Rodzynki

Co łączy faceta lekko kulejącego w środku puszczy, dziewczynkę, która jedzie jutro na dzielnicowy turniej unihokeja, Kenijczyków, którzy nie dają szans polskim biegaczom, a nawet piłkarzy, którzy potrafią skutecznie walczyć na boisku? I co odróżnia ich od programu, który córka 6klasistka ogląda właśnie w telewizji?

Sobotni poranek w puszczy, jeszcze mgliście, ale za godzinę zrobi się pożegnanie z babim latem. Za godzinę będziemy już na trasie – ja, Agata z Rabki, która przyjechała tu specjalnie na swój pierwszy półmaraton i trzy setki biegaczy startujących w Półmaratonie Kampinoskim.

Urok małych biegów. Najpierw półkilometrowa prosta, wybiegam z niej na 7 pozycji. Potem dogania mnie dwóch gości, wyprzedzają, ale łapię ich, do 9 kilometra biegniemy razem. Wtedy lekki kryzys łapie mnie za gumkę od spodenek, ratuję się czekoladką, którą dostałem na urodziny od córki studentki (niczego bardziej przypominającego żel rano w domu nie znalazłem), ale spadam na 9 miejsce. Próbuję gonić, ale wtedy, gdzieś koło 12-13 km coś dziwnego chrupie mi w środku. Dziwne miejsce na kontuzje, to chyba jest mityczny mięsień biodrowo-lędźwiowy – nikt go nie widział (w przeciwieństwie do czwórek czy trójek), ale jest najsilniejszym zginaczem stawu biodrowego, a ja go właśnie czuję.

Godzę się już z kontuzją. Z trasy nie zejdę, bo niby gdzie w środku puszczy? Mam usiąść przy Krzyżu Jerzyków i czekać na co? Dotruchtam, a jak trzeba będzie, to dojdę. Dam się prześcignąć kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu biegaczom, a na koniec Agacie. Noga pozwala biec powoli, muszę dziwnie rotować stopę na zewnątrz, coś się dzieje. Trwa to z półtora kilometra, po czym dogania mnie kolejna dwójka – zielona koszulka i biała. Wypadam z dziesiątki… i niespodziewanie wracam do gry.

Po pierwsze przechodzi ból w nodze (dobrze, wiem, że się będę musiał tym zająć, na razie odpoczywam, oszczędzam się i rozważam wizytę u osteopaty). A jeszcze bardziej po pierwsze jest bufet. Nie ma bananów, są tylko pomarańcze i rodzynki. Dwie sekundy na decyzję i biorę do ręki półtorej garści rodzynek i kubek wody.

Nie ma lepszej bomby izotonicznej niż rodzynki popite wodą. Może to efekt świeżości, nigdy tego nie stosowałem. Będę relacjonował, bo teraz nie wyobrażam sobie żadnego długiego startu bez rodzynek. Myślę, że będę je zabierał na najdłuższe treningi. Moja Sportowa Żona mówi, że nie są drogie (w życiu chyba nie kupiłem rodzynek), więc świetnie. Biegacze – jedzcie rodzynki.

1

Fot. Dziki, pół kilometra przed metą

Przeganiam białą koszulkę, doganiam zieloną. Ma na imię Janek, gadamy w drodze, trenuje na rowerze, pierwszy raz biegnie w zawodach. Dwa kilometry przed metą Janek pokazuje mi, kto tu jest młodszy i ma większą szybkość. Ale dobiegam 10. Duża radość, niezły czas – 1:26:39. Dystans nie był pełny – organizatorzy mówili, że 20,5 km, komuś wyszło 20,2, u mnie nawet 20,15. Ale można przeliczyć, że złamałem 1:30, a to był właśnie cel. Jestem zwycięzcą.

Szkoda, że nie było kategorii wiekowych. Są wprawdzie teorie mówiące, że im człowiek starszy, tym szybszy, więc zgodnie z nimi powinienem wygrać, a nie dać się wyprzedzić dziewięciu 20-30-latkom. Ale zostawmy te teorie publicystom i złośliwcom. Gdyby była na biegu kategoria M40, miałbym pierwsze miejsce. Jestem zwycięzcą.

Zwyciężczynią poczuła się też Agata z czasem 2:06. W dodatku podobała jej się Puszcza, co sprawiło mi taką przyjemność, jakby kibice Wisły Kraków bili brawo Legii Warszawa za pięknie przeprowadzoną akcję.

2

Fot. Rafał z obozu w Rabce-Zdroju

Sport jest świetny, dostarcza dużo emocji. Półmaratończykom w puszczy. Córce 6klasistce, która dwa tygodnie temu zajęła w sztafecie szkolnej drugie miejsce w dzielnicy, tydzień temu z reprezentacją piłki ręcznej zajęła czwarte miejsce, a jutro jedzie na turniej unihokeja. Kenijczykom, Ukraińcom czy Polakom ścigającym się o pierwsze miejsca w biegach z nagrodami (zauważyliście arcyciekawą dyskusję na ten temat w internecie, ja tu jestem trochę jak Unia Demokratyczna, rozumiem wszystkie strony i czytam z przyjemnością). Bo sport to czasem zawód, czasem zdrowie, czasem pasja, ale przede wszystkim emocje. Nie takie same na meczu z Niemcami, jak ze Szkocją – ale wynikające z wysiłku. Ile żelu by sobie nie nałożył Lewandowski na włosy, to nikt nie może mu powiedzieć, że swoją gratyfikację (oklaski, honoraria, sławę) odbiera za nic. Odwrotnie: musi się na nią porządnie napocić.

Córka 6klasiska przez godzinę czytała dziś wieczorem książkę. Nie rozumieliśmy skąd taki zew czytelniczy, ale chodziło chyba o to, żeby zasłużyć sobie na oglądanie Top Model na TVN (czy czegoś w tym stylu). To normalnie jak transmisja z innej planety. Ludzie, którzy osiągają zaszczyty prężąc się, wyginając, uśmiechając. W dodatku trzask fleszy każe im uwierzyć we własną wyjątkowość.

Patrzyłem w ekran i zastanawiałem się, co jest takiego w sporcie. Najpierw myślałem, że rywalizacja. Ale nie, przecież oni w tym TapMadlu też o coś rywalizują, ktoś ten program chyba wygrywa, ktoś dostaje kontrakty. W polityce też ludzie rywalizują, a często (choć tu możemy się różnić w ocenach gdzie i kiedy) bywa to paskudne.

Dla mnie chyba szlachetna jest ta rywalizacja, przy której człowiek poci się z wysiłku. I do której energię czerpie się nie z demagogicznych argumentów albo botoksowego blichtru, tylko z treningu i rodzynek.

Updated: 20 października 2014 — 18:55

  1. wojciech.staszewski

    2014/10/20 22:42:29

    A tak a propos zmieniania pracy – wiem z autopsji, że może to być bardzo dobrym krokiem. Cieszę się, że Dziki biegnie do przodu. Nieraz się zawieruszyliśmy w puszczy w chaszczach, ale potem dobiegaliśmy do drogi i przyspieszaliśmy do celu.


    pjachu1

    2014/10/20 23:07:08

    Wojtek jak wziołeś do ręki (jednej ręki) półtorej garści rodzynek?
    A rodzynki są super. I figi – bardzo często biorę na wybiegania. I są tańsze niż żele 🙂
    Wracając do poprzedniego wpisu – to szczęście się przydaje. Bardzo. Choć tez jestem zwolennikiem teorii, że w życiu trzeba być jak kaczka – nad wodą dostojnie, a pod spodem zap…


    ocobiegatu

    2014/10/20 23:34:07

    dietamm.com/indeks-glikemiczny-mendosy
    a jednak daktyle suszone..:).
    Kop jak kroplówka..:)- wchłania się ca. tak szybko jak czysta glukoza ( IG = 103).
    W dodatku ładunek węglowodanów największy ( ŁG ). Rodzynki – też ok. Pomarańcze dodu.
    Tylko na którym kilometrze w półmaratonie a na którym w maratonie ?
    Skoki glukozy w trakcie…Co na to trzustka ?
    Odpowiedź – specyficzność treningu. Jednym słowem jutro do Auchan..:).


    kasiaindex

    2014/10/21 00:24:41

    Wpis bardzo fajny i miło go się czytało aczkolwiek muszę dodać, że sama nie lubię rodzynek 😛


    mksmdk

    2014/10/21 15:01:10

    Ogłoszenie podblogowe (z tych spontanicznych).
    Jest możliwość za free dla chętnego zorganizować: pakiet startowy na 1 PZU Crakowia połmaraton oraz przejazd ma trasie Warszawa Kraków w „salonce ” (młodsi google) doczepionej przez PZU do PKP EIC Numer: 1313 Tatry z Warszawy centralnej o 8:10 w dniu 25.10.2014
    w trakcie jazdy: cytuje za organizatorem
    „…o nie będzie to zwykły, wynajęty wagon pociągu. Podczas podróży, uczestnicy wezmą udział w specjalnych warsztatach dotyczących biegania i zdrowego stylu życia. Warsztaty poprowadzi uznane w środowisku biegaczy małżeństwo Olga i Paweł Ochalowie. Każdy, kto trafi do naszego pociągu, otrzyma również darmowy pakiet startowy, a po dotarciu na miejsce, zostanie zaproszony na specjalny trening…”

    Pilne,czekam,pozdowie
    michalskwirut (at) gmail.com


    cezary321

    2014/10/21 15:36:26

    Ile ludzi tyle opinii. Ja rodzynek nie lubię co nie oznacza że nie lubię czytać fajnych artykułów. Ten właśnie taki był 🙂 Polecam


    Gość: pmraty, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
    2014/10/21 18:44:18

    michalskwirut, czy chodzi o sprzedaż pakietów pzu zdrowie? Bo brakuje informacji o handlowym celu tego zorganizowanego wyjazdu do Krakowa.


    Gość: pmraty, *.pat.umts.dynamic.t-mobile.pl
    2014/10/21 19:04:19

    Połówka w Kampinosie to ostatni chyba mój start w tym roku. Pora zacząć trenować i biegać odrobine szybciej. W tym roku ani jeden z czterech maratonów nie poszedl mi tak jak obstawial Dziki. Musze cos z tym zrobić. Takie są moje przemyslenia od spotkania z Wami w Kampinosie.


    piotrek.krawczyk

    2014/10/21 19:32:52

    A Dziki dziś około 13 km po Lesie Bielańskim i po Lesie Młocińskim. Nie mierzone GPSem siedemdziesiąt minut, start z małego parkingu na Podleśnej, potem cały Las Bielański wzdłuż, przy Hutniku na ścieżkę rowerową, wiadukty Mostu Marii C-S, już Młociny, jedna runda po pętli w kształcie fasoli i powrót prawie tą samą drogą.
    A Dziki dziś dowiedział się, że biegnę do Kijowa. Ojczyzna wzywa. Sztafety Polska Biega to jest legenda, nie do zapomnienia. Teraz sztafeta na Majdan, inne czasy, inne cele, inny świat, bieganie bez zmian. Tylko o paszport muszę zadbać. Dziki nie ma paszportu, skończył mi się. Dziki


    johnson.wp

    2014/10/21 19:46:51

    Pjachu, to oczywiste, pół garści do paszczy a resztę ze sobą 🙂

    Wojtku, pięknie o tych rodzynkach, też tak to rozumiem. Jednak w sporcie od dawna ideę rywalizacji psuje chęć zarobku. Zresztą, może to jest to samo, bo jedno i drugie zamiast samodoskonalenia proponuje wojskową ideologię zwycięzców przeciw przegranym. Przeczytałem tekst Marka Troniny odnoszący się do sensu pocenia się na Maratonie Warszawskim i bardzo mnie on zasmucił i wkurzył. Poniżej mój komentarz, także „Bez znieczulenia”. Nie interesuje mnie dyskusja z nim, piszę do Was. Cytaty z jego bloga.

    Jako czarcie i zapewne lewicowe odrośle „gałęzi przemysłu propagandowego wmawiającego biegaczom, że polskie maratony są drogie” poczuwam się do odpowiedzi szczerością na szczerość Markowi Troninie, jako przedstawicielowi przemysłu propagandowego wmawiającego biegaczom, że polskie maratony potrzebują zawodowców na ulicach Warszawy.
    Podobnie jak MT „muszę napisać otwartym tekstem”, cytując najważniejsze kwestie wypunktowane przez niego w sporze, który podobno dotyczy tego czy dopuszczać czarnych do biegania zawodowego w Polsce, ale faktycznie obnażającego, że szef MW rozumie sport masowy jako rodzaj ruchu kibicowskiego, który ma finansować interesy ligi zawodowej. „W sporcie chodzi o to, że wygrywa ten, kto jest lepszy (…) i zasłużył na proporcjonalnie większą nagrodę”. Do tego dla MT sprowadza się sens Maratonu Warszawskiego 2015, w którym wzięło udział ileś tam tysięcy biegaczy. Nie uwzględnia on wykładni pojęcia „sport masowy”, sugerowanej w regulaminie biegu, że bieg ten ma na celu dobro publiczne jakim jest polepszenie zdrowia obywateli, co można streścić w aforyzmie, że wygrywa każdy kto dobiegł do mety, bo ruszył dupę z fotela. W sprawie dupy to mam podejrzenie, że to właśnie tam organizatorzy wielkich miejskich maratonów mają przeciętnego biegacza, bowiem całkowicie absorbuje ich biznesowa synergia prestiżu Imprezy, Sponsorów i Miasta. Dlatego płacą setki tysięcy za wygraną i zatrzymują ruch w mieście, żeby wszyscy musieli patrzeć na reklamy. Marka Troninę najbardziej interesuje kłótnia w wąskim gronie kandydatów do pieniężnej wygranej. „Polscy amatorzy (…) dostali szansę wejścia do pierwszej dziesiątki w największym polskim maratonie i ją wykorzystali, za co zostali nagrodzeni finansowo”. MT podkreśla, że są to „najlepsi polscy AMATORZY ” (podkreślenie MT) i wylicza ile zarobili na ostatnim MW. Otóż wychodzi na to, że MT występuje w roli Wielkiego Lingwisty i próbuje przeforsować zmianę znaczenia słowa „amator”. W jego rozumieniu to ktoś kto ma chęć coś dla siebie uszczknąć, taki „amator na cudze jabłka”.
    Zapewne MT uważa, że zawodnicy wbiegający na metę poza pierwszą dziesiątką, to nawet nie amatorzy ale po prostu kibice lub jeszcze prościej frajerzy, którzy zapłacili składkę w czczej nadziei na zgarnięcie kwoty wystawionej do wygrania w biegowym hazardzie. Dla porównania odsyłam do słownika PWN sjp.pwn.pl/sjp/;2439841 który wyjaśnia, że amator to ktoś kto robi coś dla przyjemności, a nie dla pieniędzy. Być może MT nie obejrzał jeszcze filmu o prawdziwych amatorach pt. „Rydwany ognia”.


    johnson.wp

    2014/10/21 20:07:04

    „Wpisowe w polskim maratonie wynosi niecałe 25 euro (…) więc Kimetto ani Mutaia sobie tu nie sprowadzimy bo nie ma za co”. Niestety szczere słowa tłumaczące dlaczego musimy płacić wpisowe za zawody – żeby zapłacić zwycięzcom! Wiem, wiem – chcesz startować to płać albo sp…laj. To właśnie boleśnie do mnie dotarło gdy chciałem się zapisać na zawody triatlonowe w 2015 roku w Poznaniu. Jak wyjaśnił mi Ryszard Grobelny – Prezydent Poznania czyli współorganizator: „Wejście Challenge Family do Polski nie tylko podniesie prestiż Poznania na triathlonowej mapie Polski, ale także Europy i świata”, w związku z czym do końca października mam wyskoczyć z czterech stów, bo jak nie zdążę to dołączę do frajerów, którzy będą musieli zapłacić pięć i pół stówy. Panie Tronina – Pan jest po prostu amator, dychę od łebka?!! Patrz Pan jak jak to się robi w Poznaniu challenge-poznan.pl/rejestracja/

    „Pamiętacie rok 2012? (…) zaproponowaliśmy aby kibice wchodzący tego dnia na trybuny Narodowego zapłacili po 10 złotych, które w całości poszłyby na fundusz stypendialny dla młodych, utalentowanych zawodników. Zostaliśmy oskarżeni o to, że okradamy biegaczy, ich rodziny, że uniemożliwiamy ich najbliższym oglądanie finiszowych metrów i tak dalej. Troska biegowego środowiska o przyszłość polskich szybkobiegaczy okazała się warta mniej niż najmniejszy polski banknot”. Nie wiem dlaczego tego Pan Prezes nie zrozumiał, że uczestnicy MW i ich rodziny cenią sobie biznes biegających zawodowców właśnie poniżej poziomu 10 złotych? Nie dlatego pojawili się na jego zawodach.
    „Sport jest bardzo niepewną ścieżką życiową, a sukces odnoszą w nim nieliczni. Czasy, w których była to jedyna szansa na wyrwanie się z zaścianka i nędzy, powoli mijają”. MT pisze te prorocze słowa ale zupełnie nie rozumie ich znaczenia, podobnie jak zlekceważenia jego apelu do składki na sport zawodowy. A znaczenie jest po pierwsze takie, że to jest zawód podobny do innych trudnych i ryzykownych profesji, a pracownikom powinien płacić przedsiębiorca, który ich zatrudnia dla swoich biznesowych celów, a nie kwestor z publicznej zbiórki. Natomiast, po drugie, nadszedł już czas, żeby miejskie i wiejskie samorządy zajęły się przekierowaniem funduszy publicznych, czyli naszych podatków, z imprez, które wykorzystują masowe biegowe frajerstwo dla lewarowania cen gruntów dla przyszłych inwestorów w mieście, nazywane dla niepoznaki „podnoszeniem prestiżu miasta”, na sport masowy w postaci licznych imprez niekoniecznie organizowanych w centrum. Panie Tronina, posłużę się analogią ze świata szołbiznesu: niech zawodowcy dalej występują za pieniądze na stadionach, tak jak to robią wielkie muzyczne gwiazdy, a nam amatorom pozwól Pan za parę groszy wystąpić przed swoimi rodzinami w konkursie karaoke pt. Maraton Warszawski.


    mksmdk

    2014/10/21 20:25:58

    Prezyzuje to jest oferta na przejazd plus pakiet na PZU crakowia polmaraton i jest do przekazania w dobre ręce i nogi kompletnie za darmo.


    Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
    2014/10/21 21:00:17

    na porządne karaoke to trzeba się zrzucić, samo się nie zrobi…


    pjachu1

    2014/10/21 22:07:55

    Johnson – bardzo krzywdzący tekst. Znam MT z kilku tylko rozmów i spotkań i jakoś go w Twoim tekście nie odnajduję. Pozycja Orga wymusza pewne działania – to on bierze całą odpowiedzialność za realizowany pomysł – taki biznes. Jak sklepikarza, gdy decyduje się na zakup towaru w hurtowni – źle kupi i towaru nie sprzeda, to będzie głodował. On i jego rodzina. Odpowiedzialność przedsiębiorcy małego czy większego. Nikt mu nie da – musi zarobić. Realizuje lepsze, a czasem gorsze pomysły. Pisząc prostymi słowami.
    A odnoszę wrażenie, że MT pozostaje romantykiem biznesu. Biegowego biznesu.

    Amatorzy: pytanie ilu jest polskich zawodowców. Kiedyś z wielkimi worami zchodziliśmy (z Architektem) z Druatów po zrobieniu pn. filara. (trochę taki wyczyn – po żabojadzku: polacy ryzykownie zasiekali) Na lodowcu spotkaliśmy francuzów, którzy gnali w dół po zrobieniu Walkera. Byli na „lekko” – nawet w jeansach. Dla nas szok. Dla nich zwykły wypad „za miasto” Najbliższej zimy wsiadłem wieczorem w pociąg do Zakopca, taksówką do „Romy” – diretta Giewontu i wieczorem znów w pociągu do Wro. Powtarzałem, to z różnymi partnerami kilka razy (na róznych drogach)
    Dlaczego o tym piszę? Bo to, przecież amatorszczyzna w porównaniu z Walkerem czy Trango. Bo MT ma prawo nazwać polskich pretendentów do nagród amatorami. I nic nie ujmuje tym co to maraton robią w 6-7 godzin. To Ty rozwijasz tę myśl…
    To tak w tym jednym punkcie z Tobą polemizuję. Nie patrz tylko na tekst Marka, popatrz na to co robi.
    Zdrówko!


    bolek.03

    2014/10/21 22:38:09

    Wojtek, trafnie uchwyciłeś różnicę między światami. Kiedyś otarłem się o projekt trochę związany z modą. I to, co mnie w nim uderzyło to jakaś – nie mam innego słowa – nierzeczywistość. Siedzisz odcięty od świata cały dzień w studiu, i jedyne zmartwienie to jak ułoży się falbanka, światło, czy wiatr puścić mocniejszy, czy silniejszy, czy make up nie za mocny itd. Totalny kosmos. Większy jest tylko w polityce. W sporcie, tańcu wszystko cię, nigdy nie masz pewności, że dotrzesz do mety, śmierdzisz, w gardle masz wiór. Wiesz, że żyjesz naprawdę.


    maciek.korski

    2014/10/21 23:00:12

    super że udało Ci się złamać 1:30, ja na razie unieruchomiony, uszkodzony mięsień łydki, nie wiem czy w tym roku wznowię bieganie 🙁 a na kwiecień szykowałem się na maraton w Łodzi 🙁


    michal-janik

    2014/10/21 23:47:09

    Z bieganiem u mnie średnio…ale od jakieś czasu robię regularnie 7 km z każdym treningiem z coraz mniejszym trudem oraz bólem.


    ocobiegatu

    2014/10/22 10:16:15

    Sprawą poruszoną przez Johnsona powinno się zająć Państwowe Zjednoczenie Orgów Terenowych..).


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/10/22 15:01:40

    takie tam

    mały chłopczyk na rowerku wyśpiewywał coś rytmicznie odbijając się zawzięcie nóżkami od parkowej ścieżki; umilkł nagle, kiedy go wyprzedziłem i dopiero wtedy, jakby
    z opóźnieniem, dotarła do mnie jego mantra: nikt mnie nie ominie, nikt mnie nie ominie, a po chwili podszyty rozdrażnieniem głos wołający na pomoc tatę

    też taki byłem każda wolna chwila dnia, każda pauza w szkole, każda przerwa w życiu, to zabawa w sport: różne dyscypliny, różne zawody, różne piłki, zawsze rywalizacja, zawsze chęć bycia najlepszym lub przynajmniej przydatnym drużynie

    (dlatego) skarżyńskiego czytałem od rozdziału maraton w 3h, to było dla mnie tak oczywiste, tak naturalne, że w swoim zadufaniu (po krótkim namyśle odrzuciłem 2h40 uznając, iż dla zaczynającego się ruszać 45-latka to będzie jednak za duże wyzwanie)
    nawet nie pomyślałem, że można inaczej, potrzebowałem czasu, żeby dotarło do mnie, że nie czas jest najważniejszy, że można też wolniej-niżej-słabiej, że można ukończyć-przebiec-potruchtać, nie mam (już?) mentalności zwycięzcy więc po latach rywalizacji, przede wszystkim zawodowej (w reklamie trudno inaczej), uciekam od niej jak najdalej z kim zresztą miałbym rywalizować: nie jestem ani szybki ani ultra:)… dlaczego więc biegam?

    żeby uciec też od banału nie napiszę, że najważniejsza jest droga, napiszę, że ważny jest krok, który stawiamy teraz: na skale, w błocie, na asfalcie, w skipie, na mecie,
    w głowie, na szczycie, w lesie, ja teraz (stawiam krok) we frankfurcie, bo teraz uwielbiam wielkie maratony w wielkich, nieznanych mi wcześniej miastach, bo lubię podekscytowanie tłumu, gwiazdy na starcie, szybką trasę i poklask kibiców (choć nigdy nie biorę go do siebie) po co mi cały ten blichtr? nie wiem – może to echa niespełnionych marzeń z dzieciństwa, marzeń o wielkich stadionach i dalekich podróżach, a ponieważ marzenia, jak wiadomo, nie spełniają się, więc szukam ich cieni w otaczającej mnie rzeczywistości, która jak (nie)powszechnie wiadomo jest tylko odpryskiem marzeń…
    marsz


    popellus

    2014/10/22 18:02:26

    Będę trzymał mocno kciuki!! Za Frankfurcką kampanię.

    Dzięki Marsz

    Pope


    piotrek.krawczyk

    2014/10/22 19:49:59

    A Dziki dziś nic. Dziki


    sten2013

    2014/10/22 20:43:18

    Własnie zakończyłem ostatnie przedstartowe konsultacje z Dzikim. Zalecenie brzmi: biec swoje.
    Jestem przygotowany jak nigdy dotąd. Jest jednak niepokój, że jednak coś pominąłem?
    Ma być minus kilka stopni. Jak dla mnie idealna temperatura. Plan na bieg mam prosty: minimum do 125 kilometra zachować pełną zdolność biegową.
    Od kilu dni przed zaśnięciem biegnę czerwonym szlakiem. Będzie trans.


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/10/22 21:39:31

    Biegnij Sten swoje do 150 kilometra. Potem gwałtownie zwolnij. Dziki


    Gość: malbiega, *.static.korbank.pl
    2014/10/23 08:49:34

    Marsz – powodzenia we Frankfurcie. Ja w roli kibica jade do Torunia.
    Fajka – namierzyłam Twoj numer startowy, moze uda sie poznac i pozdrowic przed startem.


    pict

    2014/10/23 08:54:41

    Kto jeszcze w Toruniu startuje?


    Gość: kubol7b, 213.25.94.*
    2014/10/23 09:36:45

    sten, nasz czolowy ultrasie, a Ty juz w beskidzie niskim?

    doswiadczenie jakim moge sie podzielic z BUTa jest takie, ze przy takim dystansie na prawde warto wziac grube zimowe ciuchy. mialem zimowe grube rekawice z primaloftu I na koniec ratowaly mi zycie. musialem sie tez ratowac folia NRC zalozona pod kurtke, jako czwarta warstwa. a to przeciez koniec wrzesnia byl.

    trzymam kciuki I powodzenia! czy mozna bedzie Cie sledzic na zywo?


    sten2013

    2014/10/23 17:10:09

    Kubol, dzięki za rady. Na 80km jest przepak i wtedy wskoczę w cieplejsze ciuchy. Generalnie jestem zimnolubny. Na Niepokornym Mnichu większość biegła w ciepłych kurtkach a ja w krótkim rękawie i było OK. Na szczęście nie będzie można mnie śledzić On Line. Byłaby to dla mnie zbyt duża presja. Sam w lesie a jednak pod kontrolą 🙂
    Wyjazd jutro w południe. Obiecuję info zaraz na mecie.


    johnson.wp

    2014/10/23 18:16:32

    MT – przepraszam

    Marsz – dziękuję za Twoją mentalność i się odwzajemniam http://www.youtube.com/watch?v=jO_GsRn_AHc

    Sten – żebyś miał takie niebo http://www.youtube.com/watch?v=O1udiBAIdYE&feature=youtu.be


    piotrek.krawczyk

    2014/10/23 19:13:11

    A Dziki dziś wygrał 4:2 w ping ponga z Johnem. A pod wieczór godzinę po Bielanach, zimno, zanim się rozgrzałem już trzeba było się schładzać. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2014/10/24 19:06:10

    A Dziki dziś wczesnym popołudniem około godziny po Powiślu i Czerniakowie. A o 15:00 na stadionie Agrykoli pierwsza odprawa przed pokojową wyprawą biegową z Warszawy do Kijowa na sławny Majdan. Szykuje się świetna Drużyna Pierścienia. Poznaliśmy się jeśli ktoś kogoś nie znał, trochę pobiegaliśmy po stadionie, kto kupi Gazetę Wyborczą w czwartek, to z Dużego Formatu dowie się o co chodzi. Jest po co żyć/biegać. John oczywiście biegnie. I Dziki. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2014/10/24 19:13:24

    Marsz – Dziki coś wie. Marzenia się spełniają. A potem nie wiadomo co zrobić z tymi spełnionymi marzeniami. Chyba najlepiej marzenia mieć. I niech się broń Boże nie spełnią. Dzi


    tomikgrewinski

    2014/10/24 20:42:00

    Marsz – jak ladnie napisales! I to o 15? 🙂
    Powodzenia bede trzymal za Ciebie kciuki!
    Fajka za ciebie rowniez!
    I oczywiscie za Stena!

    A my z Robem pobiegamy w niedzielę w Krakowie.

    Johnson z organizacja dużych biegów jest trochę jak z organizacją dużych koncertów – to złożony temat..


    ocobiegatu

    2014/10/25 01:14:34

    Czym się różni dobry biegacz od porządnej prezerwatywy ? Niczym.
    Nie pęka..:).
    Stąd nie pękajcie w weekend. Powodzenia.


    fajka

    2014/10/25 07:25:37

    Niestety, nie będzie mi dane pobiec maratonu w Toruniu. Kontuzja, kórą złapałem po ostatnim 32 km BNP okazała się zbyt poważna. Przez prawie dwa tygodnie błąkałem się w świecie złudzeń i pobożnych życzeń. Dźgania i bóle przeszły ze strony prawej na lewą, od biodra w dół, poprzez dwugłowy, wędrują do łydki, wracają, i tak w kółko, a już między wtorkiem a środą prawie nie bolało. Decyzja zapadła wczoraj, choć od dwóch dni przemieszczam się po domu o kulach. Doktor, fizjoterapeuta, leki, kule, atrybuty biegacza w moim stanie, szpital w domu i moje dziewczyny, które już nie wiedzą czy się śmiać czy płakać, kiedy próbuję zwiedzać dom, wstać z kanapy, czy się wysiusiać. Fizjo twierdzi, że w dłuższej perspektywie to nic groźnego, trzeba jesienią popracować, żeby poruszyć i wzmocnić pewne struktury mięśniowe i będzie dobrze. I takim oto sposobem zaliczam pierwszy sezon, w którym liczba 1 dominuje: pierwszy sezon bez ukończonego maratonu, pierwsza poważniejsza kontuzja, pierwszy sezon bez chociażby jednego satysfakcjonującego wyniku na asfalcie. Ale były inne przygody, z innych półek, które będą mnie nakręcać w kolejnych latach. A teraz czas na odpoczynek i poskładanie ciała, które ewidentnie się zbuntowało. Trzymam kciuki za wszystkich startujących w ten weekend 🙂
    fajka


    Gość: kubol7b, *.dynamic.gprs.plus.pl
    2014/10/25 10:38:08

    Fajka, wspolczuje i wytrwalosci w rehabilitacji. Zeby zaczac dobrze nastepny sezon zapraszam na bieg kubola 3 stycznia w kampinosie.

    Marsz, rob, tomik- powodzenia jutro.

    A sten juz ponad 10h na pieknej trasie w b niskim. Noc chyba byla b zimna. Dajesz sten.

    A szczegoly drugiego biegu kubola juz wkrotce, zapraszam wszystkich do kampinosu


    przemyslaw-89

    2014/10/25 10:55:20

    Bardzo podziwiam takie osoby jak Ty, które biegają, biorą udział w maratonach, w których najczęściej nie ma nic do wygrania, to jest piękne widać, że jest to Twoja pasja i nie robisz tego dla pieniędzy, brawa dla Ciebie. Bardzo podoba mi się Twój blog i od tego momentu będę wpadał tu częściej.

    Pozdrawiam serdecznie


    Gość: kubol7b, *.dynamic.gprs.plus.pl
    2014/10/25 16:55:05

    W wynikach sten dnf przed chyrowa. Mam nadz ze to pomylka i sten nadal cisnie. Trzymamy kciuki!


    piotrek.krawczyk

    2014/10/25 18:02:50

    Fajka – trzymaj się. Niech to będzie pierwszy raz i ostani. Ja też nie wierzę, że Sten zrobił wycof. Do Chyrowej to był dopiero spacerek, dopiero się Sten rozgrzewał.
    A Dziki dziś do nieprzyjaznej dziś Puszczy, już gołe drzewa, w takim razie między drzewami gania lodowaty wiatr, wola upada, takie warunki do trzeciej lub czwartej potęgi miał Sten, bo noc, mróz, wiatr, pod górę. Dzikiemu nie chciało się dokręcać do 20 kilometrów, skończyłem z ulgą po 18,8 km, a co dopiero Sten… To Dziki dziś 19 km w tempie 5’39 z Wólki na Górę Ojca, dalej Drogą Łączniczek AK do Sierakowa, stąd na Pociechę, rympał w stronę Karczmiska, powrót tą samą drogą, bo miałem dość. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2014/10/25 18:09:40

    Trzymam kciuki za Nocną Ściemę. Dziś w nocy rozpoczyna się już czwarty raz. Medale jak co roku przygotowali podopieczni Stowarzyszenia Terapeutów, dorosłe osoby z autyzmem, tym razem medale są ceramiczne, szkliwione, mają awers i rewers, a to rzadkość w przypadku medali ceramicznych. Dz.


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/10/25 18:41:26

    Zadzwoniłem do Stena. Już wraca. Kontuzja urazowa koło 65 kilometra. Szkoda Stena i jego formy. Zobaczymy się na Łemkowynie za rok. Dz


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/10/25 19:53:49

    A Bas pobiegł kultową setkę w Kaliszu poniżej 9 godzin. I zajął. 9. miejsce open. Jest równowaga w przyrodzie.


    Gość: kubol7b, *.static.ip.netia.com.pl
    2014/10/25 21:42:22

    bas dla mas, po prostu. gratulacje!!!


    pict

    2014/10/25 21:49:39

    Kaliska to jedno z moich marzeń biegowych. A pochodzi z opisu imprezy na tym blogu.
    Bas, Szacun!
    Pozdrawiam z Torunia.


    Gość: rob, 192.166.203.*
    2014/10/25 22:14:13

    I z Krakowa pozdrowienia!!!


    Gość: malbiega, *.centertel.pl
    2014/10/26 10:42:15

    Fajka – nie czytalam bloga od piatku i szukalam przed chwila Twojego numeru na starcie w Toruniu. Chcialam namierzyc i poznac. Maraton biegnie, w nim mąż Maciek. Pogoda jest idealna. Ide pobiegac po okolicy, zeby czas pieknie zlecial. Pozdrawiam z Torunia i zycze szybkiego powrotu do biegania.


    ocobiegatu

    2014/10/26 18:27:23

    Gratuluję wszystkim. Zejść z trasy po urazie na 65km ? Jak to się ma do liczby ,nawet spacerujących, dziś w parku, w piękna pogodę?… Dziś poszedłem 10km w 1.15 a oco dziś leniuchował i spał..:). Sfx w teleekspresie a wynik basdlamasa to dzienna ściema..:).


    piotrek.krawczyk

    2014/10/26 18:31:26

    A Bas 8:49 na 100 km. Bas Zawodowiec. A Michał SFX kolejny sukces Nocnej Ściemy. A jak w Toruniu?
    A Dziki dziś 16,5 km po Bielanach i Kępie Potockiej. Kępa Potocka leży w połowie na Bielanach i w połowie na Żoliborzu, większa połowa na Żoliborzu. To Dziki dziś po Bielanach i Żoliborzu w tempie 5’22. Dziki


    sten2013

    2014/10/26 19:02:53

    No to jest koniec sezonu startowego. Przede wszystkim gratulacje dla Basa. Taki wynik to jest coś.
    Zrobiłem wycof na 64 km. Niestety. W okolicy 55 kilometra zaczęło mnie boleć lewe kolano. Na początku tylko przy zbieganiu, potem też przy schodzeniu. Przez 10 km liczyłem, że ból przejdzie i odzyskam zdolność biegową ale niestety było tylko gorzej. Przez chwilę miałem nawet pokusę aby dołączyć do licznej grupy, która planowała po prostu przejść całą trasę, ale świadomość maszerowania przez kolejnych 85km była przerażająca.
    Skąd ból? Chyba była to suma kilku wywrotek z najpoważniejszym już na pierwszych 20km, gdzie zblokowało mi staw. Trasa była mega trudna. Ilość błota porównywalna do Niepokornego Mnicha. Na odcinku 64km trzeba było ponad 10 razy przejść przez potoki z wodą pod kolana. Dla utrudnienia zaraz potem wpadało się w kleistą maź, która utrudniała wyciskanie wody z butów. Temperatura otoczenia w okolicy minus 4 podnosiła dodatkowo poziom trudności.


    Gość: rob, 192.166.203.*
    2014/10/26 19:43:24

    W Toruniu Pict 02:58:16 i 4 msc w MP Smorządowców. Brawo Pict!!
    We Frankfurcie Marsz 03:14:54 co biorąc pod uwagę ostatnie dolegliwości Marsza jest super wynikiem
    W Krakowie Tomik 01:34:15 i 7 sekundowa życiówka, B&B 01:47:54 i moja skromna osoba 01:39:22 co również jest poprawioną o 4 minuty z hakiem życiówką.
    r.


    Gość: marsz, 94.119.6.*
    2014/10/26 20:01:13

    gratulacje dla wszystkich startujących, zwłaszcza za życiówki:)
    ja zszedłem, najwyraźniej orgowie coś poknocili w wynikach – napiszę więcej jak zrozumiem
    marsz


    basdlamas

    2014/10/26 20:20:35

    Dziękuje 🙂 miło że pamiętacie. Za rok wracam do Kalisza już z nowym planem, bez strachu 🙂


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/10/26 20:59:02

    Brawo Rob! Odkułeś się po Pile. I to jak! Brawo Tomiku! Idziesz jak taran!
    Brawo Pict! Wynik wspaniały, konkurencja za to dopisała. To dobrze. Wybieganych samorządowców nigdy za dużo. Marsz – może orgowie mają rację a Ty masz tylko restaurację 🙂 A SFX już śpi. Obudziłem go telefonem i ledwo bełkotał ze spełnienia. Dz


    johnson.wp

    2014/10/26 23:12:29

    Brawo Koledzy! Przed chwilą długa rozmowa z Mistrzem Basem, bieg w wielkim stylu… Pokonał Smoka (młodsi – archiwum bloga)


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/10/27 00:16:06

    To Bas jest teraz Smokiem. Kto odważy się z nim walczyć? Dziki! Za rok na setce w Puszczy. Bas się właśnie zapowiedział 🙂


    tomikgrewinski

    2014/10/27 09:01:43

    bas – gratulacje!
    co za niesamowity wynik!!
    gratulacje rowniez dla pozostalych, zwlaszcza dla Roba ktorego wypatrywalem na trasie w krakowie 🙂
    ja wracam zadowolony z poprawionym wynikiem z radomia o 7s – 1.34.15
    moglo byc na pewno troche lepiej, ale ostatni tydzien w pracy byl tak intensywny, ze stojac na starcie nawet na to nie liczylem..
    w krakowie warunki optymalne, bardzo fajna trasa, praktycznie caly czas w centrum, pogoda idealna, moze o kilka podbiegow za duzo..

    fajka, sten – trzymajacie sie!
    szybkiego powrotu do zdrowia!


    sten2013

    2014/10/27 09:14:00

    Wśród osób, które ukończyły LUT150 tylko 3 były starsze ode mnie. Może trzeba się zastanowić nad sobą?


    wojciech.staszewski

    2014/10/27 09:16:37

    Właśnie napisałem długi ciąg gratulacji i wywaliło mnie z serwera. Zwycięża Bas, ale cieszymy się wieloma wynikami


    beautyandb

    2014/10/27 10:40:57

    Tomik, gratulacje, wydawało mi się właśnie, że Cię widziałam na trasie (po nawrocie na półmetku). Rob, gratulacje! W Krakowie biegł jeszcze MKS – Michał podaj mi @, wyślę Ci wiesz, co. Ja jestem prawie tak zadowolona, jakbym zrobiła życiówkę. Po dwóch miesiącach biegania raz w tygodniu po 10 km w tempie maksymalnie 5:50, zakładałam raczej jakieś dwie godziny. No, ale to mam dobry punkt wyjścia 🙂

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.