Mały Yoda rozpoczął sobotę przed siódmą. Było mi to akurat bardzo na rękę, bo plan był taki: wybiec o 7.30 i spędzić godzinę z książką na uszach w lesie. Oczy też się przydały, bo gałęzie były ośnieżone, jakby profesor Zin domalował im kredą białe krechy. O 8.30 podbiegłem pod dom po Moją Sportową Żonę i na chwilę zahaczyliśmy o las, bo chciałem pokazać jej zimę zanim stopnieje. I dobiegliśmy okrężną drogą na parkrun. Zdanie: znaleźć Szkieleta i MSŻ.
Lubię ten bieg, bo jest taki mój, domowy, kabacki, legendarna Mel jako szefowa przypomina mi czasy Lasek Kabackich, kiedy byłem młody w bieganiu. I miałem ledwo złamaną trójkę w maratonie, tempo 4:13. Teraz chociaż stary ze mnie w bieganiu kocur, powalczę o 4:00. Na razie po półtoragodzinnym (prawie, bo wyjście się o parę minut opóźniło) podkładzie w wolnym tempie powalczyłem o to tempo na 5 km. Wyszło 19:53.
Wiosną pojawiają się na drzewach pączki. Widziałem je już na jakimś krzaku, ale nie miałem akurat telefonu, żeby zrobić fotę i posłać Dorosłej Córce – bo ona ciągle pamięta, jak jej w drodze do przedszkola opowiadałem, że w lesie są już pączki i je zobaczymy i ona bezskutecznie wypatrywała tych pączków w sensie cukierniczym. A w mojej głowie pojawiają się liczby. Zaczynają wyglądać lepiej, bardziej sensownie, przynoszą więcej nadziei na dobre starty. Po paru mocniejszych akcentach doklejonych do długich biegów (tak jak ten parkrun) albo wplecionych (jak radzi Bezlten) w easy poprawiają mi się tempa. Dziś w drodze do pracy miałem sporo kilometrów po 5:20-5:30. Tak szybko w pierwszym zakresie to dawno nie biegałem.
Zwiększam objętość, co wymaga niezłej logistyki, jeśli nie chce się zaniedbać, tego, co rośnie w domu. Dobrym rozwiązaniem jest bieganie do pracy albo z pracy. Teraz biegnę do pracy 10 km w poniedziałek, tam mam worek z rzeczami, który przywożę sobie w środę, umywalka, cywilne ciuchy i powrót metrem, co też jeszcze jest okazją na nabicie kilku kilometrów w drodze do metra i z metra. We wtorek staram się dobiegać na Trening Wspólny z Podopiecznymi Kancelarii. W środę jadę do pracy samochodem, przywożę sobie dwa komplety ubrań cywilnych i wszystko – ciuchy i samochód zostaje w pracy. W piątek wysyłam rano tekst i w drodze do pracy robię długie wybieganie, umywalka, ciuchy, poprawki i piąteczek.
A w sobotę Mały Yoda robi za mały, złośliwy budzik. I dobrze. Od kiedy mam w głowie znów walkę o życiówkę, o szybkie bieganie, mam plan na trening poukładany jak z klocków Lego, odzyskałem biegową ambicję – lepiej się czuję w życiu. Taki budzik się przydaje.
piotrek.krawczyk
2016/02/22 20:56:07
Kan-celaria w pełnym składzie pośrodku, lekko z lewej, nad Warszawiakiem w zielonej.
A Dziki dziś 2 h w samym tlenie, jak mawiają uczniowie Beztlena. Po Bielanach i Żoliborzu, nie było gdzie czmychnąć na górkę, dlatego dziś bez beztlenu. Dziki
–
wojciech.staszewski
2016/02/22 22:10:39
A Warszawiak w zielonym, to też Kan-celaria. Trener Maciek 🙂
–
kwasnaali
2016/02/23 08:03:23
Taaak taki budzik rzeczywiście sie przydaje:) kto rano wstanie ten robi śniadanie! A potem bieganie i tak ten weekend zamknęłam w 28,2km z mocną piątką na koniec: czas tylko o 1sek gorszy niż miesiąc temu. Pewnie mogłam gdzieś tą sekundę urwać.. Lub dwie;)!!
–
1.marsz
2016/02/23 19:12:52
wojtku- imponuje i intryguje w twoim bieganiu to, że z wolnego, moim zdaniem, pierwszego zakresu potrafisz przejść bez większych problemów do tempa poniżej 4′.
czy gdybyś robił wybiegania po 4’40/5’00, to poprawiłbyś tm albo inaczej- planujesz zmiany tempa „easy” przed maratonem po 3’50?
ja dziś 12 km/5’05, pierwszy zakres w formie łagodnego bnp: od 6′ do 4’19 (no tu już nie było łagodnie), tak chyba też można?
marsz
–
1.marsz
2016/02/23 19:17:30
po 4′, po 3’50 to ktoś inny, chyba bartek albo może mi się śniło, że ja:)
m
–
pict
2016/02/24 09:09:27
@marsz – dokładnie takie samem mam zdziwienie i zazdrość wobec trenera. Ja pierwszy zakres biegam teraz bez większych problemów w okolicach 5 min/km, ale niestety z tymi szybkimi odcinkami jest dużo dużo gorzej. A jak czytam, że po 1,5h easy wychodzi 19:53 na 5km to moja zazdrość jest ogromna 😉
–
gz81
2016/02/24 10:34:05
Jeśli się okaże, że moje wybiegania i to też te 30k+ niepotrzebnie biegałem 4:30 jak mi kazano, pod maraton na 4:00, bo odpuszczenie tempa do 5:00 i ponad nic by nie popsuło to złość mnie sroga dopadnie.
–
1.marsz
2016/02/24 20:53:20
mogło tak być gz ale tym masz potencjał na 2:35 więc to się nie zmarnuje:)
marsz
–
popellus
2016/02/28 10:30:47
No i udało się. Nowe granice zdobyte, bieg w klimacie zielonogórskim na 100km +3km w gratisie. W maratonie najczęściej modlimy się na ostatnim km, ewentualnie dwóch, dla niektórych 195m jest niesmacznym bonusem. A tutaj -> 3km, po takim fajnym odcinku, to inny wymiar, stan kosmiczny.
Start biegu wyznaczono na godzinę 6. Godzinkach w ciemnościach, mieszając się z tymi co uczestniczyli w sztafecie 4x 25km. Łatwo ich było poznać, bo na lekko do pierwszego punktu kontrolnego. Tylko jak to zawsze w takich sytuacjach bywa: chęć utrzymania tempa z najwolniejszymi, a i tak szybki była kusząca. Może troszkę za szybko zacząłem-> ale też po to wystartowałem, żeby sprawdzić się w boju, a nie w przestoju. Szybkim dosyć tempem zameldowałem się na pierwszym punkcie: 23 km – 1:55;25. Może to się wydać tempem szybkim, ale warunki do takiego biegania były idealne. Przede mną etap 25km- więc zwolnię. Lasy, pola, i śnieg- tak można zdefiniować tą część. Nie wziąłem zegarka na trasę, więc biegnę na samopoczucie, jedzenie wychodzi idealnie, trochę przeszkód na trasie i melduje się na 2 punkcie-> 47km- czas: – pytam jaki czas 4:01:01. No jest ciekawie – już ekscytuje się, co dalej, bo raczej zwolnię tylko siłą rozpędu i zmęczenia. Walczę o III punkt. Mam odniesie w postaci zawodnika, który będzie na mecie 4. Przez prawie 55km biegliśmy obok siebie, niestety jego pociąg odejdzie w okolicach 59km. Spowalniam, zbieram siły, pogoda zaczyna doskwierać. Z -3 na termometrze, robi się lekka patelnia. Ilość razy ile się ubieram i rozbieram spokojnie mogła by dojść do ponad100 km.
Melduje się na przepaku na 63km= czas 5:30. Ogarnięcie, herbata- rosołu nie zjem, nie ma szans, choć marzę o czymś nie słodkim. Mam oczywiście burgery buraczane, ale jakoś to nie ich dzień. Ruszam – i spełniają się moje oczekiwania z początku trasa, lecę teraz po czymś po czym nie da się biec. Błoto, breja, słońce robi swoje rozpuszczając podłoże do dziwnej mieszanki, nie lepiej będzie w lesie. 4 km odcinek siły biegowej, a po wbiegnięciu do lasu uratowany…przede mną kolejne 3 km po głębokim piachu 🙁 Wspominam 9 styczeń, a bardziej Starą Puszczę :):)
…
–
popellus
2016/02/28 10:59:40
Cel przede mną – 80 km, punkt kontrolny. Wiem, że będzie trochę terenów nad Odrą – więc będzie kop. Myśli jednak zmierzają ku postojom, ku zwolnieniu. Wysoka temperatura i spadająca energia nie pozwalają z optymizmem patrzeć w przód. Jednak jest nadzieja. Cechą charakterystyczna tego biegu są długie, bardzo dłuuugie proste. Oglądanie w tył nie ma sensu, ale za to z przodu widać, czy można do kogoś podgonić. Mamy cel – więc teraz człapanie. Mniej więcej po 20 min na wałach odrzańskich doganiam gościa, z którym raczej nie pociągniemy nic, więc pozostaje w swoim tempie, po krótkiej wymianie uprzejmości. Podciągam do 80 km, do którego są nawet 2 podbiegi. Na trasie tych górek jest kilkanaście. Jestem uratowany – obsługa rewelacja, pomagają, obsługują po królewsku i bezcenne: – nie wyglądasz jak byś przebiegł 80 km. Cieszę się, bo w tym momencie jestem bardziej zainteresowany pieczonymi ziemniakami, jedna z osób musiała aż uwiecznić na zdjęciu – jak na nie patrzyłem:) Obiad !! Po kilku chwilach ruszam dalej dojadając obiad i pijąc herbatkę z kubeczka. Orgowie wyposażyli nas w kubki, gdyż nie było plastików na punktach- świetny pomysł (plus w pakiecie pas na numer startowy).
Pozostaje 23km do mety – ani przez chwilę nie wątpię, że będzie poniżej 10h. Planuje spokojne dotarcie do 98 km, przez bezkres pustych pól i lasów, z niewyobrażalnie długimi prostymi. Utrzymuje swoje tempo, choć zaczyna mi już wszystko przeszkadzać, staram się kontrolować tył, choć wiem, że co by mnie nie wyprzedzało nie podłącze się. Ni stąd ni zowąd jak na pustyni dostrzegam Oazę !! Siema – jesteś na 95 km- Niezapowiedziany Punkt Kontrolny- dostaje opaskę i herbatę i ruszam dalej. Nagle mija mnie jeden ze sztafetowców, który nie biegnie na wynik i z chęcią mnienpodciągnie. No Pani, jasne, że tak. Partnerem do biegania nagle się stałem – idziemy żwawym tempem, niestety On mi opowiada historię biegu, a ja walczę z historią bólu z prawej, biodro czy coś tam, nie będę go zniechęcał. Ważne, że po chwili ~~18-20min, mamy punkt kontrolny 98km. Herbata i ciacho, lecę dalej. Gdy wirtualnie mijam 100 km – samotnie, podłącza się do mnie inny sztafetowiec, pełen podziwu. proponuje, żeby w zamian podłączył mnie do zasilania i mety. Przyspieszamy, pagórki, podbiegi, jeziorka. Ostatni kilometr moje tempo lekko gubi mojego współpartnera, wiedzę przede mną zawodnika, i krzyczę żeby przyspieszył. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak wyrwał, oczywiście idą mój krzyk dotarł do niego po minucie- nie miałem już szans go dogonić.
Wbiegam na metę szczęśliwy zachowując zdolności biegowe przez ten cały czas. 9:46:06… Nie wiem który jestem. Krótkie pytanie ? Szósty. Jestem mega zadowolony 🙂 Medal i już myślę, że spokojnie 2 obiady muszę zjeść, wypić 2 kawy i 2 cole i mogę lecieć dalej…
Najlepszegoo
Pope
–
kamilmnch1
2016/02/28 11:55:16
Pięknie Pope. Opis porwał. Gratuluję i pozdrawiam.
–
1.marsz
2016/02/28 15:20:33
cholera, pisałem z pół godz. w jeden poście i nie zamieściło się, bo zastanałem uznany za automat spanujący:)
gratulowałem popowi i opisywałem maraton tokijski, przede wszystkim od strony niewiarygodnej organizacji, bo o moim starcie niewiele dobrego może napisać
marsz
–
1.marsz
2016/02/28 15:27:04
na 26 km konieczna toaleta, powrót na trasę trudny, powrót do wcześniejszego tempa niemożliwy, dotarcie do mety bolesne, chwilami szedłem ale zależało mi, żeby ukończyć, smutek jest mniejszy…
nie wiem co dalej i czy jakieś dalej ma sens?
marsz
–
sten2013
2016/02/28 17:59:11
pope – szukałem przycisku Like, ale przecież to nie to miejsce. Ale masz mojego Like 🙂
–
popellus
2016/02/28 18:20:26
Dzięki chłopaki za dobre słowo 🙂
Marsz – cieszę się, że się udało z kwitnącą wiśnią:)
najlepszego Pope
–
piotrek.krawczyk
2016/02/28 20:11:29
Pope – pięknie! Wpadnij na setkę do Starej Puszczy Kampinoskiej w październiku. Wygrasz i nie zmęczysz się 🙂 Dziki
–
piotrek.krawczyk
2016/02/28 20:13:24
Marsz – Twoja wola biegania doprowadza mnie do podziwu. A Ciebie doprowadzi gdzie tylko będziesz chciał. Dziki
–
tomikgrewinski
2016/02/28 22:27:36
Pope gratulacje!!!
Imponujące! A ja dziś Półmaraton Wiązowski. Pogoda jak nigdy w Wiązownej , idealna.
Biegłem mocno, ale treningowo, wynik 1.32.07 na tym etapie przygotowań maratońskich bardzo mnie ucieszył. W czwartek ruszamy z zziggym do Iten 🙂
–
1.marsz
2016/02/29 05:24:42
oby dziki, dzięki:)
tomiku – super wynik, w przyszłym roku wybrałbym się z wami do kenii…
teraz siedzę w ushima coffe w dzielnicy shibuya, jutro wycieczka szybkim pociągiem skinkansen do kyoto
marsz
–
pict
2016/02/29 10:11:54
@marsz – Gratulacje! jak wrócisz, to muszę wyciągnąć od Ciebie wszystkie informacje logistyczno-finansowe. Fajny pomysł na przyszłe ferie 😉
@pope – Gratulacje! te setki mają to do siebie, że pozostaje to na długo w głowie. Mnie jakoś specjalnie nie ciągnie – głównie przez to, że zawsze szkoda mi sezonu treningowego 😉 ale na pewno kiedyś wrócę. Swój dość nieudany start w B7D traktuję do dziś jak wspaniałą przygodę.
–
kubol7b
2016/02/29 10:23:19
@pope swietna walka i rewelacyjny opis. gratulacje dobrego wystepu. rozumiem, ze kolejny etap przygotowan za 1,5 miesiaca razem w kotlinie.
@marsz, podziwiam Twoja walke. czekamy na bardziej wyczerpujacy opis z Tokio. gratulacje
–
1.marsz
2016/02/29 15:46:39
dzięki kubolu ale to coraz bardziej przypomina walkę z wiatrakami, raczej nie ma czego podziwiać:(
sporo napisałem poprzedniej nocy na telefonie i wszystko uleciało ale może jeszcze raz się zmobilizuję, bo maraton (organizacja jest niewiarygodna – można odnieść wrażenie, że liczba wolontariuszy dorównuje liczbie biegaczy) i samo tokyo warte opisu, właśnie wróciliśmy z dzielnicy anime…
pict – bardzo chętnie, pamiętaj tylko, że do maratonu jest loteria chyba że się postarasz i zrobisz limit 2h55:), reszta jest prosta, lot lata od stycznia (koszt około 1700/1900 zł) prosto do tokio, dziś w sklepie mizuno dowiedziałem się o nowym maratonie w połowie marca w yokohamie czyli na przedmieściach tokyo, tam łatwiej się dostać, jest 500 miejsc dla obcokrajowców na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, a limit wynosi 25 000 (tokyo 37 000)…,trzeba tylko dopasować termin przylotu do startu ze względu na 8h różnicy czasu ( u mnie 23.30 teraz), my wystartowaliśmy z wrocławia o 12.00 do warszawy, o 16.00 do tokyo, gdzie wylądowaliśmy w sob. o 10.00, następnego dnia maraton, tej nocy w samolocie niestety nie spałem wcale (z konieczności obejrzałem przeoczne filmy jak everes i spectre) i cały dzień byłem na nogach: hotel, expo, jedzenie, etc , więc nie jestem pewien czy to była dobra opcja, alternatywy był przylot już w środę ale obawiałam się o jet log, który ponoć doskwiera po 3/4 dniach.
marsz
–
1.marsz
2016/02/29 15:57:16
bez obaw jeszcze dużo zostało do opowiedzenia, choćby o samej trasie: ciekawa, wygodna ale zdradliwa – musiałem się mocno natrudzić w końcówce żeby na garminie (na oficjalny pomiar czasu jakoś nie popatrzyłem, wzrok ze smutku wbity w asfalt) zmieścić się poniżej 3h30…
marsz
–
popellus
2016/02/29 16:15:53
@ Pict – wiem, rozumiem, zapraszam jakby coś towarzyszko w Kotlinę Kłodzką na dystans- zawsze 🙂
@ Kubol – kolejny etap za mną, następny będzie wspólny 🙂 Nic się nie martw. Choć żałuje troszkę misji Warta 50 mil.
najlepszego
Pope
–
pjachu1
2016/02/29 17:45:08
Pope – widziałem zdjęcie z mety 😉 Gratulacje!!!
–
wojciech.staszewski
2016/02/29 17:49:00
Ależ się działo. U mnie, u Podopiecznych, a teraz czytam, że i tutaj, na Podblogu bardzo dużo. Tomik, dzieki za sms, widziałem, bardzo ładny czas, a Ty jeszcze mówisz, że treningowo. Pope – wróciłeś (pamiętam że niedługo potem, jak widzieliśmy się w strefie mety na maratonie w Poznaniu ogłosiłeś dezercję biegową – czy coś mylę). I to w jakim stylu. Marsz – zaklęty krąg, po japońsku to pewnie dobrze brzmi. Pict – mówiłem, łamać 2:55 na jesieni, trzeba będzie tej jesieni.
–
vilaro2015a
2016/03/02 10:43:04
Powodzenia w biegu o życiówke 🙂