13 listopada 2006

Nie mogę się doczekać święta. Właściwie to będą dwa dni świąt. Biegowych. W sobotę 17 marca 10 km w Poznaniu, a w niedzielę 25 marca półmaraton w Warszawie. Piszę wcześniej, bo dużo dziś pracy przede mną (ostatnie szlify wywiadu z Hołdysem). Praca została mi na wieczór, bo kiedy rano włączyłem komputer, to palce skręciły mi na strony biegowe. Musiałem znaleźć sobie jakiś cel w życiu. Na marginesie: myślałem wczoraj w kościele, że gdyby człowiek znalazł jakiś wielki, gigantyczny cel życiowy, to nie w głowie byłoby mu bieganie. No cóż, może ja swój znajdę po drodze na jakimś treningu. Na razie znalazłem dwa dni świąt – dwa biegi, na które skieruję swoje przygotowania. Zobaczyłem w wyobraźni, jak odpoczywam w listopadzie, jak przekopuję się przez styczniowe śniegi, jak wypatruję pierwszych niezmrożonych ścieżek w lutym na szybkie biegi i jak w marcu szczytuję z formą. A teraz parę akapitów przeznaczonych dla tych, którzy pytali mnie o treningi w zimie. Szczegółowo moje plany wyglądają tak. Do 15 grudnia odpoczynek. Czyli mniej więcej dwa razy w tygodniu luźne bieganko. Bez patrzenia na zegarek, pilnowania tętna, kilometrów, przyspieszeń. Od 15 grudnia zaczynamy przygotowania. Trzy-cztery razy w tygodniu długie bieganie w I zakresie. Czyli z tętnem około 140 uderzeń na minutę (w moim przypadku). To fundament, na którym można potem budować formę. Tak przez jakieś cztery tygodnie do 15 stycznia. Około 20 stycznia jest zwykle Bieg Chomiczówki. Taki dzwonek na początek zajęć szkolnych. Na dwóch dystansach: najpierw 5 km, a godzinę później 15 km. Ponieważ ja w przyszłym sezonie nastawiam się na krótkie biegi (5, 10 km, najwyżej półmaraton), to pobiegnę na czas 5 km (mierząc w jakieś 18-19 minut). A potem może treningowo wystartuję w piętnastce, może jako pacemaker znajomego, który chciałby przebiec dystans w godzinę z kawałkiem. W ostatnim tygodniu przed Biegiem Chomiczówki włączę do treningu ze dwa szybsze biegi. A po biegu już wejdę w ośmiotygodniowy cykl przygotowań do startu. Jeszcze nie wiem, jak to będzie wyglądało, bo nie mam w głowie schematu przygotowań do biegu na 10 km. Ale skopiowałem go od Marcina (tego, który w Biegu Niepodległości gnał w czubie), muszę tylko przeliczyć czasy tempówek na swoje możliwości. Generalnie treningi będą krótsze, ale szybsze od przygotowań maratońskich. W lutym będę musiał znaleźć kawałek rozmrożonej ścieżki albo suchego chodnika na to szybsze bieganie. Wtedy będę dużo biegał z pulsometrem, pilnując się, żeby serce pracowało w II zakresie. W marcu ciągle szybkie treningi – ale już raczej na określone czasy. Bo to już czas zbierania plonów z tygodni biegania. I marcowe żniwa. Życiówka na 10 km w Poznaniu (na razie mój najlepszy czas to 36 minut 18 s). I życiówka w półmaratonie w Warszawie (na razie 1:19:54). Dwa tygodnie później będą święta wielkanocne. Religijny symbol sensu życia i świecki symbol budzenia się do życia po zimowym przestoju. A ja będę już wtedy odpoczywał po moich świętach. I planował kolejne. Jest na wiosnę kilka półmaratonów – Wrocław, Kraków, Łódź…

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.