Staszek ma trzydzieści parę lat, to jest najlepszy wiek w życiu człowieka. Jeszcze młody, a już mocny. Już we własnych kontekstach, ale jeszcze nie „zamarznięty” w nich (używając frazeologii z „Lodu” Dukaja). Już zdefiniowany, ale jeszcze nie do końca. I zazwyczaj najbardziej sprawny w życiu.
Ja teraz biegam szybciej od Staszka, jestem trójkołamaczem i wynik 38:45 na 10 km odbieram jako porażkę. A Staszek marzył o złamaniu 3:20 w maratonie – latami, bezskutecznie – i złamaniu 40 minut na dychę. Pisałem teraz o Staszku, więc wiem.
Na urlopie domowym udało mi się nieźle szarpnąć do przodu „Zbójeckie lata”. To będzie kontynuacja Ojca.prl, o trzydziestoparoletnim Staszku. Czym dalej w historię, tym więcej zmyślenia, ale prawdziwego jak w Poetyce Arystotelesa. Więc Staszek biega, chodzi nawet na swoiste SBBP – Sobotnie Bielańskie Bieganie Poranne – które w książce nazywa się SBB i akurat tu nie ma żadnej zbieżności między postaciami z realu i z fikcji.
Jak ja wtedy absurdalnie biegałem. Trochę tak, jak się pisze o Kenijczykach – każdy trening to gonitwa, a ciężarówka zabiera po drodze tych, co nie dają rady. Dobrze, że nie miałem na treningu ciężarówki, bo pewnie ciągle by mnie musiała zabierać i nie wystawiłbym siebie na żadnych zawodach.
Nie ma tego na żadnych Garmin Connectach, bośmy Garminów wtedy nie mieli. Ale pamiętam, że z Dzikim staraliśmy się w Puszczy walczyć zawsze o tempo 5:00 (wg drogowskazów, na których między dwoma punktami było np. 4,8 km – czyli powinno wyjść w 24 min.). Pamiętam, jak z Wojtkiem S., lepszym ode mnie (ale ciut, więc mogliśmy rozmawiać o podobnych tempach treningowych) rozmawialiśmy o tempie (może on już miał Garmina, a może wyznaczał to na wymierzonych w lesie kilometrach, znaliśmy takie) i on opowiadał, że robi taki trening BNP (bieg z narastającą prędkością) i że zaczyna bardzo wolno, po 5:00.
A wtedy to było tempo szybsze od mojego maratońskiego.
Łapią mnie takie nostalgie za tym, co się nie wróci. Byliśmy z Moją Sportową Żoną na „Zjawie”. Przydługi film, niezredagowany, niepodobieństwo superbohaterstwa już po półtorej godzinie zaczyna żenować (a to chyba połowa filmu). Ale jednak zapadł we mnie, bo to ten świat pionierstwa, XIX-wiecznego Dzikiego Zachodu. Gdyby dziś skóry jeleni były tak cenne, międzynarodowa korporacja wykupiłaby połać, zainwestowała w budowę mega fermy, wszystko maksymalnie zekonomizowała i podliczała zyski w Excelu. A nie wyprawiała się z kilkoma strzelbami na tereny zajęte przez wojownicze plemię Indian.
Dobrze żyć w wygodnym świecie XXI wieku. Dobrze trenować wg rozsądnie ułożonych środków treningowych. Siebie i Podopiecznych. Ale kiedy siadam do książki i odświeżam tamte lata, co minęły (a tak naprawdę, to odświeżałem je od kilku tygodni, żeby móc przez nie płynąć po otwarciu pliku z książką), to nie jestem pewien, czy nie żal czegoś. Tej spontanu w bieganiu, bez planu, bez periodyzacji, bez siły biegowej. Podbiegi pokazał mi kiedyś Dziki, pobiegliśmy na Marchewkę przy stadionie Hutnika. Nie wiedziałem nawet po co to, stwierdziłem, że nie umiem biegać pod górę, więc nie będę tego robił.
Coś za coś. Teraz bym wiedział, że skoro nie umiem, to właśnie to jest powód, żeby robić. Przybyło mi mądrości – treningowej i nie tylko. Straciłem jakiś spontan – treningowy. I nie tylko.
Może coś o bieganiu na koniec? 76 km, taki przebieg już w drugim tygodniu z rzędu. Trzecie miejsce na mojej tygodniowej tabeli znajomych w Garmin Connect. Złamałem się trochę, wprowadziłem śladowe wprawdzie, ale jednak, szybsze odcinki, bo mnie żenuje bieganie długich wybiegań blisko 6:00. Jest szybciej, ale już wystarczy jeszcze pociągnę trochę na ręcznym.
W sobotę będzie sprawdzian – zaczynają się biegi w Kabatach. Teraz już moich Kabatach i to byłby wystarczający powód, żeby się na tym cyklu skoncentrować. Ale zrobię to raczej przez nostalgię, Staszek startował tam prawie w każdym biegu, ta rozmowa z Wojtkiem S. była właśnie na mecie w Kabatach. Spróbuję w sobotę w tym lesie poczuć się trochę, jak w tamtym.
Na górnym zdjęciu – BZPR – bieg z przykurczonymi rękami. Na dolnym – rozmawiam przez telefon z MSŻ, właśnie ją poznałem, chwalę się wynikiem. Oba zdjęcia zrobił Entre – człowiek, który wprowadzał tutaj Garminy.
piotrek.krawczyk
2016/02/08 19:20:36
Tu Dziki
Marsz – krwinki i Fe czasem żyją swoim życiem. Dziki na przykład ma fatalną krew i totalną wytrzymałość. Może to jest fizjologia jeszcze nie odkryta? A Dziki dziś trzy godziny z małym hakiem z domu do Puszczy i z powrotem. Razem 33 km. Wiosna w Puszczy. To pierwsze bieganie po Londynie, tam tylko łaziłem po 15-20 km dziennie i jeździłem pociągami pod ziemią. Dziki
–
jerzman
2016/02/09 12:30:38
Fajna kurtka, nie przymała trochę?
–
kamilmnch1
2016/02/10 20:30:09
Wojtku, masz więcej zdjęć „na hipisa”?
–
pict
2016/02/10 20:56:00
Dzisiaj działaliśmy jak poprzednie pokolenie http://www.facebook.com/drjakubosina/photos/a.141881942525558.23489.128245830555836/979174955462915/?type=3&theater
o tamtych wydarzeniach ze stanu wojennego jest piosenka mojego przyjaciela-barda biegacza: http://www.youtube.com/watch?v=SQkto2-lzxY
–
1.marsz
2016/02/11 17:22:27
kuba – troszkę hejtu zebrałeś za słuszną inicjatywę spacerów ale jesteś już chyba zaimpregnowany:)
wojtek, dziki – dzięki; treuję teraz mocniej, ale jelita też nie ustępują (2-4 x p wc) i chyba inne obwody również zaczynają się buntować – wygląda mi to na problem z nerkami, muszę znaleźć dobrego lekarza…
jutro 12 km bnp, które planuję od 4’25 do 4’10, a w niedz. 30 km easy, chyba po 4’55, raczej na bieżni, wznios 1,5% – jak i czy w ogóle wyjdzie, zobaczymy:)
marsz
–
wojciech.staszewski
2016/02/11 22:39:15
Marsz – 30 km po 4’55. Ojojoj. Czy na pewno takie easy wychodzi Ci wg Danielsa z ostatnich startów? Ja bym tego nie uciągnął.
–
pict
2016/02/12 18:54:53
@1.marsz – taki hejt to nie hejt. Ja nawet jak umieszczę zdjęcie choinki to zbieram hejt od PiS. Wygra kto się nie boi wojen.
Pozdrawiam z urlopu!
–
1.marsz
2016/02/12 19:18:40
wojtku, z ostatnich udanych startów wychodzi 5’18 wg danielsa ale one miały miejsce prawie rok temu, na dworze też bym chyba nie uciągnął 30 km w takim tempie, na bieżni jest łatwiej ale faktycznie chyba przesadzam z tym 4’55, przemyślę to jeszcze…
dzisiejszy bnp zrobiłem zgodnie z planem ale było ciężko i z silnymi torsjami za to średnie tętno całkiem przyzwoite – 146 bpm
marsz
–
piotrek.krawczyk
2016/02/13 19:40:33
Tu Dziki. A Dziki dziś bardzo dużo kilometrów w Puszczy. Pięć godzin i kwadrans w moim ulubionym stanie, kiedy mogę biec i biec. Z Wólki pod Wilkowskie Góry. I powrót. Straszliwie chce się pić po czterech godzinach, w trzech butelkach już pusto, została wilgoć na sosnowych gałęziach. Planowałem pobiegać to pobiegałem. Dało radę pomedytować o ważnych i jeszcze ważniejszych rzeczach, za krótko jednak żeby przemyśleć całe swoje życie 🙂 Dziki
–
sten2013
2016/02/14 00:51:45
Niebiegowo – i od razu przepraszam że załatwiam tu swoje sprawy ale jesteśmy w gronie przyjaciół a ja potrzebuję wsparcia. Ostatnio pisałem że dałem jeszcze raz szansę Polsce.
Wpakowalem się jak śliwka w gowno i coraz bardziej zdaję sobie sprawę że jednak ta Polska to nie jest ta za którą mógłbym zginąć. Fuck.
–
tomikgrewinski
2016/02/14 13:37:15
Dziki ja też dzisiaj pomedytowałem, ale znacznie, znacznie krócej…
Wyszło 30km w średnim tempie 4.50
Przyjemny drugi zakres.. 🙂
I czuć było wiosnę!
Marsz szkoda że biegasz tak daleko, zrobilibyśmy to razem.
I nie klepał byś bieżni 🙂
Sten zapowiada się długa walka, musisz się uzbroić w maratońską cierpliwość..
–
piotrek.krawczyk
2016/02/14 19:16:35
Tu Dziki
Tomiku – w tym tempie być może przebiegłeś tyle kilometrów co Dziki w 5 godzin 🙂 Rewelacyjne bieganie!
Sten – Polska jest jedna. Daj znać, w czym Ci mógłbym pomóc. Chcę Ci pomóc. Zadzwoń albo coś. A Dziki dziś bielańskie asfalty przez 1,5 godziny. Wiosna w mieście. Dziki.
–
1.marsz
2016/02/14 22:31:31
5h! – nieźle dziki, widzę, że szykujesz bazę pod szybki maraton:)
sten – co się stało, możemy jakoś pomóc?
brawo tomiku – mocny trening, faktycznie szkoda, że nie moglibyśmy go zrobić razem, ale pomijając odległość, ja się za bardzo nie nadaję na biegowego partnera…
moja trzydziestka, ze względu na dolegliwości jelitowe i przerwy biegunkowe, nie była taka całkiem easy – szkoda, że tak to wygląda, bo poza tym wygląda dobrze, w każdym razie lepiej niż miesiąc temu: 3 km z przodu i 2 km schłodzenia, 27 km/4’54/134 bpm
marsz
–
wojciech.staszewski
2016/02/15 12:02:54
Sten, praca w strukturach organizacyjnych okazuje się inna, niż uczyliśmy się o AK albo czytaliśmy u Kuronia o KOR-ze? Jak chcesz pogadać, to dzwoń