Mistrzostwa pojutrze. Rzeźnik też. Pierwsze będę oglądał, a o drugim myślał na Mazurach.
Mazury były z mamą. Raz pojechaliśmy, ale pamiętam jezioro w Mrągowie i małe rybki przy drewnianej łodzi. Łodzie były wtedy drewniane, jak w piosence Kelusa.
Z ojcem były góry, to wiecie. W górach była piłka. Piłka to wtedy było coś. Dostałem do kopania piłkę do siatkówki, bo piłki do nogi nie udało się rodzicom dostać. Nie dociera to już do mnie, jak to możliwe, że się nie udało dostać, zamazał mi te peerelowskie puste półki obraz supermarketów wypełnionych teraz po sufit biało-czerwonymi piłkami po dwa pięćdziesiąt.
O piłce pierwszy raz usłyszałem w górach. Schodziliśmy z ojcem z Suchej Doliny do Kosarzysk koło Piwnicznej i ktoś powiedział po drodze, że przegraliśmy z NRF-em. To był 1974 rok, mistrzostwa świata i trzecie miejsce. Wtedy piłka to był Deyna w telewizji, Lubański na podwórku, a nie kibole i zatrzymania przez CBŚ.
W Bieszczadach byliśmy pięć lat później. Pamiętam, że na Połoninie Wetlińskiej strasznie wiało. Że kamienie na Krzemieniu wystające z ziemi pod kątem 45 stopni dały mi większe pojęcie o geologii niż lekcje geografii z panią Krosnowską w liceum. Chciałbym znów pójść na Tarnicę, 1346 m, pamiętam ten czubek jakby doklejony do wielkiej góry. Ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, pewnie na Tarnicę prędzej wbiegnę kiedyś na Rzeźniku niż znów wejdę.
Mam do Rzeźnika respekt. Wiem, że słabo biegam po górach, ale boję się nie słabego wyniku, tylko tego, że góry by mnie pokonały. Zweryfikowały plany, które na płaskim starcie są jednak w dużym stopniu przewidywalne. Spróbuję ten lęk nadgryźć we wrześniowym treningowym maratonie podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy, pewnie też płasko nie będzie. Ale na Bieg 7 Dolin, śladem Johnsona się nie poważę pewnie nigdy.
Dziki biegnie w Rzeźniku (na rzecz walki z autyzmem, czy ktoś mógłby wkleić link pod blogiem, bo już dziś nie zdążę?). Z Dzikim w piłkę nie graliśmy, może zdarzyło się z raz albo dwa na łączonym wuefie w liceum, ale tak, żeby razem umówić się na granie, to się nie zdarzyło. Za to chodziliśmy po górach, najwięcej po Beskidzie Żywieckim.
W Beskidzie Żywieckim byliśmy z ojcem, kiedy Polska w MŚ w 1982 r. znów zdobyła trzecie miejsce na świecie. Plecie mi się we wspomnieniach ta piłka z górami, stare przyjaźnie i stary ojciec. Wszystko zszyte bieganiem.
Żyję teraz tą narodową sprawą, doczepiłem dziś chorągiewki do samochodu, biało czerwone. Nawiasem mówiąc może powinni zrobić takie chorągiewki z napisem „Nic się nie stało”. Albo od razu białe.
Sorry, taki żarcik jak z kabaretu. A naprawdę chcę wierzyć, że jest powrót do tamtych triumfalnych emocji. Może nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale może da się po raz trzeci wedrzeć wyżej niż kibice mogli się spodziewać.
We wtorek na treningu z bankowcami i w środę z ubezpieczeniowcami w przerwie między odcinkami biegowymi robiliśmy deskę. Znacie? Opierasz się na przedramionach, pozycja jak do pompki. I nic. Wytrzymaj ile się da. Założyliśmy maks 2 minuty.
Ustaliłem takie wróżby (ale mówiłem o nich pod koniec ćwiczenia). Ile osób z 16-osobowej grupy bankowców wytrzyma 2 minuty, tyle bramek Polska strzeli w grupie. Wyszło pięć. A wczoraj w piątkę z ubezpieczeniowcami wróżyliśmy liczbę bramek w pierwszym meczu. Wyszły dwie. Reszta w nogach piłkarzy.
Będę to oglądał z Mazur. Jedziemy z biegaczką Sabiną, która wzięła z domu buty do biegania. Wojtkiem, który pewnie będzie chciał przejechać się nad Śniardwami na rowerze. Dominiką, która zobaczymy. A Moja Sportowa Żona już się szykuje na deskę, surfingową.
Można by zrobić wróżbę, że przez tyle minut, prze ile MSŻ nie wpadnie do wody, Polska nie straci bramki.
ocobiegatu
2012/06/07 00:20:24
Najwcześniejszy wpis czwartkowy w histori tego blogu. Powinienem dostać nagrodę ,że to wykryłem perfekcyjnie..).
A ja oglądam na jedynce wypowiedzi piłkarzy. Podobaja mi się . Smolarek , Błaszczykowski, Zurawski. Może ta piłka nie jest taka zła.:)
–
liberus
2012/06/07 00:31:29
Wybacz oco, ale wykryliśmy to razem 😉
U mnie historia kibicowania zaczyna się własnie od Smilarka (i Bońka i Młynarczyka), od Espana 82 i słynnej piosenki „Uliczkę znam w Barcelonie…”. Jeszcze do szkoły nie chodziłem, a już kibicowałem.
Teraz… teraz jakby mniej. Daleko mi od montowania w aucie flag. Do typowania wyników, czytania newsów i wywiadów. Przygniata mnie ta „gierkowska” niemal atmosfera wymuszonego, oczekiwanego sukcesu. Pomożecie? Pomożemy! Wygracie? Wygramy!
W ogóle to uważam, że piłka nożna, w przeciwieństwie choćby do takiego biegania, to sport bardzo szowinistyczny i antagonizujący.
Ale i tak sporo meczów obejrzę. I pomimo tej medialnej propagandy sukcesu i pompowania baloników, liczę na naszych! Na to, że będą gryźli trawę i dadzą z siebie wszystko. A może nawet wygrają mecz albo dwa? No i na Holendrów i Duńczyków, jak zwykle na takich imprezach. Grają najładniej (wyjątek: pomarańczowi w RPA – paradoksalnie odnieśli tam sukces).
–
pierwszypierwszy
2012/06/07 00:35:32
Wykryliśmy to we trzech? Tyle, że ja byłem pierwszy 🙂 Ale „trochę się zeszło” z zakładaniem konta 🙂
–
sfx
2012/06/07 01:53:01
nie ma co. zbliża się 2:00. wyruszam do ustrzyk. do trzech razy sztuka.
sfx.
–
sfx
2012/06/07 01:56:40
a więc jest nas czterech w najwcześniejszym blogu z najwcześniejszymi w nim wpisami. ja tuż za podium. w zasadzie zeszły się dwie drużyny. jedna ocoło-rzeźnicka, druga rzeźnicka :).
bawcie się dobrze.
a w piątek zajrzyjcie na http://www.nocnasciema.com
papa.
–
kamilmnch1
2012/06/07 02:52:32
Choruję na to samo a:-P
–
kamilmnch1
2012/06/07 14:46:56
jeszcze raz zabieram się za czytanie wpisu, w nocy nie wszystko zapamiętałem; jestem po treningu z BS oraz M ale nie jak miłość ale marzenie
–
kamilmnch1
2012/06/07 14:51:58
http://www.domore.pl/beta/view/p/akcja/12372822
–
1.marsz
2012/06/07 14:53:13
w strefie kibica na wrocławskim rynku ma ponoć stanąć, w kulminacyjnym momencie, 170 toalet, sprawa najwyższej, uefowskiej wagi, chodzą plotki, że ślęczy nad tym po nocach sam prezydent, oby coś wymyśli, bo na razie większość stoi przed wejsciem do mojej restauracji…czekamy w napięciu na otwarcie strefy i Pierwszy Wielki Mocz (oby nie żółto-czerwony)
marsz
ps. bbc emituje teraz niezły dokument „historia futbolu”, z którego można się dowiedzieć jak zmieniła się piłka, i który, mnie przynajmniej, wystarczy za całe euro
–
kamilmnch1
2012/06/07 14:54:43
http://www.youtube.com/watch?v=q5rMK2jQmRA
nie znałem człowieka ale po zasugerowaniu przez starszego kolegę W. odsłuchałem, choć nie wiem która to ta piosenka o łodziach…
–
kamilmnch1
2012/06/07 14:58:11
co do chorągiewek to jest ich więcej niż w trzeciego maja… zastanawiające… ale nie jestem socjologiem psychologiem, a na pewno nie tak profesjonalnym jak Anna Mucha bzz bzz ;p
–
1.marsz
2012/06/07 15:13:54
wkurzony jestem, bo z zaplanowanego w sobotę na 10 km startu nici, i w ogóle pojawił się problem z bieganiem, problem natury medycznej…,oco przechodzę do frakcji chodu (nie na długo mam nadzieję)
moje tempa startowe na wiosnę: M – 4’50, P – 4’45, 10 mil- 4’32, 5 km – 4’19 (sprawdzian na treningu)…, jakąś (ociężałą) logikę w tym widać…
wojtek, beztlen – ile moża poprawić do jesieni ?
marsz
–
tomikgrewinski
2012/06/07 15:27:26
A ja pozdrawiam wszystkich Rzeznikow z lotniska im. F.Chopina.
Zycze wam sil, zdrowia i koncentracji – zebyscie pokonali ta wymagajaca trase.
Myslami bede z Wami!
A poki co zamiast meczu inauguracyjnego wybieram to co lubie najbardziej czyli pojedynki Federer – Djokovic i Nadal – Ferrer.
Ciesze sie jak dziecko ze zobacze to na zywo…
–
1.marsz
2012/06/07 15:28:20
johnson, dziki, corvus, sfx, bas, pope, wyspio, pict…
–
biegofanka
2012/06/07 17:00:13
Rzeźnicy – trzymajcie się, walczcie i zwycięsko tę walkę ukończcie! Powodzenia i dobrej pogody!:))
–
gepaard
2012/06/07 18:37:01
Rzeznicy – powodzenia!!! Pamiętajcie że każdy kryzys mija.
Wojtek, ja jestem na Mazurach. Koło Spychowa. Ciekawe czy to daleko do Ciebie? Na sobotę planuje długie bieganie. W sensie 2 godziny:-)
–
podopieczny_bartek
2012/06/07 19:35:05
Forza Rzeznicy!!! 🙂
–
majka.bally
2012/06/07 20:06:17
No Rzeźnicy, czekamy na relację i info, że każdy dotarł bezpiecznie do mety 😉
czego oni nie wymyślą… news.discovery.com/tech/joggobot-120605.html 😉
–
beautyandb
2012/06/07 20:07:40
Rzeźnicy, powodzenia!
Ja wreszcie opisałam bieg Marduły. Chyba złość mi przeszła. Dzisiaj cały dzień się zbierałam, ale w końcu wyszłam potruchtać.
Tomik, jak nie rozumiem tenisa i nie oglądam – tak Ci zazdroszczę.
A żeby było na temat, to napiszę, że ja najlepiej pamiętam to EURO, które wygrali Holendrzy. Co to były za emocje! I chyba ostatnie Euro z udziałem reprezentacji ZSRR 😉 Chyba się starzeję.
–
piotrek.krawczyk
2012/06/07 21:47:33
tu dziki
dziekujemy
dobranoc
dziki
–
kamilmnch1
2012/06/07 22:05:19
w ramach solidarności z Rzeźnikami, twardo pośpię o 3:20 ;p
–
ocobiegatu
2012/06/07 22:07:34
Powodzenia na rzeźniku. Pójdzcie dobrze..}. Zawsze wyobrażąłem sobie ,że amator powinien pójś rzeźnika chodem sportowym. No może nie chodem sportowym ale marszem siłowym.Wcześniej trenować specyficznie , czyli w górach. Marsz – zauważyłem chęć do chodu. Praca nad chodem na blogu , mam nadzieję , zajmie mi dużo jeszcze lat ale wyniki ,skromne , jak skromne , ale są..:)
–
czepiak.czarny
2012/06/07 22:29:55
Mam nadzieję, że ONI śpią i nie czytają 🙂 Uważajcie na siebie! Pobodzenia!
–
kamilmnch1
2012/06/07 22:52:20
ja chyba bym nie mógł spać przed biegiem, takim biegiem- moje marzenie, pewnie grają na gitarze i w karty, opijają się izotonikami i sokiem z buraków, tęsknią za blogiem i za nami 🙂 i już by chcieli przesyłać zdjęcia i relacje z Rzeźnika
–
majka.bally
2012/06/07 22:54:37
rozmawiałam z Basikiem ok 21. Przygotowywali kanapki. Czuł się ok i wspominał coś, ze na 1h jeszcze pójdą pokimać, więc chyba to możliwe, choć ja tez bym nie mogła z emocji, więc jak Kamil nie wierzę.
Trzeba jednak pamiętać, że oni nie są normalni…oni są DZICY. ;>
–
kamilmnch1
2012/06/07 22:56:32
a tak na dobranoc to pochwała dla majka.bally 🙂 wie za co…
P.S. nic nie pożyczała ;p
–
majka.bally
2012/06/07 23:05:44
😉
nie biegałam 1,5tygodnia, jestem na antybiotyku, znowu nie wystartuję w Grodzisku (pamiętacie? Rok temu skręciłam kostkę tydzień przed), znowu będę im kibicować, ale wiecie, jak mnie nosi? Ćwiczę robię codziennie, aż Michał wyzywa, że odpoczywać powinnam. No swoje przeleżałam, ale ile można, jak nosi, jak mam siłę?
Może jutro, może w sobotę…chociaż 5km, na rozruch…
pozdrawiam, śnijmy, trzymając kciuki. Podczas jutrzejszego śniadania chciałabym myśleć, że nasi już kończą, nic nie skręcili, są wyczerpani, ale szczęśliwi, o.
dobranoc
–
majka.bally
2012/06/07 23:15:10
…może jednak to będzie moje 2 śniadanie 😉
–
kamilmnch1
2012/06/08 07:16:45
jednak nie spałem, obudziłem się w trakcie snu w którym biegłem Rzeźnik a :)))
–
czepiak.czarny
2012/06/08 07:52:12
Kurcze, czy tam nie pada? Mży, kropi wg prognoz, ale nie ma ulewy.. Nie wierzę 🙂
–
kamilmnch1
2012/06/08 08:24:46
mam zamiar tradycyjnie wybrać się jesienią w Bieszczady, przejść szlak czerwony, czasem może podbiec kilka metrów, żeby łatwiej było zaplanować Rzeź w przyszłości 🙂
jesień w tym roku rozpocznie się po Maratonie Warszawskim
–
liberus
2012/06/08 10:11:47
Liderzy rzeźniccy na Orłowiczu (ok. 62km na 77) byli po 6h i 5 minutach. Pewnie skończy się na <8h.
–
tanczacy_jastrzab
2012/06/08 10:13:47
Myślimy o Was Rzeźnicy. Trzymajcie się!!! Czy ktoś wie jaka tam pogoda? TJ
–
czepiak.czarny
2012/06/08 13:57:18
TJ, nie wie, ale prognozy były optymistyczne. Takie nierzeźnickie.
Hercog i Świerc pierwsi na mecie.
–
marta_szewczuk
2012/06/08 14:35:35
A. z Jankiem już na mecie w 10 h 54 min! Jakie to cudowne uczucie wychodzić z domu na mecz otwarcia, a cieszyć się jak wariat, że Ukochany przebiegł Bieszczady w niecałe 11 godzin! Duma!
–
liberus
2012/06/08 15:37:42
Zwycięzcy: 8h10min!
Za 2 lata też biegnę! 🙂
–
czepiak.czarny
2012/06/08 17:12:28
Andante i Bury 11:32! Ukłony
–
czepiak.czarny
2012/06/08 17:13:07
Tzn. Tanburyn, przepraszam 🙂
–
fajka
2012/06/08 17:18:24
Też przed sekundą dostałem wiadomość od Andantego. Napisał, że jest spełniony i że więcej Rzeźnika nie pobiegnie..Nie wierzę mu 🙂 Wynik kosmiczny ! Gratulacje.
Ciekawe jak pozostali ??
–
czepiak.czarny
2012/06/08 17:22:23
Fajka, a Ciebie nie kusi Rz.?
–
fajka
2012/06/08 17:33:50
Czepiak – Pewnie, że kusi, ale wszystko w swoim czasie. Najpierw chcę osiągnąć pewne cele na asfalcie, a potem przyjdzie czas na góry. Wszak całe życie biegowe jeszcze przede mną 🙂
–
tomikgrewinski
2012/06/08 20:47:47
Fajka
Mysle dokladnie tak samo 🙂
A ja jestem spelniony po dniu spedzonym na polfinalachFrench Open
A jak nasi pozostali rzeznicy?
–
tomikgrewinski
2012/06/08 23:41:07
Z smsow wiem ze dziki i johnson zrobili trase bez hard core’a w 12.48
Bas i corvus w 14.18 andante i bury w 11.34 a wyspio z bratem w 11.54
Wszyscy szczesliwi na mecie.
Nie moge sie juz doczekac relacji…
–
piotrek.krawczyk
2012/06/09 12:55:26
Tu Dziki
Na ganku w Zawadce oglądamy z Johnsonem wyniki. Nie pobiegliśmy dalej, przybiegliśmy w 12:43, napiszemy…
–
kamilmnch1
2012/06/09 13:07:19
ale budujecie napięcie, czekamy na relację 🙂
–
johnson.wp
2012/06/09 15:32:30
To Wy blogowicze zbudowaliscie napiecie 🙂 dzieki ! Czas na relacje po powrocie. Na razie siedzimy na ganku z widokiem naBeskid i delektujemy sie stanem naszego ducha i ciala 🙂 Nic nie boli sen był spokojny i dłuuugi 🙂 Czuje sie jak Czlowiek Gór. Po raz pierwszy nie umierałem po biegu… Decyzja o zakonczeniu Rzeznika w Ustrzykach z dzisiejszej perspektywy stracila na swej dramatycznosci. To bylo mądre. Miotały nami emocje ale nie dalismy sie poniesc amokowi wyczynu. Dodatkowe 5h by nam nie dało dzisiejszej radosci, bo satysfakcja to nie wszystko… Już mamy nowe plany, bo wiemy na co nas stać i… aż chce sie biegać 🙂
–
fajka
2012/06/09 17:51:44
Gratulacje dla wszystkich Rzeźników 🙂
Co taka głucha cisza nastała ? Nikt nie oglądał meczu Polaków ? Ktoś wypuścił powietrze z balona ? Nie mogę pojąć tego co się stało. Zamiast wygrać 2 : O cudem ratujemy remis, i co więcej, zaczynają wmawiać, że to sukces, bo mecze otwarcia przegrywaliśmy, wreszcie strzeliliśmy bramkę, i inne dyrdymały. I opinia taka nie jest przejawem braku patriotyzmu czy niechęci wobec reprezentacji, a raczej refleksji nad tym co się stało. Wymarzone warunki, rywal w zasięgu, kibice, stadion, szybko strzelona bramka, czerwona kartka dla Greka, czego trzeba więcej żeby wreszcie wygrać ?? Pewnie było by dobrze, ..tylko ten nieszczęsny dach nad stadionem zaciągnęli..
Trzeba kibicować i wierzyć dalej, ale krucha ta wiara po wczorajszej szarży Rosjan.
–
czepiak.czarny
2012/06/09 18:50:04
Fajka, oglądałam. Wczoraj miałam nadzieję, że to jest inna reprezentacja, inna mentalność. Po 45 minutach też to zdanie podtrzymuję, tyle że po był mecz Rosja-Czechy. Przed kolejnym meczem z Rosją nabrałam przekonania graniczące z pewnością, że będzie jak zwykle..
Niezwykłe było nazwisko Gebre Selassie.. Myślałam, że się przesłyszałam.. 🙂
A teraz Oranje! Choć nie Gullit, Rijkaard, van Basten.. Ale i tak to moja pięknie przegrywająca (oby nie!) Holandia!
–
ocobiegatu
2012/06/09 19:00:05
Polacy pobiegali 7 % więcej w pierwszej połowie. Jest artykul na ten temat na interii.W drugiej przy takim upale, przyzwyczajoni do tego bardziej Grecy, byli lepsi.
Ja z remisu jestem zadowolony. Tytoń jest szczęśliwy happeningu zyciowego. Polska nie dostala na inauguracje. Nie będzie 3 meczów przegranych.
Piękne widowisko pod względem dramaturgi. Zapisze się w historii piłki nożnej.
W sumie super sprawa. Brakowało mi kilku poprzeczek, słupków, wyrzuconych obu trenerów na trybuny za krzyczenie, przerwania na chwilę meczu za petardy ale i tak jest świetnie…:) .
A że zawod Polaków jest to widac po pewnych scenkach. Jechałem wieczorem po meczu autobusem. Pijany kibic kopał po autobusie puszkę z piwem, w koncu jak autobus stanal na przystanku to z woleja wywalil na droge.
Tak marudzilem na pilke a okazuje sie ,ze wcale ze mna jako kobic tak zle nie jest.:).
Acha – ale to nie ja kopalem ta puszke..:)
–
popellus
2012/06/09 19:26:19
Rzeźnik, wynudziłem się.
12.42
Spoko było, przewyższenia robią wrażenie, ale na nie przygotowanych do tego.
Było spoko, emocje świetne.
Gratulacje dla wszystkich, wszystkich widziałem. Słyszałem rożne relacje, różne emocje, ale pogoda była niesamowicie dobra…za gorąco momentami.
Najlepszego Pope
To jest to.
–
czepiak.czarny
2012/06/09 20:47:43
Tak obok piłki, szczerze wzruszyłam się jadąc dziś S7 w stronę Gda. Panowie kładący asfalt jakby działali pod pręgierzem stojących i czekających autokarów.. Doliczyłam się siedmiu, dalej wzrok nie sięgał. Mecz jutro, zdążą na Euro 🙂 Za to w międzyczasie przeczytałam o piłkarkach.
–
piotrek.krawczyk
2012/06/09 21:20:39
Tu Dziki
Wczoraj każdy osobno zrobilibyśmy lepsze wyniki. Tak sobie teraz myślę… To nie przeciw Dzikiemu, ani Johnsonowi pisze, Johnsona nie zamieniłbym na żadnego partnera. Team doskonały mógłby pojawić się za rok, po wczorajszej nieocenionej przeprawie przez całe (prawie) Bieszczady… Będę pracował nad tym, żeby się spełniło…
Teraz wklejam jakiegoś smsa, bo na temat, a zasięg utrudniony:
Rzeźnik zaliczony na bardzo dobrze, nie pobieglismy na hard core, teraz obaj nie wiemy dlaczego, wtedy obaj wiedzieliśmy dlaczego, na mecie na przemian, Dziki nie był gotów, Johnson tak, za chwile Dziki przebrany i gotowy, Johnson ma twarde argumenty, burza na poloninach, Dzikiego stopy w stanie jak przed polamaniem dwa lata temu, każdy krok jak zgon, Jonsona ręka ucierpiała na zbiegu z Carynskiej, zawyl jak wilk, niedźwiedzie uciekły, zbiegli się koledzy, sznurowadlo, logistyka, euforia, ze już koniec a my jeszcze czujemy i myślimy, dziś myśle: szkoda, Johnson mówi: dobrze, ale myśli: szkoda… Nie jestem Johsonem, tak projektuje, co mysli Jonson. Dziki biegnie za rok, znów wszystko i zobaczę jak będzie… Mam ochotę na Johsona, zobaczę jak będzie… Napisze jak wrócę, na Dziki biega po swiecie, niczego czas nie zatrze… Dziki
–
marta_szewczuk
2012/06/09 22:03:41
Ja jak wyszłam wczoraj ze stadionu to pomyślałam: „Jaka ta piłka nożna jest nudna. Jak można oglądać coś takiego przez 1,5 godziny?!”. A chwilę potem pomyślałam: „Heeej, Szewczuku, ale ty przecież potrafisz się emocjonować przez cały czas, kiedy A. jest na trasie jedenastogodzinnego Rzeźnika albo – co gorsza – jakiegoś rajdu, który trwa np. 30 godzin!!!”. Ano fakt! 🙂
–
basdlamas
2012/06/09 23:31:45
bas i corvus sa w Poznaniu. Zadowoleni. …:))) czas w porównaniu do naszych Blogowych misiów słabiutki.. 14 h 19 minut. Ale i tak o 1h i 41 minut szybciej niż zakładaliśmy. Jest radość, chyba duma, Powstałem.. rok musiałem czekać ale powstałem :))… więcej później.
–
sfx
2012/06/10 00:45:59
dotarliśmy do koszalina.
rzeźnik dla mnie do dupy.
nie wiem, czy podejmę wyzwanie jeszcze raz.
trudno mi przełknąć tak fatalne zakończenie. wolałbym chyba znowu skręcić nogę.
12h38′.
–
piotrek.krawczyk
2012/06/10 00:53:28
Pope – było spoko, emocje, za Tobą przybiegło ponad 300 zawodników, każdy przygotowany, na pewno. Ewa, która uczy innych jak się przygotować fizycznie, poradnik Ewy na stronie Rzeźnika – tuż przed Żebrakiem poszło Ewie udo, dobiegli w niecałe 15 godzin, dobiegli, biegli z Andrzejem chyba szósty raz, wynik daleko od planów, życiówki i wyuczonego wyobrażenia przewyższeń… Przygotowanie to jest temat wielowątkowy i nie tylko przewyższenia… Z lekka rozdziczony Dziki… 🙂
–
andante78
2012/06/10 07:29:21
Cześć! Imponderabilia dziękują za doping i dobre słowo :-). Tak jak już co niektórym pisałem, czuję się spełniony, z czasu który wykręciliśmy z Grześkiem bardzo zadowolony, bo wprawdzie nie było to na zupełnym luzie, ale na pewno nie było też żadnej spinki, presji, po prostu cały czas rozmawialiśmy ze sobą, obserwowaliśmy się i reszta się sama układała. Był czas na kilka zdjęć, poznanie kilku nowych osób (Kuba gdzie jesteś? :-)) etc. Celowaliśmy na 12 h z założeniem, że super też będzie jak wyjdzie 13, a plan minimum to złamanie 14 h. Wyszło 11 h 32`z czego jesteśmy dumni. Paradoksalnie dla nas najcięższa była droga Mirka (płaskie, a nawet lekko pochyłe, asfaltowe dojście do przepaku w Smereku), bo chociaż było mocno przed południem, to strasznie grzało słońce (choć umówmy się o upale w sensie ścisłym i obiektywnym nie mogło być przecież mowy), mi się woda w bukłaku się skończyła i Bury musiał mnie podratować (rok temu Dziki mnie dopajał przed Berehami), świadomość co nas czeka za chwilę itd. Jednak co by nie powiedzieć, to dobry czas końcowy to – tu zgadzam się z Dzikim – sprawa wielowątkowa (przygotowanie, nastawienie psychiczne, odpowiednie nawadnianie i odżywianie na trasie, odpowiedni dobór partnera i wspólne cele etc.), ale w przypadku Rzeźnika to duże znaczenie mają warunki atmosferyczne, które po prostu były takie, że lepsze chyba już być nie mogą w Bieszczadach o tej porze roku. Nie zamierzam wracać na Rzeźnika, choć zgodnie z powiedzeniem nigdy nie mów nigdy, nie zarzekam, że tak się już nigdy na pewno nie stanie. Kto biegł ten wie, a kto nie biegł niech żałuje tych widoków, atmosfery, przygody, wyzwania, prawdziwej walki z samym sobą. To jest wszystko nie do przecenienia i zaliczyć go trzeba koniecznie (chciałoby się powiedzieć, że to marka w samym sobie), ale co mnie odpycha od Rzeżnika, to z roku na rok jego bardziej komercyjny charakter i chyba nadmierne nastawienie na zysk, a to jest co raz trudniejsze do pogodzenia z filozofią biegania, która jest mi bliska. Nie oceniam tu organizatorów, których częściowo znam osobiście i są naprawdę bardzo fajni (i nie tylko dla tego, że są z Gliwic), bo skoro jest zapotrzebowanie… Jeżeli wrócę, to tylko po to żeby spróbować zrobić hard cora :-). Grzegorz jeszcze raz dziękuję, było nad wyraz rewelacyjnie!
–
fajka
2012/06/10 10:07:51
Andante – Znowu nakręcasz w mojej głowie myślenie o Rzeźniku. Nie doświadczyłem Rzeźnika, ale wiem i czuję, że ładnie ująłeś istotę tej przygody. Trzym się spełniony Biegaczu 🙂
–
kamilmnch1
2012/06/10 10:43:17
osoby tu występujące dzielą się na Rzeźników, truchtających w kolejce do Rzeźnika oraz wegan 🙂
ja truchtam w kolejce 🙂
–
sfx
2012/06/10 10:55:56
popełnię rzeźnika ponownie !
nie mogę sobie odpuścić, bo to, że moja głowa słaba jest wiem. to oczywiste. wiem też, że do ultra przez to się nie nadaję. ale muszę w końcu pokonać tę cienistość.
rzeźnik w mojej ocenie wciąż jest łatwy. pisałem o tym dwa lata temu… a we wpisach widzę potwierdzenie mojego punktu widzenia.
16h to czas na spokojne przejście… no może nie zupełnie turystyczne, na co musiałaby być godzina więcej, ale jest to dostępne niemal dla każdego.
12h to czas dla każdego trochę biegającego. ale ważnym jest dopełnienie wszelkich starań sumiennego odżywiania się, no i oczywiście krztyny kondycji.
11h (a nawet 10h) jest dla tych, którzy nie ulegną zbytnim kryzysom energetycznym i nie będą się ociągać na przepakach. a szybciej? oczywiście dla mocnych i dobrze przygotowanych.
–
andante78
2012/06/10 11:48:30
Sfx, mam jednak odmienne zdanie, ale naturalnie szanuję Twoje. Rzeźnik jest trudny, choćby tylko przez to, że trzeba być w niemalże permanentnym ruchu przez kilkanaście godzin, po praktycznie nie przespanej nocy (pobudka o 1:40), z żołądkiem nastawionym na ekstremalne przeżycia. Nie można też abstrahować od urozmaiconego terenu, który wprawdzie sprawia, że nie można się nudzić (notabene nie rozumiem tego jak się można nudzić biegając po górach), ale przede wszystkim wymaga pełnej koncentracji na całej trasie, a i tak kto nie zaliczy gleby albo porządnego uderzenia palcami w kamień albo nomen omen porządnego liścia lub gałęzi w gębę ten trąba :-). 11 godzin jest do złamania, ale jeśli o mnie idzie to tak samo jak 2:50 w maratonie :-), niby można, ale jakim kosztem i czy na pewno bez nadmiernego naruszenia proporcji trójkąta, o którym autor tego bloga często wspomina (prawda Wojtek?). 10 godzin to tak jak 2:30 w maratonie, według mnie możliwe chyba do zrealizowania dla Wyspio :-).
Zresztą Wojtek, ja widzę w tym pewien fenomen, że wśród wielu grup biegowych jest także ta, która się spotyka na końcu Polski i jest związana (poznana, czy wręcz nawet zaprzyjaźniona, a na pewno przyjazna sobie, pełna wzajemnego zaufania i życzliwości) z Twoim blogiem. To naprawdę unikat i przyczynek do gratulacji, tak więc gratuluję, bo to Twój sukces! :-). Tego fenomenu nie naruszą żadne wyjątki (a ściślej rzecz ujmując wyjątek), co więcej one go tylko potwierdzają :-). Cieszę się, że Was wszystkich, spotkałem, choć na chwilę: Corvus (dzięki za wspólną podróż, rozmowy i nocleg, naprawdę fajny z Ciebie facet), Bas, Sfx, Wyspio, Pope, Dziki, Johnson. Buremu już dziękowałem tyle razy, że kolejny raz to już chyba przesada :-). Szkoda, że tak krótko i że na przykład nie mieszkaliśmy wszyscy w jednym miejscu albo nie pogłębiliśmy integracji po biegu :-), pzdr!
–
basdlamas
2012/06/10 12:34:17
Wstałem.. andante napisał bardzo dużo i dobrze. Z mojej perspektywy wyglądało to tak…… nie wiem jak to napisać.:0. w głowie jedna myśl ” KAŻDY KRYZYS MINIE’ i tak minęło 14 h:0
Popik – robimy dla ciebie akcje. Szukamy partnera który cie tak przewiezie za rok ze będziemy cie cewnikować :)) co ty na to ?:)))
Sfx – wiem że i tak wrócisz. może i 16 h.. dla każdej pierdoły… ale i tak jestem z siebie dumny… że wróciłem po tym co sie rok temu stało. Może za rok tam pojadę…. sadze ze na 98% pojadę bo Kocham Bieszczady, klimat, loodzików.
Corvus – a bardziej o nim niż do niego. Wiem że wszystkie pary były super, partnerzy itd. Ale takiego kompana jak ja to nikt nie ma… kolejny rok. Jest silny, mocniejszy niż ja ale najważniejsze że podczas 14 h 19 minut był partnerem cały czas. Nie zostawiał mnie ani na krok. A co na Biegu dokładnie to… między nami już zostanie :):):):):):).
Dziki i Johnson – widok was 2 na mecie mega uczucie. Wasze dwa pyski, prócz MNŻ najlepszy prezent za te 14 h. A HC nie zając… nie ucieknie…
MNŻ – określenie nowe w słowniku powstałe w sumie przez Dzikiego … MOJA NIESAMOWITA ŻONA – wszyscy prawie na trasie ją widzieli, Cisna, Smerek, Puchatek, Ustrzyki….
Fajeczka – góralu…jesteś mocny.. jedz na Rzeź… tylko z rozwagą dobieraj partnera…. by ten nie czekał na ciebie za każdym rogiem z miną ” Ruszaj doope bo się nudze”… to nie o to w tym chodzi. Żebyś mógł na nim polegać… jak w Himalajach :0
–
basdlamas
2012/06/10 12:38:19
Wyspio – …. nie było fajeczki na zakończenie :(((
–
sfx
2012/06/10 13:42:29
Moja relacja z IX Rzeźnika:
biegnijmy.pl/php/biegi.php?nr=20120608-1-1&rel=1
–
sfx
2012/06/10 13:47:51
andante.
twoje zdanie jest bliskie mojemu, nie różnię się aż tak bardzo, tylko przedstawiam mniej więcej realia czasowe, abstrahując od ewentualnych kontuzji, cholernego skupienia, które jest niezbędne, i problemów z posiłkami, które też mnie dosięgnęły
fakt – wszystkie te czynniki składają się na sukces bądź porażkę…
a więc moje zestawienie jest prawdziwe w momencie gdy nie dosięgną nas problemy nie związane z kondycją i możliwościami fizycznymi… przynajmniej to miałem na myśli, ale źle te myśli ułożyłem… do tego nad tymi problemami nie zawsze możemy zapanować i jest to zwykle niezależne od wyuczonych schematów działania.
–
basdlamas
2012/06/10 14:17:54
Polecam przeczytanie relacji SFXa…. dobra, szczera, czasem z zadartym nosem :).. ale dobra- bardzo dobra. Warto przeczytać dla wszystkich którzy chcą poczuć o co w tym chodzi.
–
kamilmnch1
2012/06/10 14:21:44
ja przeczytałem i…żałuję, bo teraz jeszcze bardziej się boję Rzeźnika ;)))
–
popellus
2012/06/10 14:28:31
Basik- spoko jestem za.
Fajka- dałbyś radę! to na pewno…
Nie mam mieszanych uczuć, było super. Wiedziałem, że SFX szybko się złamie, ale że już w drugi dzień:) !
Dziki- wiesz jak było, wiesz jak jest. Jestem zadowolony. Nie miałem kryzysów, byłem przygotowany na każdy podbieg i podejście, czym jestem mile usatysfakcjonowany aż do teraz…
Najlepszego dla wszystkich
Pope
–
piotrek.krawczyk
2012/06/10 16:38:58
Pope spoko emocje 🙂 Na Połoninach chciałbym się ponudzić, od razu widoki na południe, na północ… byle nie na wschód – tam ciągle pod górę – na Wetlińskiej, trzy wierzchołki, o nie, jeszcze Chatka Puchatka, kto ją postawił, w zeszłym roku była bliżej, przysięgam… Fajnie Cię było spotkać na ostatnim zbiegu, spotkania najważniejsze, słuchaliście Wiewiórki na Drzewie? Płyta była w pakiecie. Dziki puścił sobie w aucie jak jechałem do Dukli po zaopatrzenie, słucham, patrzę, a Dzikiego rusza, łzy, już wiem na pewno, że muszę za rok, nawet bym może i Dziki by nie chciał, ale musial 🙂 Konkurs Dzikiego: „on by może nie chciał, ale musiał” – jaki się z tego urodził pseudonim artystyczny i kto go nosił – trudno/łatwy konkurs – dla koneserów…
Jutro wracamy, Johnson wyjechał rano, a Dziki dziś pobiegał przez masyw Piotrusia do szosy i z powrotem, 17 km. Dziki
–
pict
2012/06/10 17:03:39
Wróciłem właśnie do domu z Komańczy – 2 dni po „biegu” mam nadal bardzo mieszane uczucia. Planowałem ukończyć – ukończyłem. Czas mnie niezbyt interesował i nie nastawialiśmy się na nic specjalnego. I tak wyszło 14:22. Z czego pewnie ok. 1,5h na przepakach – do tego zmusiła nas kondycja mojego wspólnika, o której zresztą wiedzieliśmy przed startem. I tak rozegrał on „bieg” fenomenalnie taktycznie. Na Wetlińskiej i Caryńskiej tylko wyprzedzaliśmy i sądzę że minimum 40 ekip. Wydolnościowo nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. krajobrazy piękne. Podejścia nudne, zbiegi dla moich kolan bolesne. Chyba jednak wolę póki co ćwiczyć szybkie bieganie po szosie niż zbiegi (szczególnie w szosowych butach są trudne). Więc konkluzję na szybko mam taką: ultra jak najbardziej, górskie trekkingi (bo bieg to za duże słowo w przypadku Rzeźnika w takim jak mój czasie – nie wiem ile trzeba biec a ile maszerować, żeby złamać np. 12 lub 11 h) póki co nie. Wielki szacunek mam dla wszystkich, którzy to robią szybko i co roku.
–
tomikgrewinski
2012/06/10 18:34:11
Oj chlopaki daja do myslenia te wasze wpisy….
Mam wielki szacunek dla was ze to zrobiliscie…
Ja chyba jeszcze na razie nie dojrzalem do rzeznika.
Ale gory to moja przyszlosc wiec pewnie rzeznik tez 🙂
A ja dzisiaj rano zwiedzalem biegowo Paryz.
90min wzdluz Sekwany, wszedzie wokol wspaniala architektura Cudowna biegowa wycieczka
I wszedzie wokol biegacze, minalem grubo ponad setke
Moze dlatego ze niedziela i ze to pewnie popularna biegowa trasa
Ale i tak wrazenie swietne!
–
biegofanka
2012/06/10 19:25:12
Gratuluję spełnionym Rzeźnikom i tym, co czują niedosyt… gratuluję Wam niesamowitego wyczynu:))
–
ocobiegatu
2012/06/10 19:41:23
Gratulacje dla rzeźników. Mnie jakoś to w ogóle na razie nie kręci. Ale poczytac fajnie.
Pozdrawiam
5km man..)
–
wojciech.staszewski
2012/06/10 21:28:35
Hej RZEŹNICY! Szacun dla Wszystkich,
człowiek jeszcze rano był na Mazurach, a wieczorem przenosi się w Bieszczady.
Nie mogę się doczekać p-ponga i relacji Dzikiego
–
majka.bally
2012/06/10 21:32:50
wow, gratuluję Wam wszystkim i zazdroszczę! Ale dla mnie to nieosiągalne, przenigdy.
Skupię się na razie na przebiegnięciu 5km poniżej 30 minut ;D
Byliśmy dzisiaj na połówce w Grodzisku, ależ gorąco, ależ parno…
–
majka.bally
2012/06/10 21:39:41
ps. czipy były już wbudowane w numerki startowe, świetne rozwiązanie, gdzieś ktoś się już z tym spotkał?
–
majka.bally
2012/06/10 21:44:22
a sorry, rok temu podobno też był, ale że nie startowałam, to musiałam pominąć ten fakt… cofam głupie pytanie i wróćmy do rzeźnickich opowieści 😉
–
podopieczny_bartek
2012/06/10 21:51:06
Rzeźnicy, gratulacje i wielki szacunek! Oglądałem zdjęcia i tak sobie myślę, że bieszczady o poranku zrekompensowały Wam wszystkie wyrzeczenia i trudy biegu… Zazdroszczę i szczerze podziwiam!
–
johnson.wp
2012/06/10 23:33:37
Pope – dobrze, że się wytłumaczyłeś, bo już zacząłem się obawiać o rozrywki dla Ciebie na Przejściu Kotliny Jeleniogórskiej. Tak, możemy się teraz przyznać, 1 czerwca w nocy zapisaliśmy się z Popellusem na tą przygodę 16 września. Kuuupa nudy… a tylu chętnych, że zapisy na 400 osób trwały… 7 minut 🙂 Tam na pewno nie będzie komerchy, chociaż, Andante, na Rzeźniku tłumy o świcie nie raziły, góry je wchłonęły, a organizacja też się poprawiła. Rzeźnik miał być sprawdzianem czy mogę się porywać na 147km po górach, czy to nie jest przerost ambicji, wariactwo dla cyferek. Na mecie czułem się świetnie i miałem w głowie amok, zobaczycie ten stan na zdjęciach http://www.facebook.com/media/set/?set=a.375792605815498.87433.100001542841970&type=1. Czy Wy to sobie wyobrażacie, że przez chwilę chciałem zostawić Dzikiego i pobiec dalej z jakimś pierwszym lepszym? Wstydzę się tego… Przyznaję, że w Ustrzykach byłem rozczarowany gdy zrozumiałem, że ze stopą Dzikiego może być za kilkanaście kilometrów naprawdę źle. Dziki to widział i za chwilę już chciał się poświęcić i złamać tą stopę dla mnie 🙂 To były emocje, które miotały nami przez parę minut ale na szczęście przyszła refleksja – po co tak się nakręcamy? Przecież jest tak dobrze jak nigdy dotąd nie było po żadnym moim górskim biegu, a za parę godzin możemy to sobie popsuć i co będziemy potem wspominać? Mękę dla ambicji czy wspaniałą pogodę, alpejskie widoki, sprawnie pokonany szlak, nieprawdopodobny sukces inteligentnego karmienia Johnsona, tak że nie zdychał jak zwykle na szlaku, pokonanie żołądka Dzikiego, wreszcie ten wbieg po dwa stopnie na metę i uśmiechnięte paszcze zaprzyjaźnionych biegaczy? I ta świadomość pomogła mi przemóc syreni śpiew Tarnicy i Halicza. Potem już była sama radość z komfortu w nogach, że nie ma delirki, no że są wokół znajome gęby:)
No jasne, że trochę na trasie bolało. Mnie bolały przyczepy w kolanach, wyszły braki w ćwiczeniach na pasmo biodrowo-piszczelowe, to ograniczało zbiegi i dodawało minut. Ramię nie przeszkadzało aż do… 75km, gdy zostawiłem rękę na poręczy jakby była zdrowa i zwinąłem się po tym w głośno trąbiąca trąbkę… Dzikiego męczył żołądek, bo nie potrafi jeść za dnia, a próbował z rozsądku coś trawić, no i obawiał się o śródstopie.
Nie wiem co Dziki miał na myśli gdy napisał, że osobno poszłoby nam szybciej. Nie potrafił mi tego wytłumaczyć. Rzeźnik to nie jest bieganie osobno, na tym polega jego wyzwanie żeby przebiec jak najwięcej razem i to nam się z Dzikim udało. Ileś tam procent, o których nie warto mówić, przebiegliśmy jeden za drugim, a nie razem. Następnym razem zrobimy to jeszcze lepiej i wtedy zmieścimy się w limicie 12h, mamy już na to patent, tajemnica powodzenia tkwi w Połoninie Wetlińskiej. To jest wartościowy punkt regulaminu Rzeźnika: jesteś w Ustrzykach przed 15.20, to znaczy, że Cię stać na hardkora, to warunek żeby potem w Wołosatem czuć spełnienie, a nie mękę i znużenie. No to jesteśmy umówieni 🙂 Za rok całe Bieszczady w max 17h – czy o to Ci chodziło Dziki? 🙂
PS. Tomik, żona jako najbardziej elektryzującą wiadomość w tych dniach odebrała Twój post z trybun Roland Garros i że obserwujesz TO z bliska 🙂
–
piotrek.krawczyk
2012/06/11 00:41:18
Tak, Johnson. Mój Przyjacielu i Partnerze.
–
rob-ss
2012/06/11 12:12:02
Przyłączam się do gratulacji. DLA MNIE WSZYSCY JESTEŚCIE MISTRZAMI !!!!
Na bieganiu.pl jest fajna galeria zdjęć. Udało mi się rozpoznać Dzikiego (zdjęcia od 623 do 626), Johnsona (zdjęcia 619 do 622), SFX-a (zdjęcia od 563 do 568) oraz Marcina Kargola (zdjęcia od 530 do 539). Innych osób niestety nie znam 🙁
rob
–
popellus
2012/06/11 12:45:05
johnson,dziki….kazdy mial na tej trasie wlasna legende;))
Johnson tak,uspokajam!;)…zycze sobie takiego duetu jak Swiezosc o poranku..;)
Pict gdzie aty byles jak Cie nie bylo…
W tym roku chyba jeszcze beskidy 42km,serce juz sie pcha…;)
Ciekawe co czuje sie na mecie sudeckiej setki,albo UMTB MOUNT BLANC 160 KM.??? Kiedys na pewno to sie sprawdzi.
–
ocobiegatu
2012/06/11 16:01:36
Jeżeli piszą o 147 km po górach to coraz lepiej na blogu. Mowa o chodzie..:).
Dałem radę jeden post bez wzmianki o chodzie sportowym ,ale nie ma lekko…:).
Otóż mam pytania ściśle w temacie. Pod chodzenie górskie.
a ) Do jakiego kąta nachylenia w górę opłaca się energetycznie chód sportowy ?
b) Do jakiego kąta nachylenia w dół opłaca się energetycznie chód sportowy ?
c) Czy chodziarze zawodowi chodzą po górach w miarach przygotowań – czyli chód sportowy w górach ? Do jakiego kąta da się zrobić chód sportowy z wyprostem nogi w kolanie w momencie kontaktu z podłożem , co byłoby energetycznie już bez sensu ale..dla sędziów….. Sam sprawę badałem chodząc gdzieś po wiaduktach , ale przeciez nie znam nachylenia tych wiaduktów..Pewne wnioski mam ale bardzo skromne bo muszę , aby poznać o co chodzi w chodzie chodzić co najmniej jeszcze 12-17 lat..:). O co chodzi w chodzie chodzić – jak pięknie to wyszło mi.:) Jak już ustalamy ,że chód sportowy na danym procencie wyniesienia jest bez sensu to mamy juz chód siłowy (power walking). A co wtedy z liną ? na danym procencie pochyłości ? Powieść można napisać na temat chodzenia technik w górach.:).