12 grudnia 2006

Miało być 2:0 dla Mojej Sportowej Żony (na wyjeździe, w Rzeszowie). Ale w ostatniej chwili wyszło 2:1. Dziś rano z różnych sportów, które mógłbym uprawiać wybrałem spanie o godzinę dłużej. Potem kolejne spotkania z 25-latkami po socjologii w mieście Rzeszów. Większość się już zaczepiła w pracy lepiej albo gorzej. Przeważnie za grosze, ale podpierają się na rodzicach, a jedna dziewczyna na mężu-inżynierze z naprawdę niezłą pensją. Z pewnym wysiłkiem zaczynają znajdować też w sobie sportowego ducha. Przez pierwsze dwa dni rozmów nie spotkałem nikogo, kto dołączyłby do naszej partii joggerów. Ale dwie dziewczyny – Ewa i Dominika – zapisały się na fitness. Jedna jeszcze pod koniec studiów, żeby nie przytyć. A druga po otrzymaniu pracy, żeby nie zgnuśnieć za biurkiem. Czyli sport tak – ale musi być atrakcyjniej opakowany niż bieganie po ścieżkach. Muszę się wybrać na fitness, zobaczyć tę przyjemność na własne oczy i poczuć na własnych mięśniach. Ciekawe co fajniejsze? MSŻ obiecała mnie kiedyś zabrać na swoje zajęcia, ale ostatnio nie wraca do tematu. Może teraz, jeśli przeczyta tego bloga? Bo za cztery dni zaczynam (wreszcie!) przygotowania do biegania. A teraz wiadomość z ostatniej chwili: jest biegaczka! Właśnie z nią rozmawiałem (17:20). Małgosia mieszka na obrzeżach Rzeszowa, pod lasem. Teraz biega tylko w soboty, bo jak wraca z pracy to już jest ciemno. Ale od marca obiecała poprawę. Czyli rzutem na taśmę zrobiło się 2:1 dla MSŻ. Taki wynik zdarza nam się zresztą często.

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.