– Chodź się zawieruszymy – zagajał Dziki w środku puszczy. Albo ja zagajałem i wbiegaliśmy ścieżką jak wąż boa, dawaj zawieruszać się jak dzieci. Sam też uwielbiam się zawieruszać, raz tak się zawieruszyłem na Podhalu, że można to zobaczyć nawet na mapie samochodowej kraju – kiedy wracając po nartach z Mszany do Rabki źle skręciłem na skrzyżowaniu i obudziłem się po 9 kilometrach w Lubniu.
Ale, żeby na zawodach.
Na zawodach zawieruszałem się trzy razy. Pierwsze zawieruszenie było zbiorowe – to o którym wspomniał już Bezlten, na Biegu Powstania w 2004. Startowaliśmy z Długiej, niemal spod Pomnika Powstania, czułem podniosłość atmosfery, biegniemy na Plac Piłsudskiego, potem przecinamy Miodową, wbiegamy na Podwale, zaraz będzie meta pierwszego okrążenia… I wtedy faceci w czerni zatrzymują bieg, kanclerz składa kwiaty, atmosfera jeszcze bardziej podniosła, ale mało sportowa.
Co robić? Na spontanie ktoś rzuca idiotyczny pomysł: lecimy w drugą stronę, do Miodowej i dotrzemy do mety pierwszego kółka. Nie pamiętam, kto, ale niewykluczone, że ja, w każdym razie jestem w grupie prowodyrów. Grupa szaleńców grzeje przez kilometr, docieramy do mety, tyle że od drugiej strony. Znów postój, konsternacja – tak silna, że nie pamiętam jak to się skończyło. Obyło się bez burd, bo krew bohaterów, pojednanie, wieńce, pomniki. Wybaczamy i już.
Drugie zawieruszenie było równie zbiorowe. Maraton w Krakowie w 2005 r., miałem już nabiegane miesiąc wcześniej w Dębnie 2:57. Walczymy, idę mocno z Ibeksem z SBBP, ale życiówka ucieka. Parę kilometrów przed metą pod Mostem Kotlarskim stoi sędzia (ta sędzia, sędzina się już dziś nie mówi). Pamiętamy, że trzeba pobiec w lewo, zrobić półtorakilometrową agrafkę i potem dopiero grzać do mety – ale sędzia pokazuje wyraźnie, że mamy od razu skręcać w prawo. Z sędzią się nie dyskutuje.
Sędzię na forach biegowych nazwano potem „głupią babą”, nie wiem czyj to był pomysł, ale byłem wśród prowodyrów, czego dziś się wstydzę, bo nie lubię u siebie wpadania w agresję. A prawda jest mętna jak Wisła. Ktoś się pomylił i skierował prowadzącego Piotra Gładkiego na wspomnianą agrafkę dwa razy. Z centrali biegu przyszła nagła dyspozycja, żeby nie kierować na agrafkę (dwa razy) – i kilkadziesiąt osób poczynając ode mnie zostało skierowanych od razu do mety.
Na dystansie ok. 40 km uzyskałem 2:49:48, co oznacza, że złamałbym trójkę (przyspieszałem), ale życiówki by nie było. Natomiast ten wynik jest dla mnie klątwą, dwa razy udało mi się złamać 2:50, ale fałszywej życiówki nie poprawiłem.
Do Choszczówki w 2013 r. jechałem z optymizmem. Po poprzednim biegu, zaraz po krwiodawstwie, gorzej już być nie mogło. Właściwie już w samochodzie czułem się zwycięzcą i to, co się stało później nie odebrało mi radości.
Wyścigi na śniegu to nie wyścigi. Z uporem nie kupuję sobie kolców, co stawia mnie na straconej pozycji. Jestem jak skoczkowie narciarscy trzymający narty równolegle, podczas gdy federacja zezwoliła na styl V. Jak pływacy startujący w poliestrze, zamiast w kostiumach bardziej opływowych od skóry. Jak rowerzyści na stalowych ramach a la Ukraina.
Mój wybór. Nie uważam, że ci, co biegają w kolcach oszukują. Uważam tylko, że startują w innych zawodach.
Jeszcze podczas ferii w Rabce testowałem adidasy zwykłe i goreteksowe. Ciągle nie miałem pewności, czy jest różnica w przemakalności, więc na ostatni trening – podbiegi na zaśnieżonym stoku w Spytkowicach – założyłem jeden taki drugi taki. Efekt: goreteksowe rzeczywiście mniej przemakają, ale to w mniejszym stopniu zasługa tworzywa, a w większym zabudowania buta od góry. Pod luźny, gąbczasty język zwykłych adidasów dostaje się tyle śniegu, że skarpetka momentalnie nasiąka. Goreteks jest lepiej osłonięty od góry. No i ma lepszy bieżnik na ganianie po śniegach i lodach.
Lecimy w pięciu – mocna druga grupa, bo przyszli medaliści już wzięli podium pod pachę i pobiegli z nim do przodu. Jestem raz z przodu grupki, raz z tyłu, potem znów z przodu razem z kolegą w niebieskim dresie.
– Ej! – ktoś krzyczy z tyłu. – W prawo!
Zawracamy. Ale nie bierzemy sobie ostrzeżenia wystarczająco mocno do serca. Teraz na czele grupki są chyba podopieczny Bartek z podopiecznym Maćkiem (to przyjemne zresztą). Pierwszy podbieg, zaczynam zostawać trochę z tyłu, na zbiegu próbuję ich dogonić. Tyle że zbiegamy już na manowce. Nikt z nas nie zauważył właściwej ścieżki na pierwszej górce.
Dobiegamy do ratowników medycznych, którzy raportują przez telefon, ilu zawodników przebiegło. To jest ostatni moment nadziei, że jesteśmy na trasie, dopiero potem okaże się, że ratownicy też się zgubili.
A potem jest już klasyczne zawieruszenie. Grupka jest na zbliżonym poziomie, więc postanawiamy zrobić sobie trening w drugim zakresie z elementami krosu. Zamiast startu treningowego będzie trening startowy. Dwaj podopieczni mocni jak filmy Quentina Tarantina uciekają do przodu, a potem wyszukują sobie najtrudniejszych wydm do pokonania. My we trzech utrzymujemy kontakt wzrokowy, podpytujemy tubylców, którędy do Choszczówki i docieramy w końcu do mety. Od drugiej strony.
Czy jestem zły? Nie. Nie wiem, czy to dlatego, że trasę oznaczał mój znajomy Sten, dyrektorem biegu jest mój przyjaciel Dziki, a i ja się do tego biegu trochę przykładam? Czy dlatego, że i tak podszedłem do tego startu treningowo? Czy dlatego, że jak masz więcej lat niż maraton kilometrów, to mniej rzeczy cię denerwuje?
Jestem ubawiony. Wbiegam na metę (od drugiej strony) podnosząc ręce i wrzeszcząc „And the winner is…”. Chwilę gadam z Dzikim i jego rodziną (bo bieg rodzinny), przez co tracę parę sekund, ale one już nie są cenne. Znajduję sobie atrakcyjne rozwiązanie na koniec – biegnę pod prąd, biję brawo medalistom, wszystko w drugim zakresie. A potem łapię czwartego zawodnika i ciągnę z nim do mety. Jeszcze 20 metrów dokrętki i mam swoje 10 km na Garminie.
A z podopiecznych jeszcze sukces Alicji z Uniqa Runners (z lewej, na finiszu, fot. b. maratończyk Piotr Bielawski). Czyli naszej Kwasnaali. Srebro wśród kobiet. Ja nigdy w życiu nie stanę na pudle w open, nawet jak się nie zawieruszę.
Gość: , *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
2013/02/18 23:19:54
kamilmnch1
jutro wreszcie pobiegam po dziwnym kaszlu który wydłużył absencję do ośmiu dni 🙁
w mieście pięknym na B co udokumentuję terminem i zrzucę za kilka dni w:-) dziś był dzień świstaka o czym innym razem
najważniejsza jest nadzieją
zabieram się za czytanie 🙂
–
mksmdk
2013/02/19 08:16:22
@ale fałszywej życiówki nie poprawiłem – fajna akcja na zapleczu elity wtedy Gładki był Mistrzem PL. @ Jak pływacy startujący w poliestrze, zamiast w kostiumach bardziej opływowych od skóry – pływacy już wrócili do korzeni i teraz sprzęt jest znowu techniczno/poliestrowy, zrezygnowano ze słynnych „skór delfina”. trochę to w pływaniu zaczynało przypominać wyścigi producentów strojów wiec zrobiono normalizacje i wszyscy maja takie same.
–
ocobiegatu
2013/02/19 10:39:28
W MIstrzostwach Wrocławia w NW , w parku ktos zerwał taśmę. Wszyscy poszli dołem zamiast wałem, równolegle. Zawody na 2 petle po 1.7km. Po pierwszej pętli zatrzymali zawodników. Rozterka. Po kilku minutach zaczynamy od nowa. Wszyscy zawieruszeni..:). Wiem jakie to jest obciążenie fizyczne i psychiczne , ale jednocześnie hartuje.
To tak jakby w zawodach biegackich na 5km po dobiegnięciu do mety słyszymy od orga – nie , kochany – lecisz 10km. Już był na mecie , już witał się z gąską…:).
O mojej koncepcji treningu losowego już kiedyś tu pisałem.
Teraz rozwinę do ” koncepcja treningu z niewiadomą i treningu losowego na podstawie mózgowych teorii zmęczenia Tima Noakes”.
Powiedzmy byśmy biegali 5/10/15 z niewiadomą na zawodach ale losowo.
Szczegóły wkrótce..:).
–
1.marsz
2013/02/19 14:05:24
dziki dzięki, zosia zachwycona:)
marsz
–
piotrek.krawczyk
2013/02/19 19:31:41
Tu Dziki
Dziś Dziki wygrał z Johnem w ping ponga. W rozgrywce do jedenastu wygranych meczów stan 10:4 dla Dzikiego. Jest lepiej, poprzednia rozgrywka to było 11:0… Gramy odkąd się znamy, zanim zaczęliśmy razem biegać, to wcześniej graliśmy ze sobą w ping ponga, jeszcze zanim Dziki był Dzikim, a John Johnem, chociaż John był już wtedy Lennonem… Na Solcu gramy już ponad trzy lata, 8% życia, jak zauważył dziś John. Co tydzień, wtorki rano są święte, to jest coś! Nieproporcjonalnie dużo wygrywam, ale to nie kwestia umiejętności, chyba koncentracji lub czegoś podobnego…
A Dziki dziś na klasyczne 13 km do Puszczy po świeżym śniegu. Dobrze, że nie miałem czasu, bo z przyjemnością bym się zawieruszył na dwie, dwie i pół godziny. Z Lasek na Izabelin, przelot przez połowę wsi Sieraków, prosto do Nadłuża, potem Łuże i w prawo na zachód na Górę Ojca, końcówka przez Zakład dla Niewidomych w Laskach. Tempo 5’41. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2013/02/19 19:34:21
Zosia jest fajna i mądra!
–
johnson.wp
2013/02/20 09:30:49
O swoich biegowych zawieruszeniach nie będę pisał, bo potrafię zabłądzić pod rondem w mieście, z reguły badam mimowoli wszelkie warianty. Potem trasa idzie jak po sznurku 🙂 Najgorzej jak zapytam miejscowego o drogę, z reguły nie znają swojej oklicy, ale chcą pomóc… Żyją tak jak ja we wtorki i w czwartki: dom-praca-dom i tyle. Wczoraj ten schemat przebiegł mi wręcz machinalnie, na 5km zauwazyłem „o, już piąty”, na 9km „o, dziewiąty”, radia słuchałem, nie rozglądałem się…
–
ocobiegatu
2013/02/20 09:59:01
Zawieruszony w życiu
i w sporcie zabłąkany na morzu i w porcie
Wymyślanie wierszyków poprawia ukrwienie mózgu, to taka moja teoria…:). A wtedy mózg pozwalan na większy wysiłek. Pisał o tym niedawno Greif. Sprawa była znana od dawna ,ale teraz już badacze to pomierzyli.
–
popellus
2013/02/20 10:17:20
Wyspio, niestety nie dołącze w Kotlinie. Nie interesuje mnie dystans 210, a 90 ma średnią trasę. Niestety, ale na pewno będę wtedy, coś może nawet biegał, choć nie wiadomo. Póki co w tym roku wycofuje się z planów.
Fajnie, że pojedzie konkretna ekipa. Myślę, że gdzieś 100-120 km nielegalnie tam i tu pobiegnę. W razie czego służę pomocą, ja znam już całość, jak własną kieszeń.
Najlepszego
Pope
–
pict
2013/02/20 10:59:24
Z powodu przerwy (którą kończę, ale jeszcze mam zakaz biegania na zewnątrz, więc ćwiczę na bieżniach w klubach) muszę zmienić docelowy wiosenny maraton. Nie będzie to Dębno, a Warszawa lub Kraków. Czy ktoś wie, jaki jest profil trasy w Krakowie? Czy to jest szybka trasa (w porównaniu do Warszawy, która się zmieniła, ale jednak wciąż jest kilka podbiegów)?
–
johnson.wp
2013/02/20 17:40:15
Pope – to może dołączysz do mnie i Miłosza na trasę do Szczelińca jako przewodnik, odtworzymy grupę 3 muszkieterów 🙂
–
czepiak.czarny
2013/02/20 18:34:59
Pict, może będzie dla Ciebie pomocny – profil Krakowa: yourace.info/pl/event/6/47/Cracovia-Maraton.html
–
piotrek.krawczyk
2013/02/20 19:32:37
A Dziki dziś sam Las Bielański. Tu była jakieś sześć – siedem lat temu pętla Nike, 2,2 km oznaczona solidnymi słupkami co 500 metrów. Słupki szybko wykopali poszukiwacze złomu, nie ma ścieżki Nike, jest fajna pętla w starym lesie. To Dziki zamiast pięknie zawieruszać się w Puszczy Kampinoskiej, bo nowy śnieg, las jak z bajki, ale mam niedomiar czasu w tym tygodniu, to dziś grzeczne BNP na tych pętelkach:
1,3 km – dobieg – tempo 5’49
2,2 km – I pętla – 5’45
2,2 km – II pętla – 5’27
2,2 km – III pętla – 5’11
2,2 km – IV pętla – 4’29
3,2 km – powrót z krosami i górkami pod Hutnikiem – 5’33
Pa. Dziki
–
wyspio_biega
2013/02/20 22:17:42
Sten, Johnson – w Kotlinie to będą zawieruszenia. Zrobiłem ostatnio oględziny trasy z mapą w ręce i jestem poniekąd zaniepokojony. Poza dwoma radosnymi fragmentami, gdzie organizatorzy pociągnęli kilkukilometrowe linie przez łąki i pola, jest też cała masa pułapek. Pierwsze czekają już za Bielicami. Nie wiem, jak to wygląda na innych biegach poza czytelnym Rzeźnikiem, ale wydaje mi się, że w DFBG podejście jest dość niefrasobliwe. Trasa rzadko kiedy prowadzi dłuższy czas wzdłuż jednego szlaku, wytyczona jest w znacznej mierze po nieznaczonych polnych i leśnych drogach. Część z nich może i jest na mapie, ale w realu to różnie z nimi bywa. Drwale potrafią nieźle namieszać z tymi ścieżkami, a eksploatacja lasu jest w rejonie dość intensywna. Moim faworytem jest pod tym względem podejście pod Jagodną. To taka niepozorna góra, co dopiero za czwartym razem udało mi się stwierdzić, że właśnie na niej jestem. Od wschodu jest jednak bardzo stroma i właśnie tamtędy organizatorzy popędzą zawodników, popędzą leśnymi przecinkami, których znalezienie może być co najmniej kłopotliwe. Nawet szczegółowe opisanie trasy na niewiele się zda, musiałaby być porządnie oznaczona w terenie. A skoro doświadczeni biegacze potrafią pomylić, jak mniemam świetnie oznaczoną trasę w Choszczówce, to co dopiero dystans ponad 200km. Zastanawiam się jak orgowie sobie z tym poradzą. Trudno też na razie obiec trasę we fragmentach, właśnie ze względu na owe radosne krzywe z punktu A do punktu B (z Iglicznej na Jagodną i z Gór Stołowych do Srebrnej Góry). Dochodzi też inny problem przy dokładnym oznaczeniu trasy jej długość wzrośnie o 5-10km. Będzie się działo.
Pope cieszę się, że będziesz. Może się zmówimy na jakiś towarzyski rekonesans fragmentów Kotliny późną wiosną?
–
Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
2013/02/21 12:37:50
mam dość biegania po sniegu, w padającym śniegu i w topniejącym śniegu!! Dzisiejszy trening na garminconnect zatytułowałem: „Zimo, wypier….laj!!!!” i to chyba najlepiej oddaje moje dzisiejsze poranne odczucia…:)
–
sten2013
2013/02/21 14:01:59
Wyspio, Johnson – Nie wiem jak sobie organizatorzy poradzą z oznaczeniem trasy. Liczę, że doświadczenie zdobyte przy organizacji MGS i doświadczenie zawodnicze Hercoga i Świerca ułatwią im to zadanie, ale obawy są i to duże. Szczególnie trudno będzie na odcinkach nocnych, a będą dwa. Mam nadzieję, że podczepię się pod dobrze „zorientowaną ” grupę:)
Na razie staram się o tym nie myśleć. Dzisiaj będę testował moje nowe buciki: Adidas Adizero XT4.
Bartek – oby twoje życzenie się nie spełniło. Życzę sobie jak najdłużej śniegu, najlepiej z mrozem.
–
johnson.wp
2013/02/21 14:17:21
Wyspio – zapalił mi się czerwony alarm. Rzeczywiście, już przy nie wielkim powiększeniu mapy widać kanciaste proste, co oznacza, że orgowie tamtędy nie biegli 🙁 Pozwolisz, że wkleję Twój tekst na fejsowej stronie biegu?
–
Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
2013/02/21 14:48:55
Sten, a nie szkoda Ci mięśni posturalnych, kręgosłupa i techniki biegu? Długotrwałe bieganie po śniegu oddziałuje b negatywnie na te elementy
–
sten2013
2013/02/21 15:14:46
Bartek – mięśnie posturalne ćwiczę raz w tygodniu na siłowni, kręgosłup mam tak scharatany, że bieganie po śniegu już mu nie zaszkodzi, techniki biegu nie mam, więc nie mam co tracić. Jestem w związku z powyższym w bardzo komfortowej sytuacji – mogę biegać dla przyjemności!
–
czepiak.czarny
2013/02/21 15:24:34
Podopieczny, u mnie dziś rano było super łatwo porównując do wczorajszego wieczornego przedzierania się przez miejsca, gdzie nazwiewało śniegu do połowy łydek, bo właśnie – wiało mocno. Morał jest z poniedziałkowego biegania: gdy zaczęłam narzekać na śnieg zacinający w twarz, do tego ciemno, zimno, późno, zmęczona po dniu, przejechała żwawo solanka, oberwałam solą w oczy. Po tym cieszyłam się już z zacinającego śniegu.
Cieszcie się!
Zaraz upały :))
–
Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
2013/02/21 15:34:31
ale przed upałami będzie wiosna, a z nią długo wyczekiwana szybkość!!!:)
–
sten2013
2013/02/21 15:35:42
Dla mnie na wiosnę zacznie się walka z pyłkami i zniżka formy na ponad miesiąc.
–
Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
2013/02/21 15:40:22
Sten, zaczynam mysleć, że jestes moim alter ego…
–
Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
2013/02/21 15:42:53
biegowym oczywiście…:)
–
beautyandb
2013/02/21 16:16:52
Sten, jak ja Cię rozumiem. W tym roku kategorycznie zawieszam starty na maj. Ale za to w maju będzie weosła stówa 😛 18 maja :> Zapraszam.
–
wyspio_biega
2013/02/21 18:20:29
Johnson, ceduję na Ciebie wszelkie prawa intelektualne do mojej wypowiedzi, łącznie z prawem do wstawienia przecinka w upośledzonym ostatnim zdaniu;)
–
piotrek.krawczyk
2013/02/21 19:25:30
Bartek – Twoje dzisiejsze żwawe stumetrówki pod koniec prawie 15-kilometrowego treningu, zapowiadają rychłą wiosnę… A te setki chyba pod górę! Nie dajesz się tej zimie…
A Dziki dziś też szybko, ale niestety krótko, bo mnóstwo pracy. Krótko więc szybko. Razem 5,30 km wokół połowy Lasu Bielańskiego ze zbiegiem przy źródełku, za to z podbiegiem pod Podleśną. Tempo 4’27. To wszystko na co mnie stać na koniec zimy. Dziki
–
sten2013
2013/02/21 19:39:57
Bartek – bo ja to stary człowiek jestem:)
Wyspio, Johnson – przeleciałem trasę B7S palcem po mapie i nabrałem podejrzeń, że powstała jako zlepek zrzutów z kilku biegów z dziurami wypełnionymi prostymi kreskami. Innego wytłumaczenia na pomysł biegu w stylu „Kolej Transsyberyjska” nie mam. W jakimś wywiadzie Piotrek albo Marcin zapewniali, że trasa będzie dobrze oznaczona. Ale ja w Choszczówce też tak zapewniałem 🙂
–
czepiak.czarny
2013/02/21 20:11:05
Bartek, u mnie wiosna raczej będzie dopiero jesienią, taki psikus pór roku 🙂
–
kamilmnch1
2013/02/21 20:50:33
zacznę pompatycznie- Nigdy nie traćcie nadziei !!!
w poniedziałek był dzień świstaka- miałem lot do B. nastawiłem dwa budziki na 4:30, obudziłem się o 5:45!!! 6:00 w samochodzie i jazda do Modlina- tak do Modlina bo tak było napisane na bilecie, umknęła mi informacja że jeszcze bubel nie jest naprawiony; w połowie drogi kolega uświadomił mnie, że powinienem jechać na Okęcie…cizas…a w dodatku czekało mnie tankowanie paliwa…zawrócić? przecież nie zdążę, liczby nie kłamią…liczby nie kłamią ale czasem jak się na nie nie zwraca na nie uwagi to czasoprzestrzeń potrafi być miła…zdecydowałem o włączeniu trybu „ciężka noga”, do Warszawy jako tako dotarłem ale dalej to już korki mada faka!!! kalkulacja wskazywała, ze jest 1% szansy 🙁 na parking dotarłem z opóźnieniem, biegłem z walizką, z pełną d…i pęcherzem na głodniaka, wpadłem w trakcie zamykania odprawy, później jak vip bez kolejki przez kolejne bramki i uff udało się :)))
–
kamilmnch1
2013/02/21 20:52:37
na miejscu zrobiłem niestety tylko jedną rundę honorową, ale nie na lotnisku z diamentami za 50mln euro ;p
znów tak się tydzień ułożył, że czeka mnie trzydniówka 12km + 15km (5+5+5) + 30km ale może to i lepiej?
miło Was czytać 🙂
–
piotrek.krawczyk
2013/02/21 21:19:12
Brawo Kamilu! Czuwaj! Itp.