będzie Poznański maraton bo kumplowi obiecałem że z nim pobiegnę. Praca u podstaw :).. długie wolne wybiegania( tego mi brakuje ) i podbiegasy. …..i sumiennie przepracowac zime uciekając od kontuzji:)
–
gepaard
2011/09/20 14:18:39
Maraton w moim mieście to pora się ujawnić. Podczytuję bloga od …. długiego czasu, a z Dzikim nawet trochę koresponowaliśmy 🙂 Przy okazji dzięki Dziki za tą trasę w Puszczy Kampinoskiej. Dwa tygodnie temu udało mi się ją przebiec – wyszło 34km i mocno przemoczone nogi (znaczy buty) po przedzieraniu się przez łąkę na żółtym szlaku 🙂
Zatem się witam i pozdrawiam serdecznie wszystkich podblogowiczów i przede wszystkim szefa (czyli Kołcza).
Te kilometrówki w czwartek to jak dla mnie dość mocny bodziec. Za mocny. Chyba że tempo wolniejsze niż na dychę. Ja trzaskam 500-tki. Szybkie. Niestety i tak nie dotrę na Agrykolę (praca…). A szkoda.
–
johnson.wp
2011/09/20 16:47:23
Witaj Gepaardzie 🙂
Będę propagował obcą myśl trenerską. Na triatlon ale w zależności od dystansu to podobne do maratonu. Trener Friel zaleca wtorek, czwartek po 8-10 x 30sek (szybko ale nie sprint tylko wysoka kadencja) z przerwami aż 3min, a w sobotę 45min z kilkoma minutówkami na przerwie 4-5min. Nie na podbicie formy, bo na to za późno, ale na podtrzymanie gotowości mięśniowej.
Trener Friel rozróżnia 25 (!) rodzajów treningu biegowego, a ile my znamy, kto policzy?
Np w „Interwałach na wzniesieniach” jest wersja równoważna – interwały pod wiatr 🙂
–
ocobiegatu
2011/09/20 20:12:44
No pain no gain – czyli w tym artykule ból jest w ogólnym znaczeniu – zmęczenie,”ból psychiczny” – zniechęcenie. To cały zespół objawów , który tak cięzko nam poznać bo i warunki eksperymentu się ciągle zmieniają a np. dzień wcześniej teściowa podała złą zupę i już w jakimś aspekcie gorzej biegamy..:). Zrobić sobie eksperyment – co tydzień bieg na prawie maksa na 5km. Poczucie zmęczenia po iluś tam biegach się polepsza.
Oczywiście eksperyment na stałej trasie. Jak tylko takie eksperymenty robiłem ponad 20-30 lat temu.
–
pict
2011/09/20 21:18:33
Kurcze, zastanawiam się nad moim planem – nie robię przed maratonami kilometrówek, i nie robię mocnego bodźca we czwartek. Robię go jutro w postaci 3km + 4 km (4:10) + 1 km (3:55) + 2km, czyli 4 km na szybkości mniej więcej maratońskiej i kilometr trochę szybciej. Ciekawe czy kilometrówki by bardziej „pomogły”.
Od niedzieli czaruję – czyli robię 2 rzeczy, w których skuteczność wierzę, aczkolwiek jak każda wiara nie ma to chyba zbyt dużych podstaw. Po pierwsze nie piję alkoholu (to taki bardziej post i ostatni trening charakteru niż coś sensownego), a po drugie poniedziałek i dziś jadę na serkach wiejskich, parówkach i sałatce z kurczaka – czyli wysycam się z węglowodanów. Zawsze fatalnie to znoszę i nie inaczej jest tym razem – wątpię czy cokolwiek to daje, ale od jutra ładuję na maksa 😉 i tą fazę znoszę bardzo dobrze.
W każdym razie będę bardzo próbował znów znaleźć się „under the three”;-)
–
basdlamas
2011/09/20 21:40:43
pict – będzie spoko. Trzymam kciuki. Podaj numer… śledzenie trójko łamaczy mega przyjemność:)
–
johnson.wp
2011/09/20 22:13:36
Pict – ciekawe, ale mam wpisany w dzienniczek na jutro dokładnie ten sam schemat, tylko u mnie tempo półmaratońskie i 4km 🙂 Smacznego na jutro:) i też trzymam kciuki
–
johnson.wp
2011/09/20 22:15:07
Oco – mógłbyś podjąć wyzwanie i przeanalizować Kołcza. Potrafi biegać tempo maratonskie w zasadzie tylko na maratonie i przy tym nie czuje bólu… Nic nie rozumiem;)
–
wyspio_biega
2011/09/20 22:18:03
Czołem!
Wojtek, dzięki za zaproszenie, ale o tej porze będę już niestety siedział za biurkiem lub przejeżdżał nad stadionem na Agrykoli w wypchanym po brzegi autobusie. Z tego powodu swój akcent robię w środę wieczorem, a będzie to 4x1200m, tempo po 3:50, na przerwach po 2 minuty. Czyli trochę lżej niż klasyczne kilometrówki. Tym tempem biegałem większość mocnych treningów, choć w zdecydowanie większych i bardziej kombinowanych dawkach.
pict – 2:55, 2:56? Jeśli tak, to tym razem postaram się dotrzymać Ci kroku. oczywiście jeśli aura pozwoli. Alko od niedzieli odstawione, ale dieta normalna. Ładowanie węglowodanami mam na codzień i chyba bym bez tego dwóch dni nie przeżył, więc nie ryzykuję. Pobodzenia.
–
ocobiegatu
2011/09/20 23:15:53
Johnson – wydaje mi się z opisów , że Kołcz przede wszystkim biega maraton na szczególnej determinacji psychicznej ( kazdy jeden) i na to się nastawia, jako ten najważniejszy start, choć z licznych wypowiedzi jakoś nie wierzy w psychikę.O dziwo…(?)
Natomiast oszukuje często główkę interwałami (pod vo2) aby nie mieć za dużego kilometrażu. To jest wiara w vo2..Skoro się jednak tak nastawia pod względem psychicznym , że maraton to ten jeden dobry start bez specyficznych biegów np. 35km w tempie maratonu , lub ciut niżej , co raczej zalecają- to jednak uzyskuje specyficzność pod względem psychicznym (podejście do startu) PO LATACH totalną w stosunku do celu – to jest wyćwiczone- na głowie jest to poukładane od dawna i jest to doświadczenie … Oczywiscie biega też z obozu – czyli na narkotykach zwanych czarami marami , ale to już jego tajemnice…:). Dba o motochondria bo lubi biegac wolniej jak zalecają inni trenerzy. Te słynne biegi po 4h..z zeszłego roku.Dba o wypoczynek, dietę. Dziwne te biegi na 4h – fakt – nie trzymają się teorii…
Ale myślę ,że było tak ,że główka się wystraszyła po latach czymś nowym i nastąpiły adaptacje…
Reszty nie pamiętam…:). I tu analiza Kołcza…:). Generalnie stosunkowo to biega z niczego – bierzmy przykład..:.A może ktoś inny w ramach zabawy napisze z czego biega Kołcz?..:).
Może Dziki ? co go najlepiej zna ?
–
wojciech.staszewski
2011/09/21 08:11:45
oco – dzięki, nawet się fajnie odnajduję w twoim opisie 🙂
johnson – udało mi się wczoraj na przedostatnim kilometrze długiego (i wolnego, po 5:25) treningu z Dzikim i Kamilem wskoczyć na swoje planowane tempo maratońskie (3:55), a ostatni kilometr pociągnąć (razem z Kamilem!) w 3:38. Jestem zadowolony, że to szybsze bieganie udało się w końcu zbudować, jak zwykle w ostatniej chwili.
–
pict
2011/09/21 09:14:38
@wyspio – sam nie wiem, pewnie 2:58 (2:57 to chyba marzenie) będę się starał pobiec – mam jakieś wątpliwości, dziś mi się ledwo biegło te 4:10 – psychicznie 😉 Też biegniesz? Na 2:56?
–
who-se
2011/09/21 09:54:11
Szkoda, że nie wiedziałam o tym biegu, byłam akurat na weekend w Warszawie. Sama bym nie pobiegła, ale kibicowanie też jest częścią biegania 🙂 Podziwiam startujących, że się na to odważyli na tydzień przed maratonem, bo chyba łatwo można było sobie zrobić krzywdę. Właśnie słuchałam podcastu z wczorajszej wieczornej rozmowy z Markiem Troniną w TOK FM, zazdroszczę wam niedzieli. Ja nawet nie wróciłam jeszcze do biegania, u lekarza zrobiłam prześwietlenia i teraz czekam TRZY tygodnie na ich opis…
–
ocobiegatu
2011/09/21 12:39:52
Teoretyzując to maraton biega się z determinacji w trakcie jego trwania i z treningu (w przypadku maratonu-głównie z kilometrażu). Pan prof. Maraton odpytuje dokładnie i długo. Najlepiej znać go kilka lat i być w okolicach doktoratu…:). Zawodowcy biegają z treningu i z determinacji. Ci co mają ja największą to wygrywają.
Amatorzy w różnym stopniu biegają z jednego i drugiego. Przychodzi doświadczenie… Ja bym nie potrafił biegać z determinacji , jako główny czynnik , czyli ten jedyny dzień maratonu.
Bym obkuwał „na blachę” – czyli specyficzne biegi pod maraton. Najpierw przede wszystkim trening pod 25km – na życiówki , a w bps pograjfować trochę..:).
Pod względem mojej psychiki to nie potrafiłbym uwierzyć w szczególny dzień maratonu. Moja wiara idzie w wyjątkowo specyficzny trening. Wszyscy jesteśmy różni . Stare hasło – poznać siebie…:). W biegu na 5km mam tradycję , najlepiej się w tym czuję. Mogę liczyć na siebie jako na fightera. W biegu na 10km już znacznie mniej. Sam się nad tym zastanawiam i się dziwię jak to się na głowie układa. Tradycja co do dystansu pomaga w w biegu. Dobrze pod względem psychologicznym mieć jakąś tradycję , na jakimś dystansie . Moim zdaniem to naprawdę pomaga z biegiem lat.
–
wyspio_biega
2011/09/21 22:35:15
@pict – biegnę, to mój główny start tej jesieni. Z treningu wychodzi mi około 2:56, choć to mało motywujący czas i wolałbym coś bardziej okrągłego. Wszystko zależy od pogody, ale zacznę pewnie w tempie na 2:58-2:57, później może przyspieszę, jeśli mnie słońce nie przygrzeje do asfaltu.
–
pict
2011/09/22 09:26:46
@wyspio – baaardzo szybko.. ja planuję biec w tempie 4:12 min/km i kurczowo się tego trzymać do kiedy się da 😉 jeśli będzie upał lub będzie wiało w twarz to jakoś pewnie zwolnię – to co? biegniemy we 2ch?
–
gepaard
2011/09/22 10:28:36
I po ostatnim akcencie przed maratonem. Dzisiaj rano (bo wieczorem wczoraj się nie udało) 8x500m w tempie 3:42-3:47. Bez napinania się, ale luzu też nie było zbyt wiele. Nie czuję mocy… Za to smarkam rewelacyjnie 🙂 W połowie treningu zaczęło mi brakowac chusteczek. Jak mi nie przejdzie, to zamiast żeli na trasę będę do kieszeni upychał paczki chusteczek 🙂
–
biegofanka
2011/09/22 11:31:30
Gepaard – oby przeszło (naładuj się zwiększoną dawką wit. C i calcium, oczywiście weź jeszcze magnez), trzymaj się i nie daj się wirusowi. Powodzenia!:))
–
biegofanka
2011/09/22 11:33:30
Już dziś życzę wszystkim biegnącym Maraton Warszawski udanego startu, zdobycia założonego celu, życiówek, dobrej pogody biegowej i świetnych humorów już na mecie:))
–
wojciech.staszewski
2011/09/22 12:32:05
Pilne! Nasza polskobiegowa koordynatorka Małgosia Smolińska (a ściślej jej znajoma) ma do oddania za darmo pakiet startowy do Berlina – dla kobiety. Tyle że startuje się wtedy na cudze nazwisko. Jeśil ktoś byłby zainteresowany piszcie do Małgosi: malgorzata.smolinska@agora.pl