Oglądam wasze plecy i wkurza mnie to. Wiem, że tak dziś może być, że dopiero buduję formę, a większą wagę przykładam do periodyzacji niż moi biegowi znajomi. Wiem, że jeśli się dzień wcześniej zrobiło dwugodzinny trening, to nie jest się w optymalnej dyspozycji startowej. Wiem, wiem, ale chciałbym być szybszy, wygrywać, wyskoczyć wam zza tych pleców i polecieć windą do nieba.
No więc tak. Staję na starcie w Kabatach i myślę, że bardzo te biegi lubię. Tłumek, ale nie tłum. Większość to nieznajomi, ale co chwilę jakaś twarz ze „starego biegania”, jak mawia mój biegowy znajomy (też ze starego biegania), który dziś doradza prezydentowi. Organizatorki wprowadziły dobrą zmianę – kobiety startują osobno, 10 minut wcześniej. Miała wystartować też Moja Sportowa Żona, zrobić taki start treningowy z zadaniem negative splitu, ale choroba, która zamieszkała z nami na początku stycznia dopadła tym razem ją. W czwartek MSŻ jęczała, w piątek zdrowiała, w sobotę nie wystartowała. Zastanawiamy się na ile dołącza się tu czynnik psychosomatyczny. Może rzeczywiście Bieganie Głową jest ważniejsze niż mi się wydaje.
No więc staję na tym starcie i ruszam z zamiarem, że biegnę po 4:00 i ma być negative split. Trudno w tym zakłamanym świecie stwierdzić na ile mi się udało – drzewa zaburzyły wskazania Garmina i trasa wyszła o 200 m krótsza, a nie wiem też, czy jest dobrze zmierzona, wiem za to, że na pewno źle były poustawiane kilometry. Z tabliczek na 5, 7, 8 kilometrze (takie widziałem) wynikało około 39:40-39:45 na mecie. A nagle po 9 kilometrach tabliczka pokazała, że lepiej niż 40:15 za Chiny nie będzie. Było za to gorzej, 40:22.
Świetne zdjęcia zrobił Sylwek. Na pierwszym z Darkiem K. (bluza ergo) wyglądamy jak w M70, kategoria dodatkowa: wiedźmini.
Drugie wygląda jak wideoanaliza na finiszu. Bronię się, chociaż oczy wznoszę ku górze – tam gdzie wisi poprzeczka, której w tę sobotę nie dałem rady przeskoczyć.
Po biegu poszedłem to roztruchtać i nabić trochę kilometrów – bo po dwóch tygodniach z 70 plus na liczniku groziło mi, że nie przebiegnę w tym nawet 42 km. Wyszło ostatecznie 49. I na tej dokrętce spotkałem exPodopiecznego Bartka z Beztlenem. Pobrałem inspiracje od Beztlena – żeby w długie treningi wrzucać odcinki i skrawki stymulujące, i mieszać trochę w beztlenie.
Będę biegał w Kabatach w tym roku, na każdym Grand Prix, na którym się da. Będę się złościł dobiegając za Darkiem K., exPodopiecznym, Szymonem D. i aż tyle czasu za Radkiem S. Będę w tym szukał napędu do przełożenia wytrzymałości na radości.
kamilmnch1
2016/02/15 21:27:10
Wojtku, więcej luzu i świeżości w kroku!
–
wojciech.staszewski
2016/02/15 22:13:33
Kamil – jakoś trudno mi się identyfikować z twoim komentarzem.
Sten – jedynym znajomym/rywalem za mną był Jacek N.? Odpuścił trenowanie czy jest po kontuzji?
–
kamilmnch1
2016/02/15 22:19:00
Wojtku, jak się zidentyfikujesz to będziesz szybciej biegał.
P.S. FTO Fan Twoich Obozów. A może raczej FSO Fan Super Obozów.
–
gz81
2016/02/16 06:40:44
„kategoria specjalna: wiedźmini” – dobre! 🙂 Przydałby się krótki dodatek w sekcji „O mnie” o życiówkach na każdym dystansie, żeby było jak oceniać te 40:22. Bo to przecież sam w sobie czas niezły, ale gdzieś, kiedyś mi się obiło „złamane 36 minut” w historii bloga?
–
kwasnaali
2016/02/16 07:49:07
Jak to „mieszanie w beztlenie”?
–
beztlen
2016/02/16 11:01:13
Interwały stosowane przez długi okres bez kontroli w połączeniu z dużą objętością wyczerpują rezerwy adaptacyjne organizmu i prowadza do stanu przemęczenia. Dlatego zaproponowałem Wojtkowi wykonywanie w ramach długich wybiegań przyspieszeń (od minuty wzwyż) w celu stymulowania rozwoju wydolności beztlenowej kwasomlekowej.
–
piotrek.krawczyk
2016/02/16 21:48:00
Tu Dziki
Spotkanie Trenerów. Musiało tak być 🙂
W kategorii wiedźminów nadal wygrywa Dziki. Zdjęciem z mety maratonu w Toruniu – na oko kategoria M-90. I rekord życiowy. A Dziki dziś jak zwykle. Czyli mieszanie tlenu z bezltlenem (z przeproszeniem Tomka). Czyli 1,5 godziny biegania po Puszczy, a jak górka w bok to beztlen (jw.), a jak długa prosta to też beztlen (z przeproszeniem), a w ogóle raczej tlen. Z Wólki do Pociechy przez Górę Ojca, powrót przez Na Miny. Dziki
–
beztlen
2016/02/16 23:01:37
Piotrek – uwielbiam Cię:)
–
sten2013
2016/02/17 08:25:16
Wojtku – Jacka N. dawno nie widziałem. Wiem, że trenuje młodzież. Jak chcesz to do niego zadzwonię i powiem mu, że się o niego martwisz.
–
sten2013
2016/02/17 08:35:27
Wojtek – w sprawie spod poprzedniego wpisu chętnie pogadam ale nie mam twojego telefonu. Podeślij na mail: grzegorz.sten@gmail.com
Jest u mnie gigantyczny wkurw. Widzę, trochę od środka jak przez nieudolność organizacyjną, dużo niezwykle pozytywnych ludzi zmienia postawę z zaangażowania na wyczekiwanie albo obojętność.
Gdybym miał wiedzę na temat organizacji na bazie literatury o AK i KOR-że, nie byłoby pewnie wkurwu, ale mam niestety wiedzę wyniesioną z lepszych szkół.
–
piotrek.krawczyk
2016/02/17 19:47:12
Tu Dziki
Tomek – też Cię kocham! 🙂 I szanuję oraz doceniam.
A Dziki dziś wygrał z Johnem 4:2 w ping ponga. A to był mecz na głowy 🙂 Przy okazji podaję link do facebookowej strony Gabinetu Biegowego – BIEGANIE GŁOWĄ m.facebook.com/bieganieglowa Zapraszam każdego. To nie boli. A jakoś nie hula mi za bardzo ten gabinet. Nie dziwię się. Też bym nie poszedł do jakiegoś gabinetu tylko dokładałbym sobie kilometrów, beztlenów (Tomek – wiesz co… 🙂 i innych akcentów. Ale Dziki może swój gabinet sprawować w biegu… 🙂 Sten – mam podobnie, chociaż aż tak jak Ty się nie zaciągnąłem. Miałem kontakt bezpośredni i roboczy z kilkoma koordynatorami KODu. Więcej formacji i kreacji niż wartości. Niestety. I jednocześnie nie ma niczego innego. Idę 27 lutego. Jak zawsze. Zadzwoń w potrzebie, Dziki dobrze się ogarnia w sprawch społecznych, psychosocjologicznych i organizacyjnych.
A Dziki dziś godzinę w zimnym deszczu. Beznadziejnie. Już wolałbym iść do gabinetu.
Dziki
–
1.marsz
2016/02/17 21:31:32
mnie od czasu wizyty w gabinecie biegowym dzikiego biega się łatwiej i z większą wiarą w sens, polecam każdemu:)
wczoraj byłem też w gabinecie kardiologicznym na teście wysiłkowym, szału nie ma: „poddałem” się w 15′, przy tętnie 156, prędkości 7km/h i wzniosie bieżni 18% czyli wszystko w normie, choć od maratończyka można by oczekiwać więcej…
marsz
–
sten2013
2016/02/17 22:14:00
Dziki – ja też idę 27 lutego. Może się spotkamy? Wezmę piersiówkę z woda życia?
–
tomikgrewinski
2016/02/17 22:58:08
Hej ” górale i długasi” Znajomi organizują nowy bieg
Wkrótce startują zapisy
http://www.facebook.com/Triada-100171820371239/?fref=ts