Bieganie jest gdzie indziej

Gdzie się podziało bieganie? Bieganie jest gdzie indziej.

W poniedziałek leczyłem się z pępkowego, a kiedy już się podleczyłem i wirtualny alkomat powiedział, że mogę jechać do Mojej Sportowej Żony i Małego Yody, wsiadłem pomóc jak się da. We wtorek dentysta, potem do szpitala, potem do domu spać. W środę do szpitala i przywiozłem ich do domu. Pierwsza noc, pewnie, że wstajemy, ale budzimy się wyspani. MSŻ chodzi z trudem, a ja z katarem, zbieram się w czwartek na bieganie, ale wcześniej patrzę sobie głęboko w oczy: „Wojtek, co napisałbyś każdemu z podopiecznych Kancelarii, gdyby ci powiedział, że jest podchorowany i nie wie, czy wyjść na trening. Napisałbyś mu, żeby się wyleczył”.

Więc do czwartku nie było biegania. Była za to radość z najnowszej życiówki, która ma już półtora tygodnia.

yodayoda

W weekend mnóstwo maratonów. Podopieczni startowali, znajomi, Kenenisa Bekele. Na spacerze z Małym Yodą wypatrywałem relacji na podblogu, ale Państwo byli uprzejmi przenieść się z emocjami na stronę. Inną stronę. Nie było biegania, w każdym razie tutaj nie było.

Wieczorem spotkaliśmy się z Chłopasiem zrobić sobie wspólne zdjęcie, bo strona poświęcona startupom pisała o chłopasiowym RunGuru. Zdjęcie mamy we dwóch, bo Tomek S., trzecia twarz RunGuru, biegł zdaje się w Paryżu. W każdym razie był gdzie indziej.

Znalazłem bieganie w piątek w południe. Podziębienie nie przechodziło, chociaż nie dawało typowych objawów. Doszedł ból głowy i podniesione powyżej normy ciśnienie. I wtedy MSŻ – każdemu życzę takiej żony – mówi: idź pobiegać. Pogadaliśmy chwilę, że rzeczywiście, kiedy odkładam bieganie, zwykle doganiają mnie choroby i samopoczucia.

Więc założyłem ciuchy biegowe i poleciałem do lasu. Plan: 45 min. powoli, standardowy trening po chorobie. Las się zielenił z radości, z mojej radości. Zostawiłem w nim całą psychosomatykę, a po południu poszliśmy na pierwszy spacer. Podrzuciliśmy MSŻ do kosmetyczki, żeby sobie zrobiła paznokcie, bo taki rytuał chyba jest potrzebny kobiecie po porodzie, by poczuła się kobietą w pełni. Zostawiliśmy jej samochód i wróciliśmy z Małym Yodą wózkiem w tempie 20:00 na kilometr.

Nigdzie mi się nie spieszy. Z Jaśkiem, z Córką Studentką kiedy byli mali było inaczej – nie mogłem się doczekać, kiedy zaczną raczkować, chodzić, mówić, chodzić po górach, kiedy dorosną. Córkę 5klasistkę dostałem od życia z impetem i też fascynuję się jej dorastaniem. A teraz mam inaczej: z Małym Yodą chciałbym te chwile rozciągnąć, zatrzymać, przeżyć jak najgłębiej.

Bieganie prowadzi gdzie indziej. Nie do najbliższych zawodów docelowych, tylko do nowego, dobrego dnia.

Otworzyłem tak niedzielę, interwałami połączonymi z pół godziną wolnego biegu. Otworzyłem tak nowy tydzień – szybki trening w tempie półmaratońskim, szybko do Newsweeka i szybko do domu. Idziemy zaraz z Małym Yodą do lekarza na rutynowe badanie.

Updated: 7 kwietnia 2014 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.