122 sekundy

Wstajemy i jest bajka. Dość ciepło, jak na zimowy styczeń, nie ma wiatru, co w Dniu Chomiczówki może zadziwiać. Nie padało, więc pewnie trasa będzie odśnieżona – widziałem poprzedniego dnia zdjęcie Pani Dyrektor Biegu na Facebooku, jak jechała w pługu śnieżnym. Nie mam też już żadnych oznak choroby poza oblepionym czymś gardłem. Zapamiętuję tydzień pod znakiem czosnku jako alibi na wszelki wypadek.

Wypadek dogania mnie w połowie trasy. Po dziewiątym kilometrze miałem jeszcze kilka sekund nadróbki nad planem 59:59, ale na dziesiątym zatrzymała mnie niemoc. Przebiegłem go w 4:23 i pożegnałem się z gąską, chociaż strata była tylko 15 sekund. Ale wiedziałem, że nie mam mocy, żeby nadrabiać, tylko niemoc, żeby tracić.

Wtedy za plecami usłyszałem „cześć”. Ex-Podopieczny Bartek. Spotkaliśmy się na starcie, mówił, że robi tylko trening na 1:05, chyba że go podkusi. Wiedziałem, że go podkusi na pewno, jak zobaczy moje plecy, ale spodziewałem się go zobaczyć, jak mnie wyprzedza pół kilometra przed metą i szykowałem się, że wtedy jednak powalczymy.

Jednak nie powalczyliśmy. Bartek powiedział, że będzie trzymał tempo i żeby się z nim zabrać. Stąd jeden jeszcze ładny kilometr. Ładny, choć 4 sekundy powyżej pierwotnego planu. Bieganie to czasem apteka, lubię to, kiedy liczby są w grze. Przekalkulowałem je i stwierdziłem, że nie mam motywacji. Wypruwać z siebie, żeby i tak skończyć na tarczy? A Bartek i tak poza zasięgiem, czułem, bo szedł jak maszyna. Jeszcze zachęcał, ale zostałem sam. Sam pośród półtora tysiąca biegaczy. Sam z myślami, które początkowo biegły stadami, a uporządkowały się dopiero za metą.

Dobiegłem w 1:02:01, bo dopiero na ostatniej prostej zorientowałem się, że nie idę na 1:02:15, tylko mam szansę na złamanie 1:02. A zawsze warto złamać, jeśli to możliwe. Co zresztą dla mnie okazało się niemożliwe.

A potem spotkaliśmy się z grupką Podopiecznych w pobliskim Bakłażanie. I wtedy ułożyła się cała historia. Opowieść o konsekwentnej periodyzacji. Teraz robimy – i ja, i Podopieczni – tyle siły i wytrzymałości, że nie damy rady biegać szybko na zawodach. Nie ma z czego. Bo nie ma beztlenu.

W zasadzie wszyscy pobiegli 2-3 minuty poniżej oczekiwań, tego co wynikałoby z wyników na jesieni. Z wyjątkiem Agnieszki, która jest w innej fazie przygotowań – za sześć tygodni startuje w maratonie. A że Agnieszka najlepiej czuje się w warunkach chłodniczych, to ten start będzie głównym startem wiosny, a raczej przedwiośnia. I na ten start szykujemy formę. I Agnieszka zrobiła życiówkę. Zmartwiona zresztą strasznie, bo do złamania 1:08 zabrakło jej trzech sekund.

W tym roku będzie dużo o sekundach na blogu. Mnie w niedzielę zabrakło 122 sekund do zadowolenia. Jeszcze będzie przepięknie, jak śpiewa się na demonstracjach KOD-u.

[Foto: Pierwsze zdjęcie, faceta który ładnie biegnie i trudno go ostro uchwycić w locie – Dziki. Drugie zdjęcie – świetny serwis ze starych czasów biegania Maratonczyk.pl]

Updated: 18 stycznia 2016 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2016/01/18 20:52:51

    Tu Dziki
    John – weź trenera. Dziki też nie weźmie 🙂 Ale – John, weź trenera…
    A Dziki dziś 12 km po Bielanach, w tym jeden kilometr w tempie 4’00. Poszedł w 3:48 – prosta wzdłuż Broniewskiego od Krasińskiego do Włościańskiej z wbiegiem we Włościańską. Jak można jeden kilometr to można 1 km plus 10 metrów, to można i 1050 metrów, itd. Układam tempo w głowie. Ale też będę układał w trójgłowych, w dwójkach, w płucach i w mitochondriach. Aż do piętnastu kilometrów za rok. Może być trochę wolniej 🙂 Dziki


    piotrek.krawczyk

    2016/01/18 20:57:20

    Podoba mi się bardzo opowieść z Bartkiem. Rywalizacja i wsparcie, i koleżeństwo. Dz


    wojciech.staszewski

    2016/01/18 23:05:20

    Dziki,
    Ja mam trenera.
    Nudzisz bardziej niż z Garminem


    piotrek.krawczyk

    2016/01/19 18:16:19

    No właśnie! Gdzie Ocobiegatu? Oco, jak się odezwiesz w ciągu dwóch dni to Dziki przyśle Ci Garmina na prawie zawsze! :-)) Ale: John… Wiesz co… Dzi


    podopieczny_bartek

    2016/01/19 19:29:26

    Wojtek, a zdradzisz kto to ten trener?:)


    beztlen

    2016/01/20 10:20:04

    Wojtek – najgorsze co można zrobić po nieudanym starcie to szukać prostych wytłumaczeń. Biegnąc od samego początku na tętnie 172-174 nie miałeś szans utrzymać tempa przez 15 km. Nie skończyło się „zgonem” wyłącznie dzięki ogromnej bazie tlenowej jaka posiadasz. Periodyzacja wymyślona kilkadziesiąt lat temu przez Lydiarda sprawdza się wyłącznie wówczas gdy sezon trwa 3-4 tygodnie czyli bardzo krótko…dlatego tez odeszła do lamusa w swojej klasycznej formie.
    Twój organizm potrzebuje nowych bodźców. Polecam Canove:)


    piotrek.krawczyk

    2016/01/20 18:56:35

    2 Dziki
    Dostałem protest. Po rozpatrzeniu uznaję. Konkurs Dzikiego wygrał Popellus. Dziki przeoczył. Sorry. Proszę Cię Pope o adres do wysyłki i o informację, jaką płeć i jaki kolor nagrody preferujesz. Dostałem kiedyś od Popellusa na urodziny koszulkę z dzikiem i z napisem „4 Dziki”. Moja ulubiona. Mam i stosuję już prawie 5 lat, okazją był niezapomniany Bieg Czterdzieści i Cztery. Adres do przysłania danych o nagrodzie: piotrek.krawczyk@gazeta.pl Dziki


    popellus

    2016/01/21 00:02:51

    Dziękuje Ci Dziki, Przyjacielu.

    Wszystko w @.

    P.S Gratulacje dla Chomiczówkowiczów. Ja swoją też zrobiłem 2×15 w tempie 5;15 :

    Najlepszego
    Pope


    wojciech.staszewski

    2016/01/21 00:48:08

    Beztlen – jesteś pewien, że nie jestem w stanie utrzymać tętna 172-174 na dystansie 15 km? To spójrz na półmaraton w Wiązownie: connect.garmin.com/modern/activity/454167108
    A periodyzacji będę bronił, bo się sprawdza. Canova nie sprawdził się ani u mnie – kiedyś czegoś takiego próbowałem na sobie pod wpływem Darka Kaczmarka z Krakowa – ani na czwórce podopiecznych, którym zaproponowałem eksperyment w tym duchu zeszłej wiosny.
    Myśl Canovy (odświeżyłem, poczytałem, dzięki za inspirację) wydaje mi się po pierwsze kontrowersyjna, a po drugie nieprzeznaczona dla amatorów, jak my. Bezrefleksyjne przenoszenie schematów treningowych ze świata profesjonalnego do amatorskiego to duży błąd. Zawodowiec ma zupełnie inne przygotowanie mięśniowe i tlenowe do treningu. Amatorowi, takiemu np. jak ja, potrzeba innych bodźców.


    beztlen

    2016/01/21 10:15:25

    Wojtek – Wiązowna jest zwykle 6-7 tygodni później niż Chomiczówka (masz wówczas na liczniku znacznie więcej kilometrów przebiegniętych na tętnie powyżej 170) …i jesteśmy 2 lata starsi;)
    Rekomenduję Canovę wyłącznie w kontekście modulacji w treningu maratońskim. Jest oczywiste, że nie wolno kopiować planów dla zawodowców…tak samo jak nie wolno kopiować tych samych planów treningowych z roku na rok.


    piotrek.krawczyk

    2016/01/21 18:43:27

    Dwa Dziki
    John i Beztlen – „Nieskończone są spory czarnoksiężników” – Ursula Le Guin… A tu ogłoszenie Piotrka Maślaka, świetnego biegającego dziennikarza zwolnionego za nic z TVP:
    „Kochani, mam do odstąpienia pokój przy samym starcie do zimowego maratonu bieszczadzkiego i ewentualnie pakiet startowy, gdyby zabrakło. Niestety, zdrówko mi nie pozwala na start, gdybyście słyszeli, że ktoś startuje i nie ma noclegu, chętnie odstąpie po kosztach. To naprawdę fajna, niedroga, sprawdzona miejscówka! A ja muszę teraz minimalizować koszty będę więc wdzięczny, jeśli podpytacie biegających znajomych albo wrzucicie info na swoich wallach. Ciepło pozdrawiam” W TOK FM można nadal słuchać audycji Piotrka „Maślak na śniadanie”. Mniam. Jak ktoś chętny to albo przez Facebooka bezpośrednio, albo za pośrednictwem Dzikiego. Start 31 stycznia. A Dziki dziś wygrał z Johnem w ping ponga rano, a wieczorem półtorej godziny biegania bez sensu, bez Canovy, bez periodyzacji, nawet bez Jurka Skarżyńskiego, sam ze sobą, z samą przyjemnością. Na koniec przyszedł Greiff dla początkujących i ostatnie 20 minut dość szybko, ale nie wiem ile sekund na metr, bo Dziki nie założył zegarka z założenia 🙂 Pa. Dziki


    pjachu1

    2016/01/21 21:23:52

    Też posługuję się dzikim (Dzikiego) określeniem tempa – spokojnie, szybko, bardzo szybko i na maksa. Cyfra, to „taka pani”…
    Jeśli w Kampinosie są takie wydmy jak pod Płockiem, to fajne Góry tam macie 😉
    Zdrówko!


    piotrek.krawczyk

    2016/01/22 18:56:00

    Two Dziki Pjachu – w Puszczy wydmy są NAJLEPSZE! Same góry. Pasma ustawione równoleżnikowo, ale czasem w poprzek. Same góry. Niepustowe Łyse Góry – blisko Warszawy, trudno dostępne i niesamowite, Pasmo Szczeblowca – wycisk jak z Cisnej w dalszą drogę, Cygańskie Góry – w północnym tarasie wydmowym, zbiegi i podbiegi że nie trzeba jechać na południe kraju, Błotne Góry – wcale nie błotne, Wierszowskie Góry – pełne pamiątek z powstań i wojen światowych, Białe Góry – jedna większa od poprzedniej, a ta następna jeszcze większa, są Karpaty – widoki jak w Beskidzie, Jakubowskie, Helenowskie, mnóstwo innych gromad. I pojedyncze wydmy, niby niegroźne, dopóki ktoś się nie zmierzy np. z Łużową Górą, co ciągnie się przez ponad kilometr i ma córki – odgałęzienia, z Ćwikową – kultową, stromą i wysoką, jest przepiękna Kilianka, pozornie łagodna Ławska Góra, Nartowa w rezerwacie Nart, Występna Góra w Dalekiej Puszczy – niedostępna i dzika, Białych Gór jest kilka, najbardziej biała ciągnie się falując od Mogilnego Mostku aż pod Wartownię, mnóstwo innych, kilka nienazwanych, Dziki nadał swoje nazwy kilku bezimiennym górom w Puszczy, ostatnio odkryłem i nadałem nazwę Miłosnej Górce koło Cmentarzyska Mamutów przy uroczysku Paśniki. Mam 10 minut samochodem do gór! Jak Fajka. Jak Pope. Jakbym mieszkał w Bielsku Białej. Każdy to ma w Warszawie. Do odkrycia od zaraz. Dziki


    pjachu1

    2016/01/22 20:00:28

    Dziki – piękny opis. Zachęcający. Wydmy pod Płockiem, to te same, co pod Warszawą. Mazowieckie. Wojewódzkie – he, he… Wczoraj musieliśmy podjechać do sklepu w przyszłym mieście wojewódzkim. Takiego zainteresowania Maćkiem dawno nie widziałem. Oczy wodzące… Mamo, mamo! Patrz!!! Kara boska! No, normalnie – murzyn w Głownie. Ha, ha, ha – stolica europejskiego województwa. Mentalność pszenno-buraczana.
    Dziś: 2 x 3 km szybko + 3 x 100 m b. szybko. I gimnastyka!
    Zdrówko!


    kubol7b

    2016/01/23 00:25:46

    A propos gór, to na nandze pewnie teraz trwa atak szczytowy. Martwię się, bo jeśli sprawdza się prognozy Simone to na zejściu przez plateau Bedzie im wiało w twarz.mocno. Na tej wysokości to może być za mocno. Cholera jasna


    kubol7b

    2016/01/23 00:29:37

    Dodatkowo czapkins to nasz sąsiad Żoliborsko-Bielańskiego, często się mijamy w okolicy placu zabaw, jeśli tylko nie oblega nangi. Oby to się wszystko dobrze skończyło


    ok123

    2016/01/23 20:47:01

    Skończyło się dobrze, już są w bazie.
    Uff!


    piotrek.krawczyk

    2016/01/23 20:51:08

    To dobrze. Dobrze być w domu.


    pjachu1

    2016/01/23 21:40:37

    Jedni w bazie, a inni pod wiersyckiem… Na Nandze dużo się dzieje. Trzy teamy mają szansę na zimowe wejście.


    tanczacy_jastrzab

    2016/01/24 08:50:28

    A Greg w Dubaju 2:56!!!!
    Greg napisz cos.

    Usciski
    TJ


    gz81

    2016/01/24 14:21:35

    taaak! to prawda. 2:56:46. Pierwszy za pasem. Wiem, ze Tomik Grewinski tez biegl w Dubaju, choc sie nie widzielismy. Wrazen kupa: elita na wyciagniecie reki; start w ciemnosci, potem widok Burj Al Arab (budynku-zagla); niemoznosc dynamicznego wyprzedzenia przeciwnikow jak w krotszych dystansach tylko trwanie z nimi w jakims zawieszeniu i miniecie ich dopiero po godzinie, przy minimalnej roznicy tempa; brak ‚przeciwnikow’ jako tako, a raczej obecnosc kompanow w przygodzie (zgubilem trzeci zel i otrzymalem inny od obcego biegacza; widoki upadku i krzyku z bolu; posikanie sie w biegu – raz skromnie, a drugi raz masakrycznie, acz z usmiechem ulgi; strach z dziwnych boli i skorczy, ktore przychodza i znikaja; finisz we wrzawie; niesamowita radosc z ukonczenia zgodnie z planem i inne. Oj, chce jeszcze… ale ciezko bedzie mi powtorzyc tak sumienny okres przygotowan majac na uwadze plany rodzinno-osobiste. Zobaczymy. Pozdrawiam.


    piotrek.krawczyk

    2016/01/24 17:38:37

    Brawo Greg! Za zwycięstwo i za otwartość Twojej relacji! Co prawda biega się głową, ale samo bieganie to sama fizjologia. A potem same emocje. Złamać 3 godziny w debiucie! To zawodowstwo! W dobrym tego słowa znaczeniu. Jastrzębiu – wracaj! Dziki

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.