nie zamieniłbym siekierki na kijek

Sobota rano. Moja Sportowa Żona już wyszła na studia, wychowanie fizyczne, jak łatwo się domyślić. Córka 3klasistka mocno śpi, a ja wstaję, zjadam dwie kajzerki z czymś tam, piję herbatę, wodę. Toaleta, obudzić córkę 3klasistkę, dać jej śniadanie, samemu herbata, woda.

Dochodzi dziesiąta i robię rzecz, którą zawsze biegaczom odradzałem. Jak ktoś mnie pytał, czy warto się napić kawy przed biegiem, zawsze odpowiadałem, że przecież na zawodach potrzebujesz spokojnie wykorzystać energię, a nie eksplodować w jednej chwili, jak skoczek wzwyż. Grzegorz Sposób, olimpijczyk opowiadał mi, że najlepiej mu się skacze na głodniaka po dwóch kawach i jakiejś drobnej kłótni.

Nadal odradzam kawę przed maratonem, ale bieg na 5 km energetycznie mieści się gdzieś w połowie między trzygodzinnym biegiem, a skokiem wzwyż. Więc napiłem się tej kawy i to była druga dobra rzecz, którą zrobiłem szykując się do biegu.

Trzecia była tuż przed startem. Żadnej życiówkowej mobilizacji, poczucia dobrze wykonanej pracy i liczenia na dobry efekt. Wszystkim opowiadam, że dziś nic z tego, powtarzam to, co ogłosiłem w poprzednim odcinku bloga: nic z tego nie będzie, oczywiście że będę walczył, ale z porażką pogodziłem się już dwa tygodnie temu itepe, itede.

Ruszamy, przede mną formuje się kilkunastoosobowa grupka, ale czuję że idą za szybko, chyba po 3:25 na kilometr, odpuszczam. Biegnę za nimi spokojnie, wychodzi w 3:32. Spokojnie, nie podpalaj się. Drugi 3:31. Teraz nawrót, trochę pod górę, zaraz z góry, na Garminie spada, odrabiam, ale spokojnie: 3:39. Liczę: nawet jeśli dwa kolejne kilometry pobiegnę w tym samym tempie, to wychodzi równe 18 minut.

Zaczynam mieć nadzieję na sukces. Dogania mnie nieoczekiwana emocja – zawód, a może smutek. Mam poczucie porażki trenerskiej, że kiedy tak dobrze przygotowałem siebie na wcześniejsze starty wychodziły same wicesukcesy. A teraz, kiedy nie miałem jak się dobrze przygotować – szykuje się sukces roku. Ale zaraz przypominam sobie pierwszą rzecz, którą dobrze przed tym biegiem zrobiłem – wbrew utartym ścieżkom zmieniłem sobie treningi w ostatnim tygodniu. Zareagowałem twórczo na swoje zmęczenie, dołożyłem więcej biegowej regeneracji, a akcenty zmniejszyłem, ale wyostrzyłem. Gonimy.

Grupka przede mną zmieniła się w wężyk, zaczynam doganiać ogonek, na zakręcie wokół jeziorka łykam trzech gości, czwarty kilometr w 3:39. Czyli moc nie spadła, wynik nie odjechał.

Przypominam sobie, co kiedyś pisałem na blogu – że mnie na biegu nic nie boli. I że w komentarzach było zdziwienie. Postanawiam biec tak, żeby bolało. A jak nie boli, to biec mocniej, żeby poczuć.

To co czuję na ostatnim zakręcie pod mostem, to fala ciepłego szczęścia, bo wiem, że właśnie się udaje. Następne odczucie jest już za metą. Boli chyba układ krwionośny albo oddechowy. Nie wiem, wiem, że jęczę, stoję obok gościa, który był dla mnie latarnią do dogonienia na ostatnim kilometrze i przy każdym oddechu jęczę, a oddycham łapczywie. Ostatnie okrążenie w 3:25. Finiszowe 15 metrów (wg Garmina było o tyle więcej) w 2:50. Jęczę też chyba ze szczęścia, o ile można jęczeć ze szczęścia.

W niedzielę też startowałem. Nie na Praskiej Dyszce, biegaliśmy wtedy z Kamilem nad Wisłą i przyjaźniliśmy się głęboko. Biegałem po południu polskiego czasu. MSŻ stwierdziła, że zaraz mi poda wodę i banana – widząc, jak klikam w bieżące wyniki Tomków w Nowym Jorku, jak raportuję na bieżąco na blogu i przesyłam esemesy żonie Tomka. Ada była w NY, ale to ja lepiej wiedziałem, w jakim czasie chłopaki przebiegają kolejne piątki, czy wciąż biegną razem, ile sekund tracą. Najlepsze było, jak Ada się pyta, co z jej Tomkiem (S.), bo widziała Tomka L., a swojego przegapiła i martwi się czy nie zszedł, a ja jej na to, że na 23 mili miał cztery i pół minuty straty i nadal biegnie.

Patrzyłem na te mosty z tysiącem przęseł, na tych Kenijczyków ocierających się o rekordy, na całą tę stolicę świata, bo zawsze uważałem, że NY jest stolicą świata, a może nawet Galaktyki. I wiecie co – nie zamieniłbym sobotniego startu na niedzielny. Gdyby św. Mikołaj spytał mnie rok temu, czy wolę w prezencie bilet do NY z pakietem startowym, czy złamanie wreszcie osiemnastki na piątkę na Siekierkach, to naprawdę nie zamieniłbym siekierki na kijek. O tę siedemnastkę z przodu walczyłem świadomie od pięciu lat, a konsekwentnie od pół roku, sami czytaliście.

17:50. Oco, zapisz w kajecie, plis. Chyba tam stawiałem sobie poprzeczkę wyżej, ale to tak jakby Grzegorz Sposób chciał skoczyć 2,50; czasem się człowiek przeliczy. Cieszę się tym 17:50 tak, że już niczego nie muszę w życiu osiągnąć. Do czwartku, bo w piątek jest Bieg Niepodległości. Bój ostatni.

Updated: 7 listopada 2011 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2011/11/07 20:16:15

    Ładnie! Pięknie! Wspaniale! A Johnowi czyli Kołczowi jeszcze za mało… Tego trzeba Trenerze. Jak trenować też, ale najbardziej, JAK ROBIĆ WYNIKI. Aż Dziki nie napisze z wrażenia, co Dziki dziś… Dopiero potem napiszę 🙂
    Dziki


    podopieczny_bartek

    2011/11/07 20:43:02

    A ja miałem niewątpliwą przyjemność być powitanym przez kołcza na mecie:) Wojtek, jeszcze raz wielkie gratulacje i ogromny szacun!!
    pozdrawiam, bartek


    ocobiegatu

    2011/11/07 20:48:25

    Siekierezada się udała.:).


    ocobiegatu

    2011/11/07 20:56:42

    A nie -Siekierezada nie pasuje , tak mi się skojarzyło ale jak przeczytałem opis filmu – to nie. Już bardziej Biały Kieł zew krwi albo co ? .:).Fajny opis. Widać , że spinka nie jest potrzebna czasem. I nagła zmiana zwyczajów przed jest w porządku. Pobiegane zdaje się na głowie i z oczywistosci , bo przecież ten wynik był już przygotowany w mini maratonie w Krakowie..


    biegofanka

    2011/11/07 21:33:11

    Wojtku – gratuluję! Naprawdę musi Cię szczęście rozpierać:))


    bolek.03

    2011/11/07 21:52:34

    Gratulacje, Wojtek!!!


    wojciech.staszewski

    2011/11/07 22:17:53

    Hej, Dziki, co jutro z CC? Wysłałem Ci dwa esemesy, rozładował Ci się telefon czy co? Daj znać.


    kosak_87

    2011/11/07 22:38:54

    Moje gratulacje!!!To mądra lekcja dla wszystkich. Dzisiaj wybrałem się na badanie FOOT ID i trochę mnie podłamali: Okazało się, że lewą stopę mam dłuższą od drugiej o prawie 1 cm,występuje płaskostopie, do tego nadpronacja… – myślę, że spowodowane jest to awarią rozcięgna podeszwowego. Zwątpiłem czy kiedykolwiek przestanie mnie to boleć. Prawa stopa w porządku o dziwo. Buty przepisane, gromadzę fundusze. Póki co pozostaje biegać w trailowych, leśnym duktami. Chyba nie z przypadku powstała moja fascynacja beznogimi zwierzakami. Taka mamba czarna. Odnóża w toku ewolucji porzuciła a maksymalne jej tempo oscyluje wokół 2’50/km Zacnie. Pozdrawiam.


    piotrek.krawczyk

    2011/11/07 23:07:08

    John – CC po PP oczywiscie. Czyli cola po ping pongu 🙂 Karta SIM siedzi w Androidzie, dlatego Dziki głuchy…
    A Dziki dziś z Bielan pobiegł gdzieś. I powiodły Dzikiego gzygzakowate uliczki na budowę Mostu Północnego. Most jest prawie gotowy i „prawie” robi małą różnicę 🙂 Bieglem nowiutkimi estakadami, mostem do połowy, aż mnie wyrzucił inżynier dyżurny czyli ochroniarz 🙂 Z Lasu Bielańskiego da się znowu przebiec prawie legalnie do Parku Mlocińskiego, na kultowy 3,5 kilometrowy owal. Koniec wiecznej budowy! To Dziki zaliczył pętelkę nz Młocinach, a tam na drodze dziki. Park Młociński to duży obszar leśny, ma pośrednie połączenie z Puszczą Kampinoską. Dziki biegł przy latarni Księżyca, zobaczyłem sylwetkę jak z zawodów strzeleckich, potem drugą. Sylwetki dzikw, dziki przebiegły Dzikiemu drogę na jakąś tam wróżbę… I teraz dialog autentyczny, który dedykuję Marcie Szewczuk, czyli Szewczukowi, co pisze… Dziki przebiegły, widzę światełko z przeciwka, biegnie biegacz w czołówce.

    – …dziki!!! – woła Dziki
    – …część Dziki – slyszy w odpowiedzi Dziki

    Pobiegliśmy każdy w swoją stronę. Biegacz, dziki i Dziki. Kto to był, nie wiem. Miałem światło w oczy, byłem oświetlony czołówką. Kim jesteś biegaczu, co przez chwilę byłeś poetą? Około 18:30 dziś w Lesie Młocińskim?
    To dziś 18,6 km w tempie 5’07. Dziki


    m.roszka

    2011/11/08 08:24:47

    Gratulacje! Świetny wynik i jeszcze lepszy inspirujący wpis!


    nuggers

    2011/11/08 09:10:22

    ale dobrze się czyta takie wpisy :)))

    gratulacje!!!

    m


    1.marsz

    2011/11/08 09:38:53

    „marsz, dlaczego (właściwie) zszedłeś”? – też sobie wojtku zadałem to pytanie, to był impuls, którego wyjaśnić nie potrafię, podobnie jak kolejnego, dzięki któremu przyszpiliłem ten cholerny numer z powrotem i wróciłem na trasę, kosztowało mnie to pewnie z minutę albo i więcej ale wtedy czas nie miał już znaczenia (być może wcześniej miał zbyt duże)
    marsz


    gepaard

    2011/11/08 09:54:14

    Po pierwsze i przede wszytskim gratulacje dla Wojtka! Może ja tez zrobię zmianę w przygotowaniach, jeszcze dalej idącą, i bez treningu zrobię życiówkę na BN?
    @Dziki, to nie byłem ja, choć koło tej godziny wczoraj kończyłem bieganie na Młocinach. Z czołówką widziałem tylko spacerowicza z wilczurem bez smyczy. A to nie mógł być Dziki. A był taki moment, że coś szeleściło w krzakach obok…I wielce byłem zadziwiony, że niby wiatru nie ma, a tak szumi…


    beat.usia

    2011/11/08 10:16:15

    Wojtek GRATULACJE!!!!! Rewelacyjnie!! Wszystko w zyciu osiagniete :))))
    …. a teraz od poczatku nowe wyzwania, nowe rekordy, nowe cele!!!!! Bieg trwa!!!!

    Inspirujesz, jak zawsze!!!!


    krzysiek_sza

    2011/11/08 10:37:25

    Gratulacje!:)


    pict

    2011/11/08 17:53:53

    Dzień dobry. Mam sprawę w temacie Nordic Walking. Wiem, że ktoś z Szanownych Podblogowiczów jest niezwykle kompetentny. Moje pytanie brzmi – czy kije to dobry pomysł dla osoby, która ma problemy z kolanami? Czy wystarczająco odciążą stawy podczas treningów? Bieganie odpada, mimo że jest to osoba normalnie funkcjonująca – czy odpowiedzią może być NW? Jakieś rady na początek dla mojej żony?


    piotrek.krawczyk

    2011/11/08 20:39:33

    Tu Dziki
    Gepard – to dziki! Na Młocinach roi się od dzikw. Służby stawiają nawet pułapki na dziki. Takie budowle z desek, w środku kukurydza na przynętę i drut uruchamiający opadające wrota. Raz Dziki wlazł do tej pułapki na dziki, nie ma głupich, nie dał się Dziki złapaći. A wczoraj biegłem bez czołówki, Księżyc wystarczał.
    A Dziki dziś już z czołówką około 16-17 kilometrów po Puszczy. Bez zegarka, tempo zatem nieznane 🙂
    I zaproszenie:
    Drugi Bieg po Prawdziwej Warszawie odbędzie się w niedzielę, 13 listopada. Wspólnie z Rafałem, biegającym przewodnikiem po stolicy, będziemy tym razem zwiedzać i odkrywać w biegu Pragę Północ. Trasę planujemy na jakieś 15-17 kilometrów. Startujemy z Ronda Starzyńskiego o godzinie 11:00. Najpierw pobiegniemy na stary cmentarz choleryczny między torami, potem napięcie będzie stopniowo rosło Tempo konwersacyjne, posiłek regeneracyjny być może w legendarnym barze Pod Karpiem… Zapraszamy każdego!
    Więcej na Dziki Biega po Świecie. Zapraszamy. Dziki


    ocobiegatu

    2011/11/08 20:40:47

    Nie wiem czy jestem kompetentny w NW , choć być może jak wygrałem zawody jako najlepszy wrocławianin to trochę wiem..:). NW jak najbardziej. Zalecane dla osób z problemami z narządem ruchu ( tez kręgosłup). Ćwiczy się 90-95% mięsni. To chwyt marketingowy ale na pewno więcej jest ćwiczeń mięśni jak w bieganiu. Bicepsy mnie czasem bolą jak mocno idę , podobnie jak w chodzie spotowym. Moim zdaniem najlepiej kupić kijki o zmiennej długości a pozniej sobie robić zabawe z NW. Po pewnym czasie – bieg z kijkami ( ja nie probowalem ale moze ?). W tej dyscyplinie można miec wszystkie strefy wysilku , jak sie tylko przyłożymy i mamy odpowiednie techniki ( niekoniecznie dokladnie takie, jak zalecaja w NW ). Czyli zdrowotnie super sprawa . Uklad krązenia pracuje , tak jak w bieganiu, a stawy odciążone.


    ocobiegatu

    2011/11/08 20:50:55

    Kijki są po to aby góra pracowała a nie po to ,aby je wlec za sobą bez wysiłku..
    Na początek może być zabawa – chód ze zbyt długimi kijkami , co wymusza pracę rąk. Duże obciążenia na ręce , mały udział na nogi (relatywnie). Mocne pchnięcia z rąk. Pozniej , aby uzyskac szybkość potrzebne będą krótsze kijki i większa kadencja kroków. Wszystko przyjdzie z doświadczeniem.


    marta_szewczuk

    2011/11/08 20:53:20

    Dziki! Dziękuję za miłą dedykację, a anegdota spełnia najwyższe standardy, moje standardy estetyczne, rzecz jasna. Ja przypadkiem w swoim najnowszym wpisie na blogu umieściłam nawiązanie do Twojej osoby, choć z małej litery pisane. Spróbuj znaleźć (choć to łatwe niemożebnie).

    A ja Wojtkowi nie gratuluję, tylko zazdroszczę. Radości.


    majka.bally

    2011/11/09 07:52:02

    tak, Wojtku, gratuluję i zazdroszczę.
    Ja wciąż noszę koszulkę „Nie biegam”.


    nuggers

    2011/11/09 09:22:53

    @Oco, ja to wciąż mam żal do naszej infrastruktury, że nie pozwala wskoczyć na rolki z kijkami i uskuteczniać nordic blading – w Austrii widziałem takich kozaków, że aż się chce śmigac 🙂
    owszem, zawsze można kupić nartorolki, które teraz są naprawdę w fajnych opcjach i cenach nawet znośnych, ale w sumie rolki już mam… 😉

    m


    sten2012

    2011/11/09 10:16:40

    Wojtek – Wielkie gratulacje dla zawodnika. Ale co na to Wojtek-trener?
    U mnie wielki powrót. Wielkie plany na 2012…i wielki katar. Nóżka coraz rzadziej mówi, że ma rozcięgno. Wyrywa się do biegu i przysiadów.
    Pozdrowienia dla wszystkich.


    quentino-tarantino

    2011/11/09 10:58:37

    Wojtek – gratuluję nowej życiówki „na piatkę”, bo stara się już trochę przeleżała.

    Freudowska pomyjka…
    http://www.quentino.pl/


    piotrek.krawczyk

    2011/11/09 22:31:12

    A Dzki dziś rano 15,5 km po Puszczy. Uzupełniałem dokumentację foto o zdjęcia z najwyższej wydmy w Puszczy, Łużowej Góry i z obiektu z czasów zimnej wojny, centrum dowodzenia na wypadek wojny atomowej. Mieści się w Puszczy ten zrujnowany obiekt! Tempo 4’57. 🙂 Dziki


    nuggers

    2011/11/09 22:32:35

    fascynuje mnie pomysł tego atomowego centrum dowodzenia ukrytego w murach (i pod nimi) tysiąclatki w środku lasu. analitycy NATO musieli mieć niezłą polewą przy śledzeniu postępów tej inwestycji 😀

    m


    piotrek.krawczyk

    2011/11/09 22:37:46

    Sten – to Ty?? Zmieniłeś numerek po „Stenie”? Symbolicznie? Powodzenia! Dziki też ma ochotę zarządzać w 2012 🙂
    Dziki


    tomikgrewinski

    2011/11/09 22:46:31

    Wojtek
    Jeszcze raz wielkie gratulacje!
    Cieszylem sie z Twojej zyciowki bardziej niz ze swojej.
    I słusznie, bo moja juz nieaktualna….
    Garmin pokazał mi 23.03 a w oficjalnych wynikach 23.11 czyli jedynie vice-zyciowka
    Apetyt mam i tak na wiecej, wiec łamanie 23minut zostawiam sobie na pozna wiosnę!
    A w ostatnia niedziele fajna Praska Dycha w Parku Skaryszewskim
    W moim wypadku bez walki o wynik, spokojnie, treningowo…
    Spotkałem pare osób z pod bloga, w tym cichociemnych… 🙂
    A w piątek chyba ostatni tegoroczny start w Biegnij Warszawo!
    A jako ze ostatni to trzeba powalczyć… 🙂
    Wprawdzie najlepszy wynik na 10k swiezutki z Biegnij Warszawo ale spróbuje powalczyć.


    sten2012

    2011/11/10 09:19:08

    Dziki – sam już nie wiem, czy ja to ja? 2012 – albo koniec świata, albo życiówki, albo cokolwiek innego. Jakby na to nie patrzeć, ma to być rok ważny i przełomowy. Dla mnie po raz pierwszy bez wyraźnych planów biegowych , tylko z małymi celami.
    A jak przygotowania organizacyjne do Biegu 40 i 5?

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.