Turniej

Pod koniec wszyscy gromadzą się dookoła nas dwóch, naprawdę tłumek kibiców, widzę po nogach, bo wyżej nie mam czasu spojrzeć. Ruszamy się jak w transie i nie zauważamy w końcu, kto pierwszy popadł w niedoczas, a zawodnik musi to zobaczyć sam. Czyli remis.

Czuję, że serce mi bije, no może nie jak na finiszu maratonu, ale jednak wyraźnie szybciej. Nie mam pulsometru, ale pewnie dochodzi do pierwszego zakresu, bo kiedy trzy minuty później mierzę sobie tętno wychodzi 90.

W niedzielę zagrałem pierwszy raz w życiu w turnieju szachowym. Czadowo, mówię wam. Szachy wyczynowe, z zegarem, to zupełnie inna bajka niż stolikowa gra domowa. O turnieju dowiedziałem się dzień wcześniej od biegacza z Rabki, działa tu takie koło szachowe. I naprawdę jest czadowo. Jak mi wysiądą stawy do biegania i do tenisa stołowego, przerzucę się na szachy.

Na partię każdy z graczy miał po 15 minut. W pierwszej zauważyłem w połowie, że nagle mi zostaje do końca 6 minut, a mojemu doświadczonemu przeciwnikowi 11. Zdyscyplinowałem się z myśleniem, a przy okazji zagrałem najlepszą partię w swoim życiu, w dodatku czarnymi. Mój król w końcówce wciśnięty w kąt na h8, ale srogo nękany przez hetmana o krok od mata, a król mojego przeciwnika wyciągnięty na trzecią linię szachowany z obu stron hetmanem lub wieżą. W błyskawicznej końcówce, kiedy obaj mieliśmy po niecałej minucie najpierw straciłem wieżę, potem zbiłem przeciwnikowi hetmana, mogłem nawet dać mata w jednym ruchu, ale go nie zauważyłem. To był trans – ruch figurą i natychmiastowe wyłączenie zegara, koniecznie tą samą ręką. Do dziś to przeżywam.

Charakterystyczną cechą tej dyscypliny jest mała ilość zawodników w wieku produkcyjnym. Dominują dzieci i emeryci.

Wygrałem jedną partię z nieźle grającą siedmiolatką, a oprócz pierwszego remisu przegrałem jeszcze dwie z dorosłymi. Gra się systemem szwajcarskim. Najpierw komputer losuje przeciwników, a w drugiej rundzie wygrani grają z wygranymi, przegrani z przegranymi, ci co zremisowali ze sobą. W kolejnej znów komputer kojarzy tych, co mają tyle samo punktów i tak w kółko. Dzięki temu czym dalej, tym bardziej jest szansa, że grasz z przeciwnikiem na twoim poziomie.

Rund było siedem, ale podziękowałem po czwartej, żeby zobaczyć jak Henryk Szost zdobywa Londyn. I tyle o bieganiu, bo złapałem grypę żołądkową i ostatnia doba zamieniła się w koszmar gastryczny.

Po odzyskaniu świadomości zacząłem myśleć, czy nie dałoby się systemu szwajcarskiego zastosować w bieganiu. Może na obozie za rok zamiast imitujących interwały sztafet rozegramy takie zawody. Myślimy już o przyszłym roku, mamy nowe pomysły, tylko musimy podjechać z Moją Sportową Żoną do Zakładu Przyrodoleczniczego.

Updated: 13 sierpnia 2012 — 18:55

  1. kamilmnch1

    2012/08/13 20:32:40

    I ja się na obóz już wstępnie piszę!
    I choć boję się Waszych „urozmaiceń” to wierzę że po będzie ich brakowało tak jak teraz mam:-) Co do szachów to się nie znam i w dodatku nawet nie wiem jak zwalić/zbić konia jednym…ale może na kolejnym obozie się dowiem…
    Właśnie kolega zapisał mnie na półmaraton w Ciechocinku, ktoś się wybiera? Czepiaku?


    czepiak.czarny

    2012/08/13 21:25:58

    Kamil, Piła.


    kamilmnch1

    2012/08/14 09:04:52

    Babie Lato…czytam Dzienniki kołymskie…Babie Lato na początku biegania trafiłem w jego sieć, potem przyszła jesień z mgłami i szadzią, a teraz czekam na jesień z niepokojem podobnym do poprzedniego, czekam na Rubikon i ukoronowanie. Niespokojny staje się sen, czasu coraz mniej, obym nie popełniał błędów, po drodze Gruzja, a może jednak nie…W ubiegłym roku pierwszy start to bieg olimpijski a w roku olimpijskim chcę mieć głowę Szosta…Za oknem pogoda której czekam na koniec września, jutro chcę mocniej pobiegać dla głowy, a w weekend długo też dla niej…zostało półtora miesiąca…o kurczę…dobrze że nie pamiętam ile sierpień ma dni, dzięki temu liczę że do startu czterdzieści siedem dni dzięki:-)))


    biegofanka

    2012/08/14 10:59:21

    Pozdrawiam Wszystkich znad morza:)) Nareszcie od wczoraj urlop i mój własny mini obóz treningowy… biegać, leżeć, czytać… biegać… i grać wieczorami w badmintona… pozdrowienia:))


    kwasnaali

    2012/08/14 15:59:40

    Wojtek nie daj się grypie! przywieź trochę dzemu z Rabki 😉


    ocobiegatu

    2012/08/14 17:07:42

    Jeżeli chodzi o szachy to w młodości najbardziej się cieszyłem jak walnąłem konia..:).
    Szachy to takie zwierciadlane odbicie biegania. W bieganiu myśli się przed i po , w trakcie najlepiej nie (moim zdaniem) ,a w szachach można nie myśleć przed i po ,ale w trakcie jak najbardziej..:)).


    kamilmnch1

    2012/08/14 20:59:59

    Jutro chyba ciężko będzie z bieganiem, teść chce ugościć 🙂
    Zobaczymy…
    Jacek Hugo-Bader pięknie pisze, w dodatku nawiązuje do maratonu, jestem zaczytany a jutro pewnie koniec tej podróży…i będzie szkoda…jak z Ojcem prl…


    7acia

    2012/08/14 21:07:20

    witam, zazdroszczę wszyskim uczestnikom obozu,
    ja też sobie truchtam w Bielsku-Białej..
    przeczłapane po raz pierwszy 20 km, czas marny, ale i tak się cieszę 🙂
    pozdrawiam wszystkich.


    czepiak.czarny

    2012/08/14 21:28:02

    Cześć 7acia 🙂

    Biego, miłego wywczasu.

    Kamil, a Białą gorączkę czytałeś? Była dawno temu w odcinkach w Magazynie / DF już chyba wtedy, jest i książka. Osobiście wolałam Dzienniki, ale przyjemne jest, choć biegania tam brak.
    Biegowo: można zaliczyć ścianę na 400 m. Ale, o dziwo, wstałam, zmęczyłam, dobiegłam do końca zabawy, ba, nawet ostatnie z chęcią na więcej, a co pomyślałam w którymś powtórzeniu po początku, to moje 😉


    kamilmnch1

    2012/08/14 21:59:19

    Czepiaku nie, napisz na kamilmnch1@gmail.com bo mam zamiar Cię namierzyć


    basdlamas

    2012/08/15 13:29:03

    Hello w niedziele rano… BAS bedzie w STOLYCY :))
    -obrzeżna-mokotów – jak ktos ma tam blisko to moze z jakies chociarz 10 km ???:)))


    andante78

    2012/08/15 18:38:16

    Uprzejmie donoszę, że Fajka ukończył w bardzo dobrym czasie kolejny maraton, tym razem nad morzem – Solidarności, podobno mocno wiało, więc czas tym bardziej cenny: 3:40:03.


    piotrek.krawczyk

    2012/08/15 20:47:29

    Basiku – Dziki wraca w piątek z dzikiej suwalskiej krainy. Będę zatem w niedzielę w stolicy i chętnie Ci pokażę kultową trasę kultowej dyszki Grand Prix Warszawy w Lesie Kabackim. Niestety niezbyt szybko, Dziki do pełnego wyjaśnienia arytmii może warunkowo podejmować wysiłek do 140. Powyżej 160 pojwiają się mnogie skurcze dodatkowe. Biorę leki przeciw arytmii, za miesiąc znów holter. To tak po 5’15 ta dyszka. Może być? A na wakacjach zamiast obozu i dwóch treningów dziennie Dziki miał jakby roztrenowanie. Nawet fajnie 10-12 dziennie turystycznego biegania to tu to tam. Dziś w okolicach Puńska, tam byliśmy na odpuście i Święcie Chleba. Puńsk to duża wieś gminna z kościołem, nad jeziorem, to inny kraj, słychać dziwny twardo – miękki język, tam w większości mieszkają Litwini, nazwy ulic w dwóch językach, szyldy też, cudny jarmark, przepuściliśmy mnogo litów, Dziki ma nową czapkę, Jakże Piękna Żona też i jeszcze suknię ażurową lnianą… I chleb i ser, i przepiękne ozdoby, kupiłem na rocznicę ślubu komplet kutej biżuterii dla Agaty, za miesiąc Rocznica. A ślub był w Warszawie, a wesele w Mikołajewie, 20 km od Puńska… Odpust w Puńsku zawsze 15 sierpnia. Polecam. Można zaliczyć odpusty dwa, bo w Wigrach przy klasztorze też tego dnia odpust. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2012/08/15 20:50:24

    Brawo Fajka!


    ocobiegatu

    2012/08/15 21:37:20

    W Puńsku jest fajna restauracja Sodas. Połowa Litwinów..


    piotrek.krawczyk

    2012/08/15 22:35:11

    Byliśmy tam dziś w Sodas. Jeszcze fajniejsza jest knajpa Ruta, dawniejszy GS (młodzi: Google). Tu Litwini i Polacy co wieczór rozstrzygają swoje spory…


    tomikgrewinski

    2012/08/15 23:54:13

    Bas mnie niestety w niedziele nie ma w stolicy, wiec ci nie potowarzysze..
    Jutro lece potrenowac w srodziemnomorskim upale, pewnie przyda sie na wroclaw.
    A wracam od razu na polmaraton powiatu warszawskiego zachodniego.
    Ktos biegnie?


    rob-ss

    2012/08/16 09:29:10

    Tomik- ja śmigam w Tarczynie choć cały czas mnie korci, żeby jednak zmienić na Błonie. Póki co w niedzielę będę zmazywał plamę po BPW na Praskiej Dyszce

    rob


    basdlamas

    2012/08/16 10:37:30

    Bas wczoraj zrobil 30 km.. 8 z żoną powyzej 6/km.. a potem 22 sam… tak crosow..ostatnie 4 km sobie przydusilem w okolicy 5:00 a ostatni w 4:45 :))). Czuje zadowolenie… nastraja dobrze przed KRynicą.. mam nadzieje 🙂


    podopieczny_bartek

    2012/08/16 10:59:22

    Ja podobnie jak Rob – najpierw odbudowa w „Skaryszaku” – Praska Dycha, a potem Tarczyn, z tą różnicą, że po drodze jeszcze Krynica – Życiowa Dycha:)
    Bas, jak jesteś w niedzielę w warszawie to może wpadniesz na praską dychę?


    basdlamas

    2012/08/16 11:18:34

    podopieczny – Niestety juz o 18 bede w pociagu :(((


    wojciech.staszewski

    2012/08/16 19:45:40

    7acia – witaj, górali na blogu nie mamy zbyt dużo.
    Dziki – potwierdza się teoria o mądrości organizmu. Twój chyba dlatego namawiał Cię na wielogodzinne biegi z niskim tętnem, że wiedział, jak groźne jest dla niego przyspieszanie, trenowanie, ściganie się z 95 proc. HRmax itp. Uważaj na siebie!
    Bas, my jeszcze w górach, a zaraz śmigamy nad morze, na pobieganie się tym razem nie piszę.


    7acia

    2012/08/16 20:46:15

    Wojtku, ciągle męczy mnie pytanie-mogę nazywać siebie biegaczem, czy(jak twierdzi uparcie mój mąż) raczej truchtaczem. Tygodniowo biegam około 50 km, swoje 20 km przebiegłam w 2.30.
    wiem, że wolno ale szybsza już chyba nie będę:-(


    piotrek.krawczyk

    2012/08/16 21:17:30

    7Acia – jesteś biegaczką! A Mąż niech spróbuje… Potruchać 50 km tygodniowo… 🙂 A Dziki wraca jutro z dalekiej północy na Mazowsze. Czuję się niewyżyty i zarazem jestem spokojny. Czy psyche rządzi ciałem, czy akurat odwrotnie? Nieskończony spór to… Dziś leciutkie 14,5 km wokół jeziora Szelment Mały, a ten Szelment jest całkiem duży, choć mniejszy niż bliski Szelment Wielki… Dziki żegna się z Becejłami, tu rok temu szlifowałem się przed półmaratonami jesiennymi, to były przeloty! Na przykład 25 km po 4’40, ostatnie kilometry poniżej 4’00, codziennie dwa treningi, jeden z Zuzanną, biegającą córką, drugi pod starty w połówkach. Teraz Dziki truchta, to bardzo przyjemne… 🙂 Dziki

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.