Przykazanie biegacza na styczeń: biegaj wolno i z pokorą. Dziś kolejna cegła – półtorej godziny powolnego biegania. Rano ja odprowadziłem córkę przedszkolaka, bo Moja Sportowa Żona jechała na dwie godziny fitnessu. Wyszliśmy razem i ona do pracy, a ja na trening. Po Lesie Kabackim można bez nadmiernych meandrów zrobić godzinną pętlę. Więc teraz unikam podjeżdżania samochodem, z dobiegiem w dwie strony robi się naturalny półtoragodzinny trening. Po raz pierwszy od dwóch tygodni wziąłem pulsometr, żeby zobaczyć, czy już podciągnąłem formę. Oj, nie za bardzo. Ciągle biegam kilometr powyżej 5:30, a czasem nawet po 6:00. Czasy zaczną się poprawiać, kiedy będę trenował szybsze bieganie – II albo III zakres, tempówki, kilometrówki. Ale teraz jeszcze na to nie czas. Styczeń to pora na pokorne budowanie fundamentów pod wiosenne starty. Pierwszy start szykuje się w najbliższą sobotę – 10 km w Lesie Kabackim. Zastanawiałem się, czy nie zrobić w tym tygodniu chociaż jednego szybszego treningu. Wtedy wynik w Kabatach byłby lepszy. Ale nie – ten sobotni start będzie właśnie szybszym treningiem. Na piękne wyniki i zaskakująco wysokie miejsca przyjdzie czas na wiosnę. Tym piękniejsze i bardziej zaskakujące, im więcej pokory włożę teraz w treningi. Na koniec zrobiłem przetrzeźwienie. Zaleca to trener Skarżyński: minuta szybko (tętno skakało nawet do 170 czyli w trzeci zakres), a potem dwie minuty niemal truchtu (spadek tętna do 140). To duża przyjemność – jakby sobie człowiek zwolnił zaciągnięty na stałe hamulec ręczny. O tak, to jest najlepsze określenie. W styczniu jadę na ręcznym.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.