obóz VII – 16 wrzeÅ›nia 2007

Siódmego dnia mówiÄ… że Pan Bóg odpoczywaÅ‚. Ja wrÄ™cz przeciwnie. W siódmym, ostatnim dniu obozu biegowego zrobiÅ‚em sobie trzydziestkÄ™. A dokÅ‚adnie 33 kilometry, wycieczkÄ™ do Konstancina i z powrotem plus trochÄ™ krÄ™cenia po Ursynowie. WstaÅ‚em o siódmej rano, bo uradziilÅ›my z MojÄ… SportowÄ… Å»onÄ…, że idziemy na 11. do koÅ›cioÅ‚a. Przez to dużo myÅ›laÅ‚em na bieganiu o duchowoÅ›ci. Niektórzy na bieganiu siÄ™ modlÄ…, odnajdujÄ… łączność z Bogiem. Ja nie, bo jakoÅ› trudno mi siÄ™ zdobyć na szeptanie w gÅ‚owie modlitw, gdy mam małą nadziejÄ™ na istnienie Adresata. Ale kiedy biegÅ‚em w I zakresie przez zielone krzaczory pomiÄ™dzy Lasem Kabackim a Konstancinem poczuÅ‚em siÄ™ jak w Å›wiÄ…tyni. Jedynej Å›wiÄ…tyni, której realnoÅ›ci jestem pewien: Å›cian zielonej przyrody, korytarzy milczÄ…cej roÅ›linnoÅ›ci. Tych traw, drzew, krzewów, które urosnÄ… kiedyÅ› na nas, gdy już zgnijemy w ziemi. Bieganie, ta energia, ta faustowska wieczna mÅ‚odość, ten powrót do przeszÅ‚oÅ›ci – to trochÄ™ ucieczka przed przemijaniem i gniciem. Taka moc w Å›rodku, że kiedy wytrenowany organizm oddycha, to tak bez wysiÅ‚ku, jakby wszechÅ›wiat przepÅ‚ywaÅ‚ czÅ‚owiekowi przez wnÄ™trze. TrzydziestkÄ™ zrobiÅ‚em Å‚agodniej niż zaleca guru SkarżyÅ„ski. On pisze, żeby przebiec w I zakresie 10 km, potem 18 km w II (!), a na koniec przetruchtać 2 km. BaÅ‚em siÄ™ tego, bo raz nie za bardzo potrafiÄ™ zmusić siÄ™ do 10 km drugiego zakresu, a co dopiero 18. A po drugie baÅ‚em siÄ™, że ten trening we mnie uderzy, że bÄ™dÄ™ go koÅ„czyÅ‚ na ostatnich nogach, co byÅ‚oby maÅ‚o efektywne, osÅ‚abiajÄ…ce przed maratonem psychicznie, a także fizycznie, bo do maratonu już tylko tydzieÅ„. WiÄ™c najpierw zrobiÅ‚em 22 km w bardzo Å‚agodnym I zakresie (ok. 5:30 kilometr),potem na 9 km przyspieszyÅ‚em do II zakresu (kilometr ok. 4:30), a na koniec zrobiÅ‚em sześć przyspieszeÅ„ po 25 sekund (tempo ok. 3:45-3:55, wiÄ™c ciut szybsze od planowanego na maraton) z przerwÄ… 35 sekund w truchcie i na sam koniec osiem minut truchtu. Razem wyszÅ‚y 33 km zrobione w trzy godziny z symbolicznym hakiem, bo u mnie jak trening ma trwać trzy godziny, to nie może być 2:59. Po mszy pojechaliÅ›my do Å›wiÄ…tyni zakupów, gdzie nabyÅ‚em sobie marynarkÄ™, bo nie tylko w dresach czÅ‚owiek chodzi, a dostaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie wierszówkÄ™. Już kiedyÅ› pisaÅ‚em, ale wytÅ‚umaczÄ™ siÄ™, żebyÅ›cie nie mieli mnie za buraka: unikam jak diabeÅ‚ Å›wiÄ™conej wody chodzenia w niedzielÄ™ do marketu, ale jeÅ›li na dwudniowe zakupy odzieżowe mieliÅ›my czas tylko w sobotÄ™ i niedzielÄ™, to nie wyrzucam sobie tego. Marynarka fajna, w kratÄ™. PopoÅ‚udnie spÄ™dziliÅ›my na placu zabaw na Bemowie (taki fajny, caÅ‚y z piachu). Córka przedszkolak biegaÅ‚a z innymi dziećmi po konstrukcjach, a my trochÄ™ gadaliÅ›my, a trochÄ™ wystawialiÅ›my twarze do sÅ‚oÅ„ca, którego w ten weekend meteorolodzy nie przewidzieli. A żeby nie byÅ‚o za nudno, poodbijaliÅ›my piÅ‚kÄ™ siatkowÄ… na rekord. Stary rekord wynosiÅ‚ 50, MSÅ» mi powiedziaÅ‚a, bo nie mogÅ‚em zapamiÄ™tać tej liczby, gdyż byÅ‚a dla mnie za trudna. Na szczęście ustanowiliÅ›my nowy, bardzo Å‚atwy do zapamiÄ™tania: 69.  Â

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.