nowe narodzenie

I znowu dzień jak marzenie, jak dzieci z Bullerbyn. Wstaliśmy dziś rano, zjedliśmy śniadanie całą góralską rodziną. Wszyscy w strojach narciarskich, bo w białych koszulach ostatni raz chodziliśmy w Wigilię. 10.00 wyjazd na narty, do najbliższego czynnego stoku jakieś 50 km, Kluszkowce. Ostatni raz byłem tam w środku lata, zbiegając z Lubania i słuchając końcówki Kroniki ptaka nakręcacza Harukiego Murakamiego.

Dziś w środku zimy z nieba lał deszcz. Ale stok naśnieżony solidnie, Kluszkowce rozrastają się do stacji narciarskiej, działają już dwa wyciągi, a kiedy jakimś cudem spadnie śnieg, będzie można zjechać z góry jakoś czterema-pięcioma trasami. Bieganie jest pod tym względem łatwiejsze operacyjnie, bo na każdą górę można wbiec i zbiec stoma drogami.

Pierwsze dwa zjazdy – dramat, ślizgałem się niezdarnie, jak w pierwszych dwóch sezonach. Moja Sportowa Żona próbowała mi przypomnieć, co to znaczy krawędziowanie, bo pod koniec poprzedniego sezonu już zacząłem załapywać. Po kolejnych trzech zjazdach się podłamałem, że nie załapuję. Że w ogóle jestem strasznym sportowym średniakiem. W piłkę gram średnio (nadrabiam kondycją), w siatkówkę też, nawet w tenisa stołowego, którego ostatnio trenuję, mieszczę się w dolnej strefie stanów średnich. Pływam beznadziejnie, biegam nieźle, więc wychodzi idealne przeciętniactwo.

Wypiliśmy herbatę, MSŻ powtórzyła po pięć razy, żeby balansować ciałem góra-dół, dociskać krawędzie do stoku, a golenie do języków butów, robić łuk tak łagodny, jak Kasia Cichopek (to nie moje, tylko Kuby Wojewódzkiego, ale śmieszne). I na stoku zadziałało. Mam jeszcze pracować nad ustawieniem rąk i niepotrzebnym przygarbieniem, ale czuję, że jadę.

Piszę o tych nartach tyle, ale dużo myślałem na stoku o bieganiu. O Joasi i Ani, które biegają z rękoma usztywnionymi dziwną formą, o Zbyszku i Jarku, którzy z podświadomym uporem pochylają się do przodu. Trudno pracować nad swoją techniką ruchu, ale da się, a jak się udaje, to satysfakcja jest spora. Może w bieganiu tak jak w skokach narciarskich powinny być przyznawane noty za styl?

Bieganie było zaraz po nartach. W górnej Rdzawce wysiadłem i poleciałem na Stare Wierchy, stamtąd jest tylko 5,5 km i to łagodnego podbiegu. A stamtąd tylko 7 km do Rabki. Zajęło mi to półtorej godziny z haczykiem, tempo średnie 7:30. Wolno? W piątek na inaugurację sezonu biegowego zrobiłem wyprawę na Luboń i tam było jeszcze wolniej – 2 h w tempie 8:30.

Ale tam mnie ścięło, biegłem od zakopianki na szczyt i z powrotem przy czym zbieg był o jakieś pięć minut dłuższy od podbiegu. Trzy kilometry przed końcem na serio rozważałem przejście w marsz, podjadałem śnieg z drzew. Nie należy robić dwóch godzin po górach w pierwszym tygodniu treningów po roztrenowaniu.

Towarzyski raj, jakby po latach zjechały się do Bullerbyn wyrośnięte dzieciaki. Z Sabiną pobiegliśmy na Krzywoń, Sabina jeszcze nie dała rady podbiec bez podchodzenia, ale ta sama trasa, która rok temu zajęła nam półtorej godziny, teraz wyszła w godzinę z kawałkiem. W tygodniu mamy się wybrać na bieganie z Agatą, z Oliwią właśnie pograłem w ping ponga na strychu. A przy świątecznym stole MSŻ właśnie puściła wszystkim na laptopie nowy trend w fitnessie – TMT – i teraz wszyscy chcą sobie przegrać, żeby ćwiczyć w domu, z moją teściową włącznie. Teściowa ostatnio zarzuciła chodzenie na fitness, ale robi codziennie 220 brzuszków.

Mgły i wilgocie, które trochę psują świąteczny nastrój w dolinach, znikają powyżej tysiąca metrów. Byłem tam dziś z Kalle Blumkwistem (nie wiem jak to się piszę, bo nie czytam, tylko słucham), biel śniegu, przejrzyste powietrze, jodły albo świerki, czworo spotkanych piechurów i trzy cietrzewie, o ile się nie mylę. Pytała niedawno Magda z Napieraj.pl na fejsbukowym profilu PolskaBiega.pl, skąd wziąć entuzjazm do treningów po roztrenowaniu. Z gór.

Odrodziłem się na dzisiejszym treningu. Nowe narodzenie. Zacząłem sobie wyobrażać wiosenne i jesienne starty, cele do osiągnięcia. Znów zawieszę sobie poprzeczkę wysoko, znów pewnie zbyt wysoko, żeby do niej doskoczyć, ale właśnie ruszyłem na rozbieg. 2:44.

Updated: 26 grudnia 2011 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2011/12/26 20:43:15

    Tu Dziki
    John – 2:44! Ale wyzwanie! John, może potrzebujesz kierowcy, sekundanta, kucharza, sparingpartnera, serwismena, psychologa, sprzątaczki – zrobię wszystko…

    A Dziki dziś pobiegł sam po ciemku nad Jezioro Kiełpińskie i sam się zanurzył. Tak chciałem. W czołówce w wodzie, wszystko jak tydzień temu, oddech oszalał, serce oszalało, za chwilę spokój, po który przybiegłem nad jezioro, Yody nie było, były ślady, czarne miejsce po ognisku… Dostałem pod choinkę od Dużych Córek trzy najstarsze części Gwiezdnych Wojen… Powrót przez Łomianki, bo euforia nieobliczalna… Dziki


    corvus78

    2011/12/26 21:23:33

    Dziki doskonale wiem o czym piszesz, wiem co czujesz po zamoczeniu doopska i już wielu na tym blogu to wie; życzę żeby stan morsowej nirwany utrzymywał się jak najdłużej;

    spokojnej nocy


    ocobiegatu

    2011/12/26 22:15:20

    Podobna błogość jest po chodzie sportowym na maksa na 3km. Wtedy już żaden bieg w zawodach, czy mocnym treningu, nie jest straszny bo wystarczy przypomnieć o marzeniach o fazie lotu w czasie chodu.Taki biochódfeedback – znam to ,polecam…..:).


    popellus

    2011/12/26 22:55:26

    Z gór,tak z gór,skąd radość,skąd wyzwania = z gór:)
    .Po moim 3 dniowym. SOG-U już tylko wspomnienie,ale było fajnie,to nieprawda,ze nie ma śniegu,że deszcz przeszkadza w bieganiu….w.ogóle doszedłem do wniosku,ze prawdziwymi biegaczami stajemy się,gdy wychodzimy na spotkanie…nie zauważając pogody,deszcz,śnieg,wiatr,bez znaczenia,biegniemy…..
    Góry wciągają…wracam za 3 dni,w pełni zdrowia już.
    Najlepszego
    Pope


    biegofanka

    2011/12/26 23:15:31

    A ja dzisiaj z rodzinką na nartach biegałam… też mżyło, ale wcale nam to nie przeszkadzało rozpocząć sezon… super założyć znowu biegówki… ten sport też nas wciągnął…


    piotrek.krawczyk

    2011/12/27 20:03:40

    A Dziki dziś 103 minuty po Puszczy.


    piotrek.krawczyk

    2011/12/27 20:05:05

    Dawno Cię nie było Biegofanko – Nartofanko 🙂


    biegofanka

    2011/12/27 22:52:39

    Dziki – jestem, jestem… tylko ostatnio tak zabiegana w pracy, że już tchu mi brakuje… muszę znowu wrócić do ćwiczeń z jogi, żeby się odstresować, bo bieganie do tego nie wystarcza, no i oczywiście zbyt mało tego biegania ze względu na nawał obowiązków, nie tylko w pracy… Pozdrawiam:))


    biegofanka

    2011/12/27 23:11:18

    Dziki – właśnie pomyślałam ostatnio o Tobie oglądając ciekawy reportaż o jednym mieszkańcu Niemiec czerpiącym pożywienie tylko z natury… niesamowite, jak można dobrą sałatkę ze stokrotek zrobić, czy chipsy z jabłek, zajadać się żołędziami, popijać dobrą kawę z zebranych zbóż… on nic nie kupuje, tylko je to, co zbierze… w domu tak urządził, aby móc nie korzystając z prądu piec chleb i w ogóle żyć i pomyślałam o Tobie, czy Ty z rodziną też do tego dążycie?:)


    sten2012

    2011/12/28 12:00:12

    biegofanka – Dziki, co jest powszechnie wiadomym, chociaż on sam się do tego nie przyzna, czerpie energię z Dynama Puszczańskiego. Korzysta z I Prawa Termopuszczodynamiki: Ciało wprawione w ruch pobiera z otoczenia tyle samo energii ile zachwytów, achów i ochów wydało z siebie w czasie biegu.


    ocobiegatu

    2011/12/28 18:57:24

    Greif po Świętach obszernie przypomniał swoje porównanie zimowego biegacza, co za mocno i szybko trenuje, do Ikara. Ikar zachwycony piórami sklejonymi woskiem frunął wyżej i wyżej ku słońcu. Wosk się stopił. Biegacz się wypalił w wiosennym slońcu. Pisze,że z trenerskiego doświadczenia to małe szanse aby tego typu lotnika przekonać do jego metody. To jest coś w głowie u tych zawodników i wg niego przynosi im to porażkę . Pisze też o innych lotnikach. Co walczą o świetne wyniki na 35km w treningu i też pisze , że to bez sensu. Oczywiście promuje przy okazji swoją metodę BNP na 35km. Artykuł na razie w formie listu ale za jakiś tydzień będzie na newsletter na stronie Greifa.
    A i ja dziś wolno 10km . Wiosenna pogoda. Trening , jak to nazywam TCCHT – to co chcą trenerzy..:).


    piotrek.krawczyk

    2011/12/28 19:55:45

    Tu Dziki
    To nie od energii CZI przybyło Dzikiemu 4 kg 🙂 Zawsze tak mam na zimę, z tego przyrostu wynika, że zima nie będzie taka lekka… A Dziki dziś 128 minut po Puszczy, jałowce przy ścieżkach jak ludzkie postacie, zawsze się na to nabieram o zmierzchu lub w nocy przy świetle czołówki albo Księżyca. Znów zaczęło boleć w przywodzicielach, czekam na bieg z zanurzeniem w zimnej wodzie, w niedzielę odbędzie się Moski Trening Otwarty Dzikiego. Dziki


    walkerjasiu

    2011/12/28 22:28:12

    Trzeba stawiać sobie poprzeczkę wysoko. Życzę powodzenia i wytrwałości!


    ocobiegatu

    2011/12/28 22:54:05

    Witaj walker. I znów będzie na mnie , że Cichociemnych wymyślam..:).Jakoś nie pamiętam Cię.Mam nadzieje ,że się odezwiesz znów i coś więcej napiszesz .
    Ale zbieg okoliczności. Miałem właśnie o poprzeczce napisać.Takiej biegackiej.
    Do końca roku zdam relację z zabawy w rekordy na Nowy Rok. Jak się uda to wkleję na moim blogu jpg z kajetu. Będzie można , kto zechce, zobaczyć w jakim strasznym bałaganie to było prowadzone.Już nikt chyba po tym mi nie poda na Nowy Rok zamierzeń co do rekordów, ale cóż – jeszcze sporo do poprawienia z roku 2010.2011. Prowadzę dalej samowolnie..W końcu z częściej się odzywającyh to jestem najstarszy a księgi plemienne powinien prowadzić Szaman…:).
    No właściwie na Nowy Rok już mam jeden plan – 2.44 – maraton oczywiście…:).


    johnson.wp

    2011/12/29 09:45:19

    Tak, Oco i Johnie, koniec grudnia to czas na plany i podsumowania (sukcesów i rozczarowań…), bo wolę myśleć o bieganiu jak o zajęciu całorocznym, a nie jak o ustawie budżetowej:) Szczegóły wygeneruję wieczorem (pod nowym odcinkiem?), a na razie rzucę się jak Wojtek na poprzeczkę – na wiosnę (w Łodzi, bo blisko) zaatakuję 3:30… Nie sądziłem, że kiedykolwiek dorosnę do tego magicznego progu i to było, nawet jeszcze niedawno, tylko marzenie, ale nastąpił jakiś przełom i spróbuję:) W wigilijny dzień na przykład była 18-tka po 4:54 w spokojnym II zakresie i to nie jeden taki przykład…
    Fajka – biegniemy?
    Wczoraj – dziki bieg. W planie była kolejna eksploracja na Morasku, żeby była zabawa i zabawa była, bo najpierw zawieruszyła się mapka, a potem okazało się, że babol był zupełnie rozładowany i teraz wiem tylko, że biegłem 2 godziny. Wrysuję to wszystko na googlo-mapkę i zaprezentuję, bo trasa na Morasku nabrała ostatecznego kształtu, w sensie urody:)


    ocobiegatu

    2011/12/29 10:42:10

    Mój podstawowy plan to zrzucić 8-10 kg do września 2012 – wiadomo skąd ten termin.:).. 4 lata temu w Sylwestra postanowiłem powrócić do biegania. Dobrze mi wyszło postanowienie sylwestrowe. Pierwszy rok zrzucanie wagi regularnie , samym bieganiem , po 1kg na miesiąc. Świetna sprawa. Powoli ale w sposób pewny. W drugim roku maraton-debiut. Po 20 miesiącach.Trzeci rok chudy, już bez rekordow. Maraton w chodzie. Ten rok już zupełnie do kitu.No w NW coś się ugrało.:). Kolejny rok jest olimpijski a to dla mnie bodziec bo mam rekordy olimpijskie w parku na stałych trasach. Te z Pekinu. W Londynie , tylko w czasie samej oliimpiady chcę je pobić. Równolegle. Taka zabawa……:). Na 5,10 i 21,1. Więcej biegania w Nowym Roku sobie życzę. Więcej zawodów biegackich.
    Maraton – 4.07. Reszta zależna też od wagi.


    tomikgrewinski

    2011/12/29 13:54:10

    Moje postanowienia na pierwsza polowe 2012 to Debno w 3.55! To moj najwazniejszy start.
    A trzy tygodnie wczesniej polowka w Warszawie – marzenie to pobiec ponizej 1.46…
    A jesienia Wroclaw i moze jakis start w maratonie za granica i 3.50…
    Oprocz tego piatki – moze w 22 minuty i dyszki – w 47.. 46…45? 🙂


    podopieczny_bartek

    2011/12/29 15:13:45

    No to teraz moje: Dębno 3:29:59; połówka w-wa: 1:34:59; dycha: 38.59; piątka: 18:59 –
    – to rzuciłem challenge trenerski Kołczowi, ciekawe co On na to:)


    1.marsz

    2011/12/29 15:44:44

    dziki witaj w klubie + 4kg, wojtku jak oceniasz swoją inwestycję w „6 weidera” z dzisiejszej perspektywy? marsz


    sfx

    2011/12/29 16:58:05

    PLANY ?

    1. nie przybyć bardziej
    2. spróbować zrzucić przybytek
    3. utrzymać aktualne osiągi…
    … 5k – miarowe poniżej 20
    … 10k – próbować zawsze poniżej 40
    … 15k – forsować i eliminować „h” w wyniku
    … 21k – być poniżej bieżącego celu dzikiego
    … 42k – jeśli będzie okazja biec po ulicach, to jednocyfrowo ponad 3h

    obecnie wydaje mi się, że ostatni z celów jest najtrudniejszy, rok minął bez spektakularnych efektów, ale odnotowałem życiówki „na krótko”… dzięki dzikiemu pękła też setka…
    precyzyjnych, a nawet ogólnikowych planów na 2012 nie mam. może celem będzie rzeźnik hc? jeszcze nie przegryzłem tematu.

    dziś znowu nad jeziorko, przerębla nie będzie


    piotrek.krawczyk

    2011/12/29 20:00:04

    Tu Dziki
    Wiosną wszystko biegam pod Rzeźnika, nie liczę zatem na rekordy. Ze dwa maratony wiosną na przetarcie, może chociaż jeden w roli zająca. Potem Rzeźnik z Johnsonem, wersję podstawową kończymy poniżej 12 godzin, patrzymy sobie głęboko w oczy i przez Tarnicę wbiegamy do klubu OTK Rzeźnik… A jesień będzie należała do Dzikiego. Połówka wiadomo, maraton 3:09. Dyszki po drodze mniej wazne, jak uda się potwierdzić przynależność do ligi < 39, to dobrze. Życiówka na 5 km, o ile się przydarzy taki start. No i atak na rekord trasy na setce w Puszczy Kampinoskiej, muszę pobiec ponad godzinę szybciej niż w tym roku, ale w tym roku pobiegłem ponad godzinę szybciej, niż w poprzednim, da się zrobić, logistyka i dyscyplina na punktach kontrolnych, no i uważna uważność… Setka w Puszczy priorytetem jesiennym, jak Rzeźnik wiosennym. Jeszcze udział w życiowych rekordach moich biegających kobiet: Zuzia < 50 min na 10 km, < 120 min w półmaratonie; Agata – Jakże Piękna Żona: udany powrót do startów ze złamaniem 55 minut na atestowanej dyszce. Oto plany Dzikiego
    A Dziki dziś praktycznie zamknął budżet 2011 w Stowarzyszeniu Terapeutów. To pełne 200 minut po Puszczy w tempie dowolnym 🙂 Z Sierakowa pod Zaborów i Mariew, powrót przez Wiersze, Małocice, Dziekanówek. Nie wiedziałem, że mnie tak poniesie, ale przeczuwałem, że różnie być może, to zabrałem pasek z bidonami. Od stycznia zaczynam szybsze bieganie, koniec planu treningowego Dzikiego, baza nabiegana, przez 6 tygodni po 12 godzin biegu w każdym tygodniu, wystarczy, teraz góreczki czyli czwóreczki i trójeczki oraz szybkość, czyli szybkość, czyli jak tam Dziki twoje żelazo… Dziki


    ocobiegatu

    2011/12/29 20:44:30

    Dziki – a kiedy kończy się urlop garmina ? Bo Pope znów wyjeżdźa więc pewnie po Sylwestrze bym mógł go jeszcze przygarnąć chwilkę. W sumie tylko dwa dni go miałem ale nie skorzystałem bo nie wiedziałem jak.


    fajka

    2011/12/29 21:14:18

    Hej Biegacze !
    Fajka żyje i ma się dobrze. Akcja zimowa przebiega zgodnie z planem i nabiera dynamiki. W oczekiwaniu na wiosnę czas na refleksję, plany i cele.
    Biegowo mijający rok był udany. Życiówki na wszystkich dystansach. Maraton: 19 min. Połówka: 5 min. Dyszka: 3 i pół minuty.
    Cele na Nowy Rok (Oco zapisz w kajecie):
    Maraton: 3.29.30 wiosną, 3.24.30 jesienią Połówka: 1.33.30
    Dyszka: 40.20
    Piątki nie biegałem i chyba nie pobiegnę (nie ma gdzie).
    Mam jeszcze jeden cel biegowy na przyszły rok, który spędza mi sen z powiek i jest w stadium ustalania/dogadywania/planowania, ale nie chcę zapeszać. Potrzeba tu ciut szczęścia i jeszcze więcej determinacji. Jak dopnę swego nie omieszkam Wam powiedzieć 🙂

    Życzę Wam wszystkim dobrego 2012 roku. Biegowo i nie tylko. Żebyśmy znowu mogli spotykać się na imprezach biegowych i walczyć o życiówki. Żebyśmy nigdy nie wrócili do epoki przedbiegowej. Trzymcie się ciepło.
    Johnson – pewnie, że biegniemy, ale ja wiosną postawię raczej na Kraków. Będziemy rywalizować na odległość. Wierzę, że złamiemy te 3.30.


    wojciech.staszewski

    2011/12/29 22:15:55

    1marsz – szóstka Vadera 🙂 nie ma chyba żadnego sensu. Lepiej trzaskać regularnie brzuszki po 5 minut, co zresztą nie za bardzo robię. Ale może to dzięki szóstce trzymam się jednak prosto przy tak małym zaangażowaniu w mięśnie brzucha na bieżąco.

    bartek – przeanalizuję te twoje liczby przy okazji układania planu (tylko poproszę o mini-sprawozdanie). Twoja progresja jest jak tajfun, więc czego byś tam nie wpisał, nie jest nieprawdopodobne 🙂

    oco – może podeślesz mi, Szamanie, skan kajetu i ja wstawię. Sam jestem ciekaw, jak to wyszło. Moje poprzeczki wiszą chyba nadal pod sufitem, ale jednak z sezonu jestem zadowolony. Wyślij na: bieganie@KancelariaSportowa.pl

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.