Nogi MSŻ

Weekend fajnego biegania. Opowiem Wam po kolei, a potem wtrącę trzy grosze o butach. Czarnych z zielonym.

Piątek rano interwały na stadionie na Koncertowej. Bez kombinowania, sześć kilometrówek w tempie 3:35-3:37, co odpowiada mojemu obecnemu realnemu poziomowi w maratonie czyli 2:55. Tabela nie kłamie. Przerwy do trzech minut w lekkim marszu. Buty – czarne z zielonym.

1

Wróciłem do domu i odwiozłem córkę 3klasistkę do akademii Hakiela, gdyż jechali do Szczecina na turniej taneczny w randze Mistrzostw Polski. Potem praca, czytałem książki Jerzego Dudka, bo mam z nim mieć przyjemność wywiadu. Na razie Dudek przesuwa termin rozmowy, jak minister Nowak oddanie autostrad.

Wieczorem zaszaleliśmy z Moją Sportową Żoną na dziesiątej rocznicy ślubu Ady (4:00) i Tomka (3:26). Zagęszczenie biegaczy na metr kwadratowy było większe niż na trzydziestym kilometrze maratonu. Było tak fajnie, że nawet tańczyłem. Chyba. Wieczór zakończył się około czwartej. Rano.

Napis na koszulkach chyba niewidoczny. „Przebiegłem dychę z Adą”, „Przebiegłam dychę z Tomkiem”. Szykujcie się na maraton 🙂

W sobotę MSŻ pojechała na studia sportowe, a my z Kamilem wybraliśmy się po pozostawione na imprezie samochody. Wyszło 18 kilometrów pierwszego zakresu. Buty – czarne z zielonym.

Niedziela. Bieganie po starej, dobrej Puszczy Kampinoskiej. Razem z Wojtkiem (tak, tym samym co w „Ojciec.prl”) na rowerze. Przetarliśmy nowe ścieżki, nigdy jeszcze nie robiłem skrótu z Palmir do Janówka. Potem urokliwe jeziorka koło Zaborówka. Chciałbym to kiedyś pokazać MSŻ, ale ona wbiła sobie do głowy, że Puszcza jest kijowa, więc tam nie pojedzie – i nie umiem tego pokonać. Dwie godziny, 23,5 km, ale chyba było ciut więcej, tylko las przekłamał. Tętno trochę powyżej 150, u mnie to jeszcze pierwszy zakres.

W nocy córka 3klasistka wróciła z sukcesem, 12-13 miejsce na 100 w jej kategorii wiekowej. Ale była na tyle zaspana, że radości z sukcesu nie było. A o siódmej rano odwiozłem ją na autobus na Mazury. Pojechali na tydzień na zieloną szkołę.

Ja też jadę już na bank na Maraton Mazury. Wymieniliśmy intencje wzajemnego wsparcia z panią dyrektor, więc z chęcią wszystkich zachęcam. Myślę, że to będzie piękny bieg, jeziorka będą bardziej niż te w Puszczy, Krutynia będzie się wić, lasy drzewić. Już się nie mogę doczekać 23 czerwca.

Po odwiezieniu córki podjechałem do Lasu Kabackiego na podbiegi. Sześć porządnych czterysetek w tempie maratońskim, bo w tempie z dziesiątki się nie dało, sorry. Potem jeszcze sześć krótkich serii skipów z krótkim i szybkim wybiegiem dla podbicia dynamiki. Buty – czarne z zielonym.

Zdaje się, że poprzednim wpisem o nienaturalności biegania naturalnego wywołałem małą burzę. Nie przypisuję sobie miana autorytetu podologiczno-podiatrycznego, może mylę się w swojej ocenie. Ale chciałem zadeklarować, że jestem absolutnie skarżyńskim konserwatystą. Lądujesz na pięcie, przetaczasz ciężar ciała przez stopę i wybijasz się ze śródstopia. Sylwetka ma być przy tym prosta, otwarta, praca rąk wzdłuż ciała, biodra wysoko, dalekie grzebnięcie nogą w przód i szybkie ściąganie jej, kiedy znajduje się z tyłu.

Wyobraźcie sobie wspinacza na ściance. No jak wchodzi? Odbija się mocno z nogi (czyli w tym wypadku kończyny tylnej) czy stara się jak najdalej sięgnąć ręką (kończyną przednią) i podciągnąć się do niej? Dla mnie bieganie jest jak wspinaczka tyle że w poziomie.

Dostałem na ten sezon dwie pary zwykłych butów biegowych od adidasa. Jedne, białe z pomarańczowym i srebrnymi paskami oraz kopytem pod spodem. A drugie w kolorach warszawskiego tramwaju czyli czerwono-żółte, startowo-treningowe. Z poprzedniego sezonu mam ten model – adizero – w kolorach Kancelarii czyli czarno-zielonych. I te właśnie buty lubię najbardziej, obok Brooksów Pure. Biegam w nich po skarżyńsku, a nie ciążą na nodze, nie kopytkują, nie poduszkują tylko współpracują. Mają przy tym agresywniejszy od Brooksów bieżnik, nadają się dla mnie na wszystko – Puszczę, szosę, bieżnię, starty.

1

Adizero wyglądają tak. W środku nogi MSŻ, bo są ładniejsze od moich. Zdjęcie na góralskim stepie MSŻ.

Updated: 21 maja 2012 — 18:55

  1. sten2012

    2012/05/21 22:15:59

    Dzisiaj jestem pierwszy.


    kamilmnch1

    2012/05/21 22:25:14

    już zdecydowałem, rano pobiegnę a później w długa trasę przez Warmię do Warszawy, a z Warszawy do Bogatek namawiać znajomego na bieg na 10km w ramach jego czterdziestych urodzin (tzn to spotkanie to połączenie przyjemnego z pożytecznym), niestety bieg ulicą piotrkowską odpada więc szukam kolejnego ale chyba jednak w Warszawie, żeby Piotr D. miał bliżej; przy okazji na jutro umówiłem się na wizytę w sklepie na „E” na Jana Pawła gdzie kupiłem moje pierwsze ulubione buty- Brooksy, ale przyszła pora na kolejne do kolekcji ze względu na zwiększany kilometraż i środowisko biegowe, może będą równie krzykliwe jak Twoje Wojtku a może bardziej cichociemne, a może ziemiste…byle by dobrze służyły choć z doświadczenia wiem, że to może być pierwsza miłość;
    niestety/stety znów czeka mnie bieganie po bieżni które jest dla mnie jeszcze nienaturalne i komiczne…oby Pan Janek znów doradzał 🙂
    idę spać żeby nie powtórzyła się sytuacja z minionego tygodnia kiedy organizm powiedział dość (na szczęście to nie nogi)
    Wojtku córce pogratulować, tym bardziej że jako ojciec dwóch pociech wiem co to daje 🙂


    kamilmnch1

    2012/05/21 22:26:17

    o motyla noga nawet tu rywalizacja ;p


    sten2012

    2012/05/21 22:40:07

    Tu jest rywalizacja we wszystkich 🙂


    czepiak.czarny

    2012/05/21 22:43:21

    Dziki, ta wpłata nie jest moja.
    Dzień zaczęty niemiłymi wiadomościami, a skończony zepsuciem tfu tfu treningu. Jak się zaczyna 6x800m po 4,40/km zamiast sporo wolniej, zwłaszcza, ze przerwa 1.30, a nie 2 minuty (a to spora zmiana)… to ma się niezaliczone 😉 Choć miło było, w miejscu wykłusowanym do potęgi mignęła mi sarna.
    Godzinę temu chciałam poprawiać, ale poprawiania nie ma. Jest kolejny punkt i tyle.

    Wojtek, do zo w Gałkowie 🙂 O tych żarówiastych adidasach słyszałam dobre opinie.


    tomikgrewinski

    2012/05/21 22:58:23

    Wojtek tanczyles, tanczyles….
    Sa tacy co pamietaja 🙂
    Kamil 3 czerwca jest Legionowska Dycha – to niedaleko 🙂


    johnson.wp

    2012/05/21 23:18:31

    Cze-cza przepraszam Cię w imieniu teamu „Świeżość o poranku”. Dzikiego tłumaczy to, że biega i żyje teraz w malignie, bo na prawdę to jest teraz na serio chory. Widzicie, że Dziki cały jest poświęcony naszej akcji, Dziki nawet nie ma chęci żeby spokojnie pochorować. Prosimy Dzikiego żeby zajął się chorowaniem, w łóżeczku na przykład, bo Johnson przełoży przez kolano! Johnson się boi o zdrowie Dzikiego…


    piotrek.krawczyk

    2012/05/21 23:21:18

    Nogi sexi, buty z prawej prawie tak sexi jak nogi pośrodku, kolorki robią swoje, i z prawej i pośrodku…
    To Dziki zrobił chałę i chaos, przepraszam Czepiaku, znów muszę się zamienić w detektywa… Ale Czepiaku nie mam wątpliwości, że trzymasz kciuki, to już mniejsza chała… 🙂 Ada i Tomek: ultra – pięknego – życia – bez – zawahań – czy – biec – dalej… Dziki


    czepiak.czarny

    2012/05/21 23:23:16

    Johnson, to nie mnie przepraszajcie. Co do takich akcji wchodzę i znikam po cichu.

    Dziki, nazwa teamu nie pasuje do zawodnika Dz. Dopasuj się, proszę.


    piotrek.krawczyk

    2012/05/21 23:30:34

    Johnson – Czepiak się nie czepia tylko prostuje 🙂 Ale jesteś Ewą Czepiaku? Jesteś? Dziki się leczy, wlewam sobie do ucha coś od teściowej, spałem długo, nie będę brał antybioli, bo skutki uboczne mogą zaczepić o Rzeźnika, raz w roku trafia Dzikiego paciorkowiec, wiem jak go zamęczyć 🙂 Dobranoc, Rzeźnik na noc. Dzi


    piotrek.krawczyk

    2012/05/21 23:35:53

    Czepiaku – raczej zmienimy nazwę na ZDECHLAKI O PORANKU, niż Dziki zamieni się w skowronka… Wolę przedłużyć dzień o jedną dobę niż wstawać o świcie, wtedy tak czy owak jest ŚWIEŻOŚĆ O PORANKU 🙂


    piotrek.krawczyk

    2012/05/21 23:39:51

    Dobra Czepiaku, zrobię parę długasów o świcie, to jest straszne, ale w zeszłym roku robiłem przed Rzeźnikiem. Jastrząb świadkiem… Dziękuję. Dz


    beztlen

    2012/05/22 14:17:41

    …a ja chciałbym zadeklarować swój sprzeciw i przyglądając się ewolucji techniki biegu (nie na przestrzeni 6 lat w Polsce, ale np. 60 lat na świecie) spierałbym się kto jest w tej kwestii konserwatystą a kto liberałem: bieganie z pięty jest de facto kontaktem z podłożem w pierwszej kolejności pięty nogi wysuwanej do przodu: następnie przez boczną część pięty i po skosie do palucha obciążana jest dalsza cześć stopy – to nie bieg …tak, tak to chód sportowy. Prawidłowa praca stopy podczas biegu (wg mnie i ludzi o wiele ode mnie mądrzejszych) to w pierwszej kolejności kontakt śródstopia z podłożem, oczywiście dochodzi moment później do amortyzacji i pięta na ułamek sekundy dotyka ziemi, śródstopie musi jednak wyprzedzić piętę; jeśli pięta ma kontakt z podłożem jako pierwsza cała siła uderzenia poprzez kolano przenoszona jest w kierunku biodra oraz kręgosłupa (przeciążenia); ponadto rozpoczęcie kroku od pięty podczas biegania hamuje nasze „ciąg” do przodu w odróżnieniu do biegania na śródstopiu, które permanentnie „rozpędza”. Kolejny błąd to sztuczne wydłużanie kroku poprzez wysuwanie nogi jak najdalej do przodu efekt – lądowanie na pięcie. Każde mocne wysunięcie nogi do przodu prostuje kolano i nie ma innej opcji niż wylądowanie na pięcie. Znam to z autopsji – robiłem to przez piętnaście lat na prędkościach 3:45 – 4:45/km ( mam nadzieję tylko, że z minimalną fazą lotu:)). Oczywiście można sztucznie grzebnąć śródstopiem, ale jest to energochłonne. Reasumując jestem za lądowaniem na śródstopiu przy lekko zgiętym kolanie, skróceniem kroku – efektem jest większa kadencja i prędkość czego wszystkim życzę:)


    quentino-tarantino

    2012/05/22 14:30:38

    Beztlen – lepiej bym tego sam nie ujął. 100% racji. Plus VAT.


    sten2012

    2012/05/22 15:11:47

    Racja jest chyba po obu stronach.
    Widzę to po sobie. Pierwsze kilometry treningu zawsze staram się biec lądując na śródstopiu. Tak bardziej dla zasady. Później, w zależności w których butach biegnę przychodzi mi to coraz trudniej. Około 5-tego kilometra robi się to już problematyczne.
    Myślę, ze gdybym miał 20 lat mniej, to dużo większą uwagę przywiązywałbym do techniki, ale teraz jest mi wszystko jedno.


    gwynbleiddd

    2012/05/22 15:14:50

    Ja podobnie jak Wojtek byłem skarżyńskim konserwatystą. I czego bym na ten temat nie przeczytał to mnie tak było po prostu wygodniej i wszystko w temacie 🙂 A jeszcze mając na swoją obronę te dwie strony z „Biegiem przez życie” to wszelkie glosy rozsądku mogłem sobie spokojnie lekceważyć 😉 Owszem, próbowałem też na śródstopiu ale wydawało mi się to „”sztuczne” i „niewygodne”. Pewnie dlatego że próbowałem za bardzo. Oświecenie przyszło samo, przez przypadek i z zaskoczenia – kiedyś lecąc długi interwał (3x3km na prędkości z dychy, a wiec coś naprawdę wymagającego) ciało po prostu „samo się przestawiło” :))) Załapałem o co chodzi a potem wystarczyło pilnować żeby tego nie stracić. Wrażenie lekkości biegu „po nowemu” było niesamowite, oczywiście że łydki swoje musiały odcierpieć ale starałem się to wdrażać w coraz większych dawkach z treningu na trening i w sumie do jakichś naprawdę drastycznych bóli nie doszło. Niedawno, na treningu regeneracyjnym po zawodach chciałem dać maksymalnie odpocząć nogom i pobiec dla rozruszania mięśni 6km z pięty. Ni cholery. Szczęśliwie zapomniałem już jak to się robi, to dopiero wydawało się NIENATURALNE!

    A wracając do Jurka, no cóż, czasy się zmieniły, w następnych wydaniach jego książek reklamy minimalistycznego obuwia nie najlepiej przystawałyby do treści. Jedynym rozwiązaniem będzie zmienić treść :D:D:D


    sfx

    2012/05/22 16:12:37

    długo mnie nie było.
    nie mam nawet czasu na śledzenie bloga… a nadrobić ciężko.

    jak ktoś by miał ochotę to zapraszam do mojej najświeższej relacji
    biegnijmy.pl/php/biegi.php?nr=20120519-1-2&rel=1

    w sobotę była dycha… w sobotę był bieg na orientację (ca. 28k)… w niedzielę była dycha… i o tym ta relacja.

    zabrałem się już za mocniejszą zabawę o frekwencję nocnej ściemy. w najbliższy piątek o 22:30 zapraszam do koszalińskiego amfiteatru m.in. na prezentację o bieganiu i ściemie. fotka dzikiego też jest. jest też bieg 40 i 4. jest dużo więcej… ot choćby szkielet i smoła łącznie z tokowym (już nie), korzeniem i mną 🙂

    dziki. mam też dla ciebie fajną propozycję. na telefon, coby tu nikt o tym nie wiedział 🙂
    corvus. dzięki. nawet wszystkiego nie przejrzałem.

    strona BIEGNIJMY.pl też działa coraz fajniej, ale pracy przy tym strasznie dużo.
    a niedługo rzeźniczek.


    sfx

    2012/05/22 16:13:33

    ach. a moja relacja jest dłuuuuuuga na trzy wymienione biegi, za co serdecznie przepraszam 🙂


    ocobiegatu

    2012/05/22 18:20:45

    Chód sportowy jest z pięty a bieganie na śródstopiu. Sam w sobie chód sportowy to nie jest taki naturalny chód. To jest chód sportowy. Dyscyplina wymyślona w sporcie. Są techniki. Reguły. Jak się zastanawialem , sprawdzałem , jak chodzę. Jak tak normalnie chodzę to też jest ze śródstopia. Jak sie wolno chodzi.Ileś tam obciążenia idzie co prawda na piętę , ale nie całość.,, Tak jak pisałem bieganie w całości na piętę jest bezsensem i szkodliwe. W stopie jest łuk. Łuk jest architektonicznie i konstrukcyjnie najdoskonalszym elementem pod kątem przekazywania obciążeń. Pojechać do Padwy , Zamościa , do Werony aby romantycznie było..:). Zobaczyć łuki na bramach wejściowych do katedr. To wszystko sie wyjaśni. To działa więcej jak 1000 lat. Pietę zostawiamy na chód sportowy..:).


    ocobiegatu

    2012/05/22 18:34:23

    Przejdzmy się wolno po pokoju. Czy lądujemy na piętę ? . Chód. Najbardziej naturalna forma ruchu. No dobrze . Jest ten bezsensowny bieg co dawno temu wymyślił szablozębny kot co pogonił pitekantropa..:).Nie wierzę aby ewolucyjnie się tak stało ,że się biega na pięcie. A dla tych co nie wierzą w ewolucję to mam dwa warianty – Bóg tak chciał albo Bóg , jeśli jest , tak chciał.:))


    czepiak.czarny

    2012/05/22 19:09:47

    Ewą jestem, sprawdzałam i nic się nie zmieniło.

    Poprawiałam interwały. Musiałam szybko po pracy, z rozbiegu. Lepiej byłoby rano, cuż, nie wiedziałam że mam, a byłam na nie, by w ogóle poprawiać, wieczorem nie mogę. Bieganie w tej strefie klimatycznej jest poza moim zasięgiem. Po drugim interwale ciężko, ale to ciężko, które lubię. Po trzecim było słabo, krążyłam, aby trzymać się na nogach. Chwilę przed czwartym przeszło, czwarty ok, choć oba ciut słabiej (dalej poniżej widełek, ale minimalnie, nie umiałam wbić się). Po czwartym ciężko, świat wiruje, słabo jakoś.. Zaczęłam piąty i jak zawirował porządniej, odpuściłam.. Musiałam wrócić z tego lasu.
    Pochodziłam i powoli wiedziałam, jak mam na imię. Potem było i jest ok. Tętno wysokie, ale bez cudów i rekordów, przed normalne, po też. Co zawaliło?
    Przerwa 1:30 jest krótka, kolosalna różnica w stosunku do 2 minut.
    29 stopni, po wcześniejszym podpieczeniu w pracy, niekoniecznie jest przyjemne. Piłam więcej niż zazwyczaj (więcej przynajmniej o 1,5 l), bo i pogoda inna.
    Brak II śniadania? Celowo, wiedziałam, że czeka mnie wypluwanie się i tak lubię (patrz bieganie na czczo, w tym też żwawsze).
    Miłe, że nogi nie protestują, ale głowa też (przede wszystkim) bieg.

    Najzwyczajniej łapię stracha przed tempówką 🙁


    czepiak.czarny

    2012/05/22 19:16:44

    A gdzie Agrykola? 🙂
    http://www.maratonwarszawski.com.pl/node/70462


    majka.bally

    2012/05/22 19:35:55

    Czepiaku, walcz dzielnie. Miło czytać, że nic nie boli u Ciebie 😉


    piotrek.krawczyk

    2012/05/22 21:09:46

    Tu Dziki
    Witaj Quentino- Tarantino! 🙂 Biegasz coś? :-))) Gratuluję wyniku, a to spora życiówka, ale wiem, że wolałbyś szybciej, tak jak Pict, to jeszcze bardziej gratuluję pozycji i PUDŁA w kategorii.
    A Dziki już wie jak to jest, dżentelmeni lądują na pięcie, taka parafraza słów Beztlena… Dziki jest proletariat, nie muszę… 🙂 Ale w górach optymalnie i bezpiecznie czuję się na stromych zbiegach, kiedy ląduję całą powierzchnią podeszwy.
    Dziki już prawie zdrowy, to znaczy bez gorączki, ucho lekko przytkane, samopoczucie bez porównania lepsze niż przez ostatnich parę dni. Dobrze mi zrobił poranny ping pong z Johnem czyli Wojtkiem, czyli Kolczem… Cieszę się, bo do Rzeźnika nie dopadnie mnie żadna infekcja, a będę w stanie ozdrowieńczym, w pełnej mobilizacji…
    To Dziki dziś 80 minut proletariackiego biegu w tempie strajkujących robotników, strajkujących w stylu włoskim, powoli, dokładnie, z namaszczeniem, bez pośpiechu i bez żadnego dyskomfortu, razem 14,6 km, tempo równo po 5’30.
    Dziki planuje jeszcze jeden bieg na dystansie 42,2 na 5 dni przed Rzeźnikiem, fajnie się składa, a John uważa, że niefajnie, bo się Dziki wyeksploatuje, ale Dziki pobiegnie, w domu zrobiłbym też coś takiego. A tu Maraton Lubelski zaprasza, z rodziną! A ten nieoficjalny debiut organizacyjny, „zerowy” Maraton Lubelski, będzie miał oprawę, o jakiej mogłyby marzyć oficjalne zawody, eskorta policji, platforma z przekąskami i popitkami, pogotowie w pogotowiu… Co to będzie za rok, na Pierwszym Maratonie Lubelskim! Perfekcja! A prosto z Lublina pojedziemy z Jakże Piękną Żoną i Małymi Córkami prosto w góry, do Zawadki, potem dojedzie Wyspio, potem Johnson i już Rzeźnik… Czy ktoś jeszcze nocuje w Zawadce Rymanowskiej? Dziki


    johnson.wp

    2012/05/22 21:26:03

    Czepiaku, Johnsonowi tez miło czytać co u Ciebie, a w głowie to się kręciło od upału, mam w tym spore doświadczenie 🙂

    Majka – a co Ty robisz dla interwałów? :)) Tak sobie z Basem w pociągu rozmawialiśmy, żeby Cię o to zapytać. Wciąż zdarza się, że pobolewa, prawda? Może to kwestia postawy biegowej, nad którą trudno pracować przy wolniejszym bieganiu. Ja u początków biegania narzekałem na bóle dwugłowych, które minęły z czasem bezpowrotnie (no to trochę trwało jednak) gdy popróbowałem biegania nieco szybciej niż Pan Jurek zalecał. Wcześniej męczyłem się z tym wszystkim, bo pilnowałem zakresów na pulsometrze… Może lekarstwem na Twój problem byłyby krótkie, a częste interwałki – tak żeby pobiegać terapeutycznie z inną niż zazwyczaj sylwetką?


    johnson.wp

    2012/05/22 21:42:24

    No tak, myślałem, że napiszę co u Johnsona dzisiaj, w zastępstwie Dzikiego, który miał chorować, a tu Dziki już zdrowy i namaszczony… Ale i tak napiszę. No to u mnie dzisiaj 90 minut x 28 stopni w cieniu, po 5:26 i to dla mnie nie jest „bez pośpiechu”… A chciałem tak tylko dyszkę po lesie, żeby nie było, że się obijam i tracę formę. Forma na szczęście nie rozmiękła, chociaż było blisko gdy wybiegłem z mojego lasu. Od razu pojawił się szybki oddech, jak na dychę, organizm próbował coś zrobić żeby się spocić ale wentylacja u mnie kiepska. Dziki widział na asfalcie w Świętokrzyskich co upał robi z Johnsonem, więc weźmie ze sobą w Bieszczady konewkę i będzie mnie polewał :), gdyby była lampa, czego ani sobie ani innym serdecznie nie życzę… Dzisiaj na szczęście biegłem w kierunku kranu z wodą na parafialnym cmentarzu i on mnie uratował 🙂 Przy okazji spontanicznego wydłużania biegu z dychy na 17km udało się zwiedzić nieznany odcinek w mojej okolicy, krótki ale i to cieszy, strasznie nie lubię biegać dla samego biegania, wolę biegać żeby dotrzeć tam gdzie mnie jeszcze nie było…

    A w sobotę z wieczora Dzikie Pyry umówiły się ze mną na wzloty i turlania z Dziewiczej, pohasamy ze trzy godzinki:)

    SFX – Ty to się umiesz zabawić 🙂 Taka trzydniówka :))


    czepiak.czarny

    2012/05/22 21:44:41

    Majka, a u Ciebie?
    Nie boli piszczel, ale w głowie siedzi przewrażliwienie. Podszyte chęcią na badania, najlepiej takie po mocnym biegu. Przewrażliwienie.
    Słucham się i biegam mało (subiektywnie), nie wyskakuję przed szereg- kto nie chciał powtarzać interwałów? 🙂 Gdybym sama decydowała, zrobiłabym je rano, jak była zima i 19 stopni :)) Do woli robię inne rzeczy.

    Może takie coś – w sobotę biegałam m.in. fajne maleństwo: 2x 800m po 50m żwawiej (nie super szybko), 50 wolno, na ok. jednej – dwóch min. przerwy na rozciąganie pomiędzy seriami. Najważniejsze, by było ładnie z barkami, korpusem itd.


    czepiak.czarny

    2012/05/22 21:47:32

    Johnson, nie kręciło jak na karuzeli, było jakoś słabo i koniecznie chciałam się osuwać, było 29 stopni. Czapka, woda, ba, odcinki po 200 zaznaczone itd.
    Zaników świadomości w trakcie czegoś, co nowe nie jest, super trudne też nie, tempa nie z kosmosu, nie spodziewałam się. W tym kontekście boję się tempówki i powtórki z wrażeń.


    beztlen

    2012/05/22 21:51:14

    Piotrek nie prowokuj :). Dziś poznałem na Agrykoli Podopiecznego Bartka – ma warunki do biegania – za 2-3 lata a może szybciej będę oglądał Jego plecy na 5-10 km …taka kolej rzeczy; a dzisiaj nadspodziwanie dobrze – 4:30 na „półtora” na bieżni, pierwszy raz w życiu – jestem usatsfakcjonowany, ciekawy dystans – ani krótko ani długo.


    beztlen

    2012/05/22 22:01:06

    W kwestii przygotowań do Rzeźnika zgadzam się z Wojtkiem, 5 dni przed – za poźno, za długo, 67 to nie 42 nie trzeba /nie powinno się? robić 10 -12 dni wcześniej 3/4 dystansu tak jak przed maratonem (wiem, że to akademickie uderzenia w klawiaturę bo Piotrek zrobi swoje:) ) – raczej kumulować „siły” czyli energię, zapasy energetyczne, glikogen i co tam jeszcze…


    czepiak.czarny

    2012/05/22 22:24:26

    Beztlen, przecież Dziki biegnie Lublin dla strawy duchowej.. 🙂

    Dlaczego nie ma wyniku ping-ponga?


    basdlamas

    2012/05/22 22:26:00

    beztlen- TAKA RADA DLA KAŻDEGO< JEDNAK NIE DLA DZIKIEGO! 🙂

    Wyspio – jak brachola biegi? jak twoja sztafeta…:) fajeczka?:0

    gepardos – podaj link do twojej kolarki albo dokładny model


    podopieczny_bartek

    2012/05/22 22:42:02

    Beztlen, bardzo milo bylo Cie poznac:) Gratuluje mega wyniku, Ci, ktorzy nie przyjechali dzisiaj na Agrykole niech zaluja. Wyscig na 1500 byl niesamowicie emocjonujacy, Beztlen na poczatku 6-7 a potem piekny atak i pudlo w najszybszej serii!:) U mnie zrealizowany plan minimum, czyli warunek startu w najszybszej serii na 3000m czyli zlamanie 11min. Wyszlo 10:54, czyli niezle, choc moglo byc pewnie lepiej gdybym (jak mam ostatnio w zwyczaju) nie zaczal zbyt szybko…


    wojciech.staszewski

    2012/05/22 22:50:42

    czepiak – wynik ping ponga jest oczywisty. mogłoby się wydawać, że lepiej niż tydzień temu, bo wygrałem seta, ale tak naprawdę to gorzej, bo tylko w dwóch setach była rywalizacja (jeden na korzyść dzikiego, drugi na moją), trzy pozostałe były teatrem jednego dzikiego.

    bartek – ja już wirtualnie oglądam twoje plecy. dwa tygodnie temu miałem chyba 11:10 na trójkę i fakt, że w wolnej serii i praktycznie samotnym biegu niewiele mnie usprawiedliwia.
    w maratonie jeszcze mnie w tym roku nie przegonisz, ale na dziesiątkę pewnie już tak.


    piotrek.krawczyk

    2012/05/22 22:54:12

    Przysięgam, że się nie zmęczę w Lublinie, tam będzie bieg „wszyscy razem”, 6’00-6’15/km, bez ścigania, bo pojazd ze stołem szwedzkim będzie prowadził…. Wyobrażacie sobie, cieplutka jajecznica spożywana w biegu… Potem wygłodzenie od biegania, przyjedzie Wyspio to pobiegniemy na górę Piotruś leciutko w tempie 2 X Rzeźnik, albo wejdziemy chodem niezbyt sportowym… Dziki zrobił życiówkę w maratonie tydzień po „służbowym” Maratonie Warszawskim jako zając na 4:00… Wiem, że ’67 to nie ’87, ale dajmy szansę starym łosiom… A tempo 3’00 na 1,5 km jest motywem na długie medytacje na połoninach…
    Dzi


    piotrek.krawczyk

    2012/05/22 23:07:22

    Bartek – trzy kilometry po 3’17? Bez przerwy? Mam nadzieję, że lubisz się ścigać… Bo teraz już musisz… 🙂 A John świetnie gra w ping ponga, nie gorzej od Dzikiego, ale nie umie wygrywać w ping ponga… Oby ta przypadłość nie dotknęła nas na zawodach biegowych 🙂


    wyspio_biega

    2012/05/22 23:27:40

    Panom od Świętej Katarzyny dziękuję za świetny trening. Moje łydki bardzo miło go wspominają;)

    Pict, gratuluję, chciałbym się jeszcze kiedyś z Tobą pościgać, może uda mi się choć raz dotrzymać tempa.

    Podopieczny, świetne wyniki. Jakoś nigdy mi to WTC nie było po drodze. Jest edycja w czerwcu?

    Bas, brat siódmy raz w życiu pobiegł więcej niż 30km (3 maratony + 4 treningi pod Rzeźnika w tym miesiącu). Tym razem 48km w 5:58 po Bystrzyckich i Orlickich z zaliczeniem Orlicy (1084m npm). Przewyższenia ok. 1500m, więc podobne do naszych sobotnich. Jeszcze jedno długie wybieganie i będzie gotowy.

    A ja tymczasem kombinuję jaki tu zrobić w czwartek trening pod dychę w niedzielnym ekidenie. Z sezonu spisanego na straty robi się całkiem fajna wiosna, już nawet przeprosiłem się z bieżnią. Wyjdzie pewnie seria bolesnych interwałów. Cóż, będzie jak znalazł pod końcówkę Rzeźnika;)

    Dziki, Piotruś obowiązkowo, choćby marszem.


    gwynbleiddd

    2012/05/22 23:35:50

    Bartek, poprzednio na trójkę pobiegłem 10:53,72 czyli dokładnie tak jak Ty dzisiaj 🙂 Nie wiem jak tam było u Ciebie z tym za szybkim początkiem, ale na pewno pobiegłbyś to lepiej w bardziej biegowej pogodzie. To nie były warunki na życiówkę na trójkę, ze mnie dzisiaj już na rozgrzewce kapało… 26 stopni wyłapałem na termometrze w samochodzie jak już wracałem do domu po dziewiątej. No to ile byś poleciał w przy jakichś sensownych szesnastu?!

    Beztlen, widzę że o bieganiu to jeszcze z Tobą nie pogadam, bardziej może o panienkach 🙂 Walczyliśmy w tej samej serii, no, może „walczyliśmy” to niezbyt na miejscu określenie bo ja minimalnie 5′ złamałem. Nie wiem który to Ty, ale inna sprawa że skoroś tak zapylał to pewnie Cię zbyt długo nie oglądałem 😀


    kamilmnch1

    2012/05/23 07:06:10

    wczoraj rano jednak pobiegłem- czułem się lepiej, choć w trakcie spokojnego biegu pociłem się niemiłosiernie, ale to zapewne kwestia osłabienia oraz temperatury zewnętrznej i wilgotności…ech o trzeciej rano to na pewno nie będę biegał 😉 no chyba że 08.06. 3:20 w ramach solidarności z biegnącymi w Bieszczadach :)))
    po południu dotarłem po długiej podróży przez Warmię do sklepu „E” wybrałem buty i stety/niestety ;p co nieco jeszcze i pewnie w sobotę wypróbuje, zostałem podświadomie przy Brooksach i liczę, że te również mnie nie zawiodą!
    dziś jeszcze pobyt w Warszawie, wieczorem powrót na łono rodziny i w czwartek interwały, gdyż wkroczyłem w drugi etap przygotowań do MW

    co do sposobu biegania to niech każdy biega jak wygodniej, skuteczniej i radośniej; założę się że nasi przodkowie nie spierali się jaką techniką kto biegnie za zwierzyną tylko liczył się efekt końcowy, a jak czytam o niektórych Waszych wynikach to rzeczywiście niech żyje dowolność!


    majka.bally

    2012/05/23 07:07:28

    Kamil, wstałam! ;> Już po śniadaniu, wskakuję na rower i do pracy. 5tka o 5tej w lesie – cudo!!!! Budzik położyłam w miejscu, do którego musiałam dojść, by go wyłączyć, więc się udało 😉

    Czepiaku, nie boli nic, ale czasem ten prawy shin daje o sobie znać. Ćwiczenia, masaże, ćwiczenia pomogły. Ale najbardziej chyba bieg ze śródstopia, że pozostanę w temacie ;)))

    Johnson, jak miło 😉
    Interwały? chyba za wcześnie. Ale uwaga, dzisiaj odważyłam się na dwie krótkie przebieżki (po 60 sek) pod koniec treningu. Nie boli 😉
    A sylwetka? Michał od początku mówił, ze u mnie to sprawa techniki: garbię się, ta pięta itd. Teraz bardzo dbam o rozluźnienie barków, dłużej macham wszystkimi kończynami przed biegiem i robię małe kroczki, ale starają się ze śródstopia. Wszystko chyba pomogło.

    Czuję się cudownie po tym biegu, jakie kaczki wyluzowane! Z drogi nie chciały zejść. Bosko.
    Tylko za gorąco już 😉

    miłego dnia!


    kamilmnch1

    2012/05/23 07:30:59

    Majka jesteś…kochana jak ja się cieszę, że nie biegam sam tzn nie tylko ja i zwierzyna leśna :)))
    gdzie masz las? bo to chyba nie „las krzyży” 😉


    czepiak.czarny

    2012/05/23 08:16:14

    Majka, uważaj na nogę 🙂 Niech nie boli, niech pojawi się marudzenie na komarzyce 😉

    Kamil, mam podobnie, powiedziałabym po Szwejkowemu, że nawet zimą nie pociłam się tak jak teraz. Które brooksy?


    kamilmnch1

    2012/05/23 08:30:10

    biegam w Trailblade a zakupiłem (chyba) Glycerin, chyba bo po zakupieniu przesiadłem się do samochodu kolegi i zostały (chlip chlip) w samochodzie na parkingu- mam nadzieję, że mi wybaczą ;p


    podopieczny_bartek

    2012/05/23 08:37:14

    Wyspio, WTC na pewno będzie miało kolejne edycje. Ta była już druga w tym roku, trzeba sprawdzać na stronie, dla mnie to też było pierwsze ściganie na bieżni, na takim dystansie – ciekawe doświadczenie i myślę – fajny trening. Wojtek, na tą dychę, to jeszcze za wcześnie, czuję to, no chyba, że dostanę jakiegoś niesamowitego kopa na jesieni po maratonie… Gwyn, mój bieg był późno, już było ciemno więc temperatura aż tak bardzo nie dokuczała, niemniej było rzeczywiście ciepło i duszno, a zacząłem rzeczywiście za szybko bo po 3:06-3:07min/km…


    podopieczny_bartek

    2012/05/23 08:54:54

    Piotrek, wychodzi po 3:38/km; gdybym zaczął właśnie w okolicach 3:17-3:20 wynik pewnie byłby duzo lepszy, bo takie tempo myśle byłbym w stanie utrzymać


    czepiak.czarny

    2012/05/23 08:59:57

    Kamil, podobno są świetne, cudowne, niosą same.. Nie słyszałam złego słowa o glicerynach. Kiedyś mnie interesowały, ale nie mogłam (przed „sezonem”) znaleźć rozmiaru.
    Masz porównanie z nike vomero? Poducha z przodu, poducha pod piętę, neutralne, niby podobnie. Nie są miękkie? Mierzyłeś ghosty z mniejszą amortyzaqcją? Jak popatrzyłam, ghosty powinny być jakimś półkowym odpowiednikiem pegasusów.


    gepaard

    2012/05/23 09:13:59

    Dwa razy w życiu ścigałem się na coś krótszego niż 10km. Oba biegi były na 5km i wszystko mnie boli na samo wspomnienie, jak płuca próbowały wydostać się na zewnątrz przez ściśnięte gardło. Biegania na maksa na 3000m lub 1500m jakoś sobie nie wyobrażam. Nie dorosłem? 🙂 Ale kiedyś się wezmę…

    BAS, mój rowerek jest opisany na przykład tutaj:
    http://www.velo.pl/rowery/wyprzedaz/?id=410

    Wyspio – zaczynam się bać Twojego Garmina. Przesłany ślad zniknął z mojej poczty razem z Twoimi mailami… A trasę Wawerskiego Krosu odnalazłeś?


    gwynbleiddd

    2012/05/23 09:46:48

    gepaard, faktycznie 3000 pociągnięte na maxa boli jak cholera, to nie jest przyjemny dystans. Do wczoraj myślałem że z 1500 jest podobnie ale nie do końca – nie ma czasu porządnie zaboleć, już bardziej się drętwieje z niedotlenienia :))) A jak drętwieje to też znieczula, nie? 😉


    rob-ss

    2012/05/23 09:52:36

    nie ma agrykoli w tym roku ale na 37 km podbieg pod Belwederską 🙂 Oj będzie się działo
    rob


    czepiak.czarny

    2012/05/23 10:00:14

    Rob-ss, tylko dlaczego tego nie widać na mapce..


    czepiak.czarny

    2012/05/23 10:00:51

    tzn. profilu mapki.
    http://www.maratonwarszawski.com.pl/files/mapa_pion.pdf


    gepaard

    2012/05/23 10:23:24

    Rob-ss, nie ma podbiegu Belwederską. Do Łazienek dobiegasz od strony ulicy Bagatela. Na skarpę wspinasz się w Natolinie, a dokładnie w Parku Natolińskim. Ponieważ normalnie jest to teren zamknięty dla zwykłago śmierlelnika, to nikt nie wie, jak on wygląda 🙂 Ale róznica poziomów jest do wyobrażenia – taka sama jak Agrykola. Tylko długość podbiego pozostaje niewiadoma… A może po schodkach? 🙂


    rob-ss

    2012/05/23 10:34:16

    Gepard- słuszna uwaga. Nie zauważyłem, że wbieg na belwederską już na wysokości łazienek więc za Belwederem.
    rob


    rob-ss

    2012/05/23 11:11:20

    Z opisu organizatorów:

    Kilometr 23,526,5
    ul. Pałacowa, Rezerwat Las Natoliński, teren Kolegium Europejskiego, ul. Nowoursynowska. Miejsce niezwykłe. Do tego stopnia, że jeszcze kilka miesięcy temu nawet organizatorzy Maratonu Warszawskiego nie zdawali sobie sprawy z tego, że tędy da się przebiec. No, to przebiegniemy! W dużej mierze dzięki uprzejmości Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. Dziękujemy w imieniu wszystkich biegaczy, którzy 30 września będą mogli przebiec leśną aleją w centrum miasta, przebiec pod magicznym Mostem Mauretańskim i wybiec przy Pałacu w Natolinie, gdzie ze swoim dopingiem już będą czekać na nich studenci z całego kontynentu, którzy uczą się w Kolegium Europejskim.

    Niestety organizatorzy nie piszą nic o tym podbiegu. Wytyczyłem ślad na maps.google i wynika z tego, że od wylotu z Rezerwatu Natolińskiego do punktu pomiarowego na 30 kilometrze jest +/- 3,5 km. Zatem od punktu pomiarowego na 25 km do wylotu z Rezerwatu Natolińskiego ok. 1,5 km. Z profilu trasy wynika, że podbieg zaczyna się na 25 km na wysokości ok. 87 m n.p.m a jego kulminacja na mniej więcej 27,5 km (a więc już na alei KEN) na wysokości ok. 107,5 m n.p.m. Można zatem wywnioskować, że samo wzniesienie w Rezerwacie Natolińskim ma ok. 1km długości a różnica przewyższeń to +/- 18-19 metrów. Jeśli wysokość standardowego mieszkania to ok. 2,5 m. to odpowiada to mniej więcej wysokości 7 piętrowego bloku (wliczając parter)

    rob


    czepiak.czarny

    2012/05/23 11:57:28

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=8fK_QlWYnVE

    🙂


    kamilmnch1

    2012/05/23 12:22:37

    czepiaku, znów dostałem kilka modeli do przymierzania i nawet nie zapamiętałem wszystkich, nike były chyba Lunarglide i jeszcze inne, coś z asics, ach za duży wybór :)))

    jutro biegam interwały więc chyba w piątek zrobię dodatkowy trening np 3-5km w nowych butach na przetestowanie, bo chyba nie od razu 15km BS w sobotę?
    kto biegnie MW?


    tanburyn

    2012/05/23 12:44:54

    Bury chyba jest już gotowy na Bieg Rzeźnika. Dziki jedziesz z Warszawy pociągiem or something?


    wojciech.staszewski

    2012/05/23 13:43:49

    Postanowiłem drążyć temat miesiąca – bieganie naturalne kontra naturalne bieganie. I właśnie wróciłem z Centrum Biegowego ERGO, z videoanalizy. Więcej jutro


    sten2012

    2012/05/23 13:58:35

    Wojtek – jest jeszcze 3 opcja: naturalnie, bieganie!


    biegofanka

    2012/05/23 16:19:32

    kamilmnch1 – w Warszawie biegnę po koronę…:)


    bolek.03

    2012/05/23 16:28:55

    Kom off topic. Z lekkim poślizgiem, ale przeczytałem „Ojca.PRL”. Zajebiście dobra i mocna rzecz! Wojtek, gratulacje!


    ocobiegatu

    2012/05/23 20:48:04

    Nieważne co pokażą badania w Ergo. I tak do niczego nie dojdziemy.
    Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o chód sportowy :).


    piotrek.krawczyk

    2012/05/23 21:03:49

    Tu Dziki
    Bolek – to John musiał napisać książkę, żebyś się nawrócił na tego bloga? 🙂 Dawno Cię nie bylo, odzywaj się…
    Dziki w Warszawie będzie zającem, mam nadzieję, że na 4:00, mam ochotę na happening i przygotowanie BPPW w ramach MW, czyli przygotować materiał varsavianistyczny jak podczas Biegów po Prawdziwej Warszawie i opowiadać przez mikrofon jak Rafał Przewodnik. Rafał będzie łamał czwórkę, to wyjątkowo byłby słuchaczem, a Dziki przewodnikiem… 🙂
    Jakoś się domyślam wyniku Johna videoanalizy: czy wraz ze wzrostem tempa zmieniasz technikę i mechanikę biegu? Im szybciej, tym mniej przetaczania-co-zabiera-czas-i-energię? A Dziki w niedzielę rano startuje w Biegu Truskawki w Puszczy Kampinoskiej, trzeci raz, jako singiel miałem tam 5/~200 miejsce open, mój skarb, moje najważniejsze trofeum, chociaż nie dawali pucharów, drugi raz biegliśmy w kategorii par z Jakże Piękną Żoną, miejsce 25/50, Dziki biegł na kontuzji, z pękniętą kością śródstopia, która wyeliminowała mnie z Rzeźnika 2010, teraz biegniemy w parze z Zuzią, najstarszą córką Dzikiego, cel połówka w kategorii par… Tego samego dnia po południu odbędzie się Bieg po Prawdziwej Warszawie, to będę miał w niedzielę obóz biegowy http://www.facebook.com/events/431385956885836/
    To Dziki dziś pojechał do Truskawia zobaczyć i obiegać trasę Biegu Truskawki, bo jeszcze parę tygodni temu w kilku miejscach można było pływać. Dziwne są stosunki wodne w Puszczy i niepojęte, trasa sucha, prawie10 kilometrową pętlę obiegłem dwa razy, w różne strony, żeby nie było nudno, trasa Truskawki stosuje za Mogiłą Powstańców w Zaborowie Leśnym agrafkę po wypuszczeniu na 350 metrów w stronę Wierszy, stąd Bieg Truskawki ma pełne 10 km, moje dzisiejsze pętle po 9,35 km. Trasa wszystkomająca, piach, kręte drogi, mokradła, pod górę, z góry, cała w dzikim lesie, są polany, jedna jałowcowa, druga zarastająca młodym lasem po kataklizmie sprzed ośmiu lat, kiedy trąba powietrzna spadła na Puszczę. Już się Dziki w pełni zregenerował po Świętokrzyskich, pierwsza pętla 5’24 druga 5’17, nie szybko, ale lekko i komfortowo. Dziki


    pict

    2012/05/23 21:16:34

    @wyspio_biega – ścigać się nie ma sensu, lepiej pobiec razem. Proponuję jesień – już zacząłem o niej myśleć – Warszawa? Poznań? Wrocław? Muszę wziąć odwet na mojej życiówce.


    piotrek.krawczyk

    2012/05/23 21:31:37

    Bury – jadę z Agatą, Jakże Piękną Żoną i małymi córkami samochodem do Lublina na „Zerowy Maraton Lubelski”, tam Dziki będzie ugoszczony jak król, a stamtąd w góry, w górach znajdziemy się w niedzielę wieczorem. Nocujemy w Zawadce Rymanowskiej, tam będzie Wyspio z ekipą i Johnson z ekipą, może mają miejsca jeszcze, wpisz „farfurnia”, to tu, można się powołać na Piotrka Krawczyka, to są przyjaciele, a na miejscu pełny wypas, spokój, komfort, góry, lokalizcja bliżej Komańczy niż Cisna, polecam jak najbardziej… To tu odbędzie się słynny obóz dla osób z autyzmem…: http://www.domore.pl/beta/view/p/akcja/12372822
    Dz


    biegofanka

    2012/05/23 22:19:45

    Dziki – koniecznie zającuj na 4.00, chętnie posłucham i może mnie jakoś „dociągniesz”:)


    sten2012

    2012/05/23 22:37:10

    Dziki nie wiem czy cię to nie zniechęci, ale też mam zamiar biec w grupie na 4:00.


    kamilmnch1

    2012/05/23 22:41:33

    i ja też 🙂


    4leszek

    2012/05/23 22:43:14

    Bartek, moje gratulacje! Twoje wyniki sa imponujące!


    biegofanka

    2012/05/23 22:46:47

    O jak miło… część biegających spod bloga w jednej grupie… no to sobie pogadamy:))


    basdlamas

    2012/05/23 22:49:20

    bas aktualnie nie biega, ale jutro idzie pobiegać, trochę nową praca teraz żyje….. ale jest fajnie jak narazie:))))


    johnson.wp

    2012/05/23 23:26:40

    O! Bolek zaglądnął, miło 🙂

    Bury – jak to „chyba przygotowany”? Komisja Sportowa domaga się sprawozdania z przygotowań, bo nie dopuścimy do startu 🙂

    A Johnson dzisiaj naturalnie nie biega, bo biegał wczoraj…


    piotrek.krawczyk

    2012/05/23 23:59:18

    Bas – tak się zaczyna, faza uwodzenia… 🙂 Powodzenia.
    Sten i Biegofanko – będzie mi niezmiernie miło, Biegofanka w całej realnej okazałości piechotą nie chodzi, za to biegnie po Koronę, to zaszczyt towarzyszyć Wam w biegu, dla takich zaszczytów Dziki bywa pacemakerem… Ale Dziki jako zając jest straszny, zabraniam rozmawiać i to w niewybredny sposób: „chcecie pogadać, to przenieście się do kolegi 4:30″… 🙂 Tak, gadki i inne aktywności wracają w pięknym stylu koło 32 kilometra, po to wezmę elektryczny sprzęt, żeby Wam bajki opowiadać,a Wy zatopieni w legendy o Warszawie nie zauważycie nawet, że już 38, 39 ,40 kilometr, zając przerywa w połowie historię o amfiteatrze na Powiślu i woła, „teraz zap…jcie, już nic się nie stanie…” Do 40. kilometra prowadzę ogromną grupę, dobiegam z garstką, reszta czeka na mecie na swojego zająca i wtedy możemy już pogadać, jakoś mało kto ma ochotę na więcej niż dwa, trzy zdania… Ciekawe dlaczego 🙂 Dziki


    sten2012

    2012/05/24 08:21:21

    Dziki, ale o ile mnie pamięć nie myli, to planowałeś w Warszawie biec po nową życiówkę?


    sten2012

    2012/05/24 08:24:52

    A mnie natura zrobiła brzydkiego psikusa i chyba zmusi do biegania ze śródstopia. Pod prawą piętą, w centralnym punkcie pojawił się paskudny odcisk. Nigdy nie miałem odcisków i jestem szalenie zaskoczony i zbulwersowany. Boli i uniemożliwia bieganie z pięty. A dzisiaj w planie było 20km wolnego biegu (TM + 40″). Spróbuję dogadać się ze śródstopiem.


    rob-ss

    2012/05/24 08:39:46

    Piotr, zgłaszam swój akces do Twojej grupy 🙂 I najlepsze życzenia imieninowe dla najstarszej córki

    rob


    basdlamas

    2012/05/24 08:54:28

    Dziki – uwodzenie może tak…ale dotychczas w karierze zawodowej zawsze od samego poczatku wpier#%$E radz sobie sam, ogarniaj sam…. a tutaj jakos tak po ludzku jak narazie. Ale spokojnie Bieganie to Bieganie, dzisiaj bedzie 2 h z Historią R’n’Rola 🙂


    popellus

    2012/05/24 12:31:35

    Jak się dobrze przygotowywać pod Rzeźnika:0, to jest to. takie dystanse, takie romanse, z kilometrażem. Ja biegam regularnie 25-30 z przeplatanymi długimi rzeczami. Byłem już w Bardzkich, Kłodzkich i Slężańskich…Ciekawy jestem, bo zawsze miałem tę niesamowitą przyjemność, gdy o 8 rano było już 25 stopni w cieniu:)

    Póki co Wroc, My saportujemy Komanczę.Do zobaczenia na trasie.

    P.S Wyspio wie, że w Orlickich jest płasko jak przed wiaduktami na MWr.:):)


    piotrek.krawczyk

    2012/05/24 20:54:07

    Tu Dziki
    W Puszczy roi się od łosi, a w ciągu roku spotykam kilka, są lata, że żadnego. A dzisiejsze spotkanie w Puszczy, nie do wiary, pierwszy raz, naprawdę fajniejsze od łosia… Dziki dziś swój typowy trening. Pojechałem po południu do Puszczy na podbiegi pod Łużową Górę, jak
    kończyłem czwarty z pięciu wbiegów 400 m na pętli 850 m już wiedziałem, że to malizna i że puszczę się w Puszczę. Koniec podbiegów, z dobiegiem ponad 6 km, to postanawiam dokręcić do 15 km, koło Nadłuża Dzikiemu robi się żal fajnej pogody, mam cztery butelki, bo nalałem dla balastu, zmieniam plan, lecę 20 km, już uroczysko Na Miny, slalom po błotnych muldach, przeprawa przez małe rozlewisko po gałęziach bez zwalniania, tempo spokojne od startu wliczając górę razy pięć wychodzi na 10 km 5’28, planuję dobiec do Posady Sieraków, złapać koło Łosiówki rympał i wrócić do Dąbrowy przez Laski i Górę Ojca. Na prostej wśród bagien jaskrawa koszulka, biegnie, znam od trzydziestu lat tą sylwetkę i krok, może z boku gdzieś czmychnął łoś, co tam łoś, to przecież John biegnie z przeciwka! Nigdy się tak nie spotkaliśmy, razem setki kilometrów, większość w Puszczy, ale spotkanie w głębokim lesie, w jednym punkcie i na przestrzeni 50 km na 15 km, bo takie rozmiary ma Puszcza Kampinoska, Dziki ucieszył się, jakby zobaczył swojego przyjaciela od serca po 10 latach… John kończył dwie godziny, Dziki był w połowie dwudziestki, to pobiegliśmy kilkaset metrow
    w moją stronę, po uzgodnieniach jak jest i gdzie kto jest, Dziki rezygnuje z planu, biegnę z Johnem do Dziekanowa. I biegniemy, chociaż nie umówiliśmy się, nie spodziewaliśmy się… Rano John przysłał mi SMSa „zaraz jadę na bpp (bieganie po puszczy)” Dziki „muszę do pracy”, i tyle, nie ma szans na interakcję biegową, a tu wyszło inaczej, tylko 4-5 kilometrów razem, ale to było po prostu super… Odprowadziłem Johna w biegu na parking w Dziekanowie, do mojego parkingu w Dąbrowie 5,5 km, mam prawie 15 przebiegu, to postanawiam dokręcić do półmaratonu, a za chwilę znowu zmiana, bo John na swojej mecie woła, że ma 22 km, no to Dziki musi też tyle, żegnamy się, układam plan powrotu, wychodzi, że jeszcze raz wypadnie odwiedzić Łużową Górę, wracam bez rympałów, bo rympały spowalniają, a Dziki zaczyna się rozkręcać, znów Na Miny, znów Nadłuże, wybieram żółty szlak, John już pewnie za Łomiankami, w Warszawie w samochodzie, tempo urosło do 5’2, jeszcze trzy kilometry gonię średnią 5’20, przede mną Łużowa Góra, mogę ją ominąć, już się dziś pięć razy z nią kochałem, nie mogę się oprzeć, przyspieszając biorę Górę jeszcze raz, najszybciej, biegnę ponad kilometr grzbietem, potem ostry zbieg przy ruinach centrum dowodzenia na wypadek wojny atomowej z czasów zimnej wojny- to unikalny obiekt militarny w Puszczy, z siecią podziemnych bunkrów – kończę finiszowo, razem 23,4 km w tempie 5’18. A Andante i Bury może zagoszczą na czas Rzeźnika w Zawadce Rymanowskiej, tam gdzie Wyspio z Bratem, Johnson z bratem (Dzikim), a może ktoś jeszcze… Nowe centrum noclegowe na Rzeźnika, myślę, że w przyszłym sezonie miejsca będą tam zarezerwowane koło lutego… Dziękuję za życzenia dla Zuzanny od Wujka Roba 🙂 Biegniemy z Zuzią na 10 km w zawodach krosowych w Puszczy Kampinoskiej w niedzielę jako para mieszana, czyli w kategorii głównej Biegu Truskawki 🙂 Życiówkę w maratonie zrobię we Wrocławiu albo w Poznaniu, a w Warszawie ojczyzna wzywa…
    Pa, Dziki


    kamilmnch1

    2012/05/24 21:37:06

    Dziki jak ty pięknie puszczejesz- doskonale rozumiem, jaki wpływ na Twoją wenę ma przebywanie w pięknych okolicznościach przyrody 🙂
    Jeszcze się waham odnośnie niedzieli- może odwiedzę z rodziną siostry nasze w weekend w Wawie no chyba że Jakże Wyrozumiała Żona wybierze morze- chcę spędzić rodzinny weekend w ramach Dnia Mamy poza domem tym bardziej że ostatnie tygodnie a w szczególności kilkanaście dni dają w kość, przede wszystkim niewyspanie…
    dziś jeszcze w starych zielonych butach interwały 4km + 8 x 600m + 4km dodatkowo w merynosie na plecach- dałem się złapać na reklamę- dwa tygodnie biegania i nie śmierdzi, czy jakoś tak 🙂 a tym bardziej że na praktykach studenckich opiekowałem się norweskimi owcami :))) i mam sentyment :)))
    a w sobotę sprawdzę na spokojnych 15km Glyceryny


    johnson.wp

    2012/05/24 21:51:35

    A brat Johnson wyrwał się dzisiaj na godzinkę biegania zaledwie. W trakcie pracy, przed popołudniowymi zajeciami. Na szczęście mam bardzo blisko do Moraskiej Góry, a własciwie pagórka, więc odwiedziłem ją 15x i już musiałem zmykać z powrotem. No to było +/-240m i uczucie niedosytu oraz, nie pamietam kiedy doświadczanej, lekkości potreningowej. Dziwny ten stan, bo muszę się przyznać, że z reguły wracam z biegania styrany, a tu taka przebieżka. Ciekawe, po ilu razach by mi się znudziło takie niedzielne bieganie?
    Pope – no właśnie, mi też nie udało się od początku roku trafić na jakiś porządny deszczyk. Nie wiem czy to zła wróżba na Rzeźnika 🙂 A tak przy okazji, to zbliża się termin zapisów na Przejście, może w tym roku nie przegapimy, co? Bo Ultra Trail Sudety odwołano, niestety, a może stety, bo bym sie zarżnął…
    Zobaczę jak mi pójdzie w Bieszczadach i wtedy zadeklaruję jaki cel sportowy w jeleniogórkim, a na razie chciałbym się zapisać, tylko jak to ma sie udać, przy takiej konkurencji ?


    piotrek.krawczyk

    2012/05/24 23:12:00

    Kamilu – zapraszamy, oby bez ofiar w ludziach, żona nie jest mniej ważna od biegania, sposoby każdy oczywiście ma… 🙂 A merynosów jestem ciekaw, strasznie drogie, ale jeśli wszystko prawda, to warto wywalić na taką koszulkę cztery razy tyle, co za normalne markowe… A brat Dzikiego Johnson wykonał wbieg na Łysicę na raty! Na wspomnienie o Łysicy Dziki myśli „o rety!…”. Dz


    bolek.03

    2012/05/25 10:47:58

    Dziki, Johnson – nie opuściłem bloga, a jedynie przeszedłem do cichociemności.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.